- ...poważnie zamierzasz dalej z nami walczyć? - zaryzykował Kei, postanawiając poblefować przez chwilę i zastosować taktykę, która miała na tyle niewielką szansę powodzenia, że aż go rozbawiła. Jednocześnie stosując jej nic nie tracił, więc czemu by jej nie przetestować? Właśnie dlatego Kei mówił teraz to, co mówił. - Jak widzisz... jestem duchem jednego ze zmarłych trenerów, którzy odeszli z tego świata w tym lesie. Nie możesz mnie nawet dotknąć, o czym przekonałeś się przed chwilą. Odejdź stąd i przestań czynić zło. Inaczej nawiedzę cię w snach! - tu Kei zaśmiał się w sposób nader nieprzyjemny, a nawet odrażający, bo przez ksyksyksy. I nie chodziło tutaj o kill securowanie.
Oczywiście chłopak nawet przez chwilę nie spodziewał się tego, że jego rywal uzna tę wypowiedź za prawdziwą i ucieknie w przerażeniu, a gdyby tak się stało, to Kei aż facepalmnął by z tego wszystkiego i chwilę potrwał w takiej pozie. Czuł jednak, że przyjdzie mu walczyć dalej i zastanawiał się jak właściwie ogłuszyć przeciwnika tak, by w końcu na jakiś czas wykluczyć go z walki. Przeciwnik się podnosił, nie był też przygotowany chyba tak od razu na kolejny atak ze strony Kiri, a nawet jeśli ją wypatrzył to nie robiło to jej wielkiej różnicy. Tak więc, gdyby przeciwnik znowu ruszył na nich z atakiem, Kei zamierzał szybko powiedzieć tylko. - Kiri, Zen Headbutt, głowa, nie za mocno, nie chcemy go... uśpić na wieki! - rzucił chłopak, wydając swojemu pokemonowi proste polecenie (prośbę) o zaatakowanie przeciwnika w czółko, tak by wprowadzić go w stan potocznie nazywany - brakiem przytomności.
A gdyby wszystko się powiodło miał zamiar samemu przemieścić się w kierunku jeziora i zobaczyć co tam się dzieje oraz czy jego pomoc nie jest aby komukolwiek potrzebna!
- Nie ruszaj się...? Ha, powinieneś chyba wrócić do miasta i to jak najszybciej. Twój wzrok zaczyna płatać ci figle w tempie na tyle niesamowitym, że jeszcze chwila i całkowicie go stracisz. - odpowiedział atakującemu go mężczyźnie, jednocześnie szybko analizując w umyśle to co należało zrobić. Nie miał zbyt wiele czasu i możliwości na zadziałanie, dlatego jego mózg skupił się na tym co było przed nim i co trzeba było zrobić w tej chwili, tu i teraz, nie za bardzo ogarniając cokolwiek innego się działo wokół niego, kto jadł czipsy, a kto kruszył i gdzie kruszył. Kiri też wiedziała co robić, ale dopiero na wyciągniętą w kierunku przeciwnika rękę Keia zareagowała. - Zen Butthead! - krzyknął tylko chłopak, a jego Pokemon wiedział doskonale co to znaczy. Może nie powinien był w ten sposób traktować innego człowieka, ale z drugiej strony postępował przecież w obronie własnej, więc chyba nie było to tak wielkim problemem, prawda? Został zaatakowany, bronił się i teraz próbował odrzucić od siebie przeciwnika, a nie go zamordować, każdy sąd to zrozumie! Niemniej przygotowany był też na opcję, przy której przeciwnik przedarł się przez jego atak i dalej na niego nabiegał - wtedy Kei spróbowałby odskoczyć w bok - przeciwnik był pod wrażeniem wcześniej użytego Confusion, więc może udałoby mu się to łatwiej niż normalnie. A gdyby widać było, że po odskoku ma chwilę czasu, spróbowałby pchnąć Gaela w bok, tak by ten upadł na ziemię. Może jednak to wszystko nie było potrzebne, dzięki atakowi Kiri? Na wszelki wypadek jednak warto było mieć drugi plan.
