Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

Kopalnia - Kopalnia Gwen

Gwen Brown - 2014-08-31, 09:00
Temat postu: Kopalnia Gwen
Ostatnio sporo się działo. A to zaliczyłam spotkanie z jakąś popapraną dziewczynką, która wciągnęła mnie do swojej nie mniej popapranej gry w innych światach. A to spotkanie z siostrą tej dziewczynki. Biegałam, walczyłam, pływałam, miałam w nodze kawałek gałęzi, straciłam oko... W międzyczasie złapałam nawet Lugię. Tak zdecydowanie sporo się działo. Na tyle dużo i na tyle mocno absorbujących zajęć, że nawet nie zauważyłam kiedy przestałam praktykować swoje cotygodniowe wycieczki do kopalni. Masakra jakaś. A przecież to tutaj zawsze znajdowałam coś wartościowego. Coś, co nawet nie wstydziłam się kłaść na ladzie w skupie. Ale koniec lenistwa! Teraz w moim nędznym żywocie, który czasem umilają nieco wredowate stworzonka znad jeziorka, musiałam po prostu wysupłać sobie odrobinkę czasu na odwiedzenie kopalni i pomachanie kilofem. Jak nie dla kryjących się pod ziemią skarbów, to chociaż dla samej siebie. Mięsnie bym sobie wyrobiła, wytrzymałość. Tak, takie przyjemne z pożytecznym- pokopać dla przyjemności i dla zdrowotności. Musiałam teraz tylko porządnie odkurzyć swój sprzęt, powyganiać robactwo i pająki, a potem rozejrzeć się za jakąś odpowiednią miejscówką. Z przeprowadzonego naprędce wywiadu środowiskowego z miejscowymi (a raczej przygłuchym dziadkiem, dzięki któremu zleciała się okolica, bo myśleli że ktoś starego morduje) miałam namiary na opuszczoną kopalnię rudy. W sumie nie wiem jakiej rudy. Prawdę mówiąc niezbyt mnie to obchodziło. Ważne, że miejsce było opuszczone, raczej z tych co to rodzice nie pozwalają gówniażerii się tam szwendać samemu. Oznaczało to jedno- prawdopodobnie wszystko co kryły skały, a co mogło mnie zainteresować, pozostało nieodkryte. Musiałam tylko się postarać i wydobyć którąś z tych wspaniałości. A zatem zgarnęłam osprzęt, wskoczyłam na grzbiet Lugii (raz, że szybciej, a dwa żeby troszkę poszpanować- bo mogę ;P) i poleciałyśmy we wskazane miejsce. A miejsce to faktycznie wyglądało tak, jakby już o nim i bóg zapomniał i diabeł bał się głębiej zapuszczać. Zarośnięte to to, zawalone w wielu miejscach... Ale tu nikt mi nie zgarnie niczego sprzed nosa! Niestety, ale Lugia nie dałaby rady wejść do środka, więc do pomocy wzięłam nieco mniejszego towarzysza- przygarniętego niedawno Trapincha. Aż się łezka w oku kręci. Jeszcze jakiś czas temu mój Vigo też był taki mały. A teraz? Teraz to wyrosło z niego kawał gadziny. Poza tym mały miał silne szczęki i był wprost stworzony do kopania. W razie co można go było posłać w jakąś małą szczelinę. Taki Sandshrew już by nie wlazł, za to taka drobina jak najbardziej. No, ale nic- Trapinch na ramię, kask na łeb, latarka w dłoń i poszli! Trochę mi zajęło łażenie po tym zawaluchu. A to momentami zarwał się strop, a to osypała ściana... Czasem trzeba było uważać na jakieś niezbyt przyjemnie wyglądające jamy i szczeliny ziejące to tu to tam. Ogólnie nie było prawa się tu nudzić! W którymś momencie poczułam jakiś wewnętrzny impuls. Czyżby to jeden z drobiazgów, których skrycie poszukiwałam? Emanująca z nich cząsteczka życia, która jakimś cudem do mnie przeniknęła? A kij tam wie. Nie było czasu na filozofie, tutaj trzeba było już wziąć się do roboty. Odstawiłam Trapincha na ziemię, a potem opukałam skałę. Aha! Pusta przestrzeń. Niechybnie dobry znak. Wzięłam konkretny zamach i uderzyłam w skałę... która po chwili mi oddała. Co jest? Ale nic, co uderzę, to kilof odskakuje. A na powierzchni nawet ryski. Na nic. Byle żelastwem to tu nie podziałam. Musiałam wspomóc się moim stworzonkiem. Wskazałam mu miejsce, a potem maluch wziął się do roboty. Z początku szło mu troszkę topornie, ale w końcu przegryzł się przez najtwardsze skały i niebawem zniknął w wydrążonym otworze. Po chwili usłyszałam jego przytłumiony głosik- znalazł coś. Poprosiłam, aby ostrożnie wydobył znalezisko i przyniósł je do mnie. Po paru minutach z małego tuneliku wyskoczył Trapinch z jakimś przedmiotem w mordce. Wzięłam go od niego i poświeciłam nań latarką. Z początku nie bardzo wiedziałam co znalazł Trapinch, ale w końcu odkryłam co takiego wygrzebał. Uśmiechnęłam się zadowolona. Mój maluch wykopał dla mnie...
Elltharis - 2014-09-07, 11:21

A takie dziwne cos
Gwen Brown - 2014-09-07, 15:51

Tak, teraz zdecydowanie mi się poszczęściło. Ostatecznie Pearl String to nie taka tania rzecz- wzbogacę się na pewno. A to dobrze, bo pieniążki mile widziane- oszczędzałam teraz na dość drogocenne zakupy. To chyba była jedna z tych rzeczy, które lubiłam przy odwiedzaniu kopalni. Ten dreszczyk emocji. Bo tak na prawdę, do ostatniej chwili nie było wiadomo co dokładnie uda mi się wygrzebać. Poza tym czułam, że w tej jaskini mogę trafić na coś jeszcze nie mniej wartościowego. Tak czy inaczej podziękowałam Trapinchowi za pomoc, a wykopany łup schowałam do torby. Potem jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem jaskinię. Hm... W sumie było tu całkiem sporo miejsc, gdzie warto było uderzyć kilofem. Na razie jednak poprosiłam swojego robalka, aby jeszcze raz dał nura do wykopanej przez niego dziury. Kto wie, może znajdzie tam coś jeszcze? Coś co wcześniej mógł przeoczyć? Niestety. Kiedy po paru minutach wylazł z otworu nie miał nic w swoich szczękach. Szkoda. Ale to nic- można było porozglądać się znowu. Podniosłam Trapincha z ziemi i czujnie obserwując ściany kopalni, wypatrywałam jakichś szczelin. Często zdarzało mi sie, że właśnie przy różnych szczelinach i pęknięciach natrafiałam na najcenniejsze okazy. W pewnym momencie trafiłam na interesujące miejsce. Było to spore pęknięcie, tworzące wyrwę szeroką na jakieś trzy, może cztery centymetry. Całkiem niezła dziura, a kiedy w nią poświeciłam, wypatrzyłam jakiś połyskujący, bliżej nieokreślony kształt. Postanowiłam się do niego dobrać. Chwyciłam kilof i uderzyłam na próbę. Ha, tym razem skały były miękkie i nie było potrzeby angażowania Trapicha. Dlatego odwołałam go do pokeballa i wznowiłam kopanie. Zamach- uderzenie. Zamach-uderzenie. I tak cały czas, ustawicznie powiększając otwór. Nie powiem, zmachałam się przy tym, ale czułam, że będzie warto. Po kilkunastu minutach solidnego wysiłku, w reszcie udało mi się dokopać do owego tajemniczego kształtu, który wcześniej wypatrzyłam. Okazało się, że był to jakiś kamień. ale nie taki pierwszy lepszy. Powiedziałabym, że jeden z tych szlachetnych. Nie miało to jednak dla mnie większego znaczenia czym konkretnie był. W pewnym momencie wypatrzyłam, że wewnątrz tej lekko prześwitującej skały jest jakiś przedmiot. Postanowiłam go jakoś wydobyć. Kilofem udało mi się oderwać kamień od reszty skał, a potem wysunęłam go tak, aby dobrze mi było przy nim manewrować. Ostrożnie uderzałam kilofem, uważając aby niechcący nie uszkodzić skarbu z wnętrza tej nawet ładnej otoczki. Cała ta operacja trwała dość długo, ale opłaciła się. w reszcie udało mi się rozłupać tę skałę, a ze środka wypadł ów interesujący mnie przedmiot. Podniosłam go bliżej latarki i obejrzałam dokładnie. Fiu, fiu, ja to jednak mam szczęście. Przecież to jest...
Gwen Brown - 2014-09-14, 08:49

