Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

Archiwum - Niczym bohaterka kiepskiej książki...

Mhrok - 2015-10-15, 20:34
Temat postu: Niczym bohaterka kiepskiej książki...
Myśli w twojej głowie przelatywały z ogromną prędkością niczym pociski wystrzelone z armat. Twoja wiedza o genezie wydarzeń na wykopaliskach w Uhr powiększyła się. Jednocześnie dowiedziałaś się również co nieco o swojej osobie. Jak przeczytałaś w notatkach sporządzonych przez rodziców, miałaś możliwość zamknięcia tajemniczych studni rozmieszczonych po świecie i dzięki temu zapobiec samozagłady świata. Wszystko to brzmiało jak wstęp do kiepskiej książki bądź taniego filmu akcji, jednak tak przedstawia się twoja rzeczywistość. Cóż mogłaś zrobić? Mogłaś uznać to za brednie i powrócić do swojego poprzedniego życia. Jednak ty wybrałaś opcję numer 2. Postanowiłaś wyruszyć w podróż w nieznane, pozamykać wszystkie studnie i uratować Ziemię od zagłady. Bardzo szlachetnie, prawda? Jednak pewna rzecz przeszkadzała ci w spełnieniu twojego planu w całości. Nie wiedziałaś, gdzie poukrywane są te studnie. Jednak i na to znalazła się rada. W teczce znalazłaś mapę Kanto i Johto z pozaznaczanymi na nim czerwonymi krzyżykami. Przypięta do niego była notatka mówiąca, że są to prawdopodobne miejsca ukrycia kolejnych studni. Słowo "prawdopodobnie" nie napawało zbytniej optymizmem, ale przynajmniej miałaś jakiś punkt zaczepienia.
Cosmos - 2015-10-15, 20:59

Czułam się… dziwnie. Ja, która nie przepadałam za towarzystwem innych osobników mego gatunku, miałam uratować ten gatunek. Sama ludzkość jako całość mnie nie obchodziła, nie jestem jakąś zawszoną bohaterką filmu, czy innego komiksu, jednakże, jak tak sobie myślę, jest kilka argumentów za tym, by jednak świat nie rozleciał się. Po pierwsze, chcę jeszcze trochę pożyć, po drugie, jest brat i ciotka, których śmierci nie chcę, po trzecie, mam zamiar rozwikłać zagadkę zniknięcia moich rodziców, no i w końcu sam Ho-Oh mnie wybrał do tej roboty.
Mam klucz, a w dokumentach rodziców znalazłam mapę Johto i Kanto opisującą prawdopodobną lokalizację ruin Nirmoian. Po tym co stało się w Uhr, nigdy nie planowałam iść w ślady ojca i matki, ale wygląda na to, że nie mam wyjścia. Czeka mnie uganianie się za dawno zapomnianą przeszłością.
Siadam zatem na jakimś zakurzonym siedzisku, po czym lokalizuję najbliższy krzyżyk na mapie. Świat wprawdzie nie wygląda, jakby miał się skończyć w najbliższym czasie, ale i tak nie mam nic innego do roboty, więc równie dobrze mogę zacząć działać, za nim ta klątwa na dobre się rozhula.

Mhrok - 2015-10-18, 15:50

Usiadłaś na skórzanych fotelu przy starym dębowym biurku, które kiedyś było miejscem pracy twoich rodziców. Rozsunęłaś mapę na całą szerokość blatu, a jej krańce przycisnęłaś książkami, i zaczęłaś ją dokładnie ilustrować. Na terenie regionu Johto zaznaczone były cztery krzyżyki: jedno w okolicy miasta Violet, kolejne gdzieś u wybrzeży Olivine, następny na Lake of Rage i ostatni gdzieś na pasmach górskich pomiędzy Johto i Kanto. Pierwsze i ostatnie znajdowało się najbliżej, jednak wyprawa na Mt. Silver wydawała się o wiele bardziej niebezpieczna niż przechadzka do miasta znajdującego się niezbyt daleko od New Bark. Tym bardziej, że Mt Silver było znane jako miejsce dzikie i trudno dostępne, a mając za towarzysza jedynie Dratini przeprawa przez te tereny byłaby nie lada wyzwaniem. Jednak ostateczna decyzja i tak należała do ciebie...
Cosmos - 2015-10-18, 16:40

Wedle mapy w Johto znajdowały się cztery miejsca do sprawdzenia. Najbliższe na Górze Silver, ale to byłaby bardzo niebezpieczne wyprawa, bo jestem kompletnie nie gotowa na górskie wspinaczki i mam przy sobie tylko niedoświadczoną Arkadię. Innymi słowy muszę iść teraz do Violet. To kolejny punkt i na pewno będzie bezpieczniej. Krzywię się jednak trochę, patrząc na trasę do tego miasta. Będę musiała po drodze przejść przez Cherrygrove, gdzie lata temu zostawiłam brata i ciotkę, bo nie potrafiłam sobie poradzić z emocjami. Może powinnam sprawdzić co u nich, gdy będę tamtędy? Myślę i krzywię się jeszcze bardziej z poczucia winy. Pewnie mnie nienawidzą za to, że ich porzuciłam, ale nie wiem co spotka mnie podczas misji, mogę nawet tego nie przeżyć, więc może to być ostatnia okazja, aby ich zobaczyć. Eh. Pocieram dłońmi twarz, po czym sprawdzam godzinę, aby móc zadecydować co teraz zrobić.
Mhrok - 2015-10-24, 00:43

Ostatecznie po krótkim zastanowieniu się, wykluczyłaś podróż na Mount Silver i zdecydowałaś się na udacie do mniej niebezpiecznej okolicy, którą było Violet. Po chwili dotarło do ciebie, że chcąc dotrzeć do tamtego miasta, będziesz musiała przejść przez Cherrygroce, które kilka lat wstecz opuściłaś, zostawiając w nim samego brata i ciotkę. Targały tobą z tego powodu wyrzuty sumienia, próbowałaś domyślić się, co oni teraz mogą o tobie myśleć, o kimś kto ich opuścił i nie dawał przez długi czas znaku życia. Jednak nieuniknionym było to, że prędzej czy później trafisz w okolice Cherrygrove.
Wyciągnęłaś Pokedex, na którym sprawdziłaś aktualną datę. Na ekranie urządzenia pojawiły się duże, bardzo czytelne znaki oznajmujące, że dnia dzisiejszego jest poniedziałek, 13 kwietnia 2015 roku, godzina 12.38. Pora nie była co prawda najwcześniejsza, jednak nie było również bardzo późno. Jako że Cherrygrove leży stosunkowo niedaleko od New Bark, powinno udać ci się dotrzeć do niego przed wieczorem.

