Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

MG Mhrok - Koszmar, który zdołał pokochać człowieka

Gwen Brown - 2015-07-15, 07:44
Temat postu: Koszmar, który zdołał pokochać człowieka
Kolejny zimowy dzień. Normalnie nawet cieszyłaby cię taka pogoda i tony miękkiego, białego puchu, które zaścielały wszystko dookoła, ale nie tym razem. Minęło już kilka miesięcy odkąd zginęła Alice, a ty musiałeś uciec od wszystkiego co do tej pory znałeś. Od tamtej pory pomieszkiwałeś w jakiejś pustej grocie na jakimś totalnym odludziu w górach. To co się stało strasznie cię przytłoczyło zarówno fizycznie jak i psychicznie. Niektóre oparzenia jeszcze dawały o sobie znać, ale pustka po stracie Alice była nie do zniesienia. Nigdy nie przypuszczałeś, że przez twoje żarty to jej może stać się krzywda. Nagle uprzytomniłeś sobie, że jeśli ktoś miał zostać spalony na stosie to tylko ty, nie ona. Ona... Ona nic nie zrobiła!
Przez dłuższy czas żyłeś jak w jakimś impasie, nie zdolny do jakichś sensowniejszych działań, ciągle mając wyrzuty sumienia. Nie miałeś motywacji, a także nie wiedziałeś co właściwie ze sobą zrobić. I tak któregoś dnia nadeszło oświecenie. A może jest jakiś sposób, aby naprawić dawne błędy? Coś, co pozwoliłoby przywrócić Alice do życia? Aby się tego dowiedzieć musiałeś opuścić to koszmarne miejsce i zasięgnąć informacji w świecie. Na pewno jest jakaś istota, która mogłaby ci pomóc. Trzeba było mieć też na uwadze ewentualne trudności ze strony ludzi. Niewykluczone, że dalej będą próbować na ciebie zapolować. Niby widziała cię ledwie garstka, ale wszak lud ciemny umie niesamowicie wyolbrzymiać sprawę, więc nie byłoby niczym dziwnym, gdyby nagle uznano cię za króla najgłębszego z piekieł. Szkoda tylko, że oni wszyscy nie wiedzieli iż miałeś ogólnie rzecz biorąc w nosie co też ludzie o tobie myślą i za kogo uważają.
Tymczasem zmotywowany rozmyślaniem o nikłej, ale jednak, możliwości przywrócenia twej ludzkiej przyjaciółki do życia, podpełzłeś do wyjścia ze swej kryjówki. Wcześniej zebrałeś swój mikry dobytek w postaci kilku jagód i zapasu wody. Po wyjściu rozejrzałeś się nieco. Cóż dla kogoś innego krajobraz mógł robić wrażenie- wszak w czasie swej ucieczki wywędrowałeś sobie aż w wysokie partie gór okalających miasteczko Snowpoint. Niedostępne tereny pełne stromych zboczy, wyrw czy przepaści gwarantowały brak kontaktu z jakimiś natrętnymi stworzeniami. Teraz jednak trzeba było pomyśleć o swoich aktualnych posunięciach. Pasowałoby ruszyć w jakimś mniej więcej konkretnym kierunku. Ale gdzie, brateńku? Gdzie? Hm, może pomieszkujące tu miejscowe pokemony mogłyby ci jakoś pomóc? A te najliczniej żyją w lesistych, niższych partiach gór gdzie jest łatwiej o jedzenie i wiatry nie są aż tak dokuczliwe. Cóż, zawsze mogłeś też krążyć wyżej i próbować przeczesywać tutejsze jaskinie. Jednego byłeś pewien- COŚ musiałeś zrobić.

Kuroiyuuki - 2015-07-15, 16:49

Doskonale wiedziałem o tym, że siedzenie w tej grocie niczego mi nie da. Nie było w niej niczego co mogłoby pomóc i mimo, że użalanie się nad całą tą sytuacją niczego mi nie dawało - po prostu nie potrafiłem zrobić niczego innego. Wspomnienia tamtego dnia utkwiły w mej pamięci i nie miały najmniejszego zamiaru zniknąć, jakby coś je tam trzymało. To była istna mordęga. Nie potrafiłem wziąć się w garść. Wrak, to wręcz zbyt łagodne określenie na to, czym teraz się stałem.
Niczego nie mogłem wtedy zrobić. Byłem tak słaby.. Tak bardzo bezużyteczny. Nawet ta bezmyślna kupa mięśni z łatwością mnie przytrzymywała, miałem wrażenie, że ten stwór nawet się nie wysilił. Ci wszyscy ludzie śmiali się i cieszyli. Byli gorszymi potworami niż ja, ale kogo to obchodziło? Spłonięcie jednej kobiety to przecież nie katastrofa, przynajmniej według nich.
Nie wiem ile czasu już minęło, ale od kilku dni, kiedy mój mózg w końcu postanowił zacząć pracować normalnie, wróciła do mnie nadzieja.
Sposób na naprawienie błędów. Na wrócenie życia mojej kochanej Alice. Jakiś na pewno istnieje, ON MUSI istnieć. Ten świat jest dziwny, przekonałem się o tym wiele razy, więc przywrócenie jej do życia jest teraz dla mnie bardziej realne niż to, że siedzę w tej jaskini.
Zebrałem wszystkie zapasy jakie miałem i stanąłem przy wyjściu z jaskini. Rozejrzałem się uważnie.
Jeśli dobrze pamiętam, góry tak gęsto pokryte śniegiem leżą w pobliżu Snowpoint City. Nigdy nie byłem w tym mieście, ale z plotek wiem, że jest tam swego rodzaju świątynia. Licho wie co w niej jest, ale będzie doskonałym miejscem by zacząć. Niewykluczone, że znajdę tam rzeczy, które mogłyby mi przynajmniej trochę pomóc.
Mógłbym teraz dostać się do tego miasta w sposób bardzo łatwy.. Polecieć tam, to nie wyzwanie. Jednak nieco dłuższa podróż, najpierw do podnóża gór, a potem lasem zdawała się lepszym wyjściem. Po drodze będę mógł znaleźć jakieś inne pokemony. Co prawda nie widzi mi się zaprzyjaźnianie z jakimiś, jednak niewykluczone, że będą posiadać jakieś informacje. W tak starych lasach na pewno jest ktoś kto posiada wielką wiedzę. I jeśli ktoś taki tutaj jest, na pewno wszystko od niego wyciągnę. Wszyściuteńko.
Tak więc, przybrałem swoją ukochaną formę cienia. Na prawdę doskonałą sprawą było posiadać tak przydatną umiejętność. Nie będę zbyt zauważalny, więc jeśli jakiś człowiek będzie w okolicy, nie będę musiał sobie zawracać nim głowy.
Podążyłem więc w wyznaczonym przez siebie kierunku. I mimo wszystko, zachowywałem czujność.

Gwen Brown - 2015-07-15, 18:20

Na szczęście góry stanowiły wystarczającą barierę dla ludzi. Kiedy tak przemykałeś w postaci cienia, nie udało ci się wypatrzyć choćby najmniejszego ich śladu. Błyskawicznie wręcz znalazłeś się w coraz bardziej zalesionych partiach stoków. Tak, ten sposób podróżowania był zdecydowanie najwygodniejszy. Ale wróćmy do rzeczy.
Na razie gnałeś poprzez ośnieżony las, ale jak dotąd nie spotkałeś jeszcze jakichś dzikich pokemonów. W pewnym momencie trafiłeś na jakąś polanę. Na chwilę zatrzymałeś się tutaj, ale formę cienia porzuciłeś dopiero kiedy ponownie skryłeś się pośród drzew. Rozejrzałeś się uważnie i już miałeś kontynuować swoją szaleńczą pogoń kiedy niespodziewanie usłyszałeś coś co przypominało stłumione odgłosy walki. Nie była to jednak ludzka walka. Ludzka broń wydawała zupełnie inne odgłosy. To co teraz ledwie dolatywało do twych uszu przypominało bardziej gwałtowne podmuchy płomieni albo odgłosy tłuczonego szkła. Hm, czyli najpewniej pojedynkowały się jakieś stworzenia ogniste i lodowe. Przy czym częściej słychać było trzeszczenie ognia. Może przyjrzysz się temu bliżej?

Kuroiyuuki - 2015-07-15, 22:08

Odgłosy walki nie były czymś co mogłoby mnie interesować. Patrzenie jak inni demonstrują swoją siłę walcząc o pożywienie i przeżycie nie wydawało mi się czymś ciekawym. Wręcz przeciwnie. Zdawało się być całkowicie zbędne i zarazem nie przynoszące korzyści. Oczywiście, jedynie dla mnie. Dla tej dwójki to sposób na utrzymanie się na tej planecie.
Mimo wszystko czułem, że nie zaszkodzi sprawdzić. Być może to stworzenia, które żyły na tym świecie już bardzo długo i być może czegoś się od nich dowiem. Może i ja też mam kilka tych setek na karku, jednak nigdy nie interesowały mnie rzeczy takie jak wskrzeszanie zmarłych..
Jedynym co mi zostało to uważać każdego kogo znajdę za potencjalne źródło informacji, a co za tym idzie muszę pomóc tym informacją dotrzeć do mnie. Nie widzę w końcu żadnego tłumu, który chciałby mi oddać całą swoją wiedzę.
Ostrożnie i bezszelestnie ruszyłem w kierunku bijatyki. Odgłosy płomieni odstraszały najbardziej, w miejscu takim jak to.. Z reguły spokojnym i cichym, głos ognia gotowego by wszystko pożreć był jak jawne ogłoszenie, że przybył predator i należy się ratować.
Moja ostrożność szybko przerodziła się w niechęć i wymuszone ruszenie do przodu. Nie obawiałem się lodu.. Jednak drugi z żywiołów, wręcz mnie odstraszał. Nie miałem z nich żadnych dobrych wspomnieć, jedyne co mi dał to same blizny po oparzeniach..
Trzymałem wszelkie części swojego ciała przy sobie, idąc dalej przed siebie by sprawdzić, kto postanowił naruszyć spokój tego miejsca.

Gwen Brown - 2015-07-19, 09:01

Powoli, z wprawą rasowego szpiega udało ci się dotrzeć na miejsce bójki. W międzyczasie kilka razy nachodziło cię zwątpienie, jako że miałeś całkiem świeże wspomnienie ze spotkania z płomieniami. Ostatecznie przełamałeś jednak niechęć, pozwalając nawet aby przemówiła przez ciebie ciekawość. Wychyliwszy się zza jakiegoś drzewa, mogłeś zobaczyć co takiego się wyprawiało.
A wyprawiało się tyle, że drapieżnik polował na ofiarę. Drapieżnikiem był spory Ninetales o śnieżnobiałym futrze. Lis co chwilę wypuszczał z pyska jasnobłękitne płomienie. Tymczasem, aby zobaczyć co takiego próbował sobie upolować, musiałeś przypatrywać się dłuższą chwilę. "Ofiarą" okazał się Snorunt, który aktualnie co raz odbudowywał nad sobą lodową osłonę. Niestety, musiał to być dość młody osobnik, bo co użył swojego Ice Beam, to Ninetales zaraz porządnie topił jego obronne konstrukcje. W pewnym momencie zrobiło ci się nawet nieco żal tego malucha.
Cóż, zapewne ktoś waleczniejszy i lepiej wprawiony w potyczkach po prostu skoczyłby małemu na ratunek i wyciągnął z opresji. Ty jednak nie należałeś do takich osobników, co wiedziałeś aż za dobrze. Wydawałoby się, że możesz w tej sytuacji zrobić tylko jedno, czyli po prostu sobie pójść. Ale może było też coś, co mogłeś zrobić? Coś na miarę twoich możliwości? Jak tak się przyjrzałeś miejscu w którym działa się walka o być, albo nie być, wydawało się, że można by dość skutecznie zastosować pewną sztuczkę. Otóż oba stworki walczyły przy dość stromym zboczu, a nad miejscem pojedynku wisiały całe zwały śniegu. Było rzeczą co najmniej zastanawiającą jak taki "nawis" w ogóle się utrzymał kiedy ledwie parę metrów poniżej szalały płomienie. Gdyby tak się zakraść i "pomóc" tej zaspie spaść, Ninetalesa spotkała by dość chłodna niespodzianka. Niewykluczone, że dałby spokój i sobie poszedł. A kto wie jakich informacji może udzielić mały, świeżo uratowany pokemon? Ha, kusząca perspektywa, prawda? Tym bardziej, że lis raczej nie wyglądał na skorego do rozmów. Popróbować nie zaszkodzi, a wycofać się cichaczem mogłeś zawsze...

Kuroiyuuki - 2015-07-19, 22:49

Nie ma co ukrywać. Moja niechęć wobec płomieni była na prawdę wielka, jednak ciekawość jak zawsze górowała nad wszelkimi innymi cechami. Chęć jej zaspokojenia była niczym rzecz niezbędna do życia. Być może kiedyś wpakuję się z tego powodu w problemy.. Ale na razie, chyba nic mi nie groziło.
Kiedy więc zbliżyłem się już dość blisko, dojrzałem pokemona o dość niespotykanym kolorze. Co prawda ten lis o dziewięciu ogonach był całkiem pospolitym "pluszakiem" na królewskich dworach, gdzie robił za doskonałą ozdobę. Jednak nigdy nie widziałem takiego osobnika. To śnieżnobiałe futro zapewniało wręcz niezawodny kamuflaż w takich warunkach jak te. Dodatkowo błękitne płomienie. To była wręcz nowość. Nie znaczy to jednak, że patrzyłem na to ogniste stworzenie przychylnym okiem. Płomienie to płomienie, a ja nie mam zamiaru się z nimi znów spotkać. Najchętniej zmyłbym się już teraz. Jednak moje spojrzenie przykuł młody Snorunt. Widać, że wiedział jak się bronić jednak nie potrafił udoskonalić swojej.. Tarczy? Kopuły? Nie wiem co dokładnie ten maluch chce osiągnąć, ale walczy o życie dzielnie jak lew.
- Alice.. Co ty byś teraz zrobiła?.. - spytałem w myślach, i chwilę nawet oczekiwałem odpowiedzi. Po chwili jednak wiedziałem. Pragnęłaby uratować to stworzenie. Mimo ustalonej zasady, w której to silniejsi pokonują i zjadają słabszych, nie chciałaby takiego końca. Czułem się wręcz zobowiązany ratować tego malucha.
Rozejrzałem się, czy gdzieś tutaj nie ma czegoś co mógłbym wykorzystać. Nie jestem na tyle głupi by wyskakiwać ze swojej bezpiecznej kryjówki i rzucać się na tego lisa. Płomienie byłyby wtedy stanowczo zbyt blisko. Te ślepia nie mówiły niczego dobrego.
Zaraz dojrzałem coś co mógłbym wykorzystać. Śnieg. Było go tutaj dużo, a nad głowami walczących jeszcze więcej. Snoruntowi nic się nie stanie. Śnieg to jego dom. Więc lis powinien sobie pójść.
Podejść? Załatwić to z daleka?
Nie jestem pewny swoich umiejętności ofensywnych z takiej odległości.. Może i mała. Ale muszę się jakoś zbliżyć.
Przybrałem formę cienia, i ostrożnie trzymając się z dala od walki starałem się dotrzeć jak najbliżej do tego zbiorowiska białego puchu. Nie powiem nie. Widok tych płomieni z bliska był jeszcze straszniejszy niż oglądanie z bezpiecznej kryjówki.
Tak więc kiedy tylko byłem już wystarczająco blisko, przybrałem swoją zwykłą postać. Oczywiście, uprzednio sprawdziłem, czy żaden z walczących, w szczególności Ninetales, nie zauważył mojej obecności. I kiedy byłem już pewien, że mogę nieco pomóc.. Po prostu wykorzystałem siłę Złowrogiego Wiatru. Przystawiłem rękę do śniegu, i zakłóciłem jego równowagę używając wcześniej wymienionego ataku. Miałem tylko jedną prośbę.
Niech to się uda. Inaczej Alice, patrząca na mnie tam gdzieś z góry stwierdzi, że na prawdę do niczego się nie nadaję..

