Żałuję, że odchodzę z forum po tak krótkim czasie gry, ale niestety trzeba odłożyć pewne rzeczy na bok,(np. grę na forum i tą KP nad którą siedziałem dłuuugie godziny) chociaż serducho pęka.
Dzięki Gallu za przyjęcie mnie i te krótkie chwile spędzone razem na pisaniu. Masz bardzo dobre pomysły na grę i bardzo dobrze piszesz. Mam nadzieję, że zdobędziesz wielu na prawdę dobrych graczy, którzy zostaną tu na cale lata.
Tak, udało się! Mam Purrloina. Będę mógł później go zeskanować, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o przyjacielu z dzieciństwa. Wracając do zwiadów. Oczy prawie wyleciały mi z orbit jak zauważyłem, że to tylko babunia z kosturem. Jeszcze większe zdziwienie mnie ogarnęło jak uświadomiłem sobie, że ją znam. Czy to duch? Przecież zawsze była stara, przez co nawet przestała się pokazywać. Dziwne... Nie, na pewno nie. Nie jest niczym takim. Znam się na takich pokemonach. Przecież spędziłem z nimi całe życie i nie, wygląda jak człowiek. Pogorszył się tylko jej wzrok jak tak patrzę. Trochę się uspokoiłem. Zbliżyłem się jeszcze bardziej i stało się coś, co nie powinno się stać. Jakimś dziwnym sposobem wiedziała. Bardzo dobrze wiedziała, że tu jestem. Zauważyła mnie? To jakiś absurd, ślepy człowiek nie powinien. Czy przez ten cały czas żyła w lesie jak jakaś pustelniczka, która odkryła cudowną moc Trójkąta? Jest dzięki temu w stanie "widzieć" truciznę płynącą w moich żyłach? Nie wiedzieć czemu, nadal siedziałem w ukryciu chociaż moja obecność została już odkryta. Może tylko roją się jej w głowie jakieś urojenia przez najczystszy przypadek właśnie w moją stronę zawołała. Tylko po co? Co ja będę się oszukiwał. Czuje moją obecność i nie jest zwykłym człowiekiem. Raz, dwa, trzy i... wyszedłem zza drzewa.
- Skąd... skąd pani wiedziała? To mój teren, wiem jak się kryć - opuściłem głowę i zacisnąłem pięści. Co się ze mną dzieje? Łza popłynęła mi po policzku - liczyłem chociaż na pożegnanie, czekałem. Miałem nadzieję, że chociaż kogoś pani do mnie przyśle, że ktoś mi powie co się dzieje. Nigdy nie miałem okazji podziękować, tęskniłem no! - schowałem się głęboko w kołnierzu, splotłem ręce z przodu - mieliśmy tylko sobie znany język... - chrypliwie powiedziałem.
Skan pokemona. Dobrze pamiętam, że trzeba wstawić na początku walki? -----------------------------
Cytat:
#592 Frillish Imię: Frilli
Poziom: 6,5
Typ: Ewolucja: Frillish (40lvl) -> Jellicent
*Zadowolenie: x
Ataki:
Bubble, Water Spot, Absorb, Dive(transfer),
Charakter i historia:
Ten mały diabeł morski jest aroganckim, psotnym pokemonem ze skłonnościami sadystycznymi. Zdarza mu się czasem zachować nieodpowiednio nawet wobec właściciela. Jest jak dziecko o wrednym temperamencie. Chociaż ma trudny charakter, potrafi kochać i to bardzo, a jeszcze bardziej okazać skruchę po złym zachowaniu. Engen ma do tego dar i odwzajemnia uczucia swojego „dziecka”. Gdyby nie tak okropne dzieciństwo, jakie mu się przytrafiło, raczej szybko odrzuciłby ten prezent. Po zachowaniu jednego i drugiego widać, jak bardzo przez całe życie byli samotni. Jeden w klatce, drugi wśród nietypowych przyjaciół. Często widziałem jak spali ze sobą wtuleni niczym w pluszaki.
