Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
#35 Lipiec - Najlepsze Opowiadanie
Autor Wiadomość
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2015-06-29, 10:25   #35 Lipiec - Najlepsze Opowiadanie


#35 Lipiec- Najlepsze Opowiadanie

Tematyka:
Dowolna
Napisy:
Dozwolone, oprócz nicku autora.
Termin zgłaszania prac:
9.07.2015 do godz. 18:00 na PW do Yuki.
Dodatkowe:
----

Prace muszą zostać wysłane na PW Yuki. Muszą być zrobione specjalnie na konkurs i wcześniej nie mogą być nigdzie pokazywane.
_________________
 
  :
     
REKLAMA 

Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2015-07-07, 20:56   

 
  :
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2015-07-07, 20:56   

Przedłużam czas przesyłania prac o tydzień. Do 14 Lipca, godziny 21:00.
_________________
 
  :
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2015-07-15, 21:21   

W tym miesiąc wygrywa Gall, bo jako jedyny przesłał opowiadanie. Yuhu.

Cytat:
Powrót do korzeni - Prolog


Barman pracujący w tawernie „Nora Taurigii” widział już wiele interesujących rzeczy podczas lat serwowania trunków, ale taką parę indywiduów oglądał prawdopodobnie pierwszy raz na oczy. Podobnie zresztą, jak reszta standardowych bywalców lokalu, którzy łypali na specyficznych przybyszy znad kufli i kieliszków z mieszaniną strachu, niechęci oraz ciekawości, odkąd ci weszli do lokalu, po czym zasiedli przy barze. Cóż, ze względu na swoje zajęcie, z tej perspektywy to właśnie barman mógł najlepiej się przyjrzeć niecodziennym, zwierzokształtnym klientom oraz ich ocenić. Na Flaurmandau zdecydowana większość mieszkańców to ludzie i mężczyzna wiedział, że długo nie zapomni tego dnia.
Jeden z nich był przeszło dwumetrowym, potężnie umięśnionym, psowatym mardaqiem o czerwonawej sierści i niebeskich oczach. Bez wątpienia czuł dumę z powodu swojej imponującej muskulatury, bo nosił wyłącznie proste, brązowe spodnie, a ramiona i pierś, nie licząc pasa, który przytrzymywał wiszącą na plecach pochwę z nielichej wielkości mieczem, miał odsłonięte. Mardaq wlewał w siebie w krótkim czasie pokaźne ilości alkoholu, a wprawiony przez lata obserwacji barman od razu stwierdził, że tenże klient stara się właśnie utopić swoje problemy. Zapewne było to coś ze standardowego wachlarza: kobieta, praca, życie.
Jego towarzysz był znacznie niższy od psoczłeka i chuderlawy, praktycznie same kości, a mimo to stanowił dla mężczyzny stojącego za barem jeszcze ciekawsze zjawisko. Siedząca przed nim istota o pysku ni to psim, ni to kocim oraz czarnym jak noc futrze, miała świecące, fioletowe tęczówki i takiej samej barwy klejnot lśniący na czole pomiędzy oczami. Klejnot nie stanowił bynajmniej fikuśnej ozdoby, on dosłownie wyrastał z czaski istoty, jak to czynią włosy, czy paznokcie. W dodatku długi, gruby ogon z kitą, który wił się za nim jak wąż, śmieszny akcent oraz dziwny ubiór, na który składała się niebieska marynarka oraz sięgająca kolan, rozcięta spódnica takiej samej barwy. Tak, zatakari byli jeszcze rzadszym widokiem w tej knajpie od madraqów. Ten nie pił za wiele, chociaż ruszał się co chwilę, jak gdyby miał robaki w tyłku, wykonując przerysowane, teatralne gesty i mielił ozorem, wypluwając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Zupełnie jakby wcześniej wchłonął dzban kawy. Zatakari starał się jakby swojego pijącego towarzysza pocieszyć.
