Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

Archiwum - Przygoda Galla

Molin - 2015-10-24, 18:35
Temat postu: Przygoda Galla
Cała ta sytuacja trwała dosłownie moment. Kula, która trafiła idealnie do twoich rąk zabłysnęła jasnym, błękitnym światłem, a wszystko wokół zaczęło się kręcić, tak, że w pewnym momencie przyprawiło cię już o zawroty głowy. Otoczenie zaczęło się zmieniać - szare ściany pracowni zamieniły się w piękny błękit, przyozdobiony białymi elementami. Spojrzałeś do góry. Niebo. Wszystko się zakończyło, a ty wpatrywałbyś się jeszcze tak przez chwilę gdyby nie to... że nie czułeś żadnego stałego gruntu pod nogami. Nie minęła sekunda, a runąłeś w dół, przy okazji zahaczając w powietrzu o coś twardego, co później okazało się gałęzią. Nie byłe na tyle silna żeby cię utrzymać, więc za moment poleciałeś jeszcze niżej, aż w końcu zakończyło się to bolesnym spotkaniem z ziemią. Otworzyłeś jeszcze na moment oczy, żeby zobaczyć jak wszystko wokół się rozmazuje po czym nastaje ciemność.
Twoja pobudka w postaci głośnego "O ku*wa" raczej nie należała do najprzyjemniejszych. Spojrzałeś przed siebie, ignorując ból głowy i zauważyłeś kilka rozmazanych sylwetek - dokładniej trzech. Gdy ci podeszli nieco bliżej, a tobie zdążyło się trochę poprawić zauważyłeś, że to mężczyźni w czarnych strojach i chustach, zakrywających połowę ich twarzy oraz kapturach. Na ich bluzach nie widniał żaden znak czy napis, jedynie czerń. Przyglądali się tobie, a w ich oczach dało się zauważyć zaskoczenie, ale także ciekawość. Zanim zdążyłeś się ruszyć któryś z nich związał ci ręce.
- Ty, patrz jaki nam się trafił! Niech tylko szef go zobaczy! - krzyknął jeden z nich, a w jego głosie zdecydowanie można było usłyszeć radość - Jeszcze nigdy takiego nie widziałem! To chyba jakiś mutant.
- No... Zastanawiam się jakim debilem musiał być jego trener żeby zostawić coś takiego! I jeszcze te idiotyczne ubrania, kto robi coś takiego Pokemonom? - drugi przykucnął przyglądając ci się nieco dokładniej - Hm, żyjesz w ogóle?
Stuknął palcem kilka razy w twoje czoło, cały czas się gapiąc.
- No, Mattias, to skoro już go tak lubisz to zanieś kotka gdzie trzeba - powiedział trzeci do kolegi który w tym momencie zajmował się tobą.
- Chyba cię poje*bało, że będę targać to coś na plecach - warknął w jego stronę, po czym ponownie spojrzał na ciebie - To co kiciu, pójdziemy grzecznie, czy może jednak chcesz załatwić to w inny sposób?
Uśmiechnął się złośliwe, a zza jego pleców wyszedł pies. Dość duży, czarnego koloru, przyozdobiony elementami przypominającymi kości. Na jego głowie widniały dwa dość spore rogi, a sądząc po cichym warczeniu nie miał zbyt przyjemnych zamiarów gdybyś zdecydował się odmówić.

GallAnonim - 2015-10-25, 10:46

Coś poszło nie tak, baaardzo nie tak, jeśli mam być szczery. Nie miałem co do tego wątpliwości, kiedy maszyna zaczęła szaleć, a kula wypadła z niej trafiając prosto do mnie. Poczułem strach, ja i Niratto igraliśmy z siłami, których do końca nie rozumieliśmy i w sumie nie mieliśmy pojęcia co się stanie, gdy urządzenie zawiedzie. Tymczasem wszystko co było dookoła mnie zniknęło, ustępując błękitnej przestrzeni… zaraz, czy to niebo? Z wrzaskiem runąłem w dół, spodziewając się zgonu po uderzeniu w podłoże, ale mój upadek zahamowały gałęzie jakiegoś drzewa, które zerwałem po drodze, mimo to nadal bolało zetknięcie z ziemią, a potem wszystko się rozmazało i nastała ciemność.
Gdy czyjś ordynarny krzyk przywrócił mnie do żywych, zrozumiałem, że po prostu straciłem przytomność, a ciało, zwłaszcza głowa, okropnie mnie boli. Czy moje kości są całe? Dookoła mnie pojawiły się trzy zamaskowane postacie w czerni. Wyglądali mi na ludzi, ale może to pozory i pod kapturami kryje się coś innego? Przyglądali mi się z wielkim zaskoczeniem oraz nie mniejszą ciekawością. Nie podobało mi się jednak to co mówią. Wygląda na to, że nie wiedzieli czym jestem ja i myśleli, że jakimś pokemonem, cokolwiek to znaczy. Jeden z nich zaczął mnie stukać palcem w czoło. To było drażniące, bo głowa mnie bolała tym mocniej.
- Żyję! I przestań mnie stukać w głowę! – przemawiam do tego nazwanego Mattiasem.
Nie podobali mi się oni, ani to co mogą ze mną zrobić. Gorzej, że chyba nie będę mógł za bardzo protestować. Raz, że ich jest trzech. Dwa, z ludźmi było jakieś obce mi stworzenie, wielki, rogaty, czarny pies. Bez wątpienia równie niebezpieczny, co jego wygląd.
- Kim w ogóle jesteście i dokąd chcecie mnie zabrać? Co to za miejsce? – mówię dalej, starając się podnieść mimo bólu.
Szukam też wzrokiem czegoś znajomego. Nie mogłem odwodzić od siebie myśli, że wrota zamiast ściągnąć coś do mojego świata, wysłały mnie gdzieś. Ale czy tylko ja zostałem przeniesiony? Może jakieś przedmioty, albo brat też zostali przeteleportowani. Czułem strach przez to co się stało, ale starałem się tego nie pokazać tym ludziom. Przez nich muszę odłożyć analizę swojej sytuacji na później. Plus był taki, że może dowiem się czegoś od nich.

Molin - 2015-10-25, 11:12

Gdy tylko się odezwałeś, na twarzach nieznajomych można było ujrzeć wielki szok. Wpatrywali się w ciebie z szeroko otwartymi oczami, ale za chwilę zastąpiła to niezwykła radość.
- Patrzcie, on gada! Będziemy milionerami! - krzyknął Mattias, w ogóle nie zwracając uwagi na zadane pytanie.
Ale to nie był koniec. Gdy tylko spróbowałeś się podnieść i ruszyłeś nogą, coś, co wcześniej utknęło między fałdami materiału twoich spodni, wysunęło się i spadł na ziemię, tocząc się trochę na bok. Jeden z mężczyzn przyjrzał się dokładniej przedmiotowi, a jego pisk w tym momencie raczej niezbyt dobrze zadziałał na twoją bolącą głowę. Natychmiast wziął przedmiot do ręki - brązową kulę na której widniał niezrozumiały wzór. Artefakt, który przeniósł cię do tego miejsca. Radości mężczyzn nie było końca.
- Teraz to już na pewno dostaniemy awans, tylko na to spójrzcie! - powiedział dokładnie obserwując przedmiot, jakby nie mógł do końca uwierzyć, że to dzieje się naprawdę - No to co koteczku, powiesz nam skąd to masz?
Ty w tym czasie dałeś radę mniej więcej się podnieść. Nogi ci się chwiały, ale na szczęście mogłeś się podeprzeć plecami o pień drzewa, z którego gałęziami miałeś wcześniej bliższe spotkanie. Uniosłeś nieco głowę, spoglądając na mężczyzn. Byłeś od nich sporo wyższy oraz większy, gdyby nie twój aktualny stan i łapy związane dziwną, niezwykle mocną, połyskującą na niebiesko liną na pewno byś sobie poradził z całą ich trójką, ale teraz miałeś na to marne szanse.
- O, kicia wstała. Pójdzie grzecznie razem z nami? - ponownie odezwał się Mattias, znów ze swoim złośliwym uśmieszkiem - Kim jesteśmy? Można powiedzieć, że poddanymi tych, którzy władają tym światem, ale dzięki tobie może się to wkrótce zmienić na lepsze! I nie bój się, nie mamy zamiaru zrobić ci nic złego, w miejscu do którego cię zabierzemy nic na pewno nie będzie ci zagrażać.
Cofnął się dwa kroki do tyłu, a pies który do tej pory trzymał się z tyłu, warknął nieco głośniej, najwyraźniej znudzony całą tą sytuacją, ale właściciel dał mu wyraźny znak żeby siedział spokojnie.
- Co do miejsca w którym się znajdujemy... Viridian Forest! Miasto do którego mamy zamiar cię zabrać znajduje się niedaleko - kontynuował - To co koleżko, współpracujemy czy załatwiamy to inaczej?

GallAnonim - 2015-10-25, 11:50

To że potrafię mówić, zszokowało tych ludzi co prawda, ale kiedy wstawałem, z mojego ubrania wypadł kolisty przedmiot, który tam utkwił i potoczył się w stronę tamtych. Jeden z nich tak wtedy pisnął, że myślałem, iż mi czaszkę z bólu rozsadzi, a kiedy go podniósł, ja się zdumiałem. To był ten przeklęty artefakt Niratto! Jeśli on mnie tutaj przeniósł, musiałem go odzyskać. Być może mógłbym dzięki niemu wrócić do domu.
- Obawiam się, że byście mi nie uwierzyli skąd jestem i skąd mam tą rzecz. Ostrzegam was jednak, że lepiej się tą kulą nie bawić. Jest groźna dla zdrowia – odpowiadam na pytanie, dalej walcząc o to, by się podnieść.
Chociaż z wielkim wysiłkiem i z pomocą pnia drzewa, udało mi się wstać. Teraz dobrze widziałem, że ludzie byli drobniejsi ode mnie. Pewnie mógłbym ich powalić w normalnej sytuacji, ale teraz ledwie stałem, a ręce miałem związane jakąś niebieską, niezwykle wytrzymałą liną. Niech to! Nie miałem teraz szans na ucieczkę, a nawet gdybym się wyrwał, pewnie dopadłby mnie ten demoniczny pies. Przynajmniej dowiedziałem się, że jestem w jakimś lesie, a niedaleko jest miasto, do którego ci mężczyźni chcą mnie zabrać. Może tam uda mi się coś wymyślić. Póki co jestem skazany na posłuszeństwo, ale wygląda na to, że uważają mnie na tyle cennego, że otwarcie mówią, że nie chcą mnie uszkodzić. To trochę zwiększa moje pole manewru.
- Wygląda na to, że nie mam innego wyjścia – wzdycham. – Pójdę z wami