Pochodzę z krainy Unova i właśnie tam stałem się posiadaczem tego problematycznego stwora wprost z najmroczniejszych głębin mórz. Odkryłem jego istnienie w Centrum Pokemon, gdzie musiał spędzać całe swoje życie pod kluczem, odizolowany od innych. Zaintrygowany szybko umieściłem go w swojej kolekcji. Starałem się być dobry, próbowałem jakoś okiełznać. Niestety, to było nie na moje siły, poszedł w odstawkę, na krótko. Ratunkiem przed wiecznym zapomnieniem była przepowiednia mojej śmierci. Tak, ja umieram. Lekarze coś wykryli w mojej głowie, dali mi pięć lat życia. Dziś już piąty rok mamy. Mogę umrzeć za miesiąc, może nawet dziś śmierć po mnie przyjdzie. Tak więc kiedy dowiedziałem się o swojej przeszłości, postanowiłem wyruszyć w podróż po dalekich krainach w poszukiwaniu Frillishowi odpowiedniego człowieka. Trafiłem na ziemię Kalos, nowego pięknego świata i dość szybko nogi poniosły mnie na wschód. Miejsc o najgorszej sławie, plotce o dziecku żyjącym z duchami. Jak się okazało, niewiele przesady było w gadaniu ludzi. Małymi kroczkami zdobyłem zaufanie chłopca, ostatecznie wręczając pokeballa z wiadomą zawartością. Od razu pojąłem, że będę mógł umrzeć z czystym sumieniem, świadomością powodzenia ostatniej i najważniejszej i misji.
Umiejętność:
Water Absorb - Gdy Pokemon jest uderzany wodnym atakiem, odnowiona zostaje 1/4 jego maksymalnego HP.
Trzyma: x
Szybko wstałem z ziemi, sięgnąłem po swojego Frillisha.
- Frilli, walcz! - wystawiłem rękę przed siebie i nacisnąłem tam gdzie trzeba. Z pyknięciem wylądował w naszym świecie. Zabulgotał głośno i przeciągle, fukając na mnie o zrobienie tego dopiero teraz.
- Ucieszysz się z tego prezentu. To Magikarp! W nagrodę za czekanie dam ci najlepszą najlepszy kąsek z jego smakowitego cielska. Co ty na to? Nie patyczkujmy się z nim, załatwmy to szybko. Wykorzystaj swój talent i użyj na nim Dive, do ataku! - triumfalnie wskazałem palcem złowionego rybnego pokemona - zanurkuj mój przyjacielu i zaatakuj z klasą naszą zdobycz! Potem pokaż kto tu jest panem i podręcz swoim Bubble! Na koniec wyssij jego duszę Absorbem.
------------------------
Proszę o możliwość zabrania ze sobą pokonanego magikarpa, ale nie jako pokemona. Chcę surową rybkę do ekwipunku :3
Katakumby jak to katakumby. Stare to miejsce i niebezpieczne, dom od dawna zwietrzałych, już nawet nie pachnących brzydko, skamieniałych ciał zmarłych. Przynajmniej w niektórych grobach. Pewnie wielu z nich ktoś żywy pokradł, pokemony może poroznosiły szczątki do miejsc tylko sobie znanych. Idąc posępnym korytarzem trafiłem na dziurę w solidnie wyglądającej ścianie. Dosyć sporą, jakby jakiś rozwścieczony Rhyhorn próbował się ze środka wydostać. Kilof do jednej ręki, latarka do drugiej w pełnej gotowości, gdyby przypadkiem moje przystosowane do mroku oczy nie potrafiły niczego zobaczyć. Oprócz cichego, przyjemnego dla ucha echa nie słychać nic. Idę przed siebie i idę, może jakieś parę minut to trwa. Idę w coraz głębszy mrok, czuję czyjąś obecność, na mojej twarzy pokazał się uśmiech. Oto wkroczyłem w królestwo całkowicie nowego świata, chowam latarkę. One mnie wołają, osaczają z każdej strony. Zostałem zaproszony do królestwa mroku... którego mrok szybko zastąpiło mdłe fioletowe światło. na końcu tunelu. Nie, nie czeka mnie śmierć na samym końcu drogi, ale doskonałe miejsce na wykopaliska. Źródłem światła okazały się dziwne kryształy do których niestety nigdy nie będę miał dostępu. Są tak ode mnie oddalone, że zdobycie ich równa się z wyrokiem śmierci. Ta dziura bez dna na którą teraz patrzę, wystarczająco może odstraszyć każdego śmiałka. Podszedłem do jednej ze ścian olbrzymiej jaskini, dłonią gładziłem każdą powierzchnię., aż wreszcie odnalazłem odpowiednie miejsce. Uniosłem kilof i z lewej mocno uderzyłem o ścianę. Później z prawej i od góry. i tak cały czas dopóki czegoś nie znajdę, albo się nie zmęczę.
