Trwa ono do 14 Września, godziny 18:00.
Można głosować tylko na jedną pracę.
1.
Cytat:
Dane osobowe głównego bohatera
Imię: Andrzej. Dla przyjaciół... Nie ważne.
Nazwisko: Dymkowski
Wiek: 32 lata.
Przezwisko w robocie: Dymała. Tak przelatuje prace uczniów, że aż się kurzy. A ile pał przy tym stawia!
Praca: Nauczyciel biologii. Ponoć był na wydziale seksuologii, ale wyrzucili go za obcowanie z "naturą".
Rodzina: A po co mu? Dzieci nie lubi. Kobiet z resztą też nie. Za bardzo to hałaśliwe oraz nie da się wyłączyć. Czasem tam jakąś laskę weźmie, bo mu się nudzi i tyle.
Nałogi: Papierosy. Najlepiej rosyjskie, bo innych nie toleruje. Z Alkoholem nie przesadza. Czasem sobie ukradkiem na lekcji wychowawczej wypije piwo.
Co tu więcej o nim pisać. O osobowości pana Andrzeja dowiecie się konkretniej w poniższym opowiadaniu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Godzina 6:00. Latające budziki o tej porze to normalne zjawisko na osiedlu Skowrońskiego w Białymstoku. Szczególnie te spadające z czwartego piętra jednego z bloków. Kto mieszka w nim? Otóż sam pan Andrzej. Jego domostwo charakteryzuje się wybitymi oknami, gdyż mężczyzna lubi sobie porzucać różnymi rzeczami. Szczególnie kiedy jest zirytowany sprawdzianami swych głupich uczniów. No bo kto by się nie załamywał, kiedy licealista, który ma zdawać za parę lat maturę myli ślimaka z krabem. Nie mówiąc już o tym, że według gostka morświn, to świnka morska zamieszkująca w oceanie. Ale mniejsza z tym. Zapoznajmy się z dalszymi poczynaniami naszego bohatera.
Po typowej, codziennej pobudce mężczyzna idzie pod prysznic. Stoi tam zawsze 20 minut rozmyślając nad wieloma sprawami. Zwykle o tym, która sąsiadka ma jaki rozmiar stanika. Nigdy się jeszcze w tej dziedzinie nie pomylił.
Potem jest śniadanie. Lepiej nie mówić czym się pożywia. To, by was tylko zgorszyło. Mogę rzec tylko... Koniki polne. Suszone. Smakują ponoć jak chipsy. Oj. Wygadałem się.
Po wpakowaniu się ze swymi rzeczami do swego słynnego, jedyne w swoim rodzaju fiata Andrzej przemierza ulice miasta, przy okazji zaliczając wszystkie możliwe korki, by dotrzeć do znienawidzonej placówki, którą jest Liceum Ogólnokształcące im. Bartłomieja Gąski. Inaczej tak zwany Ośrodek Chorych Na Idiotyzm.
Jak to sie stało, że tu pracuje? Przegrał zakład. Nie ma co się bardziej w to zagłębiać. Przynajmniej ma pieniądze na świerszczyki.
- Dzień dobry profesorze Dymkowski! - Grupa uczennic przywitała go tuż przy samym wejściu do szkoły. Ha! Ma się ten fryz. Warto było wylać na łeb pół butelki tego żelu z biedronki. Ta. Z takimi myślami uśmiechnął się do dziewczyn w odpowiedzi. Co, jak co. Ale kulturę jeszcze potrafi zachować. Zwłaszcza, że którąś potem musi posłać po kredę do tych wiedźm w składziku.
- Dzień... - Nie zdążył dokończyć, gdyż z nieba zleciała na niego gąbka, pełna pozostałości po kredzie. Tym samym czarne włosy nauczyciela zrobiły się momentalnie sowę.
Andrzej spojrzał do góry. W oknie, na parapecie siedział najbardziej irytujący dupek wszech czasów. Paweł Frytkowski. Nie zdał przez Dymałe 2 razy. Toczą ze sobą bój od trzech lat.
- Widzę Frytek, że ci się nudzi od samego rana. - Rzekł do chłopaka trzepiąc dłonią włosy.
- Czyściłem tablice w sali biologicznej specjalnie na pana przyjście. - Odparł z uśmieszkiem nastolatek. Widać, że był zadowolony z tego, iż udało mu sie zepsuć dobry humor swego wychowawcy.
