-Raczej nie – powiedziałam. Faktycznie, mieliśmy płynąć jedynie pięć godzin, więc raczej to wszystko nie miało szansy się nam przydać. No cóż – mamy, co mamy. Przynajmniej tata ma szansę się zdrzemnąć. -W porządku, najwyżej obudzę cię później – stwierdziłam. Ani trochę nie chciało mi się spać, więc mogłam spędzić ten czas zwiedzając statek albo coś w tym rodzaju. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Pospaceruję trochę, a potem się zdrzemnę.
Wyobrażenia Diascii na temat Starswirla znacznie odbiegały od tego, kim tak naprawdę był. "No nic" - pomyślała. Było trzeba się rozejrzeć, w końcu to chata legendarnego czarodzieja.
Tak też Diascia rozejrzała się chwilkę tu i ówdzie, skrycie licząc, że znajdzie jakieś magiczne rośliny. Po oględzinach poszła się zdrzemnąć - w końcu kucyki pokonały już długą drogę.
Tak też kucyki po raz kolejny miały zmierzyć się z jakąś bestią. No tylko, że tym razem to nie była jedna bestia, a na dodatek nie śpiąca. Umiejętności Diasci niezbyt mogły się tutaj przydać, ale podczas ostatniego "zadania" dowiedziała się nieco o zdolnościach innych, które niewątpliwie mogły pomóc kucom.
-Zgadzam się, pegazy mogłyby polecieć po Zecorę. Patykowilki nie będą w stanie dobiec do was wystarczająco szybko - powiedziała Diascia, dodając po chwili -Orange, wcześniej mówiłeś, że masz przy sobie jakieś środki usypiające. Czy nie moglibyśmy ich teraz użyć? - zapytała.
A więc ustalone - kucyki miały przelecieć nad mantykorą. Może to i trochę ryzykowne, ale reszta propozycji wydawała się jeszcze bardziej niebezpieczna.
-Dziękuję, Dod - klacz uśmiechnęła się do niebieskiego kuca i wsiadła na jego grzbiet, by razem z innymi przedostać się na drugą stronę. "Oby się udało" - pomyślała. Byłoby nie za przyjemnie, gdyby mantykora się obudziła. Ale w razie czego, zawsze mamy te całe proszki Orange.
-Wydaje mi się, że przelot nad mantykorą to najlepsze wyjście. Ewentualnie tak jak mówisz, Orange, możesz spróbować kogoś przenieść. W końcu nie powiedziane, że łopot skrzydeł nie obudzi mantykory. - powiedziała Diascia. Most był zdecydowanie zbyt czasochłonnym pomysłem. Poza tym, podczas jego tworzenia moglibyśmy narobić zbyt dużo hałasu i obudzić bestię. To samo tyczyło się przejścia po kłodzie. Użycie środka nasennego wcale nie było takie głupie, ale co gdyby ktoś nie był w stanie wstrzymać oddechu wystarczająco długo? Dlatego też najbardziej rozsądne byłoby wykorzystanie zdolności pegazów oraz (jeżeli byłoby to możliwe) jednorożców.
Kilka dni temu Diascia trafiła na ogłoszenie – leżało ono pod drzwiami jej domu. "Dziwne", pomyślała, kiedy je przeczytała. Wiadomość zdecydowanie miała związek z ostatnimi... wydarzeniami. Cykl dnia i nocy został zakłócony, a po wsi rozeszły się plotki, że księżniczki oraz Elementy Harmonii zniknęły bez śladu. W każdym razie, ktokolwiek zostawił tam tą notkę, wyraźnie chciał, by stawić się w Ponyville (a dokładniej w Cukrowym Kąciku) najszybciej, jak to tylko możliwe.
Klaczka nie zastanawiała się długo. Ruszyła kilka godzin po znalezieniu tajemniczego ogłoszenia. Znała Ponyville całkiem dobrze – kilka razy w roku tam wyjeżdżała. Wioska nie znajdowała się szczególnie daleko od jej mieściny, tak też dotarcie tam zajęło jej zaledwie kilka dni. Niemal wszystkie miejsca, które odwiedziła po drodze zostały opuszczone przez ich mieszkańców. Nie inaczej było z niegdyś tętniącym życiem Ponyville, które teraz także było opustoszałe.
Zmęczona podróżą Diascia udała się do Cukrowego Kącika. Kiedy weszła do środka, zauważyła zakapturzoną klaczkę i kilka innych kuców. Wszyscy siedzieli przy stoliku. Tak też Diascia dołączyła do nich, przypuszczając, że oni także znaleźli ogłoszenie.
-Oczywiście, pomogę. Jestem Diascia – powiedziała, kiedy Stardust skończyła swoją opowiesć.
Klaczka jeszcze raz spojrzała na mapę. Las Everfree? Cóż, z tego co wiedziała, to kucyki z Ponyville raczej się tam nie zapuszczały. Ale cóż, jeżeli faktycznie żyje tam legendarny Starswirl Brodaty, to nie mamy wyjścia – musimy się tam udać. Poza tym, ta zebra żyjaca w lesie może dostarczyć nam jakiś przydatnych informacji, nawet, jeżeli nie znajdziemy Starswirla.
