Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

MG GallAnonim - [+18] My name is Seb, Seb McKenzie

GallAnonim - 2015-03-28, 11:59
Temat postu: [+18] My name is Seb, Seb McKenzie
Ostatni tydzień nie był dla ciebie lekki. Właściwie to był najgorszy w życiu. Ktoś włamał się do waszego domu i poturbował twoją matkę do tego stopnia, że uznano jej stan za krytyczny oraz zapadła w śpiączkę. Omal nie zostałeś sierotą, a i tak za wiele kontaktu z Cynthią to teraz nie ma. Ironią losu można nazwać to, że osoba, która od zawsze niemal z paranoją dbała o twoje bezpieczeństwo, nie zadbała dostatecznie o własne.
Od tamtego tragicznego dnia chodziłeś jak we śnie, pamiętając tylko epizody, jak odwiedziny w szpitalu, czy przesłuchanie na komisariacie. Pozostawiony samemu sobie, nawet nie zauważyłeś jak upłynął ci czas. Wtedy jednak, przez zupełny przypadek właściwie, znalazłeś coś w swoim pokoju i chyba tylko właśnie przez przypadek dało się to znaleźć, skoro policja tego nie wypatrzyła podczas przeszukania mieszkania. Odkryłeś krótki liścik o dziwnej treści oraz pistolet, najprawdziwszy, metalowy, ciężki pistolet z pełnym magazynkiem ostrej amunicji. Zdecydowałeś się wówczas przestudiować pamiętniki matki. Dzięki temu odkryłeś, że sprawcą tego włamania, pobicia i zgwałcenia twojej matki oraz autorem listu najprawdopodobniej nie był jakiś przygodny włamywacz, jak twierdziła policja, a twój biologiczny ojciec, Lucian Cornett.
Pytanie co zamierzasz teraz z tym uczynić? Zostawisz pogrążoną w śpiączce matkę, by ruszyć na poszukiwania ojczulka? Co wtedy uczynisz? Pociągniesz za spust otrzymanej broni? Tyle pytań piętrzyło się w twojej głowie, ale odpowiedzi nie miałeś znaleźć w waszym mieszkaniu.

Sebuś - 2015-03-28, 12:44

Cholera. Cała ta sytuacja jest tak chora, że na początku miałem wrażenie, iż to tylko głupi sen. Zbyt wybujała fantazja. Że jedno uszczypnięcie wystarczy, by się wybudzić. Jednak to wszystko nie jest proste.
Dotknęła mnie prawdopodobnie rzeczywistość. Do tej pory było spokojnie, więc nie zakładałem najgorszego scenariusza. Żyłem po prostu beztrosko i się nie przejmowałem - bo po co? Nawet nie spodziewałem się, że mamie mogłoby się coś stać, chociaż wyraźnie widziałem, że się czegoś boi? Cóż... teraz przynajmniej wiem, że to "coś", czego tak bardzo się obawiała, to po prostu mój "kochany" ojczulek.
Daddy, I love you so much! Z jednej strony nie jestem zadowolony, bo z relacji policji i lekarzy mogę sobie tylko wyobrażać, jak matka cierpiała, doświadczając tego okrucieństwa, chyba że dość szybko straciła przytomność, w co wątpię. Tak solidnej osoby, jak ona to chyba tylko ze świecą szukać. Z drugiej strony jednak... gdybym był na miejscu, zapewne nie skończyłbym lepiej, a przynajmniej tyle się domyślam... no i mam prezent. Kij, że nie wiem, co mam z nim zrobić, chociaż zasugerował mi w liściku trzy różne opcje.
Oddać policji? Hell no. Jak znam tę instytucję (chociaż do tej pory miałem z nimi do czynienia tylko w szkole, jak robili te lekcje, by nauczyć nas zachowania w czasie wakacji czy Sylwestra oraz ostatnio w sprawie tego incydentu), to na pewno będzie sporo problemów. Już sobie wyobrażam te wszystkie pytania.
"Skąd to masz?"
"Dlaczego nie zadzwoniłeś, tylko przyszedłeś?"
Lepiej nie ryzykować, zwłaszcza, że mogło by się to źle skończyć. Jeszcze jakaś kara by się sypnęła, a wtedy na pewno byłbym już kompletnie udławiony?
Zabić się? Nie ma mowy - wtedy zostawiłbym swoją matkę samej sobie, a w tym stanie na pewno by umarła. Nie ma innej opcji, chociaż... trzeciej też nie chciałbym wcielać w życie. Nie znam Luciana Cornetta pomimo faktu, iż jest moim ojcem. Nie chcę też osądzać człowieka po pozorach, chociaż bardzo wysoce prawdopodobne jest to, że to właśnie on tak brutalnie pozbawił matkę godności. Gwałt... cholera, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Trzeba być chyba kompletnym skurczysynem, by coś takiego zrobić, a zwłaszcza byłej żonie.
Kręcąc przecząco głową, spoglądam na pistolet, po czym decyduję się go zapakować. Rzeczywistość świata jest okrutna, a jakby mnie ktoś zaatakował, zawsze może się przydać do obrony, gdyby nie udało mi się oddalić dostatecznie szybko od niebezpieczeństwa. Tak więc staram się w jakikolwiek sposób zabezpieczyć broń, by następnie włożyć ją do plecaka, z którym zamierzam na razie wędrować. Następnie dopakowuję pozostałą przestrzenią rzeczy najbardziej przydatne, czyli ewentualne ciuchy na zmianę, bielizna, coś do schrupania po drodze i ekwipunek trenerki. Na sam koniec... no cóż, wychodzę z domu, trzymając w ręce pokeball z Foxy. Uśmiecham się przy tym lekko. Zawsze się spóźniałem do domu, a teraz muszę go opuścić na pewien czas.
Po wyjściu z mieszkania i w ogóle z budynku, kieruję się w stronę najbliższej drogi, gdzie będę mógł znaleźć jakiegokolwiek trenera. Wprawdzie teraz, gdy mama jest w krytycznym stanie, niewiele mogę jej pomóc, jednak warto już na zaś uzbierać jakąś sumę, żeby potem nie było problemu.

GallAnonim - 2015-03-29, 12:42

Zmień link do kapcia w profilu, bo masz do starej ;)
----------

W twojej głowie kłębiły się wciąż myśli na temat tego co się stało, tego jak matka mogła cierpieć, gdy twój ojciec robił jej to co zrobił. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie towarzyszącego temu bólu. Głowiłeś się także nad sprawą pistoletu. W końcu postanowiłeś nie wyrzucać broni, ani tym bardziej nie oddawać jej policji. Bo kto wie co zrobią niebiescy i czy w ogóle pomogłoby to im złapać Luciana oraz czy nie będą wtedy tobie jakiś problemów robić. Nie chciałeś oczywiście popełnić samobójstwa, jak również zabójstwa na Lucianie Cornettcie, chociaż wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to on wtargnął do waszego życia z taką brutalnością, by je zniszczyć.
Ostatecznie zdecydowałeś się wyruszyć w podróż. Cel? Chwilowo nie określony, ale czułeś, że nie możesz dłużej egzystować jak na wpół trup w waszym mieszkaniu. A więc spakowałeś do plecaka ubrania na zmianę, bieliznę, trochę jedzenia na pierwsze godziny, a broń ukryłeś między tym wszystkim. Nie bardzo umiałeś się tym obsługiwać, ani tym bardziej zabezpieczyć, więc najprostszym rozwiązaniem wydało się wyjęcie magazynka. Broń bez amunicji nie wystrzeli w końcu. Gdy byłeś gotowy, zwinąłeś sprzęt trenerski oraz pokeball ze swoim podopiecznym, a następnie ruszyłeś do wyjścia. Opuszczeniu domu towarzyszyły ci uczucie nostalgii.
Wkrótce potem znalazłeś się na gwarnych ulicach Jublilife. Po chodnikach kręciło się jak zwykle mnóstwo przechodniów, a po drogach śmigały rozmaite pojazdy spalinowe. Chcąc pomnożyć swój majątek, by nie zabrakło ci pieniędzy w jakimś krytycznym momencie, ruszyłeś w stronę najbliższego wyjścia z miasta, aby szukać chętnych do walki.
Tak się złożyło, że po drodze mijałeś swój ulubiony park, gdzie młodzi trenerzy zwykli toczyć walki swoimi pokemonami. Spędzałeś tutaj sporo czasu, czasami samemu nawet biorąc udział w bitwach. Teraz, jak przystało przed południe, było tu pusto, no prawie. Na jednej z ławek zobaczyłeś charakterystyczną w połowie czerwonowłosą, a w połowie czarnowłosą, drobną dziewczynę, z którą miałeś okazję zmierzyć się tuż przed odkryciem zajścia w swoim mieszkaniu. Co ciekawe nie wyglądało to tak, że dziewczyna przyszła sobie do parku. Kiedy tylko pojawiłeś się w zasięgu, ona spojrzała na ciebie, zupełnie jakby czekała aż będziesz obok przechodził. Co zrobisz? Zagadasz? Nie zagadasz? W sumie właściwie jej nie znasz.

Sebuś - 2015-03-29, 17:34

Wiem, już podmieniam <3
--------------
Nadal czuję się dziwnie. Czasy, gdy siedziałem tutaj i sporadycznie także walczyłem... no cóż, minęły. Albo i nie. Cholera. Sam nie wiem, co się dzieje i czy kiedykolwiek tutaj wrócę. Do Jubilife na pewno tak, bo przecież nie zostawię matki na pastwę losu i brak pieniędzy, ale czy kiedykolwiek jeszcze moja noga powstanie tutaj, na terenie tego konkretnego parku to nie mam pojęcia. Naprawdę, zostałbym tu dłużej jako ten beztroski dzieciak, ale mam silne wrażenie, że po wszystkim tutaj już nie pasuję.
W dodatku ta dziewczyna - od razu ją rozpoznałem. Tak charakterystycznej fryzury oraz budowy ciała nie da rady zapomnieć. Wydaje mi się, jakby na mnie czekała... albo to może zwykle złudzenie? Może po prostu czeka na jakiegoś trenera, który stoczy z nią walkę? W sumie... niby też szukam przeciwnika, ale w tym miejscu ludzie raczej walczą, by nabyć doświadczenie, a nie kasę. Cholera, aż przez to wszystko wpadłem w rozterki dotyczące moralności. Prosić ją o walkę na kasę czy po prostu zagadać? Zwłaszcza, że mam wrażenie, zapewne mylne, że... czeka na mnie?
Dobra, Seb, czas wziąć się w garść. By nabrać w jakikolwiek sposób przynajmniej chwilowej pewności siebie, biorę głęboki wdech, a następnie zmierzam w kierunku dziewczyny, przywołując na twarz lekki uśmiech. W końcu nie chcę wypaść na totalnego gbura i ponuraka - nawet po tym, co stało się w ciągu ostatniego tygodnia.
- Hej - witam się zwyczajnie, wyciągając dłoń w przyjaznym geście. - Przepraszam, że cię tak zaczepiam, ale... mam wrażenie, jakbyś na kogoś czekała? Spotkaliśmy się już tu kiedyś, prawda? Coś się stało czy po prostu szukasz przeciwnika do walki? O tej porze reszta bandy raczej siedzi w szkole, więc... na to raczej nie masz szans.

GallAnonim - 2015-03-31, 21:32

Po krótkim zabiegu na chwilowe podniesienie pewności siebie i przybraniu na twarz uśmiechu, podszedłeś do dziewczyny i powiedziałeś co miałeś do powiedzenia. Ona spojrzała na ciebie dziwnym, trudnym do odgadnienia spojrzeniem
- Spotkaliśmy się – odrzekła takim ciut bezemocjonalnym tonem – I nie szukam przeciwnika, nie dzisiaj. Wiedziałam, że będziesz tędy kiedyś przechodził i czekałam na ciebie, Sebastianie. Słyszałam co spotkało twoją matkę. Przykro mi. Gnój, który to zrobił powinien gnić za to w jakimś rowie – mówiąc to skrzywiła się na moment wtedy z gniewu. Ojej, czyżby ta charakterystyczna osóbka wiedziała więcej o tobie niżbyś się spodziewał? Z drugiej jednak strony twoja matka jest byłą mistrzynią, więc media na pewno trąbiły o tym co ją spotkało i zapewne wspomnieli też o tobie. – Co zamierzać teraz ze sobą zrobić? – Zapytała cię nagle, ale zupełnie poważnie i mógłbyś sobie rękę uciąć, że nie pytała z czystej ciekawości.

Sebuś - 2015-03-31, 21:56

- Kiedyś? - powtarzam cicho to jedno słowo, nie kryjąc się nawet z tym lekkim zdziwieniem. O matko, ile ona tu może na mnie czekać? Odkąd to wszystko spotkało moją rodzicielkę czy nieco krócej? Przez moment nie wiem, co powiedzieć, jednak po chwili uśmiecham się nieco mniej pewnie niż wcześnie, obdarzając dziewczynę badawczym spojrzeniem. Cholera, kim ona jest, że mówi tak oficjalnie. - Ja... jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałem się, że zapamiętasz moje imię, o ile ci się w ogóle przedstawiałem i... ja kompletnie nie pamiętam twojego. Jak mam na ciebie mówić? A jak chodzi o moją mamę, to dzięki... znaczy... nie mam pojęcia, co powinienem mówić w tej sytuacji. Sama chyba rozumiesz, to wszystko jest dla mnie nowe i przypomina wręcz nieudany koszmar...
Śmieję się cicho, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż nie jest to zupełnie szczere, a wręcz suche i bez powodu. Po tym wszystkim odchrząkuję oficjalnie i kręcę głową w odpowiedzi na pytanie dziewczyny.
- Nie wiem, co mam ze sobą zrobić, ale przecież nie mogę siedzieć w jednym miejscu. Zapewne gdy się wszystko ułoży, będziemy potrzebowali z mamą dużo kasy, a przecież mógłbym zarabiać, tocząc walki. Wiem, że brzmi to kompletnie, jakbym się przechwalał, ale przecież innej opcji nie ma. A ty? Masz coś konkretnego czy zamierzasz czekać, aż inna osoba też będzie przechodziła jak ja?

GallAnonim - 2015-04-02, 20:53

- Nie mam ostatnio za wiele do roboty – odpowiedziała ci zagadkowym tonem, na twoje zdziwienie jej słowami. – I mam dobrą pamięć. A sama nazywam się Lana Skydiver – dodała, po czym zamilkła.
Milczała jeszcze chwilę po tym, jak ty skończyłeś mówić. Nie wiadomo czemu zrobiła taką pauzę. Może zastanawiała się co powiedzieć?
- Podróż… Podróż jest często dobrym rozwiązaniem na problemy. Pozwala się… zdystansować od nich i lepiej przemyśleć całą sytuację – rzekła, w końcu z odległym wzrokiem, jakby jednocześnie wspominała jakieś przeszłe wydarzenia. – Jednak, z tego co wiem, na walkach nie zarabia się dużo, chyba że zamierzasz wspiąć się na szczyt, do pierwszej ligi trenerów. Tam ponoć już można sporo zarobić, ale też sporo stracić. Dlatego uważam, że lepsze są pokazy. Wprawdzie tylko zwycięzca dostają znaczącą nagrodę, ale nie ma ryzyka, że stracisz to co zdobyłeś wcześniej. Jednak można zarabiać też w inny sposób, życie pełne jest okazji, a podczas podróży łatwiej na nie trafić. Tak, ja też potrzebuję pieniędzy i również zamierzam wyruszyć je zdobyć. I chcę iść z tobą Sebastianie, o ile się zgodzisz –[i] Zupełnie nagle utkwiła w tobie pełen powagi wzrok. To była absolutnie szczera propozycja. –[i] Nasza walka tydzień temu była bardzo satysfakcjonująca, więc myślę, że bylibyśmy… dobrymi towarzyszami.
Wielce dziwna sprawa, co nie? Obca dziewczyna proponuje ci wspólną podróż, chociaż ty ledwie co się na nią zdecydowałeś. Zauważyłeś też, że Lana podczas dłuższej wypowiedzi robi krótkie pauzy. Jakby problem jej sprawiało mówienie tylu słów na raz. Jakby nie nawykła do rozmawiania z innymi ludźmi.

Sebuś - 2015-04-02, 22:03

Cholera. I co ja mam zrobić? Jestem praktycznie sam na sam z dziewczyną, która... no, nie oszukujmy się, ale normalnie się nie zachowuje. Może ma jakieś problemy? W sumie, jakby się zastanowić, jej kłopoty to nie moja sprawa, za to ważniejsze jest to, dlaczego rozmawia właśnie ze mną. Niby sprawiam wrażenie miłego i otwartego na ludzi, ale ta cała Lana Skydiver nie mogła mnie wybrać przypadkowo na swojego rozmówcę. No i co ja mam powiedzieć? Nerwowo przełykam ślinę, by następnie westchnąć i spojrzeć nieznajomej prosto w oczy.
- A więc... Lano... - zaczynam i prawie natychmiast odchrząkuję, by zabrzmiało to w miarę naturalnie, a jednocześnie oficjalnie. - Chcesz ze mną podróżować? W sumie to chyba będzie nawet miło mieć jakieś towarzystwo, ale z drugiej strony skąd mam mieć pewność, że mogę ci zaufać? W końcu skoro potrzebujesz pieniędzy, możesz równie dobrze próbować mnie obrabować w czasie wspólnej podróży, czyż nie? Wiesz... nie jestem do końca pewien, czy mogę po prostu współpracować z osobą, z którą walczyłem tylko raz w życiu. Nie, że mam coś przeciwko tobie, ale... sama chyba rozumiesz...
O nie. Źle robię. Przecież widzę, że mówi całkiem poważnie, a ja odrzucam jej propozycję. Rozglądam się nerwowo, by następnie znowu wrócić spojrzeniem do Lany.
- Albo... może to jednak nie jest zły pomysł. Planowałem wybrać się na pobliską drogę, by trochę potrenować i powalczyć z trenerami albo może i nawet złapać jakiegoś Pokemona. Myślałem też o tym, by pokonać lidera w Oreburghu, ale moja Fennekin się nie nadaje na kamiennych przeciwników. Chcesz się ze mną przespacerować czy wolałabyś załatwić ostatnie sprawy w Jubilife i wtedy ewentualnie byśmy się spotkali za jakiś czas przy wejściu do miasta? - proponuję, uśmiechając się lekko.