- Frytkowski kurna. Tymi tu nie chrzań o czyszczeniu tablicy, tylko won na matematykę. Jeśli się nie mylę, macie dzisiaj ten pierdzielony test z funkcji kwadratowej.
- Spokojnie psorze. Zdam go. Od czegoś są poprawki.
- Zaliczasz więcej dołków, niż zawodowy golfista Frytkowski. - Andrzej westchnął, po czym wszedł do szkoły. Nie miał sił na kolejne przekomarzanie się ze swoim uczniem. Boże, że też teraz jest na dodatek jego wychowawcą.
Będąc już w pokoju nauczycielskim przywitał się ze swymi kolegami z roboty. Większość z nich to cioty, które pozwalają robić gówniarzom co chcą i do tego jeszcze bez żadnej wiedzy ich przepuszczają do następnej klasy. Ale i tak lubi swoich współpracowników. Ktoś mu musi nadal wręczać flaszki na każde urodziny.
Andrzej spojrzał na swój plan lekcji. Miał mieć za 20 minut ze swoją klasą. 2B, w które wszyscy niby mieli się pilnie uczyć biologii oraz chemii. Pfft. Dobre sobie. Te ameby interesują się wszystkim, co możliwe, tylko nie nauką. Wręcz się wymigują od niej. Gienek ostatnio nie zrobił głupiego zadania o rosiczkach, bo ponoć zajmował się synem swej siostry. Mniejsza z tym, że ma ona 8 lat. Dzieciarnia myśli, że dadzą mu jakieś historyjki, a on im uwierzy i nie wlepi pały. Heh. Takie numery to nie z Dymałą. Od czegoś w końcu się to jego przezwisko wzięło. I to nie wcale od pukania studentek. Nie interesują go małolaty.
Przesuńmy nieco czas. Czas na lekcje z 2B.
- Dostałem na was skargi. Dziwne kurna, nie? Szybko w tym roku zaczynacie. - Mężczyzna spojrzeniem z ultra fioletem przeleciał po całej klasie. Jak zwykle z ponad trzydziestki osób, na lekcji jest dwunastka.
- Rozpocznę od zażaleń na Chupacabre. Nie chowaj się Czarek. Stąd świetnie widzę twój zawszony łeb. - Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się do wymienionego ucznia. - Jeszcze raz wejdziesz do szatni dziewczyn na wf, a osobiście doprowadzę do twojej kastracji. Nie zamierzam odpowiadać za ciężarne pierwszoklasistki.
- Już dawno mu powinni obciąć te zmutowane jaja. Przez nie Chupacabra myśleć nie może.
- Mucha jak zawsze powalasz mnie swą błyskotliwością. Może pomówmy teraz o powieszeniu pierwszaka na maszcie szkolnym.
- To był wypadek psorze. Kolega przypadkiem się przyczepił, a my chcąc mu pomóc tym takim wihajstrem zakręciliśmy. Nie wiedzieliśmy, że Ziutek poleci w powietrze.
- Dlatego proponowałem wam zakup szarych komórek na Allegro.
- Andrzeju nie denerwuj się!
- Frytek ty się lepiej kurna nie odzywaj. Wszyscy macie pustostan w łbach.
- Oj tam od razu pustostan. Nasza inteligencja dopiero się ujawnia.
- Skoro tak. Doktor do pytania! - Rzekł Andrzej siadając do swego biurka.
- Ale jest przecież godzina wychowawcza.
- To będzie materiał z podstawówki, którą podobno zdaliście.
- A. To dobrze. - Blondyn podszedł grzecznie do biurka nauczyciela.
- Jakie zwierzęta żyją na biegunie północnym?
- Yhm... Misie?
- To już coś. A jakie?
- Grizzly
- A żeby cię taki kiedyś zjadł Doktor. Siadaj. - Dymkowski ponownie wstał i ustawił się, by widzieć wszystkich chłopaków. - I o to był pokaz waszej wiedzy panowie, bo panie się gdzieś znowu wykruszyły.
- Bawią się w galerianki.
- Przynajmniej mają robotę, a nie jak ty Wafel. Do 25 roku życia zamierzasz być pasożytem w domu?
- Do trzydziestki psorze. Oszczędzam kieszonkowe na mieszkanie, to trochę zajmie.