Wszystko było na swoim miejscu, tak też mogłam zejść na dół, żeby zjeść drugie śniadanie. Pośpiesznie (chociaż mieliśmy jeszcze trochę czasu) wypiłam ciepłą herbatkę i skończyłam kanapki.
Razem z ojcem sprawdziliśmy, czy mamy nasze bilety, a potem wyszliśmy z domu. Port nie znajdował się daleko od domu - w końcu Cianwood City nie należało do dużych wysp, tak też z każdego miejsca było blisko do portu. Sam port był dosyć rozbudowany, ale nic w tym dziwnego. W końcu, w ostatnich latach zaczęło tu tętnić życie.
Kiedy znaleźliśmy się już na statku, mogliśmy uświadczyć kilku niezłych widoczków. Nasze miasteczko było całkiem ładne, zwłaszcza o tej porze roku.
-Świetnie - uśmiechnęłam się do ojca. Skoro dotrzemy do Vemrillion o 17, to oznacza około pięciu godzin rejsu. Dosyć krótko. Przez ten czas mogłabym przejść się po pokładzie albo przespać się w kajucie. O, właśnie, zanim zacznę planować resztę dnia, wypadałoby odłożyć nasz bagaż.
~ Formularz ~ Czy masz ludzką/pokemonową KP?: Mam ludzką :>.
Kucyk: Zwykły kucyk
Płeć: Klacz
Imię: Diascia
Wygląd:http://i.imgur.com/foiHBl6.png Cutie Mark: Talent - ogrodnictwo.
Umiejętności dodatkowe:
-Odporność na zarówno wysokie, jak i niskie temperatury.
-Znajomość przeróżnych gatunków roślin.
-Doskonale widzi w ciemnościach.
-Dobrze się wspina - wysokości jej niestraszne.
Przeczytałem/am powyższą pisaninę i jestem świadom/a kary, jaka mnie spotka za nieodpisywanie na czas (72h), przekroczenie limitu odpisów na jedną rundę lub psucie zabawy innym. A karą tą jest... 3k zapłaty i dyskwalifikacja z zabawy.
Laboratorium było dla mnie jak drugi dom – wystrój budynku w ogóle nie wydawał mi się chłodny. Rzecz jasna, bez tych wszystkich ozdóbek, kwiatów i półek z perfekcyjnie ułożonymi książkami, nie byłoby tu tak samo. Co do książek - czasami zastanawiałam się, kiedy ostatnio były czytane. Z pewnością wiele z nich było poświęconych nauce, chociaż z tego, co udało mi się wypatrzeć, wśród grubych tomów znajdowały się też magazyny.
Przeszłam przez długi korytarz, aż w końcu znalazłam się przed jednym z pokoi – gabinecie ojca. Weszłam do środka, jak zawsze bez pukania.
-Och, faktycznie – powiedziałam, patrząc na zegarek. Już niedługo ruszamy, hm? -Skoro i tak miałeś wracać, to chyba możemy już iść – uśmiechnęłam się. Zanim pójdziemy do portu, wypadałoby sprawdzić, czy spakowałam wszystko co potrzebne i ewentualnie coś dorzucić.
Cianwood City. Kiedy pierwszy raz się tu znalazłam, nie do końca wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pragnęłam, aby dzień katastrofy na Cinnabar Island okazał się być zwykłym koszmarem, chciałam tylko wrócić do domu. Cianwood stało się jednak moim drugim domem. To tutaj znowu mogłam poczuć się bezpiecznie, to tutaj odnalazłam się na nowo. Niby żyłam tu tylko od trzech lat, a miałam wrażenie, jakbym spędziła tu pół życia.
Z tego co słyszałam, na Cinnabar jeszcze nie wolno się budować. Badania ciągle trwają. Nawet, jeżeli na wyspie byłoby już bezpiecznie.. Nie wiem, czy chciałabym tam wrócić.
-I jak, Lapras? Chyba zaraz będziemy musieli się zbierać - oznajmiłam Pokemonowi. Obiecałam tacie, że przyjdę do laboratorium zanim wyjedziemy.
Zanim odpłynę, pozwalam Laprasowi popluskać się jeszcze trochę.
Och tak, Lapras z pewnością nie mógłby mi odmówić. Uwielbiał pływać - co nie było niczym dziwnym, w końcu to wodny Pokemon. Tak też weszłam na jego grzbiet.
Fakt, w pobliżu Cianwood City znajdowało się wiele wysepek. Nie miałam okazji odwiedzić wszystkich z nich - dostęp do niektórych był blokowany przez wiry wodne. Były na to sposoby, ale ja wolałam nie ryzykować utonięciem. Nie, żeby na "wyspach" znajdowało się coś ciekawego. W każdym razie, gdy Lapras zatrzymał się przy jednej z nich zsiadłam z jego grzbietu. Piękna pogoda. Słońce świeci, na niebie żadnej czarnej chmurki.. Czemu by chwilę nie poleniuchować na wyspie?