Gwen Brown - 2015-07-23, 19:49

Miałabym taką małą prośbę. Jeśli chcesz możesz pisać nazwy ataków i po polsku, ale byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś pisał też je po angielsku. Choćby zaraz obok w nawiasie :)

Zastanowiłeś się chwilę nad swoimi posunięciami. W końcu zdecydowałeś się jednak poratować lodowego malucha. Przyjmując formę cienia, bez problemu przemknąłeś się w pobliżu walczących stworków ku upatrzonym zwałom śniegu. Zmaterializowałeś się tam, aby z góry ogarnąć na szybko sytuację. Zanim Ninetales cz Snorunt zorientowali się, że nie są sami, zacząłeś wprowadzać swój plan w życie. Szybkie użycie Złowrogiego Wiatru i zaraz było słychać głuchy pomruk, zwiastujący, że wszystko idzie tak jak trzeba. Zaniepokojony owym dźwiękiem Ninetales uniósł łeb... akurat w chwili kiedy odłączył się i leciał ku ziemi. Lis nie zdążył nic zrobić i moment później zniknął przywalony białym puchem. Udało się! Choć średnio byłeś do tego przekonany, ale się udało. Na swój sposób poczułeś, że coś się zmieniło. Niby nie zrobiłeś nic takiego, ale wydawało się, jakby to nowe doświadczenie jakoś się wryło do twego umysłu. Innymi słowy czułeś się jakby odrobinkę silniejszy (+0,5lvl).
Ale wróćmy do twojej małej lawiny. Po dłuższej chwili śnieg w jednym miejscu zaczął się poruszać, aż w końcu wygramolił się stamtąd ognisty lis. Na twój widok warknął tylko głośno i utykając, oddalił się do lasu. No, tego pana masz już z głowy. Niedługo potem usłyszałeś ten charakterystyczny lodowy zgrzyt. To Snorunt z pomocą swoich lodowych ataków utorował sobie drogę na powierzchnię. W pierwszej chwili wydawał się zaskoczony obrotem wypadków i chyba cię nie zauważył. Dopiero potem, kiedy zawisłeś tuż nad nim, maluch, aż przysiadł sobie z wrażenia.
- Ojej- powiedział swoim dziecięcym głosikiem, przypatrując ci się ciekawie.
- To ty wywołałeś tę lawinę? Dziękuję, ci Nieznajomy. Ja nazywam się Snowflake. Nie mam nic, co mógłbym ci dać w podzięce, ale moja mama z pewnością coś by wymyśliła. O ile zechcesz ze mną iść.
Właściwie to nawet całkiem dobra okazja, aby zasięgnąć informacji. Bardzo możliwe, że rodzicielka tego malucha wiedziałaby to i owo, a nawet gdyby nie, mogła słyszeć o kimś, kto wie coś więcej. Świetna sprawa, jeśli chciałeś pchnąć sprawę Alice do przodu. Ale równie dobrze mogłeś machnąć ręką na malucha i iść swoją drogą.

Kuroiyuuki - 2015-07-25, 18:25

Śnieg poruszył się, by chwilę potem zasypać obu walczących. Biały puch rzucił się na oba stworki przykrywając ich brutalnie swoją pierzyną. Patrzyłem na to całkiem zadowolony. Mój plan się udał, a była to rzadkość. Zrobienie dobrego uczynku, to całkiem przyjemne doświadczenie. Teraz już rozumiem, dlaczego Alice tak lubiła pomagać innym, nawet gdy sama była w jeszcze gorszej sytuacji. Spojrzałem do góry, jakby wypatrując jej spojrzenia.
- Czy jesteś ze mnie dumna? - spytałem cicho, i ponownie odczekałem chwilę czekając na odpowiedź, choć wiedziałem, że jej nie dostanę.
Spojrzałem na miejsce, gdzie niedawno walczyły oba stworzenia. Pierwszy wygrzebał się lis, który najwidoczniej nie był ani trochę zadowolony. Warknął i odszedł utykając. Cóż.. Przynajmniej nie będzie atakował nikogo przez najbliższy czas. Jedynie ja muszę mieć się teraz na baczności, kto wie czy nie zechce się zemścić, a w tym zimowych klimatach będę jeszcze przez długi czas.
Podleciałem do Snorunta, który wygrzebał się z pod puchu jako drugi. Chyba nawet uśmiechnąłem się lekko widząc jak maluch zdziwiony usiadł na kupce śniegu i wymówił jakże wyrafinowane słowo "Ojej".
Nie wiedziałem zbytnio jak mam teraz zareagować.. Kiedy ja ostatni raz z kimś rozmawiałem? I nie. Nie chodzi mi tu o gadanie do siebie, czy do Alice, choć i tak wiedziałem, że nie słyszy..
Zrobiłem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Cześć Snowflake. - oznajmiłem, siląc się na bardziej przyjazny głos, choć i tak dalej brzmiał jakby ktoś starł go na tarce.
Pomogłem mu wstać.
- Ja jestem Diego. - starałem się dopierać proste słowa. To było jeszcze dziecko.
- Z miłą chęcią z tobą pójdę. - i znów siliłem się by brzmieć choć trochę radośnie, ale i tak wszystko psuł ten monotonny wyraz moich oczu.. Reszty twarzy i tak nie było zbytnio widać.

Gwen Brown - 2015-07-27, 16:44

Cóż, doskonale zdawałeś sobie sprawę ze swojej aparycji. O dziwo Snoruntowi nieszczególnie to przeszkadzało. Po pierwszym zaskoczeniu, wydawał się być pogodzony z tym faktem. Mogłeś się założyć, że gdybyś był jakimś kościotrupem czy inną maszkarą, Snowflake zareagowałby podobnie. Tymczasem maluch tuptał radośnie poprzez śnieg, prowadząc cię w las. Cały czas mieliście jednak po prawej stronie zbocze, od czasu do czasu prześwitujące pomiędzy pojedynczymi drzewami. Po kilku minutach dostrzegłeś prawdopodobny cel waszej wędrówki- solidnie oblodzoną jaskinię. Tak, tutaj z pewnością mieszkały lodowe pokemony, co zamanifestowały już na wejściu. Z niejakim zaciekawieniem przyglądałeś się lodowym kolcom i innym zawijasom zdobiących szczyt wejścia. Z daleka przypominało to paszczę jakiegoś pradawnego stwora. Snorunt wszedł tam jednak bez lęku, jakby nigdy nic. Nie było rady, więc zrobiłeś to co on. Gdzieś z głębi tunelu dolatywał go ciebie przytłumiony odgłos przywodzący na myśl typową, domową krzątaninę. Zupełnie jak wtedy, kiedy mieszkałeś z Alice. W końcu wyszliście z tunelu do obszernej, lodowej komory. Faktycznie ktoś się tam krzątał. Ktoś, a konkretniej jakaś Froslass. Błyskawicznie was zauważyła, jednak o ile na widok potomka szeroko się uśmiechnęła, kiedy zauważyła ciebie jej twarzy momentalnie stężała.
- Snowflake, do mnie. Natychmiast!- zawołała, lustując cię uważnie wzrokiem.
Jej ciało było naprężone jak do skoku i mogłeś się zakładać o co kto chciał, że pani matka zaraz skoczyłaby ku tobie co najmniej z pazurami. Na szczęście Snorunt z typową dla dzieci prostotą i radością wyjaśnił rodzicielce twoją obecność. Matula posłuchała, popatrzyła i ostatecznie nieco złagodniała.
- Dziękuję, że pomogłeś mojemu synowi. Ja jestem Uma. Co moglibyśmy dla ciebie zrobić?- zapytała w końcu.

Kuroiyuuki - 2015-07-29, 21:54

Podążałem za maluchem, zapamiętując kierunek by w razie potrzeby wiedzieć, z której strony świata przyszedłem. Licho wie, co może stać się po drodze, a wolałbym już wracać do punktu wyjścia niż zgubić się w tych lasach i musieć ponownie szukać kogoś kto by mnie uświadomił w czymkolwiek, a już na pewno, w którym kierunku jest Snowpoint. Mimo wszystko to miasto było teraz moim priorytetem.
Droga była jednak spokojna i po krótkim czasie przed moimi oczami pojawiła się całkiem ciekawa jaskinia. Przyglądałem się jej z zaciekawieniem. Lodowe pokemony wyraźnie oznaczyły ją jako swoją własność, oraz na wejściu straszyły każdego mięczaka. Sople i różnego rodzaju ozdoby tworzyły swego rodzaju paszczę, należącą do nieznanego mi stworzenia. Nie ukrywam, że chciałbym się dowiedzieć, co to za stworzenie, ale nie po to tu jestem.
W środku było niezwykle przytulnie. Kiedy tylko doszedł do mnie dźwięk tej zwykłej i spokojnej domowej krzątaniny moja wyobraźnia od razu zadziałała pokazując obrazy przeszłości. Aż coś mnie zabolało.. Przystanąłem na chwilę i spojrzałem na Kamień Księżycowy dyndający na mojej piersi.
Jedyna pamiątka.
Zaraz jednak ruszyłem z miejsca, nim Snorunt zorientowałby się, że coś jest nie tak.
Froslass. Niezbyt dobrze znany mi gatunek, z tego powodu, że nie pokazuje się zbyt ludziom, koło których ostatnio się kręciłem, a potem i tak spędziłem ładny kawał czasu w jaskini.
Jej nastawienie niezbyt mnie zdziwiło. Kto byłby w końcu zadowolony z takiego towarzystwa dla dziecka? Wiedziałem jednak, że Snowflake zaraz jej wszystko wytłumaczy, i tak też się stało.
Nieprzyjemna atmosfera znikła, chociaż nawet jej nie zauważyłem. Przyzwyczaiłem się, że takowa cały czas się nade mną unosi.
- To była czysta przyjemność.. - oznajmiłem wykonując ukłon. Nie wiedziałem jak powinienem się zachować, ludzie często tak robili rozmawiając z damami, więc wydało mi się to dobrym posunięciem.
- Jeśli to nie problem.. Kiedyś straciłem bliską mi osobą. - rozpocząłem, postanawiając przejść do sedna. - Szukam sposobu na jej ożywienie. Czy wiesz może coś na ten temat lub znasz kogoś kto mógłby mi pomóc?

Gwen Brown - 2015-07-30, 21:03

Froslass wydawała się nieco zdziwiona twoim zachowaniem. Cóż, najwyraźniej obyczajowość dzikich stworków różniła się znacznie od tych, które obcowały z ludźmi. O ludziach już nie wspominając. W każdym razie Uma przez moment wyraźnie nad czymś myślała.
- Cóż, ja na pewno nie umiem ci pomóc. To o co prosisz dotyczy magii, w dodatku bardzo potężnej. Prawdę mówiąc nie liczyłabym na pomoc w tych stronach- odparła po dłuższej chwili.
Najwyraźniej nie umknął jej uwadze zawód jaki odmalował się na twym obliczu. Froslass zaraz też uniosła jedną ze swych osobliwych dłoni.
- Ale chyba wiem, gdzie mógłbyś próbować szukać odpowiedzi. Poczekaj chwilę
Froslass zaraz zniknęła w jednym z odchodzących z komory tuneli i przez jakiś czas praktycznie nie sposób było usłyszeć znaków jej obecności. W końcu jednak wróciła, trzymając jakąś zwiniętą skórę. Kiedy ją rozwinęła, twoim oczom ukazała się najprawdziwsza w świecie mapa. Widziałeś coś takiego kilka razy, a i to tylko dzięki Alice. Mapa, którą miała Uma, nijak nie ustępowała tamtym. Była starannie wykonana i wydawała się dość dokładna. Miała też pozaznaczane nawet kilka mniejszych rzeczek czy jeziorek. Jednym słowem, rzadka i cenna rzecz.
- To rodzinna pamiątka, więc nie mogę ci jej dać. Mogę ci jednak pokazać gdzie się udać. My jesteśmy gdzieś tutaj- powiedziała wskazując ci na góry na północny-zachód od Snowpoint.
- Ty natomiast powinieneś się udać na tę wyspę- dodała wskazując ci na kształt majaczący na wschodzie.
- To dość duża wyspa. słyszałam, że mieszka na niej potężny pokemon z zamorskich krain. Ponoć wielki uczony, ale i miłośnik walk. Nie każdego chce wysłuchać, więc wcześniej na pewno będziesz musiał popracować nad swoimi umiejętnościami. Z tego co słyszałam, lubi sprawdzać swoich gości w jakichś najeżonymi pułapkami ruinach. Coś jak tor przeszkód. Jest jeszcze coś. Te wyspy leżą dość daleko w morze i nawet skrzydlate pokemony mogłyby zaboleć skrzydła, gdyby chciały tam dolecieć bezpośrednio stąd. Sugerowałabym udać się na ten półwysep na północnym-wschodzie od ludzkiego miasta Veilstone. Między półwyspem, a tamtą wyspą biegnie tylko wąski kawałek morza, który można spokojnie pokonać. Cóż, to dość kawał drogi stąd, ale dzięki temu miałbyś czas aby podszkolić się przed spotkaniem z tamtym mędrcem.- zakończyła.
Właściwie wiedziałeś już wystarczająco. Gdzie iść, którędy, a nawet co może cię czekać u celu. Inteligentna ta Froslass. A może i ona obcowała z ludźmi, ale się do tego nie przyznaje.
- Możemy ci pomóc w czymś jeszcze?

Kuroiyuuki - 2015-07-30, 22:25

Czułem się lekko zawiedziony, słysząc, że nie jest w stanie mi pomóc. Z drugiej jednak strony nie dziwiło mnie to. W końcu jaki normalny pokemon szukałby sposobu na ożywienie kogokolwiek? A w szczególności człowieka, ale o tym akurat Uma nie musiała wiedzieć.
Zaraz jednak poprawił mi się humor. Kim więc była ta osoba, która była w stanie mi pomóc? Pokemon? Może jednak człowiek?
W sumie.. Nie było to ważne. Potrafił mi pomóc, więc go odnajdę. Chociaż nie wiem ile miałbym szukać, odnajdę go.
Forslass znikła na chwilę, a ja z niecierpliwością czekałem. Kiedy więc wróciła, miałem wrażenie, że minęły wieki. Niosła zwinięty kawałek skóry, który okazał się być najstaranniejszą mapą jaką w życiu widziałem. Kiedy Uma tylko mi ją pokazała, nie mogłem wręcz oprzeć się tym szczegółom.
Kiedy ta tłumaczyła mi wszystko, starałem się zapamiętać każde z jej słów jak najdokładniej, by później w niczym się nie pomylić.
A więc jest to pokemon. Ciekawe, jaki to gatunek? Niezbyt pocieszała mnie myśl o tym, iż jest miłośnikiem walk, ale to jedynie kolejny powód by rosnąc w siłę.
Ucieszyłem się z tego powodu.
- Nie śmiałbym prosić o więcej. Pomogłaś mi już wystarczająco. - oznajmiłem przyjaźnie. Nie był to ton wymuszony, był jak najbardziej szczery, najszczerszy jaki z siebie wydobyłem od bardzo długiego czasu.
Ukłoniłem się.
- Bardzo dziękuję. Nie tracąc czasu, wyruszę już w drogę. - spojrzałem na małego Snowflake.
- A ty maluchu, nie wchodź więcej w drogę Lisom. - po tych słowach skierowałem się w kierunku wyjścia, jeszcze raz dziękując za wszystko.
Nie byłem ani trochę zmęczony, czułem jak rozpiera mnie energia. Jak najszybciej ruszyłem w stronę Veilstone, nie chcąc tracąc czasu, a w myślach oglądałem mapę należącą do Umy. Nie chciałem zbyt szybko jej zapomnieć, więc postanowiłem ciągle odświeżać jej wygląd w swojej głowie. Tak na wszelki wypadek.
Niezwykle się cieszyłem. Teraz było to wręcz obce uczucie.. W końcu znalazłem poszlakę.
- Alice. Jeszcze tylko trochę.. Już niedługo, znów się zobaczymy.

Gwen Brown - 2015-08-03, 22:18

Po pożegnaniu się z tą nietypową rodzinką postanowiłeś ruszyć dalej. Teraz, dzięki nim nadzieja jakby na nowo rozkwitła ci w sercu. Wiedziałeś już gdzie i do kogo się udać, aby być może zdobyć potrzebne ci informacje. To tylko drobniutki krok, ale jakże przybliżający cię do celu!
Tymczasem nawet pomimo twego zapału, teren pozostanie terenem, a odległości odległościami. Od celu dzielił cię delikatnie rzecz ujmując kawał drogi. A w międzyczasie mogły się trafić jakieś mniej lub bardziej uprzykszne przygody czy inne utrudnienia. Jak na razie dość sprawnie udało ci się pokonać drogę dzielącą cię od Snowpoint. Było to dość spore miasto i nawet z daleka widziałeś kręcących się po ulicach ludzi. Co prawda nie było to miejsce, do którego bezpośrednio podążałeś ,ale mimochodem się zatrzymałeś. Zastanawiając się nad najbliższymi posunięciami i jeszcze w międzyczasie utrwalając sobie informacje zdobyte od Froslass, usłyszałeś czyjś głos.
- A tobie życie nie miłe? Schowaj się!
Rozejrzałeś się, ale dookoła nie było żywej duszy. Co jest?

