Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
#41 Styczeń - Najlepsze Opowiadanie
Autor Wiadomość
Snazzy 
Senpai notice me!


Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 27
Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 2228
Skąd: Stettin an der Oder
Wysłany: 2015-12-31, 15:34   #41 Styczeń - Najlepsze Opowiadanie


#41 Styczeń - Najlepsze Opowiadanie

Tematyka:
Science Fiction
Napisy:
Dozwolone, oprócz nicku autora.
Termin zgłaszania prac:
8.01.2016 do godz. 20:00 na PW do Snazzy.
Dodatkowe:
Brak

Prace muszą zostać wysłane na PW Snazzy. Muszą być zrobione specjalnie na konkurs i wcześniej nie mogą być nigdzie pokazywane.
_________________

"Ta myśl sprawiła, że chciałam się stąd ulotnić jeszcze prędzej. I najlepiej zastosować Domestos do mózgu" ~ Alliana, "Przygoda Alliany"
wizja dwóch bishowych braci do poke KP
  :
     
REKLAMA 
Senpai notice me!

Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 2228
Wysłany: 2016-01-08, 20:39   

  :
     
Snazzy 
Senpai notice me!


Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 27
Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 2228
Skąd: Stettin an der Oder
Wysłany: 2016-01-08, 20:39   

~~ Czas na głosowanie ~~



Trwa ono do 13 stycznia, godziny 20:30.
Można głosować na jedną prace.


1:
"W roku 2148 badacze odkryli na Marsie pozostałości starożytnej pozaziemskiej cywilizacji. Owe artefakty ujawniły zdumiewające nowe technologie, które pozwoliły podróżować do najdalszych gwiazd. Podstawą tej niesamowitej technologii była siła kontrolująca strukturę przestrzeni i czasu. Nazwali ją największym odkryciem w historii ludzkości. Galaktyczne cywilizacje nazywają ją jednak efektem masy."

W 2176 roku na planecie Elizjum, jednej z pierwszych ludzkich koloni w kosmosie przebywał wrobiony przez dawnego rywala z Akademii Wojskowiek, były porucznik przymierzą zwany "Death Wish". Postanowił spędzić resztę czasu na ostatkach wojskowej przepustki i zarazem wojskowych przywilejach z dala od ziemi. Pech chciał by wówczas grupa kosmitów z rasy Batarian zaczęła tak zwany "Skylliański Blitz". Jednak obecność dawnego Porucznika, który wraz z emerytowanym generałem Żeszekiem oraz grupą przypadkowych osób. Salariańskiego naukowca Agiosa, Snajpera biznesmena rasy Drelle, Mork oraz tajemniczego komandosa który potem okazał się Batarianem, Rock.

Cała czwórka bez generała zdołała uratować pojmanych naukowców z biura firmy medycznej Helix, następnie wraz z umiejętnościami nabytymi w Akademii Wojskowej, Porucznik zdołał wspomóc oddziały powierzenie podczas bombardowania najazdu Batarian na elektrownie planety. Jedyne słowa jakie wypowiedział Porucznik naszej ekipy "Ahhh Uwielbiam zapach napalmu o poranku". Po całym tym zamieszaniu Porucznik Edward "Death Wish" Wayne odzyskał swój stopień, a razem z towarzyszami zostali okrzyknięci Bohaterami Elizjum. Każdy dostał odznaczenie od B.Generała Żeszka, dodatkowo każdy mógł wstąpić do sił przymierza, dla Wayna była to możliwość powrotu do czynnej służby oraz dowiedzenie się kto go wrobił. Jednak, przedstawiciele Firmy Medycznej Helix zaproponowali czwórce bohaterów pracę dla niech jako "ludzie od zadań specjalnych". Po dłuższych przemyśleniach zgodzili się. Wayne zachował swój stopień, oraz pomimo współpracy z Helixem dalej był czynnym żołnierzem Przymierza.

Rok 2180

Porucznik Wayne, wraz ze swoją drużyną kierował się do zaatakowanej przez piratów stacji badawczej Helixa położonej gdzieś na Drodze Mlecznej. Kierowali się tam już swoim własnym statkiem, SR-2 Normandy. Prototyp nowoczesnego okrętu bojowego wyprodukowanego przez Helix, z udziałem inżynierów Przymierza. Początkowo okręt ten miał powstać za parę lat, lecz przy pomocy Mork'a oraz forsowaniu tego przez Wayna okręt zostal wybudowany znacznie wcześniej niż planowano. Misja, niby banalna. Sprawdzić co stało się ze stacją Firmy matki, ale ostatecznie to co bohaterowie znaleźli, spowodowało iż Porucznik Wayne oraz Agios po namowie z resztą drużyny zdecydowali się poinformować przymierze.

