Błyskawicznie podążyłam wzrokiem za Pokeballem z Cubokiem.
- Oddaj. - Wyrwało mi się od razu. Przecież ja nawet nie miałam zamiaru go wyjmować! Złap oddech, Sullivan. Co Cię może spotkać, kiedy ją uderzysz? W akademii rozniosą się nieprzyjemne plotki, możesz nawet zostać wyrzucona i... Szlag by to! Zacisnęłam mocno pięść i przyłożyłam jej w tą szpachlę. Adrenalina zaczęła działać niemalże od razu. Naprawdę się tego po sobie nie spodziewałam, ale skrzywdzenie jej to była jedyna rzecz, jakiej teraz chciałam.
Dziewczyny wybuchły śmiechem, kiedy "poprosiłaś" je grzecznie o zwrócenie balla. Chyba miały z tego niezły ubaw i nie zamierzały odbierać sobie tej przyjemności. Tobie w głowie rodziło się teraz jedno pytanie: "Gdzie rodzą się takie suki?".
Adrenalina zadziałała. Laski nie powinny cię denerwować. Może, gdyby nie zabierały Cubonka, zdołałabyś się opanować, ale teraz nie miałaś żadnych zahamowań. Złapałaś głęboki oddech i bez zastanowienia uderzyłaś blondynkę prosto w twarz z zaciśniętej pięści. Twoja przeciwniczka się tego nie spodziewała i zaskoczona przyjęła na siebie ten pocisk. Dłoń zabolała cię jak cholera, kiedy odbiła się od twarzy blondynki, ale było warto. Dziewczynę aż zarzuciło do tyłu i robiąc kilka gwałtownych kroków za siebie, pochyliła się do przodu, łapiąc się obiema rękami za głowę.
- Ta szmata złamała mi nos! - krzyknęła z wyrzutem i niezmierzoną furią w głosie, kiedy gwałtownie się wyprostowała. Nie myliła się - narząd do wąchania był nienaturalnie wygięty, a z niego płynęły stróżki krwi. Ogólnie to niezbyt przyjemny widok dla oka, wszędzie na twarzy miała pełno krwi. Ty jednak cieszyłaś się jak szalona, kiedy zobaczyłaś ją w takim stanie. Nawet pomimo konsekwencji, jakie później nastąpiły.
Jej towarzyszki stały oszołomione, nie dowierzając, co przed chwilą się stało. Kiedy jednak doszły do siebie i spotkały się z wzrokiem blondynki przesyconym czystą wściekłością, doskoczyły do ciebie z zaczęły targać za ramiona, po chwili cię unieruchamiając. Blondynka podeszła do ciebie chwiejnym krokiem i złapała za włosy, targając we wszystkie możliwe strony. Krzyczałaś z bólu, starając się oswobodzić, jednak nie było to takie proste. Dziewczyny mocno trzymały, obrzucając cię co chwilę siarczystymi przekleństwami, które zdecydowanie nie przypadały dziewczynom. W końcu znalazłaś sposób, aby przerwać to rwanie włosów. Kopnęłaś swoją oprawczynię z całej siły w nogę. Ta zawyła i odskoczyła z bólu. Cubone pewnie pochwaliłby cię za tak celne przyłożenie. Nadal miałaś jednak ograniczone ruchy, gdyż dziewuchy dalej trzymały cię zaparcie. Udało ci się jednak nareszcie uderzyć jedną z łokcia w brzuch. Zgięła się w pół, próbując złapać oddech. To się porobiło. Miałaś zamiar uderzyć drugą wolną ręką i tym samym całkowicie się oswobodzić, ale do gry wróciła blondynka.