Kuroiyuuki - 2015-08-05, 12:09

Zobaczymy jak wychodzą mi posty, kiedy w połowie śpię x3
-----


Dobrze wiedziałem, że podróż może okazać się wyjątkowo długa jednak nie obawiałem się tego w żaden sposób. Cel był o wiele ważniejszy, i mimo wszystko będę dążył do jego spełnienia. Poza tym.. Zwiedzanie wydawało mi się całkiem przyjemne i ciekawe. Nie sądziłem, że górskie krajobrazy mogą być tak piękne.. Zwykle nie zwracałem na nie uwagi, ale teraz chyba jednak zacznę.
Brnąłem cały czas na przód, nie obawiając się niczego co mogłoby mnie spotkać. W końcu.. Teraz pozostało mi już rosnąć w siłę. Skoro znalazłem jeden, jedyny szlak, który może doprowadzić mnie do znalezienia sposobu na ożywienie Alice, pozostało mi wypełnić drugi obowiązek jaki sam na siebie nałożyłem.
Miałem wrażenie, że szedłem dopiero kilka dobrych minut, a tym czasem musiał to być czas o wiele dłuższy, albo po prostu tak mi się wydawało. Snowpoint. Miasto, w którym podobno znajduje się świątynia - tylko nie wiem czego.
W dalszym ciągu dostanie się do niej, zdawało się być ciekawym wyjściem, w najgorszym wypadku niczego nie znajdę, i tyle.
Nagle jednak, usłyszałem głos, i choć nie widziałem bezpośredniego zagrożenia, przybrałem postać cienia. No tak. To miasto zamieszkiwane przez ludzi. Te bestie..
Rozejrzałem się za jakimś najbliższym budynkiem, i przylgnąłem do niego, by w spokoju móc obejrzeć okolicę, i przy okazji wypatrzyć stworzenie, które wyrwało mnie ze zbytniego zamyślenia na terytorium wroga.

Gwen Brown - 2015-08-07, 15:22

/Właściwie to całkiem nieźle ;P

W samą porę przybrałeś postać cienia. Dosłownie chwila zwłoki i nadziałbyś się na jakiegoś jegomościa o wyglądzie gajowego. wcale nie zdziwiłbyś się gdyby mężczyzna pełnił właśnie taką funkcję. Towarzyszyły mu dwa Houndour'y, więc niewykluczone, że cała gromadka wybierała się na jakieś polowanie. Albo po prostu gdzieś sobie wędrowali. Prawdę mówiąc średnio cię to obchodziło. Nagle jeden z mrocznych psów warknął ostrzegawczo. Musiał cię wyczuć. Na szczęście jego pan nie widział cię, więc tylko przywołał psisko do siebie i poszli sobie dalej. Było blisko. Ostrożnie zbliżyłeś się do zabudowań i zacząłeś się rozglądać. Na razie nie udało ci się wypatrzeć istoty, która cię ostrzegła, ale za to wypatrzyłeś coś ciekawszego. List gończy. I to nie za byle bandytą tylko za twoją mroczną osobą! No, przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo autor twojego "portretu" musiał mieć albo zbyt wybujałą wyobraźnię, albo wypić przed pracą kilka głębszych. Nie mniej fakty były takie, że raczej nie było zbyt wielu "Piekielnych Koszmarów, współpracującymi z wiedźmami" na tym świecie. Na pewno chodziło o ciebie. Niezbyt zagłębiłeś się w szczegóły wypisane na kartce, ale jednak kwota nagrody w wysokości kilku tysięcy dukatów aż zjeżyła ci skórę na karku. Cholera, toż to majątek! Za coś takiego nawet jakiś wioskowy głupek rzuciłby się na ciebie z motyką, byle tylko stać się panem na włościach. To oznaczało tylko jedno- nie zapomnieli o tobie i szukają cię. I najpewniej nie tylko tutaj. Skoro taki list gończy wisiał sobie aż na takim odludziu, pewnie wisiały ich setki jeszcze w innych miejscach.
- Na twoim miejscu nie pokazywałbym się wśród ludzi- usłyszałeś nad sobą ten sam głos co poprzednio.
Rozejrzałeś się i wtedy zobaczyłeś niedużego pokemona. Dość charakterystycznego z wyglądu, bo bardzo przypominał wizerunek Śmierci, jaki wykreowali sobie ludzie. Tak, to Duskull. Duszek zaraz zawisł nieco niżej, przyglądając ci się ciekawie.
- Całkiem sprytna sztuczka. Przydatna. Wybacz ciekawość, ale czemu pchasz się tam, gdzie będą próbowali cię zabić, hę? Chociaż, jeśli chcesz możemy porozmawiać o tym w jakimś spokojniejszym miejscu, gdzie nie kręci się aż tyle towarzystwa- rzucił Duskull, wskazując ci na zbliżającą się grupkę gwardzistów, patrolujących teren.
Cóż teraz już bliżej było do zmierzchu niż do poranka, więc takich patroli mogło się kręcić więcej. Może sugestia Duskulla nie była taka bez sensu.

Kuroiyuuki - 2015-08-08, 10:34

Houndour'y... Te psiaki mają dobry węch, nic wiec dziwnego, że ludzie postanowili je udomowić i wykorzystywać na polowaniach, czy podczas szukania zbiegłych lub zaginionych. Przyglądałem im się uważnie, i w pewnym momencie nawet i ja się wystraszyłem, gdy jeden z nich warknął, jakby mnie wyczuwając. Co za niesamowity talent. Zwykle nikt nie potrafi odróżnić mnie od zwykłego cienia, a co dopiero wyniuchać! Jednak co poradzić. W końcu to w pewnym sensie mój krewniak. I jeśli dobrze pamiętałem, też należy do grupy stworzeń władających mrokiem, przy czym on może kontrolować również i ogień.. Niezbyt pocieszające.
Rozglądając się za osobą, która mnie ostrzegła, dojrzałem coś o wiele wiele bardziej ciekawego. List Gończy. Czy ja na prawdę wyglądam aż tak strasznie? Chyba raczej rysownik miał nawet za bardzo wybujałą tą wyobraźnię. Mój kołnierz, to nie jakieś gigantyczne zęby.
- Głupcy.. - warknąłem gniewnie, wykorzystując ruch Psychic do zerwania listu i podarcia go na kawałki.
Jeszcze ta niedorzecznie wielka kwota! Phi. Niektórzy ludzie na prawdę są bezmózgimi małpami, które uważają się za władców świata. Gdyby nie ta ich piekielna broń, już dawno zostaliby zdominowani przez nas.
Nie czułem się zbyt pocieszony myślą o tym, że teraz gdziekolwiek nie pójdę będą mnie szukać..
Uniosłem głowę, słysząc głos, ten sam, który jeszcze przed chwilą uratował mnie z opałów.
Duskull.. Pełno ich zawsze w opuszczonych świątyniach i na cmentarzyskach. Dobrze jednak, że ten akurat postanowił pokręcić się po mieście.
- Och.. Dziękuję. Ja mogę być cieniem, ty zrobić się niewidzialnym. W końcu.. Jesteś duchem. - mruknąłem, niezbyt entuzjastycznie.
Rozejrzałem się. Mimo, że robiło się późno ludzi ciągle przybywało.
- Lepiej.. Porozmawiajmy na osobności.. Prowadź, gdzieś, gdzie będzie spokój. - ponownie przybrałem postać cienia, by zbytnio nie rzucać się w oczy. Licho wie ilu przypadkowych gapiów może się nagle zebrać.

Mhrok - 2015-08-27, 20:28

Jednym zgrabnym ruchem zerwałeś plakat drzewa, a następnie porozrywałeś go na kawałki tak małe, że cząstki papieru mogłyby udawać płatki śniegu. Jednak jedno wiedziałeś na pewno - teraz będziesz musiał uważać jeszcze bardziej. Nawet bez nagrody nie byłeś zbyt lubiany w społeczeństwie, teraz gdy jest oferowana za ciebie nagroda równoważna z kilkoma, jak nie kilkunastoma, małymi wioskami, twoje bezpieczeństwo było jeszcze bardziej zagrożone.
- Zatem ruszajmy. - odparł duch, po czym się odwrócił i zaczął szybować pomiędzy uliczkami miasta.
Duskull początkowo cały czas przybierał swoją podstawową formę, doskonale dla ciebie widoczną. Staraliście się poruszać przez boczne uliczki miasta, jednak nie zawsze było to możliwe. Wtedy Duskull znikał i przemykał pomiędzy nic nie wiedzącymi o jego istnieniu ludzi. Tobie przejście tych kilku przeszkód również nie sprawiło większej trudność. Słońce coraz bardziej zachodziło, dzięki czemu budynki czy ludzie rzucali większy cień, co dla ciebie było wielkim ułatwieniem. Po kilkunastu minutach wędrówki dotarliście na szczyt zegara umiejscowionego na wieży kościelnej. Duskull odsłonił się przed tobą.
- Jakikolwiek człowiek przyjdzie tutaj dopiero o świcie, żeby zabić w dzwon. - oznajmił tobie duch. - Tutaj możemy spokojnie porozmawiać.

_______________
* Przepraszam za taką zwłokę .-.
Postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło.

Kuroiyuuki - 2015-08-28, 23:12

Podróż przez uliczki tego miasta, była nawet całkiem spokojna. Nikt i nic mnie nie zauważyło. Cieszyłem się z tego powodu, bo wolałem pozostać niezauważalny. Starczy, że ten jeden, jedyny raz popełniłem błąd.
Dziwiłem się jednak, że Duskull zachowywał się tak swobodnie. Bez wątpienia musiał po prostu dobrze znać to miejsce i wiedział gdzie może sobie pozwolić na większą swobodę, ale też doskonale wiedziałem, że zdawał sobie sprawę z tego jak wielu ludzi kręci się w okolicy, bo w końcu skorzystał ze swoich umiejętności. Szkoda, że ja nie potrafiłem stać się całkowicie niewidzialny. Swojej formy cienia używałem jedynie do bezpiecznego podróżowania, chociaż kto wie? Może da się ją też wykorzystać w inny sposób. Mój dotychczasowy styl życia nie pozwalał mi na zbytnie popisy, więc aktualnie, będę musiał znaleźć inne zastosowania swoich wrodzonych umiejętności.
Podczas tej podróży do bezpiecznego miejsca, w którym mógłbym co nieco powiedzieć duchowi, zastanawiałem i rozglądałem się gdzie jest tutejsza świątynia. Mimo, że Froslass o niej nie wspominała, pragnąłem tam zajrzeć, być może znalazłbym tam coś co pomogłoby mi urosnąć w siłę. Z resztą, to pierwsze miejsce jakie wpadło mi do głowy, gdy w końcu postanowiłem ruszyć w drogę! Więc coś tam musi być.
Słońce zaczęło zachodzić, a cienie coraz obficiej pokrywały ziemie. Cieszyłem się. Im ich więcej, tym naturalniej wyglądam. Chociaż, i tak nie ma się co za bardzo radować. Skoro Houndour mnie wyniuchał, to kto wie czy inne psy tego nie zrobią.
W końcu jednak, dotarliśmy do głównego punktu naszej podróży. Wieża Kościoła. To musiało być miejsce kochane przez duchy. No i, bardzo spokojne. Mechanizm tego wielkiego zegara mnie zadziwiał, jednak nie byłem tutaj by poznawać ludzkie wynalazki.
- Muszę przyznać, bardzo ustronne miejsce. - odezwałem się w końcu, przybierając swoją cielesną formę, po czym odruchowo schowałem się w najbardziej osłoniętej cieniem części wieży.
- Odpowiadając na twoje poprzednie pytanie.. Mam pewną rzecz do zrobienia, a to miejsce, jest swego rodzaju przystankiem na drodze do tej rzeczy. - przez chwilę zamyśliłem się. Postanowiłem nie zdradzać całkowicie swoich zamiarów, na pewno nie tych, związanych z ożywieniem Alice.
- Pewnie mieszkasz tutaj dość długo. Czy w tutejszej świątyni jest coś.. Niesamowitego? Na swój sposób.. Magicznego.

Mhrok - 2015-09-08, 22:09

- Bardzo dziękuję za komplement. - odparł Duskull i szeroko się uśmiechnął, gdy skomplementowałeś wnętrze wieży zegarowej.
Pomieszczenie to było bardzo skromnie urządzone. Na drewnianej i dosyć dokładnie zalakierowanej podłodze stały meble, które były wykonane z tego samego materiału. Na drewnianym stoliku stała zgaszona świeca, okrążały ją jakieś zapiski, najprawdopodobniej osoby tutaj pracującej. Wieża musiała być niedawno remontowana, bo wszystko wyglądało na nowe, na podłodze nie znajdowała się nawet zbyt gruba warstwa kurzu.
- Magicznego? - powtórzył Duskull, po czym zaczął się nad tym zastanawiać. - Ludzie uznają to za miejsce kultu, chodzą tam, żeby modlić się do Arceusa, uznawanego za stwórcę całego świata. Nie dzieje się tam nic nadzwyczajnego, przykro mi.
Duszek zaczął szybować nieco niżej i opuścił głowę. Najwyraźniej źle się czuł z tym, że nie może ci w żaden sposób pomóc. W pewnym momencie usłyszeliście zza okna głośny krzyk... kobiecy krzyk.
- Nie, nie rób mi krzywdy! - powtarzała kobieta, a echo unosiło się pomiędzy uliczkami.
Normalna osoba nie zaczyna nagle krzyczeć bez powodu. Dodatkowo tembr tego głosu mówił ci coś jeszcze, kobieta ta nie krzyczała z byle powodu. Była ona w niebezpieczeństwie.

Kuroiyuuki - 2015-09-13, 21:34

Byłem nieco zawiedziony, spodziewałem się, że znajdę w tutejszej świątyni coś co mogłoby mi chociaż trochę pomóc, a tym czasem nic. Niektórzy ludzie na prawdę nie potrafili wykorzystywać takich miejsc, tylko wymyślili sobie religie, bo muszą w coś wierzyć.. Ja nie wierzę w żadną siłę wyższą i żyję dalej, mam się doskonale (no prawię..). Resztą pokemonów z resztą też.
Kiedy zobaczyłem, że Duskull nieco posmutniał odpowiedziałem:
- Nic się nie stało. To ludzie. Niczego nie potrafią zrobić jak trzeba.. - stwierdziłem. Na tym świecie była tylko jedna ludzka osoba, która potrafiła wszystko tak jak trzeba, i była wyjątkowa.
W tym samym momencie usłyszałem krzyk. Odbił się echem w mojej głowie, przypominając najgorsze możliwe wspomnienie. Co gorsza, to był kobiecy krzyk. Zastygłem.
Echo jej słów odbijało się w mojej głowie, wprawiając mnie w złość. Obraz stosu, na którym Alice była trawiona przez płomienie, nagle po prostu pojawił się przed moimi oczami. Chciałem ruszyć, jednak nie potrafiłem. Czułem się bezsilny, dokładnie tak samo jak w tamtym momencie, kiedy nie byłem w stanie jej pomóc. Ocalić. Czułem tylko rosnący wewnątrz gniew na samego siebie.
- Kimkolwiek jesteś.. Tym razem nie będę stał jak słup soli.. - mówiłem do siebie w myślach, starając się ruszyć. Tylko.. Dlaczego nie mogłem? Tak bardzo pragnąłem pomóc tej dziewczynie, cokolwiek jej się działo. Tymczasem stałem w miejscu, sparaliżowany i bezsilny. Czy tak ma być już zawsze?
Nie.
W pewnym momencie po prostu poczułem jakiś impuls mówiący mi bym ruszył do działania, ten sam impuls, który zmusił mnie do wskoczenia tamtego dnia prosto w ogień, ten sam, który sprawił, że istnienie płomieni było dla mnie całkowicie obojętne, że mogłem zrobić cokolwiek.
Zmieniłem się w cień, i wydostając się przez pierwszą lepszą szczelinę, udałem się w kierunku, z którego pochodził krzyk. Gnałem najszybciej jak tylko potrafiłem, by zaraz dotrzeć do tej kobiety.. Do Alice. Dobrze wiedziałem, że to nie będzie ona, jednak z jakiegoś powodu umysł nie pozwalał dopuścić do siebie odmowy. Z resztą, w tym momencie nawet jeśli dotarłbym na miejsce, jedyne co bym zrobił na pierwszym miejscu, to rzucił się wprost na tego, który stwarza niebezpieczeństwo. Gotująca się we mnie złość, musiała w końcu znaleźć ujście.
Dawno nie czułem, by emocje aż tak na mnie oddziaływały..

