Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-07-30, 21:03
Duch z radości aż wywinął piruet w powietrzu. Zaraz też zaczął kolejny słowotok, tym razem wychwalający twoją osobę. Wygląda na to, że ten osobnik nie miał równo pod sufitem. Kolejny dowód, że samotność nie służy. W końcu, głośnym chrząknięciem, sprawiłeś, że Haunter się przymknął i jakby przypomniał co właściwie macie robić.
- Ależ naturalnie, w końcu o to chodzi prawda?- odparł, dalej szczerząc się radośnie.
- Jeśli chcesz możesz zaczynać- dodał, odlatując kawałek w tył.
Hm, właściwie to nawet mieliście tu całkiem przyjemny teren. Równy, niezbyt zarośnięty... W każdym razie bez jakichś osobliwości, których nie dałoby się wypatrzyć gołym okiem.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 1144
Ja cię kręcę, ileż ten Haunter gada! Aż mi uszy zaczęły więdnąc! Wygląda na to, że mu trochę odbiło, ale w sumie to pokeduch, a one ogólnie są szurnięte. W każdym razie mieliśmy walczyć tutaj i mój przeciwnik zajął już miejsce oraz pozwolił mi atakować jako pierwszemu. Okolica nieciekawa, nie dawała raczej sposobności, aby się schować, więc zwyczajnie muszę przeciwnika zniszczyć. Ach, mam wielką ochotę spuścić manto temu gadule. Nie mogę się nie uśmiechnąć złośliwie. Dobra, do roboty!
Zaczynam od Howla, by zwiększyć swoją siłę, a następnie atakuję Heat Wave. Aż mnie roznosi by wypróbować ten ruch w warunkach bojowych. W sumie moje pazury na nie wiele się tutaj zdadzą, więc staram się zachować dystans ziejąc Heat Wavem i plując Emberem. Naprawdę będziemy mieli tutaj kawał pieczonej ektoplazmy. Jednakże nie mogę się zapominać. W końcu to duch, zna pewnie wiele sztuczek, które mogą mnie zaskoczyć. Muszę pozostać czujny i używać wszystkich zmysłów, by nie stracić go z oczu. Oczywiście zakładając, że walczy lepiej niż się wydaje po rozmowie.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-08-03, 22:18
Jakkolwiek zdziwaczały by nie był, co do jednego ten Haunter miał rację- dawno nie toczył porządnej potyczki. I to było doskonale widać w tym momencie. Nie żebyś płakał z tego powodu. Wręcz przeciwnie- działało to na twoją korzyść. Dlatego już od początku wypracowałeś sobie solidną przewagę. Na początek powyłeś sobie nieco, coby troszkę podwyższyć twoje możliwości ofensywne. Haunter próbował coś majstrować przy Shadow Ballu, ale miał dość słabego cela i kulka kręcąc się niczym bąk z gracją cię ominęła. Teraz postanowiłeś uciec się do swoich ognistych umiejętności, jako ze te miały jakieś szanse z duchem. Kiedy twój Heat Wave trafił, okazało się, że nawet dał efekt poparzenia. Duch już wcześniej kręcił się jak pijany, ale kiedy liznął go twój ogień to kompletnie mu odbiło i zamiast próbować się bronić, czy też samemu wyprowadzić atak, miotał się tylko jak ryba wyrzucona na brzeg, wrzeszcząc przeraźliwie. Dzięki temu spokojnie powtórzyłeś Heat Wave, a nawet wypaliłeś do upiora z Embera. Cóż, Haunter nie miał lekko i kiedy wcześniej był trochę poparzony, teraz najnormalniej w świecie zaczął się fajczyć i to wcale niemałym płomieniem. W tym momencie duch najwyraźniej przypomniał sobie, że też może atakować. Zaczął więc nieco na oślep ciskać swoimi kulami cienia, z których trafiła cię tylko jedna. Nie miało to jednak aż takiego znaczenia, bowiem wypracowałeś sobie wystarczająca przewagę. No, chyba że Haunter raptownie postanowi wziąć się w garść...
Ty - 90HP, podwyższony atak
Haunter - 65HP, pali się
Eh, Haunter okazał się żałosnym wojownikiem. Cały czas używał tylko jednego ruchu, Shadow Balla i celował okropnie. W dodatku zapomniał o atakowaniu, kiedy go pierwszy raz przypiekłem i latał dookoła wrzeszcząc z bólu. Bez większych trudności kolejnymi atakami poparzenie zmieniłem w podpalenie, a on trafił mnie tylko raz. Phi, jeśli ten duch nie ma jakiegoś asa w rękawie, czeka mnie łatwe zwycięstwo. Już teraz mam wielką przewagę.