GallAnonim - 2015-04-05, 00:49

Cóż, twoje wątpliwości są zrozumiałe. Nie co dzień zupełnie obca dziewczyna, którą widziałeś raz w życiu, oferuje ci ot tak wspólną podróż. Coś musiało być na rzeczy, że zgłosiła się właśnie do ciebie, ale co, to byś musiał wybadać dziewczynę.
- Nie jestem złodziejką! – Lana niemal krzyknęła, kiedy zasugerowałeś, że mogłaby cię chcieć okraść. – Rozumiem, że moja oferta zupełnie cię… zaskoczyła i że nie masz powodu, żeby mi ufać, ale zapewniam cię, że nie zniżyłabym się do takiego podłego podstępu – rzekła. Potem westchnęła i wstała z ławki, a następnie stanęła z tobą twarzą w twarz. – Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego rozmawiam akurat z tobą, to powiem ci, że łączy nas znajomość z pewną osobą, a wzajemna współpraca może nam się opłacić.
Kiedy ty zamilkłeś i nerwowo myślałeś o tym co powiedzieć dalej, dziewczyna ci nie przeszkadzała, ale jednocześnie nie spuszczała z ciebie wzroku. Gdy powiedziałeś jej resztę, jej twarz nieco się rozchmurzyła.
- Nie pożałujesz tej decyzji, Sebastianie. I faktycznie mam tutaj jeszcze coś do zrobienia. Idź przodem i złap sobie jakiegoś pokemona. Dogonię cię zanim skończysz, zapewniam. Wtedy też będę mogła powiedzieć ci więcej – Oznajmiła to tak pewnym tonem, jakby tylko jakaś niewyobrażalnej w skali katastrofa mogłaby ją powstrzymać przed dotrzymaniem tych słów.
Po wszystkim, nie czekając na to co jeszcze mógłbyś powiedzieć, Lana Skydiver ruszyła w stronę miasta, zostawiając cię samemu w parku.

Sebuś - 2015-04-05, 09:53

O matko... to było naprawdę dziwne. Lana jest dziwna. Bardziej dziwna niż moja matka z tą całą paranoją. W sumie to one obie są do siebie dość podobne. Pewne siebie i nieznoszące chyba sprzeciwu. Wprawdzie Skydiver ma chyba jakiś problem z kontaktami międzyludzkimi, ale podobieństwo jest takie nieprawdopodobne. A co, jeśli... jest między nimi jakiś związek? Niewiele wiem o Cynthii, nie licząc faktów, jakie znam jako jej syn. W sumie to całe moje życie jest jedną wielką tajemnicą...
Dobra, dość tego rozkminiania o Lanie i porównywania jej do mojej matki. Dziewczyna powie mi wszystko później, a na razie mam czas - może nie za wiele, ale wystarczająco, by coś zrobić. Z tego powodu idę w kierunku drogi do Oreburgha, wypuszczając dla towarzystwa Fennekin.
- Wiesz, mała, że dzisiejszy dzień jest dziwny? - uśmiecham się cicho, czochrając futro lisicy. - No ale zobaczysz to potem sama.
---------
Wybacz mi brak kursywy i krótki odpis, ale telefon :( mam nadzieję, że chociaż mieści się to w 5 linijkach xD

GallAnonim - 2015-04-06, 08:44

Nie da się ukryć, że to spotkanie było dziwne, ale żeby od razu podejrzewać, że ta specyficzna, obca dziewczyna ma coś wspólnego z twoją matką? Ktoś tu jest chyba mocno przewrażliwiony.
W każdym razie ruszyłeś dalej ku Drodze nr. 203, a po drodze wypuściłeś swojego małego lisa. Fennekin ucieszyła się z tego oraz z pieszczot, ale potem spojrzała na ciebie zmartwiona, jakby czuła, że w środku ciebie, po tym wszystkim co zaszło w ciągu zeszłego tygodnia, myśli i uczucia tańczyły czardasza. Cóż, miała ku temu powody, bo praktycznie ostatnio nie chodziłeś z nią na spacery, czy walki, a wypuszczałeś jedynie do towarzystwa oraz żeby ją nakarmić. Chociaż Foxy miała łagodne usposobienie, tak naprawdę paliła się do stoczenia jakiejś walki, chociaż starała się tego po sobie nie pokazywać.
Z Fennekin u boku szedłeś dalej i żadne szczególne wypadki cię nie zatrzymywały. Zabudowa Jubilife szybko malały wokół ciebie od wysokich bloków, po niskie domy jednorodzinne i w końcu przed oczami pojawił ci się znak, żegnający opuszczających miasto, a pod nim drugi, informujący o tym, że tutaj zaczyna się Droga nr. 203. Przed tobą rozciągał się lekko pagórkowaty krajobraz z rozsianymi tu i ówdzie jeziorami. Jedno było nawet dość blisko. Teren jest głównie trawiasty, ale gdzie nie gdzie rosną kępki drzew. Musisz zdecydować, gdzie chcesz szukać pokemona do złapania.

Sebuś - 2015-04-06, 12:56

Jeziora, drzewa i trawa... w sumie miasto nie jest takie złe, ale gdy widzę przyrodę w postaci drogi 203, to jakoś cieplej mi się na serduchu robi, chociaż jak pomyślę, że muszę teraz zdecydować, w którym miejscu zakłócić ten spokój fauny i flory... no, nie jest to raczej przyjemna rzecz. Woda odpada zdecydowanie - niby kamienne stworki są wrażliwe na wodne ataki, jednak nie mam wędki, a raczej za pomocą rąk wabić pokemonów nie będę, nieprawdaż? Poza tym co mi ryba z jeziora da, skoro na arenie śmiem wątpić, że będzie basen? Drzewa też mnie nie satysfakcjonują, bo tam znajdę albo owady, albo ptaki, które też niewiele mi dadzą w Oreburghu. Z tego powodu do przeszukania zostaje mi tylko trawa. Jak sama nazwa tych roślin sugeruje, może właśnie tam znajdę jakiegoś trawiastego stworka, który mi w pewien sposób pomoże, a poza tym zawsze to dodatkowe towarzystwo dla Foxy.
- Wiesz, mała... teraz mamy sporo roboty. Czeka nas dużo walk. Trochę się boję, bo jednak zawsze mogę wszystko spartaczyć przez jedno słowo czy złą komendę, ale chyba nie będzie tak źle, nie, Foxy? - zagaduję lisicę, po czym wskazuję jej najgęściejsze skupisko traw, jakie jest w naszej okolicy. - Przeszukamy to miejsce. Nie chcę na razie się skupiać na samych pojedynkach, tylko złapać kolejnego podopiecznego, by jakoś wzmocnić naszą dwójkę. Dopiero po tym znajdziemy jakiegoś świeżego trenera. Co ty na to, mała? - wyjaśniam, po czym nie czekając na żadną reakcję, zagłębiam się w roślinność w celu znalezienia nowego pokemona. To nie powinno być takie trudne.

GallAnonim - 2015-04-10, 09:19

Postanowiłeś więc w tej okolicy szukać dzikich pokemonów w trawie z nastawieniem na stworki typu trawiastego. Kiedy maszerując przez trawę, zagadałeś do Foxy ta ucieszyła się, że będzie mogła sobie powalczyć, a na twoje obawy złego dowodzenia, trąciła cię łebkiem. Jakby chciała ci dać do zrozumienia, co ty w ogóle gadasz. Ciepłym spojrzeniem, zgodziła się, że na pewno nie będzie tak źle, że będzie lepiej.
Tymczasem z dala od asfaltowej drogi dotarliście do wyższej i gęstszej trawy, którą to postanowiłeś przeszukać. Lisica zgodziła się z twoim zdaniem. Zaczęliście przepatrywać okolicę pod kątem trawiastych pokemonów. W trakcie rozeznania w oczy rzuciły ci się trzy gatunki tego typu: w trawie chowają się Oddishe i Budew, a nieco dalej w pobliżu jeziora wylegiwał się na skale jeden Turtwig, którego wypatrzyła Foxy. Ktoś z nich cię interesuje?

Sebuś - 2015-04-10, 17:37

Oho. Spodziewałem się, że na tej drodze nie znajdę za dużo trawiastych Pokemonów, ale jak widać, mocno się przeliczyłem. Tyle tu Budewów i Oddishów, a nawet zdarzył się jeden Turtwig, który, nie ukrywam, zainteresował mniej najbardziej z nich wszystkich. Wygląda twardo i solidnie, a przecież ewoluuje w takiego ogromnego żółwia, że od razu mam ochotę tylko i wyłącznie na niego, chociaż nie ukrywam swoich planów w przypadku niepowodzenia w jego łapaniu - wtedy po prostu zajmę się Oddishem i tyle. Zadowolony z obserwacji, wskazuję ostrożnie Fennekin nasz cel.
- Widzisz tego Turtwiga, prawda, mała? Postaraj się zakraść do niego tak, by cię nie wyczuł ani tym bardziej nie zobaczył, a gdy już to zrobisz, użyj na nim Hypnosis, by go uśpić. Jak to nie zadziała, postaraj się mu zagrodzić drogę ucieczki, zostawiając mu jedynie dojście do wody. Ewentualnie zagroź mu też, strzelając ostrzegawczo Ember. Gdyby próbował cię zaatakować, skocz w bok i postaraj się wepchnąć żółwia do stawiku - mówię cicho, szykując w razie co pusty pokeball, by mieć w co złapać trawiastego stworka.

GallAnonim - 2015-04-11, 10:06

Foxy potaknęła na twoje polecenie i zaczęła się skradać w stronę odpoczywającego żółwika. Lisicy dobrze to szło. Weszła w wysoką trawę i tylko po lekkich jej ruchach mogłeś wyśledzić, gdzie twoja podopieczna aktualnie jest. Turtwig sobie dalej drzemał i nawet nie spodziewał się czyjegokolwiek ataku. Nie zauważył więc zbliżającej się Fennekin. Dopiero kiedy lisica stała tuż koło niego, leniwie podniósł powiekę i ją zobaczył. Chwilę zajęło mu przetrawienie tej informacji i dopiero po sekundzie podniósł się zdumiony, patrząc wprost w oczy Foxy, która użyła akurat Hypnosis. Ruch się powiódł, więc po chwili żółw znowu zasnął, tym razem dużo głębszym snem. Lisica szczeknęła zadowolona w twoją stronę.
Sebuś - 2015-04-11, 18:21

O, wyszło... no, nie ukrywam, praktycznie idealnie i wspaniale. Jeśli ten cały głupi Arceus gdzieś czuwa na górze nad nami, to chyba mnie docenił, że pozwolił mi na ułatwienie w sprawie złapania Pokemona, chociaż nadal nie wiem do końca, czy się złapie, czy też może po prostu ucieknie. Pfff... nie, nie może być tak źle. Po tym wszystkim, co mi się ostatnio przydarzyło, na pewno w końcu mam szczęście i coś mi się uda, dlatego powolnym i niezestresowanym krokiem podchodzę do skałki, wyciągając Pokeball i szykując go na pochwycenie nowego lokatora.
- Dobra robota, Foxy. Jak załatwimy do końca tę kwestię, znajdziemy sobie przeciwników do walki, w końcu nasz nowy kolega też będzie potrzebował treningu - chwalę cicho lisicę, jakby od niechcenia czochrając jej jasne futerko, przy czym także delikatnie stukam śpiącego żółwia kulką, by go złapać. - Chcesz wybrać sobie sama oponenta czy zdajesz się na mnie? Swoją drogą... ciekawe, gdzie jest ta cała Lana z parku...

GallAnonim - 2015-04-14, 20:44

Cóż, jeśli Arceus ci przed chwilą sprzyjał to mógł się w tym momencie obraził na nazwanie go głupim. Niemniej podszedłeś do skały licząc na szczęście. Foxy pochwała oczywiście uszczęśliwiła, ale czuła też zawód, że nie będzie mogła powalczyć. No i dotknąłeś żółwia pokeballem. Kula otworzyła się w twoim ręku, a ciało Turtwiga zmieniło się w światło, po czym zostało wessane do środka. Pokeball zaczął intensywnie drżeć. Tak drżał i drżał aż nagle kula gwałtownie się otworzyła, a ze środka wypadł rozłoszczony i zupełnie rozbudzony żółw, który spojrzał groźnie na ciebie. Ruszył na ciebie, by cię uderzyć z bańki, ale szybka reakcja i pazurki podekscytowanej Fennekin ocaliły twój brzuch od spotkania z głową Turtwiga. Ten jednak nie zamierzał odpuścić. Czas zakasać rękawy i wziąć się do walki, jeśli chcesz go złapać.
Sebuś - 2015-04-14, 21:08

No i masz, Sebastianie, co chciałeś. Chciałeś złapać żółwia po najmniejszej linii oporu - to się teraz z nim drocz i osłabiaj, by złapać go skutecznie. Może rzeczywiście powinienem bardziej wierzyć w Arceusa... w sumie, jeśli on istnieje, to nie byłby taki zły pomysł, by go odszukać i zmusić do tego, by moja mama odzyskała zdrowie. W końcu jest bogiem i mógłby praktycznie wszystko... ale wracając do aktualności - kręcę głową, po czym odsuwam się na bezpieczną odległość. Czuję, że walki przeciwko dzikim stworkom są chyba odwrotnością walk z trenerami, bo do tej pory nie zdarzyło mi się, że podopieczny przeciwnika mnie zaatakował, a tu... no proszę. Ale to nic. Muszę się tylko przyzwyczaić.
- Dobra, Foxy... uśpienie go ponownie niewiele nam da, niestety, dlatego musimy sobie poradzić w inny sposób. Proponuję więc... uch... zagoń go tak, by nie miał drogi ucieczki, to po pierwsze. Nieważne, w jaki sposób, ale nie ukrywam, że chyba najrozsądniej będzie, jeśli będzie to gdzieś przy brzegu jeziorka, bo raczej nie podejrzewam, by pragnął uciekać drogą wodną. Następnie zaatakuj go dwa razy Emberem, celując we wrażliwsze części ciała. Gdyby nam nie wyszło, a Turtwig by cię atakował, staraj się robić uniki, jednocześnie nie dając mu zwiać. Ewentualnie w ostateczności użyj Hypnosis, ale tylko wtedy, gdy nie będzie innego ratunku przed jego ucieczką - mówię cicho, przy okazji podnosząc swój Pokeball z ziemi i szykując go na powtórkę z sytuacji poprzedniej. Nie ma bata. Kiedyś go złapię.

GallAnonim - 2015-04-18, 13:03

Foxy za walkę zabrała się z wielką ochotą. Oczywiście zaczęła od ściągnięcia Turtwiga w pobliże jeziora. Wprawdzie trochę kroków między skałą, a wodą było, ale żółw tak się rozzłościł, że na nic nie zwracał uwagę. Chciał tylko rozgnieść Fennekin, a potem zająć się tobą. Sprytna lisica postanowiła to wykorzystać i irytując go dodatkowo kpiącymi szczeknięciami, wcale nie musiała się wysilać, aby go zaprowadzić we właściwe miejsce, a potem odgrodzić mu drogę ucieczki. Nawet nie oberwała w tym czasie, bo żółw kiepsko celował, a sama ostrzelała go Emberem. Jako że był on rośliną, płomyki zadały mu znaczny ból, który otrzeźwił go ze wściekłości. Turtwig zdał sobie wtedy sprawę, że wpadł w pułapkę i morale mu opadło, ale mimo to próbował walczyć dalej. Twoja Fennekin jęknęła, gdy z jej ciała wyleciało kilka świetlistych kulek, efekt ataku Absorb, które powędrowały do żółwia, nieco odnawiając jego siły. Efekt był jednak znikomy. Cóż, biorąc pod uwagę twoją przewagę typów i rozochocenie Foxy, walka nie potrwa długo.

95%

VS


62%

Sebuś - 2015-04-18, 13:53

No i to rozumiem! Przy takiej walce czuję się już prawie tak, jak przy potyczkach rozgrywanych z innymi trenerami, chociaż nadal jest to ryzyko, iż żółw mógłby mi zrobić jakąś krzywdę. W sumie to ta mała bitewka wydaje się być ciekawa, a na pewno byłaby ciekawsza, gdyby nie było przewagi typowej... ale co ja poradzę, że innego stworka nie mam? Zadowolony z tego, co się rozgrywa na moich oczach, kiwam głową, trzymając w dłoni przygotowany wcześniej Pokeball.
- Okej, Foxy. Idzie ci doskonale, jednak powoli trzeba kończyć, by złapać naszego potencjalnego towarzysza. Z tego powodu na sam początek zaatakuj Ember, a następnie użyj Hypnosis, by go uśpić. Gdyby podczas drugiego ataku próbował cię zaatakować czysto fizycznie, zacznij się wycofywać do tyłu, nie przerywając ruchu, natomiast gdyby podjął próbę ucieczki, zastosuj Scratch - mówię, czekając na rezultat. Jeśli Turtwig pod koniec będzie smacznie spał, po raz drugi rzucam w niego kulką.

GallAnonim - 2015-04-21, 10:28

Kolejny atak Emberem wyrządził jeszcze większe szkody u Turtwiga, który zaczął się słaniać na nogach. Wydawało się, że Hypnosis uda się bez problemów, a jednak, nieoczekiwanie żółw zebrał się do szarży staranował twoją Foxy. Uważając to za swoją szansę, żółw zaczął uciekać w stronę wysokiej trawy, ale Fennekin szybko się pozbierała, zagrodziła mu drogę i pazurami wyperswadowała mu ten pomysł. Turtwig ledwie stoi na nogach, ale nie śpi. Bijesz go do nieprzytomności, czy znowu chcesz próbować go uśpić?

85%

VS


12%

Sebuś - 2015-04-21, 20:36

Boli mnie to, że żeby złapać stworka, muszę go osłabić. Najchętniej zrobiłbym to bez walki, ale co mogę poradzić, wyraźnie żółw lubi dbać o swoją wolność i niezależność. W sumie... ciekawe, co by było, gdyby w ten sam sposób traktowano ludzi. Wiem wprawdzie z historii, że kiedyś owszem, miało to miejsce, jednak teraz... nie do wyobrażenia. Gdyby moja wolność i swoboda zostały ograniczone, na sto procent od razu bym się zbuntował. Na razie jednak trzeba skończyć tę całą zabawę, dlatego rzucam po prostu Pokeballem w osłabionego żółwia, trzymając kciuki, by się to wszystko udało.
- Foxy, gdyby się wydostał i próbował uciec, udaremnij ucieczkę, tylko uważaj, by nie zranić go mocniej - ostrzegam jeszcze w razie co lisicę.

GallAnonim - 2015-04-24, 10:40

Po krótkich rozważaniach na temat wolności, jej odebraniu oraz walce o jej odzyskanie rzuciłeś w żółwia ponownie Pokeballem. Turtwig żałośnie kwiknął, kiedy trafiła go kula i wciągnęła do środka. Urządzenie spadło na trawę i zaczęło się trząść. Foxy uważnie się w nie wpatrywała, gotowa powstrzymać żółwia, gdyby się wydostał. Pokeball jednak przestał się trząść, a charakterystyczne piknęcie oznajmiło ci, że odtąd Turtwig jest twoim nowym pokemonem. Foxy za walkę otrzymuje +1lvl. Lisiczka zaczęła się cieszyć, ale w sposób umiarkowany. To nie było trudna wygrana. No to masz już trawiastego pokemona. Ruszasz dalej w poszukiwaniu trenerów, czy wracasz się do Jubilife, aby wyleczyć stworki?
Sebuś - 2015-04-26, 20:36

Nie jest źle. Powiedziałbym nawet, że jest doskonale, ale nie mogę postawić na ilość, tylko jakość - z tego powodu chyba zawrócę do Jubilife. Wierzę w umiejętności Foxy oraz to, że da radę stoczyć pewnie jeszcze ze trzy walki, ale mój nowy towarzysz w postaci Turtwiga może mieć z tym problem, bo lisica dała mu trochę popalić i to dosłownie. W sumie to żaden problem wrócić na moment do miasta, a mam wrażenie, że ta cała Lana znajdzie mnie bez problemu. Jakby się zastanowić... mogłem wymienić z nią numery. No cóż, trochę za późno na myślenie o takich sprawach, dlatego na sam początek skanuję świeżo złapanego żółwia, a następnie biorę Fennekin na ręce i zmierzam w kierunku charakterystycznego budynku z czerwonym dachem.
- Jeszcze tu wrócimy, mała. W końcu nie mogę sprawić, byście byli nierówni względem siły. Równowaga w końcu jest ważną rzeczą, co nie? - zwracam się do lisicy przy okazji.

