Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-01-21, 17:17
/Daisy, jak poświęciłam 5 krakersów z 20, to powinno mi ich zostać 15, a nie pięć ;P
I kolejny odsiew. Ktoś uznałby mnie za bezduszną, że idę tak dalej przed siebie. Prawda jest jednak bardziej prozaiczna. Nie chciałam skończyć podobnie. Dokładnie. Po co mam ryzykować swoje życie aby wyprawić komuś pogrzeb? Takiemu nieboszczykowi jest już wszystko jedno. Aczkolwiek smutek jest. Wyruszyliśmy taką bandą, a teraz co raz kogoś tracimy.
Tymczasem trafiliśmy na wysepki gigantów. Stwierdziłam, że tym razem spróbuję zadziałać samodzielnie. Najpierw jednak zjadłam krakersa oraz nakarmiłam Lillipupa. wypiliśmy też na spółkę jakieś 300ml herbaty, z czego większą część dałam pieskowi. Ja niedawno piłam, natomiast jemu na pewno przydałoby się nieco ciepełka.
Kwestia pokemonów gigantów. No, to giganty jak sama nazwa wskazuje. Takiego to raczej ciężko przegapić, więc jak wytrzeszczę ślepia to powinnam w porę go zauważyć. No i mam jeszcze Lilipupa. Z jego węchem i moim wzrokiem damy sobie radę. Kanade podsunęła też całkiem niezłą myśl. Te zatyczki do uszu na wypadek Jigglypuffa. To nie jest głupie. Tak więc kawałek koca poświęciłam na zatyczki dla siebie. Dzięki umiejętności Lilipupa, piesek nie mógł zostać uśpiony, więc nic mu nie groziło od piosenki różowego giganta. A potem? Cóż, w las. Nakazałam Lilipupowi aby był czujny i sama też się rozglądałam. Starałam się też nie robić zbyt wiele hałasu. Powolutku i do celu. Tu w końcu waży się moje życie. Na każdy niepokojący odgłos nieruchomieję na chwilę lub schylam się za jakimiś krzaczorami czy innym drzewem. Jeśli poke-gigant mnie nie usłyszy, to raczej nie zauważy, że przemknęłam w pobliżu, prawda? Lepiej też, aby mnie nie zauważył. W każdym razie pełna czujność i ostrożność. Jakby coś nie wyszło staram się nie panikować. Mogłabym próbować myku z Dig, ale jak taki olbrzym tąpnie to nas zasypie. Wolę więc nieco ryzykowniejszy Thunderbolt za siebie dla odwrócenia uwagi i w nogi. Miejmy nadzieję, że jakoś przetrwamy. Ja i Lilipup.
REKLAMA
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 3110
Zauważając, iż ludność się rozdziela postanowiłam zrobić to samo. Skoro nie chcą działać grupowo, to nie ma co ludzi zmuszać. Razem z Panchamem sobie poradzimy. Dałam mojemu pokemonowi 4 krakersy, a sama wypiłam z 3 łyki herbaty. Ruszyliśmy cichaczem przed siebie. Zamierzałam wykorzystać otoczenie dookoła, by się przemknąć. Wraz z Pandą przeczołgamy się przez wszystkie krzaki. Powoli, by nie dać się zauważyć. Jesteśmy mali, toteż nie powinni nas zauważyć tak szybko. A jeśli wpadniemy na tego śpiewaka zabójczego, to zastosuje to, co powiedziałam wcześniej. Zatyczki do uszu dla mnie i dla Panchama z urywków koca.
Starter: Starly
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź
Wiek: 28 Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 452 Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-21, 18:44
Wyspa gigantycznych pokemonów? No dobra jakoś damy radę.
