Tego, co się ze mnie wydobyło, nie można określić innymi słowami, niż pisk dzikiego Pachirisu obdzieranego żywcem ze skóry i podpalanego przez rozwścieczonego Houndooma. Stwierdziłam, że nie mam siły biec dalej i klapnęłam na ziemię, zwijając się, zasłaniając uszy, a czoło przyciskając do kolan. Nie mam ochoty oglądać, co się stanie z moim ciałem w momencie, jak to bydlę mnie dorwie. Zwiać też nie zwieję, więc może, ale tylko może, uzna, że nie warto się mną interesować, skoro nie mam zamiaru uciekać? Nudne jest gonienie kogoś, kto nie zwiewa...
Scyther widać po nim było satysfakcję i wręcz radochę z tego co czyni. Że też musiałaś trafić na takiego potwora. Z Sandshrewem przynajmniej można było się dogadać, a z tym? Kiedy tak zwyczajnie się poddałaś, dając mu się jak na talerzu, to ten spojrzał na Ciebie z nieukrywanym obrzydzeniem. Twoja teoria zdecydowanie padła. On chyba zwyczajnie uznał, że jesteś tak mierną istotą, iż zwyczajnie należy Ci się śmierć. No co z tymi pokemonami jest nie tak?! Już zamachnął się swoją kosą, by ukrócić Ciebie o jakiekolwiek zmartwienia kiedy... ziemia zaczęła się trząść, jakby coś masywnego i dużego biegło ciągle. Usłyszałaś dziki ryk wściekłej wołowiny, która wjechała z impetem swoimi rogami w modliszkę. Aż go zarzuciło do tylu jak lalkę, aczkolwiek szybko oprzytomniał wracając na ziemie w którą wbił się jedną z kos. Spojrzał uradowany na nowego przeciwnika, bo ten zaczął Ciebie osłaniać swoim ciałem. Coś niespotykanego, przed Tobą stanął w Twojej obronie Tauros!
Widząc byka zwyczajnie... zdębiałam. Czy on zmysły postradał? Przecież to bydlę go na strzępy rozszarpie, a razem z nim mnie.
- Sio sio, uciekaj! Ratuj życie! - próbowałam byka przepędzić, chociaż powinnam mu być raczej wdzięczna. W końcu ratował mi tyłek kosztem własnego bezpieczeństwa. Gdybym tylko miała jakiś pokeball, byłoby łatwiej pozbyć się napastnika, ale ponieważ mnie ich pozbawił, mogłam się tylko przyglądać... I kibicować Taurosowi.
Byczek najwyraźniej rozum postradał, stając naprzeciw wygłodniałej bestii jaką jest Scyther psychopata. Nie cofnął się przed nim ani o krok i przyjął nawet groźną pozycję, obniżając łeb i kierując swoje rogi ku oprawcy. Scyther natomiast widząc taką postawę... zwyczajnie wyszczerzył się w piekielnie przerażającym uśmiechu, który momentalnie ciebie przyprawiły o ciarki. Co było nie tak z tym pokemonem? Rozumiałaś by wśród ludzi byli psychole, a ten chyba w ogóle padł na mózg.
Tauros słysząc Ciebie zwrócił się w Twoją stronę, spoglądając... no właśnie, na co on się gapi? Jego wzrok coś za nisko był i czemu do cholery ma jakieś taki rozmarzony wzrok? Cholera, on sobie ogląda z daleka Twoje piersi! Z jednej strony zboczona wołowina, z drugiej sadystyczna modliszka, czy mogłaś lepiej trafić? Kiedy pechem zamieniłaś się z Nicolasem? Choć nie, on pewnie by trafił na stado takich Scytherów. Modliszka ruszyła na Taurosa niespodziewanie i nagle, ten jednak spodziewał się tak bezpośredniego i otwartego ataku, przez co dał nura tak by rogi wcisnął pod jego kończyny. W ten sposób ten nie był w stanie wykonać żadnego ataku, bowiem został szybko rzucony w bok na jedno z drzew. Ta walka staje się coraz groźniejsza...