No to kopiemy!
Jasne światło okrągłej tarczy pełnego księżyca uparcie przebijało się przez zachmurzone niebo i warstwy mgły. Formy, która czasem też wydaje się być pokemonem niedostępnym śmiertelnikom. Tajemniczą istotą, która swymi mackami okrywa cały świat. A przynajmniej łowisko i okolice... Duchy baraszkowały pomiędzy drzewami powodując złowrogi szelest, równie złowrogo zawodząc. Mgły szalały w najlepsze razem z nimi. Zagęszczone powietrze falowało nad okrytą nim wodą. Plusk, spławik wylądował w wodzie. Skarby sobie łowiłem. Jak się domyślam, pewnie ten widok był jeszcze bardziej niepokojący od całej scenerii. Dodawał wszystkiemu przerażającego dreszczyku. Nastolatek wyglądający na niewinnego chłopca siedzi sobie spokojnie, obserwując jeden jedyny punkt na tafli wody... punkt mający sygnalizować pochwycenie zdobyczy. Każdy by zastanowił się dziesięć razy przed podejściem do kogoś takiego. Kurczowo trzymałem swoją nowiutką SUPER WĘDKĘ marząc o bogactwach wprost z najgłębszych czeluści otchłani podwodnej. Tak w ogóle jak głębokie to jezioro jest? Jak daleko pod powierzchnię da się dopłynąć? Co za potwory tam mieszkają? Dziś pozostanie to tajemnicą. Siedziałem i spokojnie czekałem. Jeden ruch spławika, jedno szarpnięcie. Tylko to się liczyło.
Co za entuzjazm! To mi się podoba. Od dziś na zawsze ze sobą będziemy. Jak tylko zobaczyłem po zeskoczeniu na ziemię twoją gotowość na oficjalne zaciśnięcie więzi, nie miałem już wątpliwości. To ty będziesz pierwszym złapanym przeze mnie pokemonem. Sięgnąłem więc po pusty pokeball i już chciałem go wyjąć. Niestety coś przerwało naszą małą uroczystość zjednania. Coś, a może raczej ktoś. Było coraz bliżej... Nie przewidziałem się? Nie... Idzie zgarbiony, a może zgarbiona, na naszej świętej ziemi. Jeszcze nigdy coś takiego się nie wydarzyło. Człowiek tak późno w Nawiedzonym Trójkącie. Złodziej, szabrownik? ktoś chciał mi zabrać ukochane pokemony?! Nie, nie pozwolę. Krzycząc szeptem, przez zaciśnięte zęby, pospiesznie wyciągnąłem trzymany przedmiot i kucnąłem przy zwierzaku.
- Purri, od dziś będziemy zawsze razem, wybieram Cię, mój najlepszy przyjacielu!Chociaż ciebie uda mi się uratować - przycisnąłem odpowiednie miejsce, czego następstwem było powiększenie pokeballa. Zbliżyłem się, żeby przytulić, po czym punkt dotknięty palcem, bramę do wnętrza mikroskopijnego domku, przybliżyłem do grzbietu Purrloina mianowanego Purrim.