GallAnonim - 2015-04-29, 17:52

A więc zeskanowałeś świeży nabytek. Oto co powiedział pokedex:
Cytat:

Turtwig
Imię:

Poziom: 9
Typ:
Ewolucja: Turtwig (18lvl) -> Grotle (32lvl) -> Torterra
Ataki: Tackle | Withdraw | Absorb
Charakter i historia: Za tym Turtwigiem nie stoi żadna ciekawa opowieść. Ot żyła sobie nad brzegiem jeziorka opodal Jubilife, aż tu nagle przyszedł Seb i zakończył sielankę. Żółwica jest zwykle miłym oraz przyjaznym pokemonem. Nie ma u niej problemu ze słuchaniem poleceń. Jednakowoż lubi się wylegiwać na słońcu i nie lubi, gdy ktoś te kąpiele słoneczne jej przerywa. Wtedy wpada w szał. Zresztą wpada w niego też, gdy ktoś z niej szydzi. Tą Turtwig dość łatwo urazić. Bywa też, że panikuje, gdy bitwa toczy się nie po jej myśli.
Umiejętność: Shell Armor - Blokuje ciosy krytyczne przeciwnika.
Trzyma:

Ciekawa sprawa. Ta Turtwig jest samicą, jak twoja Foxy.
Zdecydowawszy, że na obecnym etapie podróży lepiej będzie wrócić się po prostu do miasta i wyleczyć pokemony niż na chama przeć naprzód, ruszyłeś do niedawno opuszczonego Jubilife. Twoja lisiczka potaknęła na twoje słowa. Z pewnością chciała poznać swojego nowego towarzysza bliżej i to od spokojniejszej strony. Co ciekawe, Lany Skydiver nigdzie po drodze nie widziałeś, a dziewczyna obiecywała przecież znaleźć cię zanim ty skończysz łapanie pokemona. Cóż, albo była to zwykła przechwałka, albo jej sprawy zatrzymały ją dłużej niż się spodziewała. W każdym razie po kilku minutowym spacerze znalazłeś z powrotem na ulicach miasta. Odnalezienie Centrum Pokemon nie stanowiło problemu, bo bywałeś już tam sporo razy, aby leczyć swoją Foxy, więc kolejne minuty później dotarłeś pod budynek o czerwonym dachu. Z tego co widziałeś z zewnątrz przez oszklone drzwi, liczba trenerów wewnątrz była umiarkowana, więc nie powinieneś spędzić zbyt wiele czasu w kolejce.

----------------
Kod:
[color=green][b]Turtwig[/b][/color] [img]http://gpxplus.net/files/images/badge/female.gif[/img]
[b]Imię: [/b]
[img]http://cdn.bulbagarden.net/upload/8/87/Spr_5b_387.png[/img][img]http://cdn.bulbagarden.net/upload/3/36/Spr_b_5b_387.png[/img]
[b]Poziom: [/b] 9
[b]Typ: [/b] [img]http://www.virtuadopt.com/images/content/poke_types/Grass.png[/img]
[b]Ewolucja: [/b][u]Turtwig[/u] (18lvl) -> Grotle (32lvl) -> Torterra
[b]Ataki: [/b] Tackle | Withdraw | Absorb
[b]Charakter i historia: [/b] Za tym Turtwigiem nie stoi żadna ciekawa opowieść. Ot żyła sobie nad brzegiem jeziorka opodal Jubilife, aż tu nagle przyszedł Seb i zakończył sielankę. Żółwica jest zwykle miłym oraz przyjaznym pokemonem. Nie ma u niej problemu ze słuchaniem poleceń. Jednakowoż lubi się wylegiwać na słońcu i nie lubi, gdy ktoś te kąpiele słoneczne jej przerywa. Wtedy wpada w szał. Zresztą wpada w niego też, gdy ktoś z niej szydzi. Tą Turtwig dość łatwo urazić. Bywa też, że panikuje, gdy bitwa toczy się nie po jej myśli.
[b]Umiejętność: [/b] [u]Shell Armor[/u] - Blokuje ciosy krytyczne przeciwnika.
[b]Trzyma: [/b]

Sebuś - 2015-04-29, 21:45

Łał, nie ukrywam, że jestem zdziwiony takim splotem wydarzeń. Zarówno Foxy, jak i świeżo złapana Turtwig to samice. Jeśli dodamy to, że ta cała owiana tajemnicą Lana Skydiver to nieważne, z której strony patrząc, kobieta... wychodzi na to, że jak na razie nie będę miał żadnego kompana mojej płci. Ale to nic. Dam sobie radę, a z żółwicą powinno mi być w tej kwestii łatwiej i tak na pewno będzie.
Tymczasem jednak wypada się zająć obiema podopiecznymi. Foxy jest łagodniej ranna, jednak trawiaste stworzenie dostało mocno po skorupie. Znowu mam ochotę sam siebie ochrzanić, że nie udało mi się załatwić tego w sposób pokojowy, ale jakby nie patrzeć - zbyt wielkiego wpływu chyba na to nie miałem. Nie mam pojęcia.
Kolejka wewnątrz budynku nie jest długa, więc też pobyt w środku nie powinien mi zająć za wiele czasu. Nie ma co zwlekać, dlatego wchodzę i ustawiam się za ostatnim osobnikiem w ogonku, nadal z Fennekin w ramionach. Tym razem jednak nie odzywam się, a bardziej pogrążam w myśleniu. Lana wydaje mi się mocno dziwna, ale nie to mnie niepokoi... kogo miała na myśli, gdy mówiła, że łączy nas pewna osoba?
Gdy już nadejdzie moja kolej, do uleczenia oddaję zarówno lisicę, jak i samicę Turtwiga, a jak już będzie po wszystkim - wychodzę z budynku i kieruję się w stronę dobrze znanego mi parku. Może to tam znajdę tajemniczą Skydiver?

GallAnonim - 2015-05-04, 22:10

A zatem wszedłeś do środka i ustawiłeś się w ogonku niedużej kolejki, pogrążając w międzyczasie w rozmyślaniach dotyczących pewnej nietypowej dziewczyny. Wkrótce jednak przyszła twoja kolej i oddałeś swoje pokemony w ręce uśmiechniętej Siostry Joy. Ta oznajmiła, że twoje stworki nie są w jakimś wyjątkowo złym stanie, więc nie będziesz musiał długo czekać na ich zwrot. I faktycznie, po koło 20 minutach dostałeś z powrotem swoją rozradowaną Fennekin, która mimo krótkiej rozłąki, postanowiła cię wylizać tak jakby minęło kilka dni oraz pokeball z Turtwig. Załatwiwszy tam swoje sprawy, opuściłeś budynek o czerwonym dachu i ruszyłeś w stronę znajomego parku, licząc na spotkanie z tajemniczą Laną Skydiver, która coś się spóźniała.
Kiedy tak szedłeś przez miasto, usłyszałeś coś mijając jeden z zaułków. Były to głosy, prawdopodobnie około trójki ludzi. Nie byłoby w tym nic interesującego, gdybyś nie usłyszał rozdrażnionej mowy znajomego głosu. Czy to mogła być owa Lana? Może warto zawrócić i sprawdzić, co też się dzieje w tym zaułku?

Sebuś - 2015-05-05, 19:04

Na początku poczułem się dziwnie, zauważywszy, że Foxy wita się ze mną jak po długiej nieobecności, ale z drugiej strony nie dziwię jej się, bo pewnie proces leczenia jest tak samo nieprzyjemny jak w przypadku homo sapiens. Brrr. Aż mi głupio, że naraziłem żółwicę i lisicę na niepotrzebne rany oraz konieczność ich wyleczenia. W sumie, jak o tym myślę, zaczynam się zastanawiać, jak wyglądałby ten świat bez przemocy... czy byłby lepszy, czy też może gorszy? Znając życie, nigdy nie poznam odpowiedzi na ten problem, ale co poradzić?
Wędrówka przez miasto w kierunku parku miała być raczej szybką i niezauważalną czynnością, ale znajomy głos spowodował, iż stoję w miejscu, nasłuchując odgłosów z pobliskiego zaułka. Sądząc po tych dźwiękach, zapewne trzy osoby o nieznanych zamiarach. Mało mnie obchodzi, co planują, jednak rozdrażniony ton przypomina mi kogoś... Lana Skydiver? Nie mam pojęcia, w co ta dziewczyna się wpakowała, ale wydaje mi się, że chyba ma jakiś problem. Może to tą sprawą chciała się zająć i myślała, że zajmie jej to mniej czasu niż rzeczywiście zajęło? Przez moment solidnie rozważam, co powinienem zrobić, ale w sumie... raczej jej pomogę. Albo przynajmniej dam znać, że ją znalazłem i uwinąłem się szybciej niż ona, ehehe.
- No cóż, ciekawe, co za sprawę załatwiała ta dziewczyna, nie, Foxy? - zagaduję Fennekin, powoli idąc w kierunku znajomego głosu. - W sumie powinienem iść wtedy z nią, w końcu to do dżentelmena należy pomagać damie w potrzebie, nie?

GallAnonim - 2015-05-08, 18:19

Usłyszawszy rozmowę, w której udział brał znajomy głos, zatrzymałeś się i nasłuchiwałeś. Nie była to raczej kłótnia, czy wrzaski towarzyszące napadowi, a raczej żarliwe nagabywanie. Nie bardzo słyszałeś stąd słowa tej rozmowy, ale osobie o głosie Lany bez wątpienia się one nie podobały.
Przez dłuższą chwilę rozważałeś co zrobić. W między czasie dwa męskie głosy stawały się co raz bardziej zrezygnowane. W końcu postanowiłeś „raczej” pomóc, a to wymagała zajrzenia do zaułka. Faktycznie znajdowała się tama zniesmaczona Lana Skydiver, a naprzeciw niej dwóch dziwnych facetów z włosami pofarbowanymi na niebiesko. Kiedy się zjawiłeś, rozmowa właśnie dobiegła końca i ci faceci, mruknęli jeszcze coś w stylu: „Jak się zdecydujesz to się skontaktuj z nami.” Potem zaczęli zbierać się do odejścia, a widząc jedno wyjście jest zablokowane przez ciebie, ruszyli, jak gdyby nigdy nic w drugą stronę i szybko zniknęli w krwiobiegu Jubilife. Dziewczyna tymczasem westchnęła z ulgą, po czym oparła się o ścianę, przy której stała. Potem spojrzała nieco zmęczonym wzrokiem w twoją stronę.
- Wybacz spóźnienie, Sebastianie. Moje sprawy zajęły mi więcej czasu niżbym tego chciała – rzekła do ciebie i tyle. Zamilkła, gapiąc się jednocześnie w ziemię.
Więc… Co zamierzasz zrobić?

Sebuś - 2015-05-10, 22:14

- Nic się nie stało - odpowiadam prawie natychmiast, pozwalając sobie na lekki uśmiech, chociaż muszę szczerze przyznać, że nie wiem, co mam myśleć o tej sytuacji. Ci dwaj nie wyglądali dla mnie dobrze... i to raczej nie była pogawędka trójki starych przyjaciół. Nie wiem, czemu, ale czemu to mi się kojarzy z... prostytucją? Niepewnie spoglądam na dziewczynę, starając się odgadnąć, co może siedzieć w jej głowie, a przy tym odzywam się cicho, nadal starając się zachować pozytywną minę. Grunt to w końcu dobre nastawienie do każdego, prawda? - W sumie to... czego dotyczyły te sprawy? To chyba nie było nic nielegalnego, prawda? Niby nie przepadam za policją, ale wiesz, wolałbym nie mieć jakichś kłopotów, gdyby się okazało, że jesteś w coś zamieszania... więc teraz pójdziemy w kierunku Oreburgha, prawda? - dopytuję, wznawiając powoli wędrówkę w kierunku drogi, na której wcześniej złapałam żółwicę.
GallAnonim - 2015-05-14, 16:18

Nie wiele wiesz póki co o tej dziewczynie, to i nie dziwota, że to co widzisz, staje się zarodkiem różnych, niekoniecznie miłych myśli przechodzących ci przez umysł, które będę się dwoić i troić, jeśli nie spróbujesz jej wypytać.
Lana widziała, że patrzysz na nią niepewnym wzrokiem, ale nic na to nie rzekła. A kiedy zapytałeś ją o co chodziło w tej sytuacji, ona zwiesiła głowę. Milczała przez kilka chwil, jakby zastanawiając się, czy w ogóle odpowiadać. W końcu spojrzała na ciebie swymi niezwykle ciemnymi oczami, w których dało się dostrzec niechęć do zwierzeń.
- To… było nic. I nie bój się, nie będziesz miał przeze mnie kłopotów z policją. Jestem czysta – rzekła w końcu, chociaż niewiele ci tymi słowami wyjaśniła. Żeby nie powiedzieć nic. – Możemy iść do Oreburgha, jak chcesz. Teraz już skończyłam wszystkie swoje sprawy w tym mieście – dodała, odlepiając się od ściany.
Czekała aż ruszysz pierwszy.

Sebuś - 2015-05-15, 19:35

"To... było nic". Taaak, bardzo mnie to przekonało. Można powiedzieć ironicznie, że nigdy w życiu nie słyszałem czegoś aż tak przekonującego. Przynajmniej widzę już, że Skydiver nie potrafi kłamać... chyba. No cóż, po tym, co teraz zauważyłem, przynajmniej wiem już, że mogę jej jakoś zaufać, tylko czemu ona nie chce zaufać mi? W końcu sama na mnie "czekała" i bezpośrednio powiedziała, że chce ze mną podróżować, więc czemu nie może mi powiedzieć, co za interes załatwiała w Jubilife? Kurczę, a chciałem mieć normalną podróż...!
- W sumie to ja też na razie nic tutaj do załatwiania na razie nie mam, bo w końcu jej stan nadal nie jest wiadomy - przytakuję bardziej sobie niż Lanie, po czym robię krok do przodu w kierunku Oreburgha jako pierwszy. - Jak chcę... ale czy ty też tego chcesz? Nie chciałbym cię po prostu ciągać po nieciekawych miejscowościach, chociaż Oreburgh nie jest znowu taki nudny. Mają chyba jakieś muzeum i kopalnię, więc zawsze można potrenować walkę w ciemnościach, co w sumie nie jest takie złe, bo przecież czasem zdarza się pokonywać przez wiele godzin jakieś jaskinie, nie? - zagaduję dziewczynę, chociaż raczej już się zorientowałem, że nie jest ona zbyt gadatliwym i skłonnym do zwierzeń typem. W miarę jak ględzę na tematy o wszystkim i o niczym, kieruję nas nadal w kierunku górniczego miasteczka.

GallAnonim - 2015-05-24, 10:37

Lana obserwowała cię uważnie, kiedy postawiłeś ten pierwszy krok.
- Mogę iść z tobą do Oreburgha, chociaż samym miastem nie jestem zainteresowana, a walki pokazowe nie wymagają toczenia starć w ciemnościach. Nie mniej nie mam innych planów, na razie – odparła dziewczyna, ruszając za tobą.
Tak więc po półgodzinie wędrówki przez ulice miasta, ponownie opuściłeś Jubilife, tym razem z tajemniczą dziewczyną o dziwnej fryzurze u boku. Od teraz pewnie minie trochę czasu nim tu wrócisz i zobaczysz co u pogrążanej w śpiączce matki. Wyszedłeś raz jeszcze na równinny obszar z jeziorkami, gdzie złapałeś Turtwig, ale tym razem szedłeś dalej. Czekała cię kilkogodzinna wędrówka, ale powinieneś dotrzeć do Oreburgha jeszcze dziś wieczorem, jeśli nie stanie się coś niezwykłego. Górnicza mieścina nie leżała zbyt daleko od Jubilife. Trasa była dość ruchliwa, więc nie czułeś się jak na odludziu. Jakbyś szukał okazji do walki, pewnie ją znajdziesz. Jednakże nie mogłeś liczyć na to, aby Lana umiliła wam podróż rozmową. Dziewczyna milczała jak skała i dość kamienną miała minę. Jeśli chcesz pogadać z nią i coś z dziewczyny wyciągnąć, sam musisz wyjść z inicjatywą.

Sebuś - 2015-06-05, 15:19

I co ja mam zrobić, cholerka? Nawet zaczynam mieć już wrażenie, że sam w obecności tej dziwnej dziewczyny tracę swoją pewność siebie i wygadanie, a ona cały czas milczy... dziwnie to wygląda, przynajmniej moim zdaniem.
No cóż, najważniejsze teraz to dojść bezpiecznie i w miarę szybko do Oreburgha, pokonać tamtejszego lidera, potrenować z Foxy i Kusanagi, a następnie wrócić, zobaczyć, co z matką, potem znowu... cholera, moje życie chyba wpełzło w totalną rutynę. No cóż... mam nadzieję, że całe to zamieszanie wróci kiedyś do normy, ale po tym, co się stało, już chyba nic nie będzie takie samo. Nic nie poradzę na to wszystko, dlatego po prostu rozglądam się po otoczeniu z nadzieją, że może znajdę coś interesującego, co pozwoli mi przeprowadzić jakąkolwiek walką przed starciem z liderem. Mimowolnie też spoglądam kątem oka na Skydiver.
- Swoją drogą... może powiesz mi coś więcej o sobie? Skąd pochodzisz? I niby kogo oboje znamy? - pytam przy okazji.

GallAnonim - 2015-06-05, 19:00

Maszerowaliście, a ty rozglądałeś się po okolicy za jakimś materiałem na przeciwnika. W sumie widziałeś jednego chłopaka o tak zadziornym spojrzeniu, jakby na walkę chciałby wyzwać cały świat. Przy okazji postanowiłeś też dowiedzieć się czegoś o swojej specyficznej towarzyszce. Ta, kiedy ją zapytałeś, spojrzała na ciebie, jak na jakiś dziw, ale po chwili spuściła wzrok i odezwała się.
- Co ja mogę o sobie powiedzieć? – zaczęła niepewnie. –Jeśli chodzi o to skąd pochodzę to jest to tak zapadła dziura, że ciężko ją znaleźć na mapie i prawie jej już nie pamiętam. Nie byłam tam od lat. Potem mieszkałam chyba w każdym większym mieście Sinnoh… w różnych rodzinach zastępczych – rzekła, jakby zawstydzona. Kiedy jednak zeszło na wszego rzekomego wspólnego znajomego, Lana spoważniała i rozejrzała się, czy nikt aby was nie obserwuje. – Myślę, że raczej dobrze go znasz, Sebastanie. Nazywa się Lucian Cornett.

