Wysłany: 2014-07-24, 22:13 Co dwie głowy, tonie jedna
Przemierzaliście właśnie Viridian(!) Forest. Okropna lokacja. Wszędzie mokro, ciemno, a w każdych krzakach czają się jakieś agresywne owady. Najgorsze jest to, że nigdzie nie widać żadnego drzewka, na którym rosną jakieś jagody, które moglibyście zjeść. Plecaki puste, brzuchy puste, masakra. Głód to najgorsze uczucie. Przemierzaliście gąszcz w rytm burczenia waszych żołądków. Kiedy już myśleliście, że w tym lesie nie ma nic głośniejszego, usłyszeliście za sobą jeszcze głośniejsze bzyczenie. To prawie nigdy nie oznacza nic dobrego. Tak było też w tym wypadku. Odwróciliście się, a za wami unosiły się trzy Pokemony sporych rozmiarów. Ich czerwone oczy, czy ostre żądła nie wskazywały na łagodne usposobienie.
Odwróciłem się i oniemiałem na dłuższą chwilę. Doskwierający głód opóźniał szybkość reakcji, lecz mimo to machinalnie sięgnąłem po Pokedex, by dowiedzieć się czegoś o tych wrogich stworzeniach, które gdzieś już widziałem... Po chwili dowiedziałem się, że Pokemony przed którymi stoję twarzą w twarz to Beedrille, niebezpieczne Pokemony-pszczoły, mające trzy żądła. Co więcej, trzy trujące żądła! Cóż, czas rozpocząć pierwszą walkę! - powiedział w myślach, po czym sięgnął po Pokeball.
- Squirtle do boju! - krzyknąłem, spoglądając jednocześnie na swoją młodszą siostrę. - Nie bój się, wszystko będzie w porządku. - rzekł pocieszająco. Jego wzrok powędrował ponownie ku napastnikom.
Cóż, czy się przeraziłam? Oczywiście! Zawsze te stworzenia mnie przerażały nawet w mniejszej formie! A co dopiero powiedzieć o większych? Niepokój napewno malował się na mojej twarzy, a pierwsze co przyszło mi do głowy to ucieczka. Zerknęłam na swojego brata i nie musiałam nic mówić, wiedziałam, że chce stoczyć tę walkę. Pozwoliłam sobie podejrzeć to, co miał mu "do powiedzenia" Pokedex i wcale mnie to nie pocieszło. O nie! Zrobił to dopiero Ethan, dodając mi - może nawet banalnymi słowami - otuchy. Zacisnęłam dłonie w pięści, musiałam wziąć się w garść! W końcu mój brat, nie może stoczyć tego pojedynku sam!
- Pachirisu, pomóż nam! - krzyknęłam wyciągając Pokeball'a.
Moja kochana wiewórka pojawiła się obok pokemona Ethan'a, gotowa stawić czoło napastnikom. Czy miałam wątpliwości w to starcie? Oczywiście, lecz starałam się nie przekreślać naszej szansy na wygranie, która wcale nie jest mała.
Oboje wywołaliście Pokemony z PokeBalli. Byliście zdeterminowani i chcieliście stoczyć pojedynek, czego nie można było powiedzieć o waszych stworkach. Nie miały doświadczenia w walce, w dodatku przeciwnik miał przewagę liczebną. Pokładały jednak nadzieję w was. To po części od was zależy przebieg walki, bo to wy wydajecie polecenia. Przeciwnicy oddalili się na odległość kilku metrów i obniżyli wysokość, żeby starcie nie było przynajmniej częściowo wyrównane. Jedna z pszczół wleciała na drzewo, by móc obserwować. Teraz jest dwóch na dwóch. Robacze Pokemony czekały na wasz ruch.
584/584 HP 648/648
VS
664/664664/664
Ostatnio zmieniony przez Navi 2014-07-26, 13:55, w całości zmieniany 2 razy
Ekscytacja, adrenalina - to właśnie teraz czułem. Byłem gotowy na postawione przede mną wyzwanie, na które oczekiwałem wiele lat. Widząc, że Rosett przełamała strach poczułem się jeszcze pewniej, a pewność tą próbowałem przelać również w nasze niedoświadczone Pokemony.
- Wiem, że to nasza pierwsza walka, ale jesteście jedynymi stworzeniami, które poradzą sobie z tymi Beedrillami! Uwierzcie mi, tylko wy macie wystarczającą moc by z nimi wygrać. Shanky dasz radę, pokaż co potrafisz! Tackle! - krzycząc to, wskazał na wrogiego Pokemona, znajdującego się naprzeciwko niego. Serce biło mi coraz mocniej.