I kolejny cenny przedmiot. Zacnie, właśnie na coś takiego liczyłam. A najlepsze jest to, że do samego końca nigdy nie wiadomo co udaje mi się znaleźć. Tak, powrót do regularnych wykopalisk to było zdecydowanie dobre posunięcie. Zadowolona schowałam wykopany wcześniej przedmiot do torby, a po chwili podniosłam też kilof. Ogarnęłam jeszcze pobieżnie ściany tej jaskini. Kilka pęknięć, jakaś szczelina. Postanowiłam jeszcze trochę się tu porozglądać. Przynajmniej na razie. Na pierwszy ogień ruszyłam ku wypatrzonej szczelinie. Tak jak przy tej poprzedniej zaczęłam od poszerzania jej. niestety im dłużej pracowałam, tym mniejsze efekty osiągałam. Poza zwykłymi skałami nie było tam kompletnie nic. Jeszcze na próbę uderzyłam kilka razy. Może pod tymi skałami jest jakaś pusta przestrzeń? Jakaś naturalna wnęka, albo co... Niestety, usłyszałam tylko głuchy odgłos typowy dla litej skały. Nieco zawiedziona porzuciłam to miejsce i odeszłam kawałek. Trochę się zmachałam, więc usiadłam na jakimś głazie i wyciągnęłam butelkę wody. Sącząc ją małymi łyczkami, w międzyczasie oceniałam wzrokiem ściany jaskini. Zostało jeszcze ze dwa, może trzy całkiem ciekawie wyglądające pęknięcia. Chyba warto przyjrzeć im się bliżej. Schowałam wodę spowrotem do torby, a potem zabrałam sprzęt i podeszłam do pierwszego lepszego pęknięcia. Po kilkunastu minutach musiałam przerwać pracę- tak jak przy szczelinie, niestety nie trafiłam na coś o choć minimalnej wartości. Niezrażona spróbowałam jeszcze raz. Potem kolejny. W końcu zostało mi jeszcze jedno, w miarę sensownie wyglądające pęknięcie do sprawdzenia. Wzięłam mocny zamach i uderzyłam kilofem o skały. W ciągu ułamka sekundy rozległ się głośny huk, łupnęło, kurzem sypnęło i... obwalił się kawałek ściany. No, tego to się nie spodziewałam. Zbliżyłam się ostrożnie, kiedy kurz trochę opadł i było cokolwiek widać. No, no. Przede mną rozciągała się dość obszerna "jama", ze tak to określę. Co jak co, ale TU to na pewno coś znajdę. Niewiele myśląc uderzyłam kilofem w ścianę. Kompletnie na odlew, nawet nie zastanawiając się nad wyborem konkretnego miejsca. Skały były tu dość miękkie i szybko ustąpiły, sypiąc się na ziemię w postaci drobnych odłamków. I w tym momencie coś zauważyłam. Jakby kawałek jakiegoś przedmiotu. Jeszcze nie wiedziałam jakiego dokładnie, ale to co udało mi się zobaczyć, ten mały kawałeczek. Nie, to było zbyt regularnego kształtu i ogólnie za mocno odznaczało się od skał. Niewiele myśląc uderzyłam jeszcze raz. I jeszcze. W końcu skały opadły, odsłaniając też moje znalezisko. Poświeciłam na nie latarką, aby jeszcze dokładniej mu się przyjrzeć. Zacnie, zacnie. Co jedne wykopaliska to coraz lepiej. Okazało się, że wydobyłam...
Elltharis - 2014-09-14, 17:23

Masz! I wiecej tu nie wracaj złodzieju!




Gwen Brown - 2014-09-21, 06:06

To ja tu zapierdzielam z kilofem, że łeb tylko podkycuje, a ty mnie tu od złodziei? A ty wredoto jedna! Jak na złość, przyjdę! ;P

Tym razem trafił mi się spory korzeń. Dla mnie miał raczej nie za wielką wartość, ale z pewnością znalazłby się na niego jakiś koneser. Ostatecznie to nie pierwszy lepszy korzonek, który mogłabym wykopać byle gdzie- ten miał pewne ciekawe właściwości. Właśnie za te właściwości prędzej czy później ktoś będzie chciał mi zapłacić. Cóż, to nawet całkiem niezła sprawa i dość obiecująca- jak na razie trafiałam na całkiem ciekawe łupy. Zastanawiało mnie na co trafię teraz... Chociaż teraz postanowiłam rozpocząć od bliższego przyjrzenia się odsłoniętej przed chwilą jamie. A było na co popatrzeć. Zacznijmy od tego że całe ściany były pokryte gęstą siateczką różnobarwnych smug. Oczarowana śledziłam je wzrokiem. Tam były chyba wszystkie kolory- różne odcienie zieleni, czerwieni, żółci, fioletów... Można by wymieniać i wymieniać. Niektóre były tylko gładkimi smugami, inne miały bardziej chropowatą strukturę, jakby były zbudowane z maleńkich kryształków lub innych drobinek. Ogólnie samo w sobie, to było coś pięknego. A jeszcze jak świeciłam na nie światło latarki, na ścianach odbijały się kolorowe, świetlne refleksy. Poza tym, było tu od groma różnych jaskiniowych formacji. Całe sklepienie usiane było stalaktytami różnej wielkości, gdzie nie gdzie dojrzałam kilka stalagnatów, a także skupiska stalagmitów. Ściany poza barwnymi akcentami, czasami były na swój sposób przyozdobione ciekawymi naciekami. W jednym końcu znalazłam też nieduże jeziorko, które zasilała woda, powoli ściekając po ścianie i skapująca z niektórych stalaktytów. Fajna sprawa, bardzo malowniczo to wyglądało. Generalnie najchętniej stałabym tam i tylko oglądała, ewentualnie zrobiła kilka naprawdę obłędnych fotek. gdybym miała jakiś sensowny aparat, a nie ten chłam z komórki, który całkowicie popsułby cały efekt. Taka prawda. Tak czy inaczej oznaczało to, że tutaj na sto pięćdziesiąt procent znajdę coś wartościowego. W końcu to ja pierwsza w ogóle się tutaj dostałam. Rozejrzałam się uważniej. W końcu nie chciałam popsuć tak niesamowitego miejsca swoim kopaniem, a jednocześnie nie chciałam przepuścić takiej okazji. W końcu po dłuższej chwili, kluczenia po całej tej jaskini znalazłam jakiś niezbyt rzucający się w oczy kącik za pewnym grubym stalagnatem, który zamaskowałby wyniki mojej działalności. Cóż, nie pozostało nic innego jak tylko zacząć kopać. Przejechałam palcami po skale i w końcu wybrałam miejsce na to pierwsze uderzenie. Skała była umiarkowanie twarda, raczej z mocnym przechyleniem na miękką. Pewnie to przez obecność tej wody i ogólnej wilgoci w tym miejscu. trudno powiedzieć, aż tak nie znam się na skałach. W każdym razie kopanie szło mi całkiem sprawnie i w reszcie udało mi się utworzyć całkiem sporą jamę. Jak dotąd bez większych rezultatów. W pewnym momencie mój kilof obsunął się na czymś twardszym, wydając z siebie lekko metaliczny pogłos. Oho- to dobry znak. Kilka uderzeń później, udało mi się niejako zrobić wstępny i niewiele mówiący zarys "skarbu", który krył się pod skałami. Kilka kolejnych później, udało mi się ten zarys odłupać od ściany. Potem zaczęła się nieco bardziej wymagająca cześć moich wykopalisk. trzeba było ostrożnie oczyścić moje znalezisko z reszty, pokrywających je skał. To jednak nie było aż tak kosmicznym problemem. W reszcie udało się- mogłam dokładnie obejrzeć sobie to co znalazłam. A było na co popatrzeć. Okazało się, że wykopałam...

Dafiar - 2014-09-21, 13:22

Podziwiam Cię za takie rozpisywanie się xD

Gwen Brown - 2014-09-28, 15:32

/Bo im więcej się rozpiszę, tym lepsze fanty zgarnę xD Wiesz, baby są łase na takie rzeczy, a jak jeszcze się uprą na coś konkretnego... ;P

Sznurek pereł. Ładnie. Na prawdę bardzo ładnie. Coś takiego jest bardzo cenionym materiałem, chociażby dla jubilerów. Z pewnością bez większych problemów znajdę kupca na te perełki. A same perełki już teraz prezentowały się całkiem nieźle. Krąglutkie, bez jakichś większych skaz i rys. Trzeba je tylko odpowiednio doczyścić z tego pyłu, może minimalnie przeszlifować lub wypolerować tu i tam... Tak, to zdecydowanie był dobry łup. Ale głupotą byłoby go jeszcze tak niechcący zgubić. Schowałam moje znalezisko do torby, a potem znowu omiotłam jaskinię wzrokiem. Jej, tutaj było tak ślicznie. Nie chciałam za bardzo zmaltretować tego ładnego krajobrazu. Ha, o ile przecudnej urody jaskinię można określić mianem krajobrazu. Z drugiej strony, czułam, że mogę trafić tu jeszcze na jakieś cenne perełki. No, niekoniecznie tak dosłownie, tak jak ostatnio. Ale jakaś cenna czaszeczka, może skamielina... Kto tam wie co kryje się pod tymi skałami? Przez chwilę stałam tak nie bardzo wiedząc co robić. Na szczęście miałam plan awaryjny. Sięgnęłam do torby, do kieszeni z pokeballami. Miałam pokemona idealnego na moje obecne rozterki. Pogrzebałam chwilę między kulkami, wreszcie wydobywając tę właściwą. Moment później w tej urodziwej, połyskującej jaskini zmaterializował się Zhu- mój Pignite. Ktoś powiedziałby: "Porąbało? Co świnia może wiedzieć o kopaniu skarbów?" Ha, tacy ludzie na pewno nie znają mojej super- świnki. Zhu miał niesamowicie czujny węch i jakkolwiek to brzmi- prześwietnego nosa do skarbów. Wywęszy wszystko co cenne. Jeśli jest tutaj cokolwiek warte wykopania, Zhu na pewno to znajdzie i naprowadzi mnie na trop. Pochyliłam się nad moim podopiecznym i poprosiłam, aby poszukał mi jakiegoś cennego skarbu. Zhu zmrużył oczy i zaczął węszyć. Trwał tak jakiś czas, ale nie poganiałam go. On wiedział co robić. Nagle otworzył oczy i puścił się biegiem na przeciwległy koniec jaskini. Coś ma! Pognałam za nim, pozwalając mu poprowadzić się ku przejściu, którego wcześniej nie zauważyłam. Pignite biegł pewnie, nie wahając się ani przez chwilę i nie zatrzymując się. Cokolwiek wywęszył, chętnie postaram się to wykopać. W pewnym momencie mój prosiałek gwałtownie się zatrzymał. Tak gwałtownie, że omal na niego nie wpadłam. Po chwili przypadł do ziemi, węsząc niczym pies gończy, który pochwycił trop zwierzyny. Przez chwilę "jeździł" tak tym nosem, sondując uważnie spory kawałek skał. W reszcie zadowolony podniósł się i z radosnym "PIG!"- uderzył raciczką w skałę, wskazując konkretne miejsce. Nie ma co się spierać, Zhu jeszcze mnie nie zawiódł. Zaznaczyłam wskazane miejsce kawałkiem kredy, robiąc tam znak X. A potem zaczęła się praca z kilofem. Łup, łup, łup... W końcu na coś trafiłam. Teraz musiałam pracować delikatniej, aby nie uszkodzić tego, co wywęszył Zhu. Po paru minutach oddziabałam interesujący mnie kawałek skały, a potem delikatnymi uderzeniami, zaczęłam rozbijać pokrywającą ją warstewkę osadów. Kiedy owa skorupka puściła moim oczom ukazało się to znalezisko. Z miejsca pochwaliłam swojego pokemona. Pignite spisał się, na prawdę. Okazało się, że wywęszył dla mnie...