Molin - 2015-10-25, 12:26

- No, grzeczna kicia - powiedział jeden z nich.
Podeszli bliżej ciebie, po czym dwójka stanęła po bokach i chwyciła cię za łapy żeby pomóc ci dojść do miasta, natomiast trzeci pilnował tyłów. Pies dumnym krokiem podreptał sobie przed was, po czym wszyscy ruszyliście w nieznane ci strony. Przez kilka minut spacerowaliście przez najzwyklejszy las jakich sporo było w twoim świecie. Jednak po drodze nie zauważyłeś ani jednego żywego stworzenia poza wami, a na dodatek było przeraźliwie cicho. Żadnych wiewiórek skaczących po drzewach, zero śpiewu ptaków. Las, który z początku wydawał się ładny i przyjemny wkrótce stał się nieco strasznym, przerażającym miejscem.
Na szczęście niedługo waszym oczom ukazało się wyjście z lasu i zarysy niewielkiego miasta. Choć czy rzeczywiście "na szczęście"? Już na początku zauważyłeś wiele szarych, zaśmieconych ulic. Udaliście się jedną z nich, mijając niewiele lepiej wyglądające budynki, a jedynymi kolorowymi elementami były ciężkie do rozczytania, namalowane sprayem napisy na ścianach.
- Witaj w Pewter City - szepnął jeden z mężczyzn.
Ludzi było niewielu - większość niechętnie spacerowała ulicami miasta, a na ich twarzach malował się smutek i ból. Choć najwidoczniej nie wszyscy byli w takim stanie, co mogłeś zauważyć po dwójce nastoletnich dziewczyn w krótkich, kolorowych spódniczkach, które zatrzymały się i z zaciekawieniem zaczęły się tobie przyglądać, a następnie robić zdjęcia przy pomocy nieznanych ci, niewielkich urządzeń. Szczerze, można by było uznać, że znalazłeś się teraz w centrum zainteresowania, gdyż większość przechodzących osób zaczęła się po prostu gapić z szokiem lub niedowierzaniem, że w ogóle takie "coś" istnieje.
To wszystko nie trwało długo. Wkrótce zauważyliście kilka dość sporych pojazdów i najwyraźniej kierowaliście się w ich stronę. Już w tym momencie zacząłeś mieć co do tego pewne podejrzenia, ale nie było żadnej drogi ucieczki - z każdej strony byłeś pilnowany, a spotkanie z psem na pewno nie skończyłoby się dobrze. To co zobaczyłeś tym bardziej je potwierdziło - dwójka ludzi trzymająca siatką, w której znajdowało się kilka brązowych, puchatych lisków, z czego jeden był sporo większy od reszty - najwyraźniej samica i jej małe. Z głośnym piskiem szamotały się w środku, wystawiając łapki na zewnątrz i próbując zrobić cokolwiek żeby się wydostać. Mężczyźni podeszli do tyłu jednego z pojazdów, a po otworzeniu dość sporych drzwi po prostu wrzucili tam lisy, nie patrząc na to czy może im się przy tym stać krzywda. Ciebie po chwili spotkał taki sam los - zostałeś na siłę wepchnięty do jednej z ciężarówek, wcześniej zahaczając łapami o jakiś niewielki, ostry element wystający z otwartych drzwi.
Jej środek nie był jakoś specjalnie duży, a na dodatek było tam dość ciemno. Zdążyłeś też zauważyć, że nie za bardzo dbano o ich czystość. Podniosłeś się i gdy tylko delikatnie poruszyłeś łapami, lina natychmiast się zerwała i upadła na ziemię. Prawdopodobnie została uszkodzona w trakcie tej wpadki przy wejściu. Zrobiłeś krok przed siebie i nadepnąłeś na jakąś ciesz. Po zobaczeniu jej nie miałeś wątpliwości, że była to krew, a za chwilę ujrzałeś coś jeszcze.
Dziwne, niebiesko-czarne stworzenie, przypominające nieco psa, ale zbudowane w taki sposób żeby mogło poruszać się na dwóch łapach. Rączkę trzymało na swoim niewielkim brzuchu, a tam widniała rana, nie jakaś wielka, ale sądząc po tym ile krwi było wokół to stworek może źle skończyć jeśli natychmiast nie otrzyma żadnej pomocy.

GallAnonim - 2015-10-25, 15:10

Prowadzony niczym więzień, ruszyłem wraz z trzema łotrami do wspomnianego przez nich miasta, pilnowany jeszcze przez dumnego jak paw demonicznego psa. Ludzie milczeli, więc miałem czas przyjrzeć się otaczającej nas przyrodzie. Las, w którym wylądowałem, wyglądał zwyczajnie, niewiele różnił się od tego, co znałem ze swojego świata. Bardziej zastanawiająca była cisza i pustka. Chociaż mijały minuty, nie dostrzegłem pomiędzy drzewami żadnego stworzenia, ani nie usłyszałem żadnego hałasu, nie licząc tego, który robiłem ja oraz moje „towarzystwo”. Klimat iście upiorny, aż mi się zjeżyła sierść z niepokoju. Wkrótce jednak wyszliśmy z lasu i trafiliśmy do miasta, które ludzi nazwali Pewter.
Nie powiem, aby to było urocze miejsce. Szare, brudne ulice, brzydkie, podobne do siebie budynki. Przypominało mi to dzielnicę robotniczą jakiegoś przemysłowego miasta z mojego świata. Pozbawieni optymizmu mieszkańcy Pewter przypominali tych zmęczonych tytaniczną pracą za marne grosze w kiepskich warunkach robotników. Wyjątkiem z szarej masy były dwie kolorowo ubrane dziewczyny, które chyba robiły mi zdjęcia, za pomocą jakiś małych urządzeń, wcale niepodobnych do dużych i nieporęcznych aparatów fotograficznych mojego świata. Swoją drogą stałem się atrakcją dla tych wszystkich ludzi, którzy patrzyli na mnie zszokowani jak na jakieś niesamowite zjawisko.
Tymczasem mężczyźni w czerni zaprowadzili mnie do grupy zaparkowanych, dużych pojazdów. Wyglądało na to, że trafię do jednego z nich, ale nie było szans uchronić się od tego losu. Przy samochodach zobaczyłem kolejnych ludzi w czerni, którzy trzymali sieci ze schwytanymi w nią lisopodobnymi stworzeniami skamlącymi żałośnie i próbującymi za wszelką cenę się wydostać. Poczułem żal wobec nich. Teraz już nie miałem wątpliwości, że otaczały mnie typy spod ciemnej gwiazdy, a w dodatku kłusownicy. Ludzie wrzucili lisy do ciemnego wnętrza jednej z ciężarówek, a po chwili i ja tam trafiłem, zahaczając przy tym o coś wystającego. W środku panował bród i smród raniący mój wrażliwy nos. Podniosłem się i bez trudu teraz pozbyłem więzów. Musiały zostać uszkodzone, gdy mnie wrzucali. Jakiś powód do radości w tym bagnie. Jednakże za chwilę skrzywiłem się z lekkim obrzydzeniem, gdy wdepnąłem w jakąś ciecz, która była bez wątpienia czyjąś krwią, świeżą. Szukając źródła posoki, ujrzałem kolejne niezwykłe stworzenie, czarno-niebieskiego, humanoidalnego psa. Biedak został ranny brzuch i to stąd sączyła się krew. Rana nie była wielka, ale jeśli ktoś się nią nie zajmie, zwierzak się wykrwawi tutaj. Nie było wyjścia, musiałem udrzeć swój rękaw i opatrzyć stworka. Nie chciałem patrzeć na jego śmierć.
- Bądź spokojny mój drogi. Nie chcę twojej krzywdy w przeciwieństwie do tych w czerni – mówię do niego uspokajającym tonem, klękając przy nim. – Jeśli mi pozwolisz, chciałbym cię opatrzeć. Jeśli nikt nie tknie tej rany, może zrobić się paskudnie
Nie wiem, czy mnie zrozumie, ale może odczyta moje intencje, że chcę mu pomóc.

Molin - 2015-10-25, 15:36

Poczułeś, że pojazd ruszył, ale nie zwracając na to zbyt dużej uwagi postanowiłeś pomóc psu. Bez problemu urwałeś kawałek swojego rękawa i przykucnąłeś przy stworku, który na twoje pytanie jedynie przytaknął, chcąc żeby jak najszybciej ktoś mu pomógł. Dzięki temu, że jesteś po części kotem, a twój wzrok jest niezwykle dobry bez problemu mogłeś obejrzeć ranę. Nie była wielka ani głęboka, ale dość mocno krwawiła i gdyby nie twoja pomoc stworek najwyżej nie dojechałby do celu żywy. Udało ci się zrobić tymczasowy opatrunek dla niego, a on mimo bólu odwdzięczył ci się szerokim uśmiechem.
Nie wiedziałeś ile jeszcze macie zamiar tkwić w tym miejscu, ale odpowiedź nadeszła bardzo szybko. Usłyszałeś wybuch, a ciężarówka którą jechaliście natychmiast się zatrzymała. Nie mieliście za bardzo jak stąd uciec, więc pozostało wam tylko czekać. Na zewnątrz prawdopodobnie działo się coś nieprzyjemnego, sądząc po krzykach, dźwięku strzałów oraz kolejnych wybuchów. Mimo mijającego czasu nadal staliście w miejscu, a drzwi pozostawały zamknięte i wręcz niemożliwe dla was do otworzenia. Twój mały towarzysz nieco skulił się ze strachu, najprawdopodobniej miał dość całej tej sytuacji, ale u ciebie nie było inaczej.
Usłyszeliście cichy dźwięk otwierających się drzwi, a do ciemnego pomieszczenia dostało się światło słoneczne. Natychmiast spojrzeliście w stronę wyjścia, a tam zauważyliście kolejną, nieznajomą osobę, ale różniącą się od tamtych. Chłopak, najwyraźniej młody, ubrany w granatową bluzę z zarzuconym na głowę kapturem. Szyję miał owiniętą nieco jaśniejszym szalikiem, którego część była naciągnięta na jego nos, przez co można było ujrzeć jedynie jego zielone oczy. Poza tym ubrany był w zwykłe dżinsy i czarne, ciężkie buty. Odpiął coś od swojego paska, co okazało się być niewielką, niebiesko-białą kulką z dziwnym znaczkiem, po czym nacisnął przycisk na środku, a przedmiot nieco się powiększył. Zamachnął się... i rzucił w pieska, który zadziwiony całą tą sytuacją nie zdążył się ruszyć. Kula otworzyła się i wciągnęła stworka do środka, a następnie zamknęła się i została zabrana przez chłopaka. Gdy ten się ujrzał w jego oczach można było zauważyć zdziwienie. Duże, ale nie równające się z tym, kiedy kolejną kulę rzucił w ciebie, a ona po prostu odbiła się od twojego ramienia i wróciła do jego ręki.