Sebuś - 2015-06-05, 21:41

W sumie jej przeszłość niekoniecznie mnie interesowała, chociaż z drugiej strony mogłem z niej wiele wywnioskować. To, że wychowywała się bez rodziców, chyba wiele tłumaczyło, chociażby to jej wycofanie w stosunku do drugiej osoby. W sumie gdybym to ja lądował w kolejnych rodzinach zastępczych, sam bym niewiele mówił i na każdego tak patrzył... ale też ciekawe, co się stało z jej rodzicami.
Aż głupio mi się zrobiło, że zacząłem o to wypytywać. Lekko zawstydzony (i z rumieńcami na twarzy) kręcę głową, dopóki nie dociera do mnie nazwisko, jakie podała Lana. Lucian... Cornett? Niee... to przecież... ale jak on i ona...
Tego się nie spodziewałem, jak własną matkę kocham. I jeszcze twierdzi, że go dobrze znam, hm? Chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co się stało w ciągu ostatnich dni... i że w ogóle się dowiedziałem, jak mój głupi ojczulek ma na imię. Z nieco mniejszą radością w głosie oraz z zaciśniętymi zębami odpowiadam najciszej jak mogę.
- Oprócz jednego małego listu nie znam go prawie w ogóle, a poza tym... chyba domyślasz się, co zrobił, prawda? - W sumie to mówię prawdę. Dobra, jak byłem jeszcze maluchem, to może i miałem z nim do czynienia, ale potem przez długie ponad szesnaście lat... null. Zero. - Swoją drogą... skąd go znasz? Nie chcę nic sugerować, ale po tym, co było wcześniej... jesteś prostytutką?

GallAnonim - 2015-06-08, 18:03

Lana w milczeniu obserwowała w jaki szok wprowadziło cię jej oświadczenie, a była to prawdziwa bomba przecież.
- Tak, wiem, że to on urządził w ten sposób twoją matkę – odparła bez emocjonalnie dziewczyna – ale sądziłam, że będziesz o swoim ojcu wiedział więcej. Twoja matka głupio zrobiła, że zataiła przed tobą możliwe zagrożenie – stwierdziła.
Wtedy zasugerowałeś coś wielce niefortunnego, od którego na twarzy Lany natychmiast pojawił się grymas gniewu. Jeśli spodziewałeś się, że skończy się to typowo damskim plaskaczem po twarzy to grubo się pomyliłeś. Dostałeś pięścią prosto w brzuch i to z taką siłą, że aż cię zgięło, a zabolało bardzo mocno.
- Jeszcze raz zasugerujesz, że jestem dziwką, a klnę się na Arceusa, będziesz wymagał hospitalizacji, jak twoja matka – mruknęła do ciebie złowrogo masując pięść, a potem jak gdyby nic wróciła do waszej rozmowy. – Co do twojego pytania, spotkałam Cornetta niby przez przypadek, ale że to faktycznie był przypadek to wątpię, w Hearthhome kilka tygodni temui. Sam mnie wtedy znalazł i rozmawiałam z nim kilkakrotnie. Tak go poznałam i od razu zrozumiałam, że to świr. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? – Zapytała na koniec.
Cóż, wygląda na to, że Lana nie zrobi się nagle wylewna i sam musisz się dopytywać o szczegóły, jak chcesz się dowiedzieć jak najwięcej. I może uważać na pewne sugestie, by uniknąć nieprzyjemności.

Sebuś - 2015-06-08, 19:24

Ała... czuję, że Lana nie należy do osób spokojnie reagujących na takie pytania... w sumie znając życie to moja matka też by pewnie tak zareagowała. Całe szczęście, że nie pokusiła się o kopnięcie w kroczę, tylko po prostu uderzyło pięścią w mój brzuch, ale i tak w oczach stanęły mi łzy. Cholera jasna, kurka wodna, jak matkę kocham, jak to cholernie boli...
Nie wiem, ile czasu minęło, zanim mogłem się na powrót wyprostować, ale w międzyczasie Skydiver jak gdyby nigdy nic kontynuowała swoją wypowiedź... hm, wiele się dowiedziałem, na przykład tego, że nie jest ona prostytutką. Zrobiło mi się dzięki temu lżej na sercu, przynajmniej pod tym względem nie będziemy mieli żadnych problemów w czasie podróży, ale nadal mnie martwi fakt tamtych gości oraz mojego ojca. Biorąc pod uwagę to, co zaprezentowała mi już dzisiaj w czasie pierwszego dnia naszej znajomości, nie dziwię się, że ma takie problemy, ale na razie chyba to przemilczę. Tymczasem piorunuję dziewczynę ciekawskim wzrokiem.
- Dobra, zrozumiałem, przepraszam. I tak, chciałbym wiedzieć, bo skoro już się z nim spotkałaś i rozmawiałaś... o czym rozmawialiście? Wspominał ci coś o tym, że zamierza zrobić... ekhm, mojej mamie krzywdę czy coś? I czy tylko z jego powodu zdecydowałaś, że koniecznie musisz podróżować akurat ze mną? - pytam, rozglądając się dookoła z nadzieją, że nikt nas nie podsłuchuje.

GallAnonim - 2015-06-10, 13:01

Nim Lana odpowiedziała, zmarszczyła się, jakby była zmuszona powiedzieć o czymś, o czym mówić nie chce. W końcu jednak westchnęła i spojrzała na ciebie.
- Twój ojciec… – zawahała się, szukając słów. – mówiąc krótko zaproponował mi, bym dołączyła do jego „szkoły,” tak to nazwał. Widzisz Lucian Cornett ma pewne… niezwykłe zdolności i z jakiegoś powodu szuka sobie podobnych. Tak, ja też takie zdolności mam, ale nie chcę o tym mówić. W każdym razie, on usilnie próbował mnie przekonać, i choć nie zamierzałam przyłączać się do świra, który nie panuje nad własnymi emocjami, powiedział coś co bardzo mnie zainteresowało. Tak bardzo, że wolałam się wymknąć z ostatniej rodziny zastępczej pod pretekstem podróży pokemon. Cóż, od niego dowiedziałam się także o tobie. Szukał cię, ale nie mówił mi co ma w planach, gdy cię znajdzie. Co do tego, dlaczego nalegałam, aby podróżować z tobą… Najpierw muszę coś wyjaśnić. Do Jubilife przybyłam tropiąc Cornetta, ale zamiast jego znalazłam ciebie i stoczyliśmy wtedy walkę. Po wszystkim, śledziłam cię i widziałam zamieszanie pod twoim domem. Domyśliłam się, że to robota tego faceta. Po tym czekałam na to co ty zrobisz, a zrobiłeś to czego się spodziewałam, zdecydowałeś się ruszyć w podróż. Trochę to jednak trwało, dość długo, by znaleźli mnie ludzie, którzy mnie irytują. Teraz chyba rozumiesz? Wcześniej czy później wpadniesz na swojego ojca, nawet jeśli nie będziesz go szukał, a ja mam sprawę do Cornetta, więc musiałam się do ciebie przyłączyć.
Po wszystkim dziewczyna dyszała, jakby po ciężkim wysiłku. Rozmawianie to nie była jej mocna strona, nie ma co. Jednak co ty sądzisz na jej rewelacje?

Sebuś - 2015-06-10, 14:32

- Szkoła... dla ludzi o specjalnych zdolnościach? - powtarzam, nie będąc pewnym, czy dobrze zrozumiałem. W sumie dowiedziawszy się wielu rzeczy o ojcu nie dziwię się, że Lana także uważa go za kompletnego wariata, którym pewnie jest... cholera, nie można być normalnym, zwłaszcza gdy się... ekhm, zgwałciło byłą żonę i pobiło do tego stopnia, że jej stan jest krytyczny. Nie wiem, co z tym zrobię... a słowa Skydiver, że Cornett i tak prędzej czy później mnie znajdzie... kompletny brak logiki. Po co w takim razie zostawił mi tę broń? Mam dziwne wrażenie, że pistolet nieco bardziej mi ciąży w torbie, ale co ja mogę poradzić na to w tym momencie? Na razie ograniczam się tylko do obdarzenia Lany śmiertelnie poważnym spojrzeniem. - Czyli mam posłużyć ci za wabik na ojca, tak? W sumie nie zamierzam go szukać, ale zastanawiam się bardziej, o co chodziło z pewnym listem i przedmiotem, który mnie zostawił. Może... w sumie to będzie chyba bardziej konieczność niż możliwość, ale pewnie zostaniemy na noc w Oreburghu, więc... może będzie lepiej, jeśli powiem ci o wszystkim wieczorem. Swoją drogą to co ci ten świrus powiedział, że cię to zaciekawiło tak mocno?
GallAnonim - 2015-06-11, 13:28

Lana potaknęła na twoje pierwsze pytanie. Potaknęła również na drugie. Cóż za szczerość. Kiedy zdawało się, że przez jakiś czas usta twojej towarzyszki się nie otworzą, ona odezwała się nagle cicho.
- Domyślałam się, że nie będziesz go szukać. Nie wyglądasz na takiego, który łaknąłby zemsty za jakąś krzywdę i pakował się w gówno byleby ją wywrzeć. Jednakże to jak wkroczył do twojego życia… Dla mnie oznacza, że Cornett chce konfrontacji. Dlatego nadal twierdzę, że idąc z tobą spotkam go.
Kiedy powiedziałeś o możliwym noclegu w Oreburghu oraz że wtedy powiesz jej o wszystkim, Lana trzeci raz potaknęła. Na twoje kolejne pytanie jednakowoż musiała coś powiedzieć.
- Ponoć wie gdzie znaleźć kogoś z mojej przeszłości. Więcej jednak powiem dopiero wtedy, kiedy zatrzymamy się na nocleg, a ty powiesz to co ty masz do powiedzenia. To wszystko? Czy możemy ruszać?

Sebuś - 2015-06-11, 18:44

- Ech... to jest serio cięższe niż mogę to opisać... znaczy niby nie chcę się na nim mścić, ale ta cała sprawa jest zagmatwana. Cholera, pokażę ci po prostu wieczorem i tyle. Lepiej zrozumiesz, jak zobaczysz, chociaż po tym, co usłyszałem teraz, zastanawiam się, czy nie zrobić z tego dobrego uczynku - syczę cicho, jakoś tak podświadomie zaciskając zęby i dłonie. Nie wiem już, co mam robić, co sprowadza się do jednego pytania. Jaki jest sens tej całej podróży? Niby chcę zebrać trochę pieniędzy, by potem było mnie stać na ewentualnie poniesienie kosztów leczenia matki, jednak z drugiej strony chciałem się też dowiedzieć nieco więcej o własnej rodzinie... no i teraz już wiem. Cholera, jestem synem kompletnego wariata i kompletnie niewinnej kobiety, a na dodatek mój ojciec coś ode mnie chce. Czego? Cholera jasna pewnie wie. Zabić mnie? Żebym zabił jego? A może przeciągnąć na swoją stronę jak próbował z Laną?
Im bardziej zagłębiam się w to wszystko, tym bardziej mam wrażenie, że wpakowałem się w niezłe kłopoty. I dlaczego, cholera? Tylko dlatego, że jestem sobą? W sumie... innego wytłumaczenia nie widzę na to wszystko i po tym wszystkim. Zapewne gdybym nie był synem Luciana Cornetta, nic by się nie wydarzyło i pewnie nieświadomie żyłbym sobie wraz z matką w Jubilife... a tu figa z makiem.
- Masz rację... za mocno przejąłem się tym wszystkim. Jak dotrzemy na miejsce, wszystko ci powiem - odpowiadam, przytakując dziewczynie, po czym wznawiam wędrówkę do Oreburgha. Nie odzywam się po drodze, by nie tracić czasu, w końcu gdy dojdziemy do miasta, to wyjaśnimy chyba wszystko, a bardzo śpieszno mi do tej wiedzy.

GallAnonim - 2015-06-13, 11:10

Lana skinieniem głowy zgodziła się wysłuchać cię wieczorem. Nie wnikała też w twoje rozterki związane z celem podróży oraz ojcem. W każdym razie rozmowa dobiegła końca i oboje ruszyliście dalej do Oreburgha. Jako że teraz chciałeś dotrzeć tam jak najszybciej, ignorowałeś ewentualnych chętnych na walkę.
Upłynęło wam tak kilka godzin. Było późne popołudnie, a do górniczej mieściny jeszcze trochę drogi zostało, ale już dookoła was zmienił się teren na bardziej górzysty i kamienisty, jeziorka zniknęły oraz widzieliście znaki oznajmiające, że w okolicy znajduje się co raz więcej kopalni oraz kamieniołomów.
By dotrzeć stąd do miasta, musieliście jeszcze przejść przez tunel zwany Bramą Oreburgha. Lecz co to? Widzicie już wejście do tunelu, ale wygląda na nieźle przyblokowane, a przed zgromadził się tłum gapiów. Zdaje się, że na waszej drodze stanęła poważna przeszkoda, ale może warto by zasięgnąć języka?

Sebuś - 2015-06-13, 18:52

Ufff, już jest blisko. W sumie to nigdy nie byłem w Oreburghu, jakoś nie podobałaby mi się podróż do górniczego miasteczka. Zdecydowanie wolę klimaty swojego ukochanego Jubilife, ale co poradzić, że życie postawiło mnie w takiej, a nie w innej sytuacji? No nic, najważniejsze, że jesteśmy już blisko, ale niepokoi mnie ta blokada. Przede wszystkim analizuję uważnie, co to za rodzaj blokady, bo w końcu są różne - zwalone kamienie, deski przybite do wejścia, dziki stwór strzegący Bramy albo cholera wie co, nawet Lucian Cornett. Brrr... nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby to rzeczywiście był mój walnięty ojczulek, ale nie wydaje mi się, żeby to było prawdopodobne. Zapewne zawaliło się wejście czy coś.
Na koniec swoich obserwacji próbuję podpytać i podsłuchać, co ludzie o tym sądzą i w ogóle czemu ktoś z tym czegoś nie zrobi... a jednocześnie staram się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji.

GallAnonim - 2015-06-14, 10:59

No cóż, Brama Oreburha nie była jakąś dziurą w ziemi. To duży tunel, którym jeżdżą samochody, ba, zasówa tędy mnóstwo ciężarówek z tym co w kopalniach wydobyto. Jak coś się tutaj stanie to kaplica, trzeba długo jechać/iść na około.
Dlatego podchodząc do Bramy, mogłeś obserwować długaśny korek. Co się jednak stało w samym tunelu. Początkowo nie wiele widziałeś z powodu muru ludzkich pleców, ale jak się już trochę przepchałeś, zobaczyłeś, że w wejściu do tunelu doszło do wypadku. Zderzyły się dwie ciężarówki i to tak niefortunnie, iż kompletnie zablokowały przejazd, a w dodatku ze zbocza góry zsypało się na dół kilka głazów. Suma summarum przejścia nie ma, a przynajmniej nie w przeciągu paru następnych godzin. Nad sytuacją już starała się zapanować policja. Widziałaś też karetkę oraz że wnoszą tam kogoś na noszach.
Z tego co usłyszałaś z rozmów wymienianych między gapiami. Jedna z ciężarówek wpadła w poślizg, zderzyła się z tą drugą, a potem obie rąbnęły o ścianę tunelu, z czego wziął się obryw skał. Ponoć nikt nie zginął, ale jeden z kierowców doznał sporych obrażeń. Ogólnie wszyscy wyglądali albo na zdeprymowanych, albo na wkurzonych. Niektórzy wracali do samochodów, aby jechać na około. Piesi w tym wielu trenerów rozważali, czy nie wrócić do Jubilife, albo nie obozować w okolicy. Wyglądało na to, że waszą dwójkę też to czeka, gdy nieoczekiwanie usłyszałeś pewnego starego, siwego i brodatego górnika.
- Psia mać! – zaklął, spluwając ordynarnie na ziemię. – Co za idioci jeżdżą w tych ciężarówach. Nie będę przez nich czekał ani lazł na około skoro można przejść przez kopalnię.
Czyżby znał on jakąś inną drogę. Może warto go o to zapytać?

Sebuś - 2015-06-14, 18:12

No cóż, chyba miałem za dużo oczekiwania w sprawie tego nagłego przyblokowania drogi. Snułem najrozmaitsze teorie spiskowe, a to tylko dwie ciężarówki... jak nic władze powinny pomyśleć o jakiejś obwodnicy dla większych pojazdów, a tunel zostawić otwarty wyłącznie dla pieszych - byłoby to moim zdaniem o wiele bezpieczniejsze, ale cóż, na razie jestem tylko nic nieznaczącym nastolatkiem. Może za kilka lat, heh?
Miałem zamiar już wrócić do Lany i przekazać jej złą wiadomość, iż zapewne będziemy musieli tutaj nocować, ale słyszę tego górnika... hm, co ja mam z tym zrobić? Z jednej strony mam ochotę za nim iść, jednak z drugiej nie wywołuje on u mnie dobrego wrażenia, dlatego wolałbym chyba zostać tu. No i tak też czynię.
- Nie ma innej opcji, jeśli chcemy się dostać do Oreburgha, musimy poczekać kilka, jak nie kilkanaście godzin, więc... chyba tu zostaniemy, prawda? - informuję dziewczynę, gdy tylko z powrotem do niej podejdę. - Chyba że... możemy się zawsze wrócić do Jubilife i iść w stronę Eterny.

GallAnonim - 2015-06-17, 15:26

Zdecydowałeś się zignorować górnika, który zgodnie ze swymi słowami, nie czekał, tylko poszedł piechotą wzdłuż góry, pewnie do wspomnianej przez siebie kopalni. Po drodze dołączyło do niego kilka osób, również wyglądających na górników. Ciebie oni jednak już nie interesują prawda?
Tymczasem zrezygnowany tłum powoli się rozchodził. Część, ludzi nieco odeszła od tunelu, aby założyć coś w rodzaju obozowiska, w którym poczekają na odkorkowanie tunelu. Reszta dołączyła do tych, którzy ruszyli w stronę Jubilife.
Co do Lany, nie wyglądała na przejętą całą tą sytuacją, ani żeby jej się śpieszyło. Wzruszyła ramionami na twoje słowa.
- Decyzja należy do ciebie. Ja tam się dostosuję.