Cosmos - 2015-10-25, 11:25

Cóż, okazało się, że nie jest jeszcze bardzo późno. Wprawdzie już po południu, ale Cherrygrove leży dość blisko New Bark bym była w stanie dotrzeć tam jeszcze dzisiaj. Jako że żyje tam moja rodzina, którą opuściłam bez słowa, miałam ochotę się ociągać, ale z drugiej strony nie wiem ile świat może czekać na zamknięcie studni i zdjęcie klątwy, więc czas się pożegnać z domem rodzinnym. Czuję smutek z tego powodu. Chciałabym móc tu znowu mieszkać z rodzicami i bratem, ale nie zamierzam rozkleić się z tego powodu. Zimna baba się ze mnie zrobiła. W każdym razie zabieram swoje rzeczy i wymykam się z budynku po kryjomu. Nie chcę mieć na głowie policji, bo jakiś sąsiad uzna mnie za złodziejkę. Kiedy już się wydostanę, biorę kierunek na Cherrygrove. Po drodze wypuszczam Arkadię, by smoczyca dotrzymała mi towarzystwa. Nie lubię odzywać się do ludzi, więc przynajmniej posłucham swojego głosu gadając do pokemona.
- Arkadio zdziwi cię to co powiem, ale koniec z bezcelowym szlajaniem się po świecie. Okazało się, że jednak mam coś bardzo ważnego do zrobienia i liczę na to, że mi w tym pomożesz moja jedyna przyjaciółko. Mogę na ciebie liczyć, cokolwiek się stanie po drodze? – zwracam się do niej pozbawionym emocji tonem.

Mhrok - 2015-10-25, 21:29

Większość ludzi o tej porze jest w pracy lub w szkole, jednak warto na wszelki wypadek zachować wszelkie środki ostrożności. Zatem żeby nie narazić się na żadne kłopoty z wymiarem sprawiedliwości z powodu przedostania się wewnątrz swojego własnego domostwa, dlatego wydostałaś się z niego przez okno wychodzące na ogród, a następnie przeskoczyłaś przez płot w jedną z bocznych uliczek. Gdy już wydostałaś się z terenu posesji, ruszyłaś ku wyjściu z miasta, na Drogę 29 prowadzącą do Cherrygrove. Jako że mieszkaliście w zachodniej części New Bark, już po zaledwie kilkunastu minutach nieszybkiego marszu, udało ci się dojść do terenu międzymiastowego. Wtedy też wypuściłeś Arkadię - Dratini, którą udało ci się uratować jeszcze podczas pobytu w Goldenrod. Smoczyca uśmiechnęła się do ciebie na znak, że będzie zawsze tobie towarzyszyć. Gdy tak sobie rozmawialiście, niedaleko was przysiadł na gałęzi niewielki, czarny kruk.

Cosmos - 2015-10-26, 07:37

Wydostanie się z domu nie nastręczało mi większych trudności. O tej porze większość ludzi przebywała poza domami, ale dla bezpieczeństwa wyszłam oknem do zapuszczonego ogrodu, a potem przelazłam przez płot, opuszczając posesję. Uśmiechnęłam się ironicznie idąc w kierunku do Cherrygrove. W końcu włamałam się jak złodziejka do własnego domu i również jak złodziejka go opuściłam, ale gdyby mnie złapano, kto dałby mi wiarę, że jestem córką Coulbertów? Po drodze wypuściłam Arkadię, która uśmiechem zapewniła mnie, że mnie nie opuści. Byłam zadowolona z tej deklaracji. W pewnym momencie zauważyłam, iż na gałęzi przysiadł sobie mały, czarny ptasi pokemon, Murkrow bodajże. Chmy, Arkadii przydałby się trening, a mi następny pokemon. Tylko ze smoczycą to daleko nie zajdę - Pomyślałam.
- Arkadio, czas byś stała się nieco silniejsza – zwracam się do niej i wskazuję jej przyszłego przeciwnika. – Widzisz tego kruka na gałęzi? Wyzwij go na pojedynek i natychmiast zaatakuj Thunder Wave. Liczę na to, że sprowokowany rzuci się w wir walki, a ty będziesz mogła owinąć się wokół niego używając Wrap
Przy okazji rozglądam się po okolicy, żeby arena bitwy nie przyniosła żadnych, nieprzyjemnych niespodzianek.

Mhrok - 2015-10-28, 23:40

Murkow nie spodziewał się żadnej reakcji z waszej strony, więc pierwszy ruch należał do was. Najpierw twoja podopieczna posłała w stronę czarnego kruka malutkie piorunki, które zdawały się nie zrobić na stworku nic. Jednak ty zauważyłeś, że wokół ptaka pojawiła się żółtawa poświata, oznaczająca że jest on pod wpływem paraliżu. Pokemon od razu podbił do lotu i zaszarżował na Arkadię. Ptak wylądował następnie przy powierzchni ziemi, co zostało przez was wykorzystane. Dratini owinęła się wokół niego swoim ciałem i chciała przydusić. Ptak po chwili uwolnił się z więzów i ponownie podbił się do lotu. Wasz przeciwnik chciał ponownie zaatakować, ale paraliż dał o sobie znać i ptak znieruchomiał, a następnie spadł na ziemię.

