Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
#23 Lipiec - Najlepsze Opowiadanie
Autor Wiadomość
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-06-30, 10:09   #23 Lipiec - Najlepsze Opowiadanie

#23 Lipiec - Najlepsze Opowiadanie.

Tematyka:
Historia z II Wojny Światowej
Napisy:
Dozwolone, oprócz nicku autora.
Termin zgłaszania prac:
7.07.2014 do godz. 18:00 na PW do Yuki.
Dodatkowe:
---

Prace muszą zostać wysłane na PW Yuki. Muszą być zrobione specjalnie na konkurs i wcześniej nie mogą być nigdzie pokazywane.


Za udział każdy dostaje 100$
_________________
 
  :
     
REKLAMA 

Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-07-07, 18:40   

 
  :
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-07-07, 18:40   

~~ Czas na głosowanie ~~



Trwa ono do 12 Lipca, godziny 18:00. Można głosować tylko na jedną pracę.

1.
Starsza kobieta siedziała na swoim ulubionym bujanym fotelu przed kominkiem. Stare, chude dłonie obejmowały końce narzutki, którymi kobiecina okryła sobie plecy. Siedziała wpatrzona w ogień, wsłuchana w trzask płomieni i miarowe skrzypienie bujającego się fotela. Dookoła siedziała gromadka dzieci w różnym wieku, oscylującym między dziesiątym i trzynastym rokiem życia. Dzieci wyczekująco patrzyły na twarz staruszki, jednak żadne nie odezwało się ani słowem. Kobiecina natomiast wydawała się pogrążona w jakichś odległych myślach.
- Babciu?- mała, brązowo włosa dziewczynka delikatnie chwyciła staruszkę za rękę.
Kobieta momentalnie ocknęła się z zamyślenia. Mrugnęła kilka razy oczami, mlasnęła ze dwa razy i odwróciła się do dzieci. Na jej twarzy widniał dobroduszny uśmiech... i cała tona zmarszczek. Ale staruszka wyglądała bardzo sympatycznie. Tylko oczy... Oczy nie pasowały. Czujne, przepełnione lękiem. Staruszka miała jeszcze dziwny nawyk rzucania nieufnych spojrzeń na otoczenie. Zawsze. Nawet w trakcie rozmowy.
- Ach, wybaczcie dzieci. Zamyśliłam się troszkę... Chyba miałam wam coś opowiedzieć, prawda? To o czym chcecie posłuchać?
- O wojnie!- zawołał chłopczyk w zielonym sweterku.
- Nie, o obozie!- zawołała jedna ze starszych dziewczynek.
- Obozie? Wojnie?- staruszka nie ukrywała zdziwienia- Jesteście pewni? To nie są... miłe opowieści.
- Tak, chcemy! Prosiiiimy!- odpowiedział jej chórek dziecięcych głosików
- No dobrze. Skoro prosicie- odparła staruszka, moszcząc się w fotelu i poprawiając przykrywający jej nogi koc.
Dzieci momentalnie zamarły. Panowała cisza absolutna. Jedynymi dźwiękami był trzask ognia i skrzypienie fotela. Maluchy jak urzeczone patrzyły na chudą, schorowaną kobiecinę. W końcu zaraz miała się zacząć opowieść! Staruszka znowu odwróciła się do ognia. Patrzyła nań pustym wzrokiem. W tym jednym krótkim momencie, wróciły wszystkie wspomnienia, uderzając w jej umyśle z siłą spienionej, morskiej fali.
- Nazywała się Maria- rozpoczęła opowieść- Pamiętam ją doskonale. To nie było złe dziecko, to wszystko przez tę wojnę. Wojna źle wpływa na ludzi, a szczególnie dzieci. Ale ona w głębi serca była dobra. Była córką naczelnika obozu. Pamiętam dzień kiedy dowiedziałam się, ze będę jej służącą...

