Na Twoje pytanie dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Widocznie nie chciała Ci na to odpowiadać nawet wymijająco. Cóż, może kiedyś będzie Ci dane się tego dowiedzieć.
Co do Annabelle to dziewczyna w sumie sprawiała wrażenie, jakby funkcję Twojego dożywotniego fryzjera brała na poważnie. Miałaś naprawdę wielkie szczęście, że po tych przeżyciach trafiłaś właśnie do takich ludzi. Z resztą kto wie? Może reszta Twojej lisy znajomych będzie równie sympatyczna i pomocna? Nawet, jeśli w grę wchodzi spacerek w śnieżycy po brązową kosteczkę lodu.
Keith przyjął ze spokojem fakt, że tym razem priorytetem będzie Teddiursa. Pewnie utożsamiał się z nowym, być może tymczasowym lokatorem. W końcu jemu też było dane dobitnie poznać warunki panujące na zewnątrz.
Sophie wyciągnęła ręce po misia, by Cię chwilowo uwolnić.
- Vincent jest w swoim pokoju, pójdziesz po niego? – Rzuciła. - A ja znajdę jakiś koc.
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-06-18, 01:02
Nadal byłam roztrzęsiona, jeszcze nie do końca uspokoiłam się od chwili, kiedy zobaczyłam panią misiową, upuszczającą swoje dziecko. Może dlatego denerwował mnie ten spokój, z jakim działała Sophie? Ale zarazem zdawałam sobie sprawę z tego, że to ona wiedziała, co powinnyśmy w tym przypadku robić. A więc, nie tracąc zbyt wiele czasu, szybkim krokiem ruszyłam w stronę pokoju Vincenta, mając nadzieję, że przypadkiem się nie zgubię, albo coś takiego.
Załomotałam w drzwi, mając nadzieję, że ten jeszcze nie śpi, po czym bez dalszej zapowiedzi naparłam na klamkę.
-Mamy problem! - Rzuciłam prosto z mostu, potrząsając nim, jeśli już znalazł się na łóżku. - Mamy zamarzniętego pokemona, znalazłyśmy go z Sophie. Mógłbyś mi... nam pomóc? - Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, nie czekając dłużej, ujęłam za nadgarstek i spróbowałam pociągnąć w odpowiednim celu. Cholera, co tu dużo mówić. Los Teddiego nie był mi obojętny, wręcz przeciwnie. I po prostu nie mogłam znieść samej myśli o stracie czasu, w końcu jesteśmy potrzebni!
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Sophie raczej sprawiała wrażenie osoby, która potrafi zachować zimną krew. Przynajmniej kiedy potrzeba. Prawdopodobnie nawet Vincent jej w tym nie dorównywał.
Podeszłaś, a właściwie podbiegłaś do drzwi. Zanim w nie zapukałaś, usłyszałaś niedokładnie krótki fragment rozmowy – coś o trójce i zbliżającym się terminie. Nie bardzo jednak Cię to interesowało, prawda? Ktoś czekał na Twoją pomoc.
Weszłaś do środka i pierwsze, co zobaczyłaś to lekko wyrzeźbiona, naga klatka piersiowa. Dopiero później Twój wzrok wyłapał nieco zmieszaną minę Vincenta. Siedział na łóżku w samych spodniach z przyłożoną do ucha komórką.
- Później zadzwonię. – Zakończył swoją rozmowę, w której mu przerwałaś, ale w końcu miałaś ku temu świetny powód! Vinnie nawet nie miał Ci tego za złe, bo uśmiechnął się w Twoją stronę. – Dobrze ci w niej. Powinnaś częściej zakładać moje ubrania. – Zażartował widząc Cię w nieco za dużej kurtce i wstał z łóżka. – Mówisz o Natu? Jego stan nie był tak zły, jak się wydaje. Wyglądał ostatnio całkiem nieźle.
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-06-20, 01:47
Oh, czyżbym go naszła w złej chwili? Zresztą, to bez znaczenia! Czy Vinnie tego chce, czy nie chcę, będzie musiał się oderwać od telefonu. Swoją drogą, to zaskakujące, na takim zadupiu zasięg?! Nie żeby mnie to specjalnie interesowało. W tej chwili miałam ważniejsze sprawy.