*
Jednakże, właśnie czyszczący kufle barman nie wiedział, że mardaq nazywał się Ghuramha i przechodził właśnie coś na kształt depresji. Z zawodu najemnik, więc teoretycznie był wolny jak ptak, mógł robić co sobie chce, obierać dowolny cel. Mimo to co raz częściej czuł się jak pusta skorupa pozbawiona sensu istnienia, która próbuje się napełnić czymkolwiek. Alkohol, kobiety, bijatyki, ryzykowne misje, wszystko na próżno. Wszystko było chwilową radością, która zaraz przemijała sprawiając, że uczucie pustki stawało się jeszcze bardziej dokuczliwe. Nawet ekscytacja wywołana wczorajszym numerkiem przeminęła już. Zirytowany brakiem sensu w swym życiu, Ghuramha postanowił poszukać go dzisiaj na dnie butelki taniej whisky. Upojenie alkoholowe, a potem kac zajmą przynajmniej jego umysł na kilka dni, a jak potem dalej będzie pustka, znowu się ją zaleje w jakimś barze. Plan jednak nie był taki łatwy do realizacji.
Zatakarijski towarzysz Ghuramhy, próbował na wszelkie sposoby go odwieść od tego zamiaru. Zwał się Tzakaszar i potrafił gadać za trzech, myśleć, choć to paradoksalne, trzeźwo będąc pijanym oraz być bardziej upierdliwym od najbardziej bolesnego wrzoda na tyłku.
- Ghur, no wiesz ty co? – rzekł Tzakszar, przeciągając ostatnie słowo. - Przecie widzę wyraźnie, że nie sprawia ci radości takie picie, więc po co tak pić? Możemy przecie porobić coś innego, zabawić się, tak jak wczoraj. Przecież lubisz się bawić, nie?
- Tzak! Daj mi do kurwy nędzy już spokój! – warknął Ghuramha, wychylając kolejny kieliszek. – Dopiero co tu przylazłem i jeszcze nawet nie wypiłem jednej butelki, a ty jęczysz jakbyś był moją matką! Poza tym jaki sens ma robienie czegokolwiek? I tak wszystko przeistacza się w gówno.
- Ależ przyjacielu, ja tylko staram się ci pomóc – odparł z niewinnym uśmiechem zatakari. – Serce mi się kraja, gdy widzę, jak próbujesz się wykończysz – dodał, dotykając przyjacielsko dłonią potężne ramię towarzysza.
- Weź przestań! – mardaq szarpnął się. – Czy ty musisz się tak do mnie kleić? Poza tym to tylko whisky, dobra?
- Tylko whisky mówisz – powtórzył Tzakszar. - Widziałem już kilka osób którzy przez „tylko whisky, tylko wino, czy tylko piwo” zmienili się w kupę gówna, o którym wspominałeś. Też chcesz tak skończyć? No spójrz tylko na siebie, na sam twój widok niejeden twardziel sra w gacie i słusznie, bo możesz mu nieźle kości przetrącić. Nie jeden może ci zazdrościć ciała, siły i tego, że jeszcze zostało coś ci w głowie do myślenia. Ba! Jesteś, mardaqiem, rasą znaną z wielkiej dumy, a ty próbujesz tą dumę utopić w tym badziewiu. – zakończył wskazując na butelkę z miną, jakby patrzył na flaszką szczyn.
Ghuramha chciał coś odpowiedzieć ostro, ale zaraz sobie pomyślał, że zatakari jednak mądrze gada. Westchnął więc i tylko raz jeszcze napełnił kieliszek.
- Zapewne masz rację Tzak, ale co mam poradzić na to, że znudziło mi się takie życie? Wyniosłem się z domu, bo chciałem zaznać przygód, adrenaliny i sławy, ale marzenia umarły gdzieś po drodze. Teraz czuję się pusty, a wszystko co zrobię zadowala mnie tylko przez chwilę. Jaki sens ma przejmować się czymkolwiek? Co może mnie jeszcze spotkać poza tym, że jutro znowu wstanie świt i rozpocznie się kolejny beznadziejny dzień.