Pierwszym uczuciem, które odczuł Kei po wszystkim co się stało była duma z Kiri. Może i trochę wspomogły ich okoliczności i inne dziwne zdarzenia, ale nie zmieniało to faktu, że była to niejako pierwsza wygrana walka jego Pokemona i musiał to docenić. Uniesiony kciuk powędrował wraz z dłonią w górę, tak by Kiri mogła go zobaczyć, a uśmiech trenera jasno wskazywał na to, że i ona powinna być z siebie dumna. Ralts przez chwilę aż zaniemówiła, a po chwili wydała z siebie dźwięk, który chyba można było odebrać jako "p-przestań" tylko wydane w języku Raltsów. Koniec końców nieśmiały stworek był z tej Kiri, nawet jeśli w trakcie walki potrafiła zrobić z przeciwnikiem takie rzeczy.
Na tym jednak walka się nie skończyła, ba, przybrała ona teraz nawet na trudności niejako, bo przeciwnicy zamierzali się rozdzielić, a przecież celem nie było konkretnie ich pokonanie, co powstrzymanie przed atakowaniem Axew. Kei miał ręce związane, bo przecież atakowany był właśnie w tym momencie, a wyminąć kogoś ot tak, wcale łatwo nie było, choć filmy akcji starały się opowiadać w tej kwestii inną historię. Wcześniejszy Magikarpiowy atak się nie powiódł, ale Kei nie był tu sam. Dziewczyna, która... chyba... chciała mu pomóc? Cóż, stała ona wciąż obok, beztrosko wcinając ciastka, aż chłopak odruchowo przewrócił oczyma z lewej na prawą. - Hej! ...jakkolwiek ci na imię, na ciastka będzie czas później, jeśli masz Pokemony to pomóż mi z tamtą kobietą! - tu wskazał Shiroi na oddalającą się od nich w kierunku Axewa postać, jednocześnie samemu koncentrując się już na człowieku, który go atakował... własnoręcznie? Eee? Trochę to było dziwne, ale może miał jakiś tajemniczy plan, który zamierzał wcielić zaraz w życie? Lepiej było go nie lekceważyć.
- Kiri, mogłabyś go poczęstować Confusion raz jeszcze? A jakby tego było za mało to możesz dodać od siebie Zen Headbutt, byle się nieco uspokoił. - rzucił Kei, czując, że choć Kiri wciąż była w swoim "nieśmiałym" trybie zadowolenia, to będzie potrafić wypełnić jego prośby bez większego problemu. W razie problemów zamierzał - tak, naprawdę - samemu dołączyć do walki i rzucić się na przeciwnika, ale to tylko o ile ten zbliżyłby się zbyt blisko Kiri.
Nietypowe nawet dla Keia było jego własne zachowanie, bo przecież nie należał do typowych "wariatów", którzy rzucali się byle głębiej, byle mocniej w stronę przeciwnika, a raczej myśleli nad swoimi ruchami, ale co mógł począć chłopak, gdy broniony przez niego Pokemon wyruszył akurat w tamtą stronę? Jedną sprawą było jednak poczuć nagły przypływ heroizmu i wiary we własne boskie zdolności fizyczne (które może i słabe nie były, ale do Herkulesa czy innego Sun Wukonga mu było daleko), a czym inny fizyczny ból, który odczuwał teraz w plecach. Dodatkowo i Kiri wyglądała na nieco przerażoną faktem, że to jej trener przyjmował na siebie razy przeciwnika, a nie ona. Kuroshima widząc to nie miał innego wyjścia jak spróbować zrobić dobrej miny do złej gry, jednocześnie próbując podnieść się z ziemi, chcąc wykorzystać chwilę dezorientacji w obozie przeciwnika. - Starość, nie radość, w krzyżu łupie coraz częściej... - rzucił kiepskim żartem, odruchowo poklepując się wolną dłonią po plecach i uśmiechając się do swojego stworka. Wiedział, że nie zwiedzie takim pokazem Kiri, ale jednocześnie bardziej zależało mu na pokazaniu tego, że w istocie nie jest z nim na tyle źle, by nawet nie móc zażartować. Kiri w tym czasie spróbowała zająć się wyjęcie z jego pleców kolców - jeśli takowe tylko mu na nich pozostały. Oczywiście, jeszcze przed tym jak podniósł (o ile) się na równe nogi.