***

Szczupła dziewczyna żwawym krokiem pokonywała główny plac. Była poobijana, chuda i jak każdy więzień nosiła obowiązkowy pasiak. W pośpiechu zawiązywała na głowie białą chustkę. Kiedyś miała piękne, długie, kasztanowate włosy, które kaskadami opadały na jej plecy. Teraz z wspaniałych loków zostały krótkie, nierówne i przetłuszczone pasma, które dziewczyna starała się schować pod chustką. Mijała porozstawianych tu i tam strażników lub grupki innych więźniów. Jedni pracowali inni starali się w ogóle funkcjonować, a jeszcze inni. No, tym było wszystko jedno, bo albo już nie żyli, albo właśnie szli kolumną na śmierć. Dziewczyna mimochodem obejrzała się na odległy budynek, daleko, poza blokami więziennymi. Na wiecznie dymiące kominy, z których unosił się obrzydliwy, cuchnący dym. Dym zawierający smród palonego ciała. Dziewczyna jednak szybko się odwróciła i podjęła przerwany marsz. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. Właśnie została wezwana do naczelnika. Domyślała się, że chodzi o kolejne przesłuchanie. Wcześniej, zanim ją złapali, była łączniczką i często przez jej ręce przewijały się różne mniej lub bardziej ważne wiadomości. Ale coś jej nie pasowało. Zawsze na przesłuchanie prowadziło ją co najmniej dwóch niemieckich oficerów, a tym razem... miała stawić się sama. Ten fakt był co najmniej niepokojący i z każdym krokiem, dziewczyna była coraz bardziej przerażona. W reszcie minęła kilka ostatnich patroli i jedną z głównych bram wewnętrznych. Teraz szła po wysypanej drobnym żwirkiem ścieżce, która prowadziła do drewnianego budynku na obrzeżach obozu. Nagle powietrze przeszył strzał, a dziewczyna momentalnie zamarła w bezruchu. Kiedy ukradkiem się odwróciła, widziała tylko jak jakiś więzień ciągnie swego martwego towarzysza po ziemi. To się zdążało, trzeba było iść dalej. W końcu została zatrzymana przez dwóch Niemców, stojących nieopodal wejścia do biura Komendanta. Ociągając się niemiłosiernie i dopełniając wszelkiej papierkowej roboty, po kilkunastu minutach, wpuścili ją do środka. Dziewczyna szła przez wąski korytarz z opuszczoną głową, potulnie podążając za innym Niemcem, który miał ją doprowadzić do Komendanta. Nie rozglądała się zbytnio. Więźniowie byli za to dotkliwie karani, a ona chciała jeszcze trochę pożyć. Tak więc ostatecznie wypełniła rozkaz i stanęła przed naczelnikiem.
Był to osobnik wysoki, lekko przy tuszy i na pierwszy rzut oka wydawał się dobrotliwym mężczyzną. Nic bardziej mylnego. Dziewczyna doskonale wiedziała, że to tylko pozór, że stała przed bezlitosnym potworem, którego bali się nawet niemieccy oficerowie. Osobnik ów, siedział za dużym, rzeźbionym biurkiem, zawalonym stertą papierzysk, które przykrywały poza blatem także dwa telefony. Mężczyzna obrzucił ją uważnym spojrzeniem, sondując ją od stóp do głów.
- To ona?- rzucił to stojącego obok niej Niemca. Ten w odpowiedzi kiwnął tylko głową.
- Będziesz służącą mojej córki- mruknął powracając do uzupełniania jakichś dokumentów. Dziewczyna stała oniemiała. Z jednej strony to było najlepsze co mogło ją spotkać, ale z drugiej... Jeśli małej coś by się nie spodobało, mogłaby naskarżyć ojcu. A wtedy czapa.
- Martin- naczelnik zwrócił się do stojącego obok dziewczyny Niemca- Ogarnijcie ją trochę. Jeszcze mi dziecko czym zarazi. Umyjcie, dajcie nowy pasiak, niech jakoś wygląda. I miej ją na oku.
Potem naczelnik wrócił do swoich zajęć, a Niemiec nazywany Martinem mocnym pociągnięciem za ramię, wyprowadził ją z pomieszczenia.