Dafiar - 2014-09-29, 16:02

Aj, tak blisko :3 Ale pewno też się przyda
Gwen Brown - 2014-10-05, 14:12

Nie można powiedzieć, Zhu się spisał. Może nie było to coś czego szczególnie poszukiwałam, ale mój świnek i tak dobrze sobie poradził. Taka z pozoru nieprzydatna maź jest całkiem cenna. I to nawet zadowalająco cenna. A kto by pomyślał, nie? Niby kawał czarnawego błota... Prędzej czy później znajdzie się i na nią amator. Trzeba będzie dobrze poszukać. Tymczasem byłam już trochę zmęczona przebywaniem w tej konkretniej jaskini. Serio, nie sądziłam, że to powiem, ale troszkę mi się znudziło. będę musiała poszukać gdzieś indziej, jakiegoś nowego miejsca. Tak dla zapewnienia swoistej "rozrywki". Nie miałam już siły aby męczyć mojego podopiecznego kolejnymi poszukiwaniami, a i ja najchętniej klapnęłabym na tyłku. Tak też się zdarza. Omiotłam jaskinię wzrokiem. Może znajdę jakieś miejsce bez potrzeby szwendania się po ciemnych korytarzach. Nic... Nic... Bingo! Odstająca skałka, która jakoś tak nie pasowała mi do krajobrazu. Z pewnością coś pod nią się kryje. Podeszłam bliżej i uderzyłam na próbę kilofem. Oj, twardawo. Ale to nic, skoro już wybrałam to miejsce, to tutaj będę kopać. Wzięłam mocniejszy zamach i uderzyłam jeszcze raz. A potem jeszcze raz. Tłukłam z możliwie jak największą siłą, ale skała i tak nie bardzo chciała ustąpić. Ale ja byłam równie uparta i waliłam dalej. W końcu, po kilkudziesięciu minutach, udało mi się w reszcie odłupać ową skałę od ściany. Kiedy spadła z hukiem, o dziwo bez problemu rozleciała się na mniejsze kawałki. I właśnie jeden z tych kawałków mnie zafrapował. Ten kształt... Te krawędzie. To nie był zwykły kamień. Ostrożnie doczyściłam swoje znalezisko. Kiedy podniosłam je bliżej światła, nawet się ucieszyłam. Szału nie ma, ale dobre było i to. Okazało się, że znalazłam...
Dafiar - 2014-10-05, 22:01

Zawsze coś
Gwen Brown - 2014-10-12, 13:53

/ Wtedy miałam lenia i nie chciało mi się pisać tyle xD

No proszę- moneta. I to srebrna, nie jakieś barachło. Takie stare monetki to cenna rzecz jest. Jakby tak połazić po jakichś antykwariatach tudzież innych lombardach albo popytać u jakichś kolekcjonerów, to z pewnością znajdzie się jakiś chętny. Ostatecznie to zawsze jakiś relikt z przeszłości. Schowałam tę monetkę i jeszcze raz omiotłam jaskinię wzrokiem. Ale jakoś nie chciało mi się tu kopać. Czułam, że trzeba będzie zmienić miejsce. Niby było tu jeszcze całe mnóstwo innych korytarzy, ale stwierdziłam, że lepiej będzie zmienić całe miejsce. Skierowałam się więc do wyjścia, tak jak poprzednio, uważając na wszystkie przeszkody po drodze. Jak to bywa z moim szczęściem, zdążyłam ze dwa razy się pomylić, jednak ostatecznie znalazłam się przed wejściem do jaskini. Zaczerpnęłam świeżego powietrza. Ha, co dalej? Uznałam, że tutaj przyda się pomoc moich milusińskich. Sięgnęłam po pokeballe i wypuściłam Lugię oraz Pignite'a. Shinonome będzie wspaniałym środkiem transportu, który wszystkich uniesie, a Zhu i ten jego talent do szukania skarbów, pozwolą nam określić kierunek. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Wkrótce razem z Zhu siedzieliśmy na grzbiecie Shinonome i mogliśmy podziwiać widoki przepływające w dole, pod nami. Dla Lugii lot nie stanowił problemu- była ogromna. Jedno machnięcie skrzydeł i już narobiliśmy kilka kilometrów. Zdawało się, ze leci na totalnym luzie i jakby od niechcenia raz na jakiś czas machnie tymi skrzydłami. Zhu oczarowany rozglądał się na boki. cóż, maluch nie miał zbyt wielu okazji aby sobie pooglądać to i owo z góry. Niech korzysta. Poprosiłam go, aby dawał mi znać jeśli wyczuje coś "skarbo-podobnego". Niestety przed dłuższy czas nic nie wyczuł. Szkoda. Kiedy już zaczynałam tracić nadzieję, niespodziewanie zaczął ciągnąć mnie za ramię i mocno machać jedną z łapek. Ha- na jego nos jednak zawsze można liczyć. Popatrzyłam we wskazane miejsce. Na razie jeszcze nic nie było widać, ale poprosiłam Lugię, aby obniżyła lot i trochę zwolniła. Zhu jeszcze parę razy zgłaszał drobne korekty co do kierunku, aż w końcu w oddali zobaczyłam majaczący w zboczu jakiegoś wzgórza otwór. Grota. Wróć, grota! Jaskinia! Kiedy wylądowaliśmy zaobserwowałam, że od wejścia ciągnął się długi tunel niknący w mroku. Idealnie. Podziękowałam Lugii i odwołała ją do balla. Tymczasem Zhu zostawiłam razem ze sobą- będzie mi robił za przewodnika. W sumie dość pociesznego przewodnika. Kiedy tak co raz węszył i zabawnie marszczył swój ryjek. Milutko. Pignite prowadził mnie dość długo. W miedzyczasie kilka razy przystawałam przy miejscach, które aż mnie wołały, aby uderzyć tam kilofem. Zhu był jednak niewzruszony i z uporem maniaka ciągnął mnie głębiej. No dobrze. W końcu zatrzymał się i uradowany wskazał mi na jakieś osuwisko i leżącą tam stertę głazów. To tutaj? Przyznam, że spodziewałam się czegoś innego. No, ale nos Zhu jeszcze mnie nie zawiódł. Jak mówił, że to tu, to tak też musiało być. Odłożyłam kilof i razem z moim podopiecznym zaczęliśmy przerzucać kamienie i skały. Trochę upierdliwe zajęcie. W krzyżu zaczynało mnie łamać. Tyraliśmy tak kilkanaście minut, może i dłużej. Nie wiem. W pewnym momencie Zhu wskazał mi na jakąś spora akałę, do której się dogrzebaliśmy. A, czyli to o To chodziło. Dobra. Ujęłam kilof i uderzyłam. Skała momentalnie pokryła się siateczką pęknięć i rozpadła się na kawałki. Super- miła odmiana dla ciągłego machania tym żelastwem. Przegrzebałam skalne odłamki i zauważyłam wśród nich jakiś przedmiot. Podniosłam go i przyciągnęłam bliżej światła. No, no- podoba mi się taka zabawa. Mój Pignite wyniuchał dla mnie...