- Jak śmiałaś zrobić mi coś takiego, suko! - krzyknęła, wymierzając ci uderzenie w policzek z otwartej dłoni. Trzeba przyznać, że kiedy była wściekła, miała siłę. Mimowolnie głowa poleciała ci w drugą stronę, a na policzku poczułaś piekielne pieczenie. Chyba chciała ci się odpłacić w ten sam sposób, ale na szczęście nosa ci nie połamała. Jej niepowodzenie widocznie się jej nie spodobało i przymierzała się już do kolejnego uderzenia. Zacisnęłaś powieki, po których ciekły ci już łzy. Ból, jaki ci zadały był zbyt duży i same napłynęły do oczu. Kiedy przygotowałaś się na kolejnego "liścia", coś niespodziewanie przerwało ten akt znęcania się nad tobą. Zaraz... nie coś, a raczej ktoś. Dłoń blondynki zawisła w powietrzu, złapana przez inną, lepiej zbudowaną rękę. Podążyłaś za nią wzrokiem i ujrzałaś ciemnowłosego chłopaka (klik), który spoglądał na blondynkę z nieukrywaną złością. Jedno było pewne, nie mógł być uczniem z pierwszego roku. Zdecydowanie był od was starszy.
- Zdaje mi się, że drużyny nie są zbytnio wyrównane. Dalej chcesz się tak bawić? - spytał twojej współlokatorki, dalej trzymając jej rękę przed twoją twarzą. Ta syknęła na jego widok, jednak nic więcej nie zrobiła. Wszystkie wgapiałyście się w niespodziewanego gościa. Może to dla ciebie okazja?
Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył... W zasadzie w ogóle nie panowałam nad swoimi ruchami. Nigdy się nie biłam (chociaż może kiedyś, na podwórku), a zdołałam narobić nieco szkody. Z resztą miało to swoje konsekwencje. Jeśli ja ją uderzyłam, to mogłam się spodziewać tego samego po niej. I tak też było. No mniej więcej. Ja nie miałam dwóch piesków do pomocy. Szlag! Przygotowałam się już na kolejną dawakę bólu, kiedy... Ten nie nadszedł. Moim oczom ukazał się chłopak, na które spojrzałam może przez ułamek sekundy. Flirty i ocenianie jego wyglądu było ostatnim, co mi przychodziło teraz na myśl. Póki założył na chwilę głównemu awanturnikowi kolczatkę, szarpnęłam gwałtowanie rękę, żeby wyswobodzić się z uścisku. To by było chyba po "zabawie". Złapałam swój Pokeball, który nigdy nie powinien trafić w ich łapy i... Uciekłam. Może powinnam mu podziękować, ale prawdę mówiąc miałam ochotę się rozpłakać z samych nerwów i bólu. Wolałabym nie robić tego przy obcych. Kierunek - łazienka.
Korzystając z powszechnej nieuwagi przeciwniczek, oswobodziłaś się, odebrałaś im balla z Cubonkiem i uciekłaś w stronę akademiku. Tak właściwie to biegłaś na oślep - nie dosyć, że zrobiło się już ciemno, to jeszcze łzy cieknące ci z oczu zasłaniały cokolwiek, czego nie udało się pochłonąć mrokowi. Udało ci się jednak trafić do budynku. I to by było na tyle. Odszukanie łazienki nie było już takie proste. Pamiętałaś, że w pokoju nie było żadnych drzwi, więc łaźnie musiały być pewnie wspólne. Szybko, jak na siebie, dobiegłaś na samą górę i zaczęłaś przeczesywać korytarz w poszukiwaniu swojego punktu docelowego. W końcu znalazłaś - drzwi na samym końcu, które były naprzeciwko schodów. W przeciwieństwie do tych od pokojów, nie posiadały numerków, tylko kobiecy znaczek. Jak mogłaś wcześniej ich nie zauważyć...?
Mniejsza, weszłaś szybko do środka. Łazienka była ogromna. Na ścianie naprzeciwko drzwi stało kilka kabin prysznicowych. Na lewo stała pół-ścianka, która zamieniała się w pełną ścianę okrytą kafelkami. Było tam zapewne przejście do toalet, bo nic innego nie przychodziło ci do głowy. Na prawej ścianie stały zaś trzy pralki i dwie suszarki. To chyba wiadomość dla ciebie, że w kampusie nie ma żadnej pralni tylko jesteś zdana sama na siebie w kwestii prania ubrań. Na środku znajdowały się dwa rzędy umywalek zwróconych do siebie tyłami. Przedzielała je mała ścianka, która tak właściwie była jednym, wielkim lustrem po obu stronach.