***

- I tak to się zaczęło drogie dzieci- mówiła staruszka.
- Nawet sobie nie wyobrażacie jaka byłam szczęśliwa. Możliwość kąpieli i zrzucenia tych podartych i brudnych łachów to było marzenie każdego więźnia. A tamten konkretny pasiak nosiłam bez przerwy od samego początku, odkąd tylko mnie tam przywieźli.
- Fuj!- stwierdziła jedna z dziewczynek, pucułowata blondyneczka.
- Tak było. Niektórzy oficerowie nawet nas nie dotykali. W obozie poza śmiercią szerzyły się rozmaite zarazy i pasożyty. Najgorsze były wszy. Nie dziwne więc, że nie chcieli aby to całe plugastwo na nich przeszło.
- I co było potem?- zapytało inne dziecko
- Cóż, po kąpieli i kiedy dostałam już nowe ubranie zostałam zaprowadzona do domu naczelnika, na obrzeża obozu. Pamiętam, że to był duży, ładny dom. Na początek zabrano mnie do zony naczelnika. Jak się później dowiedziałam, to ona wypatrzyła mnie wśród więźniarek i stwierdziła, że będą odpowiednią służącą dla ich córki. To nie była zła kobieta. Trochę zbyt dokładna i pedantyczna, ale nawet na swój sposób miła. Na początku zapytała mnie nie o mój numer, jak każdego innego więźnia, tylko o imię. Trochę ciężko było jej je wymówić, więc na potrzeby mojej służby zostałam Agnes. Poinstruowała mnie co i jak, a potem zaprowadziła do Marii...

