Kiedy weszłaś do gabinetu Gwen, zastałaś ją w stercie papierów i map, na którym coś rysuje. Chyba zaczęła ustalać już trasę waszej podróży do Kalos.
- O, Layla, cześć. - przywitała ciebie, odrywając się od pracy. - Przeszłaś już trening u Chiyuri albo badania u Daisy? - spytała się ciebie. - Pewnie nie chcesz ze mną gadać. To fakt, że trochę mnie poniosło z tym postrzałem, ale nie cofnę już czasu. Twoje pokemony są w pokoju 113, piętro niżej. Powinnaś znaleźć go sama, ale jeśli się zgubisz, to krzyknij "Keisuke". Szlaja się tam, więc ci pomoże. - dodała, wracając do pracy.
- Byłam już i u Chiyuri, i u Daisy - wyjaśniam, streszczając to, jak tylko się da. W jednym musiałam jej przyznać rację - nie chciało mi się z nią gadać. Dlatego dobrze, że poszło to tak szybko i bez zbędnej gadaniny mogłam udać się do pokemonów, nie narażając się na kolejny strzał... - Tak dla pewności, pokój 113 jest tym, w którym mam spać? - pytam, zanim opuszczam pomieszczenie. Jak na razie nie miałam stałego kąta, nie licząc tej izolatki z dziurą w ścianie... Tak, na pewno nie uśmiecha mi się do niej wracać. Kiedy uzyskałam już odpowiedź, idę do pokoju według instrukcji - po schodach na piętro niżej, szukając drzwi z odpowiednim numerkiem. Jeżeli się zgubię, to nie pozostaje mi nic innego, jak zawołać tamtego chłopaka, który starał mi się pomóc przy ataku zombie.
- Tak, to ten. Pamiętaj, żeby zamknąć drzwi, bo reszta czasami zapomina, a nie mam ochoty wygrzebywać sie spod tych papierów. - Gwen odpowiedziała ci.
Na szczęście nie zgubiłaś się, ba! Nawet, od razu trafiłaś do pokoju 113. Wystarczyło, że skręciłaś w lewo na końcu korytarza! W pokoju od razu przywitał cię smoczek, wtulając się w twoje włosy, w których od razu urządził sobie gniazdko. Co do samego pokoju, to wygląda o wiele lepiej, aniżeli izolatka, w której leżałaś po postrzale. Ściany pokryta przyjemna w dotyku, czerwona tapeta, zaś na podłodze rozciągają się panele. Obok łóżka, które wygląda na niesamowicie miękkie, znajduje się mała szafka, a naprzeciwko jej stoi drewniane biurko, na którym leżą twoje pokeballe i rzeczy, oraz krzesło. Całkiem przyjemny pokoik. Oczywiście, nie zapominajmy o lampce i oknie z drewnianymi okiennicami.
O dziwo udało mi się znaleźć pokój bardzo szybko. Weszłam do niego, a tam? Bum! Na powitanie smoczek zagnieździł się w moich włosach. Nie powiem, było to dość dziwne uczucie, ale raczej emanowało ciepłem. Postanowiłam więc nie odbierać radości stworkowi. Rozejrzałam się po pokoju i muszę przyznać, że jest bardzo fajnie urządzony. Za długo pewnie w nim nie zagoszczę, ale przynajmniej kilka nocy na tym wygodnym łóżku będzie wynagrodzeniem za te wszystkie niespokojne drzemki, nazywane przez niektórych czujnym snem...
- Hej, spokojnie, też cieszę się, że ciebie widzę, ale muszę zobaczyć się też z resztą drużyny - oznajmiam, starając się ściągnąć smoczka z głowy i uporządkować jakoś szopę na głowie. Może i mogłabym go tam zostawić, ale na pewno reszta pokemonów miałaby ze mnie niezły ubaw. Łapię więc szybko za balle i wypuszczam trzy stworki.