Na stacji było od groma Rosjan, dowodził nimi Komandor Alan Klicz. Dawny rywal Porucznika Wayna. to właśnie on sfałszował dowody oraz wrobił Wayna. Sam uzyskał za to tytuł Komandora w przymierzu a potajemnie działał przeciw i Przymierzu i Helixowi. Miał można też dodać dobre stosunki z Batariańskimi generałami którzy dokonali parę lat temu Blitz na Elizjum. Oczywiście pomimo dość sporego oporu to przy genialnych zdolnościach informatyczny Salariańskiego naukowca udało się przejąć kontrolę nad dźwigami co pozwoliło znacznie osłabić siły wroga. Dodam że było 40 na 1.
Ostatecznie Porucznik zabił swojego rywala, wspaniały Batariański Komandos Rock zabił poprzez zastraszenie przez domofon 10 żołnierzy rosyjskich w statku(ahhh naturalne 20 na kości)Po tym całym zdarzeniu zabrane dowody, czyli mutacje genetyczne, klony oraz próby stworzenia idealnie posłusznego wojska z probówki przez Helix zostały złożone w Cytadeli, ogromnej stacji kosmicznej zarządzanej przez radę. Na ów stacji żyły wszystkie rasy w miarę względnym pokoju. B.Generał Żeszek, obecny na przesłuchaniu przez radę Porucznika Wayna wraz ze swoją drużyną wstawił się za ów porucznikiem. Dzięki temu Wayne stał się Komandorem przymierza, awans nie był jedyną rzeczą jaką uzyskał. Jako dowódca swojej grupy został mianowany tzw. Widmem, specjalnym żołnierzem Cytadeli pod kontrolą rady. Był ich przedłużeniem ręki w całej galaktyce. Cała załoga dodatkowo została "zatrudniona" przez przymierze. Nadano im odpowiednie rangi, Salariański naukowiec oraz Drell Mork zostali mianowani Porucznikami, Batarianin Rock Oficerem...

Rok 2181

Komandor Wayne, wraz ze swoją załogą udał się do bazy Helix. W momencie wlatywania w ich przestrzeń powietrzną rozpoczęła się lekka ofensywa. Jednak, pilot Normandy Joker bez problemu poradził sobie z manewrowaniem. Po zadokowaniu statki cała czwórka wbiła do środka, pomimo dość dobrego oporu syntetycznych robotów udało im dotrzeć do biura głównego prezesa, jakież było zdziwienie gdy w środku nie było nikogo poza listem
"Wspaniała robota Komandorze Wayne, jeszcze się spotkamy. A i bym zapomniał, poniżej masz zapłatę za oczyszczenie stacji. Do zobaczenia Komandorze".
Po przejęciu stacji głównej Helixa przymierze zabezpieczyło wszystko co mogło być użyte przeciwko mieszkańcom Drogi Mlecznej. Komandor jak i reszta załogi próbowała jeszcze uzyskać jakieś dodatkowe informacje z komputerów, niestety były one już niemal doszczętnie wyczyszczone. Zostały tylko jakieś dawne niezrealizowane bądź nieskończone projekty.

Rok 2186

Cytadela, trwa otwarta wojna ze żniwiarzami. W sercu zamkniętej stacji, wraz z ciałami setek tysięcy dawnych mieszkańców owej planety, na przeciw siebie stoi Komandor Wayne oraz jego dawny przełożony... Człowiek Iluzja, dawniej przywódca Helix'a obecnie szef Cerberusa. Wymiana ognia była między nimi dość krótka. Gdy Komandor postrzelił śmiertelnie swojego dawnego przełożonego, podszedł do niego i dobił go ręcznie przy użyciu Omni-Blade'a. Chwile po tym udał się do głównego panelu kontrolnego Cytadeli, otworzył ją oraz wykorzystał urządzenie zwane Tyglem do zniszczenia Żniwiarzy...