-Chodź, chodź! - Ponagliłam go, widząc jak ten nadal próbuje mnie zagadać, chociaż, no, okej, to o kurtce było urocze, zarumieniłam się. Ale pogadamy potem! Ciekawiło mnie, o czym on tak właściwie rozmawia. Zapisałam sobie w pamięci, żeby czym prędzej go o to wypytać, jak tylko skończy się zajście z miśkiem.
-Nie! Znalazłam... znalazłyśmy z Sophie małego misia. Spadł w śnieg, nie wygląda to najlepiej. - Cholera, właśnie odkryłam swoją kolejną cechę, której wcześniej nie potrafiłam u siebie zauważyć. Zawsze, gdy komuś bezbronnemu dzieje się coś złego, tracę głowę i zaczynam panikować. Paskudna cecha, z miejsca stwierdziłam, że jej nie cierpię. Przecież muszę być silna, jeśli chcę uratować Arsena. I uciec przed tymi z ośrodka. Przecież nie mogę cały czas polegać na Vinniem i całej reszcie.
-Wiesz, jak sobie radzić z tym? Chcę pomóc. - Natychmiast postanowiłam.
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Mężczyzna szybko przeanalizował Twoje słowa w drodze do kuchni, gdzie tak nieubłaganie go ciągnęłaś. Nie mógł nawet założyć żadnej koszuli, ale wyglądało na to, że to mu specjalnie nie przeszkadzało. Czuł się wyjątkowo swobodnie jak na kogoś półnagiego.
- Misia? W śniegu? – Wyłapał najpotrzebniejsze informacje. Trzeba przyznać, że określenie „miś” zabierało nieco powagi całej sytuacji. Miało podobną moc, co „żelki” czy „bąbelek”. W każdym razie Vincent nie zamierzał zignorować sprawy, szczególnie wtedy, gdy zobaczył owiniętego w koc malucha w ramionach Sophie. Niedługo jednak go oglądał. Wziął go w ręce i momentalnie zmarszczył brwi dając do zrozumienia, że sytuacja jest poważna.
- Nie wiecie, jak długo przebywał na zewnątrz, prawda? – Zapytał nie spuszczając oczu z Pokemona, który oddychał powoli przez uchylony leciutko pyszczek. Sophie na pytanie pokiwała tylko głową.
Vinnie spojrzał na Ciebie, jakby przepraszającym wzrokiem. – Wybacz, Sonii. Nie możemy wiele dla niego zrobić. W tym przypadku nie wystarczy tylko podać mu czegoś ciepłego do picia… - Wręczył Ci maleństwo. – Ta noc będzie decydująca. Musi przebywać w cieple. – Wskazał ruchem głowy na największy pokój, gdzie leżała Annabelle. Mogłaś już określić, że to właśnie to pomieszczenie było najbardziej uszczelnione. – Poszukam grubszego koca.
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-06-22, 20:47
A to, przepraszam, jak inaczej miałam nazwać tą miniaturkę? Niedźwiedziem? No bez przesady. Nie zasługiwał na więcej, aniżeli miś właśnie. Albo niedźwiadek. Słysząc pytanie, pośpieszyłam z pomocą.
-To... nie mogło być długo. Kilka minut? - Jednego byłam pewna. Niby był mi Teddiursa absolutnie obojętny, jednakże mimo to czułam, że nie pójdę spać, póki ten nie poczuje się dobrze, będę przy nim czuwać, o! W jakiś sposób czułam się wszak za niego odpowiedzialna, skoro to ja go znalazłam. W końcu nie mogę wszystkiego cały czas zwalać na moich przyjaciół(Huh, chyba po raz pierwszy odważyłam się ich w ten sposób nazwać, czy mi się wydaje?). Czekając na Vincenta, który poszedł szukać odpowiedniego nakrycia, ja ruszyłam z Teddiursą na miejsce, w którym ten miał się przespać. Kiedy tylko chłopak wrócił, odezwałam się.
-D-dzięki... Chyba zostanę tutaj z nim. Nie chcesz też...? - Nie wiem, skąd wynikła ta propozycja. Ot, po prostu, doszłam do wniosku, że lubię spędzać czas z Vincentem. Podobnie jak z Anną lub Sophie, ale to też nie to samo. Miło by było, gdyby postanowił przez chwilę dotrzymać mi towarzystwa. Jeszcze się tu zanudzę na śmierć! Heh.
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Mężczyzna również wyglądał na zmartwionego stanem MISIA. Bez żadnego wahania odpowiedział Ci na Twoje pytanie.