- Witajcie, dość dawno się nie widzieliśmy. Cieszę się, że was widzę. Aktualnie znajdujemy się w szpitalu i zapewne niedługo wybierzemy się na misję do Kalos. Muszę was rozczarować, ale ono także zostało owładnięte epidemią i na pewno będzie tam niebezpiecznie. Nie mogę was zmusić do tego, abyście za mną podążali, więc wezmę ze sobą tylko tych, którzy sami podejmą taką decyzję. To jak? - pytam stworków, uświadamiając je równocześnie, że nie będzie to przyjemna wycieczka na Wyspy Pomarańczowe. Przy okazji daję im karę i wodę, na pewno muszą być spragnione i głodne.
/Ralts znalazł magiczny cukierek, ale fabularnie ewoluował z chęci bycia lepszym obrońcą xd
Kiedy wypuściłaś pokemony z pokeballi, nie zastałaś wśród nich Raltsa, ale jego wyższą formę! Jakimś cudem twój mały Ralst musiał ją osiągnąć, gdy ty byłaś pogrążona we śnie. Być może nastąpiła ona z tęsknoty albo z chęci bycia lepszym pokemonem, by móc lepiej cię chronić? Kto wie! Może się kiedyś tego dowiesz. Co do twojego pytania, żaden z nich nie zaprotestował, ba! Nawet smoczek zgodził się z tobą podróżować i to chyba ten moment, w którym zgodził się też do ciebie przyłączyć, więc śmiało możesz złapać go w pokeball. Okazało się również, że twoje pokemony nie są spragnione ani głodne. Zapewne ktoś musiał już dzisiaj je nakarmić.
To... Niesamowite! Senshi ewoluował! Wyglądał teraz niezwykle majestatycznie. Nie mogę uwierzyć, że przeszedł w wyższą formę ze względu na mnie. Mimo, że nie znaliśmy się długo, to zaryzykowałby dla mnie życie. Jestem pewna, że zrobiłabym dla nich to samo, chociaż pewnie nie myślałam o tym, mówiąc Gwen tuż przed postrzałem, że nie zależy mi na życiu. Warto żyć dla nich.
- Senshi, gratuluję ci przemiany. Wyglądasz świetnie i jestem pewna, że zyskałeś na sile. Co do reszty. Cieszę się, że zgodziliście się ze mną zostać. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy. A jeśli chodzi o ciebie - przerywam, spoglądając na smoczka, który zgodził się na zostanie przy mnie. Szczerze mówiąc, nawet tego nie rozważałam, ale skoro sam chce ze mną zostać, to nie mogę mu zabronić. - Na pewno wiesz, na co się piszesz? W takim razie proszę - oznajmiam, kładąc na swojej dłoni jeden z pokeballi, które znalazłam kiedyś tam. Nie jestem pewna, czy działają, ale warto spróbować. Kiedy było już po wszystkim, położyłam się wygodnie na łóżku.
- Czas odpocząć. Coś czuję, że przed nami długi dzień - mówię, zamykając oczy. Pokemonom pozwoliłam zostać poza kulkami. W końcu to też ich pokój.
Smoczek bez zawahania dotknął kulki, która zadziałała i wessała go czerwonym promieniem do środka. Zaraz po tym, odesłałaś resztę swoich pokemonów i sama wskoczyłaś do łóżka, żeby zregenerować siły. W nocy przyśniła ci się kobieta, która dała ci sprej. Tym razem prowadziła cię korytarzem bez końca, co chwilę powtarzając słowa "Chodź ze mną". Dość bezsensowny sen, ale na szczęście skończył się, gdy rankiem obudziła cię Daisy, wchodząc do twojego pokoju.
- Wybacz, że cię budzę, ale za czterdzieści minut będzie śniadanie, a Gwen nie lubi, gdy ktoś się spóźnia. Poczekam na ciebie za drzwiami i pokażę ci łazienkę, żebyś mogła się ogarnąć przed posiłkiem, dobrze? - uśmiechnęła się do ciebie.
