Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

MG Księciu - "Niegdyś złamana broń może zostać wykuta na nowo"

Księciu - 2016-04-16, 15:55
Temat postu: "Niegdyś złamana broń może zostać wykuta na nowo"
Promienne Słońce błyszczało na środku lazurowego nieba zwiastując piękną pogodę - niemalże idealną do rozpoczęcia przygody swojego życia. Ciepło płynące z niebieskiego sklepienia tuliło Cię mocno od momentu kiedy zamknęłaś drzwi babcinego domu; wiosna jest najpopularniejszą porą roku w której to dzieci w różnym wieku decydują się na wyruszenie w podróż po regionie, ażeby zdobyć wszystkie odznaki lub wystąpić w pokazach i być najlepszym. W twoim przypadku to nie było puste łaknienie zwycięstwa - było ono uzasadnione nie tylko samą chęcią wygrania i bycia najlepszym, ale także chciałaś uratować cenne życie twojego taty, którego dusza powoli gasła w mroku śmierci.
Towarzyszem twojej podróży jest miecz, dziedziczony z pokolenia na pokolenie w męskiej części twojej rodziny jako symbol samurajskich korzeni twych przodków. Teraz jednak ta sama krew budziła się w Tobie, ażeby odkryć nieznane jeszcze karty przeszłości miecza i rodu Hamata. Ostrze z początku wydawało się równie zaskoczone, że połączyliście się Niezłomną Nicią, jednak cichy pomruk stali oznaczał zgodę na taki obrót spraw - chwytając jego rękojeść i wpadając w wir wizji wydawało się, że twoim przeznaczeniem było posiąść ten miecz i stać się szermierzem, walczącym o lepsze jutro dla żywych istot. Eska wydawał się uśpiony, tkwiąc w swojej pochwie u twojego boku.
Jesteśmy w Santalune, w mieście słynącym z trenerów zaczynających swoją przygodę podobnie jak Ty. Miasteczko swoją architekturą przypomina europejski styl jaki niejednokrotnie widziałaś wizytując we Francji u rodziny ze strony mamy. Mamy południe; przeważnie po starówce miasta pląta się sporo ludzi i pokemonów, jednak w środku tygodnia ludzie chodzą do pracy i jest nieco luźniej. Jest dość ciepło, jednak wiejący chłodny wiatr przypomina, że całkiem niedawno skończyła się zima. W Santalune rezyduje pierwsza liderka tutejszej ligi - profesjonalna fotograf Viola, której sala znajduje się na obrzeżu miasta. Obok liderskiej sali znajduje się trernerska szkółka, gdzie początkujący trenerzy uczą się podstaw związanych z treningiem pokemonów. Z miasta prowadzą trzy drogi - w kierunku stolicy Kalos: Lumiose City, w kierunku Victory Road gdzie udają się trenerzy, którzy zdobyli wszystkie tutejsze odznaki oraz drogę prowadzącą do Santaluńskiego lasu.
Twój tradycyjny strój bogaci mała torba zawieszona przez ramię, w którą wrzuciłaś zdobiony i limitowany PokeDex z aktualną bazą danych pokemonów z czasów twojego rozpieszczenia, pięć czerwono-białych kul do łapania pokemonów oraz zaoszczędzone, miesięczne kieszonkowe w wysokości 5000$.
Stoisz przed znaną w całym Kalos fontanną w kształcie Roselii. Co robisz, gdzie się wybierasz?