Mhrok - 2015-09-22, 22:16

Początkowe przerażenie spowodowane przypomnieniem sobie traumatycznych wydarzeń sprzed paru miesięcy po chwili ustąpiło. Następnie pojawił się gniew. Byłeś wściekły na samego siebie, na tą pasywność i to, że nie mogłeś nic wtedy zrobić, mogłeś jedynie przyglądać się jak płomienie trawią jedyną osobę, na której ci zależało. Tym razem nie przyjąłeś pasywnej postawy, postanowiłeś pomóc tej kobiecie, kimkolwiek ona była.
- Nie rób tego. Ktoś może ciebie zobaczyć. - powiedział do ciebie Duskull, jednak jego słowa ciebie nie obchodziły.
Zamieniłeś się w swoją cienistą formę i przeniknąłeś przez jedno z okien kościelnej wierzy. Krzyki kobiety roznosiły się echem pomiędzy budynkami miasta Snowpoint. Na ulicach nie widziałaś żadnej żywej duszy. W końcu dotarłaś do ślepej uliczki, z której dochodził kobiecy krzyk. Kobieta nie była tutaj sama, był tutaj również postawny mężczyzna, który zapewne był pijany, na co wskazywały jego niezbyt zgrabne ruchy.
- Przestań! Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! - krzyczała kobieta, nie zdając sobie, że właśnie przybył jej wybawiciel.
Mężczyzna powoli zdejmował jej okrycie wierzchnie, próbując dobrać się do schowanych za ubraniami walorami jego ofiary.
- Przestań! - kontynuowała kobiet, jednak nie robiło to na jej oprawcy żadnego wrażenia, a wręcz zachęcało go do niezaprzestawania tego, co robił.
Złość coraz bardziej w tobie buzowała. Kobieta cierpiała i wiedziała, że mężczyźnie nie wystarczy widok jej nagich piersi. Wiedziała do czego dojdzie. W pewnym momencie mignęła ci twarz tej kobiety. Nie wiedzieć czemu, widziałeś tam oblicze Alice. Wiedziałeś, że musiał to być omam albo kobieta mogła być do niej podobna, jednak złość wzrosła na niewyobrażalny poziom. Chwyciłaś macką za ciało mężczyzny i poderwałaś go od swojej ofiary. Niedoszły gwałciciel był zdziwiony, że ktoś śmiał mu przerwać.
- Co ty robisz? - powiedział pijackim bełkotem i odwrócił się.
Gdy tylko ciebie zobaczył, mężczyzna zaczął wrzeszczeć i wierzgać, tak samo jak jeszcze kilka chwil temu kobieta. Tobie to jednak nie wystarczało. Na warstewce śniegu leżała skulona "Alice" i zapinała swoje ubranie. Nie mogłeś wybaczyć mu, że chciał on ją skrzywdzić. Mężczyzna zasłużył na karę. Twoje macki, które obwiązałaś w pasie gwałciciela, zaczynały się zaciskać coraz ciaśniej. Mężczyzna krzyczał i błagał, żebyś przestał, ty jednak nadal kontynuowałeś. Chwyciłaś go dodatkowo za głowę i ściskałaś go do tej pory, aż czaszka oddzieliła się od tułowia. Krew zaczęła tryskać i brudziła na czerwono dotychczas nieskalany niczym biały puch. Niewładne ciało mężczyzny upadło na ziemię. Kobieta patrzyła na tą scenę, w jej oczach, z których nadal leciały strumyki łez, mogłeś dostrzec ogromne przerażenie. Gdy się jej przyjrzałeś, dostrzegłeś różnice pomiędzy jej wyglądem a tym, jak wyglądała Alice. Kobieta głośno przełknęła ślinę, po czym lekko jękliwie powiedział do ciebie jedno słowo:
- Dziękuję.

Kuroiyuuki - 2015-09-23, 21:52

Co Duskull mógł w ogóle wiedzieć o tym co teraz czułem? Mówił bym nie opuszczał tego miejsca, ale czymże było zwykłe zostanie zauważonym w porównaniu do zostawienia tej kobiety na pastwę losu? Właśnie. Niczym. Małą rzeczą, która i tak niczego nie zmieni. Zauważony czy nie. Ludzie dalej będą mnie szukać, czy to tutaj, czy w innych zakątkach świata. Nie mogłem z tego powodu po prostu zostać tutaj i nic nie robić, słuchać błagalnego krzyku i oczekiwać, że nikt nie będzie miał do mnie pretensji. Moje sumienie, zawsze będzie wypominać. Życie wieczne, to dar, ale sumienie sprawia, że to już potępienie. Z resztą, ze względu na Alice nie jestem w stanie stać i niczego nie robić. Ona patrzy.. Tam gdzieś z góry, karci i dziękuje, chociaż tego nie widać. Zależy mi na tym, by w jej oczach być dobrą istotą, nawet jeśli nie zawsze mi wychodziło. Ona zawsze chciała bym wykorzystywał swoje umiejętności w sprawie dobra..
Więc pora to zrobić.
Kiedy tylko opuściłem budynek, gnałem niczym błyskawica. Mijałem budynki, ulice przewijały się przed moimi oczami, jednak jedyne co mnie obchodziło to miejsce, z którego dochodziły prośby o pomoc. Dotarłem tam o wiele szybciej niż mogło mi się zdawać, zbierający się we mnie gniew na samego siebie, z powodu tak długiego wahania się, pragnął powitać świat i pokazać, że ten oto tutaj spokojny osobnik swego gatunku, jest bardziej wybuchowy niż mogłoby się niekiedy zdawać.
Ślepa uliczka od razu dała mi do zrozumienia, że ta kobieta znalazła się w najgorszych możliwych tarapatach. Ludzie potrafili być obrzydliwi.. Zrobią wszystko by zaspokoić swoje potrzeby, siłą czy pokojowo. To nigdy nie miało jakiegokolwiek znaczenia, ważni byli tylko oni. Egoiści, którzy uważają, że świat winien im jest dać wszystko, razem z możliwością czerpania przyjemności gwałtem. Ta zasada tyczy się szczególnie mężczyzn, którzy uważają, że skoro są silniejsi mogą brać co im się podoba, a nigdy nie pomyślą o tym by wykorzystać tą siłę by chronić swoich bliskich. Było to najlepsze świadectwo, ukazujące jak rzadko używają mózgu.
Robiło mi się niedobrze, gdy ten pijak mimo usilnych próśb, ciągle dążył do tego samego, zdzierając ubrania z tej biednej niewiasty. Nie potrafiłem patrzeć na jej cierpienia, szczególnie w tych momentach, gdy jej twarz przez chwilę była widoczna, a wtedy jak kropla w kroplę widziałem w niej Alice, chociaż doskonale wiedziałem, że to nie ona. Drobne, różniące się szczegóły nie były przeze mnie zauważalne.. To jedynie skłoniło mnie do najbardziej drastycznego rozwiązania tego problemu.
Nie wiedziałem jak, ale stworzyłem swego rodzaju mackę z cienia, którym to z resztą nadal byłem. Nie zwracałem jednak na to zbytniej uwagi, gdyż cała skupiała się na mężczyźnie, który został nią oplątany. Furia przyćmiewała umysł, nie byłem do końca świadomy tego co robiłem, jednak buzujący gniew pragnął się wydostać. Znaleźć ujście, które z resztą, właśnie było przeze mnie trzymane.
Jego krzyki pieściły moje uszy.. W tym momencie byłem pewien, że sprawiam mu ból.. Taki sam jak on chciał sprawić tej biednej niewieście. Macki zaciskały się coraz mocniej.. Jego wnętrzności były powoli zgniatane.. Kości kruszyły się, sprawiając niewyobrażalny ból.. Płuca nie były w stanie nabrać powietrza. Minęła ledwo chwila i ten już nie żył. Przybrałem swoją cielesną formę, i mimo, że przez cały ten czas byłem cieniem, krew splamiła moje czarne "odzienie".
- Tacy słabi.. - mruknąłem cicho. Mogłem w tym momencie nawet krzyczeć. Ludzie nie zrozumieją. Nie słyszą mojego głosu, nie oni.
Spojrzałem na kobietę, która w dalszym ciągu siedziała skulona i to nawet bardzo wystraszona. Po krótkim przyjrzeniu się jej wiedziałem, że nie jest Alice, a jej przerażenie szybko dało mi do zrozumienia, że i ja przesadziłem.
- Miałem być tym dobrym.. A odebrałem ludzkie życie. - powiedziałem do siebie. - Cóż za paradoks.. Zła istota próbująca czynić dobro, nie była w stanie powstrzymać swego gniewu i zachcianek.. - dodałem zaraz, spoglądając w niebo, kierując swoje kolejne słowa prosto do Alice. - Czy wybaczysz mi? Mimo, że uratowałem tę kobietę, zabiłem też tego mężczyznę. Czy mam prawo usprawiedliwić swój czyn? - pytałem, jakbym mógł otrzymać odpowiedź.
Spojrzałem na ta kobietę jeszcze raz. Chciałem podać jej dłoń, pomóc w stać, nawet jeśli to konieczne odprowadzić do domu. Jednak w jej oczach, bez wątpienia też byłem potworem. Nieważne czy pomogłem.. Również zabiłem, w bardzo brutalny sposób i jeszcze czerpałem z tego uciechę. Jestem równie zepsuty co ludzie.
Położyłem jedynie palec, w miejscu, gdzie znajdowały się moje usta (choć i tak nikt ich nie widzi), dając jej tym samym znak, który mogła zrozumieć w różny sposób, jednak główny przekaz to "Nic o tym nie mów."
Jeszcze w swojej normalnej formie opuściłem zaułek, i błyskawicznie zmieniłem się w cień. Gnałem w kierunku miasta, które miało być moją kolejną przystanią. Nie mogę tutaj zostać.
Nie mogę..

Mhrok - 2015-09-28, 23:28

Kobieta wstała i trzymając się cały czas ściany ominęła zarówno ciało gwałciciela, i ciebie, zmienionego już w swoją "stałą" formę. Niewiasta pobiegła kawałek w bardzo szybkim tempie, jakby bojąc się, że będzie czekał ją ten sam los co jej oprawcy. Kobieta zobaczywszy, że nie zamierzasz jej gonić, odwróciła się do ciebie i przez chwilę na ciebie patrzyła. Po jej policzkach spływały małe kropelki, jednak nie były to łzy smutku. Kobieta była szczęśliwa. Szczęśliwa, że ktoś ją uratował od gwałtu, który skaziłby ją do końca życia.
- Dziękuję. - powtórzyła, po czym uciekła z miejsca zbrodni.
Nadal stałeś nad ciałem swojej ofiary. Korpus był nienaturalnie wygięty, niczym płócienna laleczka rzucona w kąt pokoju. Z tętnicy szyjnej dalej sączyła się ciemnoczerwona ciesz. Śnieg, dotąd imitujący biały dywan otulający ziemię, miał na sobie skazy on krwi. Widok ten byłbt straszny dla każdego człowieka. Jednak ty teraz przejmowałeś się czymś innym. Obiecałeś Alice, że będziesz lepszy, a przed chwilą zabiłeś z zimną krwią człowieka. Czy to, że mężczyzna chciał zgwałcić tamtą kobietę, było wystarczającym powodem do jego zabicia? Mogłeś jedynie domyślać się odpowiedzi, którą podałaby ci Alice. Można by się sprzeczać nad słusznością twojego występku, jednak nigdy nie doszłoby się do porozumienia. Ty zaś mogłeś jedynie zaakceptować to, że zabiłeś człowieka.
- Jesteś wreszcie. Ile można ciebie szukać? - usłyszałeś za plecami znajomy ci głos Duskulla. - Wybiegłeś tak szybko... Na Arceusa. - duch patrzył to na bezgłowe ciało gwałciciela, to na ciebie. - Diego... Co tutaj się stało?
Ty jednak go nie słuchałeś. W twojej głowie pojawiła się jedynie jedna myśl: "Jak najszybciej uciec z tego miasta". Opuściłeś zaułek, po czym zamieniłeś się w cień i zacząłeś lawirował pomiędzy uliczkami. Duskull podążał za tobą, jedynie co jakiś czas pojawiając się, jakby chciał dać ci znak, że jest przy tobie. W końcu dotarliście do tabliczki ogłaszającej koniec Snowpoint. Było nadal ciemno, jednak na horyzoncie dostrzec można było powoli jaśniejące niebo.

Kuroiyuuki - 2015-10-10, 22:56

Miałem już się odwrócić. Odejść. Chociaż patrzyłem na ciało tego zwyrodnialca zaledwie chwilę, miałem wrażenie, że mijają wieki. Patrzyłem i próbowałem oszukać się, że to wcale nie ja. Że to nie ja to zrobiłem. Dałem ponieść się emocjom i zrobiłem coś tak okropnego.. Najgorszego. Splamiłem swą duszę i sumienie w najgorszy możliwy sposób i najgorszą rzeczą.. Ludzką krwią. Skaza, która pozostanie na zawsze.. Skaza..
Czy to w ogóle da się wybaczyć?
Z mojego stanu wyrwały mnie słowa podziękowania. Obudzony jak z głębokiego snu, nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Dać sobie spokój, bo uratowałem, czy zadręczać, bo zabiłem.
- Dziękuję?.. - powtórzyłem cicho, jakby chcąc zrozumieć znaczenie tych słów. Za co dziękowała? Za to, że go zabiłem? Za to, że ją uratowałem? Może za jedno i drugie?
Przecież to było tak oczywiste, dlaczego więc mimo to zadawałem sobie te pytania? Dlaczego stałem tutaj patrząc na to zmasakrowane ciało. Bezwładnie leżące i brudzące biały śnieg. Początkowo ten widok mi nie przeszkadzał.. Jednak z chwili na chwilę czułem coraz większe obrzydzenie.
Jak mogłem?
Nawet gdy usłyszałem głos Duskulla całkowicie go zignorowałem. Pragnąłem jedynie opuścić to miejsce, nie byłem w stanie dłużej patrzyć na to co zrobiłem.. Jednak co z tego? Sumienie ciągle mnie dręczyło i raczej nie odpuści zbyt szybko..
Kiedy dotarłem do tabliczki pokazującej koniec miasta, przyjąłem swoją cielesną formę.
- Czy to co zrobiłem było złe? - spytałem nagle, wiedząc doskonale, że Duskull podążał za mną.
- Czy zabicie kogoś, by ratować drugą osobę jest dobre? - pytałem nie odwracając się. Patrzyłem na horyzont jakbym mógł dostrzec na nim coś innego niż tylko powoli wychodzące słońce.
- Czy coś tak okropnego można usprawiedliwić? - z każdym kolejnym pytaniem brzmiałem coraz bardziej żałośnie.. Tak bardzo mnie to przytłaczało. Gdybym tylko wiedział co o tym uważała Alice..

Mhrok - 2015-10-12, 21:12

Gdy tylko dotarliście w dwójkę do granic miasta, Duskull w pełni odsłonił swoje oblicze. Słyszałaś jedynie głos ducha, który cicho powtarzał twoje imię. Pytania, które zadałaś swojemu, jakby nie patrzeć, towarzyszowi, nieco go zaszokowały. Duskull widział co prawda miejsce zbrodni, jednak nie znał dokładnych okoliczności tego zdarzenia. Uciekłeś z wieży na tyle szybko i dotarłeś do gwałciciela i kobiety, że zanim niewielki duszek zdążył ciebie dogonić. A gdy już się przy tobie znalazł, było już po wszystkim...
- Ja.. Ja sam nie, jak ci mogę na to odpowiedzieć. - odparł w pierwszym momencie duch. - Wiem jedno. Nie zrobiłbyś tego bez powodu. Pokemony, tak samo jak ludzie, nie robią niczego bez wyraźnego bodźca. Krzyk, pytanie o magię w tutejszej świątyni... Co ty chcesz uczynić Diego? - ostatnie zdanie pokemon wypowiedział cicho, jakby chciał, żeby nie dotarło do ciebie
Duskull nie znam całej prawdy, tak właściwie mógł jedynie snuć domysły, bo to co mu powiedziałaś, nie było wystarczające do postawienia jakiś konkretnych wniosków.
- Zostałeś skrzywdzony... Jednak nie możesz zamieniać się w męczennika. - kontynuował Duskull, trochę jakby trafiając w sedno.
Słońce znajdowało się coraz wyżej nad widnokręgiem, powoli oświetlając biały puch, który się wokół was znajdował. Niby zbrodnia została dokonana w podobnym miejscu, jednak teraz nie wyglądało to nawet trochę podobnie. Tamtejszy mrok i ciemność zostały przegnane przez jasne promienie wschodzącego słońca. Tamte ciemne i ubite podłoże ustąpiło jasnemu i białemu, miękkiemu puchowi, który nie był niczym skażony.