Sen był dość dziwny. Sam widok tej kobiety, która posiadała shiny Luxraya był przerażający. miałam nadzieję nigdy jej już nie spotkać, a tu proszę, pojawia się nawet w moich snach. Postanowiłam jednak się tym nie przejmować. W końcu to tylko jakiś głupi, nic nie znaczący sen, prawda?
- Dobrze, daj mi chwilę - uśmiecham się do Daisy, a kiedy wyszła już za drzwi, wygrzebuję się z łóżka, aby złapać za mój plecak. Szybko wyciągam z niego jakieś czyste rzeczy na przebranie i kieruję się w stronę drzwi, aby móc udać się do łazienki. Wcześniej jednak odwołałam wszystkie pokemony. Wypuszczę je najwyżej na miejscu, ale nie było potrzeby, abyśmy chodzili całym korytarzem.
Dzięki porannemu prysznicowi, poczułaś się jeszcze bardziej wypoczęta, a co najważniejsze orzeźwiona. Kiedy w końcu się ogarnęłaś i przebrałaś w czyste ubrania, razem z Daisy powędrowałaś do stołówki. Znajduje się ona na drugim piętrze szpitala i mieści w sobie również kuchnie, z której swoją drogą emanują cudne zapachy. Chyba możesz spodziewać się na śniadanie fasolki po bretońsku z świeżym kawałkiem chleba. To prawdziwa rzadkość w tych czasach.
- Cześć. - wszyscy zgodnym chórem powitali ciebie i Daisy.
- My się wczoraj nie poznałyśmy! Jestem Snazzy. - rudowłosa dziewczyna krzyknęła do ciebie z kuchni.
Czułam się trochę onieśmielona, stojąc w wejściu stołówki przed tyloma osobami. Wprawdzie nie było ich tak wiele i byli to ludzie, których już jako tako poznałam, ale jednak. W dodatku ta nowa dziewczyna wydawała się jakoś dziwnie promienna. Wprawdzie większość tutaj taka była, co nie wyglądało normalnie. Czyżby nie zdawali sobie sprawy, że za murami tego szpitala chodzą potwory, które tylko czekają na świeże mięso? A może próbują mimo tego zachowywać normalne pozory?
- Cześć - przywitałam się dosyć nieśmiało, po czym od razu zwróciłam się do rudowłosej. - A ja Layla. Miło poznać - przedstawiłam się, oglądając się za Daisy. Postanowiłam trzymać się jej oraz Chiyuri. Jak na razie najlepiej je poznałam, więc chyba wydawało się to rozsądne.
Chwilę po waszym przyjściu, na stołówkę dotarła Gwen, a gdy wszyscy zajęliście już miejsca, Snazzy podawała wam śniadanie. Fasolka po bretońsku, aż woła do ciebie, żebyś ją zjadła, a świeży chleb wygląda jak ósmy cud świata. Możesz być pewne, że posiłek będzie smakowity.
- Dzień dobry. - Gwen przywitała się z wami, podnosząc się z krzesła. - Jak wiecie albo nie wiecie, dziś Snazzy i Chiyuri mają udać się na wyprawę do apteki, w której jeszcze nie byliśmy. Również wiecie, że Layla dołączyła do was. Proponuję, żeby ona również wybrała się na tą wyprawę. Nie dość, że przyniosą więcej lekarstw, to upewnimy się jeszcze, że Layla jest godna naszego zaufania. Nie macie nic przeciwko? - powiedziała do wszystkich.
- Da sobie radę. - wszyscy zgodzili się na propozycję Gwen.
- Mam nadzieję, że to nie problem? - po chwili spytała się ciebie, ponownie zasiadając na krześle.
Nie spodziewałam się, że prędko przyjdzie mi zjeść świeży i ciepły posiłek, a tu takie miłe zaskoczenie. W dodatku te wszystkie zapachy wprawiały mnie w obłęd. Zanim jednak skosztowałam tych pyszności, wysłuchałam Gwen, która miała nam coś do powiedzenia.