Komandor Wayne wstał z krzesła w swojej kajucie. Zamknął swój dziennik dopisując przed tym ostatnie zdania. Gdy po chwili znalazł się na mostku kapitańskim spojrzał na mapę galaktyki
- Komandorze, gdzie udajemy się tym razem? - Spytał Salariański Porucznik Agios
- Nie wiem, tam gdzie nas potrzeba Agios, tam gdzie nas potrzeba - Odparł, po chwili można było usłyszeć
- S.O.S Jesteśmy w środku bitwy z niedobitkami sił Cerberusa! Nasze współrzędne to... - Wówczas sygnał się urwał i zaczął nadawać od początku
- Joker, zbliż sie do przekaźnika masy... - Sam dał znać Agiosowi do próby nawiązania kontaktu - Tu Komandor Wayne, lecimy po was chłopaki - Odparł - Joker, JAZDA! - Rozkazał, statek zbliżył się do wcześniej wspomnianego przekaźnika i skoczył w przestrzeń....


W tym samym czasie, Cytadela. Na tablicy pamiątkowej upamiętniającej zakończenie cyklu żniwiarzy oraz tym samym zniszczenie ich można było dostrzec wiele nazwisk poległych. Ale na samej górze wyraźnymi literami
W imieniu Całej Galaktyki dziękujemy Komandorowi Waynowi, oraz jego załodze w pokonaniu Żniwiarzy.

