Już lecę!- wykrzyczałam, zlatując z chmur.
Dobra, szybki rekonesans- centaur i mroczna panienka. Yui bierze tego pierwszego, druga należy do mnie.- oceniłam sytuację.
Jesteśmy na placu zabaw, możemy się w takim razie pobawić ze złymi, co nie Yui?- starałam się nas zmotywować po tak długiej nieobecności z mojej strony. Podleciałam pod dzieci, które miałyśmy chronić. Są na miejscu, to dobrze. Wypuściłam wiązkę światła z mych dłoni, wycelowaną w oczy Mary. Po tym nie pozostawało mi nic, poza czekaniem.
Jak zamierzacie chronić swoje dziecko?- powiedziałam.
Yui, czy odpowiadałaby ci wspólna zabawa na huśtawce, ewentualnie tworzenie zamków z piasku? Tak na początek, aby dzieciaki przekonały się co do nas.- zapytałam koleżankę.
Spójrzmy w dół. Mamy grupkę przedszkolaków, jak już wcześniej wspomniałam. Każdy z nas jest w czymś dobry, spróbujmy zatem to wykorzystać. Mamy kogoś kto panuje nad lodem, kogoś kto panuje nad wodą, rycerza jedi, dzwoneczka i mnie. Możemy używać mojej wiązki świetlnej i wody Miry do serii ciosów, które będą odwracały ich uwagę. Możemy również wykorzystać rozmiary Yui oraz Dzwoneczka do infiltracji ich szeregów. Co wy na to?- przedstawiłam swój plan.
Nasz Rycerz Jedi może w tym czasie walczyć z pozostałymi mrocznymi. Ewentualnie mam drugi plan, wykorzystujący środowisko- jesteśmy na placu zabaw, możemy użyć huśtawek, koników, zjeżdżalni i piaskownicy. Proponuję na początek obsypanie ich piaskiem. Oślepiłoby ich to na moment, wtedy moglibyśmy zacząć używać huśtawek- rozhuśtać je i uderzyć nimi mrocznych. Konika możemy wykorzystać do jakiegoś dynamicznego ataku. Którą taktykę wolelibyście zastosować?- przedstawiłam kolejny plan.
Światło? Nooszę je w sobie...- nucę, otwierając bramy sali narad.
Czołóweczka, ekipo! Jak wam dzionek mija? Widzieliście te przedszkolaki? Są takie słodkie!- witam się z resztą. Hmm, mamy tutaj wróżkę, oprócz wróżki jest jakiś lodowy ninja i jedi. No cóż, Lucasowi zbiegł aktor- myślę, uśmiechając się przy drugim zdaniu.
Wypadało by co nieco się zapoznać. Jestem Lightypop- brzmi głupio, wiem. Generalnie zajmuję się światłem.- przedstawiam się.
Co znajdziesz- przynieś. Wszyscy skorzystamy- powiedziałam chłopakowi kierującemu się do kuchni. Skierowałam się pod stół i zaczęłam podsuwać go za kanapę, aby przekąski nie były za daleko.
Przynieś mi coś do żarcia, ok?- rzuciłam na odchodne księciowi.
No, w takim razie gdzie podziała się płyta z grinczem... tu jest!- powiedziałam, znajdując płytę. Wsunęłam ją do odtwarzacza dvd i zajęłam miejsce na kanapie.
Formularz
Drużyna: dobrych
Imię postaci: Lightypop
Wygląd postaci: klik
Zdolności postaci:
Latanie- muszę tłumaczyć? jeśli nie, to od siebie dodam że w czasie lotu, moje włosy wyglądają bosko xD
Świetlisty wzrok- widzę w ciemności, mroku, ciemnej dup** jakbyście tego nie nazwali- widzę w tym.
Manipulacja światłem- mogę tworzyć małą wiązkę światła, oświetlającą teren w odległości 50m. Również może ona kogoś zranić.