Nie powiem, bo trochę zaskoczyła mnie tą propozycją. No ale w końcu do czegoś przyda mi się to wczorajsze szkolenie. W dodatku rozprostowanie kości na mieście dobrze mi zrobi. Zresztą, nie mogłam przy wszystkich odmówić. Nie dosyć, że wzięliby mnie za tchórza, to jeszcze pomyśleliby sobie, że zostałam się tutaj tylko dla wygód. Co to to nie.
- Myślę, że nie - odpowiedziałam krótko, przystając na propozycję blondynki. Jeżeli wszystko było już omówione, to czas się najeść!
- To dobrze. - Gwen odpowiedziała ci, zaczynając jeść.
W ciszy i spokoju posililiście się przepyszną fasolą po bretońsku z chlebem, do której Snazzy podała jeszcze pomarańczowego soku z kartonu. Kiedy już wszyscy zjedli, zgromadzenie powoli zaczęło wychodzić ze stołówki. Zostałaś w niej jedynie ty, bowiem Daisy zatrzymała cię w ostatniej chwili, Snazzy oraz Chiyuri.
- Gotowe do drogi? - Chiyuri spytała się was, wykładając na stół torbę z bronią. - Mam dla nas pistolety maszynowe, bo takowe najlepiej przydadzą się na duże grupy zombie, zwykłe pistolety, które nie narobią hałasu i dwie katany oraz siekierę, gdyby były nam potrzebne. No i torby dla każdej z nas. - dodała.
- Zawsze jesteś przygotowana, i to w tobie kocham! - Snazzy uśmiechnęła się do was. - Ja wezmę katanę, bo nie czuję się dobrze z siekierą, a ty Layla, co wolisz? Nasza Chiyuri zabiłaby zombie nawet wykałaczką. - spytała się ciebie.
- Nie przesadzaj. - Chiyuri zaśmiała się.
- Jasne - odpowiedziałam na pytanie Chiyuri, po czym zaczęłam przyglądać się broni, jaką wyłożyła na stół dziewczyna. Snazzy mówiła prawdę - była przygotowana na każdą okazję. Zastanawiałam się chwilę, co ze sobą wziąć. Dotknęłam ostrza katany i przejechałam po nim jednym palcem. Wyglądała na znacznie lżejszą od siekiery i wygodniejszą w dłoni. - Chyba też wezmę katanę. Siekiera wydaje mi się taka nieporęczna i raczej trudno byłoby mi coś nią zabić - oznajmiłam, sięgając po wybraną broń. Jeżeli miała pasek, to przerzuciłam ją sobie przez ramię, aby zwisała wzdłuż ciała i nie przeszkadzała przy chodzeniu. Sięgnęłam po torbę przygotowaną specjalnie na misję i wrzuciłam w nią resztę potrzebnej broni. Jedynie przy boku zostawiłam sobie pistolet, którym o wiele bardziej wolałam się posługiwać, niż karabinem maszynowym.
- Ja jestem gotowa, a wy? - zapytałam się dziewczyn, spoglądając na wyjście. Oj, to będzie na pewno ciekawy dzień.
- Nie powiedziałaby, że siekiera jest nieporęczna. - Chiyuri uśmiechnęła się do ciebie. - Jesteśmy, więc nie traćmy czasu i chodźmy. Czeka nas długa droga i nie wiem czy zdążymy dzisiaj wrócić. Najwyżej będziemy nocować na mieście, więc mam nadzieję, że wzięłaś coś do zjedzenia Snazzy? - westchnęła.
- Jasne, że coś wzięłam! Nie tylko ty jesteś tutaj przygotowana. - Snazzy odparła.
Całą trójką ruszyłyście w kierunku frontowych drzwi szpitala, a kiedy wyszłyście z niego, słońce oślepiło was na chwilę. Zapowiada się ciężki, ale słoneczny i bezchmurny dzień. Idealny na wyprawę.
- Pogoda nam sprzyja, ale czy wszystko inne też? - Snazzy zaśmiała się. - Swoją drogą, to może trochę mi o sobie opowiesz, gdy jeszcze jest w miarę spokojnie? - spytała się ciebie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.