- 92 %HP
- 94 %HP, paraliż


Waszym polem walki była zwykła, niczym specjalnym się nie wyróżniająca polna droga, najzwyczajniej wydeptana w trawie. Po jej bokach znajdowały się drzewa, które rosły w odstępach ok. 1,5-2 metrów, a dodatkowo po lewej stronie przy pniach rosły sobie niskie krzaczki.
________________________
* Taka mała prośba i informacja zarazem. Nie ma u mnie ograniczenia co do ilości ataków w taktyce. Postaraj się dać jak najwięcej, żeby walka nie trwała długo :)

Cosmos - 2015-10-31, 09:37

Początek o tyle dobry, że Arkadii udało się kruka sparaliżować, ale ten jest całkiem silny i uderza mocno. Jednak, czy jego siła zrównoważy fakt paraliżu i to że podczas lotu może zwyczajnie zesztywnieć, a potem spaść na glebę?
- Arkadio, ruszaj szybko na Murkrowa nim się podniesie i atakuje Aqua Jetem, a potem ściśnij go kolejnym Wrapem. Kiedy będziesz go trzymała w swoich objęciach spójrz na niego i użyj Leer, by go osłabić. Jeśli nie uda ci się go ścisnąć, albo ci się wymknie atakuj kolejnym Aqua Jetem. Powtarzaj tą taktykę, gdyby paraliż znowu sprawił, że kruk spadnie na ziemię. Gdyby jednak nie chciał on zbyt często działał, a powietrzne ataki przeciwnika stały zbyt trudne do odparcia, umknij w te niskie krzaki w pobliżu drogi. Jako wąż ukryjesz się tam bez problemu. Tam tak łatwo z lotu bez szkody dla siebie samego cię Murkrow nie dopadnie, a tym możesz wypaść na niego nagle, używając Aqua Jeta.

Mhrok - 2015-11-01, 00:02

Prawdziwa bitwa właśnie się rozpoczęła. Paraliż cieszył ciebie, bo zwiększał waszą szansę na zwycięstwo, jednak wiedziałaś, że nie możesz jedynie na nim polegać. Arkadia, zgodnie z twoimi poleceniami, zaczęła używać do ataku Aqua Jetów, dzięki którym śmigała w te i wewte, niczym ptak. Murkrow na pewno był z tego powodu w nie najlepszej sytuacji, gdyż umiejętność latania w tym momencie nie dawała mu zbytniej przewagi. Do tego coraz bardziej we znaki ptakowi dawała się paraliż, który nie tylko zmniejszał jego prędkość, ale i co jakiś czas zatrzymywał pokemon w bezruchu. Zatem nie dziwnym było, że po tej wymianie ciosów to właśnie Dratini ostała się na nogach.

- 23% HP
- 0% HP, obrona 95%, paraliż

Dratini zdobywa 1lvl


Arkadia niesamowicie cieszyła się z wygrania przez nią jej pierwszej walki u twojego boku. Pokonany Murkrow leżał nieprzytomny na ścieżce zdany na twoja łaskę bądź niełaskę. Mogłeś próbować go złapać bądź zostawić na pastwę dzikich pokemonów. Do ciebie należało podjęcie tego ciężkiego wyboru.

Cosmos - 2015-11-02, 16:57

Chociaż kruk został sparaliżowany, nie było tak do końca łatwo walczyć z nim, ale Dratini w końcu pokonała swojego pierzastego przeciwnika i ten leżał teraz nieprzytomny na ziemi. Spodziewając się, że przyda mi się w przyszłości jakiś zdolny do lotu pokemon, wyciągam jeden z pokeballi i bezceremonialnie rzucam nim w Murkrowa. Gdy się złapie, a wątpię żeby się to nie stało skoro jest nieprzytomny oraz sparaliżowany do tego, skanuję go, chowam kulę i ruszam dalej.
- Dobra robota Arkadio – chwalę smoczycę. – Chcesz teraz odpocząć w ballu, czy towarzyszyć mi w drodze? – pytam się jeszcze jej.
Nie mam jej co dać do zjedzenia, więc chociaż nagrodzę ją możliwością wyboru.

Mhrok - 2015-11-02, 23:26

Jako że to po chwili wydało ci się bardziej racjonalne, zaczęłaś od zeskanowania Mukrowa. W końcu po złapaniu nadal będzie on nieprzytomny, a widok trenerki znęcającej się nad swoim podopiecznym raczej nie byłby przychylnie oceniany. Dlatego wyjęłaś PokeDex i skierowałaś urządzenie na pokemona.

Murkrow
Imię: ---

Poziom: 7 [00%]
Ewolucja: Murkrow --(Dusk Stone)--> Honchkrow
Ataki: Peck, Astonish, Pursuit
Charakter i historia: Murkrow był jedynakiem, opuszczony przez swoich rodziców niedługo po narodzinach. Michelle udało się go złapać po walce zaraz po tym, jak opuściła rodzinne New Bark. Murkrow, jako że od wczesnych lat był zdany tylko na siebie, jest w pełni samowystarczalny. Sam polował na swoje pożywienie, nie musiał się nim z nikim dzielić. Jest on również typem samotnika, jednak ze względu na to, że bał się odrzucenia, takiego jakiego od rodziców. Jednak nie wiedział on tego, że zostali oni zabici przez kłusowników, sami pozwalając uciec swojemu jedynemu dziecku.
Umiejętności: Super Luck - Współczynnik trafienia krytycznego jest ponoszony o jeden poziom.
Trzyma: ---

Historia pokemona była... dosyć smutna. Podeszłaś do jego ciałka i delikatnie dotknęłaś go kulą. Miałaś rację, że złapanie go nie będzie najtrudniejsze. Kula już po krótkim chybotaniu się na boki kliknęła. Udało ci się zatem powiększyć swoją drużynę o kolejnego, całkiem silnego członka. Dratini wolała pozostać z tobą. Jednak jako że wyglądała na zmęczoną, wolałaś jej zbytnio nie narażać i pozwoliłaś jej podróżować w swoim plecaku. W pełni przygotowana ruszyłaś w dalszą drogę. Po drodze mijałaś kolejne kierunkowskazy, które wskazywały coraz bardziej zmniejszającą się ilość drogi do Cherrygrove. Wiedziałaś, że i tak w końcu do niego dotrzesz, więc nie starałaś się nawet specjalnie tego przedłużać. W końcu dotarłaś pod duży napis "Cherrygrove City" oraz mniejszy dopisek pod nazwą metropolii: "Miasto, w którym możesz poczuć zapach kwiatów i morską bryzę.". Po kilku latach tułaczki po regionie, w końcu wróciłaś na stare śmieci.

