Widząc nagłe pojawienie się światła, momentalnie zaniemówiłem. Jego piękno było... cóż, nie do opisania. Cudowne, porażające swym majestatem. Niestety przez pierwszą chwilę byłem także zaniepokojony, ponieważ to światło biło od Foxy, a dopiero po chwili przypomniałem sobie jak wyglądał krótki opis ewolucji w podręcznikach od biologii.
Teraz zaś... cóż, jestem przytulany przez Foxy, Kusanagi stoi obok i widzę, że trochę zazdrości swojej ognistej koleżance, a ja... cóż, można chyba uznać, że jestem zadowolony z osiągniętych efektów. W każdym razie po tym, jak już mnie Foxy puści, gładzę delikatnie futerko na jej głowie, a następnie spoglądam na Kusanagi.
- Nie przejmuj się tym, zresztą... zauważ, że teraz Foxy nie będzie mogła siedzieć na mojej głowie, a ty nadal mi idealnie będziesz ciążyła w rękach. Jej nie wezmę tak, jak ciebie - mówiąc to, chwytam odpowiednio żółwice, by idealnie i wygodnie znalazła się w moich objęciach, a następnie spoglądam na Foxy. - Ty chyba też masz już dość kopalni jak ja, prawda? Lepiej się już zbierajmy, bo mam wrażenie, że minęło kilka ładnych godzin... a podejrzewam, że Lana nie będzie czekała wieczność. - dodaję po chwili, by potem ruszyć w kierunku wyjścia.
Matko... czuję wręcz, że nogi mam jak z waty. Niewiele brakuje do tego, by paść bez życia na kamienną posadzkę, gdzie jeszcze widać gdzieniegdzie mniejsze z odłamków porozrzucanych przez Onixa oraz prawdopodobnie jego przyjaciół. Niemniej jednak jestem dumny ze swych dwóch dziewczyn - w końcu stoczyły niezwykle ciężką walkę z silniejszym od siebie przeciwnikiem. Jedyne, czego żałuję to Foxy oraz tego, iż niekoniecznie była dobrą oponentką dla kamiennego węża - chociaż w tym przypadku mam nadzieję, że ewentualne doświadczenie do zmieni.
Nogi mają już dość, dlatego powoli osuwam się wzdłuż ściany, by usiąść, chociaż na ten jeden moment przed wyruszeniem w podróż powrotną. Jednocześnie przygarniam do siebie swoje obie podopieczne, gładząc je i podając każdej po trzy charakterystyczne cukierki.
- To była dobra walka. Mam dziwne wrażenie... że naprawdę może nam wyjść w walce z tutejszym liderem... - odzywam się cicho, wzdychając. - Myślę, że zrobimy sobie dwie minuty odpoczynku i wrócimy do Oreburgha. Dość już wrażeń na dzisiaj, nie uważacie? - uśmiecham się, po czym sprawdzam, która jest godzina. Mam tylko nadzieję, że Lana nie będzie mnie bić za spóźnienie...
---------------
Levele dodałam już, RC też odjęłam. Powodzenia w opisywaniu ewolucji Foxy! :*
- Hej, spokojnie, mała. Żadne z nas cię nie skrzywdzi, obiecuję, naprawdę - staram się w miarę pokojowo uspokoić biedaczkę. W sumie to brawo ja, bo nawet nie pomyślałam, że widok Panchama i ogónie zmiana okolicy może tak na nią wpłynąć. Na wszelki wypadek wyciągam odrobinę karmy i zbliżam się powoli do niej z wyciągniętą dłonią. No i na kuckach. - Spokojnie. Jestem Marietta, a to jest Aiden i jesteśmy z Kalos. Chcemy tylko... Się z tobą zaprzyjaźnić. No i współpracować. To chyba nie jest takie straszne i niebezpieczne, nie?
Następnie wyciągam dexa i skanuję Vulpix.