***

- Agnes, wyczesz mi włosy.
- Oczywiście, panienko.
Dziewczyna w pasiaku podniosła z rzeźbionej szafeczki szczotkę i zbliżyła się do siedzącej w fotelu dziewczynki. Mała miała około dwunastu lat. Siedziała ubrana w czerwoną, kraciastą sukienkę i głaskała swoją ukochaną białą kotkę. A w zasadzie kociątko, które przytulone do dziewczynki mruczało zadowolone. Mała miała piękne jasne włosy, sięgające prawie połowy pleców i spokojnie czekała aż służąca się nimi zajmie.
- Warkocze czy kucyki, panienko?- zapytała służąca, zaczynając czesać pierwsze kosmyki.
- Hm... Warkocze- stwierdziła dziewczynka i dalej głaskała swojego kotka.
Dziewczyna w pasiaku pokornie spełniła polecenie dziewczynki, tworząc dwa zgrabne warkoczyki, po bokach głowy dziewczynki. Kiedy skończyła, mała od razu poszła obejrzeć się w lustrze. Przekręciła parę razy głowę i obejrzała się z każdej możliwej strony kiedy w reszcie stwierdziła, że efekt jest zadowalający. Ale zawsze był. Służąca za każdym razem starała się zadowolić swoją "panią.
- Agnes, chcę jeść. Przynieś mi kanapki i sok.
- Takie jak zwykle, panienko?
- Tak, właśnie takie.
- Dobrze, panienko.
Służąca wyszła z pokoju dziewczynki i przeszła do położonej na parterze kuchni. Zdążyła już nauczyć się co lubi córka naczelnika, więc pracowała niemal automatycznie, praktycznie instynktownie. Właśnie kończyła smarować dżemem jedną z kanapek kiedy usłyszała krzyk dziewczynki. Bez wahania porzuciła tę czynność i ognała schodami na górę. Ale Marii nie było w jej pokoju. Znalazła się za to w pomieszczeniu naprzeciwko.
- Co się stało, panienko?- zapytała w drzwiach, walcząc z zadyszką.
- Akwarium!- zawołało dziecko.
Dziewczyna rzuciła okiem na wskazywane miejsce. Obie znajdowały się w prywatnym biurze naczelnika, w którym czasami, wieczorami pracował. Na jedne z szafek stało duże, prostokątne akwarium, w którym zazwyczaj krążyły złote rybki- oczko w głowie naczelnika. Zazwyczaj, bo tym razem została tylko jedna, a i to, bardzo wystraszona. No to pięknie...
- Ja tylko się odwróciłam na chwilkę, ja nie wiedziałam, że Lady tam weszła!- dziewczynka była bliska płaczu i tuliła do siebie wspomnianą kotkę.
- Jak tatko się dowie to mi ją zabierze! On nigdy jej nie lubił. Agnes, musisz mi pomóc znaleźć nowe rybki zanim tatko zauważy!
- Dobrze, panienko coś wymyślimy. Ale ni wolno mi samowolnie opuszczać obozu. Nawet z tobą, panienko. Musimy kogoś zapytać...
- To ja zapytam mamę!- zaoferowała dziewczynka.
- Twojej mamy nie ma dziś w domu, panienko. Pamiętasz? Rano wyjechała i wróci dopiero wieczorem. Został tylko panienki tata.
- Ale on się zorientuje, że coś jest nie tak!
- Coś wymyślimy panienko. Na razie zabierzmy stąd kotka i zejdźmy na dół.
Schodząc po schodach dziewczynka pociągnęła służącą za rękę i wskazała na kręcącego się po korytarzu oficera. Dziewczyna niemal od razu rozpoznała mężczyznę, nawet pomimo, że stał tyłem do schodów.
- Zapytaj go!- szepnęła dziewczynka, popychając służącą.
Cóż, rozkaz to rozkaz. Dziewczyna nieśmiało podeszła do oficera. Ten od razu odwrócił się na dźwięk jej kroków. Teraz nie było odwrotu. Służąca nieśmiało wyjaśniła czego chce, jednocześnie trzęsąc się jak osika. Więźniom nie wolno było rozmawiać z oficerami. Konsekwencje bywały dość bolesne. Tym razem oficer jednak ograniczył się tylko do szyderczego uśmiechu.
- I co jeszcze? Co to ranga mi nie miła? Bez wyraźnej zgody naczelnika nigdzie stąd się nie ruszysz, więźniarko- odparł pogardliwie.
- Ale...- próbowała jeszcze walczyć dziewczyna.
W tym momencie Niemiec najchętniej by ją uderzył. I nawet się do tego zabierał, kiedy podbiegła Maria.
- Jak nam nie pomożesz to naskarżę tacie!- zawołała- I wtedy on pana ukaże!
Niemiec uśmiechnął się szeroko do małej, teatralnie się kłaniając. Jednak jego oczy mogłyby w tej chwili zabić.
- Służę, panience- warknął w odpowiedzi.

***
- I potem drogie dzieci, pojechaliśmy szukać odpowiednich rybek. Tłukliśmy się po rozmaitych uliczkach za każdym razem wchodząc do samochodu z niczym. Maria bardzo chciała, żeby nowe rybki były jak najbardziej podobne do starych. Martin, ten oficer co nas woził, już dostawał szału. Ojeździliśmy się jak głupi, ale w końcu, po kilku godzinach udało się i zdobyliśmy te nieszczęsne rybki. Ojadłam się strachu, bo zdążyliśmy w ostatniej chwili wpuścić je do akwarium. Ale naczelnik nie zauważył różnicy, więc można powiedzieć, że byłam uratowana.
- Babciu, a miałaś jeszcze jakieś inne przygody?
- O tak, wnuniu. Całe mnóstwo. Na przykład kiedyś Martin coś mocno zalazł mi za skórę. Pamiętam, że zwyzywał mnie od kaprawych Żydówek. Nie wiem do tej pory skąd zdobyłam się na odwagę, ale pamiętam jak mu odpyskowała. "Wolnego"- mówię. "Ja jestem z dziada pradziada Polką, wypraszam sobie!". Dostałam wtedy w twarz, ale i tak warto było. Chociażby dla jego miny. Albo innym razem Maria bardzo chciała pospacerować poza obozem. Tym razem także pilnował nas Martin. Tak się złożyło, że akurat był pod ręką. Chodziliśmy po łące, gdzieś dalej płynęła rzeka. I w którymś momencie doszliśmy nas jakieś starorzecze. Chaszczy tam było co nie miara, a komary cięły jak wściekłe! Ale nie powiem, było nawet ładnie. Aż w którymś momencie, idąc przy brzegu, Maria wypatrzyła dzikie lilie wodne...