Sebuś - 2015-06-17, 17:19

- Decyzja jest chyba prosta jak budowa cepa, bo zakładam po prostu, że do Jubilife nie opłaca się nam wracać i tak samo nie opłaca nam się na razie podróżować do Eterny i dopiero potem do Oreburgha. Tak więc po prostu... rozłożymy się tutaj w okolicy bramy, żeby mieć pewność, kiedy będzie można przejść do miasta. Proponuję też, żebyś się przespała w nocy, a ja będę czuwał nad bezpieczeństwem bagaży - mówię cicho, po czym zdejmuję plecak i siadam na ziemi tam, gdzie będzie najlepiej... no i gdzie będzie wolne miejsce. Na razie wolę nie rozbijać ewentualnego namiotu - pomijając w ogóle fakt, że go nie mam. Śpiwora też nie mam, więc... zapowiada się naprawdę ekscytująca podróż, aż muszę sobie zapisać gdzieś, że powinienem przeszukać mieszkanie, by znaleźć sprzęt kempingowy, o ile w ogóle mieliśmy takie coś w domu. Na razie jednak spoglądam na Lanę nieco niecierpliwym wzrokiem. - Cóż... skoro nie dojdziemy do Oreburgha na noc... myślisz, że to miejsce jest bezpieczne do rozmawiania o tym, o czym mamy rozmawiać?
GallAnonim - 2015-06-19, 15:04

- Zapewne masz racje – odpowiedziała Lana. – Ale nie musisz przy mnie zgrywać dżentelmena. Obejdzie się. Możemy się zmieniać podczas noclegu, o ile będziemy do tego zmuszeni. Myślę, że ta trasa jest tak ważna, że będą stawać na głowie i rzęsach byleby usunąć zator jeszcze dzisiaj.
W każdym razie odeszliście nieco od Bramy, bo niezbyt było gdzie się tam rozłożyć i policja przeganiała gapiów. W końcu usiedliście w pobliżu tej większej grupy, ale tak nieco na uboczu. Brak sprzętu kempingowe to jednak zaiste spory problem, jeśli przyjdzie wam tutaj nocować. No i zaproponowałeś byście o tym co macie do porozmawiania, porozmawiali tutaj.
- Jeśli tego chcesz. W sumie i tak nie wiele mamy teraz do roboty, chyba że chcesz poszukać kogoś do walki. W tej grupie na pewno się znajdzie sporo trenerów – powiedziała Lana, wskazując głową na zgromadzonych w pobliżu ludzi.
Faktycznie niektórzy już szykowali się do toczenia pojedynków.

Sebuś - 2015-06-19, 15:32

Cóż, problem to problem. Przynajmniej na przyszłość będę wiedział, żeby nie rzucać się z motyką na słońce i wszystko wcześniej starannie popakować. Swoją drogą, znając własną matkę, zebrałbym niezły ochrzan, gdyby ogarnęła, że się nie przygotowałem dokładnie do przygody... auć. Na razie jednak siadam jak najbliżej Lany i otwieram plecak tak, by pokazać tylko i wyłącznie jej, co jest w środku - felerny rozbrojony na tę chwilę pistolet.
- Znalazłem to w swoim pokoju razem z liścikiem od niego. Nie wiem, czy chciał po prostu, żebym go ścigał, ale nie wiedziałem też, co z tym zrobić, dlatego to wziąłem. Prędzej czy później zapewne okaże się przydatne - wyjaśniam pochodzenie broni, po czym wyjmuję także karteczkę od Cornetta, by Skydiver mogła ją osobiście przeczytać. - W sumie... umiałabyś się takim czymś posługiwać? Nauczyłabyś mnie ewentualnie, jeśli umiesz? Bo w sumie ja... tak trochę nie bardzo. I nadal czekam, aż mi wyjaśnisz, co ten idiota ci wspomniał...

GallAnonim - 2015-06-19, 21:16

Kiedy otworzyłeś plecak żeby dyskretnie pokazać co tam masz… twarz Lany nie bardzo się zmieniła. Raczej nie zrobiłaś na niej zbyt wielkiego wrażenia. Chyba już miała kontakt z czymś takim.
- Teraz już nie mam wątpliwości, że chciał cię sprowokować. Jeśli chciałby cię zabić, sprzątnąłby twoją matkę i zaczekał na ciebie – rzekła Lana. – Nie powiem ci jednak w jakim celu to robi. To świr, więc może być jakikolwiek. A co do spluwy, nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać argument siły. I tak, wiem jak tego użyć, ale czy naprawdę chcesz żebym cię uczyła? – Kiedy jednak miała powiedzieć co usłyszała od Cornetta, Lana tradycyjnie zrobiła dłuższą przerwę, aby się przełamać i przemyśleć co powiedzieć. – Powiedział mi, że wie, gdzie się znajdują moi prawdziwi rodzice – usłyszałeś tylko, a potem usta dziewczyny się zamknęły. Minę nie miała za szczęśliwą z powodu tego zwierzenia.
Cóż, w sumie spełniła obietnicę, ale szczegółów nie usłyszałeś. Pytanie jednak, czy wypada sprawę drążyć?

Sebuś - 2015-06-23, 19:11

- Może po prostu stwierdził, że nie opłaca mu się czekać albo po prostu narobił hałasu i mógł mieć kogoś na ogonie? - podsuwam własną hipotezę odnośnie tego, dlaczego cholerny Cornett nie raczył mnie "sprzątnąć" tego samego dnia, kiedy załatwił moją matkę. W sumie... źle się trochę z tym czuję, jednak teraz mam wrażenie, że to dziwne zrządzenie Losu. Może po prostu chciał, bym sprzątnął tego świra w późniejszym terminie? W każdym razie na razie nie zamierzam drążyć dalej sprawy, więc zamykam plecak i odkładam go blisko siebie, żeby mieć w razie co szybki dostęp do niego. - No cóż... chyba cię trochę rozumiem. W każdym razie jeśli chodzi o to, co ci pokazałem... tak, chcę. Nie wiadomo, w jaką sytuację wpadniemy, więc wolę być w razie co przygotowany. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony, nie? - mówiąc to, sięgam do głowy Lany, by rozczochrać jej włosy w czysto przyjaznym geście, a następnie wzdycham, skupiając się jak najbardziej na tym, by skutecznie czuwać, gdy dziewczyna będzie spać.
GallAnonim - 2015-06-27, 19:06

- Czy ja ci wyglądam na glinę? – odparła cynicznie na twe hipotezy Lena. – Nie mam pojęcia dlaczego zrobił, jak zrobił. Mówię ci tylko na co mi to wygląda. Wątpię jednak by narobił dużo hałasu. Ktoś z waszych sąsiadów by go wtedy mógł widzieć, a chyba tylko ty wiesz, że to on i to tylko dzięki temu listowi. Mam rację?
Kiedy poczochrałeś dziewczynie włosy, wyglądała na tak zdumioną, jakby co najmniej spotkała yeti. Chyba nigdy wcześniej nie spotkała się z takim gestem i nie wiedziała jak zareagować. Niemniej nie musiałeś znowu smakować jej pięści. W milczeniu Skydiver tylko poprawiła swą fryzurę.
- Em… W każdym razie ta umiejętność na pewno ci w niczym nie zaszkodzi – mówiła potem apropo przedmiotu leżącego w twym plecaku. – Kiedy znajdziemy się w jakimś odludnym miejscu pokażę ci co i jak - oznajmiła.
Potem sobie siedzieliście. Jeszcze nie ściemniło się całkiem, więc ani Lana, ani inni ludzie nie szykowali się do spania. Jakbyś chciał się z kimś po pojedynkować teraz masz świetną okazję. W końcu i tak musisz czekać teraz.

Sebuś - 2015-07-03, 16:08

- Zaszkodzić nie zaszkodzi, ale mam nadzieję, że jak już się na niego napatoczę, to mi chociaż życie uratuje... - stwierdzam, po czym jeszcze raz czochram jej włosy z nadzieją, że mi ręki nie odgryzie... nie no, tego to mi raczej nie zrobi. W każdym razie po tym krótkim stwierdzeniu podnoszę się na równe nogi. Noc trochę długa zapowiada się, dlatego czas trochę zawalczyć - w końcu nie mogę stracić formy, zwłaszcza że zbliża się powoli moja pierwsza walka z jakimkolwiek liderem... trochę wstyd byłoby mi przynieść wstyd nazwisku własnej matki, biorąc pod uwagę, że ona kiedyś też walczyła. Z tego powodu szukam jakiegokolwiek przeciwnika, który wygląda młodziej i mniej pewnie ode mnie.
GallAnonim - 2015-07-04, 12:45

Kiedy drugi raz rozczochrałeś jej włosy, Lana wydała już z siebie pomruk niezadowolenia, ale dłoni na szczęście nie straciłeś. Potem podniosłeś się i ruszyłeś w kierunku ludzi szukać przeciwnika. Twoja towarzyszka poszła w twoje ślady i zaraz jej Snavy walczyła z jakimś Zigzagoonem. Jeśli chodzi o twoje kryteria wyszukiwania na szczęście było w kim przybierać i twój wzrok napotkał pewnego szczupłego chłopaczka o aparycji kujona, który przy nodze miał wesołego Shinxa. Kujon rozglądał się po walczących, jakby sam szukał okazji do walki, więc pewnie wyzwania nie odrzuci.
Sebuś - 2015-07-08, 11:23

Teoretycznie nie powinienem był ryzykować czynienie takich gestów biorąc pod uwagę poprzednie dokonanie Lany, jednak nie potrafię się powstrzymać. W pewnym sensie wydaje mi się taka trochę niewinna, chociaż szkoda tylko, że tak niezbyt przyjaźnie nastawiona... chociaż może to bardziej kwestia tego, że pewnie wcześniej nie spotkała się z takim gestem - w końcu za pierwszym razem wydawała się być zaskoczona. No cóż, miejmy nadzieję, że potem uda mi się ją jakoś do siebie przekonać, żeby tak wrogo na mnie nie reagowała, a na razie czas na walkę. W sumie to nawet od razu w oko wpadł mi chłopak w okularach i z Shinxem u nogi. Matko kochana, z jednej strony jakoś lubię bardziej Foxy, jednak Shinx też nie jest taki zły.
- Hej - witam się z nieznajomym, podchodząc do niego. Jednocześnie wyciągam rękę w przyjaznym geście, przywołując na swą twarz sympatyczny uśmiech. - Nie chciałbyś stoczyć walki jeden na jeden?

GallAnonim - 2015-07-10, 10:39

- O, witam bardzo – odparł chłopak, również z uśmiechem, na przywitanie, ściskając twoją wyciągniętą dłoń. – Chmy, ja i Light chętnie byśmy z kimś zawalczyli, prawda? – zwrócił się do swojego pokemona, który miauknął radośnie, a potem posłał w powietrze, kilka wyładowań elektrycznych na znak swoich chęci do walki. – Jeden na jeden, tak? A jaka stawka? Niestety, krucho u mnie teraz z kasą, więc wyłożyć mogę maksymalnie 100$ – zachichotał niezręcznie okularnik, drapiąc się po głowie. – Starczy? Aa i Rob jestem, to znaczy Robert, ale wszyscy Rob mi mówią – przedstawił się jeszcze.
Teraz musicie się jeszcze rozejrzeć za kawałkiem wolnego terenu, by przypadkiem ktoś nie wszedł na linię ognia waszych pokemonów.

Sebuś - 2015-07-19, 16:32

- Light? To imię chyba całkiem do niego pasuje - stwierdzam cicho, po czym kiwam głową, wyciągając własny pokeball. - Miło mi Rob, jestem Sebastian, ale przyjaciele i rodzina mówią na mnie Seb. Jeśli zaś chodzi o ewentualne fanty to też nie stoję za dobrze z forsą, więc... stówa. Nie za dużo, nie za mało, a w sam raz... - przedstawiam się, jednocześnie potwierdzając ofertę okularnika, a następnie wypuszczam na zewnątrz Foxy. Z Kusanagi wolę jeszcze nie ryzykować, najwyżej potrenuję z nią później w jakiejś dziczy, a na razie niech się lisica wyszaleje. Drugi lider jest chyba zresztą specem od trawiastych, więc mogę już teraz trochę się przygotować. Na razie jednak wypada poszukać jakiegoś miejsca do walki. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś zakątka, jednocześnie zagadując chłopaka. - Hm... może po prostu zawalczymy na drodze? Biorąc pod uwagę, że tunel i tak jest zablokowany, a wieść zapewne się rozeszła, nikt nas stamtąd nie przepędzi, a teren będzie w miarę równy, nie? Swoją drogą... skąd jesteś? Długo już tak podróżujesz?
GallAnonim - 2015-07-20, 20:41

- Bardzo mi miło poznać cię Sebastanie – rzekł okularnik, kiedy się mu przedstawiłeś. – I śliczny lisek – dodał, kiedy wypuściłeś Fennekin. – Co do miejsca walki, proponowałbym jednak, aby walczyć obok drogi i to tak obok, by pokemony przypadkiem na nią nie wybiegły. Może tunel jest zablokowany, ale przecież muszą sprowadzić tutaj jakiś ciężki sprzęt i ludzi, aby to udrożnić. Nie chciałbym, aby doszło do jakiegoś wypadku przez naszą walkę – rzekł Robert z nerwowym chichotem, proponując gestem dłoni, byście ruszyli już na poszukiwanie areny. – A jestem z Sandgem i podróżuję już kilka dni, ale wcześniej trzymałem się okolic swojego miasta. Ostatnio dopiero zdecydowałem się na dalszą wyprawę. A jak jest z tobą? – Odwzajemnił się pytaniem.
Tymczasem znaleźliście opodal drogi ładny kawałek płaskiego terenu, gdzie rosło tylko kilka krzaków. Tutaj będziecie walczyć. Rob już zajął miejsce po drugiej stronie „areny”, a jego Shinx stanął w bojowej postawie i wysłał w powietrze kilka wyładować elektrycznych w swego rodzaju wyzwaniu do boju.

Sebuś - 2015-08-01, 12:06

- Hm, Sandgem... to spory kawałek stąd. Ja jestem z Jubilife i zazwyczaj walczyłem w parku z każdym lepszym trenerem, ale sytuacja życiowa trochę mnie rzuciła teraz poza miasto - odpowiadam na pytanie Roba, nadal się uśmiechając, chociaż moje oczy uważnie mu się przypatrują. Zamieniam się chyba powoli w paranoika, skoro nerwowy śmiech chłopaka wydaje mi się być oznaką jakiegoś przekrętu czy oszustwa. Brrr, mimo wszystko nie zamierzam mu ufać, dlatego... no cóż, pełne skupienie i uwaga, a nie tylko walka. - Dobra, Foxy, nie przedłużajmy momentu walki. Nie możemy tym razem polegać ani na przewadze szybkości, ani tym bardziej na przewadze typów, której nie mamy, dlatego... cóż, będzie trzeba się uciec do sprytu, a w końcu jesteś lisem, prawda? Zacznij więc od machnięcia ogonem albo łapką tak, by trochę ziemi z podłoża poleciało na twarz Shinxa, a następnie odskocz do tyłu, atakując Heat Wave. Na sam koniec zaś... hm... wystrzel Ember. Myślę, że bardziej bezpośrednie akcje możemy sobie darować ze względu na typ przeciwnika, więc skupimy się na pokonaniu go z daleka. Gdyby próbował cię zaatakować, zrób unik.
GallAnonim - 2015-08-03, 12:03

Foxy, jak zwykle bardzo chętna do walki, natychmiast ruszyła naprzód, łapą sypiąc leżącym na poboczu drogi piaskiem w kierunku szarżującego Shinxa. Może ta podróbka Sand Attacku niezbyt kociaka oślepiła, ale bez wątpienia zaskoczyła i zmusiła do zatrzymania się, aby pozbyć się ziarenek. Fennekin wykorzystała to realizując dalszą część twojego planu, ziejąc w przeciwnika strumieniem gorącego powietrza, od którego sierść Shinxa aż się poskręcała, a potem jeszcze dołożyła Ember, jeszcze bardziej ją rujnując płomykami. Niestety podpalenia nie wywołała. Tymczasem rozłoszczony Shinx użył Spark i był on mocniejszy niż powinien. Prawdopodobnie te wyładowania przed walką było wzmacniającym elektryczne ataki Chargem.

85%

VS


92%

Sebuś - 2015-08-12, 22:02

Cholera. No to nie doceniłem przeciwnika. Czuję się z tego powodu potwornie źle, ale skoro Charge wykorzystał na wzmocnienie Spark, to pewnie nie jest już taki silniejszy. Ufff, całe szczęście, że nie została sparaliżowana czy od razu nie znokautowana przez samo uderzenie elektrycznym atakiem. Mimo wszystko jednak wstęp do walki z Robem uświadomił mi, że chyba moje wszystkie poprzednie pojedynki były najzwyklejszym fartem. Dzieciaki, z którymi walczyłem, pochodziły w większości z Jubilife i raczej nie były wcześniej poza miastem, a ten chłopak... cóż, jest z Sandgem. Ma dłuższą drogę za sobą. I pewnie jeszcze w dodatku sporo trenował po drodze. Zaczynam być zły, że tak bardzo olałem po drodze trening, który mógł się okazać bardzo ważny przy ewentualnym przyszłym starciu z liderem z Oreburgha. Cóż, dość gadaniny. Zabieram się do roboty, by nie przegrać bitwy.
- Dobra, Foxy. Początek nie był za ciekawy, zwłaszcza, iż nasi przeciwnicy najwyraźniej przygotowali się do starcia przed jego rozpoczęciem - tu robię krótką przerwę, by z lekkim zainteresowaniem spojrzeć na trenera naprzeciwko mnie. Nie, żebym był gejem, ale cóż... interesujący typ, nieprawdaż? - W każdym razie jesteśmy trochę na straconej pozycji, chociaż nie wszystko jeszcze stracone... ale ta pierwsza porażka musi kiedyś nastąpić, prawda? Tak więc na początek tej nowej tury odskocz nieco do tyłu, posyłając ku przeciwnikowi Heat Wave. Następnie zaś zacznij go okrążać dookoła, wzniecając przy tym trochę piachu swoim ogonem, by zdezorientować przeciwnika, a na koniec zaskocz go Scratch z najmniej niespodziewanej strony. Potem od razu odskocz do tyłu i zrób też to, gdyby zamierzał zaatakować i skontruj Emberem. Nie chcę nic prorokować, ale obawiam się, że następny taki atak może mieć złe skutki.
Oby tylko tym razem się udało.

GallAnonim - 2015-08-15, 11:02

Nim twoja Foxy zdołała zaatakować, nieco szybszy Shinx ponownie naładował siebie Chargem. Jednakże nie zdążył przez to umknąć przed Heat Wavem. Kiedy twoja lisica wzniosła prowizoryczną zasłonę dymną, kot nie zaryzykował użycia elektrycznego ataku, tylko spojrzał słodkimi oczami na przeciwniczkę, kiedy ta rzuciła się z pazurami, przez co osłabł jej atak, a efekt Scratch został zmniejszony. Wtedy Shinx zemścił się potężnym Spark i jeszcze przywalił lisicy z Tackle, kiedy tą jeszcze wstrząsała elektryczność. Na szczęście znowu nie zostaliście sparaliżowani, więc bez problemu Foxy zakończyła rundę celnym Emberem. Niestety, nadal przegrywacie z Robem i jego Shinxem. Te podładowane Sparki są naprawdę silne.