Gdy już był na nogach (lub nie) i zorientował się w tym co się właśnie działo wokół niego postanowił nieco zmienić plan działania. Axew przebiegł przez "zasieki" wrogów, a dodatkowy sprzymierzeniec... w postaci... skaczącej ryby... przybył na odsiecz...
...
Kei westchnął cicho pod nosem. Darowanemu karpiowi w zęby się nie zagląda. - ...a ja nawet nie wiem czy karpie mają zęby, może jednak warto byłoby... - wymamrotał coś bezsensownego pod nosem Kei, widocznie jednak ból dawał się mu na tyle we znaki, by takie głupoty pleść. A może czasami tak po prostu miał. Tak czy siak, widząc, że jego "sprzymierzeniec" może szybko stać się kolejną ofiarą ataku, Kei nie zamierzał siedzieć bezczynnie. - Kiri, spróbujmy jeszcze raz. Po tym jak karp... ekhem, Magikarp zrobi co tam zamierza postaraj się zaatakować pokemona przeciwnika Zen Headbuttem. Tylko... - odruchowe spojrzenie na Kiri. - Postaraj się nie trafić w karpia, okej? - tak, to był prośba. A oburzona taką sugestią Kiri po prostu zajęła się swoim, by pokazać swojemu trenerowi, że jest dobra w tym co robi. A jak miało wyjść naprawdę? Czy się zgrają ze sobą, karp i Kiri? Kto wie?
Pokemon przeciwnika był nieco skołowany, a ten którego bronił Kei zdawał się wykorzystać ten moment do dalszej ucieczki. Rozsądne wyjście? Kto wie. Tak długo jak Kuroshima był w pobliżu potrzebującego ochrony stworka, tak długo mógł mu jej udzielać, ale w momencie w którym ten postanowił na własną rękę podjąć czynności obronne Kei niejako pozostał w dość problematycznej sytuacji. Walka z tym... czymś zwącym się Team Chrome... i mającym ciekawe stroje i głupiutkie wierszyki nie do końca leżała w interesie chłopaka, dlatego też niewiele myśląc postanowił... puścić się biegiem za stworkiem. Dokładnie tak - wykorzystując moment nieuwagi przeciwników i fakt, że ich Pokemon przynajmniej przez chwilę miał widoczne problemy decyzyjne, chłopak zwyczajnie postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję. W międzyczasie złapał jeszcze Kiri i podrzucił ją sobie na ramię, a potem puścił się biegiem w miejsce, w którym zniknął Pokemon starając się go wypatrzyć, a w przypadku niemożności tego kierując się w stronę wyładowania. - Wybacz Kiri, nie chciałem być tak szorstki, ale czas nagli. - powiedział swojemu lekko naburmuszonemu pokemonowi, który jednak szybko odpowiedział mu delikatnie dwoma stuknięciami rączki w policzek Keia, dając znać, że wszystko w porządku. Tak długo jak przeprosił, wszystko było okej. Tak długo.
Nie trzeba przy tym mówić, że Kei nie odezwał się ani słowem do zespołu Chrome, ale jednocześnie Kiri wypatrywała z ramienia chłopaka tego, czy ktoś ich nie ściga, gotowa do ochrony swojego trenera użyciem kolejnego Confusion w razie niespodziewanego ataku. Chłopak jednak skupiony był na gonieniu Axewa, a nie zamierzał wyrywać swoich atakierów z letargu, który mógł, acz nie musiał, zostać spowodowany przez "nieposłusznego" (skonfundowanego!) pokemona. Axew mógł uciekać, ale co jeśli tamci mają towarzyszy albo dopadną go w inny sposób. Powinien był zostać przy Keiu, niech to!