Kuroiyuuki - 2015-10-16, 21:49

- Uwierz.. To co chcę uczynić nie mieści się w czyjejkolwiek głowie.. - mruknąłem, spoglądając w dalszym ciągu na horyzont. Słońce powoli wychodziło rozjaśniając wszystko co było dokoła. Przeganiało mrok. Przeganiało wszystko co złe.. Przywiewając tym samym słowa Duskull'a, które wręcz wyrwały mnie z tego wstrętnego poczucia winy. Te słowa były jak lek. Chociaż mógł to powiedzieć nieco bardziej.. Stanowczo. Żebym dostał takiego porządnego kopa na pobudkę.
Czemu nie zobaczyłem tego wcześniej? Przecież użalanie się nad całą tą sprawą niczego nie da! Jedynie zatruję sobie całkowicie życie. Jeśli truję się czymś tak błahym to co by się stało gdybym popełnił jeszcze poważniejszy błąd.
Gdy słońce znalazło się już stanowczo wyżej odwróciłem się do ducha.
- Dziękuję. - oznajmiłem, a na mej twarzy malował się dawno niepojawiający się uśmiech, który można było jedynie rozpoznać po moich uśmiechniętych oczach.
- W sumie.. Masz rację. Nie powinienem się tym tam zadręczać. Przecież ocaliłem tamtą kobietę prawda? - dodałem zaraz bardziej entuzjastycznie. - Gdyby tamten mężczyzna wykazałby się większą ilością rozumu.. Nic by mu się w końcu nie stało. - odwróciłem się ponownie w kierunku drogi.
- Słuchaj.. To co powiem może zabrzmi nieprawdopodobnie.. Ale chcę wskrzesić pewną kobietę.. Była mi bardzo bliska. Pewnie z tego powodu uznasz mnie za szaleńca czy coś w tym rodzaju.. Jednak mimo wszystko, czy zechciałbyś ze mną podróżować? - spytałem. Bez względu na jego odpowiedź, ruszę dalej więc na odpowiedź, czekałem zaledwie chwilę, nie chcę marnować czasu. Mam go w końcu tak mało..

Mhrok - 2015-10-20, 09:13

Nie tylko na twojej twarzy pojawił się uśmiech. Duskull również był wyraźnie zadowolony, że udało mu się tobie pomóc. W końcu praktycznie w ogóle nie znam sprawy, a próbował tobie pomóc. Duszek twój uśmiech odwzajemnił swoim, równie szerokim.
Doszedłeś do wniosku, że ciągłe poszukiwanie winy w swoich działaniach daleko ciebie nie zawiezie. Miałeś rację, rozpamiętywanie przeszłości i analizowanie swoich czynów pod kątem tego, czy są one dobre czy złe, będzie powoli zatruwało ciebie od środka. Musiałeś uważać jednak, żeby nie przesadzić w drugą stronę i nie stać się potworem, za którego i tak miało ciebie już większość ludzkiego społeczeństwa.
- Na tym świecie dzieje się wiele dziwnych rzeczy, więc i może twoje życzenie uda nam się spełnić. - Duskull mówił o twoich chęciach na wskrzeszenie Alice jak o jakiejś rzeczy, którą można wykonać z niezwykłą łatwością, niczym zdmuchnięcie wątłego płomienia zapałki. Czyżby duszek ci nie dowierzał? - Zatem gdzie ruszamy, panie kapitanie? - odparł wesoło duch, gdy zacząłeś powoli przemieszczać się w stronę wschodzącego słońca.

Kuroiyuuki - 2015-10-29, 19:34

- Mam nadzieję.. - oznajmiłem. - Jeśli to okaże się kompletną klapą, nie wiem nawet co miałbym ze sobą zrobić.. Bezczynne tułanie się po świecie nie mając celu to najgorsze co istnieje. - stwierdziłem spoglądając na wschodzące słońce, które zajmowało coraz wyższe i wyższe miejsce na niebie. Wspinało się powoli po drabinie z chmur, by zająć należne mu miejsce. Dążyło do swojego celu.
Tak jak ja będę dążył do swojego. Nieważne jaka będzie cena.
- Alice.. Wiem, że często zachowywałem się jak kompletny idiota. Za bardzo ubolewam nad tym co robię i doszukuję się jedynie tego co złe.. Od dzisiaj.. Będę po prostu robił to co uważam za słuszne, nieważne czy w oczach innych będzie to w pewien sposób karygodne. Pewnie chciałabyś tego samego. Żebym robił to co sam chcę, nie to co chcą inni.. - wypowiedziałem w myślach, stawiając pierwszy krok na miękkim puchu, mający przybliżyć mnie do mojego celu. Do miejsca, gdzie okaże się czy wskrzeszenie kogoś może być prawdą.
- Musimy udać się do Celestic Town. - powiedziałem od ducha przypominając sobie w głowie mapę należącą do Umy. Na prawdę cieszę się, że mi ją pokazała i dała dokładnie przyjrzeć. Najważniejsze fragmenty utknęły w mojej głowie, więc teraz.. Bardzo się przydadzą. Na przykład nazwa tego miasta po drodze. Może znajdziemy w nim coś ciekawego? W końcu pierwszy raz o nim słyszę.
- Stamtąd pójdziemy dalej. Trzeba jednak jakoś przekroczyć góry.. Ale oto będziemy się martwić, gdy do nich dojdziemy. - akurat jeśli chodziło o góry.. Sam nie widziałem problemu. Mogę bez wysiłku w postaci cienia przemknąć przez uskoki, szczeliny, szczyty i dotrzeć na drugą stronę, czy mknąć przez jaskinie. W nich jest ciemno, więc tym bardziej nikt mnie nie zauważy, a ludzie nie zbliżają się do takich miejsc, czy to do szczytów czy jaskiń. Zbytnio boją się tego co czyha w ciemności oraz gniewu tego ich Boga, który to niby ma swoją siedzibę w niebie. Nie wiem czy to prawda, ale Alice na pewno jest tam gdzieś u góry.
- Powiedz, podróżowałeś kiedyś po tych okolicach? Jeśli tak.. Ucieszyłbym się gdybyś poprowadził.. W przeciwnym razie.. - zbłądzimy jak nic. Ale to chyba nie skończy się też tak źle.. Będę miał okazję na nieco więcej treningów.
Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie można stać się z pesymisty, optymistą.

Mhrok - 2015-11-01, 09:50

Po twoich słowach o braku jakiegokolwiek sensu dalszej twojej egzystencji w przypadku niepowodzenia w wyznaczonym przez ciebie celu zauważyłeś, że Duskull chciał coś do ciebie powiedzieć, jednak w ostatniej chwili z tego zamysłu zrezygnował i jedynie się do ciebie uśmiechnął. Zapatrywałeś się w słońce, które wspinało się po widnokręgu coraz wyżej i wyżej. Zacząłeś rozmyślać o Alice... Po jej śmierci miałeś jej tyle do powiedzenia, czy do wyjaśnienia. Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbyś, że mogłoby ci zależeć na jakimś człowieku tak bardzo jak na Alice. Czułeś, jak bardzo ci jej brakuje...
- Celestic Town, powiadasz? - pytanie Duskulla wyrwało ciebie z zamyślenia. - Celestic... Celestic... Wystarczy, że pójdziemy na południe, a następnie wejdziemy do Mt. Coronet i przejdziemy jej korytarzami. Góra ta jest bardzo rozległa i można się nią przedostać nawet na południowe wybrzeże.
Wiedza Duskulla była zadziwiająca jak na pokemona, dodatkowo takiego, który siedział przez większość czasu w Snowpoint. Duch będzie podczas podróży bardzo pomocnym sojusznikiem.
- Niestety najpierw napotkamy góry, jednak na razie nie musisz się o nie martwić. - dodał Duskull. - Podróżowałem po tej okolicy, a nawet po innych częściach regionu. Nawet nie pochodzę ze Snowpoint, moim pierwotnym domem były okolice mieściny o nazwie Hearthome. Żyliśmy sobie tam spokojnie aż do najazdu na naszą dolinę. Duża część duchów uciekła jednak część nie przeżyła tej walki...
Duch posmutniał. Najwyraźniej nie tylko on stracił bliską sobie osobę. Jednak pomimo to całkiem dobrze się trzymał, bo na ustach Duskulla po chwili znowu pojawił się uśmiech.
- Ale nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Nikt nie chciałby, żeby z jego powodu się zatrzymywać. Najważniejszym jest cały czas iść do przodu. - powiedział duch coś, do czego doszedłeś kilka minut temu. Mogło to jedynie ciebie uświadczyć w słuszności tego założenia.
Kroczyliście dalej po zaśnieżonych terenach. Śnieg nie skrzypiał pod wami, bo z technicznego punktu widzenia jedynie się nad nim unosiliście, co było dla was ułatwieniem. Nie tylko nie wydawaliście żadnych dźwięków podczas przemieszczania się, ale również nie zostawialiście po sobie żadnych śladów.
Wspominałeś, że chętnie odbył byś po drodze trening. Nie mówiłeś tego, jedynie o tym pomyślałeś, jednak jakieś bóstwo musiało was usłyszeć i sprawiło, że będziesz miał sposobność odbycia walki. Zauważyliście brązowego niedźwiedzia, który uderzał pięściami w drzewo. Gdy was zobaczyć, od razu do was podszedł, na jego twarzy malował się uśmiech.

- Hej Dante, kopę lat. - niedźwiedź przywitał się z twoim towarzyszem. - Co się stało, że opuściłeś przytulne miasteczko i przybyłeś aż tutaj?
- Miasteczko przestało już być takie przytulne. - Duskull zaśmiał się. - Do tego pomagam przyjacielowi. Hide, poznaj proszę Diego.
- Zatem to ty jesteś tym Darkrai'em, za którym ludzie wysyłają listy gończe? - spytał ciebie Ursaring, podając tobie dłoń. - Kiepska sprawa, jednak wyglądasz na wystarczająco silnego. Ale nie sądzę, żebyś dał mi radę. - Ursaring zaśmiał się.
- Nie rzucaj słów na wiatr Hide, Dante jest na prawdę silny. - odparł na zarzut niedźwiedzia Duskull.
- Tak mówisz? To może byśmy zawalczyli, jak myślisz? - ostatnie pytanie było skierowane do ciebie.
________________________
* Oboje mamy nowe śliczne avki i sygny <3 <3

Kuroiyuuki - 2015-11-01, 23:20

Ucieszyłem się słysząc, że Duskull podróżował już po tutejszych okolicach. Przynajmniej się nie zgubimy, a przy okazji poprowadzi i pokaże jak najszybciej dostać się do dalszych miast, aż w końcu.. Dotrzemy do celu. Co było jeszcze bardziej doskonałą wiadomością.
Minęła może zaledwie chwila, kiedy wśród drzew dojrzeliśmy porządnego miśka, który jak widać, chyba robił sobie mały trening. Szybko też się okazało, że to znajomy ducha.
Musieli znać się ładny kawał czasu, bo rozmawiali jak starzy znajomi. Kiedy misiek wyciągnął do mnie rękę oczywiście, jako, że tak nakazywała kultura uścisnąłem ją.
- Miło cie poznać Hide. - oznajmiłem. - A więc jesteś aż tak pewny siebie? - odpowiedziałem posyłając mu wyzywające spojrzenie. Nie musiałem długo czekać, by padło pytanie o walkę. Na taką okazję właśnie czekałem. Tego właśnie chciałem.
- Z miłą chęcią się z tobą zmierzę. - odpowiedziałem Ursaringowi z uśmiechem.
Od razu zrobiłem kilka skoków w tył, by nieco oddalić się od przeciwnika i nie dawałem mu nawet czasu na namysł, gdy to rzuciłem już w jego kierunku błotną kulą (Sludge Bomb) mając nadzieję, że przy okazji porządnie go zaboli i może zatruje? W końcu to coś chyba miało taką szansę... Dobrze wiem, że będzie atakował, więc postanawiam użyć swoich małych umiejętności i znikam mu z oczu (Phantom Force), by zaraz pojawić się za nim i uderzyć z bliska masą mrocznej energii (Dark Pulse). Teraz kiedy będę blisko niego muszę mieć się tym bardziej na baczności, więc kiedy tylko wyceluje we mnie jakikolwiek atak sam szybko staram się tego uniknąć (wspomagacz Quick Attack), by móc zadać ostatni w tym rozdaniu cios jakim będzie ponownie rzucenie w niego błotnej kuli (Sludge Bomb), po czym ponownie znikam mu z oczu, tym razem zmieniając się w cień i starając się go złapać używając swoich macek. Chciałem trochę potrenować używanie ich, więc to będzie doskonała okazja.

Mhrok - 2015-11-02, 22:19

- Zatem postanowione. - odparł Duskull z uśmiechem, po czym wykonał salto i oddalił się nieco od was. - Pojedynek jeden na jeden, pomiędzy Ursaringiem Hide oraz Darkraiem Diego. Walka będzie trwała do momentu, aż któryś z walczących będzie blisko stanu niemożności dalszej walki. - duch zapowiedział was, jakbyście brali udział w walce na ringu. - Niech zacznie się pojedynek!

Rozpocząłeś od wylana na swojego przeciwnika trucizny, jednak cios ten nie zrobił na nim dużego wrażenia. Niedźwiedź zaszarżował na ciebie i jakimś naprawdę silnym ciosem w podbrzusze. Już wiedziałeś, że będziesz musiał się nieźle postarać, żeby wygrać ten pojedynek. Widziałaś, że Hide szykuje się do kolejnego ciosu, więc zniknąłeś mu z pola widzenia i uderzyłeś Dark Pulsem w jego plecy, zadając mu większe obrażenia z powodu ciosu krytycznego. Kolejny cios udało ci się uniknąć, a użyty przez ciebie Sludge Bomb zatruł Ursaringa! Jednak niespodziewanie dla ciebie Hide tym się zbytnio nie przejął. Wręcz przeciwnie, zauważyłaś, że Hide się uśmiecha. Kolejny cios przyszedł tak samo niespodziewanie, jak ten pierwszy i był od niego o wiele silniejszy.

- 62% HP
- 72% HP, atak 110%, zatruty


- Czyżby to...? - zaczął zdziwiony Duskull.
- Tak, to moja umiejętność - Guts. - dokończył za niego niedźwiedź. - Gdy moje ciało jest pod wpływem jakiegoś negatywnego statusu, siła moich ciosów rośnie półtorakrotnie. - Hide następnie spojrzał ci prosto w oczy. - Dlatego nie licz, że uda się się łatwo wygrać. - powiedział, po czym dodatkowo kopnął ciebie prosto w twarz.

Kuroiyuuki - 2015-11-02, 22:42

Kiedy pierwszy cios nie wzruszył Ursaringa, wiedziałem, że to będzie o wiele cięższe starcie niż miałem nadzieję. Nie mogłem jednak poddać się na wejściu. Walczę w słusznej sprawie, stanie się silniejszym to nie lada wyzwanie i takich jak on spotkam jeszcze więcej. Muszę się skupić.. Dać z siebie wszystko co tylko mogę.
Gdy tylko oberwałem w podbrzusze od razu zdałem sobie sprawę z jego siły. Gdyby nie to, że sam nie jestem jakimś tam słabeuszem pewnie bym teraz skręcał się z bólu, chociaż nie ma co ukrywać.. Bolało jak cholera, a kolejne uderzenia były nie do zniesienia.. Właśnie przypomniałem sobie dlaczego tak bardzo unikałem wszelkich walk. Jak ja nienawidzę odczuwać bólu.
- Nie liczę na łatwą wygraną.. Takie wyzwanie jest o wiele ciekawsze. - zawołałem zbierając się po ostatnim ciosie.
Nie miałem też zamiaru dać się pomiatać dalej. Muszę trzymać dystans i także z dystansu atakować, ale i nie mogę rezygnować ze zbliżenia się by lepiej wycelować.
Pierwsze co zrobiłem to ponowne zniknięcie mu z oczu (Phantom Force). Pojawiam się nad nim i z góry, gdy będę blisko jego głowy staram się go uśpić (Hypnosis). Po tym ruchu ponownie znikam mu z pola widzenia, bo pojawić się w bezpiecznej odległości. Staram się zrobić to w miarę najszybciej jak tylko się da. Nie chcę znów oberwać. Z daleka używam swego rodzaju dziwnej mocy (Psychic) by unieść i rzucić nim o drzewa i zaraz po tym ponownie wypuszczam w jego kierunku strumień mrocznej energii (Dark Pulse).
Jeśli chce wygrać nie mogę polegać jedynie na atakach.. Muszę.. Wykorzystać swoje zdolności.
Jako ostatni wyczyn tej tury przybieram formę cienia, starając jak najszybciej zbliżyć się do Ursaringa, a wtedy.. Cóż. Trzeba to wykorzystać. Tworze parę cienistych macek, którymi go łapię. Początkowo jedynie unieruchamiam, po czym zaczynam ściskać by w końcu cisnąć ponownie w drzewa.