***

- Agnes, urwij mi tamtych kwiatków!
Maria wskazywała na pływające po powierzchni wody lilie wodne. Służąca momentalnie zbladła- rośliny unosiły sie bliżej środka tafli, gdzie woda była głęboka. Zbyt głęboka.
- A może wolała by panienka jakieś inne kwiatki? Niech panienka zobaczy, tam dalej rosną takie ładne, niebieskie.
- Nie, chcę tamte!- upierała się dziewczynka.
- Bardzo chętnie bym je panience przyniosła, na prawdę. Ale panienko, ja nie umiem pływać, a tam jest za głęboko.
W tym momencie dziewczynka by odpuściła. Byłaby niepocieszona, ale widać było po niej, że dałaby spokój. Jednak do rozmowy wtrącił się oficer.
- Od kiedy to służba kwestionuje polecenia? Jazda do wody!- warknął popychając dziewczynę w stronę brzegu.
- Ale ja na prawdę nie umiem pływać. Utopię się!
Niemiec pozostał jednak niewzruszony i siłą wepchnął ją do wody. Płacząc, dziewczyna z każdym krokiem wchodziła coraz głębiej w wodę.
- No widzisz? Jednak można!- krzyknął Niemiec, stojąc na brzegu.
A nieszczęsna więźniarka dalej parła przez wodę. Z początku nie było najgorzej- przy brzegu był długi pas płycizny, więc brodziła w wodzie do pasa. Jednak w pewnym momencie płycizna się skończyła i dziewczyna raptownie zanurzyła się po szyję. Obejrzała się bezradnie, że może oficer jednak się nad nią zlituje. Ten tylko ponaglił ją by szła dalej. Pierwsze kwiaty były już na wyciągnięcie jej ręki, kiedy nagle znowu straciła grunt pod nogami i wpadła cała pod wodę. Ostatnie co usłyszała to krzyk Marii i chlupnięcie wody przy brzegu...