Poziom: 7 lvl
Typ: Ewolucja:Cubchoo (lvl 37) -> Beartic Ataki: Growl || Powder Snow
Fabularnie: Pokemon wylosowany w loterii grudnia. Ciekawski jak sto diabłów Pokemon, a jednocześnie flegmatyk poza walką. Wszystko robi swoim tempem, nieśpiesznie, pozwalając sobie na spokojne zaabsorbowanie wzrokiem tego co się przed nim dzieje i wyciągnięcie własnych wniosków. Nie jest najmądrzejszy, ale za to instynktownie potrafi wyczuć niektóre z ludzkich emocji. Lubi pić mleko. Lubi też Kiri, wydaje się być lekko rozkojarzony czy zaniepokojony obecnością Arbre.
Umiejętność:Rattled - Zwiększa szybkość Pokemona i jeden poziom, jeśli zostanie on trafiony atakiem typu Bug, Ghost bądź Dark.
Trzyma: ---
Kei patrzył nieco oniemiały na to co miało miejsce. Nagle, kompletnie nagle w jego pobliżu pojawiła się dwójka błaznów, którzy nie dość, że wydawali się być złymi osobnikami, to jeszcze chyba myśleli, że ich... jak to nawet nazwać? Motto na wejście? Entrance theme? ...to coś co mówili było godne pozazdroszczenia i powodem do dumy, tymczasem było kompletnie odwrotnie. Ach, delikatna i dumna dusza Keia właśnie cierpiała tak bardzo, że nie dało się wyrazić tego słowami. Ba, mało tego, nie było nawet czasu by wyrazić słowami tego, co właśnie rozbiegło się po umyśle chłopaka. Tak bardzo chciał odpowiedzieć w jakiś sposób, ale wydarzenia toczyły się na tyle szybko, że musiał reagować na nie najpierw, a dopiero potem bawić się w oratora trzydzieści razy lepszego od tej tutaj dwójki G z zespołu C.
- Jeśli bronicie świata od zła to chyba się wam coś po... - zdążył tylko powiedzieć Kei, zanim Pokemon przeciwnika postanowił skoncentrować się na nim, co z kolei w efekcie wymusiło na chłopaku zmianę swojego planu działania z wyśmiania przeciwników na tak zwaną taktykę "wet za wet". - Kiri, wybacz, ale potrzebuję Twojej pomocy, Confusion, teraz! - dodatkowo wszystko zamierzone było tak, by atak przeciwnika miał zostać przyjęty przez Keia, który odruchowo zasłonił się w tym momencie - jedna ręka na twarz, druga na brzuch, a atak Kiri dobiegł "spod" chłopaka wprost atakując przeciwnego Pokemona. Koniec końców ten zamierzał dorwać trenera, więc może nie spodziewał się tego, że ten od razu spróbuje kontrataku, licząc się z możliwością potężnego oberwania na własnym ciele? Nie mógł przecież odskoczyć i narazić Pokemona, który dopiero co uciekł od oprawców na szkodę...
W ten prosty sposób wszystkie dotychczasowo nękające Keia problemy odeszły w siną dal. Ważniejsze stało się tu i teraz, a nie to co było... w gruncie rzeczy niedawno. Przeszłość jednak, niezależnie od odległości od teraźniejszości była jednym, a teraźniejszość drugim i w tym momencie ważniejszym. Normalny trener mógłby zapewne pomyśleć o tym, że właśnie nadarzyła mu się fantastyczna okazja by schwytać stworka i powiększyć swoją kolekcję o nowe stworzenie, ale Keiowi podobna myśl nawet przez umysł nie przeszła. Zamiast tego chłopak poczuł coś na wzór wewnętrznej irytacji i złości na osobę, która doprowadziła stworka do tego stanu. Jasne, Kei wiedział jak wygląda sposób łapania dzikich Pokemonów i czasami nie wyglądała to najpiękniej, ale rozróżnić można było dość łatwo osoby, które łapały je po to, by się potem nimi opiekować, a te które czerpały brutalną przyjemność z samego faktu "pokonywania" kolejnych przeciwników. I tych drugich Kei nie cierpiał. Nawet Kiri na jego ramieniu lekko się obruszyła, gdy zobaczyła co się tutaj dzieje i wskazała rączką obolałego Pokemona. - Wiem. Spokojnie. - odszepnął w jej stronę chłopak, a następnie zwrócił całą swoją uwagę ku Axewowi.