The Coon - 2016-04-18, 16:52

To była piękna pogoda, takie dni głównie spędzałam samotnie, plątając się po mieście bez celu lub w galeriach handlowych, rozpamiętując z bólem dawne, dobre czasy. Dni, w których miałam wszystko, co chciałam i robiłam, co tylko chciałam. Te czasy minęły już bezpowrotnie, a w ich miejsce skradła się gorycz i żal.
Wyruszenie w podróż, jeszcze do niedawna, wydawałoby się nie do pomyślenia. Nigdy nie interesowałam się walkami ani żadnymi pokemonami, ot zwyczajne stworzonka, które ani razu nie grały większą rolę w moim życiu.
Zabawne jak jedno wydarzenie może zmienić cały światopogląd i to w ciągu jednej sekundy.
Już nie tylko nie ubolewałam nad dawnymi czasami, ale było mi także wstyd, że kiedykolwiek to robiłam. Byłam głupia i samolubna, zamiast wspierać ojca, a przede wszystkim matkę, byłam im dodatkowym ciężarem.
Na samą tę myśl robiło mi się nie dobrze, a serce bolało jak przebite włócznią. To był zły, zapewne najgorszy okres mojego życia, lecz teraz miałam zamiar go naprawić.
Eska zmienił w moim życiu wszystko, od nastawienia do poglądów, przez cele. Wiedziałam, że muszę pomóc rodzicom, ale to nie wszystko. Czułam ogień po raz pierwszy, serce wołało do walki, a ręce same sięgały po miecz. Było to nieopisane uczucie, które sprawiło, że chciałam, nie, musiałam być najlepsza.
Sama obecność Eski dodawała mi otuchy i czystej determinacji, ale nie omamiała mnie, wiedziałam, że droga przede mną długa i żmudna, nie łudziłam się, że wszystko nadejdzie z łatwością. Nadejdą trudne dni, ale jak nigdy byłam na nie gotowa.
Chciałam spróbować swych sił w walce z liderką, lecz idąc bez żadnego doświadczenia, zapewne przegrałabym z kretesem. Sam miecz nie wygra walki, jeśli ręka, która go dzierży, nie ma doświadczenia.
Postanowiłam więc obrać inny kierunek i udać się do lasu Santaluńskiego, by znaleźć tam przeciwnika i spróbować swych sił.
Nigdy nie przepadałam za wędrówkami po lesie, zawsze byłam tą miastową. Samo Santalune było przepełnione tym, co kochałam we Francji, co prawdopodobnie było jedynym plusem, tej całej przeprowadzali. Wąskie uliczki, kafejki i aromat kawy. Nie wspominając, że wreszcie nadeszła wiosna, a całe miasto, niczym najpiękniejsza różowa, zaczynało powoli rozkwitać.
Wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się całym majestatem Santalune, będę tęsknić za tym miejscem, choć wybieram się jedynie do okolicznego lasu.
Szybkie spojrzenie na Eskę, nasze relacje praktycznie nie istniały, ale wiedziałam, że mogę mu ufać i miałam nadzieję, że on zaufa mi.
Spokojnym krokiem ruszam w obrany cel, rozglądając się przy okazji w poszukiwaniu jakiegoś przeciwnika. To miało być moje pierwsze starcie, więc szukałam kogoś lub czegoś, co nie wyglądało na zbyt silne, lecz z drugiej strony, by nie padło po jednym uderzeniu.

Księciu - 2016-04-20, 21:59

Droga nr 3 w Kalos, którą właśnie podążałaś, nie była specjalnie oblegana o tej porze przez cokolwiek. Raz na jakiś czas minął Cię rowerzysta pędzący na rowerze czy pojedynczy ludzie zmierzający w przeciwnym do twojego kierunku. Niemalże wszędzie było słychać świergot ptaszyny chowającej się w koronach drzew, tu i ówdzie przez krzaki przemykały leśne stworki, które w pogoni za własnym życiem nie zwracały na Ciebie szczególnej uwagi. To miejsce jest tak często odwiedzane przez ludzi, że pokemony tutaj są przyzwyczajone do widoku rasy ludzkiej i nie są zdziwione waszymi podróżami przez drogę. Po niecałej godzinie marszu, zatopiona we wspomnieniach, dotarły do Ciebie dźwięki, zupełnie obce, których wcześniej nie miałaś okazji doświadczyć. Niemalże od razu rozwiałaś obraz dawnego życia i mimowolnie przyśpieszyłaś kroku chcąc zaspokoić głód ciekawości. Nieznane melodie stawały się wyraźniejsze, gdy zbliżałaś się do wejścia do Santaluńskiej puszczy. Wtem twoim oczom ukazał obraz dziewczyny pojedynkującej się z chłopakiem w walce pokemon. Blondwłosa miała po swojej stronie pokemona przypominającego pustynnego liska, natomiast brunet wydawał polecenia szaremu królikowi z potężnymi uszami. Wszystkie manewry, jakie wykonywały te pokemony za sprawą swoich trenerów wyglądały fenomenalnie. Oba stworki poruszały się z finezją i gracą, wyprowadzając ruchy niemal natychmiast, kiedy zażądał tego trener. Walkę wygrał ognisty lis, gdy ogień z jego pyszczka dotkliwie poparzył kicającego. Zaobserwowałaś chwilę, gdy obie pojedynkujące się osoby wycofali swoje pokemony, a następnie wymienili się uściskiem ręki, zamienili jakieś słowa i ruszyli w przeciwnych kierunkach jak gdyby nic tu przed chwilą nie zaszło. W twoim kierunku zbliżał się przegrany tego starcia, brunet odziany w czarną koszulkę przykrytą skórzaną kurtką oraz zwykłe dżinsy. Chłopak sądząc po rysach twarzy był mniej więcej w twoim wieku. Ma zamyśloną twarz, wzrok wbity w buty.
The Coon - 2016-04-22, 17:19