Pokedex. Cudowne urządzenie, hm? Prace nad nim były prowadzone już od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno powstały pierwsze, w pełni funkcjonalne modele. Widziałam kilka z nich wcześniej, jednak nigdy nie posiadałam własnego. Na dobrą sprawę, nie był mi zbytnio potrzebny - nie interesował mnie trening ani łapanie nowych Pokemonów. Właściwie, to nigdy nie brałam udziału w walce trenerskiej, chociaż niejedna osoba rzuciła mi wyzwanie. Nie było to niczym dziwnym, w końcu do Cianwood City przybywało wielu trenerów, którzy chcieli poćwiczyć przed stawieniem czoła tutejszemu liderowi, Chuckowi.
-Hej, Lapras - przywitałam się z Pokemonem i pogładziłam go po pyszczku. Weszłam do wody. Trochę chłodna, ale jeżeli delikatnie się orzeźwię, to raczej mi nie zaszkodzi, prawda? -Chciałbyś przez chwilę popływać? W końcu, niedługo wyruszamy, a podczas rejsu raczej nie będę mogła cię wypuścić - zaproponowałam Laprasowi.
Zastanawiałam się, czy podróż nie byłaby dobrą okazją do rozpoczęcia treningu. Co prawda, mój podopieczny był już dosyć stary, ale to nie tyczyło się jego ducha - Lapras był energiczny, chętny do zabawy, lubił poznawać nowe miejsca. Jednak umiejętności, jakie nabył w ciągu całego życia były.. podstawowe.
Zresztą, pomyślimy o tym później, po zakończeniu ekspedycji. W końcu, podczas jej trwania nie będę miała zbyt wiele czasu dla Laprasa.
-Cześć tato. Tak, tak, wyspałam się - odpowiedziałam mu, chociaż moje słowa nie były do końca prawdą. Jak zawsze poszłam spać późno i byłam niewyspana. Jednak tamtego dnia ciężko było to po mnie poznać - myśl o nadchodzącej podróży sprawiła, że wyglądałam trochę... żywiej niż zazwyczaj.
Od tragedii na Cinnabar minęły trzy lata, a jak to mówią - czas leczy rany. Dlatego uśmiech, który widniał na twarzy taty nie zaskakiwał mnie tak jak dawniej. Kiedyś spojrzałabym na niego z zakłopotaniem, nie wiedziałabym jak się zachować.
Teraz jednak czułam się najnormalniej w świecie i z radością odwzajemniłam uśmiech. -W porządku - odpowiedziałam krótko, spoglądając na tatę. Kawa? Paskudztwo. Nie wyobrażałam sobie, jak on może to pić, a szczególnie w takich ilościach. Kawa do każdego posiłku. Ile można? -Na pewno przyjdę - postanowiłam i pożegnałam tatę. Teraz wypadałoby się czymś zająć. Może najpierw spędzę trochę czasu z Laprasem, a potem pójdę do laboratorium?
Wróciłam do swojego pokoju, aby wziąć plecak, po czym opuściłam dom.
Cianwood City. Zdumiewające, jak bardzo zmieniło się od czasu, gdy tu przybyliśmy. Jeszcze trzy lata temu niewiele osób przybywało do miasta, było tu spokojnie i cicho. Młodzi trenerzy często nie wiedzieli, jak tu dotrzeć ( Teraz wszystko się zmieniło. Z pewnością duży wpływ miało na to powstanie laboratorium...
Szybko przyzwyczaiłam się do Cianwood. Pewnie to przez to, że wiele osób mieszkających kiedyś na Cinnabar Island przeniosło się właśnie tutaj. W laboratorium sprawy miały się trochę inaczej – większość pracowników została przeniesiona w inne miejsca, do innych regionów. Dlatego też konieczne było stworzenie nowego zespołu. Ale hej! Zawsze to jakiś zastrzyk świeżej krwi!
-Tak, już wstałam. Za chwilę będę na dole – odpowiedziałam. Spojrzałam na zegarek. W miarę normalna godzina na pobudkę.. Przynajmniej dla mnie. Nie mam pojęcia, o której wstaje tata. Kiedy się budzę, zawsze jest już na nogach albo w laboratorium. Właśnie.. Dzisiaj wyjeżdżamy do Cereluan. Odkrycie nowej skamieliny.. Byłam taka podekscytowana! W końcu, miała to być to moja pierwsza ekspedycja.
Przebrałam się i zeszłam na dół. Tak jak mówił tata, śniadanie na mnie czekało. Miło z jego strony – zawsze dba o takie rzeczy. Może ja też powinnam któregoś razu wstać wcześniej i coś przygotować? Usiadłam przy stole i szybko zabrałam się za posiłek.
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.