- W końcu powiedziałeś to otwarcie – zatakari uśmiechnął się szeroko. – że masz problem natury egzystencjalnej.
- Odwal się – burknął Ghuramha, planując wypić zawartość naczynia, ale nieoczekiwanie dłoń towarzysza go powstrzymała.
- Ghuramho, spójrz na mnie – rzekł Tzakaszar, wskakując na bar, co wywołało oburzenie barmana. Nie mając innego wyjścia mardaq usłuchał. – Myślę, że znam sposób na twoją dolegliwość – uśmiechnięty zatakari pociągnął go za policzek.
- Ciekawe jaki? I zleź stamtąd, bo nas wywalą stąd. – Ghuramha osobiście zdjął towarzysza z lady. – No? Słucham?
Zatakari pociągnął przyjaciela za ucho, aby ten zbliżył swoją głowę do jego.
- Więc słuchaj. Kiedy ja mam doła, tak jak teraz ty, a bywało już tak sporo razy odkąd zostałem powietrznym włóczęgą, nie przeczę, wtedy wracałem do korzeni – wyjaśnił Tzakaszar.
- Korzeni?
- To znaczy, że odwiedzałem miejsce swoich narodzin. Leciałem do domu, gdzie spędzałem trochę czasu z krewnymi, opowiadałem co widziałem i takie tam. Zawsze po tym czułem się wypoczęty, pełen sił i nadziei na to, że jutro przyniesie coś ciekawego. Kiedy ty byłeś ostatni raz w swojej ojczyźnie?
- Nie postawiłem tam swojej nogi odkąd się stamtąd wyniosłem. Zresztą jakoś nie jestem przekonany, żeby to miało pomóc, a poza tym moja rodzinna wyspa leży na takim wypizdowie, że w życiu nie znajdziemy lecącego tam statku.
Zatakari zacmokał, tak jak nauczyciel nad uczniem, który nie pamięta prostego równania.
- Oj ty, oj ty, oj mój Ghuramho. Widzę, że dalej się nie nauczyłeś. Ja jestem Tzakaszar Kolmcelam, potrafię załatwić transport w dowolne miejsce. Krążące opowieści mówią, że w dowolne miejsce na świecie, ale są one oczywiście trochę przesadzone. Niemniej sądzę, że twoja wyspa leży w mojej mocy. No dalej, zgódź się. Co ci szkodzi zresztą? Masz jakieś zobowiązania? Nie. Zalegasz gdzieś z kasą? Nie i nawet masz jakieś oszczędności. Czy masz co innego do roboty? Tu po raz kolejny pada odpowiedź: NIE!
Mardaq podrapał się po głowie, rozważając co zrobić. Podniósł niedokończoną butelkę whisky i przyjrzał się jej. Kiedy strapiony Tzakaszar uważał, że już przegrał, jego przyjaciel odstawił głośno oraz stanowczo naczynie. Zatakari miał świętą rację, uznał wojownik. Nie miał nic do stracenia, a domu nie widział od lat. Być może odwiedziny faktycznie mu pomogą znaleźć jakiś sens.
- Niech ci będzie Tzak, zgadzam się! – Powiedział z mocą.
- Kapitalnie! – zawołał zatakari, przytulając go. Tzakaszar był bardzo czułym zatakarim i nie postradał się z radości, słysząc prawdziwego Ghuramhę, a nie Ghuramhę pijaka i smutasa – Natychmiast się wszystkim zajmę. Jutro lecimy! – zawołał.
- Jutro? Tak szybko? – zdziwił się mardaq.
- No maksimum. Zresztą nie ma co zwlekać, bo byś mi się jeszcze rozmyślił – mówiąc to, towarzysz jeszcze raz pociągnął go za policzek.
Tzakaszar potrafił być nieźle irytujący z tymi swoimi bezprecedensowymi gestami i choć co jakiś czas Ghuramha starał mu się zwracać uwagę, to efektów nie było.
- To może jeszcze kielonek na uczczenie twego sukcesu? – zaproponował mu.
Zatakari podniósł palec i otworzył usta, chcąc się zgodzić, ale nagle się wstrzymał i roześmiał.
- Och ty cwania… - odezwał się, ale wtem przerwał mu głośny huk otwieranych drzwi.