Zaciekawiona, nieznanymi odgłosami, przyśpieszyłam kroku i znalazłam, przynajmniej miałam taką nadzieję, to czego szukałam.
Zaintrygowana spektaklem, postanowiłam przystanąć w miejscu i przyjrzeć się pojedynku. Eska dość długo siedział na moich biednych plecach, więc postanowiłam położyć go pionowo, opierając spód jego ostrza o ziemi, tak by jego oko(?), miało dobry widok na starcie. Sama zaś się o niego oparła i oddałam się całkowicie obserwacji.
Jeszcze nie dawno nawet nie zainteresowałbym się walką pokemonów, przeszłabym obojętnie, jeśli w ogóle bym jakąś zauważyła. Fakt, że prawdopodobnie było to pierwsze starcie, jakie widziałam, sprawiał, iż walka wydawała mi się mistrzowska. Pokemony poruszyły się z niewiarygodną szybkością i gracją, a ich ataki silne, perfekcyjne i piękne zarazem.
Nie tylko niezwykle przyjemnie się to oglądało, ale sprawiało także, że miałam coraz większą ochotę sama zawalczyć, do takiego poziomu, że musiałam się powstrzymywać, by nie chwycić Eskę za rękojeść i wskoczyć w sam środek starcia.
Jednakże zamiast tego, pohamowałam się i ochłonęłam, popadając w lekką rozkminę nad tym, kiedy i ja osiągnę taki poziom. Z Eską, u swego boku, czuła, że to jedynie kwestia czasu.
Po zakończeniu starcia, ujrzałam, jak przegrany posuwa się w moim kierunku. Nie wyglądał na zadowolonego, choć musiałam mu dać punkty, że umiał przegrywać, co nie zmieniało faktu, iż przegrana i tak musiała go boleć.
Jakby instynktownie wiedziałam co mam robić, bezzwłocznie postanowiłam do niego zagadać, mając nadzieję, że uda mi się go przekonać na pojedynek.
- Hej - zaczepiam go, gdy mam pewność, że mnie usłyszy i zobaczy.
Machając do niego ręką, eksponuję swoje atrybuty, w postaci wielkiego miecza, o który właśnie się opierałam. Przecież wszyscy wiedział, że chłopcy w tym wieku myślą jedynie o mieczach, choć pewnie wolą zabawę swoim własnym.
W sumie właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, jakby potencjalna walka miałaby wyglądać. Znaczy, ja mam miecz, on ma królika, być może coś jeszcze ma w zanadrzu... Z tego, co wiem, Eska chcę, by używać go jak broń białą... Moje ostrze jest długie i twarde, gotowe do zabawy, natomiast jego jest małe i owłosione (ciekawe czy bez włosów wydawałby się większy?), do tego był padnięty po wcześniejszych ekscesach z tamtą typiarą...
Wątpliwości dwoiły mi się i troiły, tak to jest, jak jest się absolutnym noobem... Miałam ochotę uderzyć się w twarz, uciec i schować się, ale wiedziałam, że nie mogę zawiść Eski. Wzięłam oddech i wróciłam do dalszego zagajania.
- Fajna walka - zaczęłam rozmowę, kręcąc palcem swoje blond włosy. - Naprawdę jesteś dobry... znaczy, tak myślę... - wymownie spojrzałam na swój miecz. - Jestem nowa w tym i za bardzo nie umiem nic, szukam jakiegoś dobrego trenera, który pokaże mi co jak.
Na koniec rzuciłam mu niewinne spojrzenie.
Nie byłam zadowolona z tej gry, ale naprawdę miałam ochotę na tę walkę. Temuż zagrał głupiutką blondyneczkę, którą można łatwo podejść. Niech myśli, że ma mnie w garści, wtedy ja, ku jemu zaskoczeniu, wyciągnę swoje ostrze i zdominuję zbliżenie. Po tym wydarzeniu już zawsze będzie patrzył na dziewczyny i uważnie przyglądał się, czy aby żadna z nich nie ma gdzieś ukrytego miecza.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group