Dobra, żeby przyspieszyć moment wygranej używam Tail Whip. Niech mój puszysty ogonek na coś się przyda, a potem… Cóż, atakuję dalej Heat Wavem i Emberem. Może uda mi się teraz zmienić Hauntera kompletnie w żywą pochodnię? Już w tej chwili nieźle się fajczy. Ach, płomienie są takie fajne. Jeśli duch dalej będzie strzelał tymi kulami z taką samą celnością, nie będę musiał się nawet zbytnio wysilać z unikami. No i staram się za bardzo nie rozluźnić, co by mnie Haunter nie zaskoczył.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-08-07, 15:21
Faktycznie, Haunter nie należał do zbyt rozgarniętych. Tymczasem okazało się, ze nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Kiedy postanowiłeś chlapnąć mu po mordzie swoim ogonem, Haunter na odlew uderzył swoją łapą. Dalej męczył go ogień i poparzenia, więc ciężko stwierdzić czy to był czysty przypadek, czy też chwilowy przebłysk jego woli walki. Tak czy inaczej po celnym Shadow Punch zwaliłeś się na ziemię. Nie, to jednak był zdecydowanie przebłysk jego woli walki, bo po chwili omal nie trafił cię Confuse Ray. Tylko to, że w porę się odturlałeś w bok, uchroniło cię przed skutkami owego promienia. Zaraz też odgryzłeś się kolejną porcją Heat Wave, która tylko podsyciła płomienie trawiące Hauntera. Duch znowu zanosił się wrzaskiem i okładając się łapami, próbował zdusić ogień. Nic z tego, bo zaraz dorzuciłeś do całości Ember. To jak męczył się Haunter było na swój sposób smutne. Ten dziwaczny duch, prawie się nie bronił i teraz widziałeś jakie to miało efekty. Nagle, ponownie wypuścił z paszczy Confuse Ray. Tym razem, nawet pomimo czujności, nie zdążyłeś w porę uskoczyć. Takim oto sposobem naraz obraz jakby ci się zniekształcił, a przed oczami migały kolorowe plamy. Ledwie mogłeś ogarnąć co się dzieje dookoła. Cholera! Ten upierdliwiec właśnie zafundował ci konfuzję! Nie dobrze, nie dobrze...
Ty - 80HP, podwyższony atak, konfuzja
Haunter - 40HP, pali się
Do diabła! Moja głowa! Że temu łamadze akurat tym przeklętym Confuse Rayem udało się trafić! Cholera przez to zniekształcenia i migotania będzie mi ciężej trafiać i robić uniki, ale na szczęście nie ja się tu palę i przegrywam.
Ponawiam próbę użycia Tail Whip, a potem staram się zmusić swój wzrok do skupienia na Haunterze i atakuję dalej Heat Wavem oraz Emberem. Zamierzam teraz to skończyć, więc atakuję ile wlezie, aż duch padnie. Uniki… No tam mogę próbować uskoczyć, ale raz konfuzja, dwa chcę go już załatwić, więc unikanie nie jest dla mnie priorytetem.
Gdyby tak ktoś popatrzył na Was z boku, musiałby mieć niezły ubaw. Jeden płonie i fruwa w kółko, drąc się jak opętany, a drugi wygląda, jakby ćwiczył u samego Pijanego Mistrza. Przy tym powstaje całkiem niezły pokaz fajerwerków z różnych ognistych i duchowych ataków, zderzających się ze sobą zupełnym przypadkiem. Momentami obrywałeś sam nie do końca wiesz czym, czasem usłyszałeś wrzask Hauntera, którego trafił któryś z Twoich ataków, podsycając płomień. Niestety konfuzja tak Cię zamroczyła, że nie do końca wiedziałeś, kogo atakujesz, a przed oczami mnożyły Ci się obrazy Twojego przeciwnika. W końcu tak zakręciło Ci się w głowie, że na chwilę osunąłeś się na ziemię, a ślepka Ci się zamknęły. Kiedy znów je otworzyłeś, Haunter leżał na ziemi... i się dymił. Wygląda na to, że nie do końca wiadomo jak, ale pokonałeś przeciwnika!
- Kurczę, chłopaku! Dawno nie walczyło mi się tak dobrze! - duch wykrztusił trochę dymu i pozbierał się niezdarnie z ziemi. Widocznie po tak sromotnej klęsce nie oprzytomniał do końca. Wystarczyłoby przecież, żeby podleciał, prawda? - Jesteś wolny! Odprowadzić Cię do skraju mojego domu?