- Z kim ja muszę pracować... Dobra ameby. Powiedzcie mi kim wy chcecie zostać w przyszłości mając takie oceny, jak do tej pory?
- Frytek szybciej woźnym zostaniesz, niżeli psorem. Dobra. Pomysłów głupich, ale przynajmniej jakichś wam nie brakuje. Podzielicie się z nimi z Koźlakową na wolnej godzinie.
- Znowu z tym starym grzybem.
- Radzę ci trzymać język za zębami Czupakabra. Przy niej najlepiej się nie odzywaj. Może i jest wiedźmą, ale nadal rządzi w tym budynku. Wyrzuca więcej ludzi, niżeli zatrudnia. Nie mówiąc już o wykopaniu na bruk takich idiotów, jak wy. Co nie zmienia jednak faktu, że tyłek ma niezły.
- O! Z tym się zgodzę.
- A jakie wielkie cycki!
- Dobra panowie, bez przesady. Za ścianą mamy Mendela. Wiernego psa dyrektorki.
- Przez niego Kosa wyleciał.
- Kosa wyleciał za debilizm. Zachciało mu się bawić w bomby musztardowe, to i oberwał rykoszetem. Następnym razem niech wysadza kible, a nie sekretariat. Tam jest więcej kamer, niż w sklepie z elektroniką.
No i na tym zakończyła się lekcja wychowawcza. A przynajmniej jej pierwsza część, druga to było spożywanie posiłku. U Andrzeja można pić i jeść. Jedyne, co jest u niego zakazane to puszczanie głośnej muzyki. Już kilkanaście telefonów pływało z rybkami w akwarium klasowym.
I to na tyle, jeśli chodzi o tą ciekawszą część dnia pana Dymkowskiego. Potem ma jedynie zajęcia z kujonami, których nie warto opisywać. Zanudzilibyście się na śmierć. Jeśli oczywiście jeszcze tego nie zrobiliście.
2.
- Buu!
Rudowłosa dziewczyna pacnęła chłopaka w tył głowy. Jako, że byli nieomal równego wzrostu nie miała z tym problemów. Znajdowali się w dość ciasnym pokoju, który służył jednemu z wyższych profesorów za gabinet. Tak naprawdę ledwie zdobył tytuł magistra, ale jak każdy nauczyciel w szkole wyższej należał do snobów, którzy nadrabiali braki w życiu prywatnym i niejednokrotnie wyglądzie, zmuszając uczniów do nazywania się per profesorem.
Teraz w gabinecie panowała ciemność rozświetlana przez słaby poblask wydobywający się z ekranu komputera, przed którym siedział ze skupieniem trzeci uczestnik eskapady.
- Auu! – poskarżył się uderzony, masując potylicę. - Jesteś podła, Jee.
Dziewczyna jedynie przewróciła oczyma, czego nie sposób było dostrzec w panującym mroku i zignorowała go.
- Długo jeszcze? – zapytała.
- Jeez, staram się – rzucił chłopak zza klawiatury, gwałtowniej naciskając kolejne klawisze. - Jego hasło jest skomplikowane. Próbowałem już wszystkiego – imienia kota, żony, matki, dzieci. Nic. – z wyraźną frustracją połączył do urządzenia swoją komórkę. Nie lubił tego robić, bo taki manewr zawsze pozostawiał ślady na urządzeniach.
- Myślałem, że wiesz jak to zrobić – wyszeptał blond włosy mężczyzna, wyglądając przez otwarte drzwi na korytarz. - Podobno mieliście plan. Miałem pomóc wam dostać się do środka, a reszta miała być bułką z masłem. Nawet nie wiesz jak musiałem się uprymitywić, by zdobyć ten głupi klucz. - Miałam, MAM plan! – przerwała mu Jee. - Przecież tu jesteśmy i pracujemy.
Chłopak ostentacyjnie udał, że mówi „wow” rozkładając ręce, by pokazać na cały gabinet.
- Za jakieś trzy minuty będzie tu strażnik, a my nawet nie złamaliśmy hasła. Haker od siedmiu boleści.
- Ej! – zawołał z uśmiechem brąz włosy, wychylając się zza ekranu. - Robię co mogę. Możemy się zamienić. - Zamknąć się ! – rozkazała Jee. - Matt uwijaj się, a ty Em pilnuj korytarza. - Przypomnij mi dlaczego zaryzykowałem swoje dobre imię i CZYSTĄ kartotekę, by wam pomóc? – zapytał retorycznie Em, stając za otwartymi drzwiami.