Do tawerny weszło w tym momencie pięciu młodych, elegancko ubranych ludzi, każdy ze szpadą u boku, na których spojrzał absolutnie każdy przebywający w lokalu. Nie było wątpliwości, że pochodzą z arystokracji. Wyglądali ponadto nie dość, że na mocno wkurzonych, to jeszcze wiedzieli, że cel ich poszukiwań znajduje się właśnie tutaj.
- Pacz ty, znaleźli nas – Ghuramha uśmiechnął się na ten widok i niespecjalnie próbował się kryć, chociaż wiedział, że to ich tamta piątka szuka.
- Kurczę, jaśnie paniątko ma lepszy wywiad niż myślałem – rzekł z podziwem Tzakaszar, ale też był rozbawiony. – Sądziłem, że zejdzie im na to przynajmniej doba. Co robimy Ghur?
- A zaczekamy na rozwój wypadku. – odparł Ghuramha płacąc za wypity alkohol oraz dając solidny napiwek. Przyda im się niedługo, pomyślał.
Tymczasem grupa szlachetków zatarasowała drzwi, a najstarszy z nich, posiadacz ciemnych, wąskich, pieczołowicie zadbanych wąsików oraz nienagannej, ulizanej fryzury pełnił widać rolę przywódcy, bo to on wpierw ogarnął aroganckim spojrzeniem salę, po czym władczym głosem odezwał się.
- Słyszałem, że weszła tutaj dwójka kudłatych stworów, których obecność bruka nasze piękne miasto. Wskażcie mi ich natychmiast!
Cała tawerna najpierw zamilkła grobową ciszą, a potem wybuchła ogłuszającą salwą śmiechu.
- A goń się picusiu! – zawołał ktoś i wszyscy wrócili do poprzednich zajęć.
Młody szlachcic nie tego się widać spodziewał, bo wyglądał, jakby miał zaraz wyjść z siebie, tak poczerwieniał ze złości.
- Zaraz mu żyłka pęknie – zaśmiał się Ghuramha. – aż tak nie rzucamy się w oczy, że potrzebuje pomocy, aby nas wypatrzeć?
- Widzi nas doskonale, po prostu chciał nastawić resztę przeciwko nam, ale widać bardziej nie lubią tutaj szlachciców niż nieludzi. A że taki zły to mu się nie dziwę. W końcu mardaq spał z jego siostrą – odparł lekkim tonem Tzakaszar.
- I trzeba przyznać, że niezła była jak na człowieka – rzekł mardaq, mile wspominając poprzedni wieczór. - Pewnie jeszcze bardziej go rozzłościł fakt, że zatakari spał z jego drugą siostrą.
A zatakari słysząc to roześmiał się głośno.
- No właśnie, jestem zatakari, a my nie mamy potrzeby przespania się każdą osobą przeciwnej płci – wyjaśnił.
- To coś tam robił? – Zdziwił się Ghuramha.
- A słuchał muzyki, pił wino, grał w różne gry. Takie tam.
Ghuramha złapał się za głowę słysząc to. Wiedział, że jego przyjaciel to dziwadło, ale być sam na sam z kobietą i nie załatwić najważniejszego. Tymczasem szlachcice przestali próbować zyskać sobie sojuszników w innych ludziach, tylko podeszli prosto do dwójki kudłatych nieludzi, otaczając ich półkołem.
- Jesteś potworze! – zawołał wąsaty szlachcic, sięgając po szpadę. Barman chciał coś zaprotestować z tego powodu, ale zamilkł natychmiast, widząc rozognione spojrzenie szermierza – zapłacisz za zbrukanie czci mojej drogiej siostry swoimi bestialskimi rękami.
- Wiesz, o ile dobrze rozpoznałem emocje, twoja siostra nieźle się ze mną wczoraj bawiła – odparł kpiąco Ghuramha. – Wcale nie miała mi za złe zbrukania tej jej czci.
- Ejejej, musimy się tak od razu szlachtować? – wtrącił się Tzakaszar. – Może lepiej napijmy się i pogadajmy, jak cywilizowani?
- Zamknij mordę dziwolągu! Tobie też urżnę łeb! – warknął mężczyzna, celując ostrzem w klejnot na czole zatakari. – Od Juana, wiem, że też tam byłeś i dobierałeś się do Arnny!
Tzakaszar zaczął się śmiać, słysząc to.