Did płaci za mnie XD
Data urodzenia:
1983.01.31 (17)
Profesja:
Trener
Profesja poboczna:
Ewolucjonista
Team:
---
Towarzysz/towarzyszka:
---
Opis wyglądu:
W porównaniu do rówieśniczek Sophia jest niska, ponieważ mierzy sobie tylko 159 cm. Swój niecodzienny wzrost zawdzięcza krótkim nogom. Dziewczyna należy do szerokiego grona chudzielców. Wąskie barki, przeciętna klatka piersiowa, niewielkie wcięcie w talii sprawiają, że jej sylwetka wydaje się być wątła. Zazwyczaj Sophia ubiera czerwono-czarne suknie symbolizujące jej bunt przeciwko obecnym zasadom działania świata. Oprócz tego, zakłada również czarne rękawice. Trzeba dodać, iż uwielbia te kolory! Do kompletu obowiązkowo zakłada czarne rajstopy zwieńczone wzorem w diamenty. Najwyraźniej nastolatka lubi się wyróżniać spośród tłumu. Z biżuterii nosi wyłącznie kolię. Na twarzy Sophii przez większość dnia widnieje obojętność. Owalna buzia, gładkie policzki bez piegów, blizn czy jakichkolwiek innych znaków szczególnych i mały nos są powodem jej problemów. Często dorośli biorą ją za o wiele młodszą niż rzeczywiście jest. Duże oczy, z fioletowymi źrenicami spoglądają na świat z pogardą. Momentami widać w nich zaciekawienie zachowaniem plebsu. Długie, proste blond włosy dosięgają zaledwie łopatek dziewczyny. Zazwyczaj spina je dwoma ozdobnymi spinkami w kształcie fioletowych kwiatów róży. Wysokie czoło oraz wąskie brwi zasłania nierówno przycięta grzywka. Bywa, że czasami pasmo albo dwa źle się ułożą. Jeśli chodzi o karnację, to Sophia jest strasznie blada. Promienie słoneczne jakoś nie chcą nawet zaróżowić jej jasnej cery. Taki ma dziwny typ urody i dobrze dziewczynie z tym!
Opis charakteru:
Charakter odziedziczyła w dużej mierze po matce. Jednak zacznijmy od początku... Sophia posiada sporą pewność siebie. Zazwyczaj traktuje inne osoby lekceważąco, często wywyższa się, uwielbia pokazywać swoją bezceremonialność. Zdarza się również, że czasami przejdzie obok kogoś i go wyśmieje bez specjalnej okazji. Nie obchodzi ją nic i nikt prócz nią samą. Dziewczyna jest wredna dla swoich rówieśników. Jednakże przemoc uważa za głupotę. Lepiej rozwiązywać problemy krzykiem albo niewinnymi groźbami. Zazwyczaj nie zauważa krzywdy wyrządzanej bliźniemu, lecz przy szczególnie skrajnych sytuacjach interweniuje. Pokemony traktuje jak przedmioty warte kolekcjonowania. Typ robaczy należy do wyjątku, ponieważ wszelkiego rodzaju owady wzbudzają wewnętrzną niechęć dziewczyny. Jeśli zaś mowa o nauce, to można ją opisać jednym słowem: leniwa. Tak naprawdę Sophie interesuje jedynie zniszczenie plebsu który ją otacza. Zawsze próbuje uprzykrzyć życie innym. Intrygują ją takie uczucia jak przyjaźń czy miłość, ponieważ takowych nie doświadczyła i sama za bardzo ich nie rozumie. Oczywiście każdy powinien mieć wewnątrz siebie coś dobrego. Dlatego też Sophia podświadomie chce się zmienić. Jednak nie wie co powinna uczynić, od czego zacząć, jak realizować postanowienia. Główną przyczyną jej niechęci wobec ludzi jest obawa, że gdy inni dostrzegą słabości dziewczyny, to zaczną wykorzystywać je przeciwko niej. Momentami, kiedy zostaje z znajomym sam na sam próbuje się otworzyć, porozmawiać normalnie. Jak każda nastolatka posiada jedno czy dwa marzenia... Sophia chciałaby kiedyś odkryć prawdę dotyczącą końca dziennika i zachowania matki oraz zaprezentować się światu jako jedna z najlepszych aktorek w dziejach ludzkości.
Historia:
Generalnie to nie pamiętam już nic, co działo się zanim moja rodzina zmarła. Tak naprawdę, to nic nie pamiętam. Ale nadal mam dziennik mojego być może ojca. On może zaprowadzić mnie do prawdy.