Cosmos - 2015-11-07, 20:22

Dobra, dorobiłam się drugiego członka zespołu, a Arkadia postanowiła mi towarzyszyć, chociaż była na tyle zmęczona walką, że musiałam ja wsadzić do plecaka. Ruszyłam dalej, a znaki drogowe chamsko informowały mnie o zmniejszającej się odległości między mną, a Cherrygrove. Nie było sensu bawić się w ociąganie. I tak musiałam tędy przejść. Tylko co ja do cholery mam zrobić jak już dojdę do miasta? Lepiej ignorować ciotkę oraz brata, czy skonfrontować się z ich stosunkiem do mojej ucieczki? Ach. Mocno wahałam się i nadal byłam niezdecydowana, kiedy ostatni znak oznajmił mi początek Cherrygrove. Dobra, wpierw pójdę do Centrum, aby zajęli się pokemonami, a potem… potem zobaczymy.
Mhrok - 2015-11-11, 01:03

Nie byłaś przekonana co do tego, aby wrócić do domu ciotki. Rozważałaś, czy rozważniejszym było to uczynić, czy może przejść przez Cherrygrove, nawet nie zaglądając do ciotki i brata. Decyzję kiedyś i tak będzie trzeba pociąć, jednak ty postanowiłaś odłożyć ją w czasie i najpierw przejść się do Centrum Pokemon. Nie było to trudne, ze względu na charakterystyczny, czerwony dach tego miejsca. Po wejściu do środka przywitała ciebie miła muzyczka. W środku było kilkoro ludzi, którzy siedzieli z boku i rozmawiali ze sobą. Ty zbliżyłaś się do recepcji, przy której stała kobieta o jasnoróżowych włosach.
- Witam w Centrum Pokemon. W czym mogę pomóc? - przywitała się z tobą z uśmiechem na ustach.
Przekazałaś jej dwójkę swoich pokemonów i zostałaś poinformowana, że ich leczenie zajmie kilka minut. Zaczęłaś rozglądać się po budynku, na ścianach dostrzegłaś kilka plakatów, jedne mówiły o tym, jak ważne jest odpowiednie wytrenowanie oraz bezpieczeństwo pokemoów, inne były zwykłymi reklamami jakiś firm bądź zakładów bliżej związanych z pokemonami.
- Uwierz w siebie i swoje pokemony! Zapisz się już dzisiaj! - w pewnym momencie dobiegły ciebie te słowa, jak okazało się leciały one ze stojącego w kącie telewizora. - Przeżyj przygodę, zwiedź niezwykłe miejsca i zawalcz o miejsce na podium! Tylko jeden będzie miał okazję zmierzyć się z najznamienitszymi trenerami w regionie - Elitarną Czwórką! Może to ty będziesz miał tą szansę? Zapisz się do Ligi Johto w najbliższym Centrum Pokemon i przekonaj się o tym na własnej skórze.

Cosmos - 2015-11-12, 21:24

Swoje pierwsze kroki w Cherrygrove skierowałam do Centrum Pokemon, gdzie oddałam pokemony do leczenia. Oczywiście byłam teraz zmuszona odczekać jakiś czas, nim mi je zwrócą. Z nudów i dla zabicia czasu przyglądałam się wiszącym tutaj plakatom. Nie żeby interesowały mnie zapisane na nich informacje. W pewnym momencie usłyszałam głos. Okazało się, że w kącie stoi włączony telewizor reklamujący całą tę Ligę Johto. To również miałam gdzieś. Nie jestem jednym z dzieciaków, które biegają od miasta do miasta za odznakami, marzących o staniu się mistrzem. Mam inne cele. Jeśli nadal nie ma moich pokemonów do odebrania, znajduję jakieś siedzisko i zajmuję je. Siedząc z założonymi rękami, czekam na wezwanie.
Mhrok - 2015-11-15, 00:24

Będąc niezbyt zainteresowana Ligą Johto, i wynikającym z udziału w niej zbieraniem miasta, przysiadłaś na jednej z kanap. Po części miałaś rację, udział w ligach, obojętnie w jakim regionie, najczęściej był związany z nastolatkami, które chciały w pewien sposób poczuć przedsmak samodzielnego, dorosłego życia. Doroślejszych ludzi z takim celem, albo chociaż bardziej z nim związanym, było niestety, bądź stety, jak na lekarstwo.
Czas minął ci niezwykle szybko, bo nie obejrzałaś się, jak podszedła do ciebie kobieta, której dawałaś i ci je oddała.
- Życzę miłej i bezpiecznej podróży. - odparła, gdy wychodziłaś.
Dwójka twoich podopiecznych została już uleczona i teraz zostało jedynie zdecydować, co dalej. Czy zechcesz odwiedzić swoją ciotkę i brata, których opuściłaś kilka lat temu? A może przejdziesz przez Cherrygrove i będziesz kontynuowała swoją misję? Decyzja należała do ciebie.

Cosmos - 2015-11-18, 20:40

Nieszczególnie długo czekałam na odzyskanie pokemonów. Chowając balle, kiwam tylko głową na znak pożegnania i bez słowa wychodzę z budynku. Stojąc przed Centrum zastanawiam się nad ostateczną decyzją. Prawda jest taka, że boję się tego, jak przyjmą mnie w domu, gdy tak nagle wejdę tam z buta. Zostawiłam ich bez słowa i nie odzywałam przez tyle lat. Z drugiej strony, światu jakby nie patrzeć grozi katastrofa, a ja nie mam pewności, że uda mi się pozamykać studnie, albo przeżyć tą podróż. Czuję… że chciałabym ich przynajmniej jeszcze raz zobaczyć. To w końcu moja rodzina, jedyni ludzie do jakich czuję jeszcze przywiązanie, bo tak zwani przyjaciele, których miałam w Goldenrod mnie zdradzili. No dobra, idę do domu ciotki. Raz kozie śmierć. Jak umrę, to to jak mnie teraz tam przyjmą nie będzie miało żadnego znaczenia.
Mhrok - 2015-11-21, 20:02