Uwaga to jedno, ale krótki sprint jaki wykonał chłopak też nie był bez znaczenia. Kei chciał wyprzedzić smoczka, tak by samemu stanowić dla niego barierę. Niezależnie skąd nadleciały te dziwne kolce mogło pojawić się ich więcej. Nie był pewien czy Pokemon zrozumie jego zamiary, ale na wszelki wypadek ręce rozłożył obok siebie, lekko podnosząc je do góry, tak by rozumiał, że nie zamierza wyrządzić mu ządnej krzywdy, a następnie wgapił się mniej więcej w obszar, z którego dochodził odgłos. - Kto tam? Ten Pokemon znajduje się pod moją ochroną i żadne zło nie zostanie mu wyrządzane! - krzyknął Kei, nie przejmując się specjalnie tym jak wiele niezamierzonego patosu znalazło się w tych słowach. Jednocześnie wskazaniem głowy wskazał, by ta zajęła się sprawdzeniem tego, czy z Axewem wszystko w porządku.
Poziom: 5
Typ: Ewolucja:Phantump (Wymiana) -> Trevenant
Ataki: Tackle | Confuse Ray | Astonish | Grudge.
Fabularnie: Pokemon wylosowany w Loterii Sierpnia od razu przypadł młodej trenerce do gustu, niestety po czasie trafił do adopcji. Niedługo jednak czekał na kolejną osobę chętną się nim zająć, gdy Kei zobaczył bowiem minę duszka potrzebującego nowego trenera momentalnie się zaofiarował. Pomimo, że to typ "ducha" to i tak jest bardzo wesoły i cieszy się z najmniejszych rzeczy. Swoją pozytywną energią nie zaraża tylko trenera i reszty jego Pokemonów, ale również całą resztę stworzeń na globie. Nie ma stworzenia na Ziemi, z którym ten mały potworek nie potrafiłby się zaprzyjaźnić. Niepoprawny optymista, który wierzy, że wszystko może się udać. Najczęściej daje się porwać chwili, nie myśląc tym samym o konsekwencjach swojego zachowania. Po prostu się ich nie boi.
Umiejętność:Natural Cure - Kiedy Pokemon zostaje wycofany do Pokeballa, wylecza się ze wszystkich zmian statusu.
Trzyma: ---
Chłopak uśmiechnął się gdy tylko usłyszał głosik swojej towarzyszki. Niektórzy mogli uważać, że komunikacja pomiędzy ludźmi a Pokemonami była możliwa tylko na najniższym poziomie, takim który zezwalał ludziom na wydawanie komend, a im podopiecznym na ich wykonywanie. Kei nigdy nie mógł się z tym zgodzić - wydawało się mu to wręcz niedorzeczne. Dla niego od zawsze te stworki posiadały coś więcej niż tylko życie pozwalające im na poruszanie się - posiadały też duszę, coś co jednoznacznie wpływało na to kim były i jak się zachowywały. I wierzył, ba, przekonany był, że Kiri go rozumiała w tym momencie najlepiej nie tylko dlatego, że była jedyną "istotą" w jego zasięgu, ale dlatego, że go po prostu troszeczkę już znała. Ręką chłopak delikatne poprawił szalik na głowie swojej Ralts. Nie mogła się przecież przeziębić, ale nie chciał jej nakazywać schowanie się w Pokeballu.