62%
Osłabiony atak fizyczny

VS


76%

Sebuś - 2015-08-23, 21:22

Nie ukrywam, że czuję się wręcz tak, jakby ktoś mi wyłączył przełącznikiem gdzieś w głowie logiczne myślenie. Szans na wygraną tego pojedynku raczej nie mam, ponieważ zwaliłem go od samego początku. Aż mam wrażenie, że słyszę słowa matki powtarzające się niczym echo i mówiące te trzy słowa tym samym dobrze znanym mi tonem, którego używała za każdym razem, gdy udzielała mi reprymendy.
"Skorzystaj z otoczenia"
Mam wrażenie, że wraz z tym zdaniem do głowy przyszedł mi iście szatański plan, który bym prędzej przypisał własnemu ojcu niż samemu sobie, jednak w tej sytuacji nie widzę innego wyjścia. Najwyżej Rob oskarży mnie o zbyt dużą brutalność wobec Shinxa albo w bardzo najgorszym wypadku wezwie jakieś towarzystwo opieki nad stworzeniami czy coś w ten deseń. Brrr, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić.
- Dobra, Foxy. Prawdopodobnie przegramy, jednak tonący brzytwy się chwyta, nie? Przede wszystkim nie powinniśmy pozwolić na to, by Shinx się do ciebie zbliżył, dlatego Scratchem pozbaw pobliskie krzaki trochę gałęzi i zgarnij je tak, by uformować wokół przeciwnika okrąg. Postaraj się działać na tyle szybko, by nie dać mu okazji do ucieczki, więc następnie przy pomocy Heat Wave podpal okrąg. Przy odrobinie szczęścia rywal poparzy się trochę, uciekając z płonącej pułapki albo zostanie wewnątrz niej i straci przytomność z powodu niedoboru tlenu. Mimo wszystko postaraj się też nieco osłabić Shinxa, atakując z odległości dwa razy Ember. Gdyby jednak zaś próbował cię zaatakować, ponownie sypnij mu piaskiem w twarz i odsuń się na bezpieczną odległość wykonując Tail Whip.

GallAnonim - 2015-08-25, 15:02

Niestety twój plan nie wyszedł tak jak chciałeś. Wprawdzie Foxy, unikając Shinxa jak tylko mogła, ścięła pazurkami parę gałązek z okolicznych krzaków, uformowała z nich ten krąg, w który zwabiła kota. Zapomniałeś jednak, że twój pokemon jest mały oraz niezbyt silny, więc i gałęzie tycie, a nie dało się ich uzbierać kopy, będąc atakowanym. Innymi słowy po podpaleniu drewna Heat Wave’m nie powstała ognista pułapka, a tylko płonący krąg, który Shinx bez trudu przeskoczył. Poparzył się może trochę, ale co z tego? Twój pokemon zgarnął parę darmowych ciosów oraz zmęczył się na darmo. Tymczasem kot rąbnął kolejnym Sparkiem, a twoja lisica Emberami, by na koniec machnięciem ogona osłabić obronę przeciwnika. Niestety Fennekin była już bardzo zmęczona, a szanse na wygrane niknęły w oczach. Tymczasem Shinx stał z pewną siebie miną.
Po twarzy Roba widziałeś, że ten jest również pewny zwycięstwa i zapewne planuje zakończyć waszą walkę podczas następnego starcia.

26%
Osłabiony atak fizyczny

VS


48%
Osłabiona obrona fizyczna

Sebuś - 2015-08-29, 22:35

Cholera. Zwaliłem całą sprawę, ale w końcu musiał chyba nadejść ten pierwszy raz, prawda? W każdym razie jestem nawet zadowolony z tego - porażka może mnie wiele nauczyć, na przykład tego, iż nie należy lekceważyć Shinxów. Dlatego też nie zamierzam się nawet wysilać z taktyką, ponieważ już wiem, że przegrałem... ale ostatniego asa z rękawa... czemu by nie wyciągnąć go mimo nadchodzącej porażki?
- Nie zrobimy nic więcej, ale... spróbuj użyć Hypnosis, by uśpić przeciwnika, a następnie odskocz na bezpieczną odległość i zaatakuj go z dystansu Heat Wave. Na niewiele się to chyba raczej nie zda, ale może zadamy mu jeszcze jakieś obrażenia, dopóki się jakoś trzymamy - mówię cicho, starając się zachować kamienną twarz.

GallAnonim - 2015-08-31, 18:16

Nie miałeś już wielkich nadziei na zwycięstwo. Byłeś pewien, że zaraz twoja lisiczka otrzyma decydujący cios i przegracie. Wcześniej jednak od niechcenia postanowiłeś zagrać ostatnią kartą, którą było Hypnosis. I nagle stała się rzecz nieoczekiwana. Shinx, który chciał wykończyć Foxy ciosami czysto fizycznymi dostał się w kontakt wzrokowy i… usnął nagle twardym snem. Nie obudził go nawet cios Heat Wave. Nagle okazało się, że jest jeszcze dla was nadzieja. Nawet Rob skrzywił się, bojąc, że jednak zwycięstwa nie ma zagwarantowanego.

26%
Osłabiony atak fizyczny

VS


38%
Osłabiona obrona fizyczna
Śpi

Sebuś - 2015-08-31, 23:32

Sytuacja zaczyna się odwracać na moją korzyść, co, nie ukrywam, podoba mi się, ale mimo wszystko mam świadomość, iż muszę zachować pełną kontrolę nad emocjami, by nie zaprzepaścić całkowicie szansy na wygraną, która gdzieś tam nadal istnieje, chociaż jest mniejsza od maleńkiego ziarenka piasku na drodze, przy której walczymy. Irytuje mnie to mocno, bowiem raczej jestem otwartą osobą, ale cóż poradzić... cieszę się, że lisicy udało się zaskoczyć przeciwnika, a Rob stracił nieco pewności siebie, chociaż dał mi też cenną lekcję. Niestety, pora to zakończyć.
- Wiesz, Foxy, mam nadzieję, że nie wstanie, dopóki go nie wykończymy, dlatego użyj dwa razy Heat Wave, by spróbować dobić przeciwnika. Gdyby zaś wstał, wyceluj Ember w jego łapy, a następnie ponów próbę uśpienia go Hypnosis, dopóki się nie powiedzie. Jakby doszło do próby ataku, schowaj się za krzakami.

GallAnonim - 2015-09-01, 22:28

Twoja zmęczona podopieczna, po uprzednim sukcesie ze znacznie większą werwą podeszła do końcowej fazy pojedynku. Natychmiast posłała dwa Heat Wavy, znacznie potężniejsze niż uprzednio, bo wzmocnione przez jej umiejętność Blaze. Biedny, śpiący Shinx aż stanął w płomieniach. To go wprawdzie obudziło i z wielkim bólem oraz wysiłkiem na pyszczku, poraził jeszcze Foxy prądem, ale było już za późno na wygraną, bo przetrzymała to i postanowiła się odgryźć. Nawet gdyby lisica nie zaatakowała go Emberem, kociak padłby od ognia, a tak został powalony bardzo widowiskowo. Foxy dostaje 2lvle. Rob nie mógł uwierzyć, że jego pokemon prowadził całą walkę, a poległ na finiszu. W końcu się otrząsnął i wycofał nieprzytomnego Shinxa. Następnie podszedł do ciebie, by uścisnąć twoją dłoń.
- Ja… To była bardzo emocjonująca bitwa, a ty jesteś dobrym trenerem silnego pokemona, Sebastianie. Trzymaj, zasłużyłeś – Kujon wręczył ci kilka banknotów o wartości łącznej 100$ oraz mały, fioletowy spray. – To Potion. Spryskaj nim rany swojej Fennekin, a zagoją się znacznie szybciej oraz zostaną odkażone. Cóż, dzięki za walkę. Pójdę teraz zająć się Lightem. Liczę na rewanż pewnego dnia – okularnik uśmiechnął się i odszedł w stronę obozowiska, zostawiając cię samego obok drogi, którą właśnie przejeżdżał jakiś ciężki sprzęt, najpewniej do pracy przy odkorkowywaniu tunelu.

Sebuś - 2015-09-02, 22:42

Cóż, nie ukrywam, że byłem na tyle zaskoczony, że jedyne, co zrobiłem, to wymamrotałem jakieś podziękowania dla Roba za dobrą walkę oraz za potion, które na pewno mi się przyda, a następnie niczym spetryfikowany patrzyłem, jak trener z okularami na nosie odchodzi w kierunku zatkanego przejścia. No cóż... mam tylko nadzieję, iż kiedyś rzeczywiście spotkamy się w ramach rewanżu, a na razie chowam fanty do torby, biorę Foxy ostrożnie na ręce, szepcząc jej do ucha gratulacje z powodu wygranej walki, po czym udaję się w kierunku tłumu ludzi, by odnaleźć Lanę. Mam tylko nadzieję, że jest zadowolona z tego, co udało jej się porobić, ponieważ powoli chyba zbliża się czas, by rozłożyć jakieś prowizoryczne obozowisko.
GallAnonim - 2015-09-03, 19:42

Kiedy z ranną Foxy na rękach, notabene bardzo zadowoloną z tryumfu, ruszyłeś w stronę obozowiska, daleko nie uszedłeś. Przechodząc przez przydrożne zarośla natknąłeś się na nikogo innego, tylko Lanę Skydiver. Zaskoczyło to. Wyglądało na to, że widziała przynajmniej fragment twojej walki z Robem.
- Gratuluję wygranej. Szczęście się do ciebie uśmiechnęło – mruknęła cicho. – Myślę, że do rana będziemy mogli pójść do Oreburgha, ale w nocy raczej nie czeka nas miły sen – dodała, ruchem głowy wskazując w stronę tunelu.
Słyszałeś stamtąd hałasy towarzyszące użyciu ciężkiego sprzętu. Chociaż dzieliła was od tamtego miejsca spora odległość, nadal było dość głośno. Jeśli nie masz mocnego snu, czekają cię w nocy katusze. Niemniej znalazłeś dziewczynę szybciej niż myślałeś, więc jest sporo czasu na rozbijanie obozu.

Sebuś - 2015-09-10, 21:46

- Dziękuję... chociaż osobiście uważam, że zwaliłem walkę na całego. To całe Charge wytrąciło mnie z równowagi i chyba tylko fartem udało mi się wygrać. Nie zasługuję na to, by nosić nazwisko swojej matki - odpowiadam cicho, spuszczając wzrok... bo przecież powiedziałem prawdę, prawda? Znając życie, moja własna matka też nie była idealną trenerką, jednak wolałbym utrzymywać, że była na początku na pewno lepsza niż ja. Żeby tak zwalić walkę i wygrać ją tylko fartem...! Zapewne przeżywać będę to do końca swoich dni, ale teraz jest inna sprawa - obozowanie. Już teraz rozglądam się za jakimś miłym zakątkiem do rozbicia namiotu lub chociaż rozłożenia śpiworu, a przy okazji uśmiecham się ponuro do Lany. - Swoją drogą... jak poszła twoja walka? Zadowolona?
GallAnonim - 2015-09-11, 11:23

Tak więc poszedłeś wraz z Laną na poszukiwanie odpowiedniego miejsca na nocleg. Za namową dziewczyny oddaliliście się nieco od dużego „obozu”, gdzie ciągle trwało głośne życie. Widziałeś nawet ogniska i słyszałeś śpiewy przy akompaniamencie gitary. Wy znaleźliście sobie odosobnioną miejscówkę pomiędzy jakimiś krzakami. Zapytałeś też Lanę o wynik jej walki.
- Dobrze. Jestem zadowolona – odpowiedziała ci krótko, po czym rozejrzała się po znalezionym przez was kącie. – Nie ma sensu rozstawiać tutaj namiotu – zwyrokowała, wyciągając i rozkładając na ziemi swój śpiwór, po czym usiadła na nim, milcząc już jak grób.

Sebuś - 2015-09-14, 18:57

Muszę przyznać, że nie jestem zaskoczony już zachowaniem dziewczyny. Miejsce wybrała idealne dla siebie - z dala od ciekawskich spojrzeń, ale nadal w bliskiej odległości, by móc obserwować pozostałych. Oszczędność w słowach i relacji też była typowa dla niej - nie należała do takich typów jak ja, że koniecznie musi się wygadać już i teraz. W sumie można to nawet wziąć na plus, bo przynajmniej nikomu się z niczym nie wygada.
- Skoro twierdzisz, że nie trzeba, to uznam, że masz rację - odpowiadam pogodnym tonem, po czym w odpowiedniej odległości od dziewczyny rozkładam własny śpiwór, także na nim na razie siadając - ale skoro jesteśmy na uboczu, moim zdaniem byłoby bezpieczniej, gdyby postawić namiot. Wiesz... różni ludzie mogą się tutaj kręcić, a mi nieszczególnie by zależało, by zostać obrabowanym ze wszystkich oszczędności. Swoją drogą, chciałbym czuwać jako pierwszy. Potem raczej trudno ci będzie mnie dobudzić.

GallAnonim - 2015-09-14, 19:43

- Jeśli ktoś koniecznie będzie chciał nas okraść, w co wątpię, to i namiot ci w niczym nie pomoże – odparła Lana, ziewając. – Nie wyglądamy na osoby warte okradzenia, a złodzieje poza tym wiedzą, że trenerzy mogą być groźni podczas obrony swego raczej skromnego dobytku, zwłaszcza gdy pilnuje go pokemon – mówiąc to, wypuściła swoją Snivy, która przytuliła się do właścicielki. – Uważam, że nie ma lepszego alarmu antyzłodziejskiego niż pokemon Jednak, jak tak bardzo chcesz wystawiać warty, możemy to robić. Miej jednak ze sobą pokemona. One widzą i czują więcej niż ludzie, a zwłaszcza zmęczeni ludzie. Obudź mnie, jak przyjdzie kolej moja i Midori. A teraz dobranoc.
Skończywszy mówić, Lana zawinęła się w śpiwór i wkrótce zasnęła. Zostałeś więc sam na swoim śpiworze. Z dużego obozu ciągle było słyszeć głosy, a od strony tunelu odgłosy prac. Masz jakiś pomysł, jak zabić czas podczas stróżowania?

Sebuś - 2015-09-15, 19:29

- Hm... no to wpadłem niczym śliwka w kompot... - stwierdzam szeptem, spoglądając z lekkim rozbawieniem na śpiącą Lanę. Jak taki ktoś, kto całkiem okej i spokojnie wygląda, może być taki ponury i bez poczucia humoru albo chociaż jakiejkolwiek radości? Nie potrafię sobie wyobrazić tego w ogóle, ale mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ją śmiejącą się z czegoś albo zadowoloną... cholera, nawet chociaż uśmiechniętą lekko. Nie wiem, czemu, ale podobałaby mi się taka Skydiver.
Cóż, przyszłość jednak pokaże, czy tak rzeczywiście będzie, a na razie zaś wypuszczam swoje dwie podopieczne - Foxy, której podaję w końcu Potion, by trochę wydobrzała po morderczej walce, oraz Kusanagi, z którą chyba muszę się zaznajomić nieco bardziej, co też czynię przez te kilka godzin, póki nie nadejdzie kolej mojej towarzyszki na czuwanie.

GallAnonim - 2015-09-17, 15:31

No to wypuściłeś swoje samiczki, które powitały cię radosnymi okrzykami, chociaż Foxy krzywiła się przy tym nieco z bólu wywołanego ranami. Zaraz jednak przygarnąłeś ją do siebie, wyciągnąłeś otrzymany potion, po czym spryskałeś nim co gorzej wyglądające miejsca. Lisiczka od razu zrobiła się żywsza, szczęśliwsza i rzuciła się na ciebie, by lizać po twarzy. Niedawno złapana żółwica była za to nastawiona do ciebie dość sceptycznie. Noc była jednak młoda i miałeś dużo czasu, aby zmienić ten stan rzeczy. Spędzałeś więc czas z nią, starając przekonać do siebie, w czym starała się pomóc Foxy. Nim nastał koniec twojej warty, żółwica spała obok ciebie, opierając główkę na twoich kolanach, a z drugiej strony leżała Fennekin. Wtedy też obudziłeś Lanę, która bez słowa wstała i zaczęła stróżować. Wtedy sam poszedłeś spać i szybko zasnąłeś w towarzystwie twoich samiczek, mimo dobiegających do twych uszu hałasów.

*

Kilka godzin przyjemnego snu później, ktoś zaczął tobą szarpać. Kiedy uchyliłeś powieki, zobaczyłeś Lanę Skydiver z tym jej wiecznym, smutnym wyrazem twarzy.
- Wstawaj Sebastianie. Jest już rano, a tunel udrożniony. Możemy iść do Orebrugha – oznajmiła mechanicznie niczym prezenterka wiadomości.

Sebuś - 2015-09-19, 08:32

Hm, nie ukrywam, że przyjemnie mi się tak siedziało w nocy, ale koniec końców, musiałem obudzić Lanę i sam się zdrzemnąć wraz z moimi nieludzkimi towarzyszkami, natomiast rano nastolatka zaczęła mną szarpać. Nie ukrywam, że trochę ciężko u mnie ze wstawaniem, ale mam nadzieję, że ta podróż pomoże mi chociaż trochę z tym powalczyć. Ogólnie trochę wierzę w to, że kiedyś, jeśli moja matka przeżyję i odzyska przytomność, nie rozpozna mnie, jak mnie zobaczy.
Hm... pomarzyć sobie chyba mogę, ale chyba rzeczywiście czas się już zbierać, jak to oznajmiła moja towarzyszka. Odruchowo sprawdzam godzinę, a następnie po kolei odwołuję Foxy oraz Kusanagi do ich odpowiednich kul, sprawdzam, czy mam całość ekwipunku, łącznie z kasą przy sobie, a na sam koniec pakuję śpiwór i ruszam wraz z Laną w kierunku przejścia do Oreburgha.
- Swoją drogą spałaś coś potem? Bo jakby co, to możemy iść do Centrum, jakbyś się nie wyspała, a ja załatwiłbym wtedy walkę później - pytam, starając się znaleźć jakikolwiek temat do rozmowy.

GallAnonim - 2015-09-21, 22:17

Tak więc sprawdziłeś zegarek. Była godzina 6:37, wcześnie, ale w lato było już jasno o tej porze, przy okazji zapowiadało się na dobrą pogodę. Następnie twoje podopieczne zostały schowanie do swych kul, a ty przejrzałeś swoją własność. Miałeś wszystko. Spakowałeś się zatem. Przez cały ten czas Lana stała z boku i przyglądała ci się w milczeniu. Kiedy byłeś gotowy do drogi, bez słowa ruszyła wraz z tobą w stronę tunelu.
- Nie kładłam się potem, ale nie jestem zmęczona. Nie musisz się zatrzymywać z mojego powodu w Centrum – odparła.
Przy okazji zauważyłeś, że sporo ludzi wędruje w tym samym kierunku co wy, a w dużym obozie trwa gorąca krzątanina szykujących się do pójścia w ślady reszty. Innymi słowy tunel musiał zostać otwarty na powrót całkiem nie dawno. Kiedy się do niego zbliżyliście, okazało się, że ciężkie maszyny nie zdążyły jeszcze odjechać. Lana nie zatrzymywała się żeby popatrzeć na maszynerię, czy robotników, więc zagłębiliście się we Wrota Oreburgha. Był to duży, szeroki tunel przebity przez góry i znacząco ułatwiający komunikację między miastami. Oprócz głównego korytarza z lampami oraz asfaltem, w ścianach otwierało się kilka przejść do jaskiń. Pewnie można tu upolować jakiegoś kamiennego, albo stalowego pokemona, jeśli byłbyś takim zainteresowany lub możesz iść dalej do wyjścia z tunelu.