- Pidove. Na początek obleć całą wyspę i zobacz, w których mniej więcej miejscach znajdują się te wielkie pokemony. Potem wróć do mnie, będziesz mnie kierować na drugą stronę wyspy tak, aby omijać giganty. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mogą się przemieszczać, dlatego leć trochę wyżej nade mną, abyś miała doskonały widok przed sobą. Jeżeli zobaczysz gdzieś obok nas któregoś przeciwnika wybierz drogę, dzięki której ominiemy Jigglypuffa i resztę. Jeśli jednak jakoś nas zauważą cóż, potraktujesz delikwenta Hypnosis.
Starter: Gastly
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź
Wiek: 26 Dołączył: 07 Lip 2014 Posty: 3668 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-01-21, 19:39
Grupowe działania chyba skończyły się właśnie w tej chwili, patrząc na to jak inni uczestnicy idą na przód stosując różnorakie taktyki sam zacząłem się zastanawiać, jak mógłbym poradzić sobie z tymi gigantycznymi pokemonami. Spojrzałem na Torkoala, być może dałby mi jakąś wskazówkę. Mimo wszystko musiałem w końcu ruszyć naprzód.
-Słuchaj Torkoal, musimy się przekraść między tymi gigantami. Jeśli postanowią uderzyć w nas z którejś strony zastosuj Protect, by nas ochronić, gdyż ja wtedy Cię obejmę. Z kolei jeśli Jigglypuff zacznie śpiewać schowaj się w swojej skorupie i zacznij poruszać za pomocą Rapid Spin. Ja natomiast wtedy okryje się kocem, aby jak najmniej słyszeć z jego śpiewu. W ostateczności użyj Lava Plume do odwrócenia uwagi. Nie idźmy na ślepo i rozglądajmy się dookoła. Musimy unikać kontaktu bezpośredniego. Ruszamy na mój sygnał.
Po tych słowach ruszyłem kawałek w przód, a po chwili dałem sygnał żółwiowi, że startujemy. Trzymałem głowę nisko, a także trzymałem się blisko krzaków, w razie potrzeby schowania się. W najlepszym wypadku giganty zajmą się innymi uczestnikami wyprawy, a mnie zostawią w spokoju.
Starter: Oddish
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź
Wiek: 30 Dołączył: 03 Gru 2014 Posty: 45
Wysłany: 2015-01-22, 00:41
W grę wchodziło tylko działanie solo. Nie mógł bowiem zauwać pozostałym członkom misji... nie żeby kiedykolwiek im ufał. W każdym razie obecna sytuacja wcale nie była taka zła jak się wydawała. Musiał po prostu przejść tę wyspę prawda? Niestety Fabiano nie wiedział o dużych pokemonach, bo i skąd? Ani takowych nie spotkał, ani im o nich nie powiedziano, tak więc spotkanie takowego będzie dla niego niespodzianką. Jak jednak wyglądał plan działania - trzy krakersherbatnikocosie dla Fabiano, 2 kolejne dla Lemura. Następnie przeć po prostu do przodu, uważnie się rozglądając. W wypadku dostrzeżenia jakiegoś niebezpieczeństwa np. Dużego pokemona, schować się za czymś lub położyć na ziemi owijając kocem i udawać kamyczek. W razie gdyby pokemon miał zamiar stanąć na "Kamyczku" czy krójowe to Fabiano w miarę możliwości powoli i bez wykonywania zbędnych ruchów stara się przemieścić. Nie uważał by bowiem, że taki pokemon ma zamiar go zaatakować, bo czy słoń, atakowałby mrówkę? W razie ostatecznej konieczności, Lemur spróbuje użyć Yawn na potencjalnym zagrożeniu.
Starter: Charmander, a co, tak standardowo :3
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 28 Dołączyła: 05 Lip 2014 Posty: 1451
Wzruszyłam ramionami patrząc, jak inni się rozchodzą. Jak tam sobie chcecie. Mi to wisi, ilu z was zginie. Jestem już tak daleko, że nie dbam o to. Jeszcze tylko trochę i dotrę do samego końca, a wtedy... żegnaj, zimo!