Mhrok - 2015-11-05, 12:04

Niestety sztuczka ze zniknięciem, tym razem się nie udała i Ursaring ponownie uderzył w ciebie, zadając ci przy tym ogromny ból. Ale udało ci się uśpić swojego przeciwnika. Od razu mogłeś zauważyć, że samoistnie z twojego ciało oderwało się kilka niewielkich cieni, które okryły ciało Ursaringa niczym płomyki ognia.

- Zatem twoja umiejętność to Bad Dreams, mam rację Diego? - spytał ciebie Duskull. - Było mi kiedyś dane słyszeć o niej w plotkach, jednak nie sądziłem, że są one prawdziwe. - mówił, jakby z lekkim niedowierzaniem, wpatrując się w ciało Ursaringa, który cierpiał w tym czasie koszmary.

Podniosłeś go tajemniczą psychiczną siłą i cisnąłeś z całą siłą w drzewo. Niedźwiedź cały czas spał, więc nie było możliwości, żeby wysłany przez ciebie mroczny puls nie trafił. Następnie przybliżyłeś się do przeciwnika, a z twojego ciała wysunęły się cieniste macki. Kątem oczu zauważyłeś, że Duskull zbliżył się do was i przyglądał się tobie niezwykle uważnie. Nie wiedział on, co wydarzyło się poprzedniej nocy, w przeciwnym wypadku najpewniej od razu przerwałby pojedynek. Chwyciłeś Ursaringa, który już się obudził, i zacząłeś go ściskać. Zauważyłeś na jego twarzy grymas bólu, jednak po chwili z jego pyska wyleciał prosto w twoją twarz jasny promień. Poczułeś ból, jednak był on o wiele mniejszy, niż gdy niedźwiedź atakował ciebie bezpośrednie. Siła ciosu sprawiła, że odleciałeś kilka metrów do tyłu.

- 30% HP, sp.obrona 95%
- 30% HP, atak 110%, zatruty


- Wygląda na to, że niepotrzebnie ciebie zlekceważyłem. - odezwał się oswobodzony Hide, podnosząc się z ziemi.
Twój przeciwnik miał rację. Oboje wyglądaliście na bardzo zmęczonych. Sędziujący tą walkę Dante przyglądał się wam uważnie, żeby nie przegapić momentu, w którym będzie musiał przerwać walkę.
- Teraz mamy bardzo wyrównany pojedynek. Zatem, niech wygra lepszy. - odparł z uśmiechem niedźwiedź, po czym rozpoczął na ciebie szarżę.
__________________
* Trzecia strona <3
I sorki za zwłokę ;-;

Kuroiyuuki - 2015-11-06, 17:23

Ucieszyłem się gdy misio zasnął. Wyglądał nawet słodko kiedy nie atakował i nie szarżował na mnie. Pomyśleć, że w takiej postaci przeciwnicy są tak bardzo bezbronni. Muszę nauczyć się lepiej wykorzystywać sny w walkach niż własnej uciechy.
- Zgadza się. - odpowiedziałem na słowa Duskulla. - Bad Dreams.. Koszmary. To głównie dzięki temu jestem w stanie wchodzić do cudzych snów, a kiedy walczę moi przeciwnicy.. Cóż. Nie odpoczną w spokoju. - zaśmiałem się. Bycie najgorszą senną marą to jednak strzał w dziesiątkę.. Możliwość dręczenia bezbronnych w snach? Psychika zniszczona.
W każdym razie, teraz zajmowałem się walką w bardziej realnym miejscu.
Atakowałem, miotałem. Aż w końcu się obudził i uderzył czymś cholernie mocnym. Ból był okropny.. Ale musiałem to znieść. MUSIAŁEM. Nie jestem słabeuszem. Nie będzie byle niedźwiedź mną pomiatał i nie dopuszczę by cieszył się z wygranej. Nie mogę do tego dopuścić! Mam ważniejszy cel, zrobię wszystko by do niego dążyć, a nawet tak zwyczajna walka jak ta może w tym pomóc.. Jeśli przegram? Może i nic wielkiego się nie stanie, ale nie chcę być uważany za słabego.
Otoczyłem się ciemną, gęstą, purpurową mgłą (Ominous Wind). Chciałem się w niej jak najlepiej schować i przy okazji nieco zmylić przeciwnika. To wychodziło mi na razie najlepiej, więc musiałem się tego trzymać. Jednocześnie z tworzeniem mgły, przybrałem postać cienia by uniknąć szarży, a gdy Hide tylko przebiegnie, szybko się wyłaniam i atakuję prosto w jego plecy strumieniem mrocznej energii (Dark Pulse) i zaraz po tym od razu przyjmuję niematerialną postać ducha (Phantom Force) by pojawić się kilka metrów nad przeciwnikiem i zaatakować ponownie strumieniem mrocznej energii (Dark Pulse), po czym od razu w powietrzu wykonuję kilka uników obawiając się, że znów zaatakuje tym dziwnym promieniem i na koniec zajmuję miejsce najdalej jak się do od miśka, który licho wie czy będzie zdolny do dalszej walki czy nie.

Mhrok - 2015-11-08, 23:22

Nadszedł ostatni etap waszej walki, która pokaże, które z was jest silniejsze. Zauważyłaś, że Duskull jest niesamowicie skupiony na was obojgu. Spoczywała na nim wielka odpowiedzialność, bo nie mógł pozwolić, aby któremuś z was coś się stało. Oboje walczyliście bardzo dynamicznie, co chwilę, niemal seriami, wymienialiście się przeróżnymi ciosami, co nie ułatwiało duszkowi zadania.

Ursaring od razu przystąpił do szarży i silnego fizycznego ataku na ciebie. Widziałeś, że szykował się on do drugiego ciosu, ale ty wtedy otoczyłeś się mroczną mgłą. Hide się od ciebie oddalił, a ty poczułeś nagły przypływ energii. Nie wiedziałeś, skąd ona nagle znalazła się w twoim ciele, jednak teraz nie było to specjalnie ważne. Zaraz po tym wypuściłeś kolejny puls, z którym w pewnym sensie został skontrowany przez promień Ursaringa. Obie energie złączyły się i utworzyły wybuch, który posłał ciebie do tyłu. W górę podniósł się śnieg i cząstki ziemi, które przysłoniły ci widok. Na razie stałeś i obserwowałeś. Nagle w dymie zauważyłeś coś świecącego. Po chwili wyleciał Ursaring, a jego łapa.. płonęła! Płonęła szczerym ogniem! W ostatniej chwili udało ci się uniknąć ataku, jednak część twojego ciało zostało dotknięte płomieniami. O ile sam cios nie był najsilniejszy, powróciły wspomnienia, które spotęgowały ten stosunkowo niewielki ból. Jako cień "odfrunąłeś" kilka metrów od przeciwnika i wystrzeliłeś w jego po raz kolejny mroczny promień. Widziałeś, jak próbował on wstawać, jednak po przejściu kilku kroku, ponownie opadł on na śnieg.

- 5% HP, atak 105%, sp.atak 105%, obrona 105%, celność 105%, uniki 105%
- 2% HP, atak 110%, zatruty
(Guts - ataki +50% siły)
Darkrai zyskuje 2,5lvl

- Ursaring jest niezdolny do walki. Zwycięża Darkrai. - odparł, niczym zawodowy sędzia, Duskull
- Zatem będę musiał ciebie przeprosić, że nie doceniłem twojej siły. - powiedział do ciebie Hide, klęcząc na śniegu i opierając się na nim przednimi łapami.
Niedźwiedź był niezwykle wymęczony. Ciężko sapał, a z jego ust wydobywały się co jakiś czas kłęby pary wodnej. Mogłeś być z siebie dumny. Hide nie był łatwym przeciwnikiem, ale udało ci się z nim wygrać. Miałeś z czego się cieszyć.

Kuroiyuuki - 2015-11-20, 19:37

Atakowałem. Uciekałem. Kontrowałem. Wygrałem. Mimo, że ta walka była cholernie trudna jakoś mi się udało. Kiedy tylko Hide padł na śnieg, ja jedynie na nim siadłem starając się nie paść twarzą w puch. Oddychałem równie ciężko co mój przeciwnik czasami nawet kaszląc. W dalszym ciągu cierpiąc z powodu bólu. Adrenalina zniknęła, pozostawiając po sobie ślady walki, które były nie do zniesienia. Nienawidzę tego uczucia.. Wytrzymam nękanie, poradzę sobie jakoś nawet ze stratą chociaż to ciężkie.. Ale ten ból płynący z każdego uderzenia.. To było okropne. Nie chcę nawet wiedzieć jak bardzo musiała cierpieć Alice, gdy płomienie trawiły jej ciało. Płomienie. Okropna rzecz.. Oszalałbym już w pierwszej sekundzie, a ona dała radę się uśmiechnąć i wypowiedzieć nieme "Uciekaj". Pomyśleć, że była tak silna. Że wciąż taka jest..
- Ja ciebie również, Hide. - odpowiedziałem niedźwiedziowi. Słowa ledwo wydostawały się z moich ust. Chciałem jeszcze coś dodać, ale nie miałem siły. Zacząłem się rozpływać na śniegu, co było o wiele bardziej dziwną rzeczą niż moja standardowa zmiana w cień. Musiałem zregenerować siły, a w ten sposób.. Niczego nie odczuwałem. Wiedziałem, że jestem zmęczony, ale w tej postaci w pewnym stopniu zatrzymywałem wszelkie odczucia. W końcu, chcąc czy nie chcąc, cień zawsze istnieje, nawet jeśli światło znajduje się z każdej strony, więc jest odporny na wszystko. Tak jak ja w takiej postaci. Chociaż zawsze zastanawiałem się czemu tak się dzieje.. Może to ma być po prostu pewien sposób przetrwania tego wszystkiego?
Skierowałem swoje niewidoczne spojrzenie w kierunku Duskull'a.
- Jeśli to nie będzie problem.. Mógłbyś na razie znaleźć jakąś bezpieczniejszą drogę? - spytałem, a mój głos chociaż cichy, brzmiał jak echo. - Nie chcę nic mówić.. Ale nie dam rady niczego zrobić, póki nie zregeneruje sił.. Co prawda jako cień, sam widziałeś, mogę używać tych dziwnych macek, ale to trochę męczące mimo wszystko.. - mruknąłem.

Mhrok - 2015-11-21, 20:48

Hide odparł, że przyniesie waszej trójce coś do zjedzenia i trochę prowiantu na dalszą podróż. Ty rozpłynąłeś się niczym ogrzewany płomieniem metal. Wszystko co wiedziałeś wokół siebie, zdawało się rozmywać. Bodźce zdawały się być nieco słabsze, aż otoczyła ciebie zupełna pustka, w której byłeś jedynie ty. Ta chwila spokoju, wyciszenia.. Jedynie wtedy mogłeś w spokoju się zastanowić, zregenerować zarówno swoje ciało jak i umysł. Znowu przypomniały ci się wydarzenia z tamtego dnia, wspomnienia układały się niczym w film, który jest tobie wyświetlany klatka po klatce. Po pewnym czasie, który był tobie trudny do dokładnego zdefiniowania, ponownie przyjąłeś swój normalny wygląd. Czułeś, że część twoich sił została zregenerowana, jednak jeszcze daleko było do pełnego ozdrowienia.
- Przejście przez korytarze Mt. Coronet jest niestety konieczne. - odparł Duskull. - Jednak zamieszkujące je pokemony są przyjaźnie nastawione, więc podczas przeprawy przez góry nie powinno być żadnych incydentów.
Niedźwiedź po chwili do was wrócił, w swoich łapach niósł spore naczynie wypełnione żółtymi jagodami. Hide wyjaśnił wam, że są to jagody przyśpieszające regenerację sił witalnych. Wydawało się to dosyć niedorzeczne. Jednak co szkodziło spróbować? Gdy tylko zjadłeś pierwsze kilka owoców, poczułeś przypływ energii. Nie był on co prawda nie wiadomo jak wielki, jednak był przez ciebie odczuwalny.

Kuroiyuuki - 2015-11-21, 22:09

Siły powoli wracały.. To było cudne uczucie i w całym swoim życiu nigdy bym nie pomyślał, że będę się z tego aż tak bardzo cieszył. Chociaż, zwykle nie byłem zmuszany do aż tak wielkiego wysiłku. Z resztą.. Jako dawny słabeusz atakowałem bezbronnych w ich snach tylko dla własnej uciechy. Mało tego, ludzie nigdy nie mogli mi niczego zrobić, więc nic mi się nie działo. Nie da się tego nawet zaliczyć do wysiłku. Kiedyś jeszcze walki omijałem szerokim łukiem, a dzisiaj.. Proszę! Pokonałem wielkiego miśka. I to jeszcze z trudem. Ale pokonałem! To się liczyło.
Kiedy byłem jeszcze w swojej niecielesnej formie, spojrzałem na niebo. Nie zauważyłem nawet kiedy słońce wspięło się tak wysoko po swojej niewidzialnej drabinie. Ciekawe czy Alice była tam gdzie i czy spoglądała na mnie z uśmiechem i dumą. Wygrałem dla niej. To właśnie dla jej uciechy i zadowolenia walczyłem jak lew, z bez wątpienia silniejszym Hide, który aktualnie poszedł po coś do jedzenia.
Nie ukrywam, że byłem głodny, ale nie sądziłem też by jagody jakoś napełniły mój brzuch. Owszem. Wiem, że istnieją różne jagody z dziwnymi działaniami i oczywiście na mnie działają.. Ale nie potrafię się nimi całkowicie najeść.. Mimo wszystko potrzebuje snów. Jestem koszmarem. Zrodziłem się z tych złych snów i to w nich zawsze żyłem, póki jakoś nie stałem się zwykłym, cielesnym bytem. Ciągle potrzebuje snów.. Kiedyś żywiłem się ostrożnie snami Alice, tak, by niczego nie zauważyła. Pewnie nawet do tej pory nie wie, że to jedyne co dodaje mi całkowicie sił i pozwala wrócić do normy.
Pewnie nie byłoby żadnego problemu.. Gdyby nie to, że już od bardzo dawna.. Nie byłem w żadnym śnie. Pomyśleć, że właśnie teraz, kiedy byłem najbardziej zmęczony, ten głód musiał zaatakować!
W między czasie moich przemyśleń Duskull wytłumaczył, że droga przez góry nie będzie zbyt niebezpieczna, no i wrócił też Hide z pełnymi łapami żółtych jagód. Jeśli dobrze kojarzę to chyba Sitrus Berry.. Tak przynajmniej myślę. Były całkiem smaczne i wracały siły. Przynajmniej tyle. Zdobędę siły do dalszych walk i postaram się jakoś wytrzymać jeszcze bez jedzenia snów. Chociaż.. Bardziej powinienem nazwać to "absorbowaniem" snów.
Zjadłem kilka tych jagód z największą radością.
- Hide. - zwróciłem się do miśka. Byłem już w swojej cielesnej formie, więc moje spojrzenie dało się jasno odczytać, a mówiło ono jedno.. Zaraz z resztą wypowiedziałem te słowa:
- Może chcesz do nas dołączyć? - spytałem. - Nie ukrywam, że byłbyś dla mnie doskonałym nauczycielem walki. Sam jestem.. Dosyć słaby w te "klocki". Chociaż udało mi się ciebie pokonać, to zbytnią wagę kładłem na swoje umiejętności takie jak zmiana w cień czy dręczenie koszmarami.. A to raczej nie będzie dla mnie zawsze wspomaganiem i gwarancją na wygranie. - nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy trafi mi się przeciwnik zdolny jakoś obejść moje sztuczki..
- Z resztą, ty i Duskull się znacie.. Pewnie miło wam będzie razem podróżować. - dodałem zaraz, bardziej z powodu nadziei, że go to bardziej przekona niż z powodu tego, że się znają.