Co za perwera! Ale ratująca życie perwera, więc może tym razem przeżyję byka wgapiającego mi się na bezczelnego w cycki. Tauros raczej nie da rady go pokonać, to bydlę jest nie dość, że przegięcie silne, to jeszcze obrzydliwie agresywne i na pewno nie podda się tak łatwo. Widziałam tylko jedno wyjście.
- Tauros, on ma gdzieś moje pokeballe! Jeśli uda nam się je odzyskać, możemy dać mu radę, a jeśli nie, to chociaż go trochę spowolnimy! - zawołałam do byka. No co? Skoro siedzieliśmy teraz w tym razem, to trzeba sobie pomóc, nie?
Tauros zarzucił łbem energicznie, tak by miotnąć modliszką gdzieś w cholerę. Ponownie spojrzał na Ciebie i skinął głową na znak zrozumienia, choć wzrokiem nadal był na cyckach. Postanowił ruszyć na poszukiwania straconych balli ale tamta kreatura bardzo szybko oprzytomniała. Wyskoczył na byczka krzyżując w powietrzu swoje kosy, cisnąwszy ostrzem ciśnieniowym w swojego przeciwnika. Podmuch zdezorientował trochę Taura ale szybko oprzytomniał, na tyle by odskoczyć kiedy ziemia została zaorana niewidzialną siłą. Cóż... sytuacja do łatwych nie należała, nie w sposób było ominąć Scythera, który ponownie ruszył do szarży. Ta już została mu przerwana i sytuacja robiła się coraz dziwniejsza. Jakiś pokemon grzmotnął mu po pysku, aż bidula przetoczył się po ziemi, zaś z drugiej strony pojawił się kolejny zawodnik!
Czemu jakoś tak dziwnie się szczerzy? On się uśmiecha? I czemu wysuwa tą łapkę tak dziwnie? Tauros spojrzał na niego co najmniej zaskoczony, a Scyther... zwyczajnie wstał lustrując teraz swoich obu przeciwników. Krótka chwila namysłu i... nie, nie zaczął uciekać. Spojrzał na was spod ukosa, podnosząc podbródek jakby z miejsca chciał okazać swoją wyższość . Znów się uśmiechnął w ten przerażający sposób... tak, to dziadostwo jest monstrualnie agresywne i w dodatku temu pewne siebie jak cholera.
Świetnie, widocznie nie tylko mi przeszkadzało ogromne, mordercze bydlę pałętające się po okolicy. Tubylczym stworkom widocznie też było jego istnienie nie na rękę i właśnie upatrzyły sobie okazję do tego, żeby się dziada pozbyć.
- Breloom, niesamowicie się cieszę, że Cię widzę - przywitałam się ze stworkiem. - Czy pomożesz nam? Musimy odzyskać skradzione przez niego pokeballe. To jedyna szansa na zwycięstwo, albo wyjście z tego cało - westchnęłam.
Breloom skinął łebkiem, całkowicie rozumiejąc sytuację. Odezwał się do Taurosa, dając mu jakiś sygnał. Wtedy też ni z tego, ni z owego ruszyli razem na Scythera. Wyszła z tego regularna wymiana ciosów, w których przeplatały się wzajemnie dopełniające ataki Brelooma i Taurosa. Gdy jeden starał się zdzielić po pysku modliszkę, krówsko napierało na niego z rogów, przybijając do ziemi. W tym samym czasie Breloom miał okazję zająć się poszukiwaniem Twoich balli aczkolwiek coś... poszło nie tak.