Dafiar - 2014-10-14, 19:41

Te korzenie są niezwykle popularne...
Gwen Brown - 2014-10-19, 13:09

I kolejny korzonek. W sumie nawet fajnie- sprzedawałam już kilka takich i to za całkiem ładną gotówkę. Podziękowałam więc swojemu prosiaczkowi i schowałam łup do torby. Skoro już na dzień dobry znalazłam coś takiego, to całkiem nieźle rokuje na równie imponujący łup. A może nawet na coś jeszcze lepszego? Nie powiem, byłoby miło. Niestety w tym konkretnym biznesie trzeba było polegać na czuju. A już czy na swoim czy też moich pokemonów to insza inszość. Tymczasem rozejrzałam się po nowej jaskini. Ta konkretna była dosyć wąska o jednolitych ścianach. Żadnych nacieków, żadnych nierówności... Ot goła skała. U góry także było dość skąpo- zazwyczaj mogłam się zachwycać lasami stalaktytów. Tutaj widziałam raptem kilka, a i to bardzo "wątłych". Hm, to oznacza, że tutaj trzeba będzie się porządnie namachać. Na razie postanowiłam zaufać swojemu "czujowi" i odwołałam Pignita do jego pokeballa. Potem kilof w dłoń i przeszłam w głąb jaskini. Cały czas uważnie się rozglądałam, aby nie przegapić jakiegoś obiecującego miejsca. Jak dotąd skutek był ciut marny. No, ale co się napatrzyłam, to moje, prawdaż? Prawdaż. W pewnym momencie zaczynało się robić wyraźnie węziej i niżej. Nie zrażałam się jednak i uparcie brnęłam dalej. Tak więc kiedy z początku szłam sobie na pełnym luzie, tak teraz musiałam przeciskać się przez wąskie tuneliki. W reszcie, zupełnie niespodziewanie wylazłam w dużo obszerniejszej jamie. Tu przynajmniej mogłam się w końcu wyprostować. Aż mnie plecy bolały od przeciskania się między tymi skałami. I jak po chwili się okazało tutaj z całą pewnością trafię na jakiś ciekawy łup. Kiedy poświeciłam latarką, zauważyłam na ścianach odbite skamieniałości. Głównie jakieś pojedyncze kostki lub muszle. To jednak zdecydowanie świetnie rokowało. Może, jeśli dopisze mi szczęście uda mi się wygrzebać jakąś skamielinkę? Nie powiem, byłoby miło. Na razie przeszłam się wzdłuż jednej ze ścian, uważnie obserwując skamieniałości. W sumie, to prawie tak jakbym wylądowała w jakimś muzeum. I to nawet lepiej- tutaj nie musiałam bulić za bilet, a efekt był nawet lepszy. Oczarowana przyglądałam się kolejnym kształtom. Tym wszystkim dziwacznym stworom, które zastygły w skałach. Była na przykład pocieszna rybka o niesamowicie wielkich zębacz. Albo jakaś dziwaczna jaszczurka... A ile rozmaitych roślinek! Fajnie. Na prawdę, bardzo fajnie. Szłam tak sobie niespiesznie, kiedy nagle moją uwagę przykuło pewne "coś". To "Coś" miało niewyraźnie zarysowany kształt, jakby nie pasujący do tych które do tej pory mijałam. Czyżby to był mój łup? Przekonajmy się zatem co to takiego. Chwyciłam za kilof i ostrożnie odłupałam interesującą mnie skałkę od ściany. Trochę to trwało- tak jak przewidywałam te konkretne skały należały do tych twardszych. Ale ja byłam uparta i w końcu, po długim i mozolnym "łupaniu" dopięłam swego. Chwyciłam swój łup i uważnie obejrzałam go przy świetle latarki. Zacnie, zacnie... Udało mi się znaleźć...
Dafiar - 2014-10-20, 19:57

TM01 - Hone Claws!
Gwen Brown - 2014-10-26, 12:02

Jej, toż to płytka z atakiem! Ha, ja wiedziałam, że ta "skamielina" to coś za bardzo okrągła. no, taki skarb to ja rozumiem. Wyjątkowo ten łup zostawię dla siebie, zamiast spieniężać go w jakimś skupie. W kończu dobry TM nie jest zły. I nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Swoją drogą, zachodziłam w głowę skąd mógł się wziąć w takim miejscu? Bądź co bądź to dość nowoczesna rzecz. Nie mogłam pojąć jakim magicznym sposobem znalazłam ją w pełnej skamielin skale... Cóż, mniejsza o to. Grunt, ze kiedyś, któryś z moich pokemonów ucieszy się z nowiutkiego ataku do swego wachlarza umiejętności. Tymczasem... znowu dopadł mnie leń. No co zrobisz? Nic pan nie zrobisz. Dopadło mnie i tyle. Szwendałam się jak ta sierota, zerkając na coraz to nowe skamieniałości odbite w skałach. Niestety nie doznałam takiego "objawiania" jak przy tej płytce. Tyle tylko, że ołaziłam się jak kto głupi. W końcu zrezygnowana chwyciłam za trzonek kilofa i uderzyłam na odlew w pierwsze lepsze miejsce. Gruchnęło. Łupnęło, żeby nie powiedzieć pierdzielneło. Tak czy inaczej na ścianie pojawiło się wielkie pęknięcie, a chwilę potem skały posypały się na ziemie, wzbijając całą chmurę pyłu. Jezuniu, ja to mam szczęście. Kiedy pył już troszkę opadł miałam okazję zobaczyć co też znajdowało się pod warstwą skał, które w dość bezproblemowy sposób udało mi się usunąć. Cóż, pod spodem były... kolejne skały. I coś jeszcze. Jakiś tajemniczy coś, o interesującym kształcie. "Coś" trzymał się dość luźno i bez problemu udało mi się go oddzielić od ściany. Potem ostrożnie doczyściłam swoje znalezisko i usiadłam coby je na spokojnie zidentyfikować. Fiu, fiu. Jednak ten co wymyślił powiedzonko "Głupi ma szczęście" jednak nie był taki całkiem głupi. Wygląda na to, że znalazłam...
Dafiar - 2014-10-26, 14:22

Tak blisko jajka... xD
Gwen Brown - 2014-11-23, 12:03

Tego dnia postanowiłam odwiedzić kopalnie. Cóż, troszkę mi się o niej zapomniało, a szkoda Mimo niezwykle wielu planów na ten tydzień, musiałam wykrzesać chociaż chwilkę na odwiedzenie tego miejsca. Powód był prosty- gdybym trafiła na coś cennego, łatwo mogłabym to spieniężyć. Ostatnim razem natrafiłam na sporą perłę. Co prawda jeszcze jej nie sprzedała, ale postanowiłam nazbierać nieco przedmiotów, żeby potem uderzyć do swojego ulubionego skupu. Tymczasem zaczęłam przygotowywać się do swojej małej wyprawy. Tym razem chciałam zagłębić się nieco bardziej w korytarze ostatnio odwiedzonej jaskini. Właśnie przegladałam zawartość swojego plecaka i po chwili zastanowienia postanowiłam zabrać ze soba linę. W sumie nigdy nic nie wiadomo. Tym razem chciałam też spróbować wyszukać coś bez pomocy czułego nosa mojego prosiałka. Kiedy skończyłam przygotowania, rażnym krokiem ruszyłam w stronę jaskini. Po drodze minełam grupke trenerów wracających znad jeziora. Jeden z nich rozradowany, ogłaszał światu, że udało mu sie złapać na wędke Feebasa. Pozostali nie byli tak radosni, ale sądząc po minach ich połów też się udał. Uśmiechnęłam sie lekko. Co tam jezioro. W jaskiniach czekają również różne miłe i cenne niespodzianki. Trzeba tylko umieć szukać. Po paru minutach marszu, doczłapałam na miejsce. Przed wejściem założyłam kask, zapaliłam znajdującą się na nim lampkę i dzierżąc w dłoni swój kilof, weszłam do środka. Z początku, tak jak poprzednio, mijałam poznane już tunele. Nie było w nich nic szczególnego, nic co mogłoby zwrócić moja uwagę. Po kilkunastu minutach kluczenia po tunelach udało mi sie natrafić na szeroką wyrwę w skale. Przyjrzałam sie jej chwilę. Z całą pewnością była to robota jakiegoś pokemona. Brzegi tajemniczego tunelu znaczyły ślady po pazurach. Kto wie, może natknę się na zwyczajne Sandlashe, a może na coś dużo bardziej kłopotliwego i niebezpiecznego. Równie dobrze mógł być też całkiem pusty. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam iść dalej tym tunelem. Im dłużej nim szłam, tym bardziej miałam wrażenie, że robi się coraz szerszy. Faktycznie, po paru minutach trafiłam do całkiem sporej kamiennej sali. Kiedy rorejrzałam sie po niem, stwierdziłam, ze z pewnościa jest to jedno z piekniejszych miejsc jakie widziałam na oczy. U góry zwieszały się setki stalaktytów, do których uczepionych było nieduże stadko Zubatów. Ściany zdobiły wspaniałe skalne nacieki o fantazyjnych kszatłtach. Gdzie nie tu wyrastały z ziemi stalagmity lub naturalne kamienne słupy. Przeszłam wolno po owej sali, z zachwytem się rozgladając. Jednoczesnie starałam sie nie świecić za bardzo do góry- po co budzić i denrwować tamte Zubaty. Niech sobie śpią. Po paru krokach nateafiłam na idalne miejsce, w którym mogłabym zacząć kopać. W jednym z "kątów" kamiennej sali znajdowało się nieduże wgłębienie, którego poczatkowo nie zauważyłam, przez zasłaniające je stalagmity. Tak więc mogłam pokopać sobie w naturalnych (bo nie naruszonych przez nikogo) skałach, bez jednoczesnej szkody dla ogólnego wygladu tego miejsca. W ten sposób wszyscy odnosili jakąś korzyść. Po chwili przystąpiłam do miarowego uderzania kilofem w skały i ostrożnego ich odłupywania. Po paru uderzeniach ze ściany odpadł spory skalny odłamek. W tym momencie przestałam uderzać w ścianę. Coś mi mówiło, że w tym kawałku skały może znajdowac się coś cennego. Lekko uderzyłam w odłupany kamień. Dźwięk, który sie rozległ jednoznacznie wskazywał, że wewnątrz coś się znajduje. Bardzo ostrożnie zaczęłam rozłupywać tę skałkę, starając się nie uszkodzic przypadkiem tego, co mogło się kryć wewnątrz. Po chwili przez środek przeszła gruba rysa i w tym momencie kamień prawie rozpadł sie na pół. Tak, przeczucie mnie nie myliło. W powstałej wyrwie widać było jakiś przedmiot. Jeszcze jedno uderzenie kilofem i mogłam się dobrać do wykopanego łupu. Miałam szczerą nadzieję, że trafię na coś cennego... Tymczasem, po krótkich oględzinach mojego znaleziska, stwierdziłam, że nie jest najgorzej. Udało mi się znaleźć...
Elphias - 2014-11-24, 22:15