- Oczywiście, że zostanę. - Uśmiechnął się po tym nieco zakłopotany. – Ale coś na siebie zarzucę, bo zaraz sam zmarznę. – Pokazał kciukiem kierunek, w którym były drzwi do jego pokoju. Wygląda na to, że tylko Sophie mogła wytrzymać w tym domu (o ile tak można było nazwać ten budynek) nie ubrana tak, jak należy.
Siedziałaś na łóżku z Teddiursą zawiniętą w puchaty, niezwykle przyjemny w dotyku kocyk. Po prawej stronie pokoju wciąż spała Annabelle na nieco mniej wygodnym łóżku. Nie do końca jej to widocznie przeszkadzało, bo do tej pory nic przecież nie było w stanie jej obudzić.
Drzwi do pokoju Vincenta ponownie się otworzyły i stanął w nich nie kto inny, jak gospodarz. Tym razem w ciemnej bluzce na długi rękaw, wykonanej prawdopodobnie z wciąż zbyt cienkiego materiału, jak na Twoje oko. Cóż… Było to lepsze od chodzenia w negliżu, chociaż trzeba przyznać, że miał się czym chwalić. Zanim do Ciebie podszedł, zatrzymała go Sophie, która tylko wymieniła z Tobą spojrzenia i kiwnęła głową, chcąc dać Tobie i miśkowi widocznie jakieś wsparcie. Rzuciła coś do szatyna, czego nie rozszyfrowałaś, a on przytaknął w odpowiedzi. Mogłaś się domyślić, że chodziło o wstęp do jego pokoju, bo tam właśnie skierowała się Sophie.
Vincent usiadł obok Ciebie i westchnął głęboko. Spojrzał na misia, który cichutko mruczał co chwilę i próbował jak najbardziej wtulić w materiał. Wyciągnął dłoń, żeby delikatnie go pogłaskać.
- Będzie dobrze… - Powiedział, chociaż z tonu tego głosu mogłaś wyczytać, że nie jest tego do końca pewny. Mijały minuty, godziny… Nie potrzebowaliście nawet nawiązywać tematu. Oboje przejmowaliście się najbardziej Teddiursą i wasze myśli nie mogły być na długo od niego odciągnięte.
Z kolejnymi chwilami, czułaś coraz większe zmęczenie. Zdecydowanie nie pomagał fakt, że Vincent okrył się ciepłym kocykiem. To tylko dodało dotykowych kilogramów Twoim ciężkim powiekom. Oczywiście wspomniał o tym niejednokrotnie, byś poszła spać. Ty jednak zadecydowałaś, że nie stanie się to, póki nie zobaczysz poprawy u uratowanego stworzonka. Cóż… Organizm nie był ku temu przychylny. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zasnęłaś.
- A co tu się dzieje? – Obudził Ci przestraszony głos, który już dobrze znałaś. Annabelle stała gdzieś nieopodal łóżka. Leżałaś otulona dwoma, ciepłymi kocami. Nie wiedziałaś o co jej chodzi, póki nie otworzyłaś oczu. Przed sobą, wyjątkowo blisko zobaczyłaś twarz Vinniego. Zmierzwione, roztrzepane bardziej, niż zawsze włosy, uchylone lekko usta, zamknięte oczy. Spał obok obejmując Cię ramieniem. A między Wami miejsce dla Teddiursy, które zajął Keith. Misiek na chwilę obecną znikł z Twojego pola widzenia.
Z pewnym smutkiem pożegnałam seksowny, Vincentowy brzuch. Cóż, muszę przyznać, że Arsene, ani nikt, kogo wcześniej poznałam, nie utrzymywał się w... tak dobrej formie, jak ten chłopak, albo Sophie.
-Jesteś pewien, że to ci wystarczy? - Zapytałam, wskazując na bluzkę. Cóż, zawsze mogliśmy się jakoś podzielić. To znaczy, nadal miałam na sobie jego kurtkę, prawda? W zasadzie mógł ją ode mnie wziąć, kiedy tylko chciał. Na znak tego zrzuciłam ją siebie do połowy, rzucając w stronę faceta pytające spojrzenie.
Godziny mijały w absolutnej ciszy, kiedy dobraliśmy się już do koca, raczej kurtka straciła swoje zastosowanie.