Modliszka ryknęła wściekle, energicznie machając skrzydłami, tworząc w ten sposób dość nieprzyjemny dźwięk. Zerwał się silny wiatr, przez którego wszystko co leżało na ziemi zaczęło wirować w chaotyczny sposób. Nawet nie zorientowałaś kiedy zrobiło się tu tak ciemno oraz tego... jak sama wpadłaś w zasięg ataku. Ubranie miałaś w paru miejscach poszarpane, a tam gdzie jego nie było pojawiło się parę drobnych, krwawiących ran. Gdy wszystko opadło na ziemie widziałaś w samym centrum wściekłego Scythera, kilka powalonych i doszczętnie zniszczonych drzew, a na nich leżącego Taurosa oraz Brelooma. Oba te dwa pokemony nie wyglądały w dobrym stanie. Te miały dużo więcej i głębszych ran od Ciebie. Mimo wszystko jakoś wstawali, gotowi dalej walczyć. Czemu musiałaś spotkać kolejne monstrum?
Zrobiło mi się niesamowicie przykro, że oba te pokemony ucierpiały przez to, że stanęły po mojej stronie. Z żalem przyglądałam się krwawiącym ranom stworków, nie zwracając uwagi na swoje, chociaż nieco irytująco piekły i bolały.
- Wystarczy panowie... Uciekajcie. - uśmiechnęłam się smutno. To bydlę chciało mnie, nie było potrzeby wciągać w to jeszcze dwóch postronnych istot. - Wiejcie, może nie ruszy za żadnym z Was, w końcu to mnie chciał dopaść.
Pokemony spojrzały na Ciebie smutno, w zasadzie to wstały i chyba nie chciały zbytnio słuchać Twoich słów. Do czego to doszło aby dwóch samców musiało puścić samą babę na mord, tak źle z nimi nie było. Choć płonne nadzieje to były, by w takim stanie zrobić temu potworowi cokolwiek.
-Arcanine, Fire Blast!- usłyszałaś znajomy krzyk, a potem już tylko poczułaś pożogę ognistego ataku który pomknął w stronę modliszki. Śmignął tuż obok Ciebie, lecąc prosto w swojego napastnika. Ten spojrzał tylko zaskoczony ale szybko wyczuł, że może być to silny przeciwnik. Tak go w zasadzie trafił... sam nie wiesz czemu ten pokemon nie unikał tak bezpośredniego uderzenia... choć z drugiej strony, czy on go właśnie rozproszył? Machnął energicznie swoimi kosami wykreślając w powietrzu X, tworząc przy tym silny podmuch wiatru. Trafić go trafiło, to było pewne ale nie z pełną efektywnością. Bydlę uśmiechnęło się diabelsko.
-Ojcze dasz radę?
-Ta, powinienem, choć widzę, że to będzie twarda cholera.- odpowiedział na pytanie. Twoja ekipa ratownicza właśnie przybyła. Chwalcie Arceusa!
- Ja bym stąd wiała - mruknęłam do Nicolasa, podnosząc się z lekkim trudem. Nie cierpiałam jakoś strasznie, ale rany upierdliwie szczypały i nieco mnie to irytowało. - Ale nawet nie wiesz jak się cieszę, że Was widzę - westchnęłam.
Póki Scyther był zajęty Arcanine, podeszłam do Taurosa i Brelooma, żeby obejrzeć ich rany, z nadzieją, że nie są zbyt poważne. Jak na złość większość mojego ekwipunku została przy wejściu, więc nie miałam niczego, co mogłoby ulżyć im choć trochę.
- Proszę na niego uważać - zwróciłam się do Doktorka. - Bydlę jest bezlitosne i w ułamku sekundy tworzy niewyobrażalne kombinacje ataków. Nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek z moich pokemonów dał mu radę sam... Chociaż może Sandslash byłby w stanie coś zrobić...
-Mocno się martwiliśmy o Ciebie, zniknęłaś w tak nieobliczalny sposób, a potem jeszcze ojciec mnie podwójnie zmartwił.
-Ej znalazłem jej pas!- wykrzyczał skądś Kaito.
-Niewyobrażalne kombinacje ataku? Hm, ciekawe.- doktorek się jedynie uśmiechnął. Jego pokemon najwyraźniej też, bowiem odsłonił do niego jeden z kłów. Mężczyzna skinął głową, całkowicie gotowy na atak swojego pokemona.