łap ;3
Gwen Brown - 2014-12-21, 09:00

Po raz kolejny ruszyłam w stronę kopalni. Z opóźnieniem, bo z opóźnieniem, ale się zebrałam i poszłam. Ale nie tej w której byłam ostatnio. Dzisiaj potuptałam w nowe miejsce. Jakaś dobra dusza spotkana na mieście napomknęła mi o jakichś wykopaliskach niedaleko Celadon, a akurat tam właśnie przebywałam. A że ostatnio byłam wyjątkowo łasa na różnej maści przedmioty, bez zastanowienia ruszyłam we wskazanym kierunku. Jak się nieco później okazało, wykopaliska nie były tak blisko jak sądziłam. Mniej więcej w połowie drogi, zaczęłam powątpiewać w swój pomysł. Tej zimy pogoda była dziwna. Dosłownie. Wszystko działo się na opak! Wszystko powinien pokrywać bialutki śnieg, a także powinno być zimno. Wiadomo- jak jest zima to musi być zimno. Trzaskający mróz i te sprawy. Ale nie. Zamiast tego leje, wieje, leje jeszcze więcej, a czasami nawet grzmi. No ludzie! A jak już łaskawie coś troszkę nasypie, to śnieg momentalnie zmieniał się w brudną breję. Tak było i tym razem. Topniejący śnieg tworzył na ścieżce rzadkie, ciapowate i bardzo nieprzyjemne błoto. No ale nic- zamaniło mi się to poszłam. I tak sobie szłam... I szłam... Tup, tup, tup... Ciap, ciap, ciap... I zatrzymałam się. Oj nie. Wkurzało mnie już to błoto i ta cała wilgoć. W dodatku nogi zaczynały mi już odmawiać posłuszeństwa i dosłownie wołały o odpoczynek. Na szczęście znalazł się dla mnie ratunek. Swoją drogą dość niespodziewany o tej porze roku, ale nie ma co wybrzydzać. Gdyby nie uprzejmy rolnik, który prowadził w tamtą stronę stadko Taurosów i pozwolił mi się z nimi zabrać, najpewniej bym zawróciła i poszukała czegoś bliżej. Na szczęście, dzięki tej niespodziewanej podwózce, dalsza droga minęła mi szybko i przyjemnie. Swoją drogą nie sądziłąm, że tak przyjemnie jedzie się na grzbiecie takiego byka. Fajna sprawa. Cóż, nie ma to jak łapanie nowych doświadczeń. Kiedy dotarłam na wykopaliska, pierwsze co rzuciło mi się w oczy było błoto. Dużo błota. Całe mnóstwo zimnego, lepkiego błota. Nie sądziłam, że można to stwierdzić, ale było go zdecydowanie więcej niż po drodze. O nie. Jak będę chciała załatwić sobie kąpiel błotną to odwiedzę jakieś spa. A to błoto było zupełnie inne i aż obrzydzało wszystko swoją błotowatością. Nie. Znalazłam jakieś względnie suche miejsce i założyłam długie gumowe spodnie, w jakich zwykle łowi się ryby, stojąc po pas w rzece. Może i wyglądałam w tym nieco dziwnie, ale przynajmniej mogłam do woli się ubabrać w błotku. Nie żebym tego chciała, ale potem będę miała mniej czyszczenia. Później musiałam się tylko opłukać wodą i znowu byłam czyściutka. Nie ma to jak dostrzeganie jaśniejszej strony życia. No, to do roboty. A zatem ruszyłam w stronę gdzie nie pracowało zbyt wiele osób. Nie lubiłam gdy ktoś się koło mnie kręcił i rozpraszał. Chwyciłam za swoją łopatę i rozpoczęłam kopanie. Początkowo było to przerzucanie błota z miejsca na miejsce, jednak im dłużej kopałam tym ziemia stawała się bardziej sypka, aż w końcu zaczęła twardnieć. Po chwili natrafiłam nawet na jakieś skały. Odłożyłam wiec łopatę i dalej pracowałam już za pomocą kilofa. Stopniowo skały zaczęły mi ustępować i nagle natrafiłam na spory otwór. Wąski lej okazał się dość płytki. Kiedy poświeciłam do środka latarką, szybko dostrzegłam miejsce gdzie znów trafiłabym na grunt. Widać lej musiał zostać zasypany skałami z jakiegoś starego osuwiska albo coś. Ale nie to mnie najbardziej w nim zaciekawiło. W środku wypatrzyłam starą, poniszczoną skrzynkę. Wypuściłam z pokeballa Sandslasha i poprosiłam, aby przyniósł mi ową skrzynkę. Todd z radością przystąpił do działania. Momentalnie wpełzł w otwór i na chwilę słyszałam tylko jak jego pazury trzeszczą, kiedy mój podopieczny zsuwał się po skałach. Potem usłyszałam jak chwycił skrzynkę, a potem zaczął wracać. Aż nie mogłam się doczekać. Na razie jednak słyszałam rytmiczne trzaski i postukiwania, kiedy wspinał się na górę. Cóż z jego wielkimi pazurami to nie problem. W końcu wrócił do mnie razem z tajemniczym ładunkiem. Drewno, z którego była zrobiona skrzynka było stare i zbutwiałe. Z łatwością wyłamałam jedną ze ścianek, aby dobrać się do zawartości. W środku coś było, wyczułam to. Ostrożnie wysypałam zawartość skrzynki. Moim oczom ukazało się...
Rieul - 2014-12-26, 20:47

Nie często znajduje się takie rzeczy.
Gwen Brown - 2015-04-19, 13:59

Ojej, ojej, ojej. A co to to się ze mną porobiło. Jakież to siły nieczyste odwlekły mnie od mojego świętego rytuału? Jak to się stało, że przestałam schodzić do podziemi i szukać skarbów? Tajemnica lasu. Jak nic! A przecież był taki czas, że rzucałam wszystko w chorobę i gnałam parać się ciężką pracą fizyczną. Bo dochodowe to było straszliwie! I w sumie dalej jest. Tylko, ze jak w człowieku zalęgnie się stworzenie zwane leniem, to nie ma przebacz. Nad jeziorko to się chodzi, ale kopać to już ni ma komu. A potem płacz, że się rozbyło w bierach. Tu ciasteczko, tam ciasteczko, wędką się tam nie zmachasz, a zad rośnie! Jednak tego pamiętnego dnia dzisiejszego nastąpił przełom. Jakaś część mego jestestwa zasadziła mi kopa na rozpęd i rzecze: "Dziecko co ty odpierniczasz?" I to pytanie było dobre. I ja je wzięłam do siebie. Rozważyłam, pomyślałam i... Postanowiłam ruszyć zad. Najpierw to trzeba było znaleźć ekwipunek. Nie było mnie już tyle czasu, że zapewne coś się tam mogło zaląc. Może nawet trafię na zaczątki cywilizacji? Może te kurzowe ludki już wynalazły koło? A może ruszają na kolonizację nowych ziem? A co jeśli swoim wtargnięciem zachwieję ich delikatną strukturę? Ale nie. Nie zachwiałam. Bo kurz był kurzem, a pająki i pajęczyna pająkami i pajęczyną. Musiałam to tylko doprowadzić do ładu, aby nie było wstydu w ludziach, jak będę iść ze swoim kilofem przez miasto. A potem cwałem ku przygodzie! Nie, wróć! Ku skarbom i chwale! Ale tak dawno nie odwiedzałam kopalń, ze już pozapominałam dróg do tych najfajniejszych. Ale to nic. Zaparłam się, żeby kopać i kopać będę! Tutaj pomocna okazała się jakaś zdybana po drodze babuleńka, która coś niecoś wiedziała o jakimś kamiennym wądole. To mi wystarczyło. Na miejscu okazało się, że wądół, to jest wąwóz, to istna droga śmierci. Strome to to, wielki, kamienie się osypują. Strach podejść i patykiem trącać. Ale ja zamierzałam tam kopać. A że głupi ma szczęście wzięła zamach i walnęłam w pierwsze lepsze miejsce. W pierwszym lepszym miejscu po chwili pojawiła się rysa. I w miarę uderzania robiła się większa, aż w końcu odłupałam kawał skały. Ha i to jeszcze jaki! Coś tam wyraźnie było. Bo z jednej strony widać było jakiś taki zbyt nienaturalny kształt jak na jakiś głaz. No to dawaj i rozłupuję dalej! Łupię, łupię... I rozłupałam. Ha faktycznie COŚ tam było. Podnoszę owo coś, aby je zidentyfikować. Hm, podobuje mi się to. Okazało się, że znalazłam...
Daisy7 - 2015-04-19, 15:17

Wszystko ślicznie, nowe i cacy, więc... Duża perła
Gwen Brown - 2015-04-26, 10:35