Pachirisu wydawał się przerażony - w końcu to nasza pierwsza walka. Bardzo się cieszyłam, że Ethan jest blisko mnie. Sama bym się pewnie nie przełamała i najpewniej uciekła, gdzie pieprz rośnie. Hm, przynajmniej jadalny. Wskazałam ręką na drugiego wrogiego pokemona.
- Lulu nie bój się! Razem dacie radę, zobaczycie! My wam pomożemy. Pachirisu, Growl! Tymi słowami postarałam się wesprzeć nasze Pokemony, zaraz po moim bracie. Nie było co ukrywać, czułam się trochę pewniej, ale też denerwowałam. Pierwsza walka jest niezwykle stresująca, ale nie chciałam zawieść mojej Lulu. Jej też trzeba dodać pewności siebie, miałam nadzieję, że jej nie zawiodę.
Możecie używać do czterech ataków na rundę, nie tylko jednego.///
Pachirisu jako najszybszy Pokemon z całej czwórki, rozpoczęła walkę. Używając Growl obniżyła atak obu swoich oponentów. Następne w hierarchii były Beedrille. Oba używając Poison Sting, zasypały salwą trujących kolców wasze stworki. Niefortunnie, Squirtle został otruty. Nie zrażał się tym jednak i rzucił się na przeciwnika. To nie był najlepszy pomysł. Znacznie szybsza, dodatkowo wyposażona w skrzydła pszczoła z łatwością przeleciała nad lecącym żółwiem. Ten, zdezorientowany upadł na ziemię. Ledwo zdążył się podnieść, a oberwał w plecy kolejny cios, a właściwie trzy.
267/584 HP *Poison*590/648
VS
664/664 - 10% ATK664/664 - 10% ATK
Stanąłem jak wryty. Nie spodziewałem się, że walka może być aż tak ciężka. Ale tak to już jest, kiedy działa się pod wpływem emocji, nie patrząc na daną sprawę poprzez rozsądek. Zapewne dlatego wszyscy się tak bali, obawiali się ciężkiej walki... Tylko ja, głupi ja byłem na tyle podekscytowany, że zaryzykowałem zdrowiem naszych Pokemonów.
Otoczenie wcale nie podnosiło na duchu. Otaczający nas mrok, przemoczone buty, głód... Wszystko wpływano na nasze morale, co wiedziałem doskonale. Nie mogę się teraz poddać - pomyślałem, po czym z zapałem spojrzałem na Shankyego.
- Nie możemy się tak poddać! Shanky wierzę w ciebie, następnym razem ci się uda! Długo ćwiczyliśmy, żeby móc rozpocząć naszą przygodę, więc proszę przypomnij sobie nasze treningi. Ruszaj w nich!
Zapewne trucizna zaczęła działać na mojego Pokemona, jednak mały Squirtle starał się nie pokazywać swego bólu i ruszył z zamiarem wykonania poczwórnego uderzenia.
Rosett zmartwiła się stanem pokemona brata, dlatego podeszła do Ethan'a i złapała za rękę aby okazać mu wsparcie. Jeżeli przegrają, to razem. Ich marzenie, ogólnie cała przygoda będzie bardzo trudna, ale tego właśnie chcieli. Dlatego teraz sobie poradzą.
- Lulu użyj Bide, a potem Quick Attack, nie poddawaj się!
Mała Pachirisu była gotowa aby wypełnić polecenie właścicielki. Rosett w nią wierzyła całym swoim sercem. Długo przygotowywały się na ten dzień. Jeszcze nie wszystko stracone.
Wasze stworki nie były zbyt entuzjastycznie nastawione do tej walki. Całkowity brak doświadczenie dawał przewagę przeciwnikowi, a wasze przemowy nie obudziły ducha walki. Beedrille widząc niepewność, postanowiły wykorzystać to atakując. Wystawiając przed siebie swoje ostrza ruszyły. Nagle, z krzaków wystrzeliła błękitna, świetlista smuga, która przecięła oba Pokemony, ratując was przed ich agresją. Cięcie pozostawiło na ich ciałach długą linię poparzeń. Jeszcze chwilę unosiły się w powietrzu, by po chwili paść nieprzytomne. Z miejsca w które poszybowała smuga usłyszeliście męski głos.
- Szybko, biegnijcie za mną zanim przyleci tutaj cały rój - Powiedział, po czym dodał - Aha! I nie zapomnijcie o swoich Pokemonach. Z tymi pokonanymi zróbcie co chcecie.