- Dobra, Houndour. Tym razem działamy solo. Masz świetny węch, więc jakby ktoś próbować się do nas skradać, użyj Sunny Day, abyśmy go dobrze widzieli. Poza tym słońce może oślepi tego, który będzie próbował zaatakować. Duchy i Alakazam nieźle dostaną od Dark Pulse, więc tego na nich używaj. Gdyby to był Jigglipuff, atakuj Solarbeam naprzemiennie z Fire Blast. Dopóki działa Sunny Day, Solarbeam nie powinien się ładować. Od teraz daj mi też sygnały przez podskoczenie czy coś w tym stylu, bo nie będziemy się słyszeć. Co prawda masz umiejętność Early Bird, ale to może być za mało- rzuciłam i wydarłam kawałek koca, tak, żeby było potem pod czym spać i wsadziłam w uszy sobie i pokemonowi. Przy okazji dałam mu trochę herbaty i dwa herbatniczki, żeby nie osłabł w połowie potyczki
Koori wyczerpała zapas postów
Starter: Mudkip
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Wiek: 25 Dołączył: 30 Gru 2014 Posty: 666 Skąd: Białystok
Wysłany: 2015-01-22, 09:50
Kolejne osoby przypłaciły tą misję śmiercią. Cóż, najwyraźniej moje niezbyt optymistyczne założenie, że do końca dotrwa jedynie jedna osoba, ma coraz większe szanse na spełnienie. Inni zapewne wiedzą już to samo, więc będą starali się podkładać innym kłody pod nogi.
- Zatem trzeba zacząć działać w pojedynkę.
Jednak przed tym trzeba było się trochę wzmocnić. Wypuściłem Absola i poczęstowałem do krakersem, a potem sam zjadłem kolejne dwa. Popiłem to również 150ml ciepłej herbatki. Po posiłku zacząłem zastanawiać się, jak przejść bez szwanku kolejny etap podróży:
- Jesteśmy teraz na kolejnej wyspie, gdzie naszymi przeciwnikami są dzikie pokemony, jednak teraz nikt nie zdaje się być skłonny do współpracy. Jeśli chodzi o te giganty... Najlepiej byłoby w ogóle nie wplątywać się w walkę z nimi, tylko po cichu przejść przez wyspy. Jednak co zrobić kiedy nas zauważą? No jasne. Przecież Absol zna Double Team. W razie, gdyby jakiś poke-gigant nas zauważył, Absol mógłby się "sklonować", a wtedy klon odwrócił by od nas uwagę. Może nie jest to najgenialniejszy plan, ale musi wystarczyć.
Przekazałem wytyczne psiakowi i ruszyłem między gęste krzaki i drzewa, aby zwiększyć moje szanse na bycie niezauważonym.
- Miejmy nadzieję, że plan wypali.
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 25 Dołączyła: 24 Maj 2014 Posty: 9322 Skąd: woj. Lubelskie
Wysłany: 2015-01-22, 18:00
//wybacz Gwen, poprawione ;)
Fabularnie...
A więc tym razem wszyscy działają na własną rękę. Co prawda pojawiły się propozycje współpracy, jednak zostały zignorowane i każdy wymyślił coś wyłącznie dla siebie oraz swojego podopiecznego. Zanim jednak ruszyliście w głąb wysp, postanowiliście skorzystać ze spokoju na brzegu, by nakarmić, napoić siebie i stworki. Straty: Kanade -4 krakersy, -150ml herbaty; Leonard -2 krakersy; Okami -2 krakersy, -100ml herbaty; Gwen -2 krakersy, -300ml herbaty; Fabiano -5 krakersów; Remigiusz -3 krakersy, -150ml herbaty.
Kiedy "uczta" dobiegła końca, rozdzieliliście się. Na początku przyjrzyjmy się zmaganiom Kanade. Dziewczyna miała trochę utrudnione zadanie ze względu na niedyspozycyjną łapkę Panchama. Okazało się jednak, że cicha wycieczka przez krzaki to niegłupi pomysł dla kogoś tak niewielkiego. Na swojej drodze napotkała tylko jednego giganta. Gastly, którą zainteresowała latarka. Cóż... latarka albo życie. Uczestniczka eskapady wyrzuciła przedmiot, po czym zwiała duchowi i bezpiecznie dotarła na drugi brzeg.