To do mnie takie niepodobne. Powinno mi niby ulżyć, że mam ze sobą Cubonka, ale... Stchórzyłam. Będą mogły opowiadać jak zjawiskowo zwiałam ze łzami w oczach.Zagryzłam lekko wargę. Chyba pierwszy raz tak ciężko było mi się uspokoić. Przez chwilę nawet myślałam, że biegły za mną i zaraz tu wpadną, dlatego mimowolnie wbiłam wzrok w drzwi na krótką chwilę. Uświadomiłam sobie, że szybciej pójdą do pielęgniarki, niż tutaj. I dobrze.
Podeszłam do umywalek i wzięłam głęboki oddech. A raczej starałam się, bo drżałam jak cholera. Schyliłam się i obmyłam twarz chłodną wodą. Dopiero teraz odważyłam się zerknąć w lustro naprzeciwko, oceniając tym samym szkody.
Twoje obawy były błędne. Dziewczyny tak zmasakrowane przez ciebie będą musiały dojść do siebie u pielęgniarki, a nie w łazience. Swoją drogą ciekawe, co powiedzą? Że pobiła je drobna szesnastolatka, a sama nie wylądowała w szpitalu? Czy to brzmi w ogóle wiarygodnie?
Obmycie twarzy przyniosło ci ukojenie, ale i ból. Zimna woda dobrze ci zrobiła, ale dotknięcie swojego lewego policzka nie było przyjemne. W lustrze zobaczyłaś, że jest nieźle zaczerwienione i pewnie zostanie po tym ślad na jakiś czas. Plus był taki, że mogłaś to jeszcze w jakiś sposób odpowiednio zatuszować włosami, więc nie było konieczności zakładania opatrunku, który tylko przyciągałby uwagę innych. Co do włosów, to z nimi było kiepsko. Miałaś je całe potargane i pomimo tego, że ich nie dotykałaś, czułaś, jak każda pojedyncza cebulka cię boli. Zupełnie, jakby blondyna cały czas stała nad tobą i szarpała cię dalej za głowę. Więcej odznak tej walki na swoim ciele nie zauważyłaś, chociaż bluzkę miałaś poplamioną krwią dziewczyny, z którą się biłaś. Chyba ciężko będzie to sprać.
Opierałam się o tą umywalkę jeszcze przez dłuższą chwilę. Odsapnęłam, uspokoiłam się. Z samego rana będę szukała tej lewej recepcjonistki. Nie ma innej opcji - musi przenieść gdzieś mnie albo tą sukę. Mogę równie dobrze spać pod pralką, byle nie z nią w jednym pokoju.
Westchnęłam po raz ostatni i przeczesałam raz włosy palcami, odsłaniając przy tym czoło. Nie chciałam wracać do pokoju, póki ona mogła tam wejść w każdej chwili, ale prawdę mówiąc... Nie miałam innego wyjścia. To chyba najlepszy moment, żeby iść spać.
Ruszyłaś, choć niechętnie, w stronę wyjścia na korytarz, a z niego prosto do pokoju. Jedno było pewne, nie wytrzymasz z nią w jednym pokoju. Za daleko to zaszło. Kto wie, co może jej odbić i czy aby na pewno nie zrobi czegoś tobie podczas gdy ty będziesz sobie smacznie spała? Odrzuciłaś na bok te nieprzyjemne wizje i wyszłaś z łazienki. Przeszłaś kilka kroków, jednak zorientowałaś się, że jest coś nie tak. Czułaś się jakoś nieswojo. Dowiedziałaś się, co było tego przyczyną, gdy odwróciłaś się na pięcie. Mało zawału nie dostałaś. O ścianę oparty stał twój wybawiciel, który miał niedbale złożone ręce na torsie. Skąd on wiedział, gdzie cię szukać..? Spoglądał cały czas na ciebie, po czym zapytał, tym razem bardziej opanowanym tonem:
- Wszystko w porządku?