– Dobre imię?! – brąz włosy zaczął się śmiać, ale zamilkł, kiedy zauważył zwróconą w swoją stronę twarz Jee. Choć nie mógł jej widzieć, wyczuwał malującą się na niej dezaprobatę.
- Chciałeś pomóc przyjaciołom – powiedziała z naciskiem dziewczyna. -G… - Mam! – przerwał jej Matt. - Nie pytajcie o hasło, bo jest poniżej mojej godności, ale jestem. Myślicie, że umieścił test w dokumentach? - Na twoim miejscu sprawdziłbym dla pewności obrazy i wideo – rzucił z ironią Em, otrzymując kolejny cios w tył głowy, po czym Jee zatrzasnęła drzwi. - Pff … pewnie ma okres, drażliwa się zrobiła.
- Słyszałam!
Dziewczyna kiwają głową ze zrezygnowaniem podeszłą do hakera.
- Jak możesz się z nim przyjaźnić? - Mógłbym zapytać cię o to samo, ale cóż chyba lata praktyki – zaśmiał się.
- Masz coś? – Jee zmieniła temat. - Trochę nam się śpieszy.
Matt wystukał coś na klawiaturze, a ich oczom ukazał się nie tylko jutrzejszy, ale i każdy kolejny test do końca czerwca.
- Zgrywaj to! – rozkazała. - I wynośmy się stąd. - Się wie! – wtórował jej Matt z entuzjazmem wciskają klawisz enter.
Wtedy jakby aktywując jakiegoś rodzaju sekretne zabezpieczenie na korytarzu rozległ się dźwięk szybkich kroków, biegu. Matt spojrzał na Jee ze strachem na twarzy. Szybkim ruchem wyłączył komputer, schował telefon i obydwoje podbiegli do ściany obok drzwi, tak, że w razie, gdy ktoś je otworzy, by zajrzeć do środka, nie zauważy ich. O ile nie wjedzie do środka.
Z sercem na dłoni czekali, słysząc zbliżające się kroki. Wtedy usłyszeli znajomy głos.
- Dlatego tu jeszcze jesteście?! – dziewczęcy, wzburzony.
- Bo Matt uber haker nie potrafi złamać hasła – odpowiada jej znużony głos. - Ważniejsze pytanie, co ty tu robisz? Nie miałaś czasem stać na czatach? - Przecież stałam i dawałam was wyraźny sygnał, że czas się skończył – zaooponował kobiecy głos.
Jee otworzyła drzwi gabinetu i razem z Mattem dołączyli do reszty na korytarzu. Obcy głos należał do stojącej na czatach Yen. Miała długie blond włosy, okulary i jako jedyna z czwórki, była ubrana tak jakby nie popełniała właśnie przestępstwa i nie włamywała się do komputera nauczyciela, ale szła co najmniej do czterogwiazdkowej restauracji.
- Jaki sygnał? Umawialiśmy sygnał? – zapytała Jee, ale nim dziewczyna mogła udzielić odpowiedzi, wtrącił się Em.
- Nie umówiliście z nią sygnału? Czy jakieś 5 minut tematu nie mówiłaś, że twój plan jest doskonały? – uśmiechnął się sztucznie blondyn.
Jee nawet nie zareagowała na jego zaczepkę, wpatrując się hardo w Yen i czekając na wyjaśnienia.
- No robiła huhu – odpowiedziała.
Pozostali spojrzeli po sobie zmieszani.
- Co robiłaś? – zapytał Matt, choć nie do końca był pewien, czy chce znać odpowiedź.
- Udawałam sowę. Widziałam to w jakimś filmie.
Tym razem to dziewczyna zarobiła pacnięcie w potylicę.
- Idiotka! Jesteśmy na drugim piętrze w szczelnie zamkniętej szkole, naprawdę myślisz, że usłyszymy twoje marne próby naśladowania ptaka? – Jee prawie wrzasnęła jej w twarz.- Gdzie strażnik? - Tuż za mną – obwieściła.
Jak na zawołanie na końcu korytarza pojawił się snop światła wydobywający się z latarki. Czwórka spojrzała na siebie w panice. Każdy pomyślał o tym samym. Wpadli. Koniec.