2:
Porażenie

Wielkie miasto…
Olbrzymi las wież ze szkła, betonu i stali piętrzy się wysoko niczym góry ponad geometryczną siecią ulic. Ich rozmaite, futurystyczne kształty odbijają się na tle nocnego nieba, po którym leniwie suną chmury. Ich ściany lśnią oślepiająco tysiącami wielokolorowych świateł neonów oraz reklam kolejnych rewolucyjnych produktów mających ułatwić życie i nakłonić ludzi do wydawania swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Chodnikami w dole przechadzają się nieliczone rzesze rozmaitych ludzi, czy był dzień, czy noc taka jak ta. Bogaci i biedni, młodzi i starzy, wszyscy gonili w rozmaitych spraw, nie zatrzymując się, nie oglądając na nic, co ich nie dotyczyło. Drogami sunęły sznury samochodów, warcząc silnikami, trąbiąc klaksonami, plując spalinami. Były niczym wielkie, ryczące węże o lśniących łuskach. Ponad ulicami sunęły kolejne takie węże, tam gdzie powietrznymi ścieżkami śmigały latające pojazdy. Ryk silników i klaksonów, gwar rozmów i kroków, hałas maszyn, wszystkie dźwięki mieszały się ze sobą i odbijały od brył budynków tworząc istnie ogłaszający dźwięk. Z góry wyglądało to jak mrowisko, ale pozbawione sensu, tkwiące w chaosie oraz egoizmie. W dodatku całe miasto toczyła niewidoczna gołym okiem zaraza, przestępstwo i korupcja. Władzę tak naprawdę sprawowała grupa bogatych bydlaków, którzy wszelakimi sposobami próbowali zwiększyć swoje wpływy, traktując zwykłych ludzi, jak pionki, zasób. Ale zasób nie zauważał nic, nie buntował się, póki mógł toczyć wygodne w swoim mniemaniu życie.
Z góry temu przyglądała się temu wszystkiemu samotna postać. Siedziała ona na gzymsie, na szczycie jednego z wyższych wieżowców, gdzie mieli swoje apartamenty bogacze. Nikt z gnających odległymi od dachu ulicami, nie zwracał na uwagi na ciemną sylwetkę. Osoba ta nosiła czarny, długi, obszerny płaszcz z kapturem zarzuconym na głowę, spod którego opadały pasma długich, ufarbowanych na fiolet włosów. Na nogach miała luźne, ciemno zielone spodnie oraz metalowe buty, będące raczej skomplikowanym urządzeniem niż typowym obuwiem. Twarz zasłaniała jej ciemnoszara cybernetyczna maska. Moda ta uniemożliwiał identyfikację płci. Postać czekała cierpliwie na swojej pozycji, co było czynnością zapomnianą nieomal w tym miejscu, gdzie wszyscy nie mają na nic czasu. Była niczym drapieżnik w dziczy oczekuje swojej ofiary. W końcu pojawiła się tam daleko w dole, z tej odległości niczym mała mrówka, u bogato zdobionych, oszklonych drzwi budynku. Zakaputorzona postać widziała wszystko jednak dobrze dzięki funkcjom optycznym swojej maski. Jej cel nie wyglądał zbyt imponująco. Niski grubas o paskudnej, otyłej twarzy. Jego brzydoty nie mógł ukryć ani luksusowy smoking szyty na miarę, ani makijaż. Nazywał się Jarod Meddone i był skończonym draniem, który handlem tym co zakazane wyniósł się z ulicy na salony. Niewyżytym draniem gotowym truć każdego dla garści banknotów, a kobiety zawsze zdobywał siły i zawsze lądowały one albo w szpitalu, albo na cmentarzu. Lubił zgrywać wielkiego bossa przestępczości, ale chociaż miał spryt, był skończonym tchórzem. Dlaczego otaczała go cała zgraja ochroniarzy, sami rośli mężczyźni z parciem na cyngiel w garniturach i ciemnych okularach.
Gdy Jarod ze swą świtą powoli schodził po szerokich schodach apartamentowca, otoczonych mosiężnymi figurami, kilkaset metrów ponad nim, ktoś powoli wstał , ciągle wpatrując się w maszerujących. W pewnym momencie postać w kapturze zrobiła krok ku pustce i pomknęła ku ulicy. Leciała głową skierowaną w dół, wyciągając z pochew przy pasie dwa niezwykle skonstruowane noże. Wydawało się, że to skok samobójczy, że lada moment roztrzaska się na chodniku, ale gdy tylko chwila dzieliła człowieka i chodnik od bolesnego spotkania, jego buty zaświeciły niebiesko, błyskawicznie wygaszając prędkość. Bez szwanku drapieżnik wylądował pomiędzy swoimi ofiarami, które wprawdzie zwróciły uwagę na dziwny błysk ponad swoimi głowami, ale nim zareagowało, dwóch ochroniarzy skończyło bez życia, nożami wbitymi w karki, a pomiędzy nimi klęczała postać, przypominająca mityczne uosobienie śmierci. W okolicy rozległy się krzyki, a przechodnie zaczęli w panice uciekać.
- Co u diabła? – Pisnął Jarod, gdy to zauważył. – Kim ty do cholery jesteś?
Zabójca nie odpowiedział, tylko w milczeniu wstał, wyrywając swoją broń z martwych kadłubów i obracając nią w dłoniach.
- Co tak stoicie durnie? - boss krzyknął do swoich dziewięciu pozostałych ludzi, szarpiąc jednego z nich za poły marynarki - Zabić go! Natychmiast! – i pchnął mężczyznę w stronę wroga.
Osoba w płaszczy dalej milczała. Nie było wiadomo jakie towarzyszą jej emocje, gdy osiem dłoni sięgało po pistolety. Na pewno jednak nie towarzyszył jej strach, jak Jarodowi, którego gęba wyrażała niepokój, bo ktoś nie przestraszył się jego obstawy. Noże zabójcy jednak nie były zwykłymi ostrzami. Zaświeciły bowiem niebiesko, tak jak wcześniej bury i zaiskrzyły mocą elektryczności. Z niesamowitą prędkością drapieżnik rzucił się na obstawę, skacząc między nimi niczym kot, zadając kopnięcia i porażające mięśnie cięcia. Garniturowcy walczyli z zaciętymi minami, byli zawodowcami ewidentnie, ale z takim wrogiem nigdy się nie mierzyli, nie wiedzieli jak z nim powinni walczyć. Nie zabijał ich na razie. W pierwszej kolejności chciał ich pozbawić broni palnej. Bez niej wyciągnęli własne noże, paralizatory oraz pałki.