Dopiero co się zdążyłam uspokoić, a na nowo serce podeszło mi do gardła. Daję wiarę, że jakby ten piękniś odezwał się szybciej, niż go zauważyłam to zaczęłabym krzyczeć. Chociaż i tak nieźle mnie przestraszył. Powinnam być nieco bardziej czujniejsza! To mogła być ta blondyna z koleżankami. Kiedy emocje znowu opadły, zaczęło mnie dręczyć najważniejsze pytanie:
- Co tu robisz? - No i oczywiście nie mogłam go nie zadać. Może ma dziewczynę i zdał już sobie sprawę, że płaczą one najczęściej w łóżku lub... Właśnie w łazience. Nie jesteśmy zbyt skomplikowane. Zmarszczyłam brwi, kiedy usłyszałam swój nieco drżący ton głosu. Odchrząknęłam.
- Nie. - Co Ty godosz, wariacie? - Znaczy tak. Wszystko w porządku. - Kiwnęłam głową, jakbym sobie sama właśnie przytakiwała, że dokładnie to chciałam powiedzieć od początku. - Dziękuje. Za pomoc i w ogóle.
Nad odpowiedzią na twoje pytanie nie zastanawiał się długo. Pewnie myślał, że jest ona zbyt oczywista, aby o nią w ogóle pytać.
- Co tutaj robię? Chciałem sprawdzić, czy nie wykrwawiłaś się po drodze do łazienki. Spodziewałem się po tobie takiego stanu, jak u tamtej blondynki, ale widocznie nie oberwałaś aż tak jak ona. Chyba na razie masz je z głowy, poszły do pielęgniarki i raczej nieprędko od niej wyjdą - wyjaśnił, dalej podpierając ścianę w tej samej pozycji. Poprawił jedynie ręce, które tym razem schował do kieszeni bluzy. - Na pewno? - dopytał, niezbyt przekonany twoją odpowiedzią. Chyba sama nie wierzyłaś w to, że wszystko jest dobrze. Przecież przed chwilą lałaś się w trzema laskami.
- Ja tak właściwie nic nie zrobiłem. Można powiedzieć, że jedynie odwróciłem ich uwagę - wzruszył ramionami, oglądając się na bok. Zawiesił chwilę wzrok na drzwiach z numerem 323, a później opuścił go na podłogę.
Podniosłam delikatnie brew. Dlaczego miałby się o to martwić? Wzruszyłam lekko ramionami. - Na szczęście. - Skwitowałam. Niech tam siedzą nawet do końca semestru.
Kiwnęłam głową a potwierdzenie. Wszystko gra, nic mnie nie boli, najlepszy dzień życia ogólnie.
- I... Tyle wystarczyło. - Zdobyłam się na delikatny uśmiech. - Dziękuje. - No i... Podziękowałam mu drugi raz. Po co? Kto go tam wie. Mimowolnie podążyłam za nim wzrokiem na jakiś pokój. No tak. Tam właśnie powinnam się teraz znaleźć. - To... Narazie. - Rzuciłam nieco niepewnie i spokojnie oddaliłam od tegoż właśnie bohatera dnia.
Kiedy podziękowałaś chłopakowi, ten kiwnął nieznacznie głową i mruknął "Dobranoc". kiedy postanowiłaś oddalić się do pokoju. Nie szedł za tobą, tylko dalej stał tak oparty o ścianę. Czekał na kogoś? A może po prostu czekał na to, aż znikniesz w pokoju i dopiero potem sobie pójdzie?
Twój apartament był w takim samym stanie, w jakim go opuściłaś. To znak, że nikogo tutaj jeszcze nie było. Nawet magazyn blondynki leżał w tym samym miejscu na łóżku. Zgodnie z planami chciałaś ozdobić trochę swoje biurko różnymi rzeczami, ale nie miałaś sił i cierpliwości na zabawę z takimi duperelami. Po tym, jak cała adrenalina opuściła twoje ciało, poczułaś się obolała i zmęczona. Większość mięśni w twoim ciele chciała się wyrwać i zamienić się w bezkształtną papkę. Jedynym słusznym rozwiązaniem było położyć się spać. I tak też zrobiłaś - jedynie sen mógł dać ci ukojenie od bólu.