GallAnonim - 2015-10-25, 18:28

Kiedy pojazd ruszył, cóż zaczął się trząść, ale mała ta to była przeszkoda, podobnie ciemności, bo widziałem w nich. Zająłem się więc raną stworzenia, która na szczęście nie była jakaś paskudna, poza tym, że mocno krwawiła. Miałem nadzieję, że teraz pies pożyje dłużej i nie będzie żałował, że nie pozwoliłem mu umrzeć. Wydawało się ponadto, że on zrozumiał co do niego mówiłem, chociaż może to tylko złudzenie. W każdym razie podziękował za moją pomoc uśmiechem, który postanowiłem odwzajemnić, by stworek poczuł się lepiej.
Nasza podróż nie trwała długo. Usłyszałem jakiś wybuch, a pojazd zatrzymał się. Z zewnątrz dochodziły do mnie odgłosy strzałów oraz kolejnych eksplozji. Ktoś zaatakował ludzi w czerni bez wątpienia, ale co to zmienia w mojej sytuacji? To się miało jeszcze okazać. Czułem strach, ale niebieska istota bała się mocniej ode mnie, bo aż skuliła się z przerażenia. Tymczasem ktoś otworzył drzwi i ogarnęło mnie światło dnia. W wejściu stał kolejny zamaskowany człowiek, strój miał podobny do tych co mnie schwytali, ale ten ubrany był na niebiesko. Bez słowa odpiął od paska jakąś kulkę, która… powiększyła się w jego dłoni! A potem rzucił nią w dwunożną psinkę. Kula otworzyła się wówczas, pochłonęła stworzenia i wróciła do dłoni chłopaka. To były jakiś czary? Pomyślałem zdumiony. Człowiek oczywiście zdziwił się na mój widok i rzucił kolejną kulę we mnie. Przez chwilę bałem się, że również zostanę uwięziony w tym przedmiocie, ale ode mnie się po prostu odbiła, nie czyniąc mi nic. O co to chodzi?
- Hej! Kim ty jesteś? Co zrobiłeś z tym psem? I co tu się wyprawia? – wołam do niego, tonem żądania, szykując do ewentualnego ataku.
Czuję się teraz lepiej, więc próba powalenia człowieka powinna się udać, gdyby coś kombinował.

Molin - 2015-10-25, 21:18

Chłopak prawdopodobnie wpatrywałby się w Ciebie jeszcze długo, nie mogąc do końca uwierzyć w to co zobaczył, ale sytuacja nie bardzo mu na to pozwalała. Uspokoił się nieco, schował kulę ze złapanym pieskiem i uniósł dłoń w geście, chcąc ci pokazać, że ma raczej pokojowe zamiary. Ale komu można ufać w takiej sytuacji? Dla ciebie nie był to zbyt miły start w nowym świecie.
Nieznajomy przy pomocy drugiej ręki ściągnął nieco szalik i odsłonił swoją twarz w całości. Niczego nadzwyczajnego nie odkrył - typowy, zielonooki nastolatek.
- Nie wiem czym... no, ani kim ty jesteś, choć mogę się domyślać - powiedział spokojnie - Ale wydaje mi się, że ja jestem osobą, która chciałaby wam pomóc.
Mówiąc to wskazał na kilka kulek przyczepionych do swojego paska, wyglądających tak samo jak ta do której został złapany pies. Sądząc po odgłosach sytuacja na zewnątrz zaczynała robić się coraz bardziej niebezpieczna, więc przydałoby się coś zrobić zanim was zauważą.
Chłopak ponownie nałożył część szalika na twarz, zrobił kilka kroków do tyłu, po czym zatrzymał się i ręką pokazał ci żebyś biegł za nim. Ale czy na pewno chcesz mu zaufać?

GallAnonim - 2015-10-25, 21:38

Chłopak, po wyjściu z wrażenia, jakie wywołuje na mieszkańcach tego miejsca moja osoba, gestem pokazał, że ma pokojowe zamiary. Tylko czy powinienem mu ufać? Wyglądem niewiele się w końcu różnił od tych czarnych. Ten jednak pokazał swoją twarz, więc niejako zaplusował. Prawdziwy bandyta, by tak łatwo nie pokazał swojego oblicza. Człowiek przemówił też, twierdząc, że chce „nam” pomóc, więc pewnie chodziło mu o te stworzenia, które siedziały wraz ze mną w ciężarówce. Musiałem decydować szybko, bo odgłosy wskazywały na to, że walka ciągle trwa. W sumie, kiedy się odsunął, mogłem uciec, ale znalazłbym się sam w obcym świecie bez żadnych odpowiedzi. W każdym razie wychodzę z pojazdu, ale zanim pobiegnę, albo nie pobiegnę za chłopakiem w niebieskim, prędko rozglądam się w sytuacji. Szczególnie interesuje mnie odnalezienie wzrokiem człowieka, który zabrał mi artefakt brata. Odzyskanie go jest w sumie ważniejsze dla mnie od życia, bo bez kuli będzie to życie w jakimś obcym w świecie, w którym wszystkich dziwi mój wygląd i nici będą z moich planów odbudowy rodu Sirothów.
Molin - 2015-10-25, 22:13

Zdecydowałeś się wyjść na zewnątrz, ale zanim pobiegłeś za nieznajomym rozglądnąłeś się wokół. W pobliżu was nie było właściwie nikogo, za to w oddali toczyły się najwidoczniej jakieś bitwy. Z daleka ciężko ci było rozpoznać tamtych mężczyzn, tym bardziej, że wszyscy byli ubrani tak samo.
Chłopak czekał na ciebie i najwyraźniej trochę się niecierpliwił. Stanie tutaj nie było zbyt bezpieczne, ale na pewno lepsze niż pakowanie się w stronę tamtych ludzi. Tym bardziej, że nie wiadomo czy udałoby ci się trafić akurat na tamtych i odzyskać stracony przedmiot.
Z zamyślenia wyrwało cię warknięcie stworzenia stojącego za tobą. Odwróciłeś głowę, ale było już za późno. Kolejne stworzenie, nieco przypominające hienę, ale mające też coś z wilka, o czarnym gęstym futrze. Skoczył prosto na ciebie, a z jego pyska wydobywały się płomienie, jednak w ostatniej chwili coś odtrąciło go na bok. Upadł niedaleko was, a wtedy zauważyłeś na jego szyi coś w stylu obroży z przymocowanym niewielkim urządzeniem. Chłopak zbliżył się do psa i szybko pozbył się problemu, a następnie schował go do kuli, tak samo jak wcześniej spotkanego przez siebie stworka. W międzyczasie zauważyłeś swojego obrońcę - przerośniętego, zielonego jaszczura z ostrzami na łapach przypominającymi liście. Kolejne z tych dziwnych stworzeń. Patrzył się na ciebie z zaciekawieniem, po czym podszedł do chłopaka i stanął u jego boku.
Zielonooki tymczasem spojrzał na ciebie błagalnym wzrokiem. Przydałoby się w końcu gdzieś ruszyć.

GallAnonim - 2015-10-26, 09:39

Kiedy wyszedłem i rozejrzałem się, zobaczyłem, że w oddali toczy się jakaś bitwa. Niestety za daleko, bym znalazł tego, który ukradł mi kulę. Niech to! Tymczasem chłopak w niebieskim niecierpliwił się, ale nim zdołałem coś do niego powiedzieć, usłyszałem warknięcie i pojawił się przede mną kolejny obcy stwór tym razem przypominający skrzyżowanie hieny oraz wilka. Nim zdążyłem zareagować, zwierz rzucił się na mnie i chyba zamierzał zionąć ogniem! Czułem wielki strach i spodziewałem się bólu. Coś jednak go obaliło nim mu się to udało, a wtedy mój „wybawca” podszedł do wilka i zdjął mu z szyi obrożę z jakimś urządzeniem, a potem umieścił w kolejnej kuli. Tymczasem zauważyłem kolejne dziwne stworzenie, tym razem dwunożnego jaszczura z ostrzami zamiast rąk, który to powstrzymał tego czarnego psowatego. Moje oczy zaiste musiały wyglądać jak dwie monety, bo otworzyłem je niezwykle szeroko, starając się pojąć ogrom przedziwnych rzeczy dziejących się wokół mnie. W końcu spostrzegłem błagalne spojrzenie zielonookiego chłopaka.
- Dobrze, już idę. Prowadź – zwracam się do niego.
Również nie chciałem czekać aż rzuci się na mnie kolejne obce zwierzę.

Molin - 2015-10-26, 18:27

Chłopak jedynie przytaknął po czym pobiegł przed siebie, w kierunku odwrotnym od toczących się bitew. Ty natomiast ruszyłeś za nim, a jaszczur nieco was wyprzedził, od czasu do czasu spoglądając na ciebie ciekawskim wzrokiem, a na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech, który jednak po chwili zaniknął. Głównie z tego powodu, że jakiś człowiek, najprawdopodobniej właściciel stworzenia które próbowało cię zaatakować, zaczął biec za wami, jednocześnie wyciągając z kieszeni kulę, podobną do tych posiadanych przez zielonookiego, ale w innym kolorze. Liściasty stwór natychmiast się zatrzymał, po czym wykonując jeden, duży skok znalazł się za tobą. Zamachnął się, a ostrza na jego łapach zaczęły się świecić. Nie minęła sekunda, a wokół niego pojawiły się liście, tak samo świecące, unoszące się nad ziemią i poruszające zgodnie z rozkazem jaszczura. Po chwili wszystkie pomknęły w stronę mężczyzny, lecz nie trafiły bezpośrednio w niego - większość skończyła pod jego nogami, powbijana w chodnik lub swobodnie leżąca. Kolejna ciężka do pojęcia rzecz - jak LIŚCIE mogły wyrządzić takie szkody?
Kontynuowaliście bieg, po czym skręciliście w jakąś mniejszą, ciemną uliczkę. Nie przebywaliście w niej zbyt długo, gdyż po chwili chłopak wyjął klucz i otworzył jedne z drzwi znajdujących się w pobliskim budynku. Waszym oczom ukazał się krótki, ciemny korytarz zakończony biegnącymi w dół schodami. Nieco na spokojniej zielonooki ruszył do przodu, przy okazji zaświecając światło za pomocą przycisku i skierował się na dół, za nim jaszczur, który w międzyczasie was dogonił, a na samym końcu ty. Po kilku minutach miałeś już wrażenie, że ta droga nie ma końca, ale w końcu doszliście na sam koniec... niczego. Tak, widniała przed wami jedynie zwykła, pusta, szara ściana. Chłopak mruknął pod nosem ciche "jestem" po czym... wszystko zniknęło i zaczęło się zmieniać. Podobnie jak w momencie kiedy przeniosłeś się do tego świata, ale to trwało dużo szybciej.
Znaleźliście się w całkowicie innym miejscu. Samo pomieszczenie wyglądało na piwnicę, ale jego wystrój w ogóle jej nie przypominał. Z sufitu zwisała stara, zniszczona lampka, którą najwyraźniej ktoś spróbował "naprawić" sądząc po plamach po farbie i ponaklejanych niewielkich, podniszczonych naklejkach. Wyblakłe ściany przyozdobione dużą ilością plakatów z najróżniejszymi stworami czy ludźmi w ich towarzystwie, a także zdjęciami nieznanych ci osób, najczęściej także w towarzystwie stworzeń. Na podłodze leżał puchaty, w niektórych miejscach dziurawy, kolorowy dywan. Można uznać, że umeblowanie też jest dość "przytulne" choć zależy dla kogo - przy ścianie ustawione coś w stylu... poduszek? Foteli? W każdym razie było to dla ciebie coś nowego, a wyglądało jak wielka poducha (zapewne bardzo wygodna) na której można by było sobie usiąść czy położyć się, jak to zrobiła jakaś osoba w zielonej bluzie, którą udało ci się zauważyć. Mniej więcej na środku ustawiony był średniej wielkości, drewniany stolik, a na nim rozsypane cukierki, jakaś paczka z ciastkami, butelki i puszki z napojami, a także kilka innych rzeczy, z których kilka pospadało na podłogę. Przy drugiej połowie stołu naprzeciwko siebie siedziały kolejne dwie osoby z bluzach, grające w jakieś karty, które także posiadały na sobie podobizny potworów. po drugiej stronie pokoju przy ścianie stały drewniane szafki z nieznaną ci zawartością, przyozdobione naklejkami, a w rogu kilka średniej wielkości, wypełnionych pudeł. Poza tym zauważyłeś też dwoje drzwi, prowadzących do innych pokojów. Warto też wspomnieć o sporym, żółtym stworze, który najspokojniej w świecie lewitował sobie obok was. Ze względu na zamknięte oczy wyglądał jakby spał, ale leniwie podniósł łapę jakby chciał się z wami przywitać. Twój towarzysz podszedł do niego i po prostu przybił mu piątkę.
Nagle ktoś wyszedł z sąsiedniego - dość wysoki, szczupły, a wręcz chudy chłopak o jasnych zielonych włosach i niewielkich oczach tego samego koloru. Jego ubiór składał się z rozpiętego, munduru, spod którego widać było czarną, długą koszulkę. Na szyi miał założony łańcuszek, a do niego przyczepiony niewielki wisiorek w postaci dwóch, srebrnych prostokątów. Chłopak trzymał w ręce opakowanie z ciastkami i najwidoczniej zajadał się nimi ze smakiem. Spojrzał w stronę twojego "znajomego"
- No co tam Art, znalazłeś coś ciekawego? - spytał nieco niewyraźnie, nie przerywając posiłku.
Chłopak słysząc to jedynie podniósł nieco bluzę, pokazując pasek przyozdobiony dość sporą ilością niebiesko-białych kulek, po czym ruszył w stronę jednego z zamkniętych pokoi. Otwierając drzwi wskazał jeszcze palcem w twoją stronę, a zielonowłosy natychmiast na ciebie spojrzał. Zdziwienie w jego oczach nie było dla ciebie niczym nowym.
- Na Arceusa! - krzyknął dość głośno, aż kilka osób przebywających w pomieszczeniu także obejrzało się w twoją stronę - Art, skąd ty żeś nam wytrzasnął Rautai?!
No, przynajmniej jakiś postęp, ktoś przynajmniej wie czym jesteś. Tylko... skąd? Chłopak zbliżył się nieco do ciebie, wziąć się przyglądając, lecz po chwili dotarło do niego, że może być to niegrzeczne więc odrobinę się opanował. Milczał jeszcze przez moment, ale w końcu postanowił ponownie się odezwać.
- Wszystko z tobą w porządku, dobrze się czujesz? Możesz chcesz coś zjeść albo się napić - spytał miłym głosem, wskazując na stolik na którym znajdowało się sporo wszelkiego rodzaju słodyczy czy napojów - Na ten moment mamy niestety jedynie to, ale może coś ci zasmakuje...
Zakłopotany podrapał się w tył głowy i cofnął kilka kroków, pozwalając ci podejść do stolika. Dwie dziewczyny które przy nim siedział szeroko się do ciebie uśmiechnęły, przerywając na moment grę.