- Co to ma być? Za co ja wam płacę? Do roboty idioci! – wołał z tyłu Jarod, zza pleców jednego z ochroniarzy.
Wtedy zaczęło się zabijanie. Pierwszy garniturowiec zginął, gdy zabójca wykonał piruet, wbijając nóż w pierś i rażąc prądem serce szarżującego z pałką mężczyznę. Kolejny próbował zadać w tym momencie cios w głowę napastnika, ale ten zrobił unik i umknął mu. Zaczął fechtować się na noże z kolejnym ochroniarzem, najdrobniejszym ze wszystkich. Starcie trwało ledwie kilka sekund. Potem serią cięć zamaskowany rozdarł mu brzuch, aż wnętrzności wypłynęły na chodnik. Trzeci i czwarty zaatakowali razem, zmuszając wroga do przejścia do defensywy. Potem dołączyli się piąty oraz szósty, atakując od tyłu. Zabójca zaczął tańczyć pomiędzy nimi, tak można najprościej określić akrobatyczną sztukę jaką wtedy wykonywał, ale nie uniknął ran. Ludzie Jaroda myśleli, że wtedy wygrywają w końcu co krwawi to umiera, ale on tylko czekał, aż odpowiedni się ustawią. Wtedy bowiem zniknął w oślepiającym, niebieskim błysku. Gdy światło przeminęło ochroniarze padli martwi, zabici w międzyczasie błyskawicznymi cięciami.
- Jak to możliwe? – zapiszczał Meddone, widząc rzeź swych ludzi. – Kim ty jesteś? Jakimś zasranym cyborgiem?
Pchany przez ocalałych trzech zaczął się wycofywać. Tamci pozgarniali z ulicy swoje pistolety i zaczęli strzelać, ale bezskutecznie. On unikał kul, albo odbijał je nożami. W końcu jeden z ochroniarzy pozostał w tyle, wyciągając spod marynarki mały pistolet maszynowy.
- Żryj to! – zawołał do idącego ku niemu zabójcy.
Nim jednak nacisnął za spód, noże błysnęły elektrycznością i mężczyznę poraził prąd. Przerażony i unieruchomiony, aż popuścił w spodnie. Zabójca minął go, od niechcenia podrzynając mu gardło. Pozostali dwaj usiłowali uciec ze swym szefem do zaułka, ale widząc wroga idącego za nim, pchnęli grubasa w uliczkę, a sami obrócili się, by stawić czoła nieprzyjacielowi. Jarod Meddone nie czekał na rozwój wypadków, tylko biegł ile sił w jego krótkich, koślawych nóżkach. Cała elegancja i władczość, którą starał się przybrać, prysnęła. Był teraz tylko przerażonym, uciekającym wieprzem. Wprawdzie snuł plany zamordowania zamaskowanego mordercy, ale nie spodziewał się, że tak szybko usłyszy krzyki umierających ochroniarzy. Dwójki najlepszych jakich wynajął, prawdziwych zabijaków. Z sercem na dłoni, obejrzał się za siebie i ujrzał u wylotu zaułka ciemną postać.
- Kim ty u diabła jesteś? – krzyknął bogacz, sięgając po własny pistolet i oddając z niego kilka strzałów, ale ledwie kilka sekund później, on stał tuż przed nim i wytrącił zaskoczonemu grubasowi broń.
Jarod z wrażenia upadł. Zabójca nie odezwał się dalej ani słowem. Gestem tylko pokazał tej świni, by się podniósł.
- Jesteś jakimś zawszonym, mechanicznym zabójcą, prawda? – zapytał trzęsący się ze strachu Jarod, wykonując polecenie. – Ale musisz mieć wolną wolę, nie działałeś jak robot. Ktoś ci więc zapłacił za zabicie mnie, prawda? – Postać w płaszczu potaknęła powolnym skinieniem głowy. – No to dam trzy… nie dziesięć! Dziesięć razy tyle ile ci obiecano, jeśli tylko darujesz mi życie! Co ty na to? To nie lada oferta, prawda? – W jego drżącym głosie zadrgała nuta nadziei.
Zabójca chwilę stał bez ruchu. Bogacz zaczął milczeć, że ten rozważa jego propozycję i przestał się trząść.
- Zainteresowany, czyż nie? Z tymi pieniędzmi będziesz… - zaczął mówić, ale nagle błysnęły noże, wirując w dłoniach i krzyżowe cięcie spadło na szyję Jaroda.
Zamiast głosu z jego gardła zaczął dobywać się bulgot, a z ran trysnęła krew plamiąc chodnik. Niedowierzanie odbijało się w jego przerażonych oczach nim skonał w konwulsjach. Zabójca klęczał nad nim, przypatrując się ulatniającemu się życiu człowieka, który myślał, że brudną forsą może stawiać się wyżej od innych. Nie zważał na syreny zbliżającej się policji, ani odgłos biegnięcia, gdy z ładownicy przy pasie wyciągnął miniaturowy aparat fotograficzny, którym wykonał zdjęcie. Dopiero, gdy ciało przestało drgać, powstał znad niego.
- Ręce do góry! – Usłyszał wówczas krzyk za plecami.
- Ta rzeź to twoja sprawka bydlaku? Rzuć broń i obróć się! – krzyknął drugi głos.
Zabójca usłuchał tylko polecenia obrócenia się. Ujrzał dwóch gliniarzy, jednego młodego, wyraźnie zdenerwowanego oraz drugiego starego, również zdenerwowanego, ale emocje krył swoim doświadczeniem. Bali się, że też zginą, ale ten zabójca miał zasady. Zabijał tylko swoje cele i tylko szumowiny. Zamaskowany wiedział jednak, że wkrótce będzie ich więcej i nie ma czasu na zabawy.
- Rzuć broń i połóż się z rękami na głowie! – rozkazał mu starszy policjant.
Zamiast zrobić to, osobnik oślepił ich błyskiem, znikając im z oczu.
- Cholera, gdzie on jest? – pytał stary.
- Tam! – zawołał młody, który instynktownie, wybiegł z zaułka.
Strzelał, ale niecelnie. Tymczasem zabójca aktywowała swoje buty i wyskoczyła kilka metrów w górę i nie zaczął spadać. Pod jej nogami pojawiły się energetyczne płyty, z których wybił się wyżej i wyżej, kilkoma błyskawicznymi susami wznosząc się na znaczną wysokość i wpadając wprost do otwartego kokpitu przelatującego pomarańczowego ścigacza, który przemknął nad głowami policjantów, aż zerwało im czapki z głów.
- Co to było? – zapytał się młodszy gliniarz swego partnera.
- Ktoś z kim nie mieliśmy szans – stwierdził tamten.