-Kiedy dam Ci znak, spróbuj go złapać safari ballem.- dopowiedział na koniec, gdy zajmowałaś się Breloomem i Taurosem. Nie wiesz co tam się dalej działo po próbie opieki nad tymi dwoma stworkami. Słyszałaś jak toczy się zażarta walka między tamtą bestią a jakby nie patrzeć cholernie doświadczonym trenerem. Kaito podbiegł do Ciebie, wręczając pas, jakoś tak akurat trafił, że Tauros w przypływie swojej przyjaźni, zaczął wciskać swój pysk między cycki. Ogólnie oba pokemony bardziej cierpiały mentalnie aniżeli fizycznie. Nie dali rady Ciebie obronić.
Zgodziłam się z Doktorem i odebrałam od Kaito swój pas.
- Dzięki - uśmiechnęłam się słabo do chłopaka, a Taurosa pogłaskałam po głowie. Nie miałam siły ani nawet chęci odmawiać temu stworkowi czegokolwiek po tym, co zrobił. Gdyby nie on i Breloom, mokra plama by ze mnie nie została, zanim panowie przybyli z odsieczą.
- Chłopaki, Was zabieram ze sobą. I nie akceptuję sprzeciwu - uśmiechnęłam się ciepło do obu swoich wybawców i każdemu z nich podetknęłam safari ball. Kolejny trzymałam w pogotowiu, czekając na sygnał Doktorka i przyglądając się walce.
Tauros wydawał się jakby w niego wstąpiły nowe siły witalne po usłyszeniu, że go zabierasz ze sobą. No co za zboczona wołowina. Breloom znów się uśmiechnął dziwnie do Ciebie i dał się również złapać. No cóż... Ty jesteś magnezem na wszelkiej maści dziwaczne stworki. Wątpliwe by Arceus obdarzył Ciebie czymś normalnym. Pewnie gdzieś w tym chorym multiwersum zostałaś zapisana w jego księgach, jako persona skazana na takie przekleństwo.
Walka między doktorkiem a dzikim Scytherem psychopatą była bardzo widowiskowa i w zasadzie cholernie brutalna. Nieprzewidywalność i agresja tego pokemona była zwyczajnie niesamowita, nie to co Twój Sandslash. On również dysponował kolosalną siłą ale w trakcie walki wydawał się uderzać w konkrety. Ten Scyther zaś walkę traktował jak swoisty rytuał wywyższający go do potęgi. Niestety, pycha go jednak zgubiła lub zmysł tak silnego trenera jakim jest ojciec Nicolasa. Wyczuwał odpowiedni moment by zaciągnął modliszkę w kozi róg własnych ataków, przez co parę uciętych drzew poleciało na pokemona, przygwożdżając go do ziemi. Tak nieopisanego ryku wściekłości oraz brutalności w życiu nie widziałaś w jakimkolwiek pokemonie.
-Teraz! Jest rozproszony i zajęty!- krzyknął doktorek.
Niepewnie spojrzałam na małą kulkę w swojej dłoni, ale co zrobić? Rzuciłam nią w bydlę, z nadzieją, że nie rozsierdzi go to jeszcze bardziej. Jakoś ciężko było mi wyobrazić sobie, że taki mały przedmiot będzie w stanie owego bydlaka powstrzymać.
- Wszystko w porządku? - zapytałam doktorka tuż po tym, jak rzuciłam ballem. W końcu nie dałam sobie z dziadem rady nawet mając dwa dość silne stworki po swojej stronie, a on był sam jeden na to monstrum. Lata doświadczenia pewnie zrobiły swoje, bo musiałam przyznać, że walka była niesamowicie widowiskowa, nie zmieniało to jednak faktu że nie chciałabym, żeby ktokolwiek miał kłopoty przez to, że wpadłam w tą zakichaną dziurę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.