Sebuś - 2015-10-02, 09:59

- Wybacz, że to powiem, ale serio jesteś trochę głupia. To dla mnie nie problem, żeby się zatrzymać w Centrum, żebyś mogła się wyspać czy coś. Poza tym... łóżko na pewno jest bardziej komfortowe niż śpiwór i ziemia, więc nie rozumiem, czemu odrzucasz taką korzystną ofertę - odpowiadam, wzdychając na początku, chociaż pod koniec uśmiecham się lekko - nie w wredny sposób, a bardziej taki... hm, uprzejmy? Będąc zaś już w środku tunelu, zatrzymuję się na moment, by spojrzeć na Lanę pytającym wzrokiem. - Nie wiem, jak ty, ale ja chyba nic nie mam do roboty w bocznych częściach tunelu. Chcesz się tam rozejrzeć czy idziemy prosto do Oreburgha? - pytam, uzależniając tym samym swoje dalsze działanie od decyzji dziewczyny. Jeśli stwierdzi, że nic stąd nie potrzebuje, kontynuujemy wędrówkę tunelem do Oreburgha, a jeśli zadecyduje inaczej... cóż, nie pozostaje mi chyba nic innego, jak za nią iść.
GallAnonim - 2015-10-03, 19:37

Twoja wypowiedź nie skońćzyła się dla ciebie dobrze. Twój brzuch ponownie poczuł moc pięści Lany.
- To za nazwanie mnie głupią – mruknęła zupełnie bez emocji. – I nie bierz mnie za wymuskaną damę, która potrzebuje dwunastu godzin snu w miękkim łożu, żeby się wyspać. Jestem silniejsza niż wyglądam. Gdybyśmy mieli walczyć ze sobą, rozłożyłabym się na łopatki bez problemu, Sebastianie – nie lada deklaracja z ust kogoś o tak niepozornym wyglądzie. – Możemy iść prosto do Oreburgha. Nie interesuje mnie eksploracja tych jaskiń – odpowiedziała na twoje pytanie.
Szliście więc dalej dobrze oświetlonym tunelem, w którym zrobiło się całkiem tłoczno z powodu wczorajszego zatoru. Mimo że nadal były pewne, nieusunięte przez robotników utrudnienia, drogą poruszał się cały sznur pojazdów, a chodnikami rzesze podróżnych. Po jakiś półgodzinie ujrzeliście dopiero światełko na końcu korytarza, które nie pochodziło z lamp elektrycznych. Jeszcze chwilę później wyszliście na zewnątrz. Za sobą mieliście góry, pod których szczytami właśnie wygodnie sobie przeszliście, a przed wami znajdował się… cóż, niezbyt piękny widok. Gdzie nie spojrzeliście, widzieliście drogi prowadzące do kopalni oraz kamieniołomów, gdzie krążył ciężki sprzęt i multum ludzi. W dali przed sobą widzieliście centrum tego górniczego raju, miasto Oreburgh. Dzieliło was od niego jeszcze pewna odległość, ale nawet spacerkiem dotrzecie tam w ciągu kilku minut.
- Kiedy tam dotrzemy, rozdzielimy się na jakiś czas. Ja zajmę się swoimi sprawami, ty swoimi. Możemy się spotkać w Centrum Pokemon koło południa. Pasuje ci, Sebastianie? – Odezwała się do ciebie Skydiver.

Sebuś - 2015-10-11, 21:16

- Wierzę... oj uwierz... wierzę... - odpowiadam lekko zduszonym głosem, rozmasowując miejsce, gdzie ponownie oberwałem od dziewczyny. Cholera, że też tak daję sobą pomiatać, ale... co ja poradzę na to, że jestem cholerną pacyfistą? W każdym razie, kiedy jako tako już czuję, że dam radę się odezwać normalnie, odzywam się cicho, starając się nie zabrzmieć zbyt pewnie. - Nie miałem na myśli tego, iż uważam cię za bezbronną dziewczynę, bo przecież już zdążyłem zauważyć, że łatwo się bronisz, chociaż... denerwujesz się trochę za często. No i chodziło mi bardziej o to, by dbać o zdrowie, aniżeli o wyspanie. Wyspany człowiek to zdrowy człowiek, a raczej wolałbym, żebyś się nie rozchorowała czy coś... - wypalam cicho, po czym na propozycję Lany kiwam głową. - Jeśli pozwolisz, wolałbym wpierw potrenować, a dopiero później mierzyć się z liderem, więc... co powiesz na południe, potem zjedlibyśmy obiad i znowu wrócili do swoich spraw?
GallAnonim - 2015-10-13, 17:14

Chociaż mówiłeś cicho, Lana usłyszała cię.
- Sebastianie, możesz sobie zgrywać dżentelmena, jeśli chcesz, ale akurat o moje zdrowie nie musisz się martwić. W porównaniu do mojego życia, twoje było sielanką. Umiem znosić niedogodności bez szkody dla zdrowia.
Kiedy odpowiedziałeś na jej propozycję, dziewczyna zrobiła ogłupiałą minę.
- Sebastianie, przed chwilą sama zaproponowałam godzinę 12 w Centrum Pokemon, jako godzinę spotkania, więc czemu mówisz to samo? I ten, rób sobie co chcesz, kiedy się rozdzielimy, tylko się nie daj zabić. Więc… do południa – rzekła na koniec Lana i weszła do Oreburgha, zostawiając ciebie samego.
No to co zamierzasz teraz robić, panie Sebastianie. Masz kilka godzin czasu do spotkania w Centrum, więc szkoda dnia, nie?

Sebuś - 2015-10-17, 21:05

Mój Arceusie drogi! Co z tą dziewczyną jest nie tak? Znaczy... nie uważam tego za coś złego, ale czy ona nie jest po prostu zbyt... prosta? Nie spodziewałem się, że na poziomie ludzkim istnieje tak prymitywna forma życia, chociaż jednocześnie nie zarzucam Lanie, iż jest bezmózgim tępakiem. Oj, mózg raczej ona na pewno ma, w to nie wątpię. I jeszcze ostatni fragment jej wypowiedzi... łatwo powiedzieć "nie daj się zabić". No cholera, przecież nie dam się tak łatwo zabić, a poza tym sądzę, że w Oreburghu raczej nic mnie nie powinno ukatrupić - ani tym bardziej nikt, prawda?
Tymczasem, póki mam czas, jako pierwszy swój przystanek obieram Centrum Pokemon, gdzie leczę swoje obie podopieczne, a następnie zaś... szukam kopalni. To w końcu miasto górnicze, a takie tunele powinny być idealnym miejscem na trening, prawda?

GallAnonim - 2015-10-18, 16:26

Wszedłeś więc do Oreburgha. Miasto może nie jest urocze, chyba że ktoś lubi styl industrialny, ale wcale nie małe. Mieszkało tutaj wielu robotników, a poza tym stały liczne magazyny i zakłady przemysłowe związane z górnictwem. Ulice trudno nazwać pustawymi, po których kręciło się sporo ludzi i samochodów. Tłumek zastałeś też w Pokemon Center, ale jakoś tak bez większych dłużyzn udało ci się dopchać do recepcji, gdzie oddałeś pokemony w ręce pielęgniarki. Stworki nie potrzebowały szczególnie intensywnej opieki, więc po kilku minutach miałeś je z powrotem.
Ruszyłeś wtedy z powrotem na ulicę, chcąc iść potrenować do kopalni, tylko że… Tutaj było całe mnóstwo kopalń! Koło Centrum znalazłeś plan Oreburgha z zaznaczonymi okolicznymi kopalniami, czynnymi i nieczynnymi. Kopalnie żelaza i innych metali, kopalnie węgla, kamieniołomy, a w dodatku nie wszystkie dostępne dla trenerów. Znalazłeś się w zagłębiu górniczym Sinnoh. Może warto byłoby się kogoś spytać w centrum, do której kopalni powinien udać się trener z niezbyt doświadczonymi pokemonami?

Sebuś - 2015-10-21, 20:21

Cóż, nie ukrywam, że całość górniczej tradycji miasta Oreburgh spowodowała, iż wręcz zakręciło mi się w głowie. Tyle kopalni! Czynnych, nieczynnych, wyłącznie do wydobywania węgla, zwiedzania czy też toczenia walk. Można chyba powiedzieć, że trafiłem do górniczego raju, jednak... jak tu się z tym wszystkim odnaleźć? Nie znam okolicy zbyt dobrze, dlatego czuję się nieznacznie zagubiony. Teoretycznie mógłbym spróbować znaleźć idealne miejsce na trening na własną rękę, ale jakoś dziwnie się czuję, gdy niczym echo powracają do mnie słowa Lany. "Nie daj się zabić". Może więc rzeczywiście warto będzie zapytać kogoś o odpowiednie miejsce? W tym celu wracam się do Centrum, by podpytać Joy, a jeśli z nią nie wyjdzie - wychodzę na ulicę, zaczepiając pierwszego lepszego górnika.
GallAnonim - 2015-10-24, 17:46

No tak, wybór zbyt duży, by osoba pierwszy raz bawiąca w Oreburghu mogła łatwo zdecydować, w której kopalni powinna potrenować swoje pokemony. Dlatego wróciłeś się do Centrum i przebiłeś do pielęgniarki, aby się o to podpytać. Ta się tylko małą chwilę zastanawiała i zaraz ci odpowiedziała tak:
- Często słyszę to pytanie, gdy przybywają do nas młodzi trenerzy. W końcu tych kopalni jest w okolicy tyle, że bardzo łatwo się pogubić. Po twoich pokemonach wnioskuję, że jesteś jeszcze początkujący, dlatego poleciłabym ci kopalnię starego McGuffina. Kiedyś wydobywano tam węgiel, ale złoże było niewielkie, więc interes szybko upadł i teraz kopalnia stoi pusta. Na szczęście jest w dobrym stanie, więc można tam wejść bezpiecznie, a pokemony, które tam zamieszkały, nie są silne. Wiele niedoświadczonych osób tam bywa. Zanim się jednak tam wybierzesz, polecam zaopatrzyć się w latarkę, albo jakąś przenośną lampę, jeśli nie masz pokemona, który rozświetliłby ci drogę. W środku, jak to w kopalni, jest bardzo ciemno. A drogę na miejsce powinieneś znaleźć na tej wielkiej mapie stojącej przed budynkiem. Kopalnia leży dość blisko miasta.
No to wiesz już wszystko co chciałeś wiedzieć i nawet nie potrzebowałeś górnika pytać o drogę.

Sebuś - 2015-11-07, 22:35

Łał, tego się nie spodziewałem, że dostanę aż tak dokładne informacje od biednej siostry Joy, ale zapewne słyszy takie pytanie kilka razy dziennie. Kłaniam się więc kobiecie i dziękuję za okazaną pomoc, a następnie wychodzę ponownie poza budynek, uważnie szukając na tej dużej mapie poleconej mi kopalni McGuffina oraz zapamiętując drogę do niej. Na sam koniec zaś wypuszczam z balli obie moje podopieczne, witając je swym nieskazitelnym szerokim uśmiechem.
- Cześć, dziewczyny - odzywam się całkiem zadowolonym tonem. - Dzisiaj mam w planach mały trening w kopalni przed zbliżającą się walką z liderem. Co wy na to? - proponuję, a następnie prowadzę naszą gromadkę w odpowiednim kierunku.

GallAnonim - 2015-11-12, 21:16

Pokemon, zlokalizowałeś wspomnianą kopalnię na stojącej przed budynkiem mapie. Faktycznie leżała dość blisko, a droga niezbyt skomplikowana tam wiodła, więc powinieneś tam trafić z łatwością. Następnie wypuściłeś swoje podopieczne, które powitały cię radosnymi okrzykami, a Foxy aż się otarła o twoją nogę. Pokemony chętnie zgodziły się na twój plan, a nawet wyglądały na podekscytowane. Wraz z nimi przemaszerowałeś przez Oreburgh i za miastem ruszyłeś w kierunki kopalni starego McGuffina. Droga nie była zbyt interesująca, no chyba że interesuje cię wydobywanie surowców oraz ciężki sprzęt, bo tego tutaj bez liku. Po jakiś dwóch kwadransach doszedłeś do skalnego zbocza, w którym ziało podparte palami wejście do kopalni, a nad nim wisiała tabliczka z wyblakłym napisem mieniącym, że obiekt należy do niejakiego George’a McGuffina. No to wygląda na to, że jesteś na miejscu. To jak? Ruszasz do środka?
Sebuś - 2015-11-24, 13:34

Nie ukrywam, że cieplej mi się na serduchu zrobiło, gdy zauważyłem, że Kusanagi, czyli moja niedawno zdobyta Turtwig, przywitała mnie z taką radością. Może jednak walka z tutejszym liderem nie pójdzie mi tak źle, jak zakładam od początku? Początkujący owszem, jestem, jednak wczorajsza walka z Shinxem pokazała mi też, że muszę opracować jakieś taktyki na konkretny typ stworków. Dlatego też czynię pierwszy odważny krok w kierunku wejścia do kopalni, a następnie także kolejne, zaś gdy już znajdziemy się w środku, rozglądam się uważnie i przestrzegam także swoje obie zacne towarzyszki.
- Uważajcie dziewczyny. Jakby coś próbowało was zaatakować, postarajcie się uniknąć ataku i mnie zaalarmować, dobrze?

GallAnonim - 2015-11-26, 20:44

Tak więc wszedłeś wraz ze swoimi towarzyszkami do wnętrza kopalni. Dość szybko ogarnęły cię ciemności i niewiele przed sobą widziałeś. Szyb wyglądał tak jak kopalniany szyb. Był to niezbyt szeroki tunel wykuty w skale i podparty solidnymi, drewnianymi balami. Szedłeś dość długo, nie napotykając żadnego pokemona, ani człowieka, ale ich ślady napotykałeś po drodze. W pewnym momencie tunel się rozszerzył i wtedy dopiero zobaczyłeś pierwszego mieszkańca kopalni. Był to zwykły, śpiący Geodude. Zwykle te pokemony maskują się jako zwykłe pokemony, ale ten robił to na tyle nieudolnie, że nawet w takim mroku zobaczyłeś, że z jedynym leżącym na ziemi kamieniem jest coś nie tak. Zamierzasz zrobić z niego worek treningowy, czy wolisz szukać czegoś innego? Powinno ci się ominąć Geodude’a bez budzenia go, gdybyś chciał.
Sebuś - 2015-12-13, 12:36

Taki wstyd, siódma strona, a ja nie nabijam *przeprasza Galliusza*
-------------------
Hm...
Nie ukrywałem nawet, że zaczęło mi się tu podobać. Cisza, spokój, a jedynym towarzystwem był pogrążony we śnie Geodude. W sumie to ta cała Lana mogła nie mieć racji, prosząc mnie, bym uważał - w końcu co mogło sprawić, że zginę nagle samotny w opuszczonym korytarzu jaskini? Pojawiający się znikąd Onix, który przy okazji zawaliłby sufit przejścia? Phi. Nie wierzę w aż takiego pecha, dlatego też uśmiecham się zachęcając do Kusanagi, przystępując do analizowania otoczenia, w jakim przyszło nam walczyć.
- Dobra, mała, trzeba się mocno przygotować, dlatego to ty zawalczysz, Kusanagi – oznajmiam cicho, byle tylko nie zbudzić naszego potencjalnego przeciwnika. Przy okazji także staram się zanalizować w jakiś sposób teren, na jakim przyszło nam walczyć. – Zacznij od dwukrotnego użycia Withdraw, by nieco podwyższyć swoją odporność, a następnie „zbudź” Geodude’a, atakując Earth Power.

GallAnonim - 2015-12-18, 20:35

Twoja Turtwig z zawziętą miną wystąpiła naprzód, gotowa do walki, kiedy ją wywołałeś i czekała na polecenia. Ty w międzyczasie obejrzałeś pole przyszłej walki. Była to nieco szersza część kopalnianego korytarza, podparta kilkoma belkami, nic ciekawego ani spektakularnego. W końcu żółwica wzmocniła swoją skorupę i zaświeciwszy złotą poświatą, użyła Earth Power. Chyba nie spodziewałeś się takiego efektu. Kiedy żółwica uderzyła w ziemię, zaczęły się w niej robić szczeliny, zmierzające w kierunku Geodude’a, ale w tym samym czasie zaczęło trząść się sklepienie, a podpory pękać. Kamień zbudził się tylko po to, by zostać przysypany gruzem. Ty zaś i twoje pokemony w podskokach uciekaliście przed zawałem. Na szczęście zawaliła się tylko niewielka część kopalni, więc możesz wybrać inny korytarz i kontynuować podróż.
Sebuś - 2015-12-29, 17:35

Och... muszę przyznać, że tak spektakularnego efektu się nie spodziewałem. Zawaliliśmy odnogę kopalni i, szczerze mówiąc, mam szczerą nadzieję, iż nie naruszyliśmy przy tym za bardzo pozostałej konstrukcji tuneli i korytarzy ani tym bardziej nie odcięliśmy sobie drogi ucieczki. Tymczasem myślę, że czas już ruszyć dalej... znaleźć sobie miejsce do bezpieczniejszego treningu i nie dać się przy tym zabić... ahahah, mam ochotę wręcz się zaśmiać na głos, gdy przypominam sobie słowa Lany. Tymczasem kiwam na swoje towarzyszki i ruszam dalej.
GallAnonim - 2015-12-29, 20:50

Szczerze mówiąc sama Turtwig była zaskoczona rozmiarem zniszczeń jakich przypadkiem dokonała. To jakby nieco podniosło jej pewność siebie. Foxy za to dość szybko otrząsnęła się z przerażenia jakie wywołało u niej tąpnięcie. W każdym razie zostawiliście zawalisko za sobą i ruszyliście dalej. Na szczęście inne tunele nie zostały uszkodzone i mogłeś wejść w głąb kopalni. Tunele nie bardzo się przez ten czas zmieniały, ale słyszałeś, że coś w nich żyło. A to coś odezwało w głębi, a to jakieś małe stópki przemknęły za stopami, a to jakieś coś śmignęło ci koło ucha. Ogólnie zauważyłeś, że są tutaj Rattaty, Zubaty, Sandshrew i moc Geodudów, wszystkie raczej małych rozmiarów i nie stanowiące wielkiego wyzwania. Zamierzasz z kimś z nich walczyć?
Sebuś - 2016-01-01, 18:15

- Ale musicie przyznać, że chyba też byłyście zaskoczone tym nagłym zawaleniem się, nieprawdaż? Myślę... że tak, to może być zdecydowanie dobry znak dotyczący nadchodzącej naszej walki z liderem w Oreburghu... - nie ukrywałem, że dzięki temu zdarzeniu ja również poczułem się pewniejszy swoich zdolności jako trener. Niemniej jednak jednocześnie przypominała mi się walka z Shinxem w okolicy tunelu prowadzącego do miasta i na samą myśl o niej miałem ochotę zadrżeć ze strachu. Mimo pewnego szczęścia, jakie otaczało moją osobę wczoraj, wiedziałem, że pod względem wiedzy wiele tracę. Po to też jestem w tej jaskini, by się uczyć na własnych błędach, dlatego też wskazuję Kusanagi jednego z Sandshrewów jako jej następny cel.
- Wiemy już, by nie używać Earth Power nierozważnie. jednak nadal znasz dużo innych, skutecznych ataków. Zacznij więc na początek od Seed Bomb, by zwrócić na siebie uwagę przeciwnika, a następnie postaraj się wykonać unik w bok przed kontratakiem, w międzyczasie próbując użyć Absorb - zaczynam cicho, starając się zachować logiczne myślenie oraz analizując pole walki.