*
Chociaż dwuosobowy, kokpit latającej maszyny był wąski i ciasny. Trzeba było nie lada umiejętności, by wskoczyć do niego w locie, ale zamaskowanemu się udało. Pilot maszyny, młody jasnowłosy mężczyzna, wyglądał na pełnego podziwu.
- To było niesamowite, wiesz? I uwinąłeś się punktualnie jak w zegarku – uśmiechnął się. – Robota skończona? – zapytał.
W odpowiedzi zabójca wyjął aparat i po chwili pilot ujrzał na ekranie zdjęcie martwego Jaroda.
- Szef będzie zadowolony, a teraz lepiej zapnij pasy, bo może trochę rzucać! – zawołał pilot, słysząc syreny policyjnych statków.
Mężczyzna włączył dopalacze i statek z szybkością setek kilometrów na godzinę począł pędzić przez miasto. Gliniarze wytrwale jednak ich ścigali. Pilot jednak zrobił pokaz swoich umiejętności. Wlatując i manewrując pomiędzy innymi maszynami latającymi, których pełno było nad ulicami oraz wykonując nagłe zwroty i akrobacje. Statek kluczył w ten sposób chwilę po mieście, aż wreszcie zgubili pogoń. Wtedy polecieli z dala od centrum, do jednej z biedniejszych, mało rzucający się w oczy dzielnic miasta. Tam przesiedli się do podstawionego wozu kołowego, znacznie mniej rzucającego się w oczy od pomarańczowego ścigacza i zupełnie bezpiecznie od policji pojechali do dzielnicy magazynów. Tam zatrzymali się pod starą halą. Pilot osobiście otworzył drzwi zabójcy i razem weszli do środka. W pustym, zdewastowanym pomieszczeniu czekała na nich grupa uzbrojonych mężczyzn oraz ich boss, Franz. Wysoki mężczyzna o kwadratowej twarzy, odziany w biały garnitur. Kolejny bogaty drań, nie lepszy od Jaroda Meddone.
- Nasz kochany Jarod nie żyje? – Franz zapytał się pilota.
- Tak jest! Widziałem zdjęcie jego ciała oraz zamieszanie i trupy ochroniarzy na ulicy.
- Dobrze – odparł boss i gestem dłoni odprawił swojego człowieka. Potem podszedł do stojącego prosto niczym słup zabójcy. - Więc twoja legenda jest prawdziwa, Czarny Piorunie, jestem pod wrażeniem. Wiem, że to miano wymyśliła dla ciebie prasa, ale jako że sam żadnego nie podałeś, jestem zmuszony go używać. Tu jest twoja zapłata – Skinął na jednego ze swoich ludzi, który podszedł wówczas do nich z otwartą, pancerną walizką pełną gotówki.
Zabójca spojrzał się na nią, dotknął banknotów, a potem zamknął wieko. Odebrał walizkę z rąk mężczyzny, która zaciążyła w jego dłoni.
- Nie przeliczysz? – zapytał się z szelmowskim uśmiechem Franz
Odpowiedziało mu milczące spojrzenie ukrytych za maską oczu. W powietrzu jakby dało się wyczuć mordercze intencje.
- Za nic w świecie nie oszukałbym Czarnego Pioruna – odparł od razu mężczyzna. - A jakbym jeszcze potrzebował twoich usług, mogę na ciebie liczyć? Jest jeszcze sporo kolesi za których śmierć sowicie zapłacę – zaoferował boss, rozkładając ramiona w przyjaznym geście.
Zabójca patrzył na niego jeszcze chwilę, po czym bezceremonialnie odwrócił się i zaczął odchodzić. Twarz Franza wykrzywił się grymas wściekłości. Pstryknął palcami i dwóch uzbrojonych ludzi, zagrodziło drogę zamaskowanemu.
- Hej ty! Nie odwracaj się do mnie plecami, jak oferuję ci intratny interes! Spójrz na mnie! Nie zamierzam gadać do pleców!
Zabójca powoli odwrócił się, a powietrzu znowu pojawiła się mordercza intencja, tylko potężniejsza. Miny osiłków Franza nagle stały się mniej pewne i instynktownie odsunęli się od niego. Franz również zaczął się pocić z obawy.
- Zapamiętaj. Jutro mogę przybyć po twoje życie. – odpowiedział robotyczny głos.
Franz stracił głowę i przez chwilę gapił się w posadzkę. Tymczasem zabójca minął dwóch osiłków i powolnym krokiem wszedł w cień.
- Szefie, dobrze się czujesz? – zapytał się pilot.
- Tak – mruknął. – A ty! – Zawołał, podnosząc wzrok, ale jego Czarnego Pioruna nigdzie już nie było. – A gdzie on się podział? Co?
Jego ludzie zaczęli się rozglądać i rozłożyli bezradnie ręce.
- Kretyni!
- Co teraz? – zapytał się młody mężczyzna.
- Szykuj moją limuzynę kretynie! – warknął. - Lepiej wyniosę się na kilka tygodni z miasta.
_________________