***
- I on cię wyciągnął, tak babciu?
- Tak, wyłowił i dotachał na brzeg. A wiecie co powiedziałam jak jako tako do siebie doszłam? "Przecież mówiłam, że nie umiem pływać!"
Cała gromadka łącznie ze staruszką zaśmiała się. Kobiecina lubiła wracać do tego wspomnienia.
- Wiecie, to był chyba jedyny przypadek, kiedy nie dostałam w twarz za taką odzywkę. Nawet przez jakiś czas w domu naczelnika wszyscy dali mi spokój. Nawet Martin, co to zawsze łaził za nami jak cień wydawał się nieco milszy. Maria czuła się najbardziej winna i było jej bardzo przykro z zaistniałej sytuacji. Ale udało mi się ją jakoś pocieszyć i wkrótce było po staremu. Śmiałam się, że na upartego to spełniłam jej polecenie. Kiedy Martin mnie wyłowił, trzymałam w ręce jeden kwiatek.
Staruszka zamilkła na chwilę. Siedziała uśmiechnięta znowu wpatrując się w ogień w kominku. Po chwili podjęła dalszą opowieść.
- Ta heca z liliami była mniej więcej pod koniec mojego pobytu w obozie. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale wojna zaczęła się kończyć. Pamiętam, że siedziałyśmy wtedy z Marią w ogrodzie. Wpadł tam Martin- te sama menda, która łaziła za mną jak cień, ten sam, któremu naczelnik kazał mnie obserwować, co nie przepuszczał żadnej okazji, aby mnie drażnić. Ale wtedy wpadł tam i od razu podszedł do mnie. Powiedział, ze będą likwidować obóz, a ja razem z innymi więźniami jeszcze dziś w nocy trafię do gazu. Wystraszyłam się. Każdy by się wystraszył. Ale on zrobił potem coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Pomógł mi uciec. Jejciu, co to był za szalony plan. Praktycznie cały czas bałam się czy nie złapią mnie gdzieś w trakcie. Ale się udało. Martin wtajemniczył tylko jakiegoś swojego zaufanego przyjaciela. Chyba Otto mu było... Nie pamiętam. W każdym razie jeździł z zaopatrzeniem i tego wieczoru miał odbyć taki kurs. Wpakowali mnie pod jakieś przerobione siedzenie w kabinie jego dostawczaka. Siedziałam skulona, a tuż nad moją głową było opuszczone normalnie siedzenie. Mówię wam dzieci, czyste szaleństwo. Wtedy stwierdziłam, że wcześniej musieli coś wiedzieć i dlatego tak się przygotowali. Tak czy inaczej nikt nie zauważył mojego zniknięcia, a kiedy nastał wieczór, ja już pomykałam przez las w jakichś zdobycznych łachach. Ale wolna.
- Babciu, a spotkałaś ich jeszcze? Kiedyś?
- Tak, po wojnie. Marii udało sie jakoś mnie odszukać dopóki żyła często mnie odwiedzała. Zawsze przywoziła mi bukiet z lilii wodnych. Ale nie pożyła długo. Któregoś dnia dostałam wiadomość, że utopiła się kiedy zbierała te nieszczęsne lilie. Ech, życie potrafi być przewrotne. Szkoda mi jej było, osierociła wtedy córeczkę.
- A ten Martin? Jego też później spotkałaś?
- Tak...
Staruszka nie powiedziała nic więcej, poza tym jednym, krótkim "tak". Spojrzała tylko na kominek, na rząd ustawionych na min czarno-białych zdjęć. Ale trudno było określić na które konkretnie patrzy. Po chwili opuściła wzrok, patrząc znowu na tańczący w kominku ogień. Któreś z dzieci wyczuło, że babcia nie jest już w nastroju do opowieści i dzieci po cichu wyszły z pokoju. A staruszka dalej siedziała w swoim bujanym fotelu i wpatrywała się w milczeniu w ogień. Po jej policzku popłynęła łza.