Nie mogłam też znowu zostawić całej roboty Vincentowi! Że niby on miałby tu czuwać, kiedy ja bym smacznie spała? No nie, nie ma mowy, sorry, właśnie tego chciałam uniknąć, przychodząc tu. Ostatecznie i tak się nie udało, osoba przyzwyczajona do spania po dokładnie osiem godzin dziennie zwyczajnie nie mogła wytrzymać ani chwili dłużej. Jeszcze przez chwilę przyglądałam się mężczyźnie spod zmrużonych powiek, co jakiś czas przekierowując wzrok na Teddiursę.
Otworzyłam oczy, kiedy tylko usłyszałam ów głos. Gdyby nie koce, prawdopodobnie w ciągu krótkiej chwili zerwałabym się na równe nogi. I... było jeszcze coś. Ręka. Silna, obejmująca mnie ręka. Powoli zaczęłam się gotować, czerwienieć. Sama nie wiedziałam, co powinnam w tej sytuacji zrobić, a więc po prostu powiedziałam.
-Uh... Vinnie? - Dam głowę, że w tej chwili zaczynało ze mnie parować. Wraz z chwilą, kiedy odzyskiwałam przytomność, zaczęło też do mnie dochodzić, że Annabelle stała w zasadzie tuż obok. Przypomniałam sobie jej słowa: kochała Vincenta. I... pewnie musiała czuć się w tej chwili cholernie paskudnie.
-To nie tak... został ze mną, przypilnować NIEDŹWIEDZIA, którego znaleźliśmy wczoraj, był w strasznym stanie...! Zasnęłam i... nie wiem, co się stało. - Mówiłam, gramoląc się z łóżka. W sumie, w istocie nie wiedziałam, ale raczej nic złego się nie stało?
_________________
Idzie szarość, ciągle przypomina mi
Że kiedyś chciałem coś, a już tego nie trzeba mi
Ciągle mało, coraz więcej mniej
Twego ciała coraz bardziej nie trzeba mi
Więc idź tam, gdzie chcesz, nie mówiąc nic
I wróć, kiedy przyjdzie czas
Może to tylko kilka dni
Niewątpliwie… Miałaś kłopoty. Jasna cera Annabelle zabarwiła się na buraczkowy kolor. Chyba nie do końca Ci wierzyła. Z resztą… Nie widziała tu żadnego miśka, o którym mówiłaś. Zmarszczyła lekko brwi. Mogłaś być pewna, że ten wzrok mówił „jesteś moją rywalką” albo „od dziś sama sobie układasz włosy”.
- Nie wiesz, co się stało? – Jęknęła, lekko spanikowana. Dla niej to brzmiało mniej więcej tak, jakby coś mogło się między Wami wydarzyć. Jej myśli podsuwały kilka scenariuszy tego, że w tym łóżku do czegoś doszło.
Czymże jednak była złość Annabelle, w porównaniu do świadomości, że spał obok Ciebie sam Viennie? To chyba była jedna z najbezpieczniejszych nocy, jakie mogłaś przeżyć poza instytutem. Mężczyzna przez chwilę nie dawał znaku życia. Prawdę mówiąc nie chciało mu się jeszcze otwierać oczu i wstawać z wygodnego posłania przy Tobie.
W końcu uchylił lekko powieki, patrząc na Ciebie swoimi bursztynowymi oczami. Uśmiechnął się, jakby mimowolnie.
- Przepraszam. – Powiedział, przed czym zwilżył usta językiem i wstał do pozycji siedzącej. Wyglądał na lekko zakłopotanego. – Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. – Przyznał się. Jego wzrok szybko wyłapał zdenerwowaną minę Annabelle.
- No cześć, maluchu. Czujesz się już lepiej? – Zapytał z ciepłym uśmiechem wyraźnie ożywiony. Annabelle jednak spuściła z niego wzrok, odwróciła się na pięcie i poszła w długą. Vinnie w odpowiedzi wymienił z Tobą zdziwione spojrzenie, ale nie wydawał się tym poruszony.
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-07-02, 02:29
Jeszcze przez chwilę patrzyłam na Annabelle. Kurde, jak bardzo ta dziewczyna musiała to przeżywać? Coraz bardziej robiło mi się jej żal. I kiedy widziałam, jak chłopak otwiera leniwie oczy, patrzy na nią, po czym... tak perfidnie olewa. Nożesz... co on ma w głowie?! Nie miałam czasu nawet zwrócić uwagi na Teddiursę, który w międzyczasie znowu pojawił się na horyzoncie. Wyprostowałam się i rzuciłam nienawistne spojrzenie w stronę Vincenta. Chyba po raz pierwszy byłam na niego tak naprawdę zła. To znaczy, jasne, to nie była tak do końca jego wina, to znaczy, była, ale na pewno nie zrobił tego świadomie, tylko... no kurde, czasami powinien po prostu trzymać gębę na kłódkę!