GallAnonim - 2015-10-26, 21:06

Ruszyłem za przewodem zielonookiego człowieka. Chciał nas zatrzymać jeden z tych czarnych, który wyciągnął kulę, podobną do tych, które miał mój przewodnik, ale powstrzymał go zielony jaszczur, który stworzył świecące, unoszące się w powietrzu liście i wystrzelił je w kierunku mężczyzny, a one powbijały się w chodnik przed nim. Miałem wrażenie, że obserwuję jakieś czary, że wszystkie zwierzęta, które tutaj widziałem są magiczne. Zupełnie fascynujące, ale nie miałem jednak w tej chwili czasu na badania. Biegłem dalej za chłopakiem w jakiś zaułek, w którym on otworzył drzwi do jednego z budynków. Za drzwiami znajdowały się bardzo długie schody w dół oświetlane elektrycznymi lampami, które kończyły się ślepą ścianą. Mój towarzysz mruknął wtedy cicho słowo „jestem” niczym zaklęcie, a wówczas otoczenia zmieniło się. Było to tym bardziej interesujące, że przypominało to co się stało ze mną jakiś czas temu.
Znalazłem się teraz w miejscu, które przypominało podziemną bazę. O wystroju i wygodach się nie wypowiem. Sarkeyowi takie polowe warunki by się pewnie podobały, mi niekoniecznie. Zobaczyłem tu dwie kolejne osoby, kolejnego dziwnego stwora oraz liczne drzwi do innych pomieszczeń. Poczułem się niepewnie w tym miejscu, bo kto wie co tu ze mną się stanie. Zaraz pojawił się kolejny człowiek, zajadający się ciastkami, który zwrócił się do mojego przewodnika, który w odpowiedzi zaprezentował te dziwne kulki, a potem wyszedł, wskazując tamtemu na mnie. Swoją drogą, mało rozmowny gość.
Tymczasem ten drugi człowiek nieźle mnie zdumiał. Rozpoznał do jakiej rasy należę! Kompletne to dla mnie zaskoczenie. Zaproponował mi też poczęstunek oraz zapytało samopoczucie. Czyżbym mógł uznać, że jestem bezpieczny, skoro chcą mnie gościć?
- Nazywam się Mazirra Ra’Sirothe – przedstawiam się, kładąc dłoń na piersi i kłaniając lekko. – I czuję się w sumie dobrze, chociaż ciało mnie jeszcze trochę boli po teleportacji i upadku. Swoją drogą skąd wiesz, że jestem Rautai? Kim jesteś ty i wasza grupa? W sumie powinienem wam podziękować za ratunek z rąk tych ludzi w czerni, ale pytanie co takiego wy ze mną zrobicie? – pytam się ostrożnym tonem, spoglądając dość łakomie na słodycze.
Praca nad urządzeniem, teleportacja, upadek, późniejsze wypadki to mnie wyczerpało i potrzebowałem odzyskać siły, dlatego postanowiłem się skusić i wybrać coś do zjedzenia, dziękując przy tym gospodarzowi, chociaż to tylko słodycze.

Molin - 2015-10-31, 16:01

Zbliżyłeś się do stolika z jedzeniem, po czym przysiadłeś przy nim i zabrałeś się za posiłek. Samymi słodyczami ciężko się najeść, ale to zawsze coś, tym bardziej, że nie jadłeś od długiego czasu, prawda? Zabrałeś się za jakieś ciastka, kiedy w międzyczasie z jednego z pokojów wybiegło malutkie, różowe "coś" z zakręconymi włoskami na głowie. Szczerze mówiąc, wyglądało jak piłeczka, tylko, że posiadało rączki, nóżki i wielkie, czarne, błyszczące oczka. Podskoczyło, łapiąc przy tym jeden z cukierków znajdujących się na stoliku i z uśmiechem zaczęło w ciebie wpatrywać. Spróbowało się za niego zabrać, ale ze swoimi malutkimi, niezgrabnymi łapkami miało trochę problemów z papierkiem. Podeszło bliżej ciebie i kilka razy delikatnie dotknęło twojej ręki.
Zielonowłosy delikatnie się uśmiechnął, po czym moment zastanowił, głośno wzdychając.
- Wiesz, po tym co tu się stało niektórzy znają jeszcze dziwniejsze rzeczy niż połączenie człowieka z kotem. W każdym razie, niedługo może znaleźć się was tu dużo więcej, co moim zdaniem, niezbyt dobrze się skończy - i dla nas, i dla was - powiedział - Kim jesteśmy? Raczej zdążyłeś już zauważyć jak wygląda sytuacja w tym świecie? Nie wiem czy nazwiesz nas tymi dobrymi, czy może jednak złymi, w każdym razie, jesteśmy po prostu grupą dzieciaków która nie zgadza się z panującymi tu zasadami, ustalonymi przez tych z góry. Z normalnego, spokojnego życia zrobili prawdziwy horror, odbierając nam naszych przyjaciół, wymyślając miliony bezsensownych zasad, przyporządkowując sobie przy tym wszystkich ludzi... O ile większość pogodziła się z takim losem, to my nie mamy zamiaru się tak szybko poddać.
Ponownie się zastanowił. Dziewczyny, które siedziały obok także go słuchały, ale same się nie wypowiadały. Natomiast osoba która spała na poduszce - nic ją nie ruszało, jak spała tak śpi i nie wygląda na to żeby miała zamiar się budzić. A chłopak w końcu zdecydował się odezwać:
- Co z tobą zrobimy? To wszystko zależy od tego co ty chcesz zrobić ze sobą. Do niczego nie będziemy cię zmuszać, możesz z nami zostać, możesz iść - droga wolna. Powiem tylko, że dzięki współpracy z nami możesz być w stanie powrócić do swojego poprzedniego świata, ale nie obiecuje, że na pewno się to uda - dodał - Tak przy okazji, nazywam się Aaron Dawes, wybacz, że wcześniej się nie przedstawiłem. Jestem przewodniczącym tej grupy z miasta Pewter.
Zamilkł, nie spuszczając z ciebie wzroku. Najwyraźniej oczekuje odpowiedzi, która prawdopodobnie zadecyduje o twoim losie w tym miejscu.

GallAnonim - 2015-10-31, 18:47

Tak jak się spodziewałem, nie najem się słodkościami, ale lepsze to niż pusty brzuch, zwłaszcza że w tym obcym świecie nie wiem, kiedy trafi się kolejna okazja do zjedzenia posiłku. Przy okazji dostrzegłem kolejne dziwne stworzenie, które chciało zjeść coś ze słodyczy leżących na stole, ale nie potrafiło poradzić sobie z odpakowaniem i prosiło mnie o wsparcie. Cóż, nie daję się długo prosić istocie i rozpakowuję jej jedzenie. W międzyczasie wysłuchałem tego co miał do powiedzenia Aaron Dawes.
- Tak więc jesteście ruchem oporu walczącym z utrwalonym porządkiem, tak zwanym systemem? – dopytuję się, chociaż znam odpowiedź, nieco cynicznym, niekoniecznie zamierzonym tonem. – Wybacz cynizm Aaronie, jednak w swoim świecie jestem arystokratą, wprawdzie niezbyt przepadającymi za innymi arystokratami, ale mimo wszystko jestem nim, osobą raczej pro systemową niż rewolucjonistą. Nie, nie potępiam was w żadnym razie, przynajmniej na tą chwilę, bowiem za mało wiem o was i o tych, przeciwko którym występujecie. Nie oczekuj, że, nawet jeśli zostanę tutaj przez jakiś czas, to dołączę do was i będę robił wszystko to co powiecie. Wiesz pobudki ideologiczne i takie tam. Cóż, chociaż jestem uczonym, a fakt bycia w innym świecie mnie fascynuje, pragmatyzm żąda ode mnie bym skupił się na odzyskaniu przedmiotu, przez który tutaj trafiłem, a który mi odebrano. To teraz najbardziej mnie interesuje, a nie mieszanie się na całego w konflikty, o których nic nie wiem i które mnie nie dotyczą. Jeśli jesteś w stanie pomóc mi ten przedmiot odzyskać i wrócić do domu, będę skłonny trochę z wami współpracować w roli zapłaty, ale w żadnym razie nie w sposób ścisły i nie z ochotą zainteresowanego sprawą – mówię to wszystko z dumą, na jaką stać arystokratę i rautai. W żadnym razie nie czuję się zdesperowany i złamany tym co zgotował mi los, więc nie zamierzam też pokornie okazywać tym ludziom, że ich wsparcie jest mi niezbędne do przetrwania. – Cóż, jeśli po tym co powiedziałem, nie masz zamiaru mnie stąd wyrzucić, chętnie porozmawiam o zasadach panujących w tym świecie.
Kończę swoją wypowiedź i czekam na reakcję Aarona, rzucając ciekawe spojrzenie na chłopaka.