GallAnonim - 2016-01-02, 13:12

Tak więc wyszukaliście kręcącego się po jednym z korytarzy Sandshrew. Jest on długi, ale dość wąski, więc to będzie dodatkowe utrudnienie podczas walki. Gryzoń nie zwracał na was uwagi, póki Turtwig nie załadowała w niego Seed Bomb, co na pewno poważnie go zabolało. Wybuch rzucił pokemona na ścianę. Kiedy się otrząsnął, zwinął się w kulę i zaczął się prędko toczyć w stronę żółwicy. Raz udało się jej uniknąć trafienia, ale potem Sandshrew zawrócił i Turtwig dostała, ale odwdzięczyła się Absrobem, który nieco przywrócił jej siły. Cóż, przewaga typów mocno daje się we znaki i ziemny pokemon na dzień dobry ostro dostał, ale to nie znaczyło, że zamierzał się poddać.

Turtwig
95% HP

vs

Sandshrew
70% HP

Sebuś - 2016-01-06, 21:35

A więc element zaskoczenia zadziałał? Cóż, muszę jednak pamiętać, że nie będę mógł go wykorzystać w czasie walki na arenie, jednak w przypadku zagrożenia życia... cóż, kto wie? Na razie jednak staram się skupić na walce. Jesteśmy w wąskim korytarzu i najchętniej zastawiłbym drogę ucieczki Sandshrewowi, jednak... kłóci się to z moim światopoglądem na uczciwą walkę. Niemniej mam nadzieję, że uda mi się to przetrwać.
- Okej, Kusanagi. Zacznijmy bardziej od defensywy - za każdym razem, gdy Sandshrew spróbuje cię zaatakować, skocz w bok w kierunku przeciwnym i użyj Withdraw. Następnie zaś po każdym takim wzmocnieniu zaatakuj Absorb. Gdyby zaś w końcu przeciwnik się rozeznał w naszej taktyce wzmacniania, skontruj atak Energy Ball, natychmiast posyłając za nim kolejną kulkę.

GallAnonim - 2016-01-08, 21:29

Sandshrew ponownie próbował zaatakować zawinięty w kulę, ale twoja żółwica uskoczyła przed nim i wzmocniła się Withdrawem, dzięki czemu powracający przeciwnik nie wyrządził jej już takiej krzywdy, którą jeszcze zminimalizowała Absorbem. Sandshrew wtedy wystrzelił ze swego ciało jakiś kolec. To musiał być Posion Sting, bo kolec mocno ubodł Turtwig, ale na szczęście nie zatruł jej. Potem chwilę pokemony bawiły się w to samo. Dość powiedzieć, że Energy Ball wykończył Sandshrew, który nie miał w tej nieró1)nej walce wielkich szans. Pokemon padł nieprzytomny, zdany na twoją decyzję. Łapiesz go, czy zostawiasz w spokoju?
Sebuś - 2016-01-10, 18:39

Hm, decyzja, jaką miałem do podjęcia, była dość trudna, ale nie do końca niemożliwa. Musiałem bowiem wybrać, czy chcę zachować biednego Sandshrewa, czy jednak go opuścić. Nie ukrywałem nawet, że bardzo mnie to bolało, jednak w końcu stwierdziłem, że nie da rady. Nie powinienem już na starcie się obciążać tak dużą ilością podopiecznych, a jak na razie ta dwójka mi starczy. Z tego powodu zostawiam go w spokoju, a sam się wracam z moimi uroczymi samiczkami do punktu wyjścia, to jest do miejsca, gdzie znajdziemy kolejny cel treningowy. Za bardzo nie będę ich obciążał i po prostu później przećwiczę jeszcze ewentualnie jakieś ruchy typu ten nieszczęsny Earth Power.
GallAnonim - 2016-01-10, 19:15

Po chwili zastanowienia, zdecydowałeś się nie zwiększać w tym momencie bardziej swojej drużyny. Zostawiłeś więc nieprzytomnego Sandshrew w spokoju. Ten wkrótce się obudził, popatrzy zaskoczony jak odchodzisz i umknął gdzieś w ciemność. Ty zaś szedłeś przez kopalnie. Skład mieszkańców tego miejsca nie bardzo się zmienił. Widziałeś dalej Rattaty, Zubaty, Sandshrew i Geodudy. Jeśli potrzebujesz kolejnego niezbyt ciężkiego do pokonania worka treningowego, bez wątpienia ci to zapewnią. Ci malcy nie posiadają dużej siły.
----

Turtwig dostaje + 1 poziom

Sebuś - 2016-01-27, 19:09

Nie ukrywałem, że po łatwym pojedynku z Sandshrewem pragnąłem nieco dłuższej zabawy w postaci walki z wymagającym przeciwnikiem. Niestety, już pierwsze spojrzenie na pozostałe stworki utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie mogę tu znaleźć zbyt wiele. Z tego powodu spoglądam przez moment lekko oceniającym spojrzeniem na swoje obie partnerki. Ja na pewno dam sobie radę, ale... czy one są gotowe? Chyba mogę zaryzykować.
- Pójdziemy teraz gdzieś indziej, żeby zobaczyć, czy nie znajdziemy mocniejszego przeciwnika. Nie, żebym chciał ryzykować, ale po prostu chcę sprawdzić, czy dacie radę. Jeśli nie, natychmiast przerwiemy, dobrze? - proponuję, po czym wznawiam swoją wędrówkę.

GallAnonim - 2016-02-01, 10:33

Twoje pokemony kiwnęły łebkami, że się zgadzają i ruszyliście dalej, w głąb kopalni, gdzie miałeś nadzieję znaleźć solidniejszego przeciwnika. Początkowo nie zanosiło się na to. Wyglądało na to, że opinia, iż ta kopalnia jest idealna dla żółtodziobów jest aż nad wyraz prawdziwa. Cały czas widziałeś te same małe, słabowite pokemony, które mogłyby zagrozić tylko przeciwnikowi, który nie miałby nad nimi przewagi typu. Zaszedłeś naprawdę głęboko, ba widziałeś ślady na to, że to właśnie tutaj doszła eksploatacja przed zamknięciem kopalni. Wyglądało na to, że nie masz co liczyć na mocniejszego przeciwnika. Aż tu nagle…
Coś rozwaliło ścianę za tobą i usłyszałaś donośny ryk. Kiedy się obróciłeś, zobaczyłeś przed sobą dorodnego oraz wkurzonego Onixa. No, ten to wcale nie wygląda na słabiaka. W dodatku raczej nie puści cię bez walki!

Sebuś - 2016-02-12, 16:23

Ajć. Czuję wręcz, że serce mi zaraz z piersi wyskoczy, gdy widzę, z czym mam do czynienia i co naszej trójki nie puści bez walki. Olbrzymi Onix odciął nam drogę ucieczki, a więc... masz chłopie, co chciałeś?
- Oj... - mam wrażenie, że żołądek z nerwów buntuje się przeciw mnie, jednak staram się zwalczyć chęć zwymiotowania i zwinięcia się ze stresu w kłębek. Zamiast tego zaciskam dłonie w pięści i próbuję zachować zimną krew. - Dobra, czas na jakąś dywersję... w każdym razie, wiecie chyba obie o co mi chodzi. Kusanagi, na razie rób jako odwracacz uwagi Onixa i starasz się go atakować Seed Bomb. Ty natomiast, Foxy, postaraj się go w miarę sprawnie ujarzmić, korzystając ze swego Hypnosis. Gdy już ci się to uda, zaatakujcie go obie - Kusanagi Absorb, by się uleczyć, natomiast Foxy Heat Wave, który raczej za mocno nie podziała - ale to zawsze coś. Pamiętajcie też o ewentualnych unikach oraz uważnej obserwacji, kiedy Onix będzie chciał się wybudzić - nie możecie być wtedy za blisko niego.

GallAnonim - 2016-02-14, 12:06

Cóż, twoje małe pokemony niezbyt czuły się pewnie, mając do czynienia z kamiennym kolosem, ale nie zamierzały cię zawieść. Ruszyły więc w stronę ryczącego Onixa, a Turtwig strzeliła w niego nasienną bombą. Zabolało to węża i oczywiście bardziej wkurzyło. W odpowiedzi miotnął w żółwia głazem, niestety celnie. Jednakże ta ofiara pozwoliła lisicy podejść na odpowiednią odległość oraz użyć Hypnosis, skutecznie. Olbrzym zasnął, a twoje pokemony bezkarnie go zaatakowały. Ogień niewiele mu zrobił, ale za to Turtwig Absorbem podreperowała swoje zdrowie. Niestety chwilę później się on zbudził i rzucił w kierunku twoich pokemonów, roztrącając je na boki, po czym znowu ryknął, aż zadrżało sklepienie i na głowę posypał ci się kurz. Chociaż trawiaste ataki Kusanagi miały nad nim przewagę typu, wcale nie wyrządziły mu tak wielkiej krzywdy. To będzie ciężka walka.


90%

93%

VS


82%

Sebuś - 2016-02-24, 21:21

No to klops - muszę przyznać, ze moja taktyka była dość nieprzemyślana, przez co teraz, gdy wykombinowałem coś bardziej mądrego, teraz to raczej nie zadziała. Cóż, przyszłość pokaże, a na razie czas kontynuować walkę, zwłaszcza, że Onix nie odpuści. Czuję to mocno.
- Dobra.. Foxy, skup się nadal na odwracaniu uwagi przeciwnika. Liczę na twoją zwinność, dlatego niech twoja część walki opiera się na uważnej obserwacji ten bestii i ewentualnym unikaniu jego ataków. Sama w odpowiednim czasie użyj Hypnosis, by ponownie wprowadzić go w krótki sen i dać możliwość zaatakowania dla Kusanagi. W międzyczasie wykonaj jeszcze dwukrotnie Tail Whip. Ty zaś, Kusanagi, po zaśnięciu Onixa, zaatakuj go dwukrotnie Absorb, a na sam koniec dopraw obrażenia Earth Power, już nieważne, jaki będzie efekt, byle tylko szybko się go pozbyć.

GallAnonim - 2016-02-27, 09:57

Foxy skoczyła naprzód i głośnym szczekaniem zwróciła na siebie uwagę rozłoszczonego Onixa, który zaczął nawalać uciekającą lisicę swoim kamiennym ogonem. Bezpośrednio może nie dostała żadnym potężnym ciosem, ale wyrzucane przez bliskie uderzenia w podłoże, odłamki nieco ją pokaleczyły. Sama machała swoją kitką, osłabiając obronę węża, a w końcu jej oczy błysnęła, a Onix zasnął mocno i runął z łoskotem. Teraz do akcji weszła Kusanagi, atakując Absorbami, które zregenerowały jej siły oraz Earth Powerem, od którego aż popękały kamienie budujące pokemona. Wówczas się obudził i ponownie zaszarżował z rykiem, obierając za cel mniej dla niego groźną Foxy, którą wgniótł boleśnie w ścianę. Niemniej Onix wyraźnie osłabł.


100%

70%

VS


43%

- 20% Obrony

Snazzy - 2016-03-19, 21:40

Nie jest dobrze. Na dłuższą metę Foxy raczej sobie nie poradzi w starciu z olbrzymim kamiennym wężem - a więc przy ewentualnej walce z liderem będę musiał polegać głównie na Turtwig. Niedobrze, bardzo niedobrze... bo wtedy wszystko opiera się na jednym filarze. Jak filar padnie - będzie po ptokach, a Sebusia będzie można wygrzebywać z gruzowiska.
No nic. Czas ruszyć zad i zaatakować przeciwnika. Nieco wnikliwie przyglądam się lisicy, oceniając jej aktualny stan. Nie jest dobrze, będę musiał ją wycofać.
- Foxy, wystarczy, na razie zostań z tyłu, dobrze? - zwracam się do niej, a następnie przechodzę do żółwicy. - Postaraj się nieco wzruszyć ziemię pod Onixem, używając Earth Power, a następnie od razu się wzmocnij, korzystając z Withdraw. Po tym postaraj się wycelować prosto w jego oczy dwoma Energy Ball... możliwe, że trochę kamienia się wykruszy i mu ograniczy wizję...

GallAnonim - 2016-03-27, 15:28

Foxy mimo wielkich chęci dalszych walki, usłuchała cię i odsunęła się od Onixa, który przeżywał jednak ciężkie chwile w bitwie z wiele mniejszą żółwicą. Kolejne jej ataki zostawiły kamiennego węża w opłakanym stanie. Już nie był wściekły, a przerażony tokiem starcia. Nie dał się jednak się wykończyć. Nim Turtwig zadała ostateczny cios, Onix wbił się w podłogę i w chmurze pyłu zniknął wam z oczu. Wygraliście.
Turtwig dostaje +1 lvl, Fennekin +0,5
Twoje pokemony wyglądały na bardzo dumne z siebie, szczególnie Kusanagi, która po bitwie jest zaledwie okurzona, bo wszelkie rany uzdrowiła sobie kosztem Onixa. Szukasz kolejnego oponenta, czy dość już przygód na razie?

Sebuś - 2016-04-14, 16:16

Matko... czuję wręcz, że nogi mam jak z waty. Niewiele brakuje do tego, by paść bez życia na kamienną posadzkę, gdzie jeszcze widać gdzieniegdzie mniejsze z odłamków porozrzucanych przez Onixa oraz prawdopodobnie jego przyjaciół. Niemniej jednak jestem dumny ze swych dwóch dziewczyn - w końcu stoczyły niezwykle ciężką walkę z silniejszym od siebie przeciwnikiem. Jedyne, czego żałuję to Foxy oraz tego, iż niekoniecznie była dobrą oponentką dla kamiennego węża - chociaż w tym przypadku mam nadzieję, że ewentualne doświadczenie do zmieni.
Nogi mają już dość, dlatego powoli osuwam się wzdłuż ściany, by usiąść, chociaż na ten jeden moment przed wyruszeniem w podróż powrotną. Jednocześnie przygarniam do siebie swoje obie podopieczne, gładząc je i podając każdej po trzy charakterystyczne cukierki.
- To była dobra walka. Mam dziwne wrażenie... że naprawdę może nam wyjść w walce z tutejszym liderem... - odzywam się cicho, wzdychając. - Myślę, że zrobimy sobie dwie minuty odpoczynku i wrócimy do Oreburgha. Dość już wrażeń na dzisiaj, nie uważacie? - uśmiecham się, po czym sprawdzam, która jest godzina. Mam tylko nadzieję, że Lana nie będzie mnie bić za spóźnienie...
---------------
Levele dodałam już, RC też odjęłam. Powodzenia w opisywaniu ewolucji Foxy! :*

GallAnonim - 2016-04-18, 20:19

Tak, walka z takim olbrzymem musiała być emocjonująca i to nie tylko dla ciebie. Na szczęście nie padłeś z wrażenia nieprzytomny, z własnej woli osunąłeś się i usiadłeś oparty o ścianę kopalni. Pokemony podbiegły do ciebie natychmiast, po czym zgonie z planem przygarnąłeś je do siebie. Lisica i żółwica bardzo chętnie przylgnęły do ciebie. Po chwili czułości wyciągnąłeś pewne niezwykłe słodycze, po czym rozpakowane podałeś stworkom. Obie najpierw je z ciekawości obwąchały, po czym wysłuchały co masz do powiedzenia. Odezwały się na znak, że są chętne do walki z liderem. Co do powrotu do miasta, samiczki spojrzały po sobie i wzruszyły głowami, dając ci do zrozumienia, że nie robi im to różnicy, bo nie są zmęczone. Zegarek zaś powiedział ci, że jest w pół do dwunastej. Cóż, możesz się trochę spóźnić do tego centrum.
W każdym razie zjadły cukierki, no i zrobiliście sobie tą przerwę. Nagle jednak Foxy wstała z dość dziwnym wyrazem pyszczka. Po chwili zamknęła oczy i… jej ciało rozbłysnęło oślepiającym, białym światłem. Na twoich oczach Fennekin zaczęła się przekształcać, jej drobne czworonożne ciało rosło i podniosła się z czterech łapek na dwoje. W końcu światło zniknęło i wyglądała teraz tak:

Pokedex automatycznie ci wówczas obwieścił, że masz teraz Braixen, a Foxy otworzyła oczy. W pierwszej chwili pisnęła ze zdziwienia. Była teraz większa i mogła chodzić wyprostowana, jak ty. Początkowo dość niepewnie, ale z każdym kolejnym krokiem z co raz większym zadowoleniem, zaczęła spacerować, a potem biegać i skakać przed tobą. W końcu nieco zdyszana doskoczyła do ciebie i objęła cię swymi drobnymi, białymi rączkami. Bez wątpienia Foxy cieszyła się z tej przemiany. Turtwig aż z zazdrością spojrzała na nią. Też by pewnie chciała móc cię objąć.

Sebuś - 2016-04-23, 19:17

Widząc nagłe pojawienie się światła, momentalnie zaniemówiłem. Jego piękno było... cóż, nie do opisania. Cudowne, porażające swym majestatem. Niestety przez pierwszą chwilę byłem także zaniepokojony, ponieważ to światło biło od Foxy, a dopiero po chwili przypomniałem sobie jak wyglądał krótki opis ewolucji w podręcznikach od biologii.
Teraz zaś... cóż, jestem przytulany przez Foxy, Kusanagi stoi obok i widzę, że trochę zazdrości swojej ognistej koleżance, a ja... cóż, można chyba uznać, że jestem zadowolony z osiągniętych efektów. W każdym razie po tym, jak już mnie Foxy puści, gładzę delikatnie futerko na jej głowie, a następnie spoglądam na Kusanagi.
- Nie przejmuj się tym, zresztą... zauważ, że teraz Foxy nie będzie mogła siedzieć na mojej głowie, a ty nadal mi idealnie będziesz ciążyła w rękach. Jej nie wezmę tak, jak ciebie - mówiąc to, chwytam odpowiednio żółwice, by idealnie i wygodnie znalazła się w moich objęciach, a następnie spoglądam na Foxy. - Ty chyba też masz już dość kopalni jak ja, prawda? Lepiej się już zbierajmy, bo mam wrażenie, że minęło kilka ładnych godzin... a podejrzewam, że Lana nie będzie czekała wieczność. - dodaję po chwili, by potem ruszyć w kierunku wyjścia.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group