- Ukryjcie się we wnęce, odwrócę jego uwagę – rzuciła Yen.
- Zwariowałaś? To był wspólny pomysł. Nie pozwolimy ci wziąć na siebie winy – zaoponowała Jee, ale jedno szarpnięcie za rękę przez Ema i razem z Mattem znaleźli się w zacienionej bardziej niż reszta korytarza wnęce, gdzie na ścianie wisiały dyplomy.
Yen odpięła dwa dodatkowe guziki swojej dopasowanej, czerwonej koszuli, sprawiając, że jej biust został bardziej wyeksponowany. Wzięła głęboki oddech, po czym rozpłakała się. Pozostali wytrzeszczyli oczy w zdumieniu.
Kiedy strażnik skręcił w korytarz, a światło oświetliło płaczącą dziewczynę w skąpym stroju natychmiast zapomniał o swojej funkcji. Podbiegł do niej pytając co się stało.
- Zgubiłam się. Zapomniałam po lekcjach swojej ulubionej szminki i chciałam ją odzyskać, ale szkoła po ciemku jest zupełnie inna – spojrzała na niego swoimi pełnymi łez oczyma.
Jee ukryła twarz w dłoniach, widząc, że Strażnik jej wierzy i obejmując pasie wyprowadza korytarzem z powrotem do wyjścia. Gdy zniknęli im z oczy, westchnęła.
- Mężczyźni.
Matt i Em bezradnie rozłożyli ręce.
- Wynośmy się stąd – powiedziała Jee, kierując się ku schodom, by zejść na parter, do łazienki i oknem wydostać się na zewnątrz.
Udało im się. Z jakiegoś powodu czuła jednak, że nie do końca wszystko jest tak jak powinno. Gdyby rozglądali się bardziej dokładnie, na pewno zauważyli by zawieszoną przy suficie małą, czarną kamerę, na której zapalało się i gasło czerwone światełko.
Starter: ???
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 25 Dołączyła: 26 Cze 2014 Posty: 1044
Wysłany: 2014-09-12, 18:01
Styl w 1 opowiadaniu mi się nie podoba. Pisane na takie śmiechowe, co właśnie dla mnie za fajne nie jest. Wolę napisane normalnie i jednocześnie z humorem.
A za to 2 się przyjemnie czytało, pomysł był, coś ciekawego i dlatego głosuję na nią.
Jedynka jest w sumie sympatyczna, ale autor chyba zbyt mocno postawił na, jak Mol wspomniała, "śmieszność" opowiadania. Żarty raczej oklepane. Co prawda lubię suchy humor, śmieszy mnie to, ale naprawdę - nie do przesady. Nie każde zdanie w tekście musi przyprawiać mnie o śmiech :<.
A ten, warto dodać, że autor ma bardzo charakterystyczny styl~.
Co do dwójki, to ten motyw jest strasznie powtarzalny, ale ogółem było dobrze, lekko napisane, co sprawiało, że opko czytało się naprawdę przyjemnie. To mój faworyt w tym miesiącu. Dobra praca c:.
Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 27 Dołączyła: 23 Cze 2014 Posty: 2228 Skąd: Stettin an der Oder
Wysłany: 2014-09-13, 19:34
Głosuję na opowiadanie numer DWA, ponieważ jedynka kuleje straszliwie, przestawienie postaci na początku wydaje mi się zbyteczne, a poza tym autor jest tak charakterystyczny i tak się wygaduje na Chatango, że nie mam na niego ochoty głosować, a innego wyboru nie mam.
_________________
"Ta myśl sprawiła, że chciałam się stąd ulotnić jeszcze prędzej. I najlepiej zastosować Domestos do mózgu" ~ Alliana, "Przygoda Alliany"
wizja dwóch bishowych braci do poke KP
Starter: Espurr
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Wiek: 29 Dołączył: 11 Sie 2014 Posty: 53 Skąd: Jarocin
Wysłany: 2014-09-13, 22:57
Wybieram dwójkę. Pierwsze opowiadanie jak dla mnie jest trochę chaotycznie napisane i czasami zdaję się że jest wymyślanę na siłę. Dwójka nie jest zła, nie do końca przypadła mi do gustu, nie mój klimat, lecz przyjemniej mi się ją czytało.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.