- Od teraz zawsze ze mną będziesz i żaden nieproszony gość cię nie zabierze - moje ostatnie słowa i delikatne pacnięcie w miejsce wybrane miejsce. Czy wszystko poszło dobrze? W międzyczasie bacznie obserwuję nadchodzący cień z nadzieją pozostania niezauważonym. Jeśli wszystko się powiedzie, Purri zniknie przemieniony w światło pokeballa, szybko ukochaną zdobycz chowam w rękaw. Na kucaka drobnymi podskokami, jak małpa jakaś wycofuję się za drzewo? Zdobycz przyjęła się tam w środku? Jeśli tak, wzdycham z ulgą, na prawdę wielką ulgą. Jakbym dopiero co wyrwał się spod gilotyny widząc na ziemi tylko jedno ucięte ucho. Lepsze to niż strata całej głowy, co nie? Będę zbliżał się do tego niecodziennego gościa małymi kroczkami jak zjawa pomiędzy krzaczkami. Drzewami też, wiele duchów lata pomiędzy drzewami, tam wyżej. No, powinno tak być. Przynajmniej było rok temu. Nie tylko tamta jedna Gastly, której obecność światło księżyca wyjawiło. Tak w ogóle gdzie ona za dnia się ukrywa? Nigdy nad tym się nie zastanawiałem. Może sprawdzę dzisiaj? Swoją drogą, doskonały pomysł na długą noc, jak i całe życie. Niech no pomyślę... mam: "Detektyw Engen Seishin odkryje każdą tajemnicę." Dobry pomysł na reklamę. Jak stanę się wystarczająco sławny to może nawet zrobię z siebie kogoś takiego.
- Gdzie ty idziesz człowieku? - powiedziałem do siebie tak cicho, że słowa wydawały się niewypowiedzianymi myślami. Wszystkie starania skupione na dotarciu niezauważonym jak najbliżej. Do tego upiorny wyraz twarzy, tak na wszelki wypadek. Nie możliwe, żeby Macrux tak nagle ożył, na pewno nie istnieje ktoś drugi jak on. Ludzie nie są odważni na tyle, by iść w sam środek innego świata.
Przekręcając powoli głową z lewej do prawej, próbowałem się nacieszyć widokami starej, dobrej okolicy. Każdym cieniem i nieprzeniknionym skrawkiem znajomego mroku kryjącego tak bardzo bliski mi świat. Blask białego księżyca rozświetlił konary drzew tak starych, że dawno powinny się porozpadać ale ta dziwna moc je podtrzymuje przy życiu, czy może raczej nie-życiu. W koronie jednej z tych majestatycznych, nieumarłych roślin osadziła się gastly. Zawsze lubiłem tą nieśmiałą duszyczkę spędzającą chyba całe wieki w tym swoim, jakby tak pomyśleć, legowisku. Wyjąłem z kieszeni tą paczuszkę najzwyklejszej karmy pokemon i nie odrywając od niej wzroku, ostrożnie otworzyłem aby nie wysypać przypadkiem. Po nabraniu całej garści chrupek schowałem opakowanie. Połowa chytremu kociakowi, połowa gazowej kulce. Złożyłem lewą dłoń w odwróconą piramidkę i podłożyłem ją pod ryjek Purrloina. Znając go, od razu przyjmie jedzonko. Opróżnioną dłonią pogłaszczę zwierzaka i leniwię podniosę szanowny ociężały tyłek ze schodów. Dłonie na widoku, z czego prawa wysunięta do przodu. Stojąc już pod drzewem, podniosę rękę jeszcze wyżej. Chciałem, żeby wyraźnie Gast widziała co jej przyszykowałem. Jak już wystarczająco się napatrzy, ukucnę i wysypię to do srebrnej miski, którą kiedyś tu postawiłem. Uśmiechnę się do niej i wrócę na schody. Będąc w połowie drogi, zatrzymałem się.
- Może by tak... - wymamrotałem kończąc w myślach: "zabrać ją ze sobą?" - stawiłem krok w tył, moja ręka odruchowo trafiła do biodra. Trzymałem przy pasie swoje pokeballe. Mruknąłem pod nosem latając spojrzeniem to w dół, to na drzewo.
- Nie - pokręciłem głową i pomachałem do niej w geście pożegnalnym - nie zabiorę ci twojego małego świata... Do zobaczenia! - parę kroków dalej oparłem się ramieniem o inne drzewo i spuściłem z siebie całe powietrze na jednym wydechu.