No proszę. Można? Można. A uderzyłam tym kilofem totalnie na pałę i bez jakiegoś szczególnego zastanowienia. Bach i wpadła mi duża perła. Bardzo zacnie. Dostatecznie. Jeszcze jak się to cacuszko spienięży to już w ogóle... Tymczasem musiałam przerwać swoje rozmarzenie. skoro w tych skałach trafiła mi się taka "perełka", to kto wie co jeszcze mogą kryć te skały? Trzeba by je tylko porozłupywać. Niemniej musiałam być cały czas czujna. Od czasu do czasu, z góry osuwały się jakieś drobne kamyki. Jeszcze tylko mi brakuje, aby jakiś kamulec zwalił mi się na łeb! Tu to nawet kask już nie pomoże. Dopiero by było. Tak więc trzeba uważać. Przeszłam kawałek dalej, aby nieco się rozejrzeć. W końcu znalazłam dość obiecujące miejsce. Był to jakiś wystający ze zbocza głaz. Zazwyczaj jak coś wystawało, a ja się do tego dobierałam, to udawało mi się trafić na jakieś skarby. Może tak będzie i tym razem? A zatem kilof w dłoń i dawaj! Uderzyłam raz, uderzyłam drugi, a ten uparty kamulec ani drgnie. No nie! Nie odpuszczę w takim momencie! Za bardzo się napaliłam na to konkretne miejsce, aby teraz zaczynać od nowa gdzie indziej. Na szczęście miałam swoje pokemony. Tutaj pomocny okazał się mój Mega Aggron. Skubany łapkę ma sporawą, pazury tak samo. Co to dla niego? Machnie parę razy i gotowe. Ale nawet on miał drobne trudności. W końcu, za którymś podejściem, uparty głaz puścił i z głośnym hukiem zwalił się na ziemię. Poprosiłam go, aby rozłupał ten głaz. W końcu, po kilku minutach okładania do rozmaitymi atakami, skała puściła, ale poza kilkoma okruchami nie było tam nic wartościowego. Szlag! Ale zaraz. Kamień był w zboczu, tak? A teraz został po nim tylko otwór w tym miejscu, skąd wystawał. Zajrzałam do środka. No, no. Toż tam jest jakiś tunel! Poprosiłam mojego podopiecznego, aby mnie podsadził, a potem odwołałam go do pokeballa. Teraz to ja się mogę bawić w kopanie! Wyjęłam latarkę i przeszłam w głąb tunelu, uważnie się rozglądając. Na szczęście nie był zbyt rozgałęziony. Mogłam więc iść śmiało, bez obaw że się tutaj zgubię. Niestety długo sobie nie pochodziłam, bo szybko trafiłam na jakieś osuwisko, które zasypało dalszą drogę. Ale to nic. Postanowiłam pogrzebać w pobliżu. Może akurat znajdę sobie jedną z dwójki skamielinek, których brakuje mi do kolekcji? Taki Omanyte, albo Shieldon... Byłoby świetnie. Tak więc pomagając sobie kilofem, powoli rozgrzebywałam osuwisko. W pewnym momencie trafiłam na skałę, która wyraźnie odznaczała się od innych. Była jakaś ciemniejsza i zupełnie inna w dotyku. Nawet na twardość była zupełnie inna. Postanowiłam przyjrzeć się jej dogłębniej. Wyjęłam ją kawałek dalej i delikatnie uderzyłam kilofem. Pach i rozpękła się, odsłaniając kryjące się w środku "coś". "Coś" było twardsze, od okrywającej jej skały i pozostało nienaruszone. Doczyściłam to, to z kilku okruchów i mogłam kombinować co takiego wykopałam. A wykopałam niechybnie coś zacnego. Coś, co nie jest bezwartościowym kawałkiem skały. A mianowicie, wykopałam...
Daisy7 - 2015-04-26, 10:46

Plume Fossil dla Pani~

Gwen Brown - 2015-05-03, 10:14

O jak miło. Kolejna skamielina. Co prawda nie ta o których w danym momencie myślałam, ale też się nada. Tymczasem, w ciągu ostatniego tygodnia spełniłam swoje marzenie o posiadaniu wszystkich poke-skamielin. A co! Teraz wystarczy, aby sobie spokojnie rosły i się rozwijały. W końcu to nie tuczne wieprze- nie ma pośpiechu. Na spokojnie, w ich tempie... Nie mniej, nie znaczy to, że teraz zarzucę kopanie. Nigdy w życiu! No, chociaż jeśli znowu leń mnie złapie... Lepiej nigdy nie mów nigdy. Ale będę walczyć z pokusą rozleniwienia! Będę. Dla zasady. Tak czy inaczej, uradowana poprzednim sukcesem, stwierdziłam, że wiele tym razem nie chcę. Było na bogato, to teraz troszeczkę skromniej. Żeby mi się od tego dobrobytu we łbie nie poprzewracało. Dlatego tym razem przeniosłam się z kopaniem jeszcze kawałek dalej. Ale tym razem musiałam być szczególnie czujna, bo w tym miejscu co raz coś się osypywało. W końcu jednak znalazłam coś obiecującego- sporą rysę w skałach. No, to zamach i... I prawie mnie zasypało. Tylko uwaliłam kilofem w skały, a tu jak coś nie strzeli, jak nie gruchnie! Tyle, ze zdążyłam odskoczyć. W miejscu gdzie jeszcze niedawno stałam, leżała spora kupa głazów. Na szczęście sterczący ze skalnej ściany kilof nie ucierpiał. To dobrze, bo jedna ze skał wydała mi się jeszcze bardziej interesująca od tej nieszczęsnej rysy. Odtoczyłam ją kawałek i tam zaczęłam ostrożnie odłupywać. Kawałeczek, po kawałeczku. Pach! Pach! Pach! Sru! Ocho- to jest znak! Jak kilof wydaje taki inny dźwięk, to niechybnie jest znak. Tym razem musiałam uważać, aby nie rozwalić swojego łupu, jeszcze zanim go całkiem wyjmę. Ale miałam już wprawę w takim wysupływaniu, więc dałam sobie radę. Po kilkunastu minutach miałam swój skarb oczyszczony i elegancki. No, całkiem może być. Udało mi się znaleźć...
Daisy7 - 2015-05-04, 08:37

odłam gwiazdy
Gwen Brown - 2015-05-10, 10:11

No, nawet nawet. Całkiem niczego sobie łup. A jeszcze jak ładnie błyszczy... Tak, z pewnością dostanę za niego niezłą cenę. Schowałam więc kamień zwany "odłamem Gwiazdy" do swojej torby i na chwilę przysiadłam. Oj, ale się zmachałam! Aż sobie troszkę odzipnę. W międzyczasie wcale nie próżnowałam. Rozglądałam się uważnie za kolejnym miejscem, które mogłabym troszkę "rozbebeszyć" swoim kilofem. Byłam jednak zmęczona więc z miejsca wykluczałam te miejsca, które już na wygląd wymagałyby ode mnie więcej wysiłku. Tymczasem udało mi się wypatrzeć inną, dość obiecującą szczelinkę. Okoliczne skały chyba nie były zbyt twarde. Przynajmniej tak mi się wydawało. Tak więc nie ma co. Podniosłam się i podeszłam do wybranego miejsca. Obejrzałam je jeszcze dokładnie z bliska, a potem do pracy rodacy. Zamach i uderzenie. Zamach i uderzenie. I tak przez kilka minut. W tym czasie odłupałam kilka dość ciekawych skałek. Przerwałam więc dalsze odłupywanie, aby przyjrzeć się co bardziej obiecującym kawałkom. Pierwszych kilka było tylko nic niewartymi kamieniami. Ale w końcu trafiłam i na coś wartościowszego. W jednej ze skał wyraźnie był zatopiony jakiś przedmiot. Wprawnie udało mi się go wydobyć, a potem też oczyścić. No, to co ja tutaj mam...? O proszę, też nie najgorzej. Udało mi się znaleźć...
Daisy7 - 2015-05-10, 11:40

Gwiezdny Pył
Gwen Brown - 2015-05-17, 14:43

Tym razem krótko i treściwie- uderzam kilofem w pierwsze lepsze miejsce. Tłukę się tak dopóki nie wyłupię jakiegoś ciekawszego głaza. Potem tradycyjnie takowy rozłupuję i paczę co tym razem mi się trafiło ;)
Daisy7 - 2015-05-17, 20:53