Wstałaś lekko obolała, ale w znacznie lepszym stanie niż kładłaś się spać. Włosy już tak nie bolały, a mięśnie nie rozrywały się na kawałeczki przy najmniejszej próbie zgięcia jakiejkolwiek części ciała. Nie pamiętałaś, co ci się śniło. Widocznie mózg musiał porządnie wypocząć i nie zaprzątał sobie niepotrzebnie miejsca wytworami twojej podświadomości. Rozejrzałaś się po pokoju i z uśmiechem na twarzy zauważyłaś, że blondynki nie było w pokoju. Prawdopodobnie nawet tutaj nie spała, gdyż pościel na łóżku wyglądała na nienaruszoną od wczorajszego wieczoru.
Witaj nowy dniu. Od razu zorientowałam się, że tej jajecznicy umysłowej nie ma i nie było w tym pokoju. Dlaczego? Prawdopodobnie nawet bym się nie obudziła, gdyby weszła tu w nocy i mnie zobaczyła. W ogóle, ale to nawet w najmniejszym stopniu nie żałowałam tego, że przeze mnie wylądowały u higienistki. Z resztą to nie była nawet moja wina.
Wstałam, ubrałam się w swoje niemodne ubranka i... Umówiłam się dziś z chłopakami, prawda? Przypięłam więc moje maleństwo do paska, wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Tym razem ja poczekam na nich.
Musiałaś założyć na siebie inny komplet ubrań, aby nie afiszować się tak z plamami krwi na bluzce. Kiedy jako tako się ogarnęłaś i stwierdziłaś, że możesz już wyjść, była godzina 7:52. Zejście ze schodów na parter sprawiało ci trochę problemów ze względu na odzywające się obolałe mięśnie, ale jakoś udało ci się w jednym kawałku znaleźć na dole. Jeżeli codziennie będziesz robiła kilka takich kursów, to szybko przyzwyczaisz się do wchodzenia na samą górę. Kto wie, może nawet wyrobisz sobie mięśnie pośladków albo innych łydek?
Chwilę musiałaś czekać na chłopaków. Na początku miałaś obawy, że poszli bez ciebie, ale gdy zobaczyłaś schodzącego z góry Christophera, wszystko się rozjaśniło. No, prawie, pozostałej dwójki tylko brakowało.
- Dzień dobry. Chłopaków nie ma, bo wcześniej wyszli na stołówkę zająć nam miejsca. Od samego rana zjeżdżają się pozostali uczniowie i jest niezłe zamieszanie - przywitał się z tobą wesoło, tłumacząc również nieobecność Jaspera i Brodiego. - Możemy już iś... Co... ci się stało? - zaczął, jednak nie dokończył swojej pierwszej myśli. Zmienił ton na poważniejszy, kiedy ujrzał twój obity policzek.
Obiecuję, że ją zabiję. - To właśnie sobie powtarzałam za każdym razem, kiedy coś mocniej mnie zabolało. Ugh. Mam nadzieję, że ją też wszystko boli, bo sobie zasłużyła.
- Dzień dobry! - Odpowiedziałam niemalże błyskawicznie z uśmiechem, ukrywając wszelkie oznaki tego, że wczorajszy wieczór był dla mnie najgorszym wieczorem ever. A mogłam ten czas spędzić na randce... Dlaczego mnie nie zaprosiłeś na randkę, Christopher, hm?
Niemalże wszystko mi się udało. Już nawet pierwsza ruszyłam w stronę stołówki, kiedy usłyszałam... Ze jednak zauważył.
- Aż tak widać? - Zapytałam i złapałam włosy tak, jakbym miała się nimi zaraz nimi obwiązać. Machnęłam ręką. - To takie tam... - Co mu powiedzieć? Że pustak na mnie spadł? Jestem niezdarą i nadziałam się na dłoń współlokatorki? A może nowy trend w makijażu? W sumie to mogłabym opisać mu całą sytuację ze szczegółami, wymyślając przy tym kilkanaście ciekawych epitetów na tą zołzę, ale... Siebie też bym przedstawiła w świetle jakiegoś predatora, co się nocami naparza jak jakiś kibol po meczu. Kto normalny robi sobie kłopoty jeszcze przed rozpoczęciem semestru? Westchnęłam.
- Chodźmy. - Wspaniała wymówka Vai, +10 do sprytu. Może domyśli się, że nie chcę ciągnąć tego tematu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.