"Ta myśl sprawiła, że chciałam się stąd ulotnić jeszcze prędzej. I najlepiej zastosować Domestos do mózgu" ~ Alliana, "Przygoda Alliany"
wizja dwóch bishowych braci do poke KP
  :
     
Viviann Malesci 
Fru-sru


Starter: Larvesta
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączyła: 03 Paź 2015
Posty: 687
Wysłany: 2016-01-08, 21:47   

a mi się 1 podoba :)
_________________

KP ll Box ll ~Bank~ ll


 
     
Mirajane 


Starter: Charmander
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączyła: 03 Lis 2015
Posty: 196
Wysłany: 2016-01-08, 22:26   

Głosuje na numerek 1. Bardzo lubię Serię gier Mass effect, a widzę, że jest to w tym samym uniwersum. Wciąga, dodatkowo kosmos czyli coś co mnie fascynuje :D
_________________
KP
 
     
Snazzy 
Senpai notice me!


Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 27
Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 2228
Skąd: Stettin an der Oder
Wysłany: 2016-01-14, 22:08   

Głos Viviann Malesci nie liczy się z powodu złamania regulaminu. Amen.

Czas na wyniki!

Pierwsze miejsce zajmuje praca numer 1, której autorem jest Dante Aligieri. Drugie miejsce zaś przypada pracy numer 2 autorstwa Cosmos.
Gratulacje!
Nagrody:
1 miejsce - jajko Anoritha (Egg Move: Iron Defense) + 5.000$ + 3x Heart Scale + 5 RC
2 miejsce - 3.000$ + 3 RC + HM + 2x Heart Scale
_________________

"Ta myśl sprawiła, że chciałam się stąd ulotnić jeszcze prędzej. I najlepiej zastosować Domestos do mózgu" ~ Alliana, "Przygoda Alliany"
wizja dwóch bishowych braci do poke KP
  :
     
Dante Aligieri 
You Have Failed This City


Starter: Charmander
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 30
Dołączył: 10 Wrz 2015
Posty: 443
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2016-01-15, 17:25   

Odbieram
_________________
 
 
     
Cosmos 
Roar


Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29
Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 184
Wysłany: 2016-01-17, 09:17   

Biorę HM03 Surf
_________________
Zupełnie legalne multikonto GallaAnonima
Karta Postaci
Bank | Galeria | Box

Poke KP
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.