- Kolejny ignorant, który nic nie wie o mojej razie. Ja nie tknąłem twojej drugiej siostry. Urządziliśmy sobie taki wieczorek towarzyski z muzyką oraz grami, a potem była bitwa na poduszki. A właśnie, Juan wspominał, że bawił się razem z nami i było bardzo miło?
Zdumienie tymi słowami, zaraz obiegło całą salę, a szlachcice bardzo się zmieszali. Szczególnie najmłodszy z nich. Ghuramha za to jeszcze raz złapał się za głowę i westchnął. Zastanawiał się jakim cudem spotkał i zaprzyjaźnił się z kimś takim.
- Juan o czym ten świrnięty stwór gada? – Wąsaty spytał chłopaka, który uśmiechął się głupkowato.
- No tak jakoś wyszło panie bracie… - zaczął się tłumaczyć.
- Milcz Juan! – huknął szlachcic. - Potem się z tobą policzę, a teraz zajmę się wami! – zwrócił się do dwójki przyjaciół. – Jakieś ostatnie słowo?
- No – mardaq wstał powoli, a szlachcice na ten widok trochę stracili morale i cofnęli się, pozostawiając swego brata sam na sam ze zwierzoczłekiem.
Mężczyzna był niższy od Ghuramhy o ponad głowę i dużo węższy, jeśli idzie o muskulaturę. Mimo to wyglądał na to, że gotowy jest walczyć.
- Jesteś idiotą, a twoja siostra cię nie cierpi. – mruknął Ghuramha.
Rozwścieczony szlachetka próbował w tym momencie zadać pchnięcie w znajdującą się przed nim szeroką pierś mardaqa, ale mimo swoich pokaźnych rozmiarów Ghuramha nadal był zwinny i szybki. Uniknął szpicu szpady, która wbiła się w ladę bary i wąsacz siłował się z jej wyciągnięciem. W tym momencie Ghuramha złapał go za fraki, wytarł nim bar, jak szmatą, strącając przy tym wszystkie kieliszki oraz butelki, po czym pchnął go, aż szlachetka przejechał przez całą długość lady i gruchną na ziemię, gdy blat się skończył. Zdarzenie to zadziałało jak zapałka przytknięta do benzyny. Nagle w całej tawernie zawrzało, zagotowało się i rozgorzała solidna bójka. Szkło, meble i ludzie latali po lokalu niczym podczas huraganu, a zdesperowany barman poleciał na zapleczę wzywać policję. Tymczasem na mardaqa i zatakari rzuciła się pozostała czwórka braci, bo krzywda jednego z nich przywróciła im odwagę. Tzakaszar, który dotąd nawet nie wstał ze stołka, nagle wspiął się na niego i skoczył jak sprężyna na jednego z ludzi, powalając go, po czym przetoczył się, przechodząc do walki z kolejnym. Ghuramha nie bawił się w takie sztuczki. Zdał się na własną siłę i zwyczajnie okładał swoich przeciwników, z których jeden poleciał na stół, drugiego wciągnęła ciżba walczących. Dwójka przyjaciół nie czekając aż się szlachcice pozbierają, zaczęła torować sobie drogę do tylnego wyjścia, piorąc każdego kto się napatoczył. Parę minut, siniaków oraz otarć później, przedarli się do celu. Dotarli do drzwi w samą porę, bo właśnie do środka wpadł duży oddział policji, która kilkoma ostrzegawczymi strzałami w mig uciszyła rozróbę. Jednakże Ghuramha i Tzakaszar zdołali się już wtedy wymknąć z „Nory Taurigii” i ukryć w ciemnym zaułku z dala od tawerny. Nikt ich nie ścigał, więc mogli tam odetchnąć.
- Świetna zabawa – zawołał zgrzany mardaq z zadowoloną miną. – Zresztą jak zawsze. Mówiłem ci, że jak na takie chuchro nieźle się bijesz?
- Mówiłeś – sapnął zmachany zatakari, siadając na jakiejś skrzynce.
- No to co teraz, Tzak?