*
Tego pamiętnego dnia narodziła mi się córka. Jej imię było planowane kilka miesięcy przed narodzinami. A nazwaliśmy ją Sophia. Z początku dziecko nie było problematyczne, powiedziałbym nawet że nawet czułem się samotny siedząc przy nim. Jakby było zwyczajnym ciałem, bez żadnej duszy. Ale cóż, nie czas na moje spekulacje. Przy Sophii prawie cały czas spędzała Lily, więc na mnie spadały obowiązki takie jak mycie podłóg, gotowanie. Ale nie na to czas również. Wtedy jeszcze nie zauważyłem zmian, jakie niesie za sobą to, co spłodziłem. Przyznaję- pierwsze trzy lata minęły jak z bicza strzelił, ale później niosło to za sobą pewne konsekwencje. Moja córka dorastała, a nawet nie mogłem przy niej być i się nią opiekować. Za każdym razem jak próbowałem namówić Lily do wyręczenia jej w rodzicielskich obowiązkach, dostawałem odpowiedź- Nie możesz. Zdziwiony monotonią wypowiadanych w mym kierunku słów, zapytałem dlaczego. Wtedy również słyszałem owe słowa- Nie możesz. Lily zawsze była sporadyczną kobietą, ale dlaczego nie pozwalała mi spotykać się z własną córką? To było niedorzeczne. Kiedyś, kiedy moja małżonka jeszcze spała, wymknąłem się z pokoju i zacząłem opiekować się maleństwem. W końcu dziecko zaczęło płakać, a żona przybiegła do pokoju sprawdzić co się z nim dzieje. Stojąc w progu drzwi, powiedziała jedno: Pomóc jej? Nie możesz. To zupełnie nie pasowało do jej charakteru, zu-pe-łnie.
*
Drogi czytelniku. Lily oszalała- ugodziła mnie nożem a później zadzwoniła na policję, że ktoś zaatakował jej męża. Zostałem przewieziony do szpitala, a później znów straciłem przytomność. Z tego co usłyszałem od doktora, miałem krwotok i zemdlałem. Ale jedno mnie nurtowało- w lewej kieszeni swojej marynarki, miałem karteczkę z napisem: Nie możesz jej uratować. Nie możesz żyć. Umrzyj i zostaw jej duszę w spokoju. Nigdy nie widziałem tej kartki w swojej kieszeni, ba- zawsze po przyjściu do domu czyściłem kieszenie, nierzadko znajdywałem tam pieniądze albo papiery, ale ta wiadomość kompletnie wybiła mnie z rytmu. I tak przeleżałem jeszcze kilka tygodni, myśląc kto mógł mi to napisać, bowiem nie wyobrażam sobie kto mógłby mi to napisać, skoro Lily ma inny charakter pisma. Bardziej przypominało to pismo klinowe uformowane w litery. Jedna z pielęgniarek po odczytaniu wiadomości zaczęła wołać doktora, egzorcystę i cały zespół medyczny na salę. Byłem tak obserwowany półtora godziny, aby sprawdzić czy przypadkiem nie umieram od zwykłej groźby. Później wróciłem do domu.