Ruszyłaś sprzed Centrum Pokemon w stronę swojego domu, znajdującym się nieco na uboczu miasta. Mimo że minęło już kilka lat, pamiętałaś drogę do domu ciotki na pamięć. Co chwilę wracały dawne wspomnienia, gdzieniegdzie dostrzegałaś nowe budynki czy domy, inne miejsca wyglądały identycznie co parę lat wstecz. Po kilkunastu minutach niezbyt szybkiego marszu dotarłaś przed furtkę prowadzącą do przydomowego ogródka. Ruszyłaś naprzód i weszłaś do środka budynku.
- Alex, czy to ty? - usłyszałaś kobiecy głos dochodzący z zewnątrz domu. - Chodź, zaraz będzie kolacja.
Ty jednak stałaś nieruchomo przed wejściem. Znałaś ten głos, pomimo że był nieco inny, niż jak słyszałaś go ostatnim razem.
- Alex, czemu nie przychodzisz? - ponownie usłyszałaś pytanie. Twoje ciotka wyszła na korytarz i gdy ciebie zobaczyła, była tak zdziwiona, że aż upuściła talerz, który właśnie wycierała. - Michele? - bardzo słyszalna była w głosie niepewność, czy aby prawdziwym jest to, co widzi. - Michele, to ty?
Stałyście tak nieruchomo, patrząc się na siebie nawzajem, pomiędzy wami na posadce znajdowały się porcelanowe elementy, które jeszcze kilkanaście chwil temu były przepięknym talerzem.
- Ciociu, wróciłem! - drzwi za tobą otworzyły się i do domu wszedł jego kolejny mieszkaniec, twój młodszy brat Alexander.
Chłopak był tak samo zdziwiony co wasza ciotka. Powoli przeszedł obok ciebie i stanął obok kobiety, jednak podczas tego manewru nie spuścił ciebie z oczu. Mogłaś spodziewać się wielu reakcji z ich strony: krzyków, wypominania twojej ucieczki, udawanie że ciebie nie znają. Alex zrobił jednak coś, czego niespecjalnie się spodziewałaś, podbiegł on do ciebie i się w ciebie wtulił. Usłyszałaś jego cichy szloch, nieco przygłuszony przez uścisk.

~ wygląd Alexa - autor: Asada-Shino (deviantArt)

Cosmos - 2015-11-26, 21:03

Nadal pamiętałam drogą wiodącą do domu ciotki Margaret, a okolica, chociaż nieco zmieniona, przywoływała dawne wspomnienia. Trudno powiedzieć żeby nostalgia ściskała mnie za gardło, ale czułam pewne poruszenie. W końcu dotarłam pod odpowiednim adres i przełykając ślinę weszłam do środka. Usłyszałam głos ciotki, która pomyślała, że to przyszedł mój brat. Słysząc ten głos po tylu latach… nie potrafiłam się odezwać. Co miałam powiedzieć? Że to nie Alex, a ja? W końcu ciotka sama wyszła z kuchni i na mój widok tak się zdumiała, że upuściła wycierany przez siebie talerz, który roztrzaskał się o podłogę.
- Tak, to ja ciociu – odpowiadam cicho na pytanie kobiety.
W tym momencie do domu wszedł jeszcze mój brat. Spojrzałam na niego skonsternowana. Potrafiłam przeżyć sama na ulicy, a teraz nie wiedziałam co mam robić. Po co ja tu przyszłam? Jednakże nikt nie wściekał się na mnie za moje zniknięcie. Zdumiałam się za to, gdy brat podszedł do mnie i zapłakany mnie uściskał. Opanowując zdziwienie, odwzajemniam uścisk. Sama może nie jestem aż tak wzruszona ich widokiem, by płakać, ale poczułam ciepło na duchu, coś co rzadko mi się zdarza.
- Cześć, młody – odzywam się wreszcie do brata, a potem do obojga. – Postanowiłam… was odwiedzić

Mhrok - 2015-11-28, 00:44

Alex dalej się w ciebie wtulał, a ciotka dalej zapatrywała się w ciebie, nie ruszając się o milimetr ze swojego miejsca. Kobieta ruszyła się dopiero po kilku chwilach.
- Och tak, tak. - odparła, na jej twarzy pojawił się zawstydzony uśmiech. - Jaka ze mnie niezdara. Nie martw się o to Michelle, później to posprzątam. Idźcie z Alexem do kuchni. Zjedzmy obiad, póki jeszcze jest ciepły. - kobieta przeprowadziła was wokół potłuczonego talerza i zaprowadziła was do kuchni.
Od razu do twoich nozdrzy dotarły przeróżne zapachy, zapachy których nie czułaś od kilku lat. Twoja dieta podczas tego okresu nie była najzdrowsza, ale rzadko zdarzało ci się chodzić głodną. Jednak i tak nic nie zastąpi domowego obiadu. Usiedliście przy niewielkim stole, a ciocia podała tobie i Alexowi talerze z jedzeniem - ryżem z sosem curry oraz sałatką, którą były pokrojone w cienkie w słupki warzywa lekko podsmażone na patelni. Zarówno twoje przyjęcie jak i towarzysząca spotkaniu atmosfera była... na pewno nie taka, na jaką się spodziewałaś. Nie było wypytywania o to, co robiłaś przez te kilka lat, nie było krzyków, wyglądało to prawie jak każdy normalny dzień. Jednak atmosfera była wyraźnie cięższa, w ciszy jedliście obiad, każdy zapatrzony we własny talerz. Osobą, która odważyła się przerwać tą ciszę, była wasza ciotka.
- Jak tam ci idą egzaminy Alex? - spytała swojego bratanka kobieta.
- Dobrze ciociu. Większość już pozaliczałem. Jutro został mi jedynie egzamin praktyczny z walki. - odpowiedział chłopiec, jego głos był nieco niski, jednak nie był to jeszcze w pełni wykształcony bas. - Fajnie byłoby go jutro zaliczyć. Nie chciałbym musieć czekać aż do lipca na egzaminy poprawkowe.