2.
Z pamiętnika Klausa - szeregowca trzeciej Rzeszy.

Pyszny zapach świeżego ciasta rozszedł się po kuchni, na oko 16 letni blondyn patrzył przez okno i wypatrywał ojca, który lada chwila miał wrócić z pobliskiej fabryki. Ciasto stało obok i właśnie stygło, mama postanowiła wykorzystać jabłka jakimi ich rodzinę obdarzyła stara jabłoń rosnąca przed domem i od rana robiła dżemy, kompoty, a teraz upiekła i szarlotkę... niespodziewanie ciasto zaczęło wydawać jakiś cichy dźwięk. Chłopak zdziwił się i przypatrzył szarlotce, a ta była coraz głośniejsza... dźwięk powoli zaczynał przypominać trąbkę.
- Wstawać! Ruszać się! Samoloty! Ruszać się! - Klaus zerwał się z niewygodnej wojskowej pryczy i łapiąc swój karabin leżący pod poduszką wybiegł na dwór, spojrzał w niebo, ale samolotów nie było, może to tylko ćwiczenia? Nie... no tak. Chłopak zawsze zapominał że wyjścia z namiotów są skierowane na wschód, a wrogie samoloty przylatywały najczęściej z zachodu. Prócz tego słychać przecież silniki, chłopak nie zatrzymywał się, a sen o czekaniu na ojca już dawno wypadł mu z pamięci, na ojca nie było co czekać, zginął już dawno, na początku wojny, Westerplatte, placówka polaków, myśleli że postawią się Niemcom... Klaus właściwie nie wiedział po co walczyć, ale walczył, przecież trzeba, przecież ojczyzna wzywa, nie można się odwrócić. Ktoś kiedyś powiedział "gdy śmierć się do ciebie uśmiecha, można jedynie odwzajemnić ten uśmiech" tak samo było z wojną, mogło cie to nie interesować, mogłeś ją ignorować, ale wrogich żołnierzy to nie obchodziło, wbiegli by do miasta i zastrzelili Cię, albo w najlepszym razie wzięli do niewoli.
- Szybciej! Do dział! - Cały czas grzmiał głos generała Broscha. Klaus również wskoczył na swoje stanowisko i spojrzał na niebo, tak teraz było już dokładnie widać myśliwce aliantów lecące w kierunku jego miasta, on i cały oddział byli ostatnią zaporą - nie licząc obrony przeciw lotniczej samego Hamburga - przed bombardowaniem. Dookoła trwałą nerwowa krzątanina. Ktoś spojrzawszy na nią z boku pomyślał by że wszyscy panikują, ale te manewry były wyuczone w najmniejszych szczegółach, każdy wstając z pryczy już wiedział w którym miejscu ma się ustawić, do którego działa podejść, siadając na miejscu już wiedział w którą stronę celować, słysząc rozkaz...
- Ognia! - Dobiegł jego uszu okrzyk i chłopak nacisnął spust, podobnie jak i on uczynili pozostali żołnierze obsługujący działka przeciw lotnicze. Starał się trafić, oczywiście. Przez celownik widział jak zaczyna spadać jeden samolot, po chwili w drugim wybuchło skrzydło i on również poleciał na dół, kolejnych dwóch żołnierzy straciło życie. Praktycznie nie zauważalna strata, biorąc pod uwagę to ilu ich codziennie ginie, codziennie tysiące ludzi idzie na front i tam już pozostaje, bombardowania niszczą całe miasta, giną wszyscy bez wyjątku, kobiety, dzieci, rośli mężczyźni, zawodowi żołnierze... wojna dla nikogo nie jest łaskawa.
- Nie przerywać ostrzału! Strzelać mówię! - Kolejne trzy samoloty poleciały na ziemię zmuszone do lądowania przez kule. Dwa samoloty przeleciały, reszta spadła na ziemię, Klaus tak jak większość starał się ich jeszcze dosięgnąć kulami z działka, ale było już za późno...
- Szybko powiadomić dowództwo w Hamburgu o tych gnidach. - Rzucił generał do któregoś z podwładnych i przytknął lornetkę do oczu, także bez niej widać było doskonale oddalające się kontury dwóch samolotów, leciały na pewną zgubę i zapewne piloci o tym wiedzieli, ale może uda się zrzucić choć jedną bombę, zniszczyć choć jeden budynek, zabić choć jedną osobę... a jeśli nie? Przecież nie wrócą do dowództwa i nie powiedzą że stchórzyli. Wojna... tak codziennie, na każdym posterunku kilka razy dziennie, a posterunków są tysiące. Tak w każdej chwili istnienia świata jakieś dwie frakcje ze sobą walczą. Pewnie w tej chwili jakieś niemieckie samoloty starały się zbombardować Londyn, albo jakieś Rosyjskie miasto, albo jeszcze jakieś inne ważne punkty strategiczne. Pewnie w tej chwili niemieckie tygrysy strzelały do T-34 Rosyjskiej armii... cóż w takim świecie znaczy jeden szary żołnierz o imieniu Klaus? Nic. Absolutnie nic, zapewne zginie niebawem, ku chwale trzeciej rzeszy i wszyscy o nim zapomną, tylko matka o ile żyje dostanie list informujący że jej syn zginą... codziennie śle się setki takich listów, tysiąc matek opłakuje dzieci, tysiąc nowych rekrutów idzie na front by tam zginąć... jak długo to jeszcze będzie trwać i ilu jeszcze zginie nie wiadomo, tak samo nie wiadomo po co walczyć, ale wszyscy walczą, bo wielki Adolf Hitler tak każe.
_________________
 