- Idź gdzieś przenocować i naprawdę proszę cię byś siedział cicho – przestrzegł do Tzakaszar. - Ten szlachetka jak tylko się ocknie i wylezie z aresztu, zacznie kombinować. Ja tymczasem zajmę się transportem. Bądź rano w porcie i nie zapij nigdzie po drodze. Nie mam zamiaru szukać cię po rynsztokach – dodał cynicznym tonem, krzyżując ręce na piersi.
Już zdarzały się takie sytuacje, ale Ghuramha nie w głowie miał teraz picie. Po bójce całkiem zapalił się do pomysłu odwiedzenia rodzinnych stron. Zaczęło go nawet ciekawić, co się tam w międzyczasie działo.
- Będę siedział cichutko, jak mysz pod miotłą. To do jutra – rzekł mardaq, wybiegając z zaułka w ciemną noc.
Tzakaszar jeszcze chwilę zbierał oddech, ale wkrótce też wyruszył, na poszukiwanie radiostacji, co by skontaktować się z kim trzeba.
*
O świcie Tzakaszar czekał już spakowany w aeroporcie, oglądając kręcące się tutaj tłumy ludzi oraz śmigające po niebie aerostatki rozmaitej wielkości. Ghuramha spóźniał się i zniecierpliwiony zatakari miał zła przeczucia. Minę miał niezwykle poważną, bo bał się, że przyjaciel zachował się jak skończony dureń. W końcu jednak mardaq pojawił się z torbą na ramieniu, w którą zawsze pakował swoje rzeczy. Posiadał ich śmiesznie mało w porównaniu do bagaży Tzakaszar. Tylko czemu on szedł tak śpiesznym krokiem?
- Gdzieś ty był? – zapytał Ghuramhę, przyskakując do niego. – Ja tu się martwię!
- A żegnałem się z taką jedną panną – odparł mardaq z szelmowskim uśmiechem.
- Nie. Tylko nie mów, że polazłeś znów do tej rezydencji? – zatakari aż złapał się za głowę. - Bogowie ty jesteś taki… taki niewyżyty. I zapewne twoje szybkie kroki oznaczają, że jej bracia cię gonią?
- I tym razem nie są sami. Chyba zatrudnili najbardziej rosłych osiłków w mieście. Jeden z tych ludzi jest nawet wyższy ode mnie – wyjaśnił Ghuramha, który wyglądał na całkiem poruszonego, że znalazł się taki człowiek.
- Dobra, nieważne. Chodź za mną – mruknął Tzakaszar i poprowadził ich na jedno z mniejszych lądowisk.
Znajdował się tam mały, latający statek, ale dość ładowny i nieźle uzbrojony. Maszyna idealna dla wojska, piratów, albo przemytników.
- W ciągu jednej nocy załatwiłeś statek? Gdzie nim dolecimy? – pytał Ghuramha, gdy czekali aż otworzy się klapa.
- Jak to gdzie? Oczywiście do celu – rzekł z uśmiechem Tzakaszar.
- Co celu? Nie ma przesiadek? – Zdziwił się mardaq.
Zatakari zaprzeczył ruchem głowy.
- Tzak twoja legenda jest zaiste prawdziwa – rzekł z podziwem do przyjaciela.
- Aj tam – towarzysz machnął ręką, jakby to było nic. – Po prostu moi znajomi przemytnicy mają coś do zrobienia w okolicy twojej wyspy i poprosiłem ich o podwózkę. Dużo nam nie policzą. Ale teraz dość gadania. Wsiadaj. Już ich słychać. – zauważył.
- Ja ich nawet czuję – dodał Ghuramha, zaciągając się powietrzem, gdy szli w stronę statku.
Gdy po chwili na lądowiska wpadła grupa jakiś trzydziestu uzbrojonych ludzi, statek uruchamiał swoje silniki. Dwaj przyjaciele pomachali do wąsatego szlachcica, aby go troszkę podirytować. Facet wyglądał na jeszcze bardziej wściekłego niż wczoraj. Coś wrzeszczał i rzucał czym popadnie, ale widać zatrzymanie statku leżało poza jego mocą. Wkrótce też okręcik opuścił aeroport, a potem wyspa Flaurmandau została za nimi, niknąć w pustce Oceanu Chmur. Następny cel, ojczyzna Ghuramhy.


1 miejsce - Jajo dowolnego pokemona + dowolne EM + 5.000$ + 3x Heart Scale + 5 RC
_________________
 
  :
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.