Duch wręczył Ci Twoją torbę i podrapał się po głowie.
- Wiesz co? Dam Ci coś jeszcze. - stwór dorzucił Ci do torby dwa jasne owocki. - To jagódki Persim. Pomagają na skołowanie!
Co za walka paskudna. Przez tą konfuzję kompletnie straciłem świadomość tego co się dzieje. Atakowałem nie wiem co, obrywałem nie wiem skąd i czym. Przed oczami miałem stado Haunterów zamiast jednego. Aż mi się tak zakręciło w głowie, że się przewróciłem i zemdlałem. Kiedy się ocknąłem, makówka mi się uspokoiła, a duch leżał plackiem. Uśmiechem się tryumfalnie na ten widok, po czym podnoszę z ziemi. Duch również się podniósł i „łaskawie” pozwolił mi odejść. Phi, co za tupet, ale przynajmniej własnoręcznie oddał mi torbę oraz dorzucił dwie jagódki na skołowanie.
- Nie trzeba – odpowiadam na jego propozycję odprowadzenia mnie. – Sam sobie poradzę. Bywaj – burczę na pożegnanie.
Następnie podejmuję ponownie podróż na zachód. Chcę nadrobić stracony u lisów czas i jak najszybciej przejść przez te góry.
Haunter zgodnie z obietnicą dał Ci święty spokój. Opuściłeś terytorium, do którego przywiązany był duch bez większego problemu i spokojnie wędrowałeś sobie w obranym przez siebie kierunku. Przez dość długi czas nie spotkałeś nikogo na swojej drodze! Wygląda na to, że wybrałeś mało uczęszczaną ścieżkę. Czas mijał, a Twoje drobne, lisie łapki powoli zaczynały odczuwać przebytą drogę i zaczynało dokuczać Ci nieznośne pieczenie w poduszeczki, zmęczone dreptaniem po coraz bardziej skalistym podłożu. Do tego Twój brzuszek zaczął dopominać się o coś do zjedzenia. Mogłeś naruszyć swoje zapasy, albo może zapolować? Tu i ówdzie było słychać piśnięcia Rattat i poćwierkiwania Taillowów.
Ach, jak cudownie. Haunter dał mi spokój, a dalsza droga przebiegała bez przeszkód i mogłem się cieszyć przy okazji samotnością. Jednakże wraz z upływem czasu zacząłem odczuwać zmęczenie. W dodatku teren zaczynał się powoli robić skalisty, im bliżej byłem gór, co w połączeniu z długotrwałym drepcianiem sprawiło, że łapy mnie rozbolały. Poczułem też burczenie w pustym brzuchu. No cóż, czas na przerwę – stwierdzam, zatrzymując się. Od czego by tu zacząć? Najpierw posiłek, czy odpoczynek? To, czy to? Ach, zjem coś najpierw. Tylko korzystać z zapasów, czy połasić się na jakiegoś małego stwora, które, z tego co słychać, buszują po okolicy? Ostatecznie decyduję się oszczędzać zapasy na przeprawę przez góry. Tam o jedzenie będzie ciężej, a tutaj okolica tętni życiem. Skoro mam okazję, postanawiam zapolować. Zaraz też niucham nosem i strzygę uszami, by wykryć najbliższe stworzenie. Rattata, albo Tailow wystarczy. Następnie zaczynam się zakradać w tamtym kierunku. Gdy będę blisko potencjalnej ofiary, rzucam się na nią z kłami oraz pazurami.
Przed nosem mignął Ci mały, fioletowy ogonek Rattaty. Skoczyłeś na niego z kłami i pazurami, jednak mysz nie dała się tak łatwo, jak Ci się zdawało. Może wiedziała o Tobie? W każdym razie pokemon błyskawicznie odwrócił się do Ciebie przodem i zderzyliście się, wtaczając na jedną z ostatnich polanek u stóp gór. Świat zawirował dookoła Ciebie i zakręciło Ci się w łebku. Zatrzymaliście się na czymś twardym i oboje odbiliście od owej rzeczy.
- Och, Rattata, tu jesteś - usłyszałeś głos, który absolutnie nie należał do pokemona. Coś złapało Cię za skórę na grzbiecie i podniosło do góry. Kiedy potrząsnąłeś łebkiem, a świat wrócił na swoje miejsce, zobaczyłeś takiego stwora - jednego z tych, które wcześniej wtargnęły do Waszego Sanktuarium...