*
Po powrocie do domu, kochana (a przynajmniej tak myślałem przed incydentem) żona powitała mnie w otwartych ramionach, mówiąc jak dobrze że w końcu wróciłem. I że przez te wszystkie lata, razem z Sophią na mnie czekały. Zaraz... Jakie lata?- zapytałem. Wtedy dowiedziałem się, że leżałem nieruchomo 3 lata. No cóż, przynajmniej moja kochana, jasnowłosa córeczka powitała mnie słowami Tatusiu! Tatusiu! Widziałem, jak moja córka udawała świetnie przeróżne postacie. Ale najbardziej lubiła udawać demoniczną dziewczynkę, to znaczy śmiać się z pluszaków i im dokuczać. Robiła to codziennie, ale to było śmieszne. To zapaliło we mnie płomyk nadziei na przyjemne życie z rodziną. Lata mijały, a my razem z Lily i moim, to znaczy naszym dzieckiem bawiliśmy się w najlepsze. Kiedy Sophia miała 13 lat, wydarzył się incydent przez który straciliśmy dziecko. Albo ono nas. Wtedy zapadła się nasza rudera, dom przy Królewskiej 4, choć nie wyglądał na mieszkanie z tej ulicy. Zabrano nas na oddział. Całą trójkę. Okazało się, że Sophia doznała szoku i przez to ma amnezję. Lily przytuliła ją, ale ta ją odepchnęła, pytając lekarzy kim jest ta pani. Lily płakała. To był pierwszy widok, w którym widziałem takie oddanie córce przez Lily. Sophię w końcu zabrano do domu dziecka, a ja, lądując po raz drugi w szpit
Tu Lily. On nie żyje, a ja jestem pewnie następna. Sophia, wiem że to przeczytasz! Trzymaj
s\
\
\
*
Od tamtego momentu, moim domem był dom dziecka, a jedynymi przyjaciółmi pluszaki i współlokatorka. Argh, jak ja nie cierpiałam reszty tych dzieciaków! Powyrywane z biedniejszych rodzin entuzjastyczne dzieciaki, które cieszą się nawet na widok byle czego, co wykraczało poza możliwości finansowe ich starych rodziców. Po prostu powybijać takie biedaki i cieszyć się spokojem! Ale musiałam je znosić, aż do przełomowego momentu mojego życia, kiedy dostałam jawną informację- mamy przeludnienie, bierzesz pokemona i zjeżdżaj. Zastanawiałam się, skąd mam wytrzasnąć pokemona? 12 latki miały pierwszeństwo i zabrały wszystkie poki, toteż skąd mam go zdobyć? I wtedy akurat pierwszy raz ogórki mi pomogły. Tak, ogórki. Zwyczajnie poproszona o pójście o ów warzywo, znalazłam gastly'ego szukającego pomocy, gdyż zwyczajnie się zagubił. Po chwyceniu słoika z ogórkami, wzięłam go w drugą, przycisnęłam do klatki piersiowej i zaniosłam na górę. Wtedy któryś z opiekunów go złapał i mi go wręczył wraz z walizką z pieniędzmi, pokeballami i pokedexem. I tak dosłownie wykopana, rozpoczęłam przygodę.
A za swój cel obrałam przepytanie przyjaciół "rodziców". A później, zabłyśnięcie jako świetna aktorka, bo to mnie od dziecka korciło!
Rodzina:
Świętej Pamięci Lily Ring SP Saturn VI.- Moja matka. Chyba. Umarła. Z tego co się domyślam, na to wynika.
Świętej Pamięci Ojciec, którego imienia nie znam. Wiem tylko, że razem z matką dzielili nazwiska. Również umarł.
Pokemony: Gastly Imię: ---
Poziom: 5
Ewolucja: Gastly (25 lvl) -> Haunter (trade) -> Gengar
Ataki: Lick, Hypnosis, Spite
Charakter i historia: Historia tego Gastlyego nie jest zbyt ciekawa, ale zawsze jakaś jest. Ów pokemon pewnego dnia odłączył się od stada, błąkając się tu i ówdzie. Pewnego razu tak się zgubił, że trafił do piwnicy domu dziecka, w którym mieszkała Sophia. Chodził po piwnicy, wyjadał konfitury i inne przetwory, aż w końcu zauważył siedemnastoletnią dziewczynę z fioletowymi oczami, które w ciemności wyglądały jak oczy jednego z jego starych kompanów. Więc podszedł do niej i zaczął jej się przyglądać. Poza blond włosami, wyglądała okej. Razem z nią wyszedł z jego tymczasowego mieszkania i został złapany- ale uważał że został złapany przez nią. Wówczas, baardzo się pomylił, bowiem złapał go opiekun. Ale na jego szczęście, trafił on w końcu do Sophii Ring SP Saturn VII. Ten Gastly jest odważny, ale często gubi orientacje w terenie. Poza tym, jest introwertykiem. Strasznym introwertykiem. Aha, wspominałam że lubi truskawki?
Umiejętność: Levitate- Ma odporność na ziemne ataki typu earthquake etc.
Trzyma:
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.