Molin - 2015-11-02, 12:18

Chłopak słuchał cię z zainteresowaniem, nawet nie śmiał ci przerwać. Od czasu do czasu potakiwał, dając znak, że wszystko rozumie, a gdy skończyłeś na moment się zamyślił, spacerując powoli wokół stołu. Mały, różowy stworek ponownie się uśmiechnął, cicho przy tym śmiejąc, po czym porwał rozpakowanego cukierka i zjadł go ze smakiem. Zielonowłosy w tym czasie zdążył przemyśleć całą sprawę.
- Jak już mówiłem, to co się z tobą stanie zależy od ciebie! Nikt nie ma zamiaru cię do niczego zmuszać, jeśli chcesz to możesz zostać, możesz także opuścić nas w każdym momencie - powiedział - Rozumiem całą sytuację. Niedawno tu trafiłeś i nie do końca pojmujesz o co w ogóle chodzi w tym świecie. Ja także nie dołączyłbym do takiej organizacji, w dodatku stworzonej przez grupę dzieciaków, kiedy nie miałbym pojęcia gdzie w ogóle się znalazłem! W każdym razie przydałoby się opowiedzieć trochę jak to wszystko wygląda.
Przerwał na moment, po czym usiadł na jednej z poduszek znajdujących się przy ścianie i ponownie zastanowił, tym razem na temat tego od czego zacząć to wszystko.
- Jak już zauważyłeś, występują tu istoty których z pewnością nie było u ciebie. Z nami są od zawsze, a nazwaliśmy je Pokemonami. Są ich niezliczone ilości, a na dodatek wciąż odkrywane są nowe gatunki o których istnieniu nikt nie miał pojęcia. Żyją, a raczej żyły na wolności lub razem z nami - jako nasi przyjaciele, lub przez niektórych używane jako "narzędzia" służące tylko do pracy lub walk - chłopak cicho westchnął - Na szczęście większość traktowała je dobrze, można powiedzieć, że stworki były dla nich jak rodzina. Razem podróżowali, walczyli, zdobywali odznaki lub wstążki w specjalnych pokazach. W miastach powstawały centra, służące po to żeby pomóc rannym stworkom, a także zapewniały nocleg i pożywienie podróżującym trenerom. Poza tym markety wypełnione były przedmiotami pomagającymi w treningu, lub... - przerwał na moment, po czym wyjął z kieszeni czerwono-białą kulkę, podobną do tych które zdążyłeś już wcześniej zauważyć. Nacisnął przycisk na środku, a z niej wyszedł Pokemon - spory niebieski robak z dużym rogiem - PokeBalle. Kule służące do przechowywania Pokemonów. Są różne rodzaje działające na różne sposoby. Nie każdy przechowywał w nich swoje stworki gdyż wolał trzymać je na wolności, ale nie ma co, są bardzo wygodne w większości sytuacji. Ale wracając, życie wszystkich toczyło się szczęśliwe. Niestety, w międzyczasie powstawały także złe organizacje wykorzystujące Pokemony w złych celach. Walka z nimi nie była prosta, ale dawaliśmy z nimi radę, przez co nic nam nie zagrażało. Aż do tamtego momentu - ponownie przerwał, chwilę się zastanawiając, mruknął niezadowolony - Udało im się zdobyć moc dostatecznie dużą żeby zniszczyć to wszystko. Nikt się nie spodziewał ani nie mógł temu zapobiec. Pokemony stały się zabronione - zostały odebrane nawet siłą, centra wyburzone, Pokeballe i inne tego typu rzeczy zniknęły ze sklepowych półek. Osoby które się sprzeciwiały zostały zaaresztowane. A co się z nimi dalej stało? Kto wie. Stwory żyjące na wolności zaczęły być wyłapywane, ale jak wiadomo, niemożliwe jest złapanie wszystkich, więc część z nich nadal się gdzieś włóczy, dopóki nie natrafi na kogoś z nich. Wszyscy musieli dostosować się do zasad, ale... zostali tu tacy jak my. Myślisz, że wszyscy ludzie naprawdę byliby w stanie odpuścić w takim momencie, nawet jeśli wróg posiada taką siłę? Nigdy. Osoby, którym udało się w jakiś sposób zachować Pokemony zaczęli się ukrywać, przygotowując do walki. Powstały organizacje takie jak nasze. Liderzy wciąż kontynuują działalność chowając się w w miejscach nieznanych przez tych złych. Są też ludzie handlujący przedmiotami których kupienie jest już niemożliwe. Wszystko po to, żeby być w stanie zebrać wystarczającą siłę do walki z nimi i móc zakończyć to wszystko.
Skończył po czym wstał i podszedł do drzwi prowadzących do pokoju z którego wcześniej przyszedł. Zastanowił się chwilę, po czym otworzył je i zaprosił cię do środka, chcąc kontynuować opowieść.
W pomieszczeniu wszystkie ściany obklejone były rysunkami Pokemonów, ich zdjęciami, opisami, a także różnymi mapami regionów występujących w tym świecie. Na środku natomiast znajdowały się stoły także wypełnione najróżniejszymi papierami oraz książkami. Zbliżył się do nich i wygrzebał dość sporą, starą i nieco podartą księgę.
- Zapewne zastanawia cię jak to wszystko się zaczęło, tak? - otworzył książkę, po czym otworzył ją na obrazku przedstawiającym biało-fioletowego Pokemona o nieco ludzkim kształcie z długim ogonem. - Mewtwo. Pokemon który został stworzony przez ludzi, a dokładniej tych złych. Pracował nad nim Team Rocket i udało im się go stworzyć, jednak ten zbuntował się i uciekł. To nie był koniec, wznowili działania, które mimo wielu porażek udało zakończyć się sukcesem, głównie dzięki pomocy innych, złych drużyn. Tak, złączyli siły i w ten sposób stworzyli potwora - dużo potężniejszego, posiadającego dwie dodatkowe formy. Razem z nim wybrali się pokonać... boga. Samego Arceusa, stworzyciela wszystkich Pokemonów i ogólnie tego świata. Pokonali wszystkich jego strażników, po czym dotarli do niego samego. Myślisz, że udało im się pokonać samego boga? - przerwał na moment - Nie mieli z tym najmniejszego problemu. Siła posiadana przez ich "dzieło" była zbyt wielka. Pokonali go i wykorzystali jego moc do... no, sam wiesz czego.
Pokazał ci obraz przedstawiający Arceusa, po czym szybko zamknął książkę. Następnie ponownie zaczął czegoś szukać, aż w końcu wyciągnął kartę ze szkicami trzech Pokemonów.
- Palkia, Dialga i Giratina. Trzech strażników, którzy nie byli w stanie uchronić Arceusa - wskazał na pierwszego stworka - Palkia, władająca przestrzenią i wymiarami - pokazał drugiego - Dialga, potrafiąca władać czasem - aż w końcu wskazał na trzeciego - Ktoś kto może cię zainteresować. Giratina, Pokemon potrafiący przenosić się między światami. Przez długi czas ludzie myśleli, że włada on tylko nad jednym, zwanym Odwróconym Światem. I to prawda, ale posiada też umiejętność przenoszenia się do wszystkich innych - przerwał na moment - Zajęcie naszego świata nie wystarcza tym złym. Mieli dwa wybory - pierwszy, Hoopa. Niedawno odkryty Pokemon, który ze swoich pierścieni potrafi tworzyć portale do innych światów, ale znalezienie go jest prawie, że niemożliwe. Drugi, tak jak zapewne myślisz, Giratina. Nie przemyśleli tego w trakcie walki. Po prostu ją zostawili, a reszta legendarnych Pokemonów zdążyła się nią zająć. Została jej przywrócona moc, ale nie byli w stanie przywrócić jej do tego samego stanu co wcześniej, dlatego została zamknięta w trzech przedmiotach. Pierwsza - pozwalająca jej zmieniać swoją formę, która jest inna w zależności od świata do którego się dostała - wyciągnął kolejną kartkę na której wskazał na jasnoniebieską kulę - Druga, z zaklętą całą jej mocą dzięki której może w jakikolwiek walczyć - pokazał ci także ją, po czym od razu wskazał na kolejną - Trzecia i ta na której najbardziej zależy Rocketom. Daje jej możliwość przenoszenia się pomiędzy światami.
Niewielka, brązowa kula z wyrytymi nieznanymi ci znakami.

GallAnonim - 2015-11-02, 16:45

Słuchałem Aarona z równym zainteresowaniem, z jakim on mnie słuchał. Dowiedziałem się wielu nowych informacji o miejscu, w którym się znalazłem. Okazało się, że w tej krainie władzę przejął jakiś reżim. Chłopak opowiedział mi, że te stworzenia, które widziałem w tym świecie zwą się pokemonami i stanowiły one bardzo istotną część codziennego życia. Pokazał mi też z bliska te koliste przedmioty, których używali do chwytania i przechowywania owych pokemonów. Muszę przyznać, że to fascynujące urządzenia i z chęcią poznałbym zasady działania takowych. Jednakże, gdy reżim, zabronił posiadania pokemonów przez zwykłych ludzi i dlatego ta grupka młodych ludzi stanęła do walki, żeby przywrócić stary ład. Nie ma co, jeśli prawda stoi po stronie Aarona, to przyświecają mu szlachetne pobudki. Nikt nie lubi tyranii, nieważne człowiek z gminu, czy szlachetnie urodzony.
W pewnym momencie ja i Aaron przeszliśmy do drugiego pomieszczenia, które jawiło mi się jako miejsce studiów nad tymi pokemonami. Wszędzie ich rysunki, opisy i mapy z zaznaczonymi obszarami, które zajmują konkretne gatunki. Poczułem się trochę jak u siebie w takim miejscu. Tam mój rozmówca kontynuował opowieść. Powiedział mi, że twórcy reżimu stworzyli potwora dzięki któremu pokonali i zniewolili boga tego świata. Tutaj się wzdrygnąłem. Boska moc w ręku zdeprawowanych, śmiertelnych istot to zapowiedź wielkiego kataklizmu. Potem opowiedział mi o strażnikach owego Arceusa, z których jeden, Giratina, miał jakże interesującą moc podróży między światami. Moc, którą wrogowie Aarona chcieli użyć do ataków na inne światy. Chłopak pokazywał mi wizerunki niezwykłych stworzeń, o których mówił. Faktycznie wyglądały na potężne, więc jaką mocą musiał władać reżim, że mógł je pokonać? W końcu chłopak wspomniał, że pozostali strażnicy podzielili moc rannej Giratiny na trzy części i zamknęli w formie przedmiotów. Z wielkim zaintrygowaniem patrzyłem na wizerunki dwóch kul, ale gdy ujrzałem trzeci, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Z wrażenia, aż wyrywam mu kartkę, by móc lepiej się przyjrzeć. Jednak nie było wątpliwości. To była kula zdobyta wielkim nakładem wysiłku przez mojego brata, przez którą się tutaj dostałem, gdy zawiodła zbudowana przez nas maszyna. Ale jak? W jaki sposób ona trafiła do mego świata i miała status pradawnego artefaktu?
- To jest rzecz, którą mi odebrali! – mówię z wielkim poruszeniem, pokazując kartkę Aaronowi. – Zdobył ją mój brat w moim świecie i próbowaliśmy za jej pomocą otworzyć portal do innego świata. Jednakże z twoich słów wynika, że pochodzi z twojego świata. W jaki sposób więc ta kula znalazła się w moim i to milenia przed dniem, w którym tutaj trafiłem i była używana przez lud od dawna wymarły oraz zapomniany? O bogowie! Ależ zamęt! – wołam podekscytowany nawarstwieniem się rzeczy niesamowitych. - Aaronie wygląda na to, że potrzeba czyni z nas sprzymierzeńców, bo po tym co mi powiedziałeś i czego nie tak dawno zaznałem, wątpię by tamci oddali mi kulę po dobroci. – zwracam się poważnym tonem do tego młodego człowieka.