Cosmos - 2015-12-01, 21:00

To przyklejenie się do mnie brata mocno mnie dziwiło, ale nie odpychałam go. Mi i tak wszystko jedno, a jemu chyba lepiej dzięki temu. Zaraz jednak przemówiła ciotka i zaprowadziła nas do kuchni. Moje nozdrza zaatakował tam zapach domowego jedzenia. Przypomniało mi to, że przez te lata żywiłam się różnie, raczej nie domowo i raczej nie zdrowo. Jednakże to, że dano mi jeszcze obiad, wywołało u mnie kolejne zdziwienie. Zostawiłam ich na tyle lat, a oni tak dobrze mnie przyjmują? Nie pytali mnie nawet o to co robiłam po ucieczce. Jakby przeżywali kolejny zwykły dzień, jakbym nigdy nie uciekła z domu. Jedliśmy w ciszy, tak, ja też jadłam. Dawno nauczyłam się, że jak można się najeść, lepiej to zrobić niż chodzić potem z pustym brzuchem. W końcu ciotka przełamała milczenie, mówiąc o jakiś egzaminach Alexa.
- Co za egzaminy? – pytam od niechcenia.
Właściwie, czuję lekką irytację z powodu takiego traktowania. Dlatego pytam w końcu.
- Powiedzcie mi, dlaczego mnie tak przyjęliście? Zostawiłam was bez słowa na lata, a potem wbijam się z powrotem bez zapowiedzi. Więc, dlaczego?

Mhrok - 2015-12-03, 10:02

- Egzaminy ze szkoły trenerskiej. - odpowiedział na twoje pytanie Alex. - Nauka w szkole zakończona jest testami, które są sprawdzianem pozyskanej przez nas wiedzy. Jednak oprócz testów teoretycznych jest jeden praktyczny - walka 1vs1 z pokemonem.
Alex wydawał się być wyraźnie zadowolony. Twoje zniknięcie na pewno nie było dla niego łatwe do zniesienia,w końcu byłaś jego jedyną najbliższą rodziną. Co prawda była jeszcze ciotka, jednak nie mogła ona w żaden sposób zastąpić mu siostry. Jednak ta względnie normalna atmosfera niezbyt była ci w smak. Dlatego też okazałaś swoją irytację, pytając się o przyczynę tego spokoju.
- Jesteś moją bratanicą i siostrą Alexa. Co innego miałabym zrobić? Wyrzucić ciebie z domu, żebyś dalej błąkała się po świecie? - ciotka Margaret stawiała pytania, jednak wiedziałaś, że nie wymagają one żadnej odpowiedzi. - Co by to dało?
Kątem oka zauważyłaś, że twój brat pomarkotniał. Sam najwyraźniej chciał sobie wmówić, że wszystko jest w porządku, zupełnie jakby twoja kilkuletnia ucieczka od nich nigdy się nie wydarzyła. W końcu wróciłaś, więc wszystko było tak jakby na miejscu.

Cosmos - 2015-12-06, 21:47

- Nie wiem co by to dało ciociu – odpowiadam zmieszanym tonem kobiecie. – Nie wiem co innego miałabyś zrobić. Jednakże w życiu nie spodziewałam się, że wejdę tutaj i zacznę jeść obiad, jakbym nigdy nie odchodziła. Nie spodziewałam się, że nie będziecie czuć gniewu za moje zniknięcie, że nie będziecie pytać gdzie byłam przez te lata i co robiłam – dodaję zgorzkniałym tonem.
Nie wiem czego się spodziewałam przychodząc tutaj, ale na pewno nie tego. Chciałam tylko zobaczyć ich twarze i dać znać, że żyję, ale chyba nawet wolałabym żebym Margaret mnie wykopała za drzwi. Wtedy nie musiałabym martwić się tym jak się zachować w tej sytuacji. Z myślą, że spełniłam rodzinny obowiązek poszłabym dalej. Naprawdę czułam irytację, że wyszło to jak wyszło, chociaż brat i ciotka zachowali się jak dobrzy ludzie. Może po latach życia na ulicach przestałam wierzyć w to, że w ludziach jest bezinteresowne dobro.
- Więc poszedłeś do szkoły trenerskiej? – zwracam się do brata i zmieniam temat. – I co zamierzasz później robić?

Mhrok - 2015-12-12, 23:13

- Wiem że nie było ci łatwo po zaginięciu twoich rodziców. Tym bardziej byłaś w takim wieku, że nie dało się przewidzieć tego, co zrobisz w takiej sytuacji. - odparła kobieta, na jej twarzy widziałaś uśmiech. - Poza tym już jesteś w domu, więc powinnam się z tego powodu tylko cieszyć. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Już kilkukrotnie podkreślałaś, że taka reakcja była niezbyt przez ciebie spodziewana, jednak wychodziło na to, że dla ciotki było oczywistą oczywistością, żeby ponownie przyjąć ciebie pod swój dach. Po tej wymianie zdań nastąpiła krótka cisza, która została przerwana przez ciebie, a miała służyć zmienieniu toru prowadzonej przy stole rozmowy.
- Tak, poszedłem z cztery lata temu. - odparł Alex. - W sumie to niezbyt interesują mnie same walki pomiędzy pokemonami. Ciekawsze wydaje mi się podróżowanie i odkrywanie nowych miejsc. W końcu na pewno są miejsca, w których jeszcze nikogo nie była, nie prawda?

Cosmos - 2015-12-13, 10:12

Szczerze mówiąc dalej nie rozumiałam postępowania ciotki, ale robiła wrażenie, jakby rozumiała moje i cieszyła się, że wróciłam, a przyjęcie mnie z powrotem było dla niej sprawą oczywistą. Lepiej nie będę tego dłużej drążyć. Za bardzo odzwyczaiłam się od rodzinnego życia.
Brat za to wyjaśnił mi co chce robić po tej swojej szkole trenerskiej.
- Myślę, że te słowa podobałyby się rodzicom – komentuję krótko jego plany.
Co ja mogę więcej powiedzieć? Nie jestem żadnym autorytetem, który powinien Alexa chwalić, albo odwodzić od jego pomysłów. Spoglądam na ciotkę i brata. Naprawdę nie wiem, co mam mówić. Czuję się niezręcznie.