Nie rządzę się, ale... mam wrażenie, że mnie oszukujesz, Luka. Jak to jest w rzeczywistości?
Nie ukrywam, że momentami nie potrafię zrozumieć zachowania Schwarza wobec mnie. Co on tak naprawdę ma na myśli... i w jaki sposób mnie postrzega. Mam niemiłe wrażenie, że po mojej wczorajszej "pokazówce" stał się jakby bardziej potulny, zabiegający o względy samicy alfa... którą wydaję się być ja. Nie wiem jak to odbierać, ale... zachowanie chłopaka mnie rozczarowuje. Spodziewałabym się prędzej władczego trenera, który miałby w dupie moje zdanie, a co ważne... nie pytałby mnie, co preferuję. Jest to bardziej zgodne z tym, co przeżyłam przez ostatni rok niewoli w małej kulce.
Słysząc pytanie nastolatka, niechętnie odrywam się od drugiego śniadania, posyłając mu równie pytające spojrzenie, a następnie kręcę głową.
- Przede wszystkim sprawdziłabym wpierw ten miecz, który wczoraj kupiłeś - oznajmiam cicho, wskazując na ostrze, po czym... Cóż, spuszczam wzrok, by Luka nie mógł dojrzeć lekkiego wahania w moich oczach. - A jak chodzi o trening... domyślam sie, że wolałbyś stoczyć walkę z jakimś przeciwnikiem, ale ja... boję się kogoś skrzywdzić i wolałabym bardziej poćwiczyć na czymś nieożywionym...
No to klops - muszę przyznać, ze moja taktyka była dość nieprzemyślana, przez co teraz, gdy wykombinowałem coś bardziej mądrego, teraz to raczej nie zadziała. Cóż, przyszłość pokaże, a na razie czas kontynuować walkę, zwłaszcza, że Onix nie odpuści. Czuję to mocno.
- Dobra.. Foxy, skup się nadal na odwracaniu uwagi przeciwnika. Liczę na twoją zwinność, dlatego niech twoja część walki opiera się na uważnej obserwacji ten bestii i ewentualnym unikaniu jego ataków. Sama w odpowiednim czasie użyj Hypnosis, by ponownie wprowadzić go w krótki sen i dać możliwość zaatakowania dla Kusanagi. W międzyczasie wykonaj jeszcze dwukrotnie Tail Whip. Ty zaś, Kusanagi, po zaśnięciu Onixa, zaatakuj go dwukrotnie Absorb, a na sam koniec dopraw obrażenia Earth Power, już nieważne, jaki będzie efekt, byle tylko szybko się go pozbyć.
Naszło cię nagle na takie retoryczne rozmyślanie. Czy to źle, czy to dobrze - cóż, stwierdzić tego od razu nie można, dlatego postanowiłeś zająć się Eevee. Kurai widząc się kucającego obok, radośnie szczeknęła, a następnie połasiła się do ciebie. Wtedy też dałeś jej tajemniczy przedmiot, który lisiczka... no cóż, chwyciła go w zęby, a następnie odwzajemniła wyczekujące spojrzenie. Niestety, ku twemu rozczarowaniu, nic się nie wydarzyło, jednakże stworzenie o srebrnym ubarwieniu spokojnie przeszło do drzwi, jakby ci sugerowało, żebyście wyszli.
Ajć. Czuję wręcz, że serce mi zaraz z piersi wyskoczy, gdy widzę, z czym mam do czynienia i co naszej trójki nie puści bez walki. Olbrzymi Onix odciął nam drogę ucieczki, a więc... masz chłopie, co chciałeś?