Molin - 2015-11-09, 16:08

Art Aarona
~

Chłopak wytrzeszczył oczy i aż otworzył usta ze zdziwienia kiedy usłyszał to co do niego powiedziałeś. Złapał się za głową i przeklął pod nosem, ale na szczęście szybko się opanował. Spojrzał jeszcze raz na kartkę, po czym na ciebie.
- Jeśli się nie myślisz, a to naprawdę jest ten sam przedmiot to mówiąc wprost, mamy ten... noo... przewalone - jego głos nieco zadrżał - Cholera... Musimy szybko zacząć działać. Wprawdzie mamy czas, nigdy wcześniej nie byli w posiadaniu tego artefaktu, więc jeszcze nie wiedzą jak go wykorzystać, ale nie wiemy ile im to zajmie. Jeśli spóźnimy się chociaż o sekundę, a im uda się przejść do innego świata, albo coś z niego przywołać... Boję się wiedzieć co może się stać - przerwał na moment - Ej, nie macie u siebie smoków, nie?
Miał zamiar coś powiedzieć, ale w tym momencie do pokoju weszła kolejna osoba, której wcześniej nie widziałeś. Blondwłosy chłopak o złotych oczach, także ubrany w bluzę z kapturem, ale nieco bardziej przyozdobioną od reszty. Ale to nie było najbardziej interesujące! Na rękach trzymał kilka malutkich stworzonek, które już wcześniej widziałeś - małe, brązowe liski, a na jego ramieniu siedział jeden, większy, ten sam który został schwytany przez tamtych gości w czarnym.
- Szef, patrz co znalazłem! - krzyknął wesoło.
A w tym momencie jeden z lisków wygrzebał się z uścisku i zeskoczył na podłogę, a za nim cała reszta. I w ten sposób po całym pokoju zaczęła biegać grupka, małych, uroczych stworzonek. Oczywiście były niezwykle zaciekawione wszystkimi rzeczami znajdującymi się w pomieszczeniu, więc nie trudno się domyślić, że prędko się nimi zajęły. Aaron spanikowany zaczął je łapać żeby niczego nie poniszczyły.
- Matt, cholera. To nie jest teraz ważne, mamy dużo poważniejsze sprawy na głowie - warknął.
Tymczasem jeden z lisków usiadł przed tobą i zaczął się w ciebie wpatrywać dużymi, czarnymi oczkami.

GallAnonim - 2015-11-10, 16:13

Moje słowa mocno zszokowały Aarona i w pierwszej chwili aż stracił głowę, a gdy się opanował zapowiedział szybkie podjęcie kroków oraz obawę z możliwych konsekwencji spóźnienia. Szczerze mówiąc nie lękałem się aż tak, jak ten człowiek. Może dlatego, że nie znałem jeszcze za dobrze tego reżimu, który pragnął podbijać inne światy, a może dlatego, że nawet maszyna Niratto, najgenialniejszej i najbardziej szalonej osoba jaką znam, która antyczną technikę ma w małym palcu, po miesiącach przygotowań wytrzymała jedną teleportację i to jeszcze nie w stronę, w którą chcieliśmy. Niemniej byłem zdeterminowany przedmiot odzyskać.
- Jeśli to coś pomoże, to dodam, że kulę zabrał mi jeden z członków konwoju, który tak brawurowo zaatakowaliście. A co do smoków, to chyba jeszcze jakieś zostały, ale nie wiele. Kiedyś tak je przetrzebiono, że mało brakowało, a całkiem by wymarły – odzywam się.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł wesoły blondyn, który w ramionach niósł cały pęk małych, lisopodobnych stworków. Zwierzaki jednak wydostały się z jego objęć i zaczęły ganiać po pokoju, przez co Aaron dosłownie spanikował. Ja na ten widok nie mogłem się powstrzymać i zacząłem śmiać. Przestałem jednak, kiedy jeden z lisów stanął przede mną i spojrzał na mnie. Zaciekawiony klękam przed nim.
- Witaj mój malcu. Jak tam samopoczucie? – odzywam się do niego łagodnie.
Wyciągam przy tym ostrożnie rękę w jego stronę, aby go pogłaskać.

Molin - 2015-11-14, 16:47

- Viiiii! - stworek głośno zapiszczał, gdy się do niego odezwałeś.
Ale to wcale nie znaczyło, że się wystraszył, a wręcz przeciwnie! Uśmiechnięty i niezwykle szczęśliwy otarł się o twoją rękę gdy spróbowałeś go pogłaskać, jednak nie trwało to długo. Aaron, biegający po pomieszczeniu za lisami natychmiast go capnął i razem z resztą wybiegł z pokoju, najwyraźniej kompletnie o tobie zapominając przez całą tą sytuację. I zostałeś tu sam razem z blondwłosym chłopakiem, który nieco zdezorientowany stał niedaleko wejścia. Jednak po chwili w końcu się opamiętał i podszedł do ciebie, delikatnie się uśmiechając.
- Cześć! - przywitał się - Jestem Matt i ten... wybacz za to całe zamieszanie, Eevee nieco się wierciły i no... ciężko było je utrzymać, o!
Nieco się jąkał, ale raczej nie przeszkadzało to w tym żeby go zrozumieć. Wyciągnął rękę żeby podać ci ją na powitanie, po czym obejrzał się za siebie, w stronę drzwi przez które wyszedł Aaron, po czym dał ci znak żebyś za nim poszedł, a sam udał się w ich stronę. Ostatnie pomieszczenie w całej tej bazie, patrząc się po tym co znajdowało się w tym pomieszczeniu, kolejne też może być ciekawe.

GallAnonim - 2015-11-15, 09:10

Mały lisek z niezwykłą radością dał się pogłaskać, ba, sam się otarł o moją wyciągniętą rękę. Cóż za urocze stworzenie. Nie było mi jednak dane spędzić z nim wiele czasu, bo Aaron, po wyłapaniu reszty, capnął i tego lisa, po czym wyszedł z całym stadkiem, ignorując wszystko inne. Tymczasem przedstawił się mi blondwłosy chłopak.
- Ja jestem Mazirra Ra’Sirothe. Bardzo mi miło cię poznać, Matt – przedstawiam się, ściskając dłoń człowiekowi. – Nie mam ci tego za złe. Te lisy to przeurocze zwierzaki.
Matt dał mi znak żebym poszedł za nim. Chwilę się wahałem, czy mogę iść z tym chłopakiem na zwiedzanie bazy, ale jeśli kolejne pomieszczenie jest równie interesujące jak te to może i warto. Dlatego ruszam z miejsca.

Molin - 2015-11-21, 10:48

I kolejne, całkiem inne niż reszta pomieszczeń. Dość spore, możliwe, że nawet większe od pozostałych, a także działo się tu dużo więcej niż w reszcie bazy. Ściany były pomalowane na biało, natomiast podłoga była zwykła, drewniana, bez żadnego dywanu. Przy ścianach były ustawione półki na których leżały PokeBalle o których wcześniej opowiedział Ci Aaron. Ale najbardziej interesujące to co działo się na środku. Stał tam sporych rozmiarów stolik, na którym leżał dobrze znany ci Pokemon - niebieski piesek z pojazdu. Przy nim krzątało się kilka różowych, nieco grubych Pokemonów, podających różne rzeczy dziewczynie, która właśnie się stworkiem zajmowała, a dokładniej jego raną. W pomieszczeniu znajdowało się też wiele innych Pokemonów, które albo bawiły się zabawkami znajdującymi się gdzieś z boku, albo obserwowały pracę reszty.
W pewnym momencie piesek odwrócił głowę w twoją stroną i cicho zapiszczał wyciągając łapkę w twoją stronę, a wszyscy obejrzeli się na ciebie. Aaron, który nadal próbował ogarnąć liski natychmiast pobiegł w twoją stronę.
- Wybacz, że cię tak zostawiłem no, ale... sam widziałeś - powiedział nieco zakłopotany - W każdym razie, tu zajmujemy się Pokemonami, które udało nam się uratować od tamtych. Większość z nich jest ranna, więc musi skorzystać z opieki zapewnianej przez nasze Chansey i Ann, która zna się dość dobrze na tych sprawach... A, i te PokeBalle na półkach. Należą tylko do Pokemonów, które zdecydowały się z nami zostać. Reszta może zostać wypuszczona, choć nie jest to zbyt bezpiecznie, ale nie możemy ich tutaj w końcu więzić, prawda? Spójrz na to - pokazał ci kolejną kulę, taką do której chłopak wcześniej złapał psa - To jest specjalny wynalazek stworzony przez nas. Daje wręcz stuprocentową szansę na złapanie Pokemona, ale jest haczyk - psuje się po około 30 minutach od użycia, a Pokemon może uciec na wolność. W ten sposób możemy dużo łatwiej im pomagać i jednocześnie nie zmuszać ich do dołączenia do nas.
Stworek, który prawdopodobnie był już lepiej opatrzony powoli zszedł ze stolika i uśmiechnięty powoli i ostrożnie udał się do ciebie, po czym stanął i obok i zaczął się wpatrywać.

GallAnonim - 2015-11-21, 17:16

Tym razem trafiłem do szczególnie dużego pomieszczenia. Wyglądałoby ono normalnie, gdyby nie półki z tymi urządzeniami, pokeballami oraz gromadka przeróżnych stworzeń. Zauważyłem też na jednym ze stołów niebieskiego psa, któremu opatrzyłem w ciężarówce. Opatrywała go teraz dziewczyna wspomagana przez kilka różowych, dużych stworzeń. Kiedy psiak mnie zauważył pisnął i wyciągnął w moją stronę łapkę. Czyli pamiętał mnie. Po reakcji pokemona wszyscy znajdujący się tutaj zauważyli moją obecność. Aaron wyjaśnił mi, że zajmują się tutaj odebranymi wrogom pokemonami. Wspomniał, że w kulach na półkach trzymają tylko stworzenia, które zechciały z nimi zostać, a resztę wypuszczają, a te niebieskie, których używali podczas walki działają tylko tymczasowo.
- Rozumiem – odpowiadam krótko Aaronowi.
Tymczasem psiak, który był teraz w znacznie lepszym stanie niż wtedy w ciężarówce, podszedł do mnie z uśmiechem.
- Czołem, kolego. I znowu się spotykamy, ale tym razem w przyjemniejszych okolicznościach – odzywam się do niego, również się uśmiechając, gdy stoi przede mną i patrzy na mnie. – Jak się czujesz?