-Vincent... idioto! - Krzyknęłam i powtórzyłam to, co zrobiła dziewczyna. Obrót i do drzwi, biegnąc tuż za uciekającą Anną. Kiedy tylko obie znalazłyśmy się za drzwiami, złapałam ją za ramię. Musi być teraz zła tak samo na mnie, co na Vinniego, ale ktoś musi jej przemówić do rozsądku, albo przynajmniej udobruchać.
-Hej... czekaj! Mówiłam prawdę! Sophie to potwierdzi. J-ja nie wiem, dlaczego... się przytuliliśmy. Spałam! Zresztą, do niczego więcej nie doszło. Znasz swojego brata, tak? On by mnie w ten sposób nie wykorzystał. - Zaczęłam się tłumaczyć, po czym przerwałam, nadal lekko zarumieniona. - Bij. Jeśli ci to pomoże. - Stwierdziłam nagle, zaciskając usta, gotowa na uderzenie.
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Vinnie wyglądał na naprawdę zdezorientowanego Twoimi słowami. Widocznie nie do końca trafiało do niego to, co właśnie się stało. A może nie chciał wiedzieć? Westchnął tylko głęboko i odprowadził Cię wzrokiem do drzwi, za którymi zniknął Twój cel.
Annabelle ustała w półkroku, kiedy złapałaś ją za ramię. Nie próbowała się wyrwać, ale też nie spojrzała na Ciebie. Chyba nie poświęcała Twoim słowom wystarczającej uwagi. Na koniec zacisnęła mocno swoje małe piąstki i wyglądało na to, że naprawdę się zastanawia nad Twoją propozycją. Ale…
- Bratem? – Wyłapała nagle i w końcu posłała Ci dość chłodne spojrzenie. – Vinnie nie jest moim bratem, nie jesteśmy spokrewnieni… - Zerknęła nieco podejrzliwie. – Powiedział, że jesteśmy? – Zakryła usta dłonią. – Może jesteśmy, nie wiem! Jęknęła. – W końcu nie znałam swoich rodziców tak dobrze. - Tym razem to ona złapała Cię za ramię, lekko spanikowana. Nagle cała złość z niej uleciała. – Myślisz, że jesteśmy?
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-07-06, 02:16
Prawdę mówiąc, sama nie rozumiem, dlaczego powiedziałam coś równie głupiego. W końcu gdyby byli rodzeństwem, jak Annabelle miałaby darzyć Vincenta miłością... tego typu? No coś się tu kupy nie trzymało. Jeszcze przez chwilę próbowałam zrozumieć, skąd się wzięło to zdziwienie, aż w końcu nastąpiła chwila olśnienia.
-Och, znaczy się... nie do końca o to mi chodziło. Jesteście dla siebie prawie jak rodzeństwo, więc powinniście się tak traktować, prawda? Rodzeństwu się ufa. Nie robiliśmy z Vincentem nic, o czym teraz prawdopodobnie myślisz. - Postanowiła mówić czystą prawdę, nawet wtedy, kiedy udało jej się dziewczynę udobruchać. Przytuliłam ją.
-Ja... ja też nie mam nikogo, rodzeństwa, rodziców. Wiem jak to zabrzmi, ale wydaje mi się, że to nie ma większego znaczenia – zresztą, on sam tego nie wie. Vincent traktuje ciebie i Sophie jak siostry, jestem tego pewna. Dlaczego to ci nie wystarcza? Masz kogoś, kto o ciebie zadba. - Zaczęłam się denerwować, ale z czasem ochłonęłam. Postanowiłem trzymać się tej bardziej realnej wersji. Mówiłam ciągle, cały czas w nią wtulona. Czy ta przemowa coś zdziała? No, pozostało mieć nadzieję. - Poza tym, gdyby faktycznie tak było, dlaczego nie miałby wam o tym powiedzieć? - Zapytałam się, już nieco spokojniejsza, lustrując ją wzrokiem. Wyglądała, jakby coś jej w tym wszystkim nie pasowało.
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Annabelle wypuściła powietrze z wielką ulgą. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymuje oddech. I nagle… Poczuła Twój dotyk. Nie wyrywała się, a z każdym Twoim kolejnym słowem, mogłaś poczuć jak mocniej oddaje Ci uścisk.