Black Lotus - 2015-12-13, 16:27

- Też tak myślę Alex. - odparła ciotka Margaret. - Waltera zawszę ciągnęło do zwiedzania świata, zresztą tak samo jak Henriettę. Dobrali się ze sobą idealnie.
Obiad dobiegł końca, więc ciotka zebrała wszystkie naczynia i odłożyła je do zmywarki, a następnie zabrała się za zrobienie herbaty, w międzyczasie doniosła na stół również ciastka.
- Skoro mówiłaś, że liczyłaś się z tym, że możesz nie zostać przyjęta, pewnie obmyśliłaś jakiś dalszy plan, prawda? - spytała ciebie ciotka, będąc wyraźnie zainteresowana tym tematem. - Wiedz jednak, że jeśli nie chcesz nic mówić, to nie musisz, nie będę ciebie naciskała. - dopowiedziała po chwili kobieta. Teraz od ciebie zależało, czy zdradzisz ciotce i bratu powód twojej przymusowej podróży przez Cherrygrove, czy postanowisz go ukryć i wymyślić jakąś wymówkę, która pobieżnie by wyjaśniła okoliczności twojego powrotu.

Cosmos - 2015-12-15, 22:03

Nie powiem żeby zrobiło mi się ciepło na duszy, po tym jak ciotka wypowiedziała imiona rodziców. Na moment przypomniałam sobie ruiny i ich zniknięcie. Mam wrażenie, że wtedy też we mnie coś zniknęło i w tym miejscu została pustka, której nie mogę wypełnić oraz chłód, którego nie mogę przegnać. Z rozmyślań wyrwało mnie pytanie ciotki, zadane przez nią po sprzątnięciu naczyń. Patrzę na nich poważnie i nie mam zamiaru czegokolwiek ukrywać.
- Nie będę się kryć, ciociu. Nie jestem dzieckiem, które coś zbroiło – odzywam się. – Nie przybyłam do Cherrygrove, bo zachciało mi się wrócić do rodzinnego życia. Po prostu musiałam tędy przejść i stwierdziłam, że chcę was zobaczyć, pokazać, że żyję, bo nie wiem co będzie jutro. Mam coś do zrobienia. Wkrótce będę ruszała dalej.
Wszystko mówię szczerze, tak by nie mieli wątpliwości. Zapewne ich to zaboli, ale mam to gdzieś. Jeśli nie załatwię problemu i tak wszyscy będą martwi. Co zmieni trochę smutku ciotki i brata?

Mhrok - 2015-12-19, 22:30

- Rozumiem. - odparła ciotka, po czym spuściła głowę. - Wiedziałam już wtedy, że trudno będzie tobie usiedzieć w jednym miejscu. No cóż. - kobieta podniosła głowę, na jej twarzy zauważyłaś szeroki uśmiech. - Jesteś już dorosła i nie mam prawa ciebie zatrzymywać. - ciotka na chwilę przerwała, spojrzała na Alexa, a potem wzrok ponownie przeniosła na ciebie. - Na pewno masz jakiś powód, prawda? - tutaj głos kobiety był nieco inny niż wcześniej, nie brzmiało to jak pytanie a bardziej jak stwierdzenie faktu.
Ciotka przeszła następnie do opowiadania zmian jakie zaszły w miasteczku. W sumie nie było ich dużo. Największym było przebudowanie portu morskiego na większy i związana z tym urbanizacja miasta, która nie była specjalnie dostrzegalna. Ot powstało kilka większych budynków w centrum i to wszystko. Następnie kobieta was opuściła, żeby uciąć sobie drzemkę i zostawiła ciebie samego z Alexem w kuchni. Nie widziałaś swojego brata i już przy pierwszym spotkaniu zobaczyłaś, jak bardzo wydoroślał.
- Michelle? - zaczął nieco nieśmiało chłopak. - Masz pewnie ze sobą jakieś pokemony, prawda? Więc może... może chciałabyś potrenować przed moim jutrzejszym egzaminem? Oczywiście jeśli nie chcesz, to nie będę ci się narzucał. - dodał od razu chłopak po swoim pytaniu.

Cosmos - 2015-12-24, 16:22

- Mam – odpowiadam enigmatycznie.
Ciotka przyjmuje wszystko tak spokojnie. Czy nic nie jest w stanie wstrząsnąć tą kobietą? Zaczęłam się zastanawiać, gdy kobieta opisywała mi co się działo w Cherrygrove przez ten czas. W sumie nie pamiętałam, czy kiedykolwiek widziałam ją rozłoszczoną, albo dogłębnie zrozpaczoną. Potem ciotka poszła odpocząć i zostałam sam z bratem. Ten zapytał mnie, czy mam pokemony i zaproponował mi trening. W sumie, mogę spędzić z nimi więcej czasu, nie tylko zjeść obiad.
- Niech ci będzie – odpowiadam, wstając od stołu, bo w kuchni raczej trenować nie będziemy. – I tak, mam pokemony.

Mhrok - 2015-12-31, 00:27

- Naprawdę? - Alex był wyraźnie zadowolony, gdy zgodziłaś się na wspólny trening. - Dziękuję Michelle.
Twoje spostrzeżenie było właściwie, bo twój brat również wstał od stołu, po czym skierował się ku wyjściu. Powiedział ci, że najbliższym miejscem, gdzie będziecie mogli stoczyć walkę, jest arena przy jego szkole. Po kilku minutach wędrówki doszliście do nowocześnie wyglądającego budynki. Przeszliście na jego bok, gdzie znajdowały się dwie równoległe do siebie areny do walk pokemon. Arena to może duże słowo jak na opisanie tego, co widziałaś. Na piasku były wykreślone białe linie, takie same jak na stadionach czy w Gymach. Alex przeszedł na jedną stronę boiska, zostawiając ciebie na przeciwległej.
- Walki treningowe odbywają się w systemie jeden na jednego. Nie będziesz miała nic przeciwko, żebyśmy i my tak zawalczyli? - spytał ciebie brat, po czym do wypuścił swojego pokemona, którym okazał się być uroczo wyglądający psiak.