Molin - 2015-11-28, 18:47

Riolu pisnął coś, czego niestety nie mogłeś zrozumieć, ale sądząc po uśmiechu i jego zachowaniu raczej wszystko już w porządku. Przechylił delikatnie na bok, wpatrując się w ciebie swoimi dużymi, czerwonymi oczami, co nieco zainteresowało Aarona. Podszedł do was.
- Hmm... Jeżeli masz zamiar z nami zostać to myślę, że mógłbyś go zabrać ze sobą. Raczej Riolu nie ma nic przeciwko, prawda? - spytał.
Piesek za to jedynie pokiwał główką, że na wszystko się zgadza, ale wybór należy do ciebie. Pozostanie tutaj wiązałoby się z pomocą dla grupy - raczej do niczego by cię nie zmuszali, ale mimo wszystko należałbyś do niej i przydałoby się coś robić. W dodatku miałbyś możliwość odzyskania przedmiotu brata i powrotu do swojego świata. Ale czy tego chcesz? Wyjście na zewnątrz samemu nie byłoby bezpieczne, ale za to byłbyś "wolny". Dopóki tamci by cię nie złapali to mógłbyś działać na własną rękę. No cóż, wybór należy do ciebie.

GallAnonim - 2015-12-01, 20:41

Ucieszyło mnie, że stworzenie czuło się dobrze, ale zastanawiało mnie jego spojrzenie. Czyżby czegoś oczekiwało ode mnie? Scenę zauważył Aaron i po jego wtrąceniu się okazało, że Riolu chciałby ze mną zostać. Chmy, kusząca opcja. Skoro te pokemony są używane tutaj do walki, by przetrwać również będę ich potrzebował.
- Skoro zgadzasz się ze mną zostać, nie ma sprawy, malcu – mówię do Riolu, głaszcząc go po głowie.
Zastanawiam się też nad decyzją w sprawie Aarona i jego grupy. Naprawdę nie chciałem mieszać się w konflikty, które mnie nie dotyczyły, ale z drugiej strony samemu będzie mi ciężko odzyskać kulę, już nie mówiąc o przetrwaniu w obcym dla mnie świecie. Wygląda na to, że muszę z tymi młodymi ludźmi współdziałać, przynajmniej na razie. Odzywam się w końcu do chłopaka.
- Aaronie, zdaje się, że nie mam innego wyboru i muszę z wami współpracować, by wrócić do swojego świata, ale proszę nie myśl przez to, że przystaję do waszej grupy jako jej członek. Traktuj mnie raczej jako chwilowego sprzymierzeńca, który nie będzie wypełniał poleceń co do joty, jeśli uzna, że nie podobają mu się. Wiesz, wolę zachować pewną niezależność, nie tylko z pobudek ideologicznych, ale również dlatego, że, cóż… z kota mam nie tylko cechy wyglądu – dodaję z łagodnym uśmiechem.

Molin - 2016-01-06, 19:02

Aaron słysząc twoje słowa, zadowolony wyszedł na moment z pokoju. Nie minęło dużo czasu zanim wrócił - a w rękach trzymał worek! No, nic specjalnego, patrząc się na to, że w kilku miejscach był nieco dziurawy (na szczęście nie na tyle żeby mieszczące się w nim rzeczy powypadały), a także stary, ale widząc zadowolenie na twarzy chłopaka domyśliłeś się, że będzie w nim coś ciekawego.
I to nie była pomyłka! Albo może spodziewałeś się co będzie znajdować się w środku. Kto wie, kto wie. W każdym razie, rozwiązał niewielki supełek znajdujący się na górze i wysypał przedmioty - 5 połyskujących czerwono-białych kulek. Pustych Pokeballi, przygotowanych na łapanie Pokemonów! Poza tym, urządzenie zwane PokeDexem i trzy, dziwne, niebieskie cukierki, które na pewno nie wyglądały na zdatne do jedzenia przez ludzi... no i kotoludzi. A może ty byłeś zdatny do ich zjedzenia? Tym zajmiemy się później - chłopak podał ci jeszcze 4 kolejne kulki, dobrze ci znane, używane przez organizacje. Skoro zgodziłeś się im nieco pomóc to pewnie mieli nadzieje, że w międzyczasie uda ci się uratować trochę małych i "bezbronnych" stworków. No bo kto by się nie zgodził?
Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, usłyszałeś nieznany ci dźwięk dzwonka, a chłopak wyjął z kieszeni urządzenie, takie samo jakim posługiwały się tamte dziewczyny na ulicy. Nacisnął przycisk na płaskim ekranie i dał ci ręką znak żebyś poczekał, a sam przeszedł się do innego pokoju. No i zostałeś sam, najwyraźniej mając trochę wolnego czasu żeby "odetchnąć". No i co teraz? Odpoczywamy, zwiedzamy, a może poznamy kogoś z reszty członków lub któregoś z ganiających wokół stworków?

GallAnonim - 2016-01-06, 19:52

Po tym jak zgodziłem się im pomóc, Aaron wyszedł na moment, po czym wrócił z jakimś starym, dziurawym workiem. Wysypał z niego kilka przedmiotów. Kuliste urządzenia już widziałem i wiedziałem czemu służą. Ale czym jest Pokedex? I te tajemnicze, niebieskie cukierki? W każdym razie oprócz białoczerwonych kul dostałem też te ich niebieskie co po jakimś czasie się psują. Cóż, pewnie oczekują, że będę robił to co oni. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Nim miałem okazję o cokolwiek zapytać, rozbrzmiał dzwonek i wszyscy wyszli z pomieszczenia. Cóż, chyba miałem trochę wolnego. Jako że nie miałem czasu odpocząć odkąd tutaj wylądowałem, zdecydowałem się powściągnąć swoją ciekawość. Jeśli jest tu jakieś siedzisko zajmuję je, by dać ciału chwilę wytchnienia. Kto wie, co moi nowi sojusznicy mi do robienia wymyślą. Na pytania przyjdzie jeszcze pora. Teraz chwila wytchnienia, ciszy i spokoju.
Molin - 2016-01-06, 20:47

Usiadłeś na jednym z dużych, miękkich, "poduszkowatych" foteli i zająłeś się... no niczym. Po prostu chciałeś odpocząć. Ale to raczej nie będzie ci dane! Gdy tylko wygodnie się rozłożyłeś, coś wskoczyło ci na brzuch. Ciężkie nie było, ale nie ma co, zabolało! W końcu takie rzeczy zdecydowanie nie są przyjemne. Natychmiast uniosłeś głowę, otworzyłeś oczy i... ujrzałeś liska. Tak, tego samego, małego, brązowego i puchatego. Ucieszony ułożył ci się na brzuchu i zamknął oczy. Zająłeś mu poduszkę, więc sam się nią stałeś, no cóż.
Tym czasem twój nowy towarzysz, Riolu, uznał, że nie jest jeszcze do końca "twój". W każdym razie, w łapkach trzymał czerwono-białą kulkę, taką samą jak każda z tamtej piątki co dostałeś. Położył ją na fotelu, zaraz obok ciebie i zaczął wskazywać łapą na przycisk na środku, a po tym na siebie. Czyli masz go złapać, tak samo jak wcześniej tamten chłopak zrobił to wcześniej? Zapewne tak.

GallAnonim - 2016-01-06, 23:29

No to usiadłem sobie żeby odpocząć. Ale gdy tylko się rozłożyłem, coś wskoczyło mi na brzuch aż mnie zabolało. Uh, co to mogło być? Gdy tylko otworzyłem oczy, ujrzałem jednego z lisków, który z wielką radością ułożył się na moim brzuchu. Cóż to było śliczne, słodkie stworzenie. Nie czułem możliwości, aby go odgonić.
- Leż sobie mały – uśmiechnąłem się do niego i nieśmiało spróbowałem go pogłaskać.
Tymczasem podszedł do mnie Riolu z poważną miną. W rękach trzymał jedną z kul, dając mi do zrozumienia, że jeszcze jest coś do spełnienia, nim będziemy towarzyszami. Psina położył przedmiot na sąsiedniej poduszce i gestami pokazał mi żebym jej użył. Mam zrobić to, co widziałem podczas ucieczki z transportu. Złapać go do tego przedmiotu? Z pewnym wahaniem biorę kulę do ręki i spoglądam na nią, a potem na Riolu.
- Więc naprawdę tego chcesz, tak? – dopytuje się jeszcze, ale chyba znam odpowiedź. – W takim razie…
Dotykam przedmiotem stworzenia i… cóż, czekam na efekt.

Molin - 2016-01-09, 12:31

Kulka otworzyła się gdy tylko go dotknąłeś. Pieska zastąpiło jasne, czerwone światło, które zostało "wessane" do środka urządzenia, tak jak wtedy, w samochodzie. Kula się zamknęła, a przycisk na środku zaświecił się dwa razy po czym zgasł. Pokemon należał do Ciebie!
Tymczasem Aaron wrócił do pomieszczenia i spojrzał na wszystkich obecnych. Podniósł odrobinę rękę, rozejrzał się ponownie i zaczął mówić.
- Dostałem właśnie ważny telefon! - zaczął - W Pallet Town została znaleziona kryjówka w której kryje się spora ilość Pokemonów. Oczywiście wyczaili to wszystko tamci - mruknął niezadowolony, ale po chwili na jego usta wrócił uśmiech - Ale nasi już wiedzą wszystko na ten temat! W każdym razie, musimy coś z tym zrobić zanim oni się tym zajmą. Pokemony schowały się w dość sporej piwnicy jednego z opuszczonych domów, ale zapewne zamieszkują też inne jego części, a przynajmniej tak wynika z dostarczonych informacji. Czyli musimy jak najszybciej się tam dostać, złapać Pokemony po czym zanieść tu i... zobaczymy co będzie dalej, nie wiemy na co się zdecydują. Przy okazji możemy też wstąpić do Oaka, dawno tam nie byliśmy no... z wiadomych powodów. W każdym razie, musimy być szybcy, a co do osób które pójdą... Wydaje mi się, że dwie lub trzy by wystarczyły... - zastanowił się, po czym wyprostował palec uniesionej ręki i wskazał nim na ciebie - Ty! Chcesz iść?
No, jak widać rzeczywiście nie ma zamiaru cię do niczego zmuszać, a jedynie pyta. No i na co się zdecydujesz? Coś takiego może być ciekawym przeżyciem, może dowiesz się czegoś więcej, ale... czy to bezpieczne?

GallAnonim - 2016-01-09, 19:25

To zjawisko, którego byłem świadka, z takiej odległości tym bardziej robiło wrażenie. Na moich oczach Riolu zmienił się w światło, które zostało wessane do wnętrza kuli. Naprawdę byłem pod wrażeniem. Wyglądało to jak magia w moim świecie, a tutaj to dzieło techniki. Wyglądało na to, że teraz mogę uznać to stworzenie za „swoje”. Ciekawiło mnie co się teraz dzieje z tym pokemonem, ale nie miałem czasu na długie rozważania.
Wrócił bowiem Aaron i zebrali się członkowie organizacji. Chłopak powiedział jakie informacje uzyskał i co planują zrobić. Skoro zgodziłem się zostać ich sojusznikiem, słuchałem uważnie, czując się, jakbym nagle dołączył do antymonarchistycznej partyzantki planującej swój kolejny atak. W pewnym sensie ci ludzie byli do nich podobni. Też walczyli z systemem. Zdziwiłem się jednak, kiedy wywołał mnie. Zareagowałem więc dopiero po chwili. Odchrząknąłem i powstałem.
- Mogę wziąć udział w tej… „operacji”, ale mam jedną prośbę – podnoszę polec, żeby dać znać, iż mam coś jeszcze do powiedzenia. – Nie jestem jakimś nadętym paniczykiem z przebogatego rodu, ale nadal szlachcicem. Nie wymagam byście nazywali mnie tytułami. Po prostu wolę żeby zamiast „ty”, mówić mi po imieniu – mówię z pełnym szacunkiem do zgromadzonych. Nie chcę żeby odnieśli, że jestem jakimś aroganckim arystokratą. Przy okazji zrozumiałem, że nie wszyscy mogą znać imię. – Jako że nie zostałem jeszcze wszystkim przedstawiony, nazywam się Mazirra Ra’Sirothe – zwracam się do wszystkich, kłaniając się lekko, z prawą dłonią ułożoną na piersi.