- Oczywiście, że mi wystarcza. – Odpowiedziała, na tyle płaczliwym tonem, że Sonni śmiało mogła się niedługo przygotować na wybuch emocji. – Dlatego Vinnie nic nie wie. – Uśmiechnęła się smutno w Twoją stronę. – Wystarczy mi tak, jak jest, chociaż kiedy zobaczyłam… - Przerwała nagle i spojrzała Ci w oczy. – Zakochałaś się w nim? – Zapytała spokojnym, niepasującym do niej tonem.
Starter: Espeon
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 30 Cze 2014 Posty: 206 Skąd: Opole
Wysłany: 2015-07-08, 00:32
Oh. Sama nie wiedziałam, jak powinnam jej odpowiedzieć. Bo... kocham go, prawda? W zasadzie to sama nie wiem. Przecież znamy się tak krótko! I prawie nic o nim nie wiem, lecz było w chłopaku coś takiego, co przyciągało, sprawiało, że stawał się w moich oczach o wiele bardziej wyjątkowy, niż zapewne był naprawdę – bo przecież nie ma ludzi idealnych, nawet jeśli on sprawiał on takie wrażenie. Wiedziałam też, że nie mogłam okłamać Anny.
-Nie wiem. - Powiedziałam wreszcie, właściwie zgodnie z prawdą. - Okej, jest niesamowity. Wszyscy jesteście, ale... chyba nie czuję do niego niczego więcej. Zresztą, sama nie jestem tego pewna, nie chciałabym cię okłamywać. - Przerwałam na chwilę. - Masz farta, cholernego farta. - Stwierdziłam, dalej w nią wtulona. Nie dałam jej jednak odpowiedzieć.
-N-nie powinnam tego mówić, tego wcześniej. Nie powinno ci to wystarczyć, jeśli... jeśli go kochasz, to powinnaś o to walczyć. - Wcale nie wiedziałam, czy tak powinno być, ale tak zawsze mówiły książki i pewna miła, starsza pani, która dbała o czystość w ośrodku. A przecież babcia nigdy się nie myliła! Odsapnęłam. - A poza tym, pewnie się zdziwił, kiedy tak wybiegłam z pokoju. Chyba powinnam wrócić i go przeprosić. - Uśmiechnęłam się do Anny, wracając do chłopaka, który, miałam nadzieję, nadal czekał w tym samym miejscu. Kurde. Czułam się trochę jak starsza siostra, w stosunku do tej dziewczyny. Nie powiem, pasowała mi ta rola, przywiązałam się do całej trójki: szkoda więc, że lada chwile będę musiała ich opuścić...
_________________
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backsides
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight
Gdyby stała teraz przed Tobą, zamiast wtulona w Twoje ubranie, zobaczyłabyś smutne, zaciekawione i przede wszystkim zniecierpliwione spojrzenie. Na szczęście wystarczyło Ci dawki presji nawet bez tego. Nie miałaś wyjścia – odpowiedziałaś i po krótkiej chwili wahania poczułaś, że Annabelle wtula się w Ciebie troszeczkę mocniej. Z jej strony nastała też cisza, którą przerwała dopiero, kiedy skończyłaś całą swoją kwestię.
Odsunęła się do Ciebie i wzięła głębszy oddech. – Nie wiesz? To brzmi, jakbyś nigdy nie była zakochana, wiesz? Kiedy kogoś kochasz to wystarczy, żeby obok był. Nie potrzeba mi więcej ale...– Nie dokończyła i uśmiechnęła się. - Wiesz? Kiedy już będziesz pewna… Powiedz mi, w porządku? Bo do tej pory nie musiałam nawet myśleć o walce. Sophie raczej nie jest zainteresowana... - Przerwała na chwilę. - Nikim. Chcę wiedzieć, kiedy… Zostaniemy rywalkami. – Uśmiech, który wciąż trzymał się na jej twarzy był nieco smutny, ale Annabelle nie dała Ci długo rozszyfrowywać, co się pod nim kryło. Kiwnęła tylko głową i skierowała się w przeciwną stronę.
Kiedy uchyliłaś drzwi, zobaczyłaś Vincenta, który nieopodal ustał w półkroku. Widocznie chciał sprawdzić, co się z Wami dzieje.
- Konflikt załagodzony? – Zapytał. - Bo jest kolejny problem. Nie mogę znaleźć miśka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.