Dalej mamy Leonarda, Okami, Gwen i Remigiusza. Czemu wszyscy razem? Ponieważ owa czwórka znalazła się w najlepszej pozycji z racji posiadania za partnerów Poke-psowatych, a jak wiemy, rodzina ta charakteryzuje się wspaniałym węchem. Tak więc żadne z nich nie miało najmniejszych problemów z bezpiecznym dotarciem na brzeg. Po drodze nie stracili też bagażu (nie licząc faktu, iż Gwen i Okami podarły koce na potrzeby ewentualnego spotkania z Jigglypuffami) oraz nie doznali uszczerbku na zdrowiu, więc można śmiało powiedzieć, iż mieli wielkie szczęście.
Coeur i Keisuke nie mieli już tak kolorowo. Zacznijmy od tego pierwszego. Pidove dzielnie prowadziła chłopaka trasą, którą jako tako udało jej się zapamiętać, ale mimo wszystko nie była w stanie zrobić sobie w głowie obrazu pobliskiego terenu z góry i niestety raz wpadli w zasadzkę Mega Jigglypuffa. Nim ptaszyna zdążyła zareagować Hypnosis, straciłeś kontakt, zasypiając. Kiedy się zbudziłeś po bliżej nieokreślonym czasie, zauważyłeś, że jesteś cały pomazany w lepkiej żywicy. Pidove tak samo, lecz on ma gorzej, bo nie może teraz latać. Widocznie stwór musiał jakoś wynagrodzić sobie brak markera, dlatego wykorzystał "dar natury". A teraz co nieco o wyprawie Keisuke'a, który napatoczył się na drogę rozgniewanemu Haunterowi. Raz dwa poradził sobie ze zniszczeniem tarczy ochronnej Torkoala, po czym rzucił się przed siebie, by zadać cios. Żółwiowi nic się nie stało, ponieważ w porę schował się do skorupy, lecz jego opiekun oberwał szponami w lewe ramię. Krew błyskawicznie wytryskuje z rany i niewykluczone, że potrzebna będzie amputacja całej ręki. Mimo wszystko warto zaznaczyć, że zarówno Coeurowi jak i Keisuke udało się dotrzeć na drugi brzeg.
Został nam już tylko Fabiano. Postawił na ukrywanie się i nieruchomienie w razie dostrzeżenia niebezpieczeństwa. Może podziałałoby to na niektóre Pokemony, ale na pewno nie na władającego psychicznymi mocami Alakazama. Bestia w mgnieniu oka wyczuła obecność intruzów. Postanowiła być bezlitosna. Dwa głośne pstryknięcia oznaczały dwa skręcone karki. Najpierw Slakoth, a potem jego pan pożegnali się z życiem.
Tym, którzy dotarli na drugi brzeg, udało się natrafić na bardziej przyjaznego Mega Alakazama, który dobrowolnie teleportował wszystkich z powrotem na ląd Sinnoh. Teraz musicie przebrnąć przez długi odcinek płaskiego terenu, który aktualnie pokryty jest śniegiem, ale w normalnych warunkach występuje tu step. Zero drzew, gdzieniegdzie krzewy bądź też maksymalnie metrowe głazy opatulone białym puchem. Jaka przeszkoda? Stada Bouffalantów , które łatwo dają się wystraszyć, a wtedy staranowanie ma się prawie że zagwarantowane, wygłodniałe Mandibuzzy , które czekają na osłabione jednostki podróżujące w pojedynkę oraz chyba najgroźniejsze Liepardy doskonale wyczuwające krew, które zaczęły polować nawet za dnia, ponieważ muszą wykarmić młode, a z pewnością takim dużym kotkom łatwiej będzie w grupie zaatakować człowieka z małym Pokemonem niż powalić olbrzymiego Boufflanta. Wychodzi więc na to, że tym razem bezpieczniej będzie podróżować grupą i to w ciszy, ale decyzja należy do Was. Obawiam się, że na tym etapie dojdzie do masowego wykruszenia...