- Oj... - mam wrażenie, że żołądek z nerwów buntuje się przeciw mnie, jednak staram się zwalczyć chęć zwymiotowania i zwinięcia się ze stresu w kłębek. Zamiast tego zaciskam dłonie w pięści i próbuję zachować zimną krew. - Dobra, czas na jakąś dywersję... w każdym razie, wiecie chyba obie o co mi chodzi. Kusanagi, na razie rób jako odwracacz uwagi Onixa i starasz się go atakować Seed Bomb. Ty natomiast, Foxy, postaraj się go w miarę sprawnie ujarzmić, korzystając ze swego Hypnosis. Gdy już ci się to uda, zaatakujcie go obie - Kusanagi Absorb, by się uleczyć, natomiast Foxy Heat Wave, który raczej za mocno nie podziała - ale to zawsze coś. Pamiętajcie też o ewentualnych unikach oraz uważnej obserwacji, kiedy Onix będzie chciał się wybudzić - nie możecie być wtedy za blisko niego.
Nie ukrywałem, że po łatwym pojedynku z Sandshrewem pragnąłem nieco dłuższej zabawy w postaci walki z wymagającym przeciwnikiem. Niestety, już pierwsze spojrzenie na pozostałe stworki utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie mogę tu znaleźć zbyt wiele. Z tego powodu spoglądam przez moment lekko oceniającym spojrzeniem na swoje obie partnerki. Ja na pewno dam sobie radę, ale... czy one są gotowe? Chyba mogę zaryzykować.
- Pójdziemy teraz gdzieś indziej, żeby zobaczyć, czy nie znajdziemy mocniejszego przeciwnika. Nie, żebym chciał ryzykować, ale po prostu chcę sprawdzić, czy dacie radę. Jeśli nie, natychmiast przerwiemy, dobrze? - proponuję, po czym wznawiam swoją wędrówkę.
Wiedziałam, że blondyna ma strasznie cięty język, ale nie spodziewałam się, że aż tak. W każdym razie mam nadzieję, że się kiedyś ktoś na nią na tyle wkurzy, że ją utemperuje, a tymczasem czas na spakowanie naszych rzeczy. Nie powinno to zająć długo, dlatego gdy tylko to skończymy, wypuszczam resztę gromadki z kul i przystępuję do ich karmienia, a gdy i to skończę, czekam grzecznie na powrót właścicieli mieszkania. Wtedy też, po odpowiednim wymienieniu grzeczności, zmierzam w stronę sali... skoro mam zamiar wrócić do walk, to trzeba jak najszybciej wcielić to w życie.
Nie dziala mi wifi, udostepnianie internetu tez nic nie daje. Postaram sie odpisac w najblizszym czasie, ale cudu nie obiecuje, bo to jednak telefon :c
No po prostu nie potrafie powstrzymać cichego chichotu, jaki wydostał się z moich ust. Przy okazji także obdarowuję kobietę nieco morderczym spojrzeniem.
- Lepiej ty nie przymilaj do cudzych facetów, bo co twój o tobie pomyśli - poradziłam, puszczając przy tym oczko do Luciana. Aw, biedny facet, że też musiał się związać właśnie z blondyną. - Swoją drogą, skoro już tak wrócił temat gadania o wszelkich uroczystościach bardziej lub mniej rodzinnych, co wy na to, żeby przenieść dyskusję do naszego domu... nie, żeby coś, ale trochę się za nim stęskniliśmy...
Hm, decyzja, jaką miałem do podjęcia, była dość trudna, ale nie do końca niemożliwa. Musiałem bowiem wybrać, czy chcę zachować biednego Sandshrewa, czy jednak go opuścić. Nie ukrywałem nawet, że bardzo mnie to bolało, jednak w końcu stwierdziłem, że nie da rady. Nie powinienem już na starcie się obciążać tak dużą ilością podopiecznych, a jak na razie ta dwójka mi starczy. Z tego powodu zostawiam go w spokoju, a sam się wracam z moimi uroczymi samiczkami do punktu wyjścia, to jest do miejsca, gdzie znajdziemy kolejny cel treningowy. Za bardzo nie będę ich obciążał i po prostu później przećwiczę jeszcze ewentualnie jakieś ruchy typu ten nieszczęsny Earth Power.
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.