  :
     
Loca-Loca


Wiek: 113
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 188
Wysłany: 2014-07-07, 19:32   

Awwhh~!
1. Autorze, jesteś cudowny. Chciałabym zobaczyć coś więcej od ciebie~. Twoje opowiadanie szczególnie przypadło mi do gustu, mimo, że sądziłam, iż żadna z zamieszczonych tutaj prac mi nie podpasuje. A jednak! Ciekawy sposób opowiadania, ładny język i sam wątek. Aż smutno mi się zrobiło, kiedy praca się skończyła. Jesteś świetny.
Coby tu więcej - praca druga po prostu mnie nie wciągnęła, taka tam zwykła opowiastka. Niemniej jednak, doceniam twoją pracę, ale cóż, po prostu autor pierwszej pracy mnie kupił.
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2014-07-07, 19:42   

Nie mam siły na argumentowanie ;w; Acz zagłosuję na 1., bo tak mnie wciągnęło, że nawet pomimo mojego dzisiejszego zgonowania zdecydowałam się dotrwać do samiutkiego końca! Cudne. Przy drugim miałam trochę więcej trudności, bo nie absorbuje aż tak, ale niczego autorowi nie ujmuję. Jest fajniusie, ale zabrakło tego czegoś.
_________________
 
     
Snazzy 
Senpai notice me!


Starter: Pancham
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 27
Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 2228
Skąd: Stettin an der Oder
Wysłany: 2014-07-07, 19:56   

Jedynka. Dwójce zabrakło tego... bo ja wiem? Klimatu. Wydaje się być bardziej sucha niż ugotowany bób po trzech dniach w lodówce. Serio. W sumie jedynkę się też łatwo mi czytało, ale może dlatego, że bohaterem był dziewczyna? Nie wiem. Może to też przez to, że ostatnio czytałam obyczajówkę, gdzie był fragment z punktu widzenia niemieckiej strony i tam było barwniej? Nie wiem. I tak głosuję na jedynkę.
_________________

"Ta myśl sprawiła, że chciałam się stąd ulotnić jeszcze prędzej. I najlepiej zastosować Domestos do mózgu" ~ Alliana, "Przygoda Alliany"
wizja dwóch bishowych braci do poke KP
  :
     
Zeit 
Der apokalyptischer Reiter

Starter: Purrloin
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Wiek: 31
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 186
Wysłany: 2014-07-07, 21:55   

Pierwsze, bo wciąga niesamowicie. Drugie też było dobre, bardzo lubię opowiadania pisane z perspektywy żołnierzy, ale jednak ciut za krótkie i jakoś tak niemrawo się skończyło. ;u;
_________________
karta ¤ box ¤ bank ¤ trofea

 
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-07-12, 21:13   

~~ Czas na wyniki ~~



W tym miesiącu wygrywa praca numer 1, której autorem jest Gwen Brown. Natomiast drugie miejsce zajmuję dzieło naznaczone numerem 2, wykonane przez Mortena.

1 miejsce - Jajo Sneasela z EM Icicle Crash + 3.000$ + 3x Heart Scale

2 miejsce - 2.000$ + RC + HM + 2x Heart Scale
_________________
 
  :
     
Gwen Brown 
Uszanowanko :)


Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 4703
Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2014-07-12, 21:16   

Yay! Odbieram co moje :)
_________________
Karta Postaci|Bank|Box|Trofea|Dolary|Jeziorko|Kopalnia|Ogródek|Poke-KP
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.