Poza fabułą...
~ Zasada max. 2 postów od jednej osoby trwa dalej.
Dzięki za udział Fabiano Le Cru~ Dodaj sobie 3600$.
ZADANIE PIĄTE
Każdy musi przejść pokryty śniegiem step, gdzie nie rosną żadne drzewa, a na otwartej przestrzeni narazić się można na gniew Bouffalantów, Mandibuzzów oraz Liepardów. Jak zawsze możecie wykombinować coś wspólnie lub osobno, ale postać, która nie pokona długiego odcinka, wypadnie z gry. Czas na odpis macie do 24 stycznia br., godz: 16:00.
Starter: Mudkip
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Wiek: 25 Dołączył: 30 Gru 2014 Posty: 666 Skąd: Białystok
Wysłany: 2015-01-22, 23:51
Odetchnąłem z ulgą, gdy znowu znalazłem się na stały lądzie. Wokół znajdowały się inne osoby, jednak zauważyłem pewien ubytek - nigdzie nie mogłem ujrzeć trenera Slakotha. Najsłuszniejszym było założyć, że on i jego pokemon zostali na tamtej wyspie.
- Zatem razem ze mną w tej grze zostało jeszcze siedem osób. Na początku było nas czternastu, zatem... jesteśmy już uszczupleni o połowę.
Ta okolica różniła się od miejsc, które widzieliśmy wcześniej. Na tej części półwyspu nie było żadnych drzew czy innej roślinności, jedynie rozległe równiny. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie to, że zauważyłem tutaj pewne pokemony, których nie chciałbym widzieć w normalnych okolicznościach. Na niebie krążyły Mundibuzzy, w grupce kilkaset metrów od nas Liepardy oraz stado Bouffalantów. Nie można było lepiej trafić. Atak z którejkolwiek strony oznaczał koniec dla ofiary.
- Słuchajcie. - zwróciłem się do reszty. - Tym razem lepiej współpracować. Te pokemony nie wyglądają przyjaźnie, a jakby nie patrzeć, w grupie mamy większe szanse na przetrwanie i możliwe, że na... na zaprzestanie śmierci innych uczestników.
Starter: Starly
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź
Wiek: 28 Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 452 Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-23, 08:41
Spojrzałem na chłopaka od Absola. Ma rację jest nas tylko połowa, tamci poza jednym stracili życie, to już nie jest takie fajne, a tu teraz te żądne krwi pokemony. Pancham jednej z dziewczyn ma obitą łapkę, chłopak od Torkoala krwawi niesamowicie, Pidove i ja byliśmy obklejeni mazidłem, ona nie może latać, a ja do tego mam osłabione płuca po pierwszym zadaniu. Rozejrzałem się po wszystkich, tak oni mogą uratować Snowpoint, mają na to papiery, wiec trzeba im pomóc. Oni pomogli mi w 2 zadaniu ja pomogę im teraz. Źle bym się czuł, gdyby znowu zginął ktoś kto tak na prawdę nie naraził się mnie w żaden sposób, ba nawet dziewczyna od Houndoura, Wolve dała z własnej woli rękawiczkę, dobra wiem co ale najpierw. Posadziłem Pidove przy brzegu, gdzie woda była jeszcze płytka.
- Posłuchaj ptaszyno, tu kończy się nasza współpraca. Obmyj się z tego wosku, a potem użyj w stronę morza Heat Wave, dzięki temu może szybciej wysuszysz skrzydełka i uciekaj, leć, załóż rodzinę, nie wiem. - pogłaskałem gołąbka po główce i odszedłem z powrotem w stronę grupy. Ten chłopak naprawdę nieciekawie krwawi, zdjąłem więc koszulkę i mocno obwiązałem nad jego ramieniem, żeby uciskało ponad jego raną, ze swojej strony tyle mogłem zrobić.