Rozwidlenie, hę... Kto by pomyślał, że z bata od razu dostanie tak trudne zawiłości i problemy natury egzystencjalnej. Jego umysł był w tym momencie jak pusta karta, a chłopak wpatrywał się w drogowskaz z niesamowicie pewną siebie miną, ale też taką wyrażającą pewien szacunek dla tego niespodziewanego przeciwnika. Drogowskaz. To już nie były żadne magikarpowskie przelewki, tu trzeba było podjąć decyzję. A kiedy nie istniały żadne wskazówki mogące poświadczyć o tym gdzie iść, należało kierować się głosem serca. Serce znajdowała się nieznacznie po lewej stronie klatki piersiowej. Lewo. - Niesamowity sposób dedukowania mój drogi Sherlocku... - mruknął ironizując na swój własny temat chłopak, a następnie skręcił właśnie w tę stronę, pozwalając Kiri nieco wygodniej umościć się na własnym ramieniu i starając się nie zauważać zbytnio jej wyraźnie pytającego wzroku. Oczywiście, że musiała wiedzieć, że on zdał się tylko na swego rodzaju "szósty" zmysł przy wyborze drogi. Niczego jednak nie pisnęła, najwyraźniej uznając, że gdziekolwiek pójdą tam będzie dobrze. Przynajmniej tak myślał Kei.
- No to zaczynamy... - mruknął pod nosem Kei, jednocześnie poprawiając ostatni raz plecak na własnych ramionach, czując jego przyjemny ciężar. Miał dziwne przeczucie, że pewnego dnia może znienawidzić to uczucie, ale póki co wydawało się mu ono odświeżające i dodające pewności siebie. Zupełnie tak jak dodatkowy ciężar, który miał na swoim ramieniu, choć akurat względem tego był pewien, że jego uczucia nigdy się nie zmienią. Kiri siedziała sobie tam spokojnie, towarzysząc mu w tej trudnej dla niego chwili. Jeśli ktokolwiek myślał, że ucieczka z domu jest czymś przyjemnym powinien dwa razy zastanowić się nad tym co myśli. Być może gdy uciekało się z patologicznego domostwa, być może wtedy człowiek był w stanie odczuć prawdziwą ulgę, jednak w przypadku Keia o czymś takim nie mogło być mowy. Kochał swoją rodzinę i swój dom, a jedynie przez upartość i kompletną różnicę w poglądach zmuszony był do opuszczenia domu w ten właśnie sposób. Wuja już nie było. Mamy nie zobaczy przez jakiś czas, tak samo siostry. Oczywiście, że żałował, że nie mógł przytulić ich na pożegnanie - może też właśnie dlatego, pogłaskał po głowie Kiri, obiecując sobie w myślach by za często nie wracać myślami do swojego domu i nie dołować się z tego powodu. Miał konkretny cel przed sobą i miał towarzyszkę, która była przy nim i zawsze mogła mu pomóc. I dzięki temu czuł się dobrze i pewnie. Delikatna nutka nostalgii szybko miała przeminąć, był tego pewien. - Ludzie czasami są tacy dziwni, wiesz Kiri? Za mało myślimy przed podjęciem decyzji, za dużo myślimy po takowej. No cóż... - Kei owinął szalik wokół siebie, końcówkę tegoż zarzucając na głowę swojego Pokemona, a następnie uśmiechając się do Kiri ciepło. - Jak tu wrócimy będziemy sławni. Słowo. - rzucił jeszcze zanim zaczął iść w obranym przez siebie kierunku...
...ale właściwie gdzie teraz zmierzał? Miał iść do kolejnego miasta. Na pewno nie mógł zostać w Asper, tego był pewien. Bardzo szybko by go znaleziono i wysiłki jego i wuja poszłyby na marne. Problematyczne było jednak to, że młody Kuroshima nigdy specjalnie dobrze nie znał się na kierunkach i mapie. Jakoś... nigdy to nie było mu potrzebne. Plus, cholercia jasna, on potrafił się zgubić nawet w swoim mieście, w którym przeżył przecież 16 lat. Może też dlatego zamiast udać się bezpośrednio do swego celu, kompletnie niechcący skierował swoje kroki właśnie w obręb jeziora. Wiedział, że faktycznie gdzieś tu jest jezioro i pałętała mu się po głowie myśl, że przypadkowo może trafić akurat tam, ale... w zasadzie wiele się tym nie przejmował. Najwyżej zrobi sobie chwilę odpoczynku przy ubranej w jesienne barwy toni wód.
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.