W głazie znalazłaś... pamiętnik ~
Gwen Brown - 2015-05-24, 10:01

O proszę- pamiętniczek. Heh, ciekawe. Nie spodziewałam się, że między głazami ktoś mógł ukryć swoje mniejsze lub większe sekreciki. Chociaż, chyba raczej większe. Kto normalny traktuje tak własny pamiętnik? Oj, będzie co czytać w nudne i długie wieczory. Trudno powiedzieć co tam wyczytam, ale na pewno będzie ciekawie. Tymczasem znowu postanowiłam nieco odsapnąć zanim przywalę w skały tak totalnie na pałę. Owszem, miewam czasem szczęście, ale jednak wolałam znowu wypatrzeć sobie jakieś potencjalne miejsce, gdzie można by uderzyć. I wtedy moją uwagę zwrócił bluszcz. Ta, ta roślinka, co się pnie po wszystkim. Ta konkretna pięła się po tutejszych skałach. Coś mnie podkusiło, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Poczłapałam, popatrzyłam... I kiedy odgarnęłam część łodyg, moim oczom ukazało się wejście do wąskiego tunelu. Zacnie! Nawet bardzo zacnie! Nie wykluczone, że jestem pierwszym ludziem, który na niego trafił. To oznacza tylko jedno- duuużo nieodkrytych skarbów. Oj tak. A zatem kilof w dłoń, latarką pyk i poszli! Tunel był dość długi, a momentami zwężał się tak, że ledwie udawało mi się przecisnąć bokiem. Ale, że jestem uparte bydlę, to lazłam dalej. No bo co się może stać? Najwyżej się zaklinuję... Tak na amen... W ciemnej jaskini, o której istnieniu nikt nie wie... Brr! Ale nie, wróć! Przecież mam swoje pokemony. W razie czego mogą mnie poratować. Ej, dobrze będzie. Uchwyciwszy się tej optymistycznej myśli lazłam sobie dalej. W pewnym momencie moja noga trafiła na coś śliskiego. Jak się nie wywalę! Jak nie chlapnę dupskiem o ziemię! Ale żeby się skończyło na chlapnięciu. Jaskinia zaczynała wyraźnie opadać, a że było ślisko, po moim epickim upadku zaliczyłam przymusowy i niesamowicie szalony zjazd w dół. Całe szczęście, ze na ziemi zalegało sporo jakiegoś błota zamiast kamieni. Oj, obiłabym sobie zad... Na szczęście ów szalony zjazd szybko się skończył, a ja z impetem wpadłam na jakąś ścianę. Ale co to była za ściana! O wow, ile na niej było rozmaitych pęknięć! Ale to nie wszystko- w środku dojrzałam jakieś kryształy, które połyskiwały jak poświeciłam na nie latarką. Ojeju jeju jej! Toż to coś pięknego! Ale zaraz, to się idealnie nadaje do bliższego zbadania moim kilofem. Wybrałam sobie jedną ze szczelin i zaczęłam ją rozkuwać. Łup, łup, łup... Puściło! Posypało się trochę kamyków, ale znalazłam też coś godnego uwagi. W jednym z kryształów był zatopiony jakiś przedmiot. Ciekawa sprawa. Niestety, kryształ był nieprzezroczysty, więc widziałam tylko niewyraźny zarys owego "czegoś". Niewiele myśląc, delikatnie rozłupałam ów kryształ, aby dobrać się do jego zawartości. Potem delikatnie wydobyłam swoje znalezisko. No, no. Udało mi się znaleźć...
Daisy7 - 2015-05-24, 13:12

Rare Candy ^^
Gwen Brown - 2015-05-31, 09:22

Tym razem nie mam kompletnie ani czasu, ani weny. Uderzam kilofem w pierwsze lepsze miejsce i kopię, aż coś wykopię ;)
Daisy7 - 2015-06-03, 18:05

Pokeball
Gwen Brown - 2015-06-07, 11:29

Piękno w swej prostocie, prawda? No i kulka dość przydatna mimo, że w łapaniu trzeba się ostro namachać, aby łapany stworek nie uciekł. Niemniej lepiej mieć takich za dużo niż za mało. Z takimi oto przemyśleniami schowałam Pokeballa do torby. Poprawiając kask, zastanawiałam się gdzie tym razem uderzyć. Hm... Trudno powiedzieć. Już teraz po mojej działalności skalna ściana przypominała ser szwajcarski z tymi wszelkimi dziurami. A ile gruzu przy tym narobiłam. Pasowałoby porozglądać się za jakimś nowym miejscem. I wtedy naszła mnie szalona myśl. Skoro już się tak tyle czasu tutaj grzebałam, to zaszaleję i przyfanzolę w tę ścianę raz a porządnie. A dokładniej nie tyle ja, co moja ukochana Dragonair. W sumie i tak już tyle tu wala się wszelakiego gruzu i kamieni, więc jeszcze więcej nie powinno zrobić różnicy. Wypuściłam więc Perłe i poleciłam aby użyła Hyper Beam. Na Perłę zawsze mogłam liczyć. Zrobiła zadziorną minkę i zaraz wzięła się do roboty. W czasie kiedy atak się ładował, ja profilaktycznie ewakuowałam się kawałek dalej. Trzymałam też w ręce pokeballa mojej podopiecznej, żeby ją odwołać gdyby zrobiło się nieciekawie. Tymczasem z pyska mojej smoczycy buchnął śmiercionośny promień zagłady. To co stało się potem można by opisać następująco- ŁUP!, SRU! i PERDULUT!. Walnęło niczym z katiuszy, kurz buchnął jak po grzybku atomowym, ale efekt był- kamienna ściana zawaliła się niczym domek z kart. Pośród całego tego pobojowiska była moja dzielna smoczyca, dumnie prężąc się na tle obrazu zniszczenia. Już widzę jak miejscowi się zastanawiają z jakiej to wojny trafił się tutaj pocisk i co się stało, że ów "niewypał" wywalił w powietrze... Zanim jednak zleci się to całe tałatajstwo postanowiłam ekspresowo ogarnąć gruzowisko i zmywać się zanim narobię sobie kłopotów. Tutaj idealnym pomocnikiem był mój inny stworek. Wypuściłam więc Zhu- mojego super-dziczka, który miał nosa do szukania skarbów. Szybko wyjaśniłam mu co i jak, a po chwili mój świnek buszował w gruzie aż miło. Tylko się kamienie za nim sypały kiedy tak rył sobie w najlepsze i odrzucał śmiecie na boki. Gdyby mu przypiąć na plecach taką płetwę, wyglądałby teraz jak rekin buszujący przy powierzchni. Kręcił się tak z boku na bok, w dalszym ciągu szukając czegoś wartościowego. W końcu nie wywaliłam połowy wąwozu, aby znaleźć przedwieczną paczkę po chipsach czy inny zapomniany bucior. Takie przedsięwzięcie to nie byle co. Z tego też powodu oczekiwałam czegoś równie epickiego. Ale wiedziałam na co stać Zhu i wiedziałam, że świnek mnie nie zawiedzie. Przysiadłam więc sobie wraz z Perłą i w ciszy obserwowałyśmy proces poszukiwań. W końcu Zhu wyraźnie uradowany przytachał mi głaz. Chociaż to słabe określenie- mój Emboar przywlekł mi coś co przypominało gigantyczny menhir i z dumą położył go u mych stóp. Był tak podekscytowany, że byłam w stu procentach pewna, że znalazł coś wybitnie cennego. No to sprawdźmy. Tu też skorzystałam z pomocy moich pokemonów. Buch takim Dragon Tailem i głaz się rozpękł. Potem wkroczyłam ja i mój kilof, aby nie postradać tego, co kryło się w skale. Uderzałam więc powolutku, ale cierpliwie, odłupując kolejne kawałki. Zajmowało to dużo czasu, ale było warto. Po upływie co najmniej godziny, w reszcie się dogrzebałam. Po upływie kolejnych kilku minut udało mi się wysupłać ze skał ów przedmiot. Ten łup, który wywęszył mi Zhu. A trzeba przyznać, spisał się znakomicie. Okazało isę, że wspólnymi siłami odnaleźliśmy...
Daisy7 - 2015-06-07, 13:07

White Herb .o.
Gwen Brown - 2015-06-14, 10:36

Cóż, ten tego ten. Nie bardzo mam wenę, ale nie chcę, aby mi znowu kopalnia zamarła. Tak więc biorę kilof w dłoń i przegrzebuję ten gruz co go w tamtym tygodniu zrobiłam. Zobaczymy co tam znajdę...
Daisy7 - 2015-06-14, 16:05

No i wylosował się pamiętnik . Znowu : x
Gwen Brown - 2015-06-21, 14:34

Znowu nie mam weny- kopię
Daisy7 - 2015-06-21, 15:21

Losowe wylosowało... Oran Berry ~
Gwen Brown - 2015-06-28, 17:24

Minął czas jakiś i stwierdziłam, że pora wziąć się za siebie. Kiedy zrobiłam ten pamiętny rozpiernicz w wyniku którego uzyskałam dość wartościowe piórko, później trochę jakby nie miałam motywacji do działania. I jaki był efekt? Ano śmieciowy. Trzeba by znowu spiąć poślady i zdziałać coś produktywniejszego. Na razie jednak, zanim zacznę działać muszę wykminić sobie jakieś nowe miejsce. No, przykro mnie bardzo, ale grzebanie w gruzie to nie jest rzecz, które dziewczynki lubią najbardziej. No i zostawię coś dla mniej wtajemniczonych trenerów, niech się grzebią. Z takim oto nastawieniem wypuściłam swoją Lugię i hyc- poleciałyśmy w siną dal. No może nie taką całkiem siną, ale dal na pewno. Shinonome długo się kręciła, aż w końcu z dumą wylądowała na jakimś skalistym zboczu. No, tu to się można bawić! Ujęłam w dłonie swój kilof i przeszłam się kawałek, aby poszukać odpowiedniego miejsca. Kiedy już takie znalazłam, wzięłam mocny zamach i uderzyłam. Skały okazały się wyjątkowo miękkie i po chwili puściły. Posypało się trochę drobnicy i ciut większych kamyków, ale dzięki temu odsłoniłam jakieś "coś". Owo coś tkwiło sobie w skale, jakby nigdy nic, pokryte warstewką osadu, uniemożliwiającą identyfikację. Ale na to przyjdzie czas później. Kilka zamachów i uderzeń później udało mi się uwolnić cosia i wyciągnąć go ze skał. Następnie oczyściłam swoje znalezisko. W sumie, całkiem nieźle. Udało mi się znaleźć...
Daisy7 - 2015-06-28, 23:03