- Dobra ja spróbuję odciągnąć Bouffalanty i Liepardy, być może uda się też z Mandibuzzami, jednak na wszelki wypadek wymyślcie jakiś jeszcze plan awaryjny. Kiedy pokemony będą skupione na mnie będziecie mieli trochę czasu i miejsca, jednak uważajcie nie wszystkie stworzenia mogą zając się tylko mną. Dzięki za wszystko, uratujcie Snowpoint!
Wyszedłem trochę przed grupę, wziąłem śnieżkę i rzuciłem w stronę najpierw poke-sępów, aby zwrócić ich uwagę, potem rzuciłem latarką w stado poke-bawołów jednocześnie tupiąc i krzycząc, po to by zaczęły na mnie szarżować. Na końcu uciekałem w stronę Liepardów krzycząc coś w stylu "Tu jestem tępe dzidy! Cały dla was!" W teorii wszystkie stada miały się na mnie rzucić, a grupa miała przejść bez szwanku, a jak to będzie w praktyce?
Zawsze wiedziałem, że taki skurw... znaczy człowiek jak ja zginie w sposób brutalny. Chyba jestem jasnowidzem.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-01-23, 11:40
Z deszczu pod rynnę. Zrobiło się na s o połowę mniej, a w dodatku mamy w ekipie kilka jednostek, które przyciągałyby drapieżniki. O ile Pancham miał już opatrzoną łapkę i nie krwawił jakoś szczególnie, o tyle Keisuke oberwał dość mocno. Na szczęście znalazła się dobra dusza która go poratowała. Ale... ta dobra dusza zamierzała się też poświęcić dla całej ekipy. Nie wiedziałam jak zareagować. Z jednej strony to odważne posunięcie, z drugiej co najmniej szalone. Okazało się jednak że jest już za późno aby przekonać nieszczęśnika do zmiany decyzji- właśnie ściągał na siebie uwagę dzikich pokemonów. Szkoda gościa...
- Wygląda na to, że Coeur postanowił się dla nas poświęcić. Postarajmy się wykorzystać czas jaki nam wypracował. Proponuję zastosować taktykę podobną do tej części z "krzykaczami", czyli krąg obronny. Z tym, że teraz w środku będą Keisuke i Pancham, jako ci ranni i najsłabsi. My jako pozostali będziemy musieli odpierać ataki tamtych pokemonów. Jest o tyle trudniej, że teraz możemy spodziewać się ataku z powietrza. Sugerowałabym ostrzał w górę oraz na boki. Nie tyle aby poranić te dzikie pokemony. Bardziej żeby je odstraszyć i trzymać na odległość. Wiem, ze to męczące, ale musimy spróbować. Nie możemy dopuścić do utworzenia jakiegoś wyłomu w obronie, bo wtedy po nas. To jeden z dłuższych odcinków, więc pora zakopać wszelkie topory wojenne i po prostu niech każdy broni każdego. Niech jak najwięcej z nas dotrze na drugi koniec tego pustkowia. W końcu ci w Snowpoint liczą na nas! Musi się udać!- zawołałam do ocalałych.
Trudno powiedzieć czy bardziej ich załamię czy powiodę do działania. Tym razem czy się to komuś podobało czy nie, musieliśmy trzymać się razem.To już nie przelewki- kto zostanie w tyle lub się wyłamie najpewniej zginie śmiercią tragiczną.
Szybki łyczek herbaty, po krakersie dla mnie i Lilipupa i możemy działać. Niezależnie od tego czy plan w takiej lub podobnej postaci wszedłby w życie, proszę Lilipupa o "ostrzał" za pomocą Thunderbolta. Taktyka była prosta- nie dopuścić do siebie dzikich pokemonów.