Człowiek trzymał Cię za skórę na grzbiecie i uważnie Ci się przyglądał.
- A skąd żeś się tu wziął...? To chyba nie jest Twoje naturalne środowisko...
Rattata, którą planowałeś upolować, również się otrząsnęła. Siedziała teraz przy jego nodze i łypała na Ciebie złowrogo, nie wymawiając jednak ani słowa.
Na polującego mnie napatoczył się jakiś Rattata, tak więc skoczyłem na niego podekscytowany z kłami i pazurami. Byłem pewien, że zaraz będę miał posiłek. Gryzoń jednakże zdążył się obrócić, zderzyliśmy się i szczepieni ze sobą sturlaliśmy. Bojgu, aż mi się w głowie zakręciło. Zatrzymaliśmy się dopiero na czymś twardym. Wtedy usłyszałem bez wątpienia nie pokemonowy głos, a coś złapało mnie, ku memu przerażeniu, za skórę na grzbiecie, po czym podniosło do góry. Kiedy przestało mi się kręcić w łepetynie i zobaczyłem co mnie trzyma… Myślałem, że wyzionę ducha! To był jeden z ludzi! Ogarnął mnie odrętwiający strach, ale tylko przez chwilę. Przypomniałem sobie bowiem co te łyse dwunogi zrobiły mojemu domu i strach przemienił się w nienawiść do nich. O nie! Nie zamierzałem pozwolić mu na cokolwiek! A już na pewno nie na to, by trzymał mnie o tak haniebnie! Bez wahania pluję mu Emberem w twarz, ewentualnie poprawiam z pazurów, byleby mnie ten stwór puścił! Po lądowaniu na ziemi pryskam w najbliższe krzaki i staram się zgubić człowieka. Jakby ten zniewolony Rattata się rzucał i mi stawał na drodze, jego również traktuję ogniem.
Chwila obezwladniajacego strachu w zupelnosci wystarczyla, zeby czlowiek Cie obezwladnil. Prawie wystarczajaco. Udaremnil Ci zaatakowanie go Ember, jednak tak sie miotales, ze czlowiek nie dal rady Cie utrzymac i wypuscil Cie z rak. Uciekajac slyszales tylko, jak zwraca sie do Rattaty "widzialas to?"...
Uciekanie na oslep przez krzaki niestety nie wyszlo Ci na dobre. Kolejny raz wpadles na cos, co Cie zatrzymalo... Tylko tym razem bylo to kosmate. Brazowe, duze, miekkie i bardzo kosmate. Malo tego, kosmate cos sie poruszylo i poteznie ryknelo!
- CO TY SOBIE WYOBRAZASZ! - wielki Ursaring wygladal, jakby mial ochote ogolic Cie na lyso.
Nie wierzę, że moje własne ciało zrobiło mi coś takiego! Byłem oko w oko z człowiekiem, mogłem mu przysmażyć tą łysą mordę, a tu sparaliżował mnie strach! Noż cholera jedna! Zacząłem się jednak mocno wierzgać i w końcu mnie puścił. Gdy tylko łapami dotknąłem, rozpocząłem szaloną ucieczkę w zarośla. Człowiek, ani jego niewolnik nie gonili mnie, ale emocje nie pozwalały mi się zatrzymać. Tak gnałem przed siebie aż wpadłem na coś wielkiego, brązowego i włochatego. To coś zaraz podniosło się, górując nade mną niczym szczyt górski oraz wyglądało na niezwykle wkurzonego Ursaringa. Aż się ze strachu skuliłem, chowając pod sobą ogon.
- Przepraszam pana! Przepraszam bardzo! – jęczę na prędce przeprosiny błagalnym głosem. – Nie chciałem pana budzić. To był wypadek. Po prostu uciekałem przed człowiekiem. Błagam o łaskę.
Jakby błagania nic nie dały, staram się nie dać zjeść, tylko uciekać dalej, tym razem przed niedźwiedziem.
- Przed czlowiekiem?! - niedzwiedz zagrzmial, jednak mniej groznie niz poprzednio. - Te wstretne dwunogi wszedzie sie zapuszcza i upychaja nas do tych kulek! Chodz za mna. Chcesz dostac sie do gor, prawda? Przeprowadze Cie przez jaskinie. Nie boj sie, tylko stwarzam pozory groznego - misiek wyszczerzyl sie i absolutnie zlagodnial.
- Co taka kruszyna jak Ty robi tak daleko od lesnych polan? - Ursaring odchylil krzaki, ukazujac Ci waska sciezynke.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.