Cosmos - 2016-01-06, 00:21

Prawie się zaśmiałam, jak Alex stwierdził, że będziemy szli aż do jego szkoły żeby zawalczyć. Przecież wystarczy kawał ziemi, by pokemony mogły stanąć ze sobą do walki. Ale jak mój braciszek chce działać zgodnie z zasadami, niech mu będzie. Przynajmniej miałam krótki spacerek przez Cherrygrove. Szkolna arena do walk… Cóż tak bardzo normalna jak to możliwe. Kilka białych linii namalowanych na piachu. I na co to komu? W każdym razie zajęliśmy wyznaczone miejsca, a ja sięgnęłam po ball z... No to Murkrow, ale potrzebuje jakiegoś imienia. Już mam! Uśmiecham się.
- No doba, możemy tak walczyć. Wychodź! – wołając to, wypuszczam kruka.
- Witaj. Może w dość szorstkich okolicznościach cię wypuszczam po raz pierwszy, ale najlepszych towarzyszy poznaje się w boju. I Będę cię nazywał Attylą, ok? – zwracam się do pokemona. – Gotowy? – mówię do brata, jeśli ten potaknie, ponownie do Attyli. – Bierzemy się do dzieła. Zacznij od szybkiej szarży i zaatakuj przeciwnika Peckiem. Potem oddal się do niego, by użyć Astonish. Staraj się być możliwie mobilny i niezbyt agresywny, żebyśmy poznali możliwości wroga. Rób uniki. W razie możliwości odgryzaj się Peckiem. Do roboy! – mówię bojowym tonem do Murkrowa.

Mhrok - 2016-01-09, 01:08

Idąc do szkoły, co prawda widziałaś kilka potencjalnych miejsc nadających się na walkę, chociażby ogródek za domem ciotki. Wszystkie je łączyła jedna cecha wspólna - znajdowały się blisko domów bądź płotów. Może Alexowi chodziło zwyczajnie o to, żeby podczas walki wasze pokemony nie wyrządziły większych zniszczeń?
Gdy wypuściłaś Mukrowa i nadałaś mu imię, aby w pewien sposób umocnić więź między sobą, ptak jedynie kiwnął w twoją stronę głową. Najwyraźniej wiedział, że nie ma zbytnio nic do powiedzenia, i mógł jedynie dostosować się do twojej woli.
Po chwili walka się rozpoczęła. Wydawać by się mogło, że Murkrow miał spore szanse na wygraną, bo już podczas pojedynku z Arkadią pokazał, że jest całkiem silnym stworkiem. Początkowy atak uderzył w Growlithe'a, który natychmiast skontrował to wytwarzając dziwny ognisty krąg, który otoczył Murkrowa. Na czym polegała jego największa dziwność? Zaraz po tym, jak twój podopieczny się oddalił, ognisty krąg znowu się pojawił, jednak Growlithe nie wykonał wtedy żadnego ruchu. Murkrow był tak samo zdziwiony co ty, moment ten wykorzystał Alex, który rozkazał zaatakować psiakowi Flamethrowerem. Następnie nastąpił szybki atak Astonishem oraz drugim Peckiem, co zostało skontrowane przez twojego brata kolejnym Flamethrowerem.

- 70% HP
- 76% HP

Cosmos - 2016-01-11, 18:59

I walka się zaczęła. Murkowowi poszło nieco gorzej niż pokemonowi Alexa, jeszcze ten drugi potrafił używać jakiegoś samopowtarzalnego ruchu. Szczerze mówiąc nie czułam jakiś specjalnych emocji w związku z tą walką, więc moja twarz nie zmienia wyrazu. Przedstawiam krukowi kolejną taktykę.
- Attylo, teraz grać będziemy ostrzej. Zacznij teraz od Confuse Ray. Skołowany Growlithe nie będzie już tak celnie pluł ogniem. Potem zrób użytek z ruchu pasującego to twego typu i zbliżywszy się do przeciwnika zaatakuj za pomocą Pursuit. Uważaj potem na kontratak ogniem. Wznieś się w górę skąd atakuj Peckiem. Potem oddal się i lecąc nisko nad ziemią czekaj na kolejny atak psa. Kiedy zaatakuje ogniem lub spróbuje walczyć wręcz, leć w jego stronę, robiąc oczywiście unik. Cały plan polega na tym, byś minął go póki zajęty jest atakowaniem, a będąc za jego plecami zaatakował kolejnym Pursuit. Na wszelki wypadek, użyj potem jeszcze raz Confuse Ray, by upewnić się, że Growlithe jest odpowiedni skołowany.

Black Lotus - 2016-01-18, 23:05

Początkowa pobłażliwość, którą uraczyłaś Growlithe'a, została wyparta przez mocniejszą chęć zwycięstwa. Murkrowowi udało się skołować swojego przeciwnika, co umożliwiło tobie atak bez obawy o kontrę. Pursuit oraz Peck trafiły w psiaka, a dodatkowo drugi był krytyczny. Jednak gdy Growlithe się otrząsną, nie było już tak miło. Szybko zaatakował on twojego pokemona, który oczywiście uniknął jego ciosu. Jednak zaraz po nim nastąpił krytycznym Flamethrowerem, który nie został uniknięty przez Murkorowa, a dodatkowo atak podpalił twojego podopiecznego. Następnie kruk wykonał zwrot za przeciwnika i uderzył w niego Pursuitem. Następnie wystąpiła swoista wymiana między waszymi pokemonami, Murkrow celnie uderzył Confuse Rayem, zaś Growlithe precyzyjnie wymierzył w twojego pokemona Flamethrowerem. Ostatecznie udało ci się nieco bardziej zatrzeć różnicę pomiędzy dwoma stworkami, jednak musisz bardzo się postarać, aby wygrać ten pojedynek.

- 29% HP, BRN
- 31% HP


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group