Kolejna niespodzianka, kolejna chwila zawahania... To, co zobaczyłem wprawiło mnie w jeszcze większe odrętwienie. Dopiero słowa nieznajomego sprawiły, że lekko się otrząsłem. Z tymi pokonanymi zróbcie co chcecie? Czyli mogę ich złapać! - pomyślałem uradowany. Od dawna czekałem na pierwszą przygodę, na pierwszą walkę i pierwszego złapanego Pokemona, aczkolwiek to nie jest to samo. Złapać stworka z czyjąś pomocą... to nie brzmi zbyt ciekawie. Pragnąłem samemu dokonać tego czynu, tylko czy będę miał jeszcze możliwość zmierzenia się z Beedrillami? Wyglądają bardzo groźnie i w dodatku wydają się być silne... Te wszystkie myśli przeszły w mojej głowie w mgnieniu oka. Sytuacja sprawiała, że nie mogłem długo się zastanawiać.
- Postanowione! Pokeball naprzód! A ty Shanky wracaj. - po tych słowach rzuciłem pustego Pokeball'a w celu złapania owada, a chwilę później wyjąłem drugiego, by umożliwić małemu Squirtlowi powrót.
Nastała chwila skupienia... Czy mi się udało? Proszę, proszę, proszę!
Osłupiałam. Nie spowiedziałam się takiego zwrotu wydarzeń. Spojrzałam w stronę skąd dochodził owy męski głos. Zobaczyłam chłopaka, który radził nam iść z nim, ale czy możemy mu ufać? Nie potrafiłam określić nawet na oko ile ma lat! Z myśli wyrwał mnie mój brat, który chciał złapać Beedrilla. Życzyłam mu powodzenia, ale mnie samą te stworki przerażały. Wyjęłam Pokeball'a Pachirisu.
- Lulu, wracaj! - rozkazałam.
Nie wiedziałam co miałam robić. W takich sytuacjach zawsze liczyłam na Ethan'a. Jedno wiedziałam na pewno: nie pójdę do tego chłopaka sama. Mama zawsze mówiła, żeby uważać na nienajomych. A z tak potężnym (jak mi się wydawało) Pokemonem, może być całkiem groźny. Z drugiej jednak strony uratował nas i nasze stworki. Ciężka decyzja...
Schowaliście wasze stworki do Pokeballi. Cooker dodatkowo próbował poskromić jednego z Beedrilli. Kula wystrzeliła czerwony promień, który wciągnął osę do środka. Kiwała się delikatnie na boki. Czy uda Ci się złapać swojego pierwszego Pokemona? Usłyszeliście w oddali bzyczenie, które z każdą chwilą stawało się coraz głośniejsze. Ten odgłos jednak przebiło piknięcie wydobywające się z PokeBalla. Przycisk zabłysnął zielonym kolorem. Gratulacje! Złapałeś Beedrilla! Szybko podniosłeś swoją nową zdobycz i razem z siostrą pognaliście za głosem mężczyzny, który wybawił was od niebezpieczeństwa.
Moja radość związana ze złapaniem nowego Pokemona, mieszała się ze strachem, wywołanym przez nadciągający rój owadów. Na szczęście pod wpływem adrenaliny nie odczuwałem głodu, który doskwierał nam od początku przygody.
Biegliśmy i biegliśmy. Wydawałoby się, że będziemy tak biec w nieskończoność, nie znając celu, do którego zmierzaliśmy. Pędząc przez te mroczne gęstwiny, nie zwróciłem nawet uwagi na to, że z mojej ręki zaczęła sączyć się krew, zapewne na skutek zahaczenia o jakiś kolczasty krzew. Jednak ważniejsza ode mnie była moja siostra, od której wziąłem plecak, z nadzieją, że dzięki temu będzie jej lżej.
- Dasz radę Ros. Nie poddawaj się! - krzyknąłem, próbując podnieść ją na duchu. Każde kolejne kroki były coraz cięższe. Nogi ciążyły coraz bardziej.
- Da... Daleko jeszcze? - wydusiłem z siebie pytanie, skierowane do mężczyzny, który był jedynym kołem ratunku w zaistniałej sytuacji.
Dwa Bedrille mnie przeraziły, a myśl, że jest ich cały rój prawie mnie sparaliżowała. Gdyby nie Cooker, pewnie zostałabym tam skulona, albo pobiegła w przeciwnym kierunku trafiając - na moje szczęście - na jakiś ślepy zaułek lub coś w tym stylu. Biegłam tak szybko, jak tylko pozwalały mi moje siły. Mój brat zabrał mi plecak, co nieco mnie odciążyło i byłam w stanie bardziej się na tym skupić. Lecz bieg był okropnie wyczerpujący jak dla mnie, powoli moje siły malały, a nogi robiły się okropnie ciężkie.
- Cooker... - jęknęła, jednak nie poddawała się. Biegła nieco z tyłu, lecz starała się trzymać tempo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.