Mhrok - 2015-11-22, 14:28

- To bardzo zabawne, bo sam chciałem wam coś takiego zaproponować. - zaśmiał się niedźwiedź, gdy spytałeś go, czy nie chciałby do was dołączyć. - Zdarzały mi sie już ataki ze strony tutejszych myśliwych. Moja skóra i mięso jest dla nich łakomym kąskiem, i żadne moje.. sposoby nie przekonały ich do tego, żeby zaprzestać na mnie polowań. Zatem nie będzie żadnego problemu, żebym poszedł z wami.
Wygląda na to, że zyskałeś bardzo silnego sojusznika. Już w walce przekonałeś się o sile Ursaringa, który mógłby dodatkowo szkolić ciebie w zakresie walki, a i stanowiłby dodatkową siłę. Same plusy, można było się z tego cieszyć.
Zjedliście resztę jagód, które jak poprawnie określiłem nazywały się Sitrus Berry, po czym poszliście wraz z Hide do jego domu. Była to jama w skale, początkowo schodziliście nieco w dół, po czym przechodziliście do nawet sporej komnaty. Znajdowało się w nim posłanie z liści a także prowizoryczne meble. Hide wziął jedzenie, którego część przekazał tobie (10x Sitrus Berry, 5x Chople Berry oraz 1l wody). Tak przygotowani wyszliście z jamy i ruszyliście dalej.
Znajdowaliście się już przy jednej z odnóg Mt. Coronet, jednak, jak wyjaśnił tobie Dante, nie było tutaj żadnych tuneli, które byłyby w jakikolwiek sposób połączone z tymi, dzięki którym będziecie mogli przedostać się na południe. Jeszcze przez pewien czas będziecie musieli iść na zewnątrz. Mogłeś oglądać przepiękne okoliczności tutejszej natury, ośnieżone szczyty, które biły aż swoim majestatem i tajemniczością. Po kilku minutach marszu doszliście do wejścia. Znaczy prawie doszliście do wejścia, ponieważ zagrodzone ono były przez groźnie wyglądającego pokemona.

__________________
* Tak przy okazji, piękny zestaw <3
Zresztą tak samo jak dwa poprzednie xD

Kuroiyuuki - 2015-11-22, 22:37

- Tak.. Ludzie potrafią być okrutni i bardzo samolubni w swoich czynach.. Jakby nie rozumieli, że też jesteśmy żywymi istotami, które mają własne zmartwienia i życie.. Ciągle tylko zabić i zabić.. Mieć i mieć... - przewróciłem oczami słysząc słowa Hide. Ludzie potrafili być na prawdę samolubni jeśli chodzi o to co chcą i bardzo chciwi. Nic ich nie obchodzi, a jak się uprą to będą do tego dążyć, choćby mieli w ten sposób wyrządzić więcej szkód. Dla nich to nic wielkiego, w końcu my, pokemony ich nie obchodzimy. Jesteśmy dla nich tylko pachołkami, które mają wykonywać ich zadania, bo ludzcy niewolnicy im nie wystarczają. Wolą pomiatać kimś silniejszym bo ciągle grożą tymi swoimi dziwacznymi narzędziami, które szerzą grozę i strach wśród nas wszystkich. Nawet potężne pokemony okute w stalowe zbroje nie są w stanie wygrać z ich zmasowanym atakiem. I pomyśleć, że te przerażające i prymitywne istoty przejęły władzę nad nami.
W końcu wyruszyliśmy dalej i zaszliśmy przy okazji do domu miśka. Chociaż to tylko jaskinia, było tu całkiem przyjemnie. Nawet ładnie ją umeblował. Nie siedzieliśmy tutaj jednak długo. Zabraliśmy jedynie kilka przydatnych rzeczy, czyli między innymi prowiant, i ruszyliśmy dalej.
Droga w kierunku gór była nawet spokojna. Nic się nie działo, nie było też wejść więc musieliśmy iść dalej, aż w końcu.. No proszę. Miało być spokojnie, a tu proszę.
- Weavile.. - mruknąłem cicho. Znałem te bestie. Kręciły się koło ludzi tylko dlatego, że mogły ich z łatwością okraść. To bardzo.. A to bardzo przebiegłe istoty i ten pewnie nie był wyjątkiem. Stał tutaj jak jakiś strażnik i pewnie oczekiwał, że albo damy mu coś niesamowitego albo w jakiś inny sposób go przekupimy. Ba! Mało tego! Te stworzenia są jeszcze bardzo dobre w walce.. Gorzej być nie mogło.
Spojrzałem na niego niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
- Ekhem.. Nie ukrywam, że chcielibyśmy przejść. Jeśli więc nie masz nic lepszego do roboty.. Będziesz łaskaw się przesunąć? Tak.. Po dobroci? - spytałem, ani przez chwilę nie brzmiąc zbyt przyjaźnie. Przy stworzeniu takim jak on lepiej zachowywać się.. Tak jakby groźnie. Niektóre osobniki są co prawda tchórzliwe, ale to raczej nie ten tutaj.
Miałem cichą nadzieję, że nie zachce mu się walczyć.

Mhrok - 2015-11-26, 11:19

Gdy podeszliście bliżej Weavile'a, ten zdziwił się, że kogokolwiek tutaj ujrzał, jednak nie ruszał się ze swojego posterunku. Pokemon was wysłuchał, po czym zaczął wam się bacznie przyglądać, jakby czekając na jakiś wasz fałszywy ruch.
- O ile kojarzę gatunek dwójki twoich towarzyszy, to nikogo podobnego do ciebie nigdy nie widziałem. - odparł do was niskim głosem, jednak w pewien sposób innym niż Hide. - Czymże jesteś?
- Sądzę, że nie jest szczytem grzeczności pytanie o czyjeś imię, uprzednio samemu się nie przedstawiwszy. - powiedział z niezwykłym spokojem Hide.
- Pff. - prychnął Weavile, a z jego ust wydostał się duży obłok, który wzbił się ku górze. - Jestem Bi'sha, jeden z podopiecznych organizacji Czarnych Kruków.
- Czarne Kruki? Czy to przypadkiem nie jest grupa...? - zaczął Duskull.
- Masz rację niziołku. Moim panem jest skrytobójca. I to nie byle jaki pachołek, wręcz mistrz swojej sztuki. - odparł Bi'sha, wręcz chełpiąc się swoim właścicielem.
- Diego, jeśli jest to prawda, to w okolicy mogą być ludzie. O ile sami byśmy sobie poradzili z Weavilem, to mogą być z nim również inne pokemony. - szepnął do ciebie Hide. - Możemy sobie nie poradzić, tym bardziej że oboje dopiero co ze sobą walczyliśmy.

Kuroiyuuki - 2015-12-28, 23:10

Weavile. Gatunek, którego szczerze nie lubię jako wroga. Potrafią być wredne, są diabelnie zwinne, a ich szpony zdolne są do kruszenia skał i gniecenia metalu. Gorzej być nie mogło.. Chociaż w sumie mogło. Byłem zmęczony walką z Hide, i w dalszym ciągu nie odpocząłem. I byłem głodny. Brakowało mi snów innych.. Z chęcią pożywił bym się należącym do niego, ale w tym momencie byłoby to zbyt niebezpieczne zważając na słowa moich sojuszników jak i samego celu. Bi'sha zdawał się być strasznie dumny z tego, że należał do człowieka. Do skrytobójcy. Jednego z tych, którzy zabijali dla zysku. Obrzydliwe.
Nazwa tej organizacji była mi całkowicie obca, jednak jedno wiedziałem doskonale. Lepiej nie robić sobie wrogów.
- Twoim najgorszym koszmarem. - mruknąłem w myślach, cudem powstrzymując się by nie wypowiadać tych słów na głos. Mogłoby się to źle skończyć, gdyby dowiedział się, że jestem w jakikolwiek sposób związany z koszmarami. Być może gdyby inny z pokemonów należących do jego "paczki" się o tym dowiedział, mógłby to w jakiś niewiadomy sposób przekazać swojemu panu i wtedy wiedzieliby, że jestem w okolicy. To by się źle skończyło. Z resztą i tak pewnie już wiedzą, że byłem w okolicy, ale nie, że nadal jestem, a to, że mnie nie znał było bardzo pocieszające.
- Po prostu.. Znajdźmy inną drogę.. - mruknąłem cicho, ale wiedziałem, że usłyszy. Nie kończyłem więc. Ten pokemon ma tak okropnie dobry słuch, że usłyszałby nasz szept z kilkunastu metrów. To jeszcze bardziej mnie przerażało. Niby to ja jestem jakąś straszną marą, ale czy coś tak silnego jak to nie jest gorsze? Ta łasica pewnie w pojedynkę dałaby nam radę.
Uch.. Jestem do tego zbyt pesymistycznie nastawiony. W końcu, gdybym go uśpił.. To i tak wiele by nie dało. Licho wie, czy nie zjawili by się jego sojusznicy, a wtedy bylibyśmy skończeni.
Odwróciłem się jakby na pięcie do stwora, nie wypowiadając już żadnych zbędnych słów. Oddaliłem się z tego miejsca, ruchem ręki jedynie pokazując by Hide i Dante poszli za mną. Jak najdalej do tego Weavile'a.

Mhrok - 2016-01-02, 15:41

Zarówno Dante jak i Hide wiedzieli to samo co ty, lepiej nie zadzierać z Weavilem. Jeśli mówił on prawdę i należy do skrytobójczej organizacji, to na pewno nie był on jedynym pokemonem w okolicy. Jednak co Czarne Kruki miałyby robić w jaskiniach? To samo pytanie postawił Ursaring, gdy tylko oddaliliście się wystarczająco daleko od Weavile'a.
- Jakby nie patrzeć ich organizacja jest dosyć znana, nie tylko wśród ludzi ale i wśród pokemonów. Znani są oni z zabójstw ważnych osobistości, jednak niżsi członkowie zajmują się również zabójstwami mało ważnych osób. Jednak Bi'sha szczycił się swoim mistrzem. Jeśli nie przesadzał, to co mogło sprowadzać tutaj jakiś ważnych członków Kruków?
To na pewno było zastanawiające. Do tej pory zajmowałeś się wyłącznie zaspokajaniem własnych potrzeb, jednak od spotkania z Alice zmieniło się twoje postrzeganie świata. Wyszedłeś poza własne zachcianki i dostrzegałeś wcześniej mniej istoty rzeczy. Spotkanie z Alice zmieniło twoje życie, to było niezaprzeczalne. Gdyby nie ona pewnie teraz czekałbyś na ponowne zajście słońca i wyruszyłbyś na swoje łowy, dalej maltretowałbyś ludzi w snach, obnażając ich i ukazując im we śnie ich najgorszej, głęboko skryte lęki.
- Zatem nie zostało nam nic innego jak po prostu przejść do dalszego wejścia. - odparł Dante. - Jest ono spory kawałek od tego, jednak jest większa szansa na to, że nie spotkamy tam żadnych podejrzanych typów.
__________________
* Tak szybko zmieniasz swoje zestawy, że nawet nie nadążam xDD

Kuroiyuuki - 2016-01-02, 16:19

- Nie wiem co mogłoby nimi kierować.. I dlaczego mieliby zapuszczać się w takie miejsce. - stwierdziłem niemal od razu. Pierwszy raz słyszałem tą nazwę. Nigdy nie interesowałem się takimi rzeczami, więc też i nigdy nie chciałem się o nich dowiedzieć zbyt wiele, o ile nie tak dokładnie - to wcale. Nic, a nic. Ta wiedza była mi całkowicie niepotrzebna, chociaż teraz miałem inne zdanie na ten temat. Skoro Czarne Kruki były tak znane, ja też powinienem coś o nich wiedzieć i całe szczęście Hide uzupełnił tą pustkę w mojej głowie.
Skrytobójcy. Pozbywali się ważniejszych czy mniej ważnych osobistości. Pewnie im się to podobało, ale mi nie. Teraz, sam dobrze wiem, że dręczenie ludzi bez powodu, dla własnej uciechy, to czyste zło. Tak samo jak zabijanie ich dla zysku, pewnie większość z nich była już tak zepsuta od środka, że nawet i z tego czerpali radość. Miałem wrażenie, że zaraz zwrócę gdy tak o nich myślałem. Gorsze było jednak to, że sam kiedyś taki byłem, i że jeszcze dużo mi brakuje by się tego całkowicie pozbyć. Ta myśl nie dawała mi spokoju, ale z drugiej strony powodowała, że tym bardziej nie chcę taki być. Że tym bardziej, nie chcę już więcej babrać swoich dłoni w krwi niewinnych.
- Ale bez wątpienia coś szykują.. I miejmy nadzieję, że tylko na ludzi. - dodałem po chwili. Nawet jeśli jedynie na ludzi, miałem jakieś dziwne przeczucie, że nie powinienem tak teraz tu stać, tylko lecieć i sprawdzić co knują. Bez większej potrzeby i korzyści dla mnie - pomóc. Tak jak robiła to Alice. Tak jak ona poświęcała się dla innych chociaż nie musiała. I coś mi mówiło, że jak tylko nadarzy się okazja - zrobię to.
- Hide. Pozwolisz, że będę szedł w twoim cieniu. Skoro są tutaj ludzie, mogą mnie łatwo rozpoznać, a to jedynie pogorszy naszą sytuację.. Pewnie.. Będą chcieli mnie dopaść. Więc.. Lepiej, jeśli zostanę cieniem. Nie chcę was zbytnio narażać. - nie czekałem, aż powie jakieś słowa typu "Niech ci będzie." czy "No dobra.", po prostu zmieniłem się w cień i przyległem do tego, który należał do niego. Uczepiłem się go jak rzep, by nie musieć martwić się o to, że nagle skręci czy zrobi inny gwałtowny ruch.
- Nie będę przeszkadzać. Co najwyżej, jakoś jeszcze ci pomogę, gdyby coś się stało. - obydwoje jesteśmy zmęczeni, więc pewnie taka wzajemna pomoc da nam chociaż szansę na ucieczkę. Przynajmniej pozwoli Hide uciec. Bo ja nie będę miał z tym problemu. Jestem w końcu szybki i bez tego.
Miałem nadzieję, że misiek się nie mylił i nie będzie tam na pewno żadnych ludzi. Nie chciałbym ich spotkać. Nie chciałbym ich narazić. Ale z drugiej strony chcę się dowiedzieć co knują.
Hide pewnie nie zauważy w ciemnej jaskini, że się od niego odłączyłem i udałem na małe przeszpiegi. W końcu, pewnie mają tutaj gdzieś jakieś miejsce, w którym do końca ustalą jakieś szczegóły. Nie są tutaj przecież bez potrzeby. Może uda mi się uratować tego, który jest ich celem?
Nawet jeśli przez to dowiedzą się, że tu jestem. Chcę temu komuś pomóc, aż czuję się przez to dziwnie.

//Taka już jestem x3

Mhrok - 2016-01-05, 00:25

Zacząłeś się zastanawiać nad kwestią organizacji Czarnych Kruków. Była ci to zupełnie nic nie mówiąca nazwa, ale jej członkowie, czyli skrytobójcy, nie wzbudzali w tobie już takich obojętnych emocji. O ile wcześniej ich, w twoim mniemaniu, niezbyt ludzkie zachowania były ci dosyć bliskie, w końcu sam żerowałeś na ludziach, przyprawiając ich o koszmary, to teraz wydawało się to brutalstwem. Ciekawym, a pod pewnymi względami nieco śmiesznym, było to, jak spotkanie z jednym człowiekiem, nic nieznaczącym w porównaniu do twojej siły jako legendarnego pokemona, zmieniło twoje życie.
Hide nie miał nic przeciwko twojemu ukryciu się w jego cieniu. Nie wyglądał również na zdziwionego, gdy ukryłeś się w nim, jeszcze zanim on skończył wyrażań na to zgodzę. Po prostu był on ucieszony, na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech.
- A oto i jesteśmy! - powiedział Diego, po czym pokazał wam kolejne wejście do jaskiń Mt. Coronet.
Tym razem byliście ostrożniejsi. Powoli podeszliście do wejścia i zbadaliście, czy nikt nie znajduje się w jej pobliżu. Po upewnieniu się, że nikt wam teraz nie przeszkodzi, wkroczyliście do środka.
- Teraz wystarczy, że będziemy szli tymi tunelami aż do wyjścia w okolicach Celestic Town. To praktycznie już prosta droga. - powiedział ci Dante, próbując nieco podnieść ciebie na duchu.
Następnie duch zajął się rozmową z Ursaringiem. Wykorzystałeś moment ich nieuwagi i skręciłeś w jeden z korytarzy, po czym ruszyłeś z powrotem w miejsce, gdzie spotkałeś Weavile'a. Chciałeś mieć pewność, że Czarne Kruki nie wyrządzą nikomu krzywdy. Miałeś szlachetny cel, jednak czy była to słuszna decyzja?
- No no, widzę, że mamy towarzystwo. - usłyszałeś w pewnym momencie głos jakby znikąd, po czym poczułeś zimno w okolicy klatki piersiowej.
Twoja ciało zostało pokryte... lodem. Próbowałeś je strzepnąć, jednak nie na wiele się to zdało.
- Nie, nie, nie ładnie. - tajemniczy głos zdawał się ciebie karcić. - Nie wolno tak robić.
Ujrzałeś przed sobą kilka promieni jasnych, które leciały w twoją stronę, niestety nie udało ci się ich uniknąć. Zostałeś zamrożony od stóp do głów. Po chwili z ciemności wysnuł się jeden wielki duch i towarzysząca mu czwórka mniejszych pokemonów.