- Ech.... jakie to kłopotliwe - podrapałem się w tył głowy i zrezygnowany spojrzałem przed siebie. Oto Hotel, który dotychczas uważałem za sam środek Nawiedzonego Trójkąta. Niestety jestem człowiekiem, a ludzie się często mylą. Kiedyś jak dostałem dostęp do mapy, nieźle się zdziwiłem po odgadnięciu gdzie Dom się znajduje. Raczej nie wyglądało to na oko cyklonu, tylko punkt wysunięty trochę na wschód - bliżej uczęszczanej drogi, niż Niczego pośrodku niczego. Musiałem to zbadać zanim opuszczę "rodzinne" strony. Chyba był to najlepszy czas na wyciągnięcie kolejnej rzeczy z magicznego płaszcza. Tadam! Nowiutki notes. Chociaż mam wszystko zapisane w źródle, którego nigdy nie zgubię, szybciej jest sięgnąć do zwykłego notesu, gdzie własnoręcznie wszystko się zapisuje.
- Co tam mój mały przyjacielu? - pochyliłem się i pogłaskałem kociaka w sposób jaki najbardziej lubi - sprawdzimy co tam mamy? - rzuciłem mu pytanie i po jakiejkolwiek odpowiedzi otworzyłem na odpowiednio oznaczonej stronie - Co to będzie... - powoli zjeżdżałem palcem po notatkach, aż wreszcie trafiłem na początek listy - Jako pierwszy Litwick, potem Garbodor. Na sam koniec Pawniard - zwróciłem się do Purloina po tych przemyśleniach - co o tym sądzisz kolego? Chcę z wami wyruszyć daleko moi drodzy przyjaciele - podrapałem za uszkiem i kiwnąłem głową na hotel - chcesz być moim pierwszym asystentem jeszcze przed wejściem do hotelu? O wiele bliższym niż przez całe życie - pacnąłem delikatnie czołem o czoło, jak sierściuch przymilający się do ludzkiej nogi. Chciałem mu w ten sposób pokazać jak bardzo jest dla mnie ważny.
- Kupuję 4x Antidote za 600$ i jedna sztuk gratis.
- Do tego 4x Potion za 800$ i tu też tak samo biorę piąty itemek za darmochę :3
+ 1 Burnheal za 250$.
To będzie 1650$ do odliczenia.
Formularz: Link do Karty Postaci:http://pokemoncrystal.jun.pl/viewtopic.php?t=1047 Imię, nazwisko i przezwisko: Engen Seishin
Wiek postaci: 17
Region/Miasto startowe: Kalos/Lost Hotel
Pora roku: Wiosna
Starter:Frillish Cele:
- Poznać tajemnice Nawiedzonego Trójkąta.
- Skolekcjonować pokemony z listy Macruxa.
- Wyruszyć do Unovy.
Towarzysz: brak
Opis towarzysza: x
Wróg: x
Opis wroga: x
Klimat: Przygoda, horror, czarny humor.
Wątki fantastyczne: Tak
Sceny +18: Tak
Czy chcesz spotykać Fakemony?: Tak
Ulubione typy:
1. ghost
2. dark
3. poison
4. steel
Znienawidzone typy: x
O jakich pokemonach marzysz:
Będzie to dosyć obszerny spis, co da Tobie spore pole do popisu.
I) Lista Macruxa
a) Wschodnie Kalos, czyli pierwsza szóstka (bez startera. Lodowy zapisany jest pod nazwą ewolucji, tak samo jak wszystkie po nim):
1. litwick
2. garbodor
3. pawniard
4. skorupi
5. phantump
6. abomasnow
IV) Safari... i nie tylko. Po przejrzeniu danego działu wątpię żeby tylko tam dało się te poki złapać. Mam nadzieję, że spotkam je i będę miał możliwość złapania w przygodzie:
1. Musharna
2. metagross
3. Drowzee
4. Zebstrika
Prośby: Niespodzianki, dużo niespodzianek. Nawet tych nieprzyjemnych. Ze wszystkiego można zrobić ciekawe otwarte wątki fabularne, które można ciągnąć miesiącami na wiele sposobów. Bardzo przyjąłem sobie do serca ten punkcik zasad:
Cytat:
1. Wkraczacie na mój poligon doświadczalny i dziać się mogą różne rzeczy
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.