Co raz lepiej. Chciałem rzec widząc, że czyhają na nas teraz kopytne, sępy i drapieżne koty, a nasza ekipa jest już uszczuplona o połowę. Jak w przypadku Exploudów jest tego za dużo, by nawet idąc samemu uniknąć spotkania z czymkolwiek. Ponownie musimy współpracować i na szczęście są ku temu głosy, które gorąco popieram. A Coeur chce się nawet poświęcić siebie samego w imię powodzenia naszej misji.
- Jeśli to przeżyjemy postawimy mu pomnik. -Rzucam półżartem. - A co do sposobu przejścia przez ten teren popieram częściowo Gwen. Musimy znowu ustawić się w formację obronną, chociaż ze względu na naszą uszczuploną liczbę będzie teraz dużo ciężej. I za wszelką cenę musimy zatrzymać krwawienie u Keisuke, bo ofiara Coeura pójdzie na marne, gdy Liepardy i sępy zainteresują się świeżą krwią cieknącą obficie z jego ramienia. Nie drażnijmy też Bouffalantów, gdy to niepotrzebne. To roślinożercy, więc będą atakować tylko, gdy je wystraszymy. Moim zdaniem powinniśmy skorzystać z zamieszania jakie wywoła Coeur i przejść jak najszybciej, karząc naszym pokemonom atakować tylko w ostateczności.
Starter: Gastly
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca Karta Postaci: przejdź
Wiek: 26 Dołączył: 07 Lip 2014 Posty: 3668 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-01-24, 11:49
Więc zostałem mocno zraniony w ramię, interesujące. Z koca który mi pozostał zrobiłem bandaż uciskowy, aby zatamować krwotok. Wyglądało na to, że teraz byłem piątym kołem u wozu w mej drużynie. Mimo wszystko trzeba było się postarać. Zgodnie z planem drużyny wszedłem w mniej więcej środek naszej grupy. Westchnąłem na myśl o tym co się stanie z Coeurem, aczkolwiek nic innego zrobić nie mogłem.
-Jeżeli będę was spowalniał zostawcie mnie, tylko proszę byście zatroszczyli się o bezpieczny powrót mojego Torkoala do domu, jeżeli umrę. Chodźmy żwawo.
Stwierdziłem dojść poważnym tonem, a na dodatek wyjąłem jedną z desek, które wcześniej wziąłem do ewentualnej ochrony.
Starter: Charmander, a co, tak standardowo :3
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 28 Dołączyła: 05 Lip 2014 Posty: 1451
Spojrzałam na wszystkich. Tak, plan był dobry, ale została nas tylko szóstka, no i oczywiście jedno z nas ma rannego pokemona. Westchnęłam. Mieli rację, trzeba działać razem.
- Wchodzę w to. W dodatku jak zajdzie potrzeba możemy oślepiać Liepardy latarkami, w końcu te koty to raczej nocni łowcy. Houndour, atakuj tylko jak będzie taka potrzeba. Twój Fire Blast. To w tym momencie jedyny dobry atak. Gdybyśmy użyli Sunny Day, moglibyśmy zdenerwować i tak wściekłe Bouffalanty - popatrzyłam po wszystkich i wraz z nimi uformowałam krąg...
Tak. Współpraca teraz była najważniejsza. Bez niej nie przetrwamy w tej dziczy. Niezbyt odpowiadało mi to, iż Coeur postanowił się poświęcić. Nie powinno tak być. Powinniśmy walczyć, by utrzymać się wszyscy w całości bez zbędnych śmierci... Przystałam na propozycje Gwen.
- Możemy również poświęcić nasze jedzenie. Przemkniemy się, kiedy to dzikie stworzenia zajmą się pałaszowaniem krakersów. Tylko musimy je wyrzucić tak, by nie żarły blisko nas, bo staniemy się ich kolejnym posiłkiem. - Rzekłam. Plan całościowo był dobry. Powinno nam się wszstkim udać. Dobrze, że ten ranny chłopak został opatrzony, a mojemu Panchamowi krwawienie ustało.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.