- Widzę, że jednak Bi'sharowi nie udało się was skutecznie odpędzić. A może to i dobrze? - mówił duży pokemon, po czym zwrócił się do jednej z "lalek" - Idź przekazać, że mamy nieproszonych gości. Zaś jeśli chodzi o ciebie, - duch znowu patrzył na ciebie. - to chętnie się z tobą zabawiły. Zresztą tak samo jak z nimi... - po tym słowach w stronę twojej głowy poleciał kolejny lodowy promień.
- Nieeee!!! - było to ostatnie słowo, które usłyszałeś, był to głos należący do Hide.
Niestety nie dane było ci widzieć nic więcej, gdyż z powodu całkowitego zamrożenia popadłeś w coś w rodzaju snu...

*~*~*~*~*~*~

Nie wiedziałeś, ile czasu spędziłeś w stanie hibernacji, może to było kilkanaście minut, może kilka godzin. Przebudziłeś się w czymś w rodzaju stalowej klatki, w której wraz z tobą znajdowali się wciąż nieprzytomni Ursaring i Duskull. Pierwszą twoją reakcją była chęć ucieczki z tego miejsca, jednak było aktualnie niezbyt możliwe. Dlaczego? Ponieważ byłeś pilnowany przez te same pokemony, przez które trafiłeś to tego przeklętego miejsca.
- Widzę, że się w końcu obudziłeś. - odparł gruby duch. - Pozwól, że ci się przedstawię. Jestem Dusknoir, a na imię mi Yashra. A te ślicznotki to Froslass. Jednak niech nie zwiedzie ciebie ich uroda. Jeśli tylko będziesz próbował uciec, nie zawahają się zaatakować. - ostrzegł ciebie Dusknoir. - Twoi koledzy powinny zaraz się obudzić. Nie mieliśmy na celu was zabić. Przynajmniej na razie.
__________________
* Nie no, ale jak zwykle jest zacnie <3

Kuroiyuuki - 2016-01-16, 22:29

Przemierzałem korytarze w poszukiwaniu czegoś, co naprowadziłoby mnie na ich cel. Na to co knują, ale zamiast tego rozmyślałem o Alice. Bez wątpienia cieszyłaby się z mojego zachowania, byłaby dumna, że chcę pomagać nawet jeśli wpakowuję się tym samym w problemy. To na prawdę dziwne, że w tak prosty sposób jakim było okazania mi nieco czułości i przywiązania, zmieniło całkowicie całe moje postępowanie. Spowodowało, że nie widziałem poza nią świata, a jedynym wynagrodzeniem za wszystko to co złe uczyniłem, było dobro, które teraz mogę nieść innym. Chociaż w głębi wciąż czaił się ten okropny mrok i sadyzm, którego nigdy nie będę w stanie się pozbyć, to mimo wszystko siedziała tam dobroć, tak długo tłamszona, że teraz gwałtownie prosiła się o wyjście. Czy to był powód, dla którego tak bezmyślnie tu ruszyłem? Powód.. Przez który zostałem złapany?
Ten głos. Moja nieuwaga, która spowodowała, że nie utrzymywałem swojej formy cienia, a to przecież pozwoliłoby mi przechadzać się tutaj niezauważonym. Teraz musiałem za to zapłacić. Nie byłe w stanie nawet się przeciwstawić, gdy nagle moje ciało zaczęło zamarzać. Zrobiło się gwałtownie zimno. To chyba jedyny moment, w którym żałowałem, że w pobliżu nie ma ognia. Duch.. Znam ten gatunek. Dusknoir i Froslass. Dosyć.. Nieprzyjemna para pokemonów. Słysząc głos Hide chciałem mu pomóc, jakoś ostrzec by uciekał. Ale nie potrafiłem. Straciłem przytomność.
Kiedy się ocknąłem, siedziałem w jakiejś parszywej klatce. Uciekłbym z niej bez większego problemu, ale jednak nie byłem w niej sam. Widząc Hide i Dantego nie mogłem siedzieć cicho.
- Przepraszam was za to.. - mruknąłem jakby nieprzejęty, co z tego, że byli jeszcze nieprzytomni? W myślach jednak krzyczałem. Po co się narażaliście? Mogliście iść, zostawić mnie! W tym bagnie mogę tonąć tylko ja! Nikt inny!
To wszystko jest przecież tylko moją karą.
Nie potrafiłem uwierzyć w to, że tak bardzo im na mnie zależało.. W większym, czy mniejszym stopniu. Czy to właśnie nazywało się przyjaźnią?
- Wypuść ich. - zażądałem. - To ja chciałem was szpiegować. Oni tylko.. Po prostu są idiotami. - warknąłem, ale bardziej zależało mi na tym by po prostu ich oszczędzili. Poświęcić się, tak jak robiła to Alice.
- A przynajmniej, nic im nie róbcie. Nie są zagrożeniem. - wstałem gwałtownie i uniosłem nieco, by spojrzeć prosto w oko ducha. Gdyby jakiś naiwny człowiek zobaczył go w nocy, pewnie uciekał by z pełnymi portkami. Jednak mi ten widok nic nie robił. Mógł nawet starać się mnie wystraszyć. W ludzkich snach, widziałem gorsze rzeczy.
- Więc mówisz, że nie mieliście na celu nas zabić? Może to po prostu ci parszywi ludzie wydali wam taki rozkaz? - prychnąłem chcąc go sprowokować. Nawet jeśli trzeba, mogę z nim walczyć. Chociaż w dalszym ciągu nie czuję się najlepiej po tych kilku chwilach spędzonych w lodzie i w stanie hibernacji.
- To żałosne, że pozwalacie na to by ludzie wydawali wam rozkazy. - czy prowokowanie go w tym momencie jest dobrym wyborem? Pewna część mnie tego nie chciała, ale jednak to co kierowało mną przez większość życia i na dodatek ten okropny głód.. Wręcz nie mogłem się doczekać momentu, w którym mógłbym dostać się do czyjegokolwiek snu. Postępowałem przez to całkowicie irracjonalnie. Jednak nie byłem w stanie nic na to poradzić.. Po prostu, nie byłem w stanie trzeźwo myśleć. Mówiłem wszystko to co przychodziło mi teraz do głowy i zaczynam tego żałować.

Mhrok - 2016-01-31, 14:24

Gdy ty próbowałeś sprowokować Dusknoira, ten tylko się zaśmiał. Nie było to rozbawienie sytuacją, czy śmiech szaleńca, on po prostu się śmiał z tego, co ty mówisz.
- Nawet nie wysilaj się, żeby mnie sprowokować, bo jestem na to odporny. - odparł do ciebie duch, jakby w pełni odczytał twój plan. - Poza tym łatwo sobie wyobrazić sobie, co mogłoby się wydarzyć. Chciałbym z tobą zawalczyć. Spróbowałbyś nas pokonać i uciec, albo udałbyś pokonanego, żeby dać udać swoim towarzyszom. Obojętnie co sobie obmyśliłeś w swoim rozumku, powiem ci jedno: - stworek zbliżył się bliżej klatki, staliście dosłownie w odstępie kilkudziesięciu centymetrów. - Nie uda ci się. - jego głos był chłodny, nie przenikniony żadna pozytywną emocją. Pokemon powoli zaczął się od ciebie oddalać, jednak odwrócił się, gdy usłyszał twój komentarz dotyczący ich posłuszeństwa wobec ludzi. - Czy żałosnym również jest, że przez to, że ci "parszywi ludzie" wydają nam rozkazy, udało nam się pokonać wielkiego i potężnego Darkraia? I kto tu jest żałosny?
Niby Dusknoir uderzył w pewien sposób w ciebie, jednak ty się tym nie przejmowałeś. Przyzwyczajony byłeś do tego, że czy to ludzie, czy pokemony niezbyt za tobą przepadają. Taka cena bycia Darkraiem. Do Yashry przyszedł jakiś Sneasel, który musiał przekazać mu jakąś wiadomość, bo duch rozkazał piątce Froslass was pilnować, a sam odszedł w głąb jaskini.

Po kilku minutach Hide i Dante oprzytomnieli. Oboje nie byli w najlepszym nastroju, w końcu kto cieszyłby się z pochwycenia i zamknięcia w klatce.
- Diego, my... - Duskull próbował zacząć mówić, jednak równie szybko tego zaprzestał.
- Gdy tylko zorientowaliśmy się, że ciebie nie ma, od razu wiedzieliśmy, że będziesz tutaj. Nie mogliśmy zostawić ciebie samego i ruszyliśmy za tobą. - Hide prawdopodobnie powiedział wszystko co, co chciał tobie przekazać Dante. - Nikomu nie wyszło to na dobre...
Hide na pewno sam sobie wyrzucał to, że nie potrafił sobie poradzić z grupą przeciwników. Jednak od początku ich dwójka była na przegranej pozycji. Duskull był za słaby, żeby próbować walczyć z sześcioosobową grupą przeciwników, a ciosy Ursaringa raczej nie wyrządziłyby im wielkiej krzywdy.
- To jaki jest dalszy plan? Bo raczej nie uda nam się wydostać z taką obstawą. - powiedział Hide, wskazując głową na pilnującą was grupkę Froslass.

Mhrok - 2016-02-28, 22:40

~ Gra zawieszona ~


Kuroiyuuki - 2016-04-03, 12:12

Pierwsza część całkowicie niedoskonałego planu ucieczki wylądowała w koszu. Mogłem się tego domyślić, pewnie już wielu takich łapał i przetrzymywał, wiec to normalne, że uodpornił się na takie zagrania psychologiczne. Mimo wszystko to nie było żadnym pocieszeniem. Muszę stąd wyciągnąć przynajmniej Dantego i Hide. O niczym nawet nie wiedzieli, po prostu ruszyli mnie szukać bo nietrudno było się domyślić jaką głupotę mogę zrobić. Może gdybym zechciał podzielić się z nimi swoim planem... Może przynajmniej wtedy zrozumieli by jakim niebezpieczeństwem jest pchanie się tutaj, i że tylko ja mogę się tak poświęcać! Byli.. Tacy mili. To racja, że ciągle mi pomagają, ale to nie jest dobre wyjście! Gdyby wiedzieli co robiłem kiedyś, jak wyglądałaby moja przeszłość... Może przynajmniej wtedy by zrozumieli jak na próżno poświęcają mi swój czas. Mogliby teraz spokojnie siedzieć gdzieś tam w swoich domkach czy innym bezpiecznym miejscu. Nie tutaj.
- Hy.. - mruknąłem cicho posyłając mu swoje uśmiechnięte spojrzenie. - Ja przynajmniej mam własną wolę i nie muszę się martwić czy pozwolą mi iść za potrzebą. - może i ludzie mieli tą wygodę, że wydają jedynie rozkazy i nie muszą się do końca martwić czy się udadzą czy nie. Oni sobie po prostu powiedzą kolejne słowa i tyle, a taki samotny pokemon musi radzić sobie kompletnie sam. Ale! To dzięki temu dzicy mieszkańcy tego świata radzą sobie lepiej od tych udomowionych, którzy są od ludzi uzależnieni. W dalszym ciągu nikt nie krępuje moich ruchów rozkazami i nikt nie narzuca mi swojej woli. Więc jego słowa niezbyt mnie ruszyły. Proste, czyż nie?
Kiedy duch zniknął jasnym było, ze właśnie dostał jakąś wiadomość od ludzi. Szkoda tylko, że nie wiem jaką. Muszą tutaj robić coś konkretnego. Coś.. Bardzo konkretnego. Nie siedzą tutaj tylko dla przyjemności.
- Niepotrzebnie za mną szliście. - w moim głosie wyraźnie było słychać gniew i pretensje o to co zrobili. - Niepotrzebnie się narażacie. Dałbym sobie radę i bez was. - czy to zachowanie w czymś pomoże? Z jednej strony cieszyłem się, że chcieli mi pomóc, że nie zostawili mnie. Ale z drugiej, gdyby ich tutaj teraz nie było nie musiałbym być tak ostrożny. Spokojnie bym się stąd wydostał, znikł z oczu tym duchom, nie zauważyły by mnie pewnie, szczególnie gdyby zrobiło się tutaj wyjątkowo ciemno. Ominous Wind robi w końcu swoje, a Phantom Force to idealny ruch by się ukryć i uciec. Teraz jednak nie dam rady tego zrobić. Nie zostawię ich tu. Nie wiadomo coby im zrobili.
- Plan?.. Plan powiadasz... - mruknąłem cicho. Zbliżyłem się do nich. Teraz już tylko dzięki współpracy możemy się wydostać. - Nie byłbym tego taki pewien. - dodałem cicho, gestem pokazując by się zbliżyli.
- Mam, pewien mały pomysł. Wykorzystamy moją zasłonę z Ominous Wind. Wtedy ty Hide postaraj się zrobić nam wyjście. Nigdy nie zapomnę twojej płonącej łapy, a wiesz.. Stalowe kraty nie lubią ognia. Jeśli te paniusie się ruszą, razem z Dante postaramy się kupić ci trochę czasu. Głównie problem będzie z wydostaniem ciebie, bo ja mogę zmienić się z cień, a Dante może spokojnie przenikać przez.. Wszystko. Wiem, że teraz to będzie trudno, bo ledwo przed chwilą oprzytomnieliście, ale nie martwcie się. Nie dam im się do was dobrać. - starałem się mówić najciszej jak tylko mogłem, ale tak by mnie usłyszeli, a Frosslas nie mogły dosłyszeć. - W razie czego, mogę postarać się je uśpić. - i chyba nie wytrzymam bez wlezienia którejś do głowy. To uczucie głodu było już okropnie denerwujące. Chociaż pokemonowe sny nie są tak dobre jak ludzkie to cóż.. Głodny niczym nie pogardzi.

Mhrok - 2016-04-18, 23:07

- W sumie to... to się może udać. - odparł Ursaring, usłyszawszy do końca twój plan. - Teraz wystarczy to odpowiednio zgrać w czasie, to mamy spore szanse na ucieczkę.
Zaczęliście się przyglądać zachowaniu Froslass. Lodowe laleczki cały czas się przemieszczały, przez co ich ilość w głównej komorze, czyli w tej w której się znajdowaliście, wahała się od pięciu do jedynie dwóch. Czas pomiędzy zwiększeniem się liczby stworzyc przy klatce wynosił jakieś trzy minuty z kawałkiem. Było to jednak wystarczająco, aby wydostać się z waszego więzienia i uciec dosyć daleko.
- Zaczynamy. - zarządził Hide, a ty wypuściłeś z siebie ciemną mgłę, która spowiła wszystko wokół.
Nie miałeś trudności z widocznością, jednak najwyraźniej Froslass nie potrafiły się przedrzeć przez opary dymu. Widziałeś doskonale jak Ursaring "wytapia" sobie przejście.
- Gotowe. - odparł prawie ledwo dosłyszalnie, po czym usunął kraty blokujące was od upragnionej wolności.
Gdy tylko się uwolniliście, zaczęliście biec. Nie patrzyliście nawet na to, gdzie zmierzacie, po prostu chcieliście się znaleźć jak najdalej. I udało wam się. Nim się spostrzegliście, znajdowaliście się już na zewnątrz systemu jaskiń. Żeby mieć dodatkową pewność, że żaden z wrogów was nie złapie, Ursaring użył Hyper Beamu, aby zawalić wejście do systemu jaskiń.
- Nareszcie wolni. - powiedział niedźwiedź, upadłszy na biały i puszysty śnieg.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group