Molin - 2016-01-17, 17:42

Aaron pokiwał powoli głową słysząc twoje słowa. Uniósł jedynie kciuka do góry i rozglądnął się jeszcze raz po pomieszczeniu.
- Nie ma sprawy - odpowiedział jedynie po czym chwilę się zastanowił - Tylko wiesz Mazirro... pojawia się tutaj jeden problem. Mianowicie twój wygląd. W sensie, to nie znaczy, że jest z nim coś nie tak... tylko już chyba zauważyłeś jak to jest kiedy przez ulicę przechodzi połączenie kota z człowiekiem. Wprawdzie mamy Pokemony, ale dla większości ludzi wciąż jest to no... dość dziwne.
Zamyślił się dość mocno, chodząc po pokoju. Patrząc się na to, że musicie się śpieszyć to taka postawa była dość... nieodpowiednia. Ale naprawdę, gdyby ktoś cię zauważył to byłby to koniec. I dla ciebie, dla twojego Pokemona i towarzysza lub towarzyszki. W pewnym momencie blondwłosa dziewczyna, której wcześniej nie zauważyłeś, a stała z tyłu pomieszczenia, odezwała się.
- A Mis? Wydaje mi się, że mogłaby pomóc. Tylko wtedy Mazirra musiałby dość na siebie uważać, bo ja wiadomo, jej moce zanikną nawet przy najmniejszym błędzie.
Wyjęła z kieszeni PokeBall i nacisnęła przycisk na jego środku. Wyszedł z niego niewielki, fioletowy duszek, który radośnie okrążył pomieszczenie i zatrzymał się spoglądając na ciebie. Nikt nic nie mówił, a ty nawet nie miałeś pojęcia o co chodzi z tymi "mocami". Chyba w razie czego mógłbyś się jeszcze wycofać... albo pójść mimo wszystko!

GallAnonim - 2016-01-18, 16:19

Kiedu Aaron zaczął mówić o moim wyglądzie, w pierwszej chwili chciałem zacząć siebie oglądać. Fakt faktem, musiałem nie wyglądać na zadbanego kota po całej tej hecy z wrotami i ludźmi, którzy mnie złapali. Nie chodziło jednak o stan mojego wyglądu, ale o moją rasę. Cóż, potwierdziło to, że nie ma tu innych ras poza ludźmi, ale wyglądało na to, że powodowało problemy.
- Rozumiem, ale co zrobić? – odparłem.
Jako uczony zdawałem sobie sprawę, że coś nowego i obcego powoduje dużo szumu wśród prostego ludu. Jednakże ani ja, ani Aaron nie wiedzieliśmy jak problem rozwiązać. Mój brat ze swoją znajomością artefaktów pewnie by coś poradził. W tym momencie odezwała się jakaś blondwłosa dziewczyna z propozycją, by wykorzystać „moce” pokemona, którego wypuściła. Wyglądał jak mały duch.
- Zanim przejdziemy do czynu, ktoś mi może powiedzieć cóż to za moce posiada owe radosne stworzenie i co mają one ze mną uczynić? – zapytuję się.

Molin - 2016-01-31, 22:35

Aaron nie odpowiedział. Jedynie uśmiechnął się zadowolony, uniósł rękę, pstryknął... i zniknął. Tak, zniknął, całkiem, bez jakiegokolwiek śladu, a mały duszek cicho się zaśmiał. Ty jako jedyny wyglądałeś na zdziwionego z całego towarzystwa. A to nie był koniec. W miejscu w którym wcześniej stał chłopak pojawiłeś się... ty. No, może nie ty, a ktoś, kto wyglądał dokładnie tak samo. Ale czy to cokolwiek zmieniało?
Nagle twój sobowtór zbliżył się do ciebie i delikatnie dotknął twojej ręki. Poczułeś... ludzką dłoń. Spojrzałeś na "klona", ale już go nie ujrzałeś. Zamiast niego stał tam Aaron.
- Iluzja! - odezwał się - Misdreavus doskonale się na tym zna. Mogłaby cię nieco " przerobić " co nie miałoby wpływu na ciebie samego, a inni uważaliby cię za normalną osobę. Problem w tym, że jeśli dasz komuś się domyślić kim tak naprawdę jesteś, dotkniesz go, czy zrobisz coś tego typu... czar przestaje działać na tę osobę. Zgadzasz się na to czy szukamy innego sposobu?
Duszek uśmiechnął się do ciebie przyjaźnie. Nie wyglądał groźnie, ale... pozory mylą. Od ciebie zależy czy im zaufasz.

Molin - 2016-01-31, 22:36

Aaron nie odpowiedział. Jedynie uśmiechnął się zadowolony, uniósł rękę, pstryknął... i zniknął. Tak, zniknął, całkiem, bez jakiegokolwiek śladu, a mały duszek cicho się zaśmiał. Ty jako jedyny wyglądałeś na zdziwionego z całego towarzystwa. A to nie był koniec. W miejscu w którym wcześniej stał chłopak pojawiłeś się... ty. No, może nie ty, a ktoś, kto wyglądał dokładnie tak samo. Ale czy to cokolwiek zmieniało?
Nagle twój sobowtór zbliżył się do ciebie i delikatnie dotknął twojej ręki. Poczułeś... ludzką dłoń. Spojrzałeś na "klona", ale już go nie ujrzałeś. Zamiast niego stał tam Aaron.
- Iluzja! - odezwał się - Misdreavus doskonale się na tym zna. Mogłaby cię nieco " przerobić " co nie miałoby wpływu na ciebie samego, a inni uważaliby cię za normalną osobę. Problem w tym, że jeśli dasz komuś się domyślić kim tak naprawdę jesteś, dotkniesz go, czy zrobisz coś tego typu... czar przestaje działać na tę osobę. Zgadzasz się na to czy szukamy innego sposobu?
Duszek uśmiechnął się do ciebie przyjaźnie. Nie wyglądał groźnie, ale... pozory mylą. Od ciebie zależy czy im zaufasz.

Cosmos - 2016-02-01, 22:16

Zamrugałem ze zdziwieniem, gdy Aaron od tak zniknął. Czy to jakaś magia? Pomyślałem od razu. Gdy duszek się zaśmiał, doszedłem do wniosku, że mogę mieć rację. Nie mniej, zaskakująca rzecz i chyba normalna dla nich. Nikt poza mną nie wyglądał na zaskoczonego. Chwilę później na miejscu chłopaka pojawiła się postać podobna do mnie. Moje zdziwienie urosło, ale także ciekawość. Jak to się dzieje? Potem mój sobowtór dotknął mnie i znowu widziałem Aarona. Wyjaśnił mi, że to była iluzja stworzona przez owego pokemona i jak ona działa. Trzeba przyznać, że to dość niezły plan żebym nie rzucał się w oczy, ale brak możliwości dotknięcia kogokolwiek oraz potrzeba pilnowania się to dość mocne wady całego pomysłu. Jednak nie widziałem innego równie skutecznego rozwiązania. Jakiekolwiek przebranie nie miało sensu. Za bardzo różnię się od ludzi i musiałbym zawinąć się od stóp do głowy, a udawanie że mój wygląd to „kostium” w obecnej sytuacji politycznej tego świata nie wyszłoby.
- Zdaje się, że to póki co jedyny sposób bym mógł stąd wyjść i nie rzucać się od razu w oczy. Cóż, zgadzam się – odpowiadam, rzucając oko na pozornie niegroźnie wyglądające stworzenie. Skoro zna się na takiej iluzji to co jeszcze może potrafić? – Ale wcześniej powiedz mi, na jakiej zasadzie działają moce tych pokemonów? Skąd bierze się ich władza nad żywiołami? To jakaś magia? – pytam się, załączając w sobie tryb uczonego.

Molin - 2016-02-06, 13:46

Aaron zaśmiał się cicho słysząc twoje pytanie, po czym sam zerknął na ducha z przyjaznym uśmiechem na twarzy.
- Od wielu lat naukowcy na wiele sposobów próbują odkryć ich "tajemnicę", lecz nie ważne jak bardzo się starają, nie są w stanie tego zrobić - odpowiedział - Nie są w stanie ustalić skąd bierze się w nich ta moc, dlaczego są w stanie panować nad tymi mocami... ale po części to też dobrze. Raczej wiesz jacy są ludzie i możesz się domyślić co by się stało gdyby sami mogli znaleźć sposób na zapanowanie ich mocą, nie potrzebując przy tym samych stworzeń... chociaż już masz przykład jak się zachowują, prawda?
Tymczasem duszek wziął się do pracy! Jego oczka zaświeciły się na czerwono dosłownie na ułamek sekundy, a ty właściwie nie poczułeś żadnej różnicy. Spojrzałeś na swoje dłonie - takie same, kocie, pokryte futrem, z ostrymi pazurami. Nie udało się? A może jednak - któraś z osób podała ci niewielkie lusterko w którym mogłeś ujrzeć odbicie młodego chłopaka z jasnymi, brązowymi włosami i złotymi oczami oraz niewielkim zarostem. No, stworek nieźle sobie ciebie umyślił!
- No, to teraz szybko się ogarnijcie i zapraszam pod "wyjście" - Aaron odezwał się widząc, że wszystko jest już gotowe.
Mówiąc wyjście zapewne miał na myśli dziwnego, żółtego Pokemona, który znajdował się obok miejsca w którym pojawiliście się po wejściu do kryjówki. No, to teraz przydałoby się pośpieszyć!

GallAnonim - 2016-02-08, 09:33

Dowiedziałem się, że moce pokemonów to wielka tajemnica nawet dla mieszkańców tego świata. Moja natura uczonego domagała się ode mnie, bym zajął się badaniem tej wielce ciekawej sprawy, ale pragmatyzm był przeciwny. Wpierw musiałem zabezpieczyć drogę powrotną do domu. Wszelkie tajemnice wszelkich światów miały dla mnie mniejsze znaczenie niż odbudowa własnego rodu.
Tymczasem duszek podleciał, spojrzał na mnie, a jego oczy zaświeciły na czerwono. Nie poczułem jednak niczego, a moje ciało wyglądało, jak wyglądało. Czy udało się? Ktoś w końcu podał mi lusterko i w odbiciu widziałem dopiero, że dla innych mam wygląd człowieka. Ciekawa sprawa.
Nie miałem czasu na długie wpatrywanie się w odbicie, bo Aaron zarządził wymarsz. Odkładam więc gdziekolwiek to lusterko i idę za innymi, by móc opuścić kryjówkę grupy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group