Float Stone
Gwen Brown - 2015-07-05, 13:18

Nie mam czasu, wiec będzie krótko- kopię
Daisy7 - 2015-07-07, 11:14

Mental Herb~
Gwen Brown - 2015-07-26, 08:48

Będzie krótko i treściwie- wybieram pierwsze lepsze miejsce i kopię
Daisy7 - 2015-07-26, 10:30

Mental Herb
Gwen Brown - 2015-08-02, 09:37

Ten brak weny xD Kopię
Daisy7 - 2015-08-02, 09:44

Okulary
Gwen Brown - 2015-08-09, 11:49

Kopię
Daisy7 - 2015-08-09, 16:48

45$ ~
Gwen Brown - 2015-11-01, 18:05

Mam straszliwego lenia. Lenia tak straszliwego, że normalnie hej i ojej. Do czego to doszło, że już nie odwiedzam swojej kopalni? ZNOWU. Gdzie się podziały te szalone wyprawy? Gdzie te odkrycia na miarę niesamowitych osiągnięć. Wszystko to poszło... może lepiej nie do kończę gdzie. Fakt był jednak faktem- zaniedbałam swój kopalniany rytuał. Rytuał, który raz na jakiś czas przynosił korzyści. I to całkiem niemałe. A to trafił się jakiś przydatny przedmiot. A to coś co dało radę spieniężyć. A parę razy nawet były skamielinki maści rozmaitej. Tak, stare dobre czasy. Pamiętam jak odwiedzałam kopalnię jeszcze na początku swej przygody z pokemonami. Jak miałam tylko garstkę podopiecznych do pomocy. A teraz mam całe stadko i wyszło, że kopalnia zarasta mi pajęczynami. A tak być nie może! Raz na ruski rok, ale pasowałoby ruszyć szanowny zad i pomachać kilofem. Ot, chociażby dla zdrowotności. Człowiek się zmęczy troszkę, będzie lepiej spać... Krew się jakoś sensowniej ruszy po cielsku, kalorie się spali, dupa nie będzie tak rosnąć. Same korzyści! Dlatego też pokonawszy wewnętrznego lenie ruszyłam... Na poszukiwania swojego ekwipunku! A tu łatwo nie było. O ile kilof udało mi się dostrzec w zalegającym na nim kurzu i pajęczynach, tak przy kasku z latarenką, który tak lubiłam było już gorzej. Nie wiem jaki to gatunek pająka się w nim zalągł, ale musiało to być cholernie dawno, bo bidulek zdążył kopnąć w kalendarz. Tu pojawia się ciekawostka, bo pozostały żyjące w tym całym brudzie i zapomnieniu jakieś żyjątka. Żyjątka, które były na całkiem niezłej drodze, ku utworzenia nowej cywilizacji. Koło już miały, erę plemienną zdaje się już też dawno, dawno temu przeszły. Obstawiałabym na takie swego rodzaju średniowiecze, a może początek ery kolonizacyjnej. Szczerze mówiąc nawet było mi szkoda to ruszać, ale mus jest mus. Wszak wybuliłam kiedyś kasę na ten kask! Delikatnie przełożyłam to co zalęgło się w środku w jakiś zapomniany kąt i przeczyściłam swoją własność. Kurde, ale to pozarastało! Jak te stare budy po Związku Radzieckim. Że też dopuściłam do takiego stanu... W każdym razie kiedy już doprowadziłam wszystko do porządku mogłam ruszać. Takim sposobem (po zasięgnięciu informacji u tubylców) trafiłam do niedużej, starej kopalni, w której chyba kiedyś wydobywano węgiel. Ostrożnie weszłam do środka i świecąc sobie latarką, oceniałam gdzie by tu zacząć kopać. Lazłam tak coraz głębiej i głębiej, aż w końcu moją uwagę przykuła dziwna wypukłość o bliżej nieokreślonym kształcie. Postanowiłam ją odłupać. Tak też się stało... po kilkudziesięciu minutach walenia kilofem. Skały okazały się w tym miejscu diabelnie twarde. Ale, że człowiek uparty, to w końcu udało mi się wydrzeć, swoją zdobycz. Teraz trzeba było to jeszcze jakoś rozłupać i ocenić co jest wewnątrz tej "wypukłości". Tu już poszło łatwiej. Ha, instynktu nie zatraciłam, bo wewnątrz coś było. Podniosłam ów przedmiot bliżej światła, aby ocenić co to właściwie jest. Uśmiechnęłam się. Znalazłam...
Daisy7 - 2015-11-02, 11:27

Fire Stone
Gwen Brown - 2016-03-06, 10:22

Coby całkiem nie zapomnieć o tym wątku- kopię ;P
Daisy7 - 2016-03-06, 18:41

Pamiętnik
Gwen Brown - 2016-03-13, 13:38

To znowu kopię xD
Daisy7 - 2016-03-13, 13:59

Okulary
Gwen Brown - 2016-03-20, 09:12

Kopmy tunel, kop-kopmy tunel! ;P
Daisy7 - 2016-03-20, 10:31

Perełka
Gwen Brown - 2016-03-27, 13:06

Kopię
Daisy7 - 2016-03-27, 18:07

Mental Herb
Gwen Brown - 2016-04-03, 10:36

Tak sobie myślę, a może by się dziś troszkę bardziej wysilić? Tak, to chyba dobra koncepcja. A zatem wysilam się, stwierdziłam bowiem, że zastój się tu zrobił niemiłosierny. No i nie chciałabym do reszty wypaść z wprawy. Kto wie, tylko patrzeć jak naukowcy odkryją nowe skamieliny. A nowe skamieliny to dla Gweni niebo-raj. Gwenia ma epicki plan mania wszystkich poke-skamielin. Więc aby epicki plan miał rację bytu, trzeba już teraz spiąć poślady i zacząć trenować. Bo potem będzie za późno. Potem człowiek będzie już tak zaleniwiony, że nie będzie mu się chciało. A potem ludzie będą stać i pokazywać palcami- o patrzcie to ta leniwa buła co nie chciała kopać za skamielinami. Haniba jej i jej rodowi. Tak, tak. Tak będzie. A od takiej haniby to już tylko krok od stoczenia się w jakąś patologię. A w takiej patologii dzieją się rzeczy straszne. I gruz jej towarzyszy. I człowiek tak w tej patologii zarasta. We wszystko w sumie. I w okłaczenie zarasta. I w tłuszcz zarasta. I w zaleniwienie zarasta. I robi się bardziej patologiczny niż na początku swojej patologii. Potem nie wiadomo czy takiego patologicznego ludzio-buła to patykiem dźgnąć czy co mu zrobić. Tak więc postawiłam sobie cel- nie dla patologii! Z tą jakże optymistyczną myślą zgarnęłam swój kilof, założyłam na łeb kask z latareczką i nucąc wesolutkie "Hej-ho, hej-ho, narąbać by się szło" potuptałam do najbliższej opuszczonej kopalni, jaką udało mi się znaleźć. Popatrzyłam, ogarnęłam sytuację i... znalazłam działającą windę. Normalnie burżuazja! Nie będę musiała popylać po tych wszystkich starych schodkach, tylko sobie od razu zajdę na dół. To i zjechałam. Ale w połowie gdzieś coś trzasło i musiałam przeskakiwać do jakiegoś bocznego korytarza, coby nie wisieć w zawieszonej windzie. Ale to nic. Zapaliłam latareczkę i przeszłam się korytarzem. Paczę i widzę... ciemność widzę. I oto nagle coś mi błysło po ślepiach. Patrzę, a to jakiś coś w ścianie, leciutko połyskuje. Zaintrygował mnie ten coś. Nagle poczułam przemożną chęć mania tego cosia, nawet nie wiedząc co to za coś. A może ten coś będzie jakiś bardzo wybitnie przydatny? Albo cenny? Albo przydatny i cenny? Oj tak, manie tego cosia to słuszna koncepcja. Przystanęłam więc w tym miejscu, zamachłam się kilofem i sru nim o ścianę. I ściana mi oddała. Albowiem twardo było straszliwie. No to ja znowu sru. I tak jeszcze parę razy. Ale na nic to, do dupy to taka robota. Siadłam więc na ziemi i kombinuję co dalej. I wtedy myślę sobie- Vigo! Sięgam do torby- jest! Bierę więc jego Pokeball i wypuszczam mego wiernego ziemnego smoczka. I tako rzeczę:" Vigo, widzisz tego cosia? Tego o tu? Bardzo chcę tego cosia mać, ale nie mogę go mać, bo nie mogę się wbić kilofem Pomusz". Vigo był mądrym zwierzem. Mądrym i bardzo domyślnym. Ujęło go to moje marzenie mania owego tajemniczego cosia i zaraz w ruch poszły jego pazurki. A że pazurki miał ostre i pieruńsko twarde, to kamienie leciały jak wióry. Chwila moment i mój smoczek wydobył dla mnie tego cosia. Ucieszyłam się niemożebnie. Utuliłam też wierną gadzinę, bo to dobry stwór. A potem poświeciłam latareczką, coby zidentyfikować tego cosia. Ucieszyłam się. To bardzo zacny coś. Zdecydowanie użyteczny. A cosiem tym było...
Daisy7 - 2016-04-03, 10:51

Pearl String
Gwen Brown - 2016-04-10, 09:35

Czas się stoczyć ku patologii i hanibie- kopię xD
Daisy7 - 2016-04-11, 19:18

pamiętniczek

Gwen Brown - 2016-04-17, 10:00

Kopu kop, kopu kop ;P
Daisy7 - 2016-04-17